sobota, 24 października 2015

Rozdział V: "Czemu z nią jest inaczej?"


- Cześć- Lucas łapie Maddie na szkolnym korytarzu.
- Cześć.
- Posłuchaj. Jest mały problem.
- Zawsze coś- przewróciła oczami- Wal.
- Nie mogę dzisiaj przyjść.
- Że co?- zmarszczyła brwi.
- Korepetycje. Pamiętasz?
- Aaaa. No tak- uderzyła się w czoło a po chwili spojrzała na niego podejrzanie- Chwila moment. Chcesz mi powiedzieć, że nie możesz przyjść na korki, o które mnie błagałeś przez dobre dwa tygodnie?
- No tak- kiwnął twierdząco głową- Mam ważną sprawę.
- Każdy ma. Ale okej. Zajmij się swoimi sprawami a jak już to ogarniesz to przysiądziesz do nauki.
- Masz na myśli przysiądziemy- poprawił ją.
- Nie- pokręciła głową- Ja mam dziś czas. Ty nie. Dlatego strzelam, że jak ty będziesz go miał, ja wtedy będę zajęta- wzruszyła ramionami.
- Made. Naprawdę dziś nie mogę- powiedział przygnębiony.
- Made?!- uniosła brew- Co to za ksywa?
- To skrót od twojego imienia.
- Maddie i Mad to skróty.
- Made też.
- Przestań- skrzywiła się- Jest straszne.
- Mi się podoba. Chyba mogę mówić co mi się podoba?
- Rób co chcesz- westchnęła- Ucz się kiedy chcesz. Mnie to nie obchodzi- rzuciła i chciała odejść.
- Vicky jest w szpitalu- wydusił w końcu i od razu posmutniał- Wczoraj z Kyle'em mieli wypadek. On jest cały, ale Vic wygląda gorzej.
- Przykro mi. Ale po co mi to mówisz?- zapytała i widząc jego zmieszanie dodała- Dobrze wiesz, że jeśli doniosę o tym dyrektorowi to mogą wylecieć ze szkoły. Widziałam w jakim stanie odjeżdżali.
- Wiem- przytaknął- Ale ci ufam i chcę, żebyś mnie zrozumiała.
- Nie łapię- przymrużyła oczy- Przecież kumpluję się z Chrisem, a on cię nie cierpi. Gdyby wiedział mógłby ci zaszkodzić.
- Nie zrobi tego- popatrzył na nią poważnie.
- Skąd to wiesz?
- Znam go dłużej niż ty.
- Dobre- zaśmiała się- Może i dłużej, ale nie lepiej. Nawet ze sobą nie rozmawiacie. Ba! On nawet na ciebie nie patrzy.
- Chyba jeszcze mało wiesz- skomentował.
- Niby o czym?
- Nieważne- rozejrzał się po korytarzu- Możemy przełożyć te korepetycje?

Maddie zaciekawił temat Chrisa i Lucasa, a właściwie ich znajomości. Może przez te lekcje dowie się o co chodzi. Słyszała pogłoski o ich rzekomej przyjaźni dwa lata temu, ale patrząc na to co dzieje się teraz, nie da się temu wierzyć. Z drugiej strony nikt głośno o tym nie mówi. A skoro to tajemnica, to z pewnością jest ciekawa.

- Niech będzie. Jutro?
- Znów odwiedzam Vicky.
- Pojutrze?
- Też.
- Nie możesz poświęcić ani jednego dnia?
- To moja dziewczyna- powiedział tonem, jakby sam chciał siebie do tego przekonać.
- No i co?
- I myślę, że należy jej się mój szacunek, opieka i troska.
- Masz przerąbane- uniosła kącik ust.
- To znaczy?
- Musisz się kulturalnie zachowywać, bo tego wymaga od ciebie rodzina. Musisz być najlepszy w nauce i sporcie, bo tego wymaga od ciebie szkoła i znajomi. I musisz być przykładnym chłopakiem dla dziewczyny- spojrzała na niego- której nie kochasz.
- Czemu aż tak to cię obchodzi? Czemu mnie analizujesz? Myślisz, że źle mi z tym kim jestem?
- Sam to powiedziałeś. Wczoraj na ognisku. Każdy cię słyszał.
- I chyba źle zrobiłem, że się otworzyłem- spojrzał na nią z lekką złością- Ale nie sądziłem, że ktoś to wykorzysta.
- Próbuję ci coś uświadomić.
- Jak na razie to tylko mnie krytykujesz i oceniasz. Mówisz, że jestem nadęty i arogancki. Ale pomyśl czy kiedyś to okazałem?- zbliżył się do niej- Jak na razie ty jesteś najbardziej niemiłą osobą jaką poznałem. Wytykasz mi błędy i komentujesz co robię dla szkoły czy rodziny. Co cię to obchodzi? Nie jestem idiotą. Sam umiem o siebie zadbać- patrzył jej prosto w oczy a jego oddech przyspieszył- Nie potrzebuję twoich rad, ani twojej pomocy. Jak cię tu nie było, jakoś dawałem radę. To i poradzę sobie jak tu jesteś.
- Fajnie- odpowiedziała nie odrywając od niego wzroku- Powodzenia.
- Dziękuję.

Patrzyli tak na siebie jeszcze chwilę. Maddie nie chciała mu przyznać racji, lecz ją miał. Nie zrobił jej nic złego, a ona zawsze była dla niego niemiła. Ale taka już jest. Nie potrafi być uprzejma jak większość dziewczyn. Ma swój sposób na każdą relację. A tę lubiła. Lucas był z nią szczery i do tego ją doceniał. Uznanie innych to coś z czym, nie spotykała się w szkole w Chicago. Tylko dlaczego tak interesuje ją życie tego chłopaka?

- Lucas, ja...- chciała coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć słów.
- Nieważne- ominął ją i ruszył w stronę klasy.

***

- Ominęła cię niezwykła lekcja historii i angielskiego- Alison wchodzi do pokoju Chrisa i rzuca torbę na łóżko- Za to na WF Lisa dostała piłką do kosza. Będzie miała niezłe limo.

Chłopak nawet nie ruszył się z fotela.

- Słuchasz mnie?
- Tak. Fajny miałaś dzień.
- Co jest?- podeszła i usiadła mu na kolanach.
- Nic.
- Nie było cię w szkole. Nie widzę w pobliżu Swayze'ego. Siedzisz zdołowany w pokoju. Tak- spojrzała na niego z troską- To zupełnie nic.
- Naprawdę nic. Nie mogę już sobie zrobić dnia wolnego?
- Możesz. Tylko się zastanawiam od czego odpoczywasz. Od szkoły czy ode mnie?
- Daj spokój- spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął.
- Może powinnam poprawić ci humor?- zaczęła go głaskać i całować po szyi.
- Alison- odsunął ją od siebie- Dlaczego ze mną jesteś?
- A skąd to pytanie?- zdziwiła się.
- Odpowiedz.
- To proste. Bo cię kocham.
- Nie- pokręcił głową- Nie o to mi chodzi. Chcę się dowiedzieć co sprawiło, że się mną zainteresowałaś.
- Naprawdę jesteś Chrisem?- zaśmiała się- Czy cię podmienili?
- Jestem. Odpowiesz mi?
- Hmm- postukała się palcem w brodę- Podobało mi się, że byłeś wysportowany. Jesteś przystojny. Popularny. Zabawny. Lubisz ryzyko. Z luzem podchodzisz do spraw codziennych. I świetnie się spędza z tobą czas.
- Okej- kiwnął głową i się zamyślił.
- Lepiej ci?
- Co?
- Pytam czy ci lepiej?
- Tak- odpowiedział dalej zamyślony- Zdecydowanie.
- To może pocieszę cię jeszcze bardziej?

Alison wstała i wzięła go za rękę. Oboje położyli się na łóżku. Dziewczyna zaczęła go całować. Jednak Chris był ze swoimi myślami w zupełnie innym miejscu. Jego dziewczyna zauważała w nim cechy, które może widzieć każdy. Cechy, które podziwia, są tylko jego powierzchownymi zaletami. Nie ma w tym niczego głębszego. Jest dobrze. Tylko dobrze. Ale czy nie mogłoby być lepiej? Chyba powinno.

- Chris?
- Hmm?
- Mam wrażenie- przerwała pocałunki- Że cię tu ze mną nie ma.
- Sorry- uśmiechnął się lekko- Już rozwiałem myśli. Jestem cały twój.

***

- Hej- powiedział Lucas wchodząc do szpitalnej sali- Jak się trzymasz?
- Chyba dobrze- uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz kiedy cię wypuszczą?
- Lekarz mówił, że chcą mnie jeszcze poobserwować. Ale myślę, że do imprezy będę już w domu.
- Aha.

Między nimi zapadła cisza. Lucas podszedł do okna. Vicky podążyła za nim wzrokiem.

- Przepraszam- wydusiła w końcu.
- Niby za co?- odwrócił się i usiadł na jej łóżku- Zrobiłaś krzywdę sobie. Nie mnie. I z pewnością wiesz, że to było strasznie głupie.
- Wiem, ale byłam pijana i do tego ta dziewczyna...- spuściła głowę.
- Co z nią?
- Nie podoba mi się, że się koło ciebie kręci.
- Vicky- złapał ją za podbródek- Nie należysz do zazdrosnych dziewczyn. Nigdy nie miałaś problemu z innymi dziewczynami wokół mnie. Czemu z nią jest inaczej?
- Ty mi powiedz- spojrzała na niego poważnie.

Lucas patrzył zmieszany na dziewczynę. Zaskoczyło go to pytanie i sam zaczął się nad tym zastanawiać. Zdecydowanie coś było w tej "nowej". Coś co sprawiało, że zapominał o tej całej otoczce, którą musiał tworzyć, aby sprostać wymaganiom, które są mu stawiane. Przy Maddie czuł się wyzwolony i nieograniczony. Do tego podziwiał ją za jej postawę. Odważną i otwartą. Nie przebierała w słowach i nie kryła emocji. Pokazuje to innym i sama tego wymaga. Teraz to sobie uświadomił. Dzisiaj się na nią zdenerwował tylko dlatego, że wymagała, aby pokazał jaki jest naprawdę a nie starał się przekonać wszystkich, że jest chodzącym ideałem.

- Muszę już iść- odezwał się w końcu- Wpadnę jutro- podniósł się z łóżka.
- Lucas- Vicky złapała go za rękę- Chcę, żebyś był ze mną szczery. Jeśli coś się dzieje wolałabym o tym wiedzieć.
- Potrzebowałem od niej przysługi. To tyle.
- Udało się?
- Niestety.
- Może ja mogę jakoś pomóc?- zmartwiła się.
- Wystarczy, że już więcej nie będziesz mnie tak straszyć- pocałował ją w czoło- Do jutra.
- Pa.

Kiedy Lucas znika za drzwiami, Vicky łapie telefon i wykręca numer do Trudy.

- Taaaak.
- Mam problem.
- Wpaść do ciebie?
- Jak najszybciej.

***

- Co tam?- Maddie weszła do pokoju Sary i wskoczyła na łóżko.
- Dlaczego jak do mnie przychodzisz to mam wrażenie, że czegoś chcesz?
- Nie. Tak przyszłam... Pogadać.
- O czym?
- Co robiłaś wczoraj z Chrisem?
- A co miałam robić?- zmarszczyła brwi.
- Powiedziałaś, że pływałaś w bieliźnie.
- No tak- przytaknęła dziewczyna.
- Dużo wczoraj wypiłaś?
- Trochę.
- I wszystko okej?- Maddie przyglądała jej się wnikliwie.
- Yhym.
- No to okej- wzruszyła ramionami kuzynka.
- Czemu cię to obchodzi?
- Nie obchodzi. Po prostu trochę się dziwię.
- A może się martwisz, że nie jesteś jedyną szaloną dziewczyną w tej rodzinie? Albo że twoi znajomi mogą mnie też polubić?
- Sara- Maddie spojrzała na nią- Po prostu, wczoraj nie zachowywałaś się jak ty. Pytam czy wszystko okej i tyle. Nie mam w tym ukrytego celu.
- Serio?
- Serio- zaśmiała się- Gdybyś wiedziała do czego jestem zdolna to nie wysnułabyś takich wniosków na swój temat. Robiłam różne rzeczy i mało kto potrafi to przebić.
- Na przykład jakie?
- To nie ważne- wstała z łóżka- Nie potrzeba mi fanów. Robię to dla siebie. Nie dla innych.
- Ja zrobiłam tak wczoraj- Sara spojrzała na kuzynkę.
- Masz potrzebę, żeby ktoś o tym wiedział?
- Chyba nie- wzruszyła ramionami.
- A więc rozumiesz- uśmiechnęła się lekko- Zakładaj buty.
- Dokąd idziemy?
- Rozejrzymy się po okolicy.
- A co tu jest do oglądania?- Sara zmarszczyła brwi.
- Piękne pola i lasy. Może nawet wybierzemy się poskakać po polanie i zrobimy sobie nawzajem wianki- Maddie zaczęła trzepotać rzęsami.
- Idziemy do Ricka, prawda?

Maddie nic nie odpowiedziała tylko odwróciła się i zaczęła zbiegać po schodach na dół. Sara podniosła się i ruszyła za kuzynką. Bardzo dobrze się teraz czuła. Miała poparcie Maddie i chyba zrobiła na niej wrażenie. Bycie przez nią docenioną to był jej cel od kiedy się tu pojawiła. Teraz może mają szansę na prawdziwą przyjaźń.

***

- Co jest piękna?- Kyle rozsiada się na leżaku obok Trudy.
- Rozmawiałam z Vicky. Mamy mały problem.
- Chce odszkodowanie za wypadek?
- Nie. Z tym nie ma problemu. Kupisz jej coś ładnego na urodziny- zdjęła okulary przeciwsłoneczne- Chodzi o Lucasa.
- Co tym razem zrobił księciunio?
- Chyba zainteresował się naszą nową koleżanką.
- Tą, która mi przyłożyła piłką?
- Tak.
- Okej. I co z tego?
- Vicky się martwi, że coś może między nimi być- spojrzała na niego.
- A co mi do tego? Laski zawsze na niego leciały- uśmiechnął się- I dzięki niemu lecą też na mnie.
- Musisz coś z nią zrobić. Zbajerować albo naściemniać, że Lucas się z niej nabija. Coś wymyślisz.
- Vicky poczuła konkurencję?
- Wiesz jaka jest- Trudy przewróciła oczami- Trzęsie się na samą myśl, że może go stracić.
- A sama nie może pogadać z tą blondyną?
- Pewnie by to zrobiła, ale jakbyś zapomniał to leży w szpitalu i to przez ciebie.
- O! No tak- podrapał się w głowę.
- W dodatku siedzisz w tym od samego początku- z powrotem założyła okulary- I pewnie dobrze pamiętasz dzięki komu jesteś najlepszym kumplem Lucasa.
- Jasne- podniósł się z leżaka i już miał odejść, ale się zatrzymał- Rozumiem czemu Vicky wzięła w tym udział, ale ty? Jakie masz korzyści z tego, że on i Chris się nienawidzą?
- Mam swoje powody- wzruszyła ramionami i dodała- Albo jestem po prostu wredna.

Kyle patrzył na nią chwilę. Trudy wcale się tym nie przejęła. Ściągnęła okulary i kapelusz i wskoczyła do basenu. Chłopak odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia.

***

Cała paczka Chrisa przyszła do Trucka. Kiedy siedzieli w garażu Ricka, Trevor zadzwonił do swojego brata, żeby pomógł mu zorganizować imprezę w barze. Pewna para obchodzi dwudziestą rocznicę ślubu i z tej okazji organizują przyjęcie dla rodziny i znajomych. Maddie stwierdziła, że może to być dobra zabawa.

- Jeżeli myślisz, że impreza z 50-latkami to coś fajnego, to chyba jesteś bardziej pokręcona niż sądziłem- skomentował Swayze, kiedy weszli do środka.
- Słyszę impreza. Myślę o tańcu wśród lasek a nie o laskach- dodał Rick.
- Dajcie spokój. I tak nie mamy co robić- odezwała się Sara.
- Zawsze możemy powymyślać im wyzwania. Jesteśmy w tym całkiem nieźli- rzuciła Maddie.
- Już to widzę- zaśmiał się Chris.
- Hej nie narzekaj- klepnął go w ramię Travis- Sam się zgłosiłeś.
- Właściwie to Mad mnie namówiła.
- Ma ten dar co?- Travis spojrzał na dziewczynę i ruszył w stronę brata.
- Wydaje mi się czy on na nią leci?- zastanowiła się Alison.

Wtedy wszyscy popatrzyli na Maddie.

- Nawet się nie waż- zagroziła palcem Chrisowi, któremu uśmiech malował się na twarzy.
- Nie wiesz co chciałem powiedzieć.
- Ale wiem, że nie chcę tego słuchać.
- To dlatego mu pomagasz?- zastanawiał się Swayze- Ty też na niego lecisz.
- Pozamykajcie się- Maddie przewróciła oczami i ruszyła w stronę baru.
- No ładnie się tu urządziliście- skomentował Chris udając, że rozgląda się dookoła i podziwia wystrój.
- A gdzie będzie pokój dla dziecka?- udawała poważną Alison.

Maddie tylko pokręciła głową. Reszta zaczęła się śmiać. Dziewczyna otworzyła piwo i upiła łyk. Wtedy wszedł Travis. Podała mu butelkę.

- Masz. Przygotuj się.
- Na co?- zapytał zdziwiony.
- Zobacz i już piją z jednej butelki- Swayze złożył ręce i zaczął się kołysać.
- Właśnie na to- oparła się łokciami o bar i westchnęła.

***

Kyle wpadł do rezydencji Moonów. Chciał porozmawiać i przeprosić za swoje zachowanie na ognisku. Do tego musi wybadać sprawę tej nowej dziewczyny.

- Witaj Kyle- przywitał go pan Moon- Lucas jest w gabinecie.
- Dziękuję. Świetna koszula.
- Ach daj spokój- machnął ręką mężczyzna- Założyłem ją tylko, żeby uszczęśliwić moją żonę. Ciągle zwraca mi uwagę, że wyglądam jak zwykły robotnik.
- Bo to prawda- do salonu weszła pani Moon- Witaj Kyle.
- Dzień dobry- uśmiechnął się chłopak i dodał- Czego byśmy nie zrobili dla naszych kobiet?
- Zgadza się- przytaknął pan Moon i podał płaszcz małżonce- Do zobaczenia.

Kyle pomachał im i ruszył do gabinetu. Kiedy otworzył drzwi zobaczył znajomy obrazek.

- Lucas w książkach. Jakie to dziwne.
- Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał- chłopak nie uniósł nawet głowy.
- Nie przypominam sobie, żeby to było kiedykolwiek potrzebne- podszedł i zamknął mu podręcznik.
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- Okej. Pogadajmy- wyprostował się na fotelu- Byłeś u Vicky?
- Wyobraź sobie, że byłem z nią od kiedy tam trafiła.
- Widzę, że cię to bawi.
- Daj spokój. Nic jej nie jest. Oczywiście, że u niej byłem- podszedł do okna- Bo niby skąd bym wiedział, że macie problemy.
- Jakie problemy?
- Nie udawaj- uśmiechnął się chłopak- Vicky myśli, że kręcisz coś z tą...Jak jej tam?
- Maddie.
- O widzisz! Już zapamiętałeś jej imię. A od tego już tylko krok do ołtarza.

Lucas mimo woli się uśmiechnął. Kyle na niego spojrzał.

- Tylko pytam.
- Nic między nami nie ma.
- Wierzę. Ale przekonaj swoją dziewczynę, bo chyba nie ufa ci tak jak ja- Kyle ruszył do wyjścia.
- Czemu aż tak się martwicie, że coś może mnie łączyć z Maddie?
- Nie pasuje do nas- zatrzymał się przy drzwiach- A do tego dobrze wiesz, że się przy niej zmieniasz. Przypominasz...
- Dawnego Lucasa?
- Właściwie to tak.
- A co jeśli za tym tęsknię?- spojrzał poważnie na kumpla- Co jeśli chcę poczuć to co czułem kiedyś? Robić rzeczy, które robiłem kiedyś?
- Sam odpowiedz sobie na pytanie czy dobrze na tym wyszedłeś? O mały włos straciłbyś wszystko. Miałeś szczęście. Dostałeś drugą szansę. A teraz masz o wiele więcej. I myślę, że powinieneś to docenić a nie rozmyślać o przeszłości. Przyszłość to coś co jest przed tobą- skomentował i zniknął za drzwiami.
- Ja jakoś jej nie widzę- powiedział do siebie.

Po chwili otworzył podręcznik do chemii. Patrzył na wzory i na rysunki, ale jego myśli zaprzątały zupełnie inne rzeczy. Na przykład to, że jego najbliższym strasznie zależy na tym, żeby nie miał kontaktu z Maddie. Mógłby to uszanować i zgodzić się na ich prośby, ale nie wie czemu wcale nie chce tego robić. Wręcz przeciwnie, potrzebuje jej obecności.

***

Impreza, którą zorganizowała grupa przyjaciół, będzie z pewnością zapamiętana. Wszyscy przyłożyli się do dekoracji, ale to atrakcje i występy były kluczem do sukcesu. Konkurs hula hop rozruszał biodra. Zarówno te prawdziwe jak i te sztuczne. Truck i Travis dali pokaz barmańskich sztuczek. Maddie i Sara zrobiły konkurs karaoke. Szkoda tylko, że wygraną był ich występ, a co jak co, ale kuzynki Jones nie posiadają muzycznego talentu. Rick jako początkujący magik, dał słaby, ale bardzo zabawny występ. Swayze sprawdził się jako tancerz. Porywał na parkiet wszystkie panie. Może jego ksywka nie wzięła się tylko od imienia Patrick, ale także od tego że ma podobne ruchy do Patricka Swayzee'ego z Dirty Dancing. Alison i Chris serwowali wszystkim gościom drinki i posiłki. Każdy na coś się przydał i świetnie się przy tym bawił. Kiedy reszta paczki została jeszcze w barze, ciocia Susan zadzwoniła do córki i kazała wracać dziewczynom do domu. Travis zgosił się na ochotnika, że je odprowadzi. Kiedy Sara zrozumiała, że chłopak chciał być sam na sam z Maddie, przyspieszyła kroku, wyciągnęła komórkę i zadzwoniła do jednej z koleżanek.

- Dzięki za pomoc- odezwał się Travis.
- Już wypiliśmy kolejkę na twój koszt. Nie musisz dziękować.
- Okej. Ale cieszę się, że byliście tam ze mną.
- Nie schlebiaj sobie- Maddie przewróciła oczami- Nie było co robić, dlatego tam poszliśmy.
- Wiesz- zaśmiał się- Z jednej strony nie pozwolisz być ci wdzięcznym, a z drugiej dobrze wiesz, że zrobiłaś coś dobrego bezinteresownie, ale za cholerę nie chcesz tego pokazać- spojrzał na nią- Rozgryzłem cię?
- Myślę, że to potrwa trochę dłużej niż jedną imprezę.
- Ale przyznajesz, że jesteś do rozgryzienia?
- Oczywiście. Właściwie to jestem jak otwarta księga- zaśmiała się.
- Widzisz! Mówisz tak, ale to niezła ściema. Jesteś otwarta fakt, ale skrywasz bardzo dużo. Ostatnio doszedłem do tego, że wszyscy cię tak lubią, ale prawie nic o tobie nie wiemy.
- Zaczynam tu z czystą kartą. Moim zdaniem to dobre. Nie chcę mówić o tym co było wcześniej. Myślę, że to nie miałoby znaczenia.
- Albo boisz się, że jak się dowiemy czegoś z twojej przeszłości to zmienimy zdanie?

Maddie nic nie powiedziała, tylko patrzyła się przed siebie. Zbliżali się do domu Sary.

- Mówisz, że się czegoś boję?- odezwała się w końcu.
- Mówiłaś ostatnio, że nie chcesz się w nic angażować, bo dopiero co tu przyjechałaś. A wydaje mi się, że po prostu boisz się angażować czy przywiązywać. W sumie to zrozumiałe, bo jeśli coś tracisz, to tak nie boli. I możesz z łatwością zacząć od nowa. Tak jak tutaj.
- Wydaje mi się, czy bardziej mówisz o sobie niż o mnie?- spojrzała na niego z ciekawością.
- Czemu tak myślisz?
- Próbujesz jakoś sobie wytłumaczyć swoje postępowanie. Mogę strzelić?
- Jasne.
- Okej. Myślę, że w tej swojej szkółce dla rajdowców zostawiłeś kogoś dla ciebie ważnego. Teraz starasz się ułożyć sobie życie na nowo. Nawet pomyślałeś, że zaczniesz się z kimś spotykać i zapomnisz. Mam rację?

Maddie usiadła na ławce przed domem. Travis przyglądał się jej i usiadł obok. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Na początku myślała, że po prostu się mu podoba. Ale teraz wie, że potrzebował kogoś z kim będzie mógł porozmawiać i kogoś kto go zrozumie.

- Nie zaczynaj niczego nowego jeśli nie rozwiązałeś starych spraw. To nigdy dobrze się nie kończy- klepnęła go w ramię- Z resztą nie zniosłabym tego, że spotykam się z gościem, który ma dziewczynę.
- Jak to możliwe, że chciałem dowiedzieć się czegoś o tobie, a wyszło na to, że ty wyciągnęłaś coś ode mnie?
- Taka już jestem. Potrafię dużo wyczytać z zachowania ludzi.
- I manipulować nimi- objął ją ramieniem.
- Nie śmiałabym- zaczęła się śmiać dziewczyna.

Travis również się zaśmiał. Lubił z nią przebywać. Teraz nie jest zdziwiony, że Chris zafascynował się nią od kiedy ją poznał. Miała w sobie bardzo dużo cech przyjaciela, którego niektórzy z tego miasta od dawna potrzebowali. Nie jest dziwne, że taki powiew świeżych pomysłów i szczerych opinii jest tu potrzebny. Z pewnością więcej ludzi przekona się o tym, jaka jest Madeline Jones i będzie w stanie ją zaakceptować. Jego przemyślenia przerwała zbliżająca się do nich postać.

- Cześć- odezwał się chłopak i podał rękę Travisowi- Jestem Lucas.
- Travis.
- Bardzo mi miło- skinął głową i zwrócił się do Maddie- Przeszkadzam?
- To zależy.
- Od czego?
- Czy chcesz wykupić dom mojego wujka czy wpadłeś się podlizać, żebym ci pomogła z chemią?

Lucas się zaśmiał. Spojrzał na Travisa.

- Jak ty z nią wytrzymujesz?
- Nie wytrzymuję- chłopak wzruszył ramionami i też się uśmiechnął.
- Zaprosiłabym was do środka- odezwała się Maddie- Ale czuję, że ciotka Susan dostałaby zawału gdybym przyprowadziła jednego chłopaka, a co dopiero dwóch.
- Mam kurs pierwszej pomocy- odezwał się Lucas- Jakoś dam radę.

Wszyscy zaczęli się śmiać.

- Nie jesteś taki zły jak się wyluzujesz- oceniła Maddie.
- Wiesz, że to był chyba pierwszy komplement jaki od ciebie usłyszałem.
- Nie przejmuj się- Travis podniósł się z ławki- Ona obraża każdego kogo lubi.
- Zapamiętam.
- Dobra. Ja spadam. Dzięki za rozmowę, Mad. Miło cię było poznać, Lucas.
- Trzymaj się- uściskała go na pożegnanie.
- Na razie- pożegnał się Moon i zwrócił do dziewczyny- Fajny gość. Dobry materiał na chłopaka.
- Chyba się przesłyszałam- zaśmiała się Maddie- Czy ty chcesz ze mną rozmawiać o chłopakach?
- Nie. Tak tylko powiedziałem- zmieszał się- Z resztą nieważne. Przyszedłem, żeby przeprosić za swoje poranne zachowanie.
- Przeprosiny przyjęte.
- Okej- zdziwił się- A więc możemy się pouczyć?
- Nie uważasz, że jest odrobinę za późno.
- Często się o tej porze uczę- wzruszył ramionami- Ale możemy to zrobić kiedy będziesz miała czas. Nie ma sprawy.

Dziewczyna na niego patrzyła. Był opanowany i naturalny. W szkole wydawał się być bardziej spięty. Jakby działał pod czyjąś presją. Teraz był wyluzowany i uśmiechnięty.

- Nawet jutro po szkole- dodał.
- A Vicky?
- Wpadnę do niej później. Myślę, że parę godzin sobie beze mnie poradzi. Jesteśmy ustawieni?
- Jasne.
- Świetnie- uśmiechnął się- Dzięki i do jutra.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać?- zatrzymała go- Dlaczego zmieniłeś zdanie? Dlaczego postanowiłeś znowu spróbować?
- Ktoś mi powiedział, że nie powinienem się z tobą zadawać. A zrobienie czegoś czego mi nie wolno  sprawia mi sporo radości- spojrzał na nią- Ktoś mi to ostatnio uświadomił.

Maddie wiedziała, że mówił o niej. Ucieszyło ją to. Polubiła go i nie chciała, żeby okazał się taki jakiego go opisują czy na jakiego wygląda na pierwszy rzut oka. Jest w nim coś więcej niż tylko pozycja i pieniądze. Ma nadzieję, że uda się wyciągnąć z niego jeszcze więcej i taki już pozostanie.

1 komentarz:

  1. fantastyczneeee
    życze Ci, żeby wena nigdy Ci się nie skończyła;)

    /Dominika

    OdpowiedzUsuń