Wszystkich moich czytelników chciałam bardzo, ale to bardzo przeprosić za moje zaniedbanie tego opowiadania. Pisaliście w komentarzach jak bardzo chcecie kolejny odcinek, a ja nawet nie raczyłam odpisać. Wiem, że to może wkurzyć, że wam piszę, że byłam bardzo ale to bardzo zajęta. Ale taka jest prawda. Mówię wam, drugi rok na studiach to jest masakra. Jak mi się udaje w tygodniu spać po 4 godziny dziennie to jest sukces. Przychodzi weekend i wtedy staram się odpoczywać styrana całym tygodniem nauki. I tak to się kręciło w kółko. No, ale wiadomo teraz jest okres świąteczny i ruszyło mnie sumienie. Więc niech kolejny odcinek będzie dla was takim spóźnionym Mikołajkowym prezentem. I chociaż obietnica, że będę dalej pisać jest bez pokrycia, to proszę uwierzcie, ze ja tak samo jak wy uwielbiam te postaci i pisząc kolejne odcinki przeżywałam wszystko z nimi, jakbym tam była ( no w sumie jestem, bo oni wszyscy to nieodłączna część mojej wyobraźni). W każdym razie mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu i poczekacie na następny. Nie mówię, że pojawi się w grudniu, chociaż nie powiem, chciałabym wam zrobić prezent pod choinkę ;) buźka :*
PS. Dodałam wam fotki postaci.
***
Jo i Rose przekraczają próg szkoły. Niby robią to codziennie, ale dziś jest inaczej. Od pierwszego kroku postawionego w korytarzu czują, że wszyscy na nie patrzą. To przywidzenie czy coś z nimi nie tak?
- Rose- zaczęła przyjaciółka- Dlaczego wszyscy ci się przyglądają?
- To nie na mnie się patrzą- uśmiechnęła się dziewczyna stając przy tablicy z ogłoszeniami.
- Co to jest?
- Przeczytaj.
- Główną rolę w przedstawieniu zagrają: Jake Willis i Joanna Morgan. Pierwsza próba: Dzisiaj po lekcjach.
Rose uśmiechnęła się od ucha do ucha. Spojrzała na przyjaciółkę. Jo stała w osłupieniu. Nie odezwała się ani słowem.
- Halo?!- krzyknęła do niej Rose i zaczęła machać ręką przed twarzą- Zasięg masz pełny, dlaczego nie kontaktujesz?
- To na pewno jakiś żart. Ja?! Główną rolę? Dlaczego? Przecież wiele świetnych osób się zgłosiło. To musi być pomyłka. Na pewno. Nie ma się czym przejmować. Boże! Wszyscy się na mnie patrzą.
- Jo?
- Tak.
- Dostałaś główną rolę w sztuce- powiedziała wolno Rose- Dotarło?
- Nie do końca- zaczęła szybko oddychać Jo.
- Tylko mi tu nie mdlej- przeraziła się przyjaciółka- Brian! Świetnie, że cię widzę. Może ty do niej dotrzesz.
- Co się dzieje?- podszedł z uśmiechem chłopak.
- Dostała główną rolę w sztuce i chyba nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Kochanie?
- Tak?
- Jesteś najlepsza. Kocham cię. Masz tę rolę- przytulił ją.
- Nieźle co nie? Ja też cię kocham.
- Co?!- uniosła brew Rose- Tylko tyle? Kocham cię? Masz tę rolę?
- Magiczne słowa- wzruszył ramionami Brian.
- Nienawidzę zakochanych ludzi- przewróciła oczami i dodała, jakby do siebie- Gdzie to ja miałam zamiar iść? A! Książki.
- Widzimy się na lunchu?- zapytała Jo.
- Jasne. Ale kawę piję dziś bez cukru- rzuciła Rose.
- Że co?- zapytał Brian.
- Zasugerowała, że jesteśmy zbyt słodcy- zaśmiała się Jo.
- Mam to gdzieś- pocałował ją w czoło i objął ramieniem.
- Ja też.
***
Charlie na jednej z przerw zauważa April. Właściwie ledwo mogła ją rozpoznać. Ma na sobie rozciągnięty sweter, stare dżinsy i sportowe buty. Włosy związane w kucyk i lekko podkrążone oczy. Nikt, widząc ją teraz, nie powiedziałby, że to była przyjaciółka Natalie.
- Hej. Wszystko w porządku?
- Tak- uśmiechnęła się lekko dziewczyna.
- Na pewno? Nie wyglądasz zbyt dobrze.
- Nie za bardzo mnie to obchodzi.
- Racja- przytaknęła Charlie- Ciebie nie, ale innych tak.
- Masz z tym problem?
- Nie. Po prostu jestem szczera. Widać, że nie jest okej. Wiedz, że jakbyś chciała pogadać to jestem.
- A ty to kto? Dobroczyńca ludzkości?- prychnęła April.
- Nie- odpowiedziała patrząc w głąb korytarza- Może. Czasem dobrze jest pogadać o problemach.
- A co masz jakieś?
- Owszem i ty pewnie też. Tylko, że ja potrafię się do tego przyznać.
- Daj mi spokój. Nie zrozumiesz tego.
- Nie zrozumiem? Aha. Co ja tam wiem o życiu i problemach- spojrzała na nią i dodała- Miłego dnia. Z pewnością taki ci się przyda.
April spuściła głowę i westchnęła. Nie miała na razie ochoty na zwierzenia. Minęło dopiero kilka dni od jej wizyty w Londynie. Nie do końca jeszcze wie, co powinna z tym zrobić.
Charlie gdy znalazła się za rogiem od razu wyciągnęła telefon. Po kilku sygnałach chłopak odebrał telefon.
- Jesteś mi potrzebny. Możemy się spotkać?
- Jasne. O co chodzi?
- Właśnie nie wiem. I twoim zadaniem jest się dowiedzieć.
- Chyba nie łapię.
- Wyjaśnię później. Wpadnę do ciebie o 4. Na razie.
Charlie od zawsze miała potrzebę pomagania innym. Nawet jeśli się narzuca, musi dopiąć swego i dowiedzieć się wszystkiego. A zatem rozpracowanie April załatwione. Pozostaje tylko Andy.
***
- Hej, Rose- krzyknął biegnąc w jej kierunku Dean- Masz chwilę?
- Co jest?
- Chciałem pogadać. No wiesz, o nas, o tym obozie, o Alice.
- Okej- spojrzała podejrzliwie.
- Przez te kilka dni zdążyliśmy ochłonąć po naszej kłótni. Przynajmniej ja. Przemyślałem parę rzeczy i uważam, że powinniśmy spędzić razem trochę czasu.
- Jak na to wpadłeś?- zapytała z ironią.
- Rose- spojrzał na nią poważnie- Nie rób z tego większego problemu niż jest naprawdę.
- Dobra- przewróciła oczami- To co wymyśliłeś?
- Wydaje mi się, że nie jesteś przekonana co do Alice. Co ja gadam? Nie cierpisz jej. Dlatego chcę żebyście się dogadały. Pomagam jej malować pokój w nowym domu. Dołączysz do nas?
- Żartujesz, tak?- wytrzeszczyła oczy- Chcesz, żebym zrobiła coś dla dziewczyny, której nie znam, nie lubię i która ciągle się wpycha w moje życie?
- Hej, nie oceniaj ludzi powierzchownie. Kto jak kto, ale ty nie jesteś taką osobą. Mam rację?
- Taa. Raczej- przytaknęła, próbując zachować spokój.
- Z resztą nie robisz tego dla niej. Tylko dla mnie. I dla siebie. Obiecuję ci, że kiedy ją poznasz zmienisz o niej zdanie. Jest moją przyjaciółką nie bez powodu. A ty moją dziewczyną.
- Myślę, że wygląda to zupełnie odwrotnie. Ty i Alice zachowujecie się jak para. A ze mną czasem pogadasz, jak z koleżanką.
- Przesadzasz.
- Dean- spojrzała mu prosto w oczy- Rozumiem, ona jest ważna. Jest też wiele dziewczyn wokół ciebie, które są interesujące. To nic dziwnego, podobasz się im.
- Okej, to dziwne. Przecież nie mam na to wpływu. Winisz mnie za to?
- Nie. Ale nie jesteś jedyny.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że nie tylko tobą się interesują. Kilka osób również pojawiło się w moim otoczeniu.
- Chcesz, żebym był zazdrosny?-zdziwił się chłopak- To trochę żałosne.
- Nie chcę- zmarszczyła brwi- Albo chcę. Nie wiem. W każdym razie chcę powiedzieć, żebyś się nie zdziwił jeśli zbliżę się do kogoś innego, bo ty nie masz czasu albo jesteś zajęty.
- Dzisiaj mam czas.
- Na malowanie pokoju Alice- dodała z karcącym spojrzeniem.
- Rose, proszę- zbliżył się do niej- Nie wiem co mam robić. Zawsze między nami było łatwo. A teraz...- zastanowił się.
- Jest trudno i sobie nie radzisz- dokończyła za niego.
- Oboje sobie nie radzimy. Dlatego proszę cię, zrób to dla mnie. Chcę po prostu spędzić czas w przyjaznym towarzystwie i atmosferze. Dajmy nam szansę się dogadać.
- Okej- westchnęła- Niech będzie.
- Dziękuję- uśmiechnął się lekko i dodał ze skruszoną miną- Jeśli powiem, że Alice po ciebie przyjedzie to przesadzę?
Rose na chwilę zamilkła. Już miała zacząć kolejną kłótnię, bo to już za dużo. Ale pomyślała, że to może nie najgorszy pomysł. Wszystko sobie wyjaśni z tą dziewczyną i będzie po problemie.
- Nie. Chętnie pogadam z nią sam na sam. A gdzie ty będziesz?
- Mamy jeszcze trening, dlatego wpadniemy godzinę później. To do zobaczenia- przytulił ją i ruszył w stronę bramy szkoły.
- Wpadniemy?
- Tak. Ja i Tony.
-Co?- pomyślała Rose i spojrzała w niebo- Zapowiada się urocze popołudnie. Jej chlopak, jego przyjaciółka-wiedźma no i romantyk o hipnotyzującym spojrzeniu. Wszyscy w jednym pomieszczeniu. Mam przerąbane!
***
- Przymierz tę- Natalie wrzuca koszulę do przebieralni.
- Nie założę jej- odzywa się Dylan.
- Nie narzekaj. Pokaż się.
Chłopak wychodzi ze skrzywioną miną. Ten kolor świetnie do niego pasuje. Kilka dziewczyn za plecami Natalie zaczęło komentować i zachwycać się wyglądem Dylana.
- Wyglądam jak pajac.
- Nie. Jesteś ze mną. Musisz dobrze wyglądać- zaczęła oglądać kolejne koszule.
- Natalie?
- Hm?
- Wcale nie muszę.
Dziewczyna spojrzała na niego. Wyglądał świetnie. W tak drogim stroju wyglądał jak arystokrata. Nie wyróżniał się spośród reszty jej znajomych.
- Nie rób scen. Przymierz tę zieloną.
- Mam lepszy pomysł. Oddaj te rzeczy i chodźmy na lody- uśmiechnął się.
- Dylan...- przechyliła głowę na bok i mimo woli odwzajemniła uśmiech.
- Pójdźmy na kompromis. Kupię tę koszulę, jeśli ty będziesz ją nosiła.
- Nie rób sobie jaj. Chcę, żebyś się dobrze prezentował.
- Po co?- zapytał wchodząc z powrotem do przebieralni.
- Bo muszę trzymać fason i klasę.
- Po co?- powtórzył pytanie.
- Bo nazywam się Natalie Lawrance. To do czegoś zobowiązuje.
- Ale ja mam to gdzieś- powiedział wychodząc w swojej wytartej kurtce- Będę ubrany tak jak mi się podoba.
- Gdzie idziesz?
- Do budki z lodami. A ty moja droga, idziesz ze mną- wziął ją za rękę.
- Nie. Dopóki nie założysz tej koszuli.
- Nie- pokręcił głową i zaczął ruszać brwiami- Wezmę cytrynowe z polewą z białej czekolady.
Natalie uwielbiała te lody. On też dobrze wiedział, że je uwielbia. Dziewczyna popatrzyła na Dylana, potem na koszulę i znowu na niego.
- Olać to- rzuciła za siebie ubrania- Chodźmy.
Oboje wyszli ze sklepu trzymając się za ręce. Śmiali się z obsługi i klientów, którzy patrzyli na nich jak na wariatów. Natalie przypomniała sobie jak dobrze jest zrobić coś spontanicznego i nie przejmować się opinią innych. To właśnie uwielbiała w tym chłopaku. Przy nim otoczenie nie miało znaczenia. Liczyło się to jak dobrze się z nim czuła. Przez te kilka dni wróciło wszystko to, co było między nimi w górach. Natalie jednak czuła się źle z tym, że nie do końca jest z nim szczera.
***
- Okej- odezwał się do obozowiczów trener- Na ostatnie zajęcia mamy dla was ciekawe zadanie. Połączymy was w pary. Macie napisać muzykę i słowa do waszej wspólnej piosenki. No i oczywiście zaśpiewać. Chcemy sprawdzić ile nauczyliście się do tej pory. Aranżację również pozostawiamy waszej wyobraźni. Jeśli będziecie mieli jakieś pytania to proszę kierować się do pani Terese. Oczywiście duety nie ulegają zmianom i żadnym dyskusjom. Miłej zabawy no i pracy oczywiście- uśmiechnął się Peter i zaczął rozadwać dzieciakom kartki na których napisane było imię partnera.
- Jestem w parze z tą dziwną Paulą- skrzywiła się Vanessa- A ty kogo masz?
- Thomas- przeczytała z kartki Kate- Który to frajer?
- Jest dwóch Thomasów. Ten wysoki, nudny i flegmatyczny- wskazała na gościa w ostatnim rzędzie- No i słynny Tom- wzrok skierowała na początek sali- Świetnie śpiewa i uwierz mi, jest tego świadomy.
- Dopisane jest tu B.
- Szczęściara- westchnęła Vanessa- dostałaś gwiazdora. Thomasa Bale'a.
- Jest aż taki dobry?- zapytała Kate.
- Jest tu najbardziej znany. No i spójrz na to "kółko różańcowe dziewczyn" wokół niego.
- No na zakonnice to one nie wyglądają.
Obie dziewczyny wybuchły śmiechem. Wtedy podszedł do nich owy przystojniak. Oczywiście ze sznurkiem dziewczyn tuż za nim. Kate musiała przyznać, wyglądał zniewalająco. Ale był też pewny siebie. Prawdopodobnie arogant i narcyz. A takich gości Kate potrafiła zjeść na śniadanie.
- Hej laska. Trafiło ci się. Będziemy pracować razem. Obyś się spisała- uśmiechnął się i wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby.
- Uważaj, żebyś potrafił dotrzymać mi tempa- podniosła się z krzesła.
- Lepiej oddaj się w moje ręce lalu, zajmę się Tobą- objął ją ramieniem.
- Jeśli jeszcze raz powiesz do mnie lala albo mnie dotkniesz to skrzywdzę cię tak i połamię ci wszystkie kości, że jedyne co będziesz potem w stanie zrobić to cmoknąć się w pompkę- rzuciła i puściła do niego oko, kierując się do wyjścia.
Na sali rozległo się głośne : "Uuuuuu!". Kilka osób rzuciło komentarze: "Nieźle!", "Dała do pieca". Na twarzy Thomasa zagościł lekki uśmiech. Zaintrygowała go ta dziewczyna. Spotykał już takie. Pyskate, wygadane, twarde. Zawsze udają, że jego wygląd czy talent ich nie rusza. Jednak potem zakochują się bez pamięci. Jest przekonany, że z nią będzie tak samo.
- Do zobaczenia na próbie- dodał gdy się odwróciła.
***
- Carmen? No w końcu odebrałaś. Gdzie się podziewasz?- zapytała z pretensją Jackie.
- Jestem w Mediolanie.
- Co ty tam robisz? Dlaczego się nie odzywałaś przez ten czas?
- Mam powody. Nie chcę z tobą gadać.
- Żarty sobie robisz? O co ci chodzi?
- Zajmij się lepiej Winem- rzuciła ze złością w głosie.
- O czym ty mówisz?!
- Nie udawaj idiotki. No dobra, nie musisz udawać. Jesteś idiotką. W każdym razie wiem o was.
- Dobra- westchnęła Jackie- Nie będę kłamać.
- Nie jesteś już moją przyjaciółką.
- Przestań. Faceci tacy są- zaczęła się głupio tłumaczyć- To nic nie znaczyło. Nie moja wina, że na mnie poleciał. Carmen, przecież nie poświęcisz naszej przyjaźni dla jakiegoś faceta.
- Zrobiłaś to za moimi plecami.
- Nie histeryzuj- przewróciła oczami- Pomyśl co powiedzą ludzie w szkole. Jesteśmy teraz na topie. Chcesz to sobie odebrać przez taką głupotę.
- Nie wiem.
- Ale ja wiem. Posłuchaj, jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nikogo tak nie cenię. Ani Tammy, ani Lidii czy Jessici. Nawet ostatnio Natalie nie jest w nastroju do zabawy. Dlatego ty i ja to najlepsze połączenie. Zgadza się?
- Pewnie, że tak- podekscytowała się Carmen, szybko zapominając o złości.
- A więc kochana, kiedy wracasz?
- Przylecę jutro z rana.
- Świetnie. Kup mi coś ładnego.
- Jasne. Papatki.
- Pa.
Jackie rzuciła telefon na fotel i usiadła na łóżku. Obok siedział chłopak, którego poznała trzy godziny temu.
- Z kim rozmawiałaś?
- Jakby to miało znaczenie. Nie po to tu jesteśmy.
- Masz rację- odpowiedział chłopak i zaczął gładzić ją po szyi- Przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy.
***
- Witam wszystkich aktorów- przywitała ich pani Lewis- Znacie Briana. Będzie pomagał przy przedstawieniu. A więc, na początek, gratuluję wam zdobytych ról. Myślę, że brawa należą się naszej koleżance z pierwszej klasy. To będzie jej debiut. Joanna Morgan!
- Dziękuję. Mówcie mi Jo- uśmiechnęła się niewinnie dziewczyna.
- Mamy dużo pracy. Tak, wiem. Mówię to zawsze, ale taka jest prawda. Próby będą się odbywały w poniedziałki, środy i piątki. Każdego tygodnia. Możliwe też, że w ekstremalnych sytuacjach będzie ich więcej. Teraz pytanie. Wszyscy jesteście gotowi na takie poświęcenie?
- Tak- odpowiedziała chórem grupa.
- Genialnie!- klasnęła w dłonie pani Lewis- A więc bierzemy do rąk teksty. Brian! Rozdaj je. Na początku musimy zapoznać się z tym językiem. Jest trudny. No i intonacja jest też ważna. Niech każdy z was otworzy tekst na przypadkowej stronie. Nieważne czy to fragment bohatera, którego gracie czy `nie. Dzisiaj jesteście tacy sami. Ćwiczymy wszystkie role. Bo dobry aktor...
- Zagra wszystko- dokończyła grupa.
- Znakomicie- uśmiechnęła się kobieta.
Jo spojrzała na Briana z przerażeniem. Chłopak popatrzył na nią ciepło i się uśmiechnął. Po chwili obrócił swój notatnik w jej stronę i wskazał na rysunek, który zrobił. Przedstawiał karykaturę pani Lewis. Była nadzwyczaj śmieszna. Dziewczynie od razu poprawił się humor i nabrała zapału do pracy. Ma najlepszą rolę i najlepszego chłopaka. Czego więcej jej trzeba?
***
- Win! Miło cię widzieć- przywitała go radośnie pani Carter- Wejdź. Zawołać Tony'ego?
- Nie trzeba. Pomyślałem, że może ja pójdę do jego pokoju?
- Jasne. Proszę bardzo.
Win stanął w progu i przyglądał się swojemu przyjacielowi. Tony siedział przed sztalugą i rysował. Dlaczego ten widok mnie nie dziwi?- pomyślał.
- Wiesz- zaczął- Gdybym cię nie znał to już bym się obraził za to, że mnie olewasz.
- Wiesz, gdybym cię nie znał, już bym cię udusił za to co robisz.
- A czym znowu zawiniłem?
- Serio pytasz?- odwrócił się Tony.
Win rozłożył ręce. Obaj patrzyli sobie w oczy. Po chwili Win się uśmiechnął.
- Aaaa! O to chodzi.
- Bystrzak.
- Nie mogłem się powstrzymać- próbuje go podejść Win- Wyglądała tak seksownie w tej niebieskiej sukience. Była o wiele bardziej otwarta jak trochę wypiła. Niezła z niej laska.
- Zamknij się- rzucił Tony.
- Kiedy trzymałem ją w objęciach... Ach! Nawet nie wyobrażasz sobie...
- Zamknij się!- krzyknął Tony i rzucił się na Wina.
Obaj runęli na ziemię. Zaczęli się taczać i szarpać. Jednak Tony zapomniał, że jego przyjaciel trenował kiedyś zapasy. Wiadomo, ojciec chciał by stał się prawdziwym mężczyzną. W każdym razie, nie miał szans z Winem. Kilka ruchów, dźwignia i po zawodach.
- Zrobiłem to dla ciebie kretynie- powiedział ciągle trzymając kumpla w bezruchu.
- Wyglądało jakbyś chciał ją rozerwać na strzępy na tym parkiecie. Au! Kipiało od was seksapilem. Au, moja ręka!
- Nie zaprzeczę- Win wzmocnił ucisk.
- I do tego patrzyłeś mi się w twarz. Au!
- Jak się wtedy czułeś?
- A jak myślisz?! Au, to boli!
Win zwolnił ucisk i pozwolił Tony'emu się poskładać do kupy.
- A jak się teraz czujesz?
- Ciągle boli- zaczął masować przedramię- I nie mam na myśli moich mięśni.
Spojrzeli na siebie. Potem Win oparł się o łóżko, patrzył na ścianę, na której wisiało ich wspólne zdjęcie z dzieciństwa i zaczął się śmiać.
- Co tak cię bawi?
- Powiedziałem jej, że podejrzewam, że będziesz chciał mi za to przyłożyć.
- Nie myliłeś się.
- Ale obiecała też, że ci odda- spojrzał z uśmiechem na kumpla, a potem dodał z powagą- Ona dla ciebie bardzo dużo znaczy. Stary, na co ty czekasz?
- Sam nie wiem.
Zapadła cisza. Win odezwał się pierwszy, żeby rozładować napięcie.
- Może z tobą też powinienem wtedy zatańczyć?
- Przypomnij mi, dlaczego wciąż jesteśmy kumplami?- zmarszczył brwi Tony.
- Pewnie dlatego- Win wskazał palcem na podłogę, po której się przed chwilą taczali- że bardzo dojrzale rozwiązujemy konflikty.
Spojrzeli na siebie, swoje pogniecione i poszarpane ubrania i zaczęli się śmiać.
- Okej- podniósł się po chwili Win- Skoro się nie pozabijaliśmy to trzeba to uczcić. Czas na małą imprezkę.
- Nie mogę.
- Stary. Nie mów mi, że będziesz siedział w tym pokoju, w którym tak poza tym śmierdzi brudnymi skarpetami, i bazgrał ołóweczkiem na tych swoich karteczkach.
- Nie mówię- odpowiedział z uśmiechem Tony- Mam plany.
- Uuu. Oświeć mnie.
- Trening- chłopak podszedł do szafy i zaczął pakować rzeczy.
- Nuda.
- Potem pomagam malować pokój Alice.
- Komu?- na twarzy Wina pojawił się grymas.
- Kumpela Deana.
- A! Kojarzę. Fajny tyłek. Umknęło mi kiedy mówiłeś dlaczego to robisz. A więc- przymrużył oczy- Dlaczego to robisz?
- Dean poprosił o pomoc.
- A ty z wywieszonym językiem tam lecisz?
- Mnie i Rose- uśmiechnął się znowu Tony.
- O!- uniósł brew Win i zaczął zacierać ręce- W takim razie nie było pytania. Idę z tobą.
- Serio?- Tony spojrzał na przyjaciela- Wiesz, że Dean cię nie lubi, nie?
- I z wzajemnością. Ale za nic nie mogę przegapić twojej akcji z Rose.
- Kto powiedział, że będzie jakaś akcja?
- A jaki masz plan na pozbycie się Deana?-zignorował pytanie Tony'ego.
- Nie mam. Rose powiedziała mu co się działo na obozie i chyba odpuścili.
- Serio? Ile razy ci walnął?
- Ani razu. Powiedział, że to jej decyzja, jej czyny i takie tam.
- Nie gadaj!?
- Gadam.
- Jest głupszy niż myślałem- uniósł kącik ust Win i poklepał kumpla po ramieniu- Ale tym lepiej dla ciebie. Masz czyste pole do działania.
- Albo mi się wydaje albo trochę się podnieciłeś- śmieje się kumpel.
- I to jak! Patrz na to- Win zaczął tańczyć jak kaczka.
- A oto proszę państwa przyszły właściciel Chambers Sold- Tony wskazał na Wina udając prezentera telewizyjnego.
- Ten taniec kiedyś zrobi furorę. Zobaczysz.
- Zatańczę tak na twoim pogrzebie.
- Jak to zrobisz to szybko się spotkamy po drugiej stronie. Bo pastor od razu cię zastrzeli.
- Ty i ja. Zawsze razem- zaśmiał się Tony.
***
- Dostałem cynk, że komuś brakuje przyjaciela. Wiesz kto to taki?
- Louis?- podniosła się z łóżka April- Co ty tu robisz?
- Charlie dzwoniła i prosiła mnie o interwencję- uśmiechnął się chłopak.
- To nie jej sprawa. Nie powinna się wtrącać.
- Hej, ona się o ciebie martwi. Z resztą ja też.
- Niepotrzebnie.
- Jesteś pewna? Bo mi się wydaje, że jak widzę taką dziewczynę jak ty i wygląda jak strach na wróble, to chyba znak, że nie wszystko gra. Mam rację?
April podeszła do okna i spojrzała na ulicę. Nic nie mówiła. Po chwili odwróciła głowę w stronę Louisa, a łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Chłopak od razu do niej podszedł i ją przytulił.
- Nie wiem co mam robić- wydusiła szlochając.
- Po to tu jestem, żeby ci powiedzieć. Tylko najpierw ochłoń i wtedy mi wszystko opowiesz, ok?
- Nie jestem pewna czy chcę, czy dam radę.
- Jesteś April Adams- spojrzał na nią i szeroko się uśmiechnął- Wykonywałaś nieprawdopodobne rzeczy dla Natalie, a myślisz, że będziesz miała problem z mówieniem?
***
- Uprzątniemy naszą rupieciarnię i będzie w sam raz- powiedziała pani Morgan.
- I ciekawe gdzie ty chcesz to przenieść?- zapytał jej mąż.
- Jak to gdzie? Na śmietnik.
- Nie ma mowy. Przecież tam jest masa potrzebnych rzeczy.
- Na przykład?
- Na przykład mój stary fotel.
- Na którym gniazdko uwiły sobie szczury- uniosła brew kobieta.
- No a szafa z ubraniami z lat 80?
- Ta szafa powinna zostać zniszczona w latach 80. Wraz z zawartością.
- Hej. O co to całe zamieszanie?- do kuchni wchodzi Jo.
- Kochanie, twoja matka wymyśliła, że wyrzucimy wszystkie rzeczy z rupieciarni na śmietnik.
- Aha. A można wiedzieć czemu?
- Potrzebujemy nowego pokoju- odpowiedziała jej mama.
- Do czego?
- Nie do czego, a dla kogo. Pamiętasz, że twoja kuzynka składała podanie do HS of Art & Design.
- Tak. Cassie- przytaknęła Jo- Ale przecież się nie dostała.
- Wtedy nie. Ale to, że jej nie przyjęli zmotywowało ją jeszcze bardziej i zaczęła brać udział w wielu różnych kursach. Potem wystąpiła o możliwość rekrutacji na kolejny semestr. Podeszła do egzaminów praktycznych i teoretycznych, no i się udało. Będzie się uczyła razem z tobą w przyszłym semestrze.
- Żartujesz?!
- Ani trochę- uśmiechnęła się pani Morgan.
- Rewelacja!- ucieszyła się Jo- Nie widziałam jej od zeszłego lata. Chętnie ci pomogę uprzątnąć rupieciarnię z tych gratów.
- Widzisz Paul- zwróciła się do męża Mary- Nie tylko ja mam dosyć tych staroci.
- Taaak. Jesteście chętne do robienia przemeblowań, ale ja to muszę nosić- westchnął pan Morgan.
- Tato- zwróciła się do ojca z uśmiechem Jo- Bardzo cię kochamy.
- Ja was też. Ja was też.
- No to do roboty!- zarządziła pani Morgan.
***
- To co piękna- zaczął Thomas- Pewnie chciałabyś zaśpiewać ze mną piosenkę o miłości?
- Czytasz w moich myślach- odpowiedziała z ironią Kate.
Chłopak się uśmiechnął do siebie.
- Co cię tak bawi?
- Ty.
- Nie zauważyłam, żebym powiedziała coś zabawnego.
- Jesteś niesamowita, wiesz?
- Po czym to stwierdzasz? Rozmawialiśmy tylko raz?- Kate zrobiła zdziwioną minę.
- Znam cię.
- Coś mi się nie wydaje.
- A jednak- spojrzał na nią- Obserwowałem cię przez cały czas na obozie. Jesteś silna, niezależna, niesamowicie utalentowana- zbliżył się do niej patrząc jej głęboko w oczy- piękna, zabawna, przyjacielska, otwarta, naturalna- zbliżył się jeszcze bardziej, żeby ją pocałować.
Wtedy Kate parsknęła śmiechem. Chłopak się odsunął.
- Koleś. Serio?- zapytała ciągle się śmiejąc.
- O co ci chodzi?
- Myślałeś, że kupię takie tanie i banalne teksty od jakiegoś obozowego gwiazdora gogusia?
- Nie mów, że ci się nie podobam- uśmiechnął się.
- Nie za bardzo.
- Ale ja podobam się wszystkim.
- Nie. Podobasz się wszystkim wystylizowanym na gwiazdeczki laskom. A to różnica.
- Jaka?
- Ty, jak i wiele osób tutaj dbacie najbardziej o wygląd, sławę, prestiż, popularność i kasę.
- Bo to jest ważne.
- Nie dla mnie. Nie to się powinno najbardziej liczyć.
- Jak nie to, to co?
- Talent- spojrzała na niego- umiejętności, praca, starania, współpraca, wsparcie. To wszystko pomaga tworzyć sztukę. A więc- walnęła go w ramię- przestań być takim dupkiem i pokaż prawdziwego siebie.
- Sugerujesz mi, że kogoś udaję.
- Nie sugeruję- wzruszyła ramionami- Mówię wprost co widzę. Masz talent. A to oznacza, że twoje wnętrze też musi być wyjątkowe. Z pewnością wrażliwe i delikatne. A to co pokazujesz na co dzień, jest po prostu głupie.
- A więc jestem głupi?
- I do tego tchórzliwy. Bo boisz się co pomyślą inni jeśli nie będziesz zachowywał się tak jak oni tego oczekują.
Chłopak nic nie odpowiedział. Spojrzał prze okno. Kate mu się przyglądała i zastanawiała się czy nie powiedziała za dużo. Ale taka już jest kiedy zacznie nie umie się powstrzymać. Musi wyrazić całą swoją opinię. Dlatego podniosła się z ławki i usiadła przy pianinie. Zaczęła grać spokojną melodię i śpiewać "Need you now".http://www.youtube.com/watch?v=eM213aMKTHg Po chwili Thomas się do niej przyłączył. Oboje się wtedy przed sobą otworzyli. Poczuli więź jaką łączą się ludzie, kiedy wypowiadają kolejne słowa piosenki. Niesamowity stan uniesienia i emocjonalne połączenie. Kiedy skończyli śpiewać chłopak pierwszy się odezwał.
- Dzięki Kate.
- Za co?
- Za twoje słowa, za tę piosenkę. Fajna z ciebie dziewczyna. I nie mówię tego, żeby cię poderwać. Naprawdę tak myślę.
- Teraz pewnie powinnam powiedzieć, że jesteś innym chłopakiem niż się wydajesz czy coś w tym stylu.
- A ja powinienem to potwierdzić i powiedzieć, że ty też.
- Ale oczywiście tego nie zrobimy- uśmiechnęła się szeroko Kate- Bo jesteśmy na to za twardzi i zbyt niezależni.
- I nie możemy pokazać publicznie naszej wrażliwej strony- Thomas odwzajemnił uśmiech.
- W takim razie, jak tylko skończymy pracę nad piosenką to wrócimy do nienawidzenia siebie nawzajem.
- Lepiej bym tego nie ujął.
Oboje zaczęli się śmiać i przystąpili do pracy nad własnym utworem.
***
- Czyj to samochód stoi przed naszym domem?- zapytał Ted.
- To po mnie- odpowiedziała ubierając buty Rose.
- Kolejny chłopak?- zdziwił się ojciec.
- Tato!- westchnęła dziewczyna- To akurat koleżanka.
- Żartujesz? A myślałem, że ty nie masz koleżanek, tylko samych kolegów.
- Ted, daj jej spokój- upomniała go pani Evans.
Rose nic nie powiedziała tylko wyszła z domu. Alice machnęła do niej ręką z samochodu.
- Mam nadzieję, że się nie pozabijamy- pomyślała Rose wsiadając do auta.
- Hej- przywitała ją Alice.
- Cześć- odpowiedziała z uśmiechem Rose.
Zapadła niezręczna cisza. Żadna z nich nie wiedziała o czym powinny rozmawiać. Prostym wnioskiem jest, że powinny pogadać o farbach, tapetach, wzorach i rysunkach, bo przecież po to jest to całe spotkanie. Ale obie z pewnością wolałyby poruszyć temat Deana. Obie są mu bliskie i obie dla niego ważne, tylko nie wiedzą, która z nich jest tą pierwszą.
- Dzięki, że zgodziłaś się pomóc- odezwała się nagle Alice.
- Nie ma sprawy.
- Dean upierał się, żebyście nam pomogli. Powiedział, że ty i Tony jesteście genialni.
- Nie przesadzajmy- uśmiechnęła się lekko Rose- Może Tony tak, ale ja dopiero się uczę rysować.
- A właśnie- zaczęła April- Ten Tony? Ma kogoś? Wiesz chodzi mi o dziewczynę?
- Nie wiem- wzruszyła ramiona mi Rose, ale była totalnie zdziwiona tym pytaniem- Nie wydaje mi się.
- Może powinnam do niego wystartować? Co myślisz?
- Może powinnaś- odpowiedziała dziewczyna marszcząc brwi i zastanawiając się do czego zmierza ta rozmowa.
- Moglibyśmy się umówić na podwójną randkę. Ty i Dean, ja i Tony. Mogłoby być fajnie.
Rose na samą myśl, że miałaby być na randce z Deanem w obecności Tony'ego z inną, zrobiło się gorąco. Nie wiedziałaby co ma robić, mówić, jak się zachowywać.
- Hm? Co o tym myślisz?- zapytała Alice.
- Jasne. Może być fajnie- przytaknęła Rose.
- Jesteśmy na miejscu- powiedziała dziewczyna i wysiadła z auta.
Rose wzięła głęboki oddech i powiedziała do siebie:
- Jak to przeżyjesz to chyba nic cię nie zniszczy.
I obie ruszyły do domu. Po przejściu przez frontowe drzwi skierowały się od razu do pokoju Alice, gdzie stało kilka wiaderek z farbą, pędzlami i taśma klejąca do robienia wzorów.
- Damy radę takim sprzętem?
- To będzie wyzwanie, ale myślę, że podołamy.
Wtedy do pokoju weszli Dean i Tony.
- Co wy tu robicie tak wcześnie?- zapytała Alice- Nie mieliście być za godzinę?
- Mieliśmy, ale skróciliśmy sobie trening- uśmiechnął się szeroko Dean- To co? Zabieramy się do pracy? Alice, co byś chciała, żeby Picasso i Van Gogh ci namalowali?
- Picasso i van Gogh to niby ty i Tony?- zaśmiała się Alice- Dobre sobie.
- Wątpisz w nasze siły?
- Absolutnie nie- śmiała się dalej dziewczyna- Ale myślę, że zostawimy to fachowcom, a ty i ja pójdziemy po tapetę i resztę farby do piwnicy? Rose i Tony- zwróciła się do nich- zróbcie burzę mózgów i rzucicie mi parę pomysłów a ja coś wybiorę, ok?
- Jasne- zgodził się Tony.
- Ekstra- uśmiechnęła się Alice i wzięła Deana za rękę.
Tony i Rose zostali sami. Nie rozmawiali tylko od kilku dni, ale dla nich to była jak wieczność. Z drugiej strony żadne z nich nie wie, co chciałoby tej drugiej osobie powiedzieć.
- Masz jakiś pomysł na wzór?- zaczęła Rose. Stwierdziła, że lepiej będzie jak zajmą się pracą i stanęła tyłem do chłopaka patrząc się na ścianę.
- Jeszcze nie- odpowiedział Tony i przyglądał się dziewczynie.
- To musi być coś co się z nią kojarzy. Albo coś co ona lubi- Rose udawała, że się rozgląda po pokoju, żeby uniknąć jego wzroku.
- Najszybciej będzie ją zapytać o upodobania.
- A może przybijemy na ścianie ramkę a rysunek będzie o wiele większy od niej. Wiesz, o co chodzi. Będzie wychodził za ramkę. To będzie takie oryginalne i symboliczne, że jej pasja lub zainteresowanie nie mieści się w określonych regułach.
- Dla mnie spoko- wzruszył ramionami chłopak.
- A może nie- rozmyśliła się Rose- Może coś innego. Może drzewo, gdzie na każdej gałęzi wbijemy gwóźdź i będzie sobie mogła powiesić na nich ramki ze zdjęciami. Albo...
- Mogę cię o coś spytać?- przerwał jej Tony.
- Jasne- odpowiedziała bez zastanowienia, ciągle patrząc się na ścianę i szukając pomysłów.
- Powiedziałaś o nas Deanowi?
Wtedy Rose zamarła. Nie spodziewała się tego. Tony nigdy, ale to nigdy nie mówił o niczym wprost. Myślała, że nie potrafi być bezpośredni. Ale jednak chyba potrafi.
- A co dokładnie masz na myśli?
- Spójrz na mnie- powiedział.
Serce Rose zaczęło bić mocniej. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Jego wzrok był pełen zdeterminowania i odwagi.
- Mam na myśli to wszystko co się dzieje między nami. Czy Dean o tym wie?
- Nie- odpowiedziała ciągle patrząc mu w oczy.
- Zamierzasz mu o tym powiedzieć?
- A powinnam?
- Nie wiem. Ty musisz zdecydować.
- I pewnie nie ma z tobą nic wspólnego- uniosła brew Rose.
- Wiesz- zaczął- Zarzucasz mi ciągle, że ja nie potrafię się zdecydować albo że nie wiesz co jest z mojej strony. Ale dlaczego mam się określać. Dlaczego mam ci cokolwiek mówić czy wyrażać swoje uczucia skoro ty tez tego nie robisz.
Zapadła cisza.
- Wydarzyło się między nami dużo- mówiła dalej Tony trochę zdenerwowany- Ale ty ciągle jesteś z Deanem. Wygląda to tak jakbyś trzymała, któregoś z nas "na wypadek" jakby ci z drugim nie wyszło.
- Żartujesz tak?!
- Nie. Mówię jak to wygląda. Dbasz tylko o siebie. Chcesz, żebyśmy obaj skakali koło ciebie i cię uwielbiali. A ty robisz to na co tylko masz ochotę.
- Posłuchaj...
- Nie- przerwał jej- Jeszcze nie skończyłem. Stawiasz mnie w najgorszej sytuacji w jakiej możesz mnie postawić. Bo muszę oszukiwać swojego dobrego przyjaciela, który w życiu nie podejrzewałby mnie o to, co właśnie robię. A robię to tylko dla ciebie. A raczej przez ciebie- westchnął i popatrzył na nią z bólem w oczach- Podobno osoba, którą darzysz uczuciem, wydobywa z ciebie to co najlepsze. A ja przy tobie jestem najgorszą wersją siebie. Nie myślę nad tym co robię i czy kogoś przy tym nie ranię. Nikt inny się wtedy nie liczy. A tak nie powinno być. Nie chcę taki być.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Coś powinno się zakończyć. A skoro ty nie umiesz wybrać to ja to zrobię za ciebie.
Dziewczyna patrzyła na niego z przerażeniem. Nie wiedziała co on chce zrobić.
- Dean!- krzyknął Tony.
Rose oparła się o ścianę. Spodziewa się najgorszego. Tony powie Deanowi o tym jak się do siebie zbliżyli. A to na pewno go zrani. Jego najlepszy kumpel i dziewczyna spotykali się za jego plecami. Jak ona mogła do tego doprowadzić?
- Co jest?- Dean wszedł do pokoju.
- Muszę ci coś powiedzieć- powiedział Tony.
Wtedy Rose podbiegła do Deana i go pocałowała. Chłopak się zdziwił, ale kontynuował pocałunek. Tony patrzył na nich i o mało nie zemdlał. Poczuł jak jego serce pęka na tysiąc małych kawałków. Od razu ruszył do frontowych drzwi i wybiegł na ulicę. Padał ogromny deszcz. Tony uniósł głowę do góry i padł na kolana. Zimne krople mieszały się z łzami i płynęły po policzkach. Potem się podniósł i zaczął biec przed siebie.
KOCHAM TO, pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńBoskie! I ta końcówka! Geniusz!
OdpowiedzUsuńJesteś genialna. Przeczytałam wszystkie rozdziały, czekałam z niecierpliwością na ten i jak zwykle się nie zawiodłam. Idealne. Zazdroszczę Ci talentu.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Najlepszy prezent pod choinkę jaki mogłam otrzymać. :)
Hej. Wiem że to, o co proszę to dużo. Zaczynam pisać bloga, to mój pierwszy blog i nie wiem jak mogę się wypromować aby ktokolwiek tam zajrzał. Mam taką prośbę. Mogłabyś wspomnieć coś o mnie? Byłabym ci bardzo wdzięczna. Zapraszam tu: http://try-to-understand-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO BOŻE !!!!! TY MUSISZ KONIECZNIE COŚ DODAĆ BO OSZALEJĘ NIECH ROSE BĘDZIE Z TONYM PLIIS KURDE TAK MI GO SZKODA :'(
OdpowiedzUsuń