Jo i Rose znalazły sobie wolne miejsce w autobusie. Zaraz
obok siedział Dean. Postanowił od razu się przywitać.
- Cześć dziewczyny.
- O, hej Dean- wita go Jo.
- Cześć- odpowiada Rose.
- Jak wrażenia po pierwszych zajęciach?
- Ja czuję się świetnie. Zaliczam ten dzień do udanych- mówi
podekscytowana Jo.
- A ty Rose?- pyta chłopak.
- Mnie też się podobało. Dzięki, że pytasz- mówi z
uśmiechem- Ale mam pytanie. Znasz może panią Richardson?
- Widziałem ją parę razy. W tamtym roku wpadałem czasem
poprzyglądać się tancerzom klasycznym. Zamieniłem z nią nawet kilka słów. Fajna
babka.
- Fajna?! Mnie wydała się przerażająca. Żeby nie powiedzieć
groźna- mówi z poważną miną Rose.
- To ciekawe co zbroiłaś?- naśmiewa się Dean.
- Tak się składa, że nic. Po prostu krzyczała i rozstawiała
wszystkich po kątach.
- Skoro ona jest straszna to zapraszam do nas na zajęcia z
break’a. Fisher bije wszystkich na głowę.
- Aż tak źle?- pyta dziewczyna.
- Może nie tyle źle o ile po prostu ciężko. Wszystko ma
funkcjonować jak w zegarku. A jego polecenia mają być dla nas święte. Czasem
myślę, że żołnierze w wojsku mają łatwiej- mówi z uśmiechem Dean.
- Generał
High School of Art & Design. Ładnie brzmi- włącza się do dyskusji Jo.
- Całkiem nieźle- mówi śmiejąc się chłopak- To rozumiem, że
wpadacie jutro na moje zajęcia, tak?
- A chodzą na nie członkowie „Noise”?- pyta Rose.
- Nie. Ekipa to zbieranina talentów z różnych szkół w
mieście. Tylko czworo z nas chodzi do naszej szkoły. Ja, Tony, Ron i Gina. Ale
jeśli jesteś ciekawa to mogę pokazać ci miejsce, w którym trenujemy.
- Yyy… w sumie to..
- Z chęcią zobaczy- odpowiada za nią przyjaciółka.
- Jo!- upomina ją dziewczyna- Czy mogłabyś…
- O! Mój przystanek. Do jutra!- zmywa się Jo.
- Jest niemożliwa- komentuje Rose.
- Bardzo pozytywna- odpowiada Tony- A za ile przystanków ty
wysiadasz?
- Mój jest następny.
- To dobrze się składa. Znam stamtąd dobry skrót. Więc jeśli
masz czas to nawet zaraz mogę cię zabrać do naszej bazy.
- Bazy?
- Bazy, kanciapy, dziupli. Różnie to nazywamy- uśmiecha się- To co?
Za oknem Jo gestykuluje i coś krzyczy. Rose zrozumiała
przekaz. To coś w stylu „No umów się z nim!”. Za namową przyjaciółki postanawia
się zgodzić na propozycję Deana.
- Jasne. Z chęcią ją zobaczę.
***
Natalie chcąc umocnić swoją pozycję musi ciągle zadowalać
szkolną elitę. Dlatego postanawia zorganizować w swoim domu pokaz mody.
Zaprezentuje kreacje jakie stworzyła wraz ze swoim stylistą w te wakacje.
Oczywiście wystąpi jako jedna z modelek. Postanawia też ściągnąć kogoś do
pomocy. Jennnifer, jej kuzynka a zarazem początkująca fotomodelka, przyda się
do tego, aby pokaz był wspaniały i spektakularny.
Do dużego salonu w domu Lawrance’ów wchodzi wysoka, szczupła
dziewczyna. Od jej brązowych i lśniących włosów można by oślepnąć. Za to jej
niebieskie jak ocean oczy zatopiłyby nie jeden statek. Biała, zwiewna sukienka
podkreśla jej talię, a biżuteria dodaje jeszcze więcej uroku.
- Witaj kochana!- wykrzykuje Natalie na widok Jennifer-
Cudnie wyglądasz.
- Cześć! Jak ja się za tobą stęskniłam. Cieszę się, że mnie
zaprosiłaś.
- Dawno się nie widziałyśmy. Mam nadzieję, że zostaniesz
kilka dni.
- Taki mam plan- uśmiecha się dziewczyna- To czym mam się
zająć, żeby ci pomóc w przygotowaniach?
- Zupełnie niczym. Masz tylko odpoczywać. Zabieram cię do
spa a April się wszystkim zajmie.
- Powiem szczerze, że bardzo mnie to cieszy- mówi zadowolona
kuzynka.
- Nie możemy się przemęczać. Przed nami wielki wieczór-
stwierdza Natalie- Diano!- zwraca się do służącej- powiedz April, żeby zrobiła
rzeczy z listy i powiadom kierowcę, że chcemy z Jen jechać do centrum.
- Oczywiście.
- Czuję, że będzie bosko. Moda, szampan, martini, świetna
muzyka i my jako modelki. To dla gości niebo na ziemi- podsumowuje Jennifer.
***
Kiedy Win wychodzi z klasy po zajęciach z przedsiębiorczości,
dostaje wiadomość. To od ojca. Pisze, że w weekend do Chambers Sold przyjedzie
ważny kupiec. Win ma się z nim spotkać i zająć sprzedażą. Do tego musi się
nauczyć czegoś o stylu rokoko, aby nie wyjść na durnia. Bo właśnie tworzone w
tym stylu dzieła będzie prezentował.
Chłopak się zdenerwował, że ojciec zwala na niego obowiązki.
- Cholera! Kiedy mam się niby przygotować? I co to w ogóle
jest styl rokoko?- mówi do siebie.
W tym momencie obok przechodzi dziewczyna rozmawiająca przez
telefon. Win przypadkowo słyszy część tej rozmowy.
- Mamo, jutro mam zajęcia z koła zainteresowań sztuką.
Przełóż to na czwartek, dobrze? Muszę kończyć. Pa.
Te słowa podsunęły Winowi pewien pomysł.
- Hej, ty- zwraca się do dziewczyny- O jakim kole właśnie
rozmawiałaś przez telefon?
- Podsłuchujesz moje rozmowy?- mówi obracając się w stronę,
z której dobiega głos- O matko! Ty jesteś Win, co nie?
Chłopak zauważa, że dziewczyna jest nim zafascynowana. To
dla niego nic dziwnego. Ale postanawia zmienić swój ton w rozmowie.
- Tak. Win Chambers we własnej osobie. A jak tobie na imię?
- Ty… mówisz do mnie?!- pyta dziewczyna nie mogąc uwierzyć,
że najbogatszy i najpopularniejszy chłopak z nią rozmawia.
- Tak. Chciałem się dowiedzieć czegoś o tobie- mówi chłopak
posyłając swój najszczerszy uśmiech.
- Jestem Charlotte… znaczy Charlie, Charlie Brown.
- Okej Charlie, niechcący podsłuchałem twoją rozmowę i
bardzo za to przepraszam. Mógłbym ci to jakoś wynagrodzić?
- Nic nie szkodzi, naprawdę. Pytałeś o nasze koło
zainteresowań sztuką, tak?
- Dokładnie. Należysz do niego?
- Tak. Niedawno się zapisałam.
- To znaczy, że znasz się na stylach w sztuce?
- Jasne. A dlaczego pytasz?
- Tak z ciekawości. Nie wiedziałem, że znajdę tu kogoś z
podobnymi zainteresowaniami do moich- mówi znowu się uśmiechając- Znalazłabyś
trochę czasu, aby o tym porozmawiać?
- Właściwe to wychodziłam już do domu, ale możemy pójść na
spacer do parku.
- Nie w publiczne miejsce- zdecydowanie mówi Win. Nie chce,
aby go widziano z kujonką.
- Niby czemu?
- Bo… nie będę mógł się skupić na tym co do mnie mówisz.
Może spotkamy się jutro przed lekcjami? Wtedy w szkole będzie pusto. Ty
przygotujesz mi mały referat np. o stylu… rokoko! A ja go w spokoju wysłucham.
Nikt nam nie będzie przeszkadzał. Co ty na to?
- Świetnie. Mi pasuje.
- To do zobaczenia jutro. Na razie Charlie- chłopak się
żegna i wychodzi ze szkoły- Dlaczego one są takie naiwne?- mówi do siebie.
***
Sala treningowa „Noise” to chyba najbardziej
odjechane miejsce jakie Rose w życiu widziała.
Na zewnątrz jest to stary, opuszczony magazyn. Lecz wewnątrz kryje się coś, czego nikt by się nie spodziewał. Na środku jest wielki parkiet a przy nim świetny sprzęt do muzyki. Przy największej ze ścian poustawiane są duże kolumny, jedna na drugiej. Z pewnością robią nie mały hałas. Całe pomieszczenie wydaje się ogromne. Sufit jest na wysokości około 6 metrów. Widnieje na nim wielki napis NOISE. Wystrój jest niespotykany i oryginalny. Idealnie pasuje do tego miejsca. Po prawej stronie parkietu stoi wielki stół z krzesłami i trochę sprzętu AGD. Przypomina to kuchnię. Za konsolą didżeja widać parę innych pomieszczeń. Jedno z nich jest szatnią, inne łazienką, jeszcze inne siłownią, kolejne jest zawalone jakimiś gratami, w innym widać namiastkę salonu z telewizorem. W ostatnim pokoju znajduje się wiele półek z płytami i kasetami, a także sprzęt do montażu filmów.
Na zewnątrz jest to stary, opuszczony magazyn. Lecz wewnątrz kryje się coś, czego nikt by się nie spodziewał. Na środku jest wielki parkiet a przy nim świetny sprzęt do muzyki. Przy największej ze ścian poustawiane są duże kolumny, jedna na drugiej. Z pewnością robią nie mały hałas. Całe pomieszczenie wydaje się ogromne. Sufit jest na wysokości około 6 metrów. Widnieje na nim wielki napis NOISE. Wystrój jest niespotykany i oryginalny. Idealnie pasuje do tego miejsca. Po prawej stronie parkietu stoi wielki stół z krzesłami i trochę sprzętu AGD. Przypomina to kuchnię. Za konsolą didżeja widać parę innych pomieszczeń. Jedno z nich jest szatnią, inne łazienką, jeszcze inne siłownią, kolejne jest zawalone jakimiś gratami, w innym widać namiastkę salonu z telewizorem. W ostatnim pokoju znajduje się wiele półek z płytami i kasetami, a także sprzęt do montażu filmów.
- Czyje to królestwo?- pyta Rose.
- Tak się składa, że moje.
- Robisz filmy?! Pokaż mi jakiś.
- Nie są za dobre. Dopiero się uczę.
- Przecież jest tu tyle płyt. Na pewno masz jakiś, który da
się obejrzeć.
- No jest kilka. Ale to głównie nasze treningi i wygłupy.
- A ten?- pyta dziewczyna wskazując na film o tytule „ Co to
ma być?”
- Nie. Jest głupi. Nie warto.
- Pokaż. Obiecuję, że nie będę się śmiać.
- Nie ma mowy. Znajdę inny- mówi Dean i kieruje się do półki
naprzeciwko.
Rose jest ciekawa co jest na tej płycie i postanawia ją
sobie pożyczyć. Kiedy chłopak nie patrzy, chowa ją do torby. Potem siada na
fotel przed komputerem.
- Ten jest całkiem niezły- podaje dziewczynie płytę.
- „Hollywood
inaczej”- Rose czyta okładkę- Podoba mi się tytuł. Odpalaj.
Na filmie widać, że wszyscy tancerze dobrze się bawią. Każdy
dostaje do zagrania znanego aktora czy wokalistę. Musi zatańczyć jakiś układ,
lecz wprowadzić do niego charakterystyczne ruchy postaci, którą gra. Wygląda to
przezabawnie, ale też profesjonalnie. Dziewczyna jak zaczarowana ogląda tak
świetnych tancerzy. Kiedy film się kończy, Rose chce obejrzeć kolejny. Ten
naprawdę je się podobał. Zaczyna dostrzegać w Deanie jego zalety i umiejętności.
Jest całkiem fajny i nawet przystojny. Może Jo miała rację, że umówienie się z
nim nie będzie błędem.
Lecz jej rozmyślenia przerywa dzwonek w komórce. To wiadomość
od rodziców, że powinna już wracać. Dziewczyna podnosi się z fotela.
- Obejrzałabym jeszcze jeden, ale chyba muszę już lecieć.
- Jasne. Spoko- mówi Dean, lecz jest wyraźnie
zawiedziony- To może cię odprowadzę?
Opowiem ci co jest na kolejnym filmie i nic nie stracisz.
- To nie to samo co oglądanie, ale piszę się na to- uśmiecha
się Rose.
- Świetnie. To idziemy.
***
Rozlega się dzwonek telefonu.
- Mary Morgan. Słucham?
- Dzień dobry. Nazywam się Brian Carter. Czy zastałem Jo?
- Proszę chwilkę poczekać- odpowiedziała do słuchawki- Jo!
Telefon do ciebie!- krzyczy kobieta do córki siedzącej w łazience.
- Jak to Rose to powiedz, że do niej oddzwonię! Bo teraz
biorę kąpiel- odpowiada dziewczyna.
- Nie, to jakiś Brian!
Jo, jak tylko usłyszała
to imię, od razu wyskoczyła z wanny. Szybko zawinęła ręcznik na włosy,
założyła szlafrok i kapcie.
- Daj mi to!- powiedziała biegnąc z łazienki- Halo?-
powiedziała do słuchawki.
- Jo?
- Tak.
- Hej. Tu Brian. Dzwonię, bo mam dla ciebie kolejny trening.
Myślę, że powinnaś zobaczyć prawdziwych aktorów na żywo. Obserwując można się wiele
nauczyć.
- Co masz konkretnie na myśli?
- Tak się składa, że dzisiaj wystawiają „Antygonę”. I
chciałbym cię zabrać na ten spektakl. Jeśli nie jest za późno i oczywiście twoi
rodzice nie mają nic przeciwko.
- Nie. Na pewno się zgodzą.
- W takim razie wpadnę po ciebie o 19.
- Świetnie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
U Jo pojawił się uśmiech na twarzy. Brian chyba jej się
podoba. Inaczej nie cieszyłaby się tak z tego spotkania.
- Kochanie? Wychodzisz gdzieś?- pyta mama wychodząc z
kuchni.
- Tak. Z kolegą. I spokojnie, jak przyjedzie to zamelduje
się u ciebie.
- Wcale o to nie prosiłam.
- Jasne. Zawsze tak mówisz a potem ścigasz się ze mną, żeby
otworzyć drzwi- śmieje się córka.
- Po prostu się o ciebie troszczę.
- Wiem, wiem. I kocham cię za to. Ale teraz pozwól, że
zadzwonię do Rose. Musi zdać mi relacje ze swojej randki.
- Jasne. Poplotkujcie. Ja wracam do mojego kurczaka.
***
- Wróciłyśmy!- wykrzykuje Natalie wchodząc do holu.
- To dobrze. Możecie już przymierzyć wasze sukienki na
wieczór- mówi April.
- A jak przygotowania?
- Jesteśmy praktycznie gotowi. Wszystko poszło zgodnie z
planem.
- Świetnie. To dopilnuj wszystkiego. A my z Jen napijemy się
lampki szampana- mówi Natalie.
- O tak! To świetny pomysł- popiera ją kuzynka.
- Ale musimy zrobić przymiarkę- przypomina April.
- Zawsze tak zrzędzi?- pyta Jennifer.
- Właśnie nie. Coś dzisiaj z nią nie tak- naśmiewa się
królowa- Dobrze, że ty się nic nie zmieniłaś Jen.
Dziewczyny kierują się do baru. A April czuje się zepchnięta
na dalszy plan. Przestała być ważna od kiedy przyjechała Jennifer. Lecz nie
może pozwolić, żeby ta modeleczka odebrała jej przyjaciółkę. Będzie towarzyszyć
Natalie przez cały wieczór i obmyśli plan jak się pozbyć „wspaniałej” kuzynki.
***
- Co ty tu robisz?- pyta Tony widząc Wina w swoim domu.
- Zabieram cię na pokaz mody u Lawrance’ów.
- Myślałem, że nie idziemy. Z resztą twój ojciec do mnie
dzwonił, że mam cię pilnować. Żadnego imprezowania. Podobno solidnie musisz się
przygotować do sprzedaży w ten weekend.
- Muszę. Ale już się tym zająłem.
- Kiedy? I w jaki sposób?
- Dzisiaj po szkole. Nie martw się, mam swoje metody.
- Czy chcę wiedzieć jakie?
- Nie chcesz- uśmiecha się Win- Ważne, że to już załatwione
i z czystym sumieniem możemy iść na to przyjęcie.
- Skoro tak mówisz- Tony czuje się trochę zmieszany- To idę
się szykować. Ile mam czasu?
- Pół godziny. Dasz radę?
- Pewnie. Jeszcze zdążymy się napić whiskey- z uśmiechem
mówi Tony.
- No teraz gadasz do rzeczy. To nam poleję. Gdzie
masz butelkę?
- W barku po lewej.
- A propos zastanawiam się czemu mój ojciec do ciebie
zadzwonił a do mnie wysłał tylko wiadomość.
- Myślę, że po prostu nie chciał usłyszeć czegoś w stylu:
„Cholera! Kiedy mam to zrobić? I co to w ogóle jest?!”. A z pewnością byś tak
zareagował.
- Bo tak było.
- Widzisz. A jak wysłał wiadomość to nie usłyszał ani twojej
reakcji ani odmowy.
- Cwane posunięcie. Staruszek jeszcze myśli.
- No nie byłbym taki pewien. W końcu to mi kazał cię
pilnować. A wiesz jak to się zazwyczaj kończy.
- Właściwie to... się nie kończy- śmieje się Win- i w tym cały
problem. Nasz sposób spędzania czasu to niekończąca się impreza.
- Coś w tym jest- zaśmiał się Tony- Okej. 10 minut i będę
gotowy. Dzwoń po taxi.
- Jestem limuzyną. Może mi się przydać, bo kto wie kogo
zabiorę dziś do siebie? W końcu to pokaz mody. A na nim będą…?
- Modelki- kończy Tony.
- Dokładnie- szyderczo uśmiecha się Win.
***
- Mamo! Tato! Już jestem!- mówi Rose wchodząc do domu.
- Cześć kochanie- wita ją ojciec- Gdzie byłaś?
- Z kolegą na spacerze. Tutaj niedaleko. Wysłałam mamie
wiadomość gdzie idę.
- Dobrze, że ktokolwiek mnie informuje co się w tym domu
dzieje- mówi z ironią, ale też z uśmiechem pan Evans.
- Następnym razem wyślę wam obojgu- uśmiecha się do taty
dziewczyna- A gdzie jest Jack?
- Pewnie na górze. W twoim pokoju.
- Kapitanie Jack! Idziemy na spacer!- woła swojego pupila
Rose.
Pies po usłyszeniu swojego imienia od razu zrywa się z
łóżka. Biegnie do holu, gdzie czeka na niego jego pani.
- Hej piesku! Masz swoją piłkę? Nie?! To szukaj i idziemy-
mówi dziewczyna biorąc smycz i otwierając drzwi- Będę za pół godziny- poinformowała rodziców.
***
- Świetna sztuka. Aktorzy byli niesamowici- Jo jest pod wrażeniem- Mi z pewnością
nie uda się tak zagrać.
- Przesadzasz.
- Myślisz, że bym potrafiła?
- Nie. Przesadzasz z tym, że tak świetnie grali. Są lepsi.
Dziewczyna bardzo się tym przejęła. Spojrzała na Briana
pytająco. Chłopak zaczął się śmiać.
- Świnia!
- No przecież żartowałem. Jak poćwiczysz to spokojnie dasz
radę.
- Nie wydaje mi się.
- No fakt. To nie jest łatwe. Ale po to masz mnie. Trenera i
doradcę.
- Tylko ciekawe co zrobi ten trener i doradca jeśli zawalę
swoje przesłuchanie. Nie mam wielu umiejętności. Ani dobrej prezencji. Nie
występowałam w żadnej poważnej sztuce. Nie ma mowy, że mi się uda. To nie może
się…
- Hej!- przerywa chłopak i staje naprzeciwko dziewczyny- Przestań
tak mówić. Masz wiele umiejętności. Świetna dykcja, donośny głos, cudowna
mimika twarzy, odpowiednia postawa i gra ciałem- usmiecha się- Przyciągasz uwagę nie tylko
swoją urodą, ale też tym co i w jaki sposób mówisz. Tym właśnie mnie urzekłaś.
A przede wszystkim masz talent. Który jest ważny dla tego zawodu, dla pani
Lewis i dla widzów…- mówi odchylając kosmyk włosów z czoła Jo- Który jest ważny
dla mnie.
Dziewczyna jest tak oczarowana Brianem, że nie może wydusić
z siebie ani słowa. Chłopak patrząc głęboko w jej fiołkowe oczy, postanawia
ponieść się chwili. Zbliża swoje wargi do jej i ją całuje. Bardzo czuło i
delikatnie. Jo czuje coś niesamowitego. Nikt nigdy tak do niej nie mówił. Nigdy
tak wyjątkowo nie tratował i tak dobrze nie całował. To coś nieprawdopodobengo.
- Bardzo podoba mi się zakończenie tej sztuki- mówi
po chwili dziewczyna.
- Mi również- uśmiecha się chłopak- Ale teraz muszę cię odstawić do domu jak obiecałem twojej mamie. Spacer czy taxi?
- Zdecydowanie spacer.
***
Wielki salon w domu Natalie jest przepełniony gośćmi.
Przyszło wiele znanych osób. Partnerzy biznesowi państwa Lawrance, a wśród nich
rodzice Jackie wraz z córką, mają miejsca w pierwszym rzędzie. Dalej
dziennikarze, projektanci i kilka znanych osób. Potem miejsca zajęli znajomi
Natalie.
- Panie i Panowie! Przed wami pokaz mody, na którym
zobaczycie owoc pracy Natalie Lawrance i jej stylistów. Zapraszam!-
zapowiedziała April.
Modelki bardzo dobrze wyglądały. Ubrania nie były
spektakularne, lecz naprawdę ładne. Niektóre zainteresowały kilku projektantów
i dziennikarzy. Jennifer świetnie prezentowała się w kreacjach kuzynki. Z
wybiegu zobaczyła przystojnego chłopaka w trzecim rzędzie i uśmiechnęła się do
niego. Za to Natalie wychodząc w sukience wieczoru wyglądała jak prawdziwa
królowa. Kiedy zobaczyła Wina zmierzyła go zimnym, lecz zalotnym spojrzeniem.
Chłopak był pod wielkim wrażeniem jej prezentacji. Wtedy poczuła się dumnie. Po
zakończeniu rozległy się brawa.
- Dziękuję. Dziękuję bardzo. Mam nadzieje, że się podobało.
A teraz cieszcie się przyjęciem!- powiedziała do gości Natalie.
- Natalie wygląda dziś nieziemsko- stwierdza Win.
- Myślałem, że cię nie interesuje.
- Bo tak było. Ale nie mogę lekceważyć dziewczyny, kiedy tak
wygląda.
- Jesteś pokręcony- śmieje się Tony- Chodźmy się napić.
- Dwa razy nie musisz powtarzać.
Przyjaciele kierują się do baru, przy którym stoją wszystkie modelki z pokazu.
- Witam urocze panie- uśmiecha się Chambers.
- Nie ta liga, Win- rzuca mu Natalie.
- Ja zawsze gram w ekstraklasie i jeszcze nigdy nie spadłem
niżej.
- Co nie znaczy, że wygrywasz puchar.
- Ha, ha. Jeden do zera dla ciebie Natalie- włącza się
Jennifer.
- Nie tak szybko- stwierdza Win.
- Daj spokój stary. Ma cię- odzywa się Tony.
- Jak zauważyłeś jest tu dużo pucharów. Na któryś na pewno
zasłużyłem- mówi Win chcąc wzbudzić zazdrość Natalie- I zabiorę go do domu.
- No i mamy jeden do jednego- śmieje się kumpel klepiąc go
po ramieniu.
- Idę do pokoju się przebrać- zwraca się Natalie do kuzynki-
Idziesz ze mną?
- Nie. Zostanę- decyduje Jennifer chcąc zostać z chłopakiem, którego wypatrzyła z wybiegu, czyli z Tonym- Wydaje mi się, że dobrze wyglądam. Co myślisz
Tony?
- Co? Tak. Jasne.
- Miałam nadzieję, że to powiesz- Natalie spojrzała na Wina
i ruszyła w stronę schodów.
Chłopak załapał aluzję. Dopił drinka i ruszył za królową.
- Jestem Jennifer. Kuzynka Natalie- odezwała się dziewczyna.
- Miło mi. Tony.
- A więc uczysz się w szkole z Natalie?
- Tak, ale nie mamy razem za dużo zajęć. Tylko te podstawowe
angielski, matematyka i historia. A ty? Nie wydaje mi się, żebym cię widział w
naszej szkole?
- Bo się tu nie uczę. Przyjechałam tylko na parę dni.
Spędzić trochę czasu z Natalie, poznać jej znajomych i zwiedzić szkołę.
- Nie powiedziałbym, że oglądanie naszej szkoły jest
ciekawe.
- Z tobą na pewno by było- zaczyna flirtować Jennifer.
- Możliwe.
- W takim razie może jutro mnie oprowadzisz?- proponuje
dziewczyna.
- Mam dużo zajęć, ale może Natalie ma wolniejszy dzień-
wykręca się Tony.
- Ona też ma coś do zrobienia. Chyba jakiś projekt.
- Na początku roku szkolnego? To chyba jakiś zaległy.
- No ja tam nie wiem- tłumaczy się Jennifer- Ale chyba nie
pozwolisz mi jutro siedzieć tu samej i się nudzić?
- Okej. To wpadnij tam jakoś po południu i mnie znajdziesz.
Mogę pokazać ci parę miejsc.
- To świetnie- uśmiecha się dziewczyna- Zatańczymy?
- Raczej nie. Ja nie tańczę- skłamał i przez to sam się do siebie uśmiechnął.
- No nie daj się prosić.
- Okej, Zgoda.
Fotoreporterzy robiący zdjęcia dzisiejszego przyjęcia
fotografują gości. Na kilku znaleźli się rodzice Natalie. Na innych modelki i
projektanci. A na jeszcze innych Tony tańczący z Jennifer. Zdjęcia te trafią do
jutrzejszej gazety wraz z artykułem o tym pokazie. Wszyscy będą mówić o tym wydarzeniu.
***
Rose biega ze swoim pupilem po parku. Kiedy się zmęczyła, na
chwilę przystanęła, ale Kapitan Jack ma jeszcze dużo energii. Dziewczyna
postanawia porzucać mu ulubioną piłeczkę. Bierze spory zamach i rzuca ją na 50
metrów. Niestety prosto w ogromne krzaki.
- No nie! Muszę poćwiczyć celność- śmieje się sama do
siebie- Jack! Szukaj!
Pies od razu rusza w tamtą stronę.
- Jack?! Znalazłeś?- po chwili woła dziewczyna.
Jednak psa ani nie widać ani nie słychać. Postanawia zawołać
ponownie. Znowu nic. Zaczyna się martwić i biegnie w tamtą stronę. Zagląda za
krzaki. Obrazek, który widzi jest bardzo ciekawy. Jack leży do góry brzuchem a nad nim
klęczy chłopak i drapie jej psa. Kapitan wygląda na bardzo zadowolonego. A
piłki jak nie było tak nie ma.
- Jack! Kiedyś cię uduszę za te wybryki- zwraca się do
pupila dziewczyna.
Pies od razu się zrywa i podbiega do pani. Kładzie się u jej
stóp i zaczyna piszczeć.
- Już w porządku. Wybaczam ci. Dobry piesek- uśmiecha się i
drapie go za uchem- Ale nigdy więcej mnie nie zostawiaj, okej?
- To twój pies? Jest świetny.
- Tak, mój. Dzięki. Ale dziwię się, że pozwolił ci się dotknąć.
Zazwyczaj jest nieufny wobec obcych.
- Widocznie wie, że nie jestem groźny- mówi z uśmiechem
nieznajomy i głaszcze psa- Jestem Sam.
- Rose. A to Kapitan Jack.
- Jak ten pirat, Kapitan Jack Sparrow.
- Moja ulubiona postać.
- Moja też. I mój ulubiony film- uśmiecha się do Rose.
- Mój też. I mój ulubiony pies- brnie w grę dziewczyna.
- Mój też. I mój ulubiony park.
- Mój też. I moja ulubiona trasa do biegania.
- Moja też. Wiesz...- mówi z powagą Sam- Zaczynam się nas bać.
- No ja też- opowiada Rose ledwo powstrzumując uśmiech.
Oboje zaczynają się śmiać. A Jack rusza w stronę krzaków i
przynosi piłkę.
- Teraz to szybko ją znalazłeś- zwraca się Rose do psa.
- Wydaje mi się, że bez drapania nie dał by rady- mówi
chłopak.
- Tak. Zwłaszcza, że niedawno chciał biegać, a nie się
wylegiwać.
- Ja też planowałem bieganie. Ale Jack mnie namówił na małą
zabawę.
Znowu się śmieją.
- To może pobiegamy razem- proponuje Sam.
- Czemu nie. W trójkę będzie zabawniej. Do pomnika?
- Do mostu?
Jednak pies ruszył pierwszy. I to w stronę zamku.
- Chyba nie mamy dużego wyboru- uśmiecha się Rose wskazując
na biegnącego Jacka.
- No raczej nie.
I oboje ruszają za Kapitanem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz