niedziela, 23 czerwca 2013
Episode 25: Exhibition
Uczniowie HS of Art & Desing byli ostatnio ciągle zapracowani. Każdy zajmował się swoimi sprawami, zarówno osobistymi jak i szkolnymi. Romanse, projekty, spotkania, prace domowe, treningi, sprawy rodzinne, zajęcia... Wszystko to sprawiło, że w piorunującym tempie przywitał ich koniec tygodnia. Piątek. Dzień, w którym kończą się obowiązki a zaczyna relaks i odpoczynek.
Steven wszedł do sali i przywitał swoich ulubionych uczniów.
- Cześć, jak się dziś mają moi artyści?
- Mój zbiornik energii jest na wyczerpaniu- odzywa się Josh.
- U mnie zbiornik kreatywności- mówi Dean.
- A ja mam dosyć prób w teatrze- wzdycha Jo.
- Ja mam pusty żołądek- uśmiecha się Derek.
- Ja pusty portfel- rzuca Win.
Wtedy cała grupa odwraca się i patrzy na najbogatszego chłopaka w szkole.
- Żartowałem- uśmiecha się szyderczo Win i rozsiada się wygodnie na krześle- Jakby to w ogóle mogłoby być możliwe.
Wtedy puszcza oko do Kate. Dziewczyna tylko przewraca oczami i odwraca się do przyjaciółek.
- Czy tylko mnie on tak denerwuje czy was też?
- W sumie to mi to zwisa- wzrusza ramionami Rose.
- Mi też- dodaje Jo- Przyzwyczaiłam się. Ale ty chyba nie.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Halo? Drogie Panie- zwraca się do nich pan Shane- Skoro jesteście takie wygadane, to może się z nami podzielicie problemem? O czym tak dyskutujecie?
- Strzelam, że kłócą się o mnie- uśmiecha się do nich Win.
- Ktoś go walnie czy ja mam to zrobić?- wzdycha Kate.
- Okej. Spokój- łagodzi sytuację nauczyciel- Ja zacznę. Pamiętacie, że dzisiaj w szkole mamy wystawę fotografii jednego z naszych uczniów. Okazało się, że jego projekt jest najlepszy. Pogratulujmy gorąco Deanowi!
Na sali rozległy się brawa i gwizdy. Słychać też pojedyncze pochwały: "Dobra robota stary!", "Gratulacje!", "Brawo!".
- Dzięki- uśmiechnął się chłopak- Ale nie poradziłbym sobie bez dwójki wspaniałych ludzi. Tony i Rose. Dzięki wielkie.
- Taa, brawo za utworzenie pokręconego trójkąta miłosnego- powiedziała do siebie Kate.
- Co?- spojrzał na nią Dean.
- Nic- przestraszyła się Kate- Powiedziałam, dobra robota pokręconego trenera tanecznego. Gratulacje.
- Dzięki.
- Dobra, dobra, dobra. Starczy tego- przerwał poruszenie Steven- Bo jeszcze nam się Dean zrobi próżny i dumny jak paw.
- Użyłabym innego porównania ,ale niech będzie- spojrzała na Wina Kate.
Uczniowie zaczęli się śmiać.
- Okej, koniec z wygłupami- powiedział powstrzymując śmiech nauczyciel- Mam nadzieję, że dziś wszyscy pojawicie się na wystawie, żeby wspierać kolegę. Szkoła wydaje to przyjęcie z okazji wizyty naszych zagranicznych sponsorów i inwestorów. Musicie pokazać, jakie to miejsce jest dla was ważne no i oczywiście obejrzeć prezentacje, prace i występy waszych starszych kolegów. A teraz, może w końcu uda nam się przejść do zajęć. Macie jakieś propozycje o czym chcielibyście porozmawiać?
- Jak sprawić, żeby lekcje nie trwały tak długo?- rzuca Derek.
- Zacząć się uczyć- odpowiedziała mu Tina.
- Ten problem mamy rozwiązany- uśmiechnął się Steven- Coś innego. Tylko tym razem na poważnie.
- Jak poradzić sobie ze stratą kogoś bliskiego?- odzywa się Rose- Jak pomóc sobie, jak zmniejszyć ból i tęsknotę?
- Okej- przytakuje jej nauczyciel- Każdy z nas kiedykolwiek doświadczył straty. Członka rodziny, przyjaciela, ulubionego zwierzaka albo szansy na osiągnięcie sukcesu lub zdobycie czegoś czego zawsze chcieliśmy. Strata jest wpisana w los każdego z nas. Czasami tak się dzieje i nie do końca mamy na to wpływ. Pozostaje pytanie jak sobie poradzić z taką sytuacją? Jaką powinniśmy przyjąć wobec tego postawę? Jak się zachowywać? Jak sobie pomóc? Czy pozwolić komuś nam pomóc? Hmm, co o tym sądzicie?
- Myślę, że w takiej sytuacji z pewnością powinniśmy pozwolić komuś się do nas zbliżyć. Trzeba wyrzucić z siebie trochę cierpienia- zaczyna April.
- Jednak niektóre rzeczy lepiej, żeby pozostały nienaruszone. Bo jeśli się o tym mówi może to sprawiać jeszcze większy ból- stwierdza Josh.
- No, ale skąd możesz wiedzieć, że rozmowa z kimś innym nie pomoże, jeśli nawet nie spróbujesz- dodaje Jo.
- Właśnie- przerywa im Steven- Największym pytaniem jest czy powinniśmy się otworzyć czy tłumić w sobie nasze cierpienie. Chcę, żebyście opowiedzieli się za którąś ze stron.
- Ja uważam, że nie z każdym można o tym porozmawiać- odzywa się Win- Ta druga osoba może nie zrozumieć przez co teraz przechodzisz lub przechodziłeś.
- Czyli nie warto mówić o sobie innym?- pyta nauczyciel.
- Nie. Nie to mam na myśli. O wiele łatwiej się porozumieć z osobą, która doświadczyła tego samego- mówiąc to spojrzał na Kate- Jeśli ona ma podobne przeżycia, to cię zrozumie. Poczujecie swego rodzaju więź, wspólną rzecz, która was łączy. Tragiczną i smutną rzecz, ale wspólną. Wtedy, razem, łatwiej jest sobie z tym poradzić.
- Świetnie. Dziękuję za wypowiedź Win. Kto jeszcze chce zabrać głos? Może Tony?
- Ja myślę, że czasem zdarza się coś o czym po prostu nie chcemy mówić. Dobrze jest jak inni to uszanują i nie będą ingerować w czyjeś osobiste sprawy.
- I uważasz, że jesteśmy w stanie sami sobie z tym poradzić?- docieka Steven.
- To możliwe. Są różne sposoby na to, żeby zapomnieć o bólu.
- Jak zatracić się w jakiejś czynności?- zapytała Rose- Być tak bardzo pochłoniętym swoim zajęciem, żeby nie myśleć o tym co sprawia ci cierpienie? To twoim zdaniem jest rozwiązanie?
Tony zdziwił się, że tak na niego naskoczyła, ale postanowił bronić swojej idei.
- Tak. W pewnym sensie tak. Możesz wyrazić swoje emocje poprzez swój talent, hobby, rzeczy, które sprawiają, że czujesz się lepiej. To też pomaga.
- Okej. Jeśli moim zainteresowaniem jest gastronomia, to z pewnością garnek czy łyżka powiedzą mi w trudnej chwili: "Wszystko będzie dobrze Rose. Poradzisz sobie"? Nie, nie powiedzą.
- Widzisz, nie rozumiesz tego. I zgodzę się tu z Winem. Nie każdy może pomóc, bo tego po prostu nie rozumie. Jeśli nie byłaś w takiej sytuacji, to nie wiesz, jak to jest.
- A może ten ktoś chciałby pomóc, hm? Tylko jeśli nie pozwalamy się do siebie zbliżyć, to jest to równoznaczne z tym, że nie pozwalamy sobie pomóc. A powinniśmy. I gadanie: "Nie chcę twojej pomocy" czy "Nie potrafię się otworzyć" jest tylko wmawianiem sobie, że potrafimy sobie z tym poradzić. Otóż nie. Nie znam osoby, która sama przeszła przez swoje cierpienie i teraz jest szczęśliwa. Czemu kogoś takiego nie znam? Bo takich ludzi nie ma. Są tylko tacy, którzy wyrzucili z siebie ból, cierpienie, problemy i dopuścili kogoś innego. Są też tacy, którzy twierdzili, że sobie poradzą, ale dalej są w tym samym miejscu i tylko udają, że wszystko jest w porządku. W trudnych chwilach drugi człowiek jest potrzebny jak nic innego. I myślę, że słowa "Wszystko będzie dobrze" są proste, ale wypowiedziane z ust osoby, której na nas zależy, mają największą moc. Bliskość drugiego człowieka nie jest czym czego powinniśmy się bać i unikać, ale czymś o co powinniśmy walczyć z wszystkich sił.
- To były piękne słowa i myślę, że każdy się z nimi zgodzi- przytakuje dziewczynie pan Shane- Przynajmniej ja się zgadzam. Ktoś coś ma jeszcze do dodania? Bo za kilka minut powinniśmy skończyć. Niedługo zaczną się przygotowania do przyjęcia. Więc jak?
- Myślę, że Rose wyczerpała temat- ocenia Derek.
- I nie mówisz tego, bo chcesz już iść do domu na obiad?- unosi brew Steven.
- Absolutnie nie- uśmiecha się chłopak.
- Dobra. Spadajcie i do zobaczenia wieczorem.
- Do widzenia- mówili po kolei uczniowie, wychodząc z sali.
- April, możesz zostać na moment?
- Oczywiście panie Shane- uśmiechnęła się lekko dziewczyna.
Steven poczekał aż wszyscy uczniowie wyjdą.
- Co powiesz na kolację?
- A nie powinniśmy być na szkolnej wystawie?
- Będziemy, ale tutaj musimy się pilnować. A wiesz, że chciałbym spędzać z tobą czas jak normalna para.
- Ach, tak?- przygryzła wargę April- Czy to nie jest aby nieodpowiednie, panie Shane?
- Przestań, jesteśmy w szkole- uśmiechnął się Steven.
- Okej. Już mnie nie ma- dziewczyna rusza do drzwi.
- No a kolacja?
- Nie mogę się z panem umówić, przecież jesteśmy w szkole- śmiejąc się, udaje poważną April.
- April?- spojrzał na nią z udawaną złością.
- Zastanowię się. Pa.
- Doprowadza mnie do szału- powiedział do siebie i się uśmiechnął.
***
- Hej, spakowana już?- zagaduje Win.
- Nie twój interes- odpowiada Kate.
- Mój, bo ja będę ci pomagał dźwigać walizkę jak wylądujemy w Londynie.
- Mówiąc "ja" masz z pewnością na myśli swoich służących. Nie możesz przecież pozwolić, żeby ręce ci się zmęczyły. A raczej, żeby "piękne i wypielęgnowane" ręce Wina Chambersa się zmęczyły.
- Podoba mi się jak używasz rozbudowanej ironii.
- Pff.
- Czemu ciągle jesteś taka wkurzona?
- Czemu? Zawsze jak dzieje się coś dobrego, pojawiasz się ty i wszystko legnie w gruzach. Zawsze musisz mi uprzykrzyć życie. Ten obóz to spełnienie moich marzeń i możliwość odwiedzenia Matta. Wszystko byłoby idealnie, gdybym nie musiała znosić tam ciebie.
- Wow!
- Co?
- Nie wiedziałem, że jestem aż takim utrapieniem i niszczę ci życie- spojrzał na nią z żalem i odrobiną złości- Myślałem, że to będzie zabawa. Ja lubiłem z tobą przebywać. Ale teraz widzę jaka jesteś. Samolubna i wredna.
- Słucham?
- Ale skoro tak. To ja też będę się zachowywał wobec ciebie tak jak ty wobec mnie. Miłego dnia.
- Win!- krzyknęła za nim dziewczyna.
Chłopak nie zareagował i się nie odwrócił. Patrzyła jak odchodzi. Poczuła coś jakby poczucie winy. Mogła przecież, tak od razu na niego nie naskakiwać. Ale nic nie może poradzić, że on tak ją irytuje. Wszystko co robi wywołuje u niej emocje. Dlaczego?
***
Natalie usłyszała pukanie do drzwi i postanowiła je otworzyć. Skoro jej rodzice są w delegacji to prawdopodobnie przyszedł ktoś ze szkoły. Dziewczyna ma nadzieję, że to Jackie. Jej przyjaciółka nie odzywała się od kilku dni, jakby w ogóle nie obchodziło ją co się z nią dzieje.
- Witaj Natalie, mogę wejść?
- Dylan?
Dziewczyna nie może uwierzyć w to co widzi. Dlaczego on tu jest? Musi jak najszybciej się go pozbyć.
- Czego chcesz?
- Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym.
- Chyba mamy.
- Posłuchaj- westchnęła dziewczyna- To był nic nieznaczący epizod, ok? Zwykła zabawa, nic więcej. Także odpuść.
- Natalie, znam cię. Dobrze wiem, że to coś znaczyło. Dlatego pozwolisz mi wejść i porozmawiamy.
- Skoro tak dobrze mnie znasz, to dobrze wiesz, że to było nic. Zupełnie nic. Bo taka właśnie jestem. Bawię się i żyję imprezami. Więc zapomnij o mnie i wracaj skąd przyszedłeś.
- Zapomnę, kiedy będę wiedział, że ty zapomniałaś- spojrzał jej w oczy- Dzisiaj uszanuję twoją prośbę i odejdę. Ale wrócę jutro. Będę przychodził codziennie, aż w końcu mnie wpuścisz. Chcę, żebyś wiedziała, że się nie poddam. Nie tym razem.
Dziewczyna zamknęła drzwi i oparła się o nie. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Osunęła się na ziemię i skuliła. Czuła się bezbronna i słaba. Nikogo przy niej nie ma w momencie, w którym potrzebuje bliskości. A jedyną osobę, której na niej zależało właśnie odesłała. Dlaczego wrócił? W głębi duszy pragnęła tej chwili. Chwili, w której zobaczy go znowu. Ale wszystko się skomplikowało. Jak sobie z tym poradzi? Czy powinna się pozbyć problemu i zapomnieć? Chciałaby poznać odpowiedź na to pytanie. Powinna zdecydować do będzie dla nich najlepsze. Lecz to właśnie jest najtrudniejsze.
***
Charlie przymierza sukienki ze swojej szafy i nie może się zdecydować, którą z nich włożyć. W takiej sytuacji najlepiej się kogoś poradzić. Robi kilka fotek sukienkom i wrzuca je do komputera.
-"Hej, potrzebuję porady".
-"W jakiej sprawie?"- za chwilę odpisuje Andy.
-"Po tym jak ostatnio pomogłeś mi z fryzurą do szkoły, zostałeś oficjalnie moim stylistą ;). Potrzebuję teraz żebyś wybrał mi sukienkę na przyjęcie"
-"To szkolne przyjęcie? Z wystawą i występami starszaków?"
-"Dokładnie to. Pomożesz?"
-" Tobie zawsze"
-"Ok. Wysyłam ci zdjęcia sukienek"
Po kilku minutach Andy się odzywa
-"Zielona. Jeśli mi dobrze siebie opisałaś to stwierdzam, że podkreśli kolor twoich oczu i dobrze będzie współgrała z ciemnymi włosami"
-"Jesteś mistrzem ;)"
-"Wiem"
-"Dumny jak zwykle"
-"Staram się"
-"A jak idzie pisanie?"
-"Nawet nieźle. Pierwszy rozdział prawie gotowy. Pewnie go skończę, jak ty będziesz się bawić na przyjęciu . Jakie życie jest nie fair, jedni się bawią a inni pracują"
-"Pisałam ci, że możesz iść ze mną to nie chciałeś"
-"Daj spokój, droczę się tylko ;). A z resztą nie pasowałbym do twojego środowiska"
-"Jesteś jakiś przewrażliwiony. Ja cię lubię i inni by też cię polubili. Wszyscy są tam sympatyczni. Tam się nie da nie pasować"
-"Dobra już dobra, następnym razem się wybiorę"
-"Trzymam za słowo"
-" Koniecznie perłowe cienie"
-"?"
-"No do sukienki"
-"Haha, myślałam już, że piszesz z kimś jeszcze i wysłałeś nie do tej dziewczyny co trzeba"
-"Nie. Jesteś moim jedynym romansem ;)"
-":))"
-"Powiem ci, że się rozpisałaś z odpowiedzią ;p"
-"Wiesz, uczę się talentu pisarskiego od ciebie"
-"Auć, zabolało"
-"Miało zaboleć ;) A tak serio to nie mogę się doczekać rozdziału. Ma być dobry!"
-"Się robi szefowo. A ty masz się dobrze bawić na przyjęciu"
-"Tak jest, sir!"
-"No to dobrze, że się rozumiemy ;)"
-"Jak zwykle z resztą. Do później. Idę się szykować"
-"Pa"
***
- Dzień dobry pani Morgan, przyszedłem po Jo- przywitał się Brian, gdy tylko otworzyły się drzwi.
- Witaj Brian, wejdź proszę. Już ją wołam.
Po kilku minutach Jo schodzi na dół. Mama powiedziała, że ktoś na nią czeka. Niby nic dziwnego, tylko, że tak się składa, że z nikim się nie umawiała. Kiedy znalazła się już w holu, to co zobaczyła nie za bardzo ją zdziwiło.
- Co tutaj robisz?
- Pomyślałem, że możemy pójść razem.
- Wiesz, że nie wszystkie pomysły zawsze są dobre.
- Jo- westchnął Brian- zachowujesz się tak od kilku dni. Staram się to naprawić, ale ty nie wykazujesz żadnej inicjatywy. Zaczyna mnie to męczyć.
- Szybko się poddajesz.
- Nie poddaje się. Dlatego właśnie tu dzisiaj stoję, skruszony, załamany, zdesperowany i błagający o drugą szansę. Co jeszcze mogę zrobić?
Dziewczyna popatrzyła na niego ciepło. Musi przyznać, że też jest już zmęczona tą sytuacją i za nim tęskni.
- Chyba nic nie możesz zrobić.
- Jasne- spuścił głowę chłopak i otworzył drzwi.
- No może poza podarowaniem mi wspaniałego wieczoru na przyjęciu.
Spojrzeli na siebie i zaczęli się uśmiechać. Jo podeszła do drzwi, wzięła go za rękę i oboje wyszli.
***
- Jeszcze raz powiedz mi dlaczego przyszłaś bez Deana?- pyta Kate swoją przyjaciółkę.
- Dzwonił, żebyśmy spotkali się na miejscu, bo do jej mamy przyjechała przyjaciółka i narobiła trochę zamieszania. W ostatniej chwili próbują jej zdobyć zaproszenie na wystawę.
- Jasne. A nas wysłał, żeby pomagać przy rozwieszaniu zdjęć?
- Niestety nikt inny oprócz mnie nie ma pojęcia, jak to powinno być rozmieszczone. To nie są pojedyncze, nic nieznaczące zdjęcia, tylko spójna całość opowiadająca historię. Wyrażają coś ważnego, emocje, pasję...
- Bla, bla, bla. Łapię. Bzdety- przewraca oczami Kate- Bierzmy się do pracy. O której przychodzą rodzina, przyjaciele i inwestorzy?
- o 8. Więc mamy tylko godzinę i dwie pary rąk.
- Może być trzy- uśmiecha się podchodzący do nich Win.
- Ty? Chcesz pomóc?- dziwi się Kate.
- Mówiłem do Rose- spojrzał na nią i zwrócił się do jej przyjaciółki- Nudzę się i z chęcią się ponabijam z Tony'ego na tych fotkach. To jak?
- Każda pomoc mile widziana- przytaknęła mu Rose.
- Idę po resztę folderów- stwierdziła Kate i odeszła.
- A więc- zaczął Win biorąc pierwszą z fotografii- o co w tym chodzi? No wiesz, bujasz się z Deanem, a odstawiasz niezłe tango z Tony'm. To chyba nie w twoim stylu. Wyglądasz na spoko dziewczynę.
- To tylko sesja. Pomagam Deanowi, tak jak Tony. Wspólny projekt. To jedyne co nas łączy.
- Pewnie- zaczął przyglądać się kolejnym fotografiom Win- Możesz się oszukiwać, ale to nic nie da.
Rose spojrzała na niego. Win przyjrzał się jej, potem podał jej jedno ze zdjęć. Przedstawiało ją i Tony'ego w partnerowaniu. Piękna sceneria, ich emocje i świetnie uchwycona chwila.
- Chyba nie wiesz do końca o czym mówisz- stwierdziła dziewczyna.
- Czyżby?- uśmiechnął się Win- Nie jestem przypadkiem najlepszym przyjacielem tego gościa?- wskazał na zdjęcie.
- Okej, to jakaś pokręcona sytuacja- zmarszczyła brwi Rose- Nigdy ze mną nie rozmawiałeś, a teraz odstawiasz tu jakieś prawienie morałów?
- Tylko mówię, że widzę co się dzieje. Znam Tony'ego i jak coś go zainteresuje, to go pochłania bez reszty. A ty...- przybliżył się do niej i powiedział do ucha- Jesteś tym co go interesuje.
Dziewczyna się odsunęła.
- To dlaczego...
- Nie analizuj- przerwał jej Win- Po prostu zaakceptuj to co jest. Łatwiej ci będzie to zrozumieć.
Chłopak wziął pudła z rupieciami i ruszył do klasy.
- Win- zatrzymała go dziewczyna i lekko się uśmiechnęła- Dziękuję.
- Przyniosę nam coś do picia- odpowiedział chłopak.
- Strzelam, że cię też podrywał- zaczęła Kate, gdy wróciła ze zdjęciami.
- Właściwie to...- zamyśliła się na chwilę- Zaczynam się chyba do niego przekonywać.
- Zwariowałaś, tak?- uniosła brew przyjaciółka.
- Chyba zwariowałam- zaczęła się śmiać Rose- Naprawdę zwariowałam.
***
Wybiła 8.00. Przyjęcie w High School of Art & Design oficjalnie się rozpoczyna. Wszyscy zaproszeni przybyli już na miejsce. Kobiety wyglądają zjawiskowo, a mężczyźni zasługują na miano prawdziwych gentlemanów. A to wszystko po to, aby zobaczyć osiągnięcia uczniów tego wspaniałego liceum. Wieczór oczywiście rozpoczyna się przemową dyrektora szkoły, podczas, której mniej zainteresowani goście idą spróbować specjałów cateringu i skosztować szampana. Wszyscy jednak czekają na występy i prezentacje. Bo nikogo nie trzeba przekonywać, że to jest główną atrakcją wieczoru. Na pierwszy ogień idzie wystawa sesji fotograficznej Deana Harvelle. Kiedy chłopak pojawia się na sali, wszystkie oczy zwrócone są ku niemu. Reporterzy i fotografowie od razu reagują i ruszają w stronę Deana. Rose nawet nie próbuje się tam przedrzeć. To może grozić kilkoma siniakami i oślepieniem od fleszy aparatów.
- Jest i nasza gwiazda wieczoru- podchodzi do przyjaciółki Jo w towarzystwie Briana.
- Jego wielki wieczór- uśmiecha się dziewczyna i odwraca w stronę przyjaciół- I widzę, że wasz też.
- Można tak to nazwać- uśmiechnął się Brian.
- Hej, kto to jest?- nagle zapytała Jo wskazując na Deana i tajemniczą dziewczynę obok niego.
Rose się odwróciła i nie mogła uwierzyć w to co widzi. Obok jej chłopaka stała przepiękna dziewczyna. Miała kasztanowe, długie włosy, duże, granatowe oczy, wydatne kości policzkowe i ponętne usta. Nie wyglądała na fankę, która chce zrobić sobie zdjęcie z Deanem. Trzymała go pod rękę i słodko się uśmiechała. Jakby wiedziała, że to właśnie jest właściwe dla niej miejsce.
- Nie mam zielonego pojęcia- odpowiedziała Rose.
- Przyznam, że to dosyć dziwne- stwierdza Jo.
- To pewnie jakieś nieporozumienie. Nie ma się czym martwić. Chodźmy się czegoś napić.
***
April, gdy tylko się pojawiła od razu wypatrzyła wśród gości Stevena. Mężczyzna też ją zauważył. Przez chwile, nie mogli oderwać od siebie wzroku. Było w nim pożądanie, namiętność i zero poczucia, że ktoś może to zauważyć. Ich wspaniałą chwilę przerywa Louis.
- Całą drogę, byłaś jakaś rozkojarzona.
- Wydaje ci się- uśmiecha się dziewczyna- Lepiej poszukajmy Charlie.
- Pewnie z kimś przyszła. Nie chciałbym się jej narzucać.
- Oj, przestań. Dziewczyny lubią jak im się ktoś narzuca.
- Nie Charlie.
- W takim razie, nie jest dziewczyną- zaśmiała się April.
- Bardzo śmieszne.
Wtedy Louis wypatrzył piękną zieloną suknię w tłumie. Dziewczyna, która ją nosiła stała tyłem, ale coś mówiło mu, że to właśnie ta której szuka. Postanowił do niej podejść.
- Przecudnie wyglądasz.
- Louis!- ucieszyła się Charlie na jego widok- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem z April. A gdzie twój partner?
- Przyszłam sama.
- O!- zastanowił się Louis- Myślałem, że kogoś zaprosiłaś.
- Bo tak było. Ale nie mógł przyjść.
- To mi przykro.
- Niepotrzebnie. Myślę, że świetnie się będę z wami bawić- dziewczyna się rozejrzała- A gdzie jest April?
- Stoi tam- chłopak wskazał miejsce, gdzie przed chwilą rozmawiali- Stała- uśmiechnął się- Więc chyba zostaliśmy we dwoje.
- Nie ukrywam, że się cieszę- odwzajemniła uśmiech dziewczyna.
Oboje ruszyli w tłum zebrany wokół wystawy Deana. Chcą obejrzeć jego projekt i pogratulować sukcesu.
***
Rodzice Rose są bardzo podekscytowani sesją, w której wystąpiła ich córka. Oczywiście pani Evans, jako wielka fanka Deana, nie może oderwać wzroku od fotografii i dyskutuje o nich z każdym kogo pozna. Ted i Sam przyszli tu za prośbą Rose, bo sztuka nie za bardzo ich interesuje. Jednak dla niej się poświęcili i ubrali w garnitury, chociaż obaj z pewnością woleliby luźne dresy i telewizor.
- I jak wam się podoba?- pyta rozpromieniony Dean.
- Kochany, Rose nie wspominała, że potrafisz robić takie zdjęcia. Są przepiękne, gratuluję- uściskała go Emily.
- Tak, całkiem fajne, gdzie jest bufet?- pyta Ted.
- Prosto i w lewo- pomaga mu córka- Jak możesz to zabierz stąd mamę, bo wszystkich zamęczy.
Rodzice odchodzą. Sam zostaje razem z Deanem i Rose.
- A tobie, jak się podoba?- pyta Sama Harvey.
- Rose wygląda na nich niesamowicie- komplementuje dziewczynę przyjaciel.
- Dzięki talentowi Deana- mówi podchodząc do nich piękna nieznajoma, która towarzyszyła Deanowi przy zdjęciach.
- O! Poznajcie Alice- przedstawia ją chłopak- To Sam i Rose.
- Miło poznać- podaje jej rękę Sam.
- Cześć- wita się Rose.
- Przyznacie, że Harvey jest niesamowity- dziewczyna całuje go w policzek- Już prawie zapomniałam jaki jesteś cudowny.
Rose spojrzała pytająco na Deana.
- Możecie nas zostawić na chwilę- dziewczyna zwraca się do Sama i Alice.
- Co jest?- pyta Dean.
- Kto to jest? Czemu przyszła z tobą na przyjęcie? Dlaczego wiesza się na tobie? Dlaczego cię całuje? I dlaczego nie ma żadnych oporów robić tego na oczach twojej dziewczyny?
- Wow. Zwolnij- uśmiechnął się chłopak- To moja stara przyjaciółka. Mówiłem ci, że przyjechała bliska znajoma mojej mamy. Alice jest jej córką. Znamy się od piaskownicy. Nie wiedzieliśmy, że wpadną. Zaskoczyły nas. Stąd to całe zamieszanie. Nie bądź zła.
- To twój wieczór. Ale chciałabym, żebyś nie zapominał o mnie- popatrzyła na niego ze smutkiem- I tak na przyszłość, możesz mnie informować o swoich znajomych. Zwłaszcza tak ładnych i zgrabnych.
- No nie mów, że jesteś zazdrosna.
- Raczej zaskoczona niż zazdrosna.
- To przyjaciółka, wyjaśniłem ci to. Już wszystko wiesz, więc jest, ok?
- Jasne- uniosła kącik ust dziewczyna i zbliżyła się, żeby go pocałować.
- No to super- chłopak pocałował ją w czoło- Idę jej poszukać, do zobaczenia.
"Co to miało być?"- pomyślała. Dzisiejszy dzień jest zakręcony. Dean ma dużo na głowie. To chyba nic dziwnego, że tak się zachowuje. Po prostu jest przejęty i zabiegany. To jego wieczór, więc nie będzie robić mu scen. Jutro wszystko wróci do normy.
Kiedy dziewczyna otrząsnęła się z myśli, zaczęła rozglądać się za znajomymi. Jednak nikogo nie mogła znaleźć. W pewnym momencie zaczepiła ją pewna kobieta. Miała krótkie kruczoczarne włosy, czerwone usta i mocny makijaż. Była bardzo zgrabna i ubrana w czarną, elegancką sukienkę. Jednak uwagę dziewczyny zwróciły jej oczy. Piękne, zielone, głęboko przeszywające każdy centymetr jej ciała. "Niesamowite"- pomyślała.
- Przepraszam, to ty jesteś tą dziewczyną ze zdjęć?
- Zgadza się, a kim pani jest? Jeśli można spytać.
- Oczywiście. Nazywam się Sara Tybellio. Jestem reporterką, jednej z miejskich gazet. Zbieram informacje dotyczące tej wystawy. Mogłabym zadać kilka pytań?
- Nie ma problemu. Ale myślę, że lepiej byłoby porozmawiać z autorem tych prac- uśmiechnęła się dziewczyna.
- Jestem zdania, że ludzie tworzący dzieło, są równie ważni co autor- odwzajemniła uśmiech kobieta- Więc jak?
- Proszę pytać.
- Może najpierw mi się przedstawisz.
- Rosalie Evans.
- Yhym. A twój partner?
- Tony Carter.
- Ok. A więc o czym mówi historia przedstawiona na tych zdjęciach?
- Jest o dwójce zagubionych ludzi, przepełnionych pasją, którzy po pewnym czasie, dzięki swojemu talentowi, odnajdują się nawzajem.
- Czy temat był pomysłem autora, czy może podsunęliście mu jakieś idee?
- To była wspólna decyzja. Każdy rzucał jakieś uwagi i sugestie i tak doszliśmy do tego co na tych zdjęciach widać.
- Rozumiem. A czy odpowiadał ci ten temat? Jak się czułaś pozując do tej sesji?
- Tematyka jest głęboka i przepełniona emocjami. To jest to w czym czuję się bardzo dobrze. Nastrój i atmosfera jaka panowała przy pracy, bardzo nam pomogła.
- A co powiesz o swoim partnerze?
- Nie znam osoby, która spisałaby się lepiej od niego. Tony jest wrażliwym i emocjonalnym chłopakiem. Całego siebie wyraża w tańcu. Co z resztą widać na tych zdjęciach.Wydaje mi się, że wyrzucenie z siebie uczuć pomaga sobie radzić z problemami.
- Jesteście utalentowanymi nastolatkami. Wiele dzieciaków chciałoby być na waszym miejscu. Jakie problemy mogą was trapić?- uśmiechnęła się kobieta.
- Zdziwiłaby się pani. Ten chłopak dużo przeżył. Wydaje mi się, że nadal przeżywa.
- Ale przynajmniej macie siebie nawzajem.
- Słucham?- zapytała Rose.
- To połączenie, które jest między wami. To coś niewyobrażalnie silnego. Jak to się zaczęło?
- Nie. My nie jesteśmy parą.
- Nie powiedziałam, że jesteście parą- spojrzała na nią kobieta- Do Tony'ego jest się ciężko zbliżyć.
- Tak. Zwłaszcza jeśli chce się porozmawiać o jego przeszłości.
- To był trudny okres.
- Moment- zastanowiła się Rose- Skąd pani to wie?
- Słucham?
- Skąd pani wie, że miał trudny okres w dzieciństwie?
- Wywnioskowałam to z tego co mi powiedziałaś- zmieszała się kobieta- Jestem reporterką, potrafię czytać między wierszami- uśmiechnęła się.
- O coś jeszcze chciała pani zapytać?
- Dziękuję. Chyba mam już wszystko. Dziękuję ci za rozmowę. Do widzenia.
- A kiedy...?
Nie zdążyła dokończyć pytania, a kobieta zniknęła już w tłumie. Dla jakiej gazety ona pracuje? Kiedy ukarze się artykuł? Dlaczego nie zapytała o Deana? "To dosyć dziwne"- pomyślała.
***
Kate zauważa Wina przy barze. Postanawia do niego podejść. Czuje się odrobinę winna, że tak głupio się zachowywała. W końcu jeśli Win ma być z nią na obozie przez 2 tygodnie, to chyba woli go jako wkurzającego i przepełnionego pychą żartownisia, niż urażonego i mściwego głupka.
- Mogę postawić ci drinka?
- W szkole, nie dają dzieciakom alkoholu. Nauczyciele nas pilnują.
- W takim razie, może sok?
- Już mam- odpowiedział chłopak nawet nie patrząc w jej stronę.
- Posłuchaj Win...
- Nie mam ochoty, ani czasu na twoje docinki- przerwał jej.
- Miałam zamiar...
- Nie obchodzi mnie to.
- Boże! Przestaniesz?
- Z czym?
- Z zachowywaniem się jak...- zastanowiła się.
- Ty?- uniósł brew Win.
-Tak- westchnęła Kate i dodała- Byłam wobec ciebie nie fair. Przyznaję. Możemy o tym zapomnieć?
- To będzie kosztować.
- Słucham?
- Przyjmę twoje niezbyt udane przeprosiny, pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Dzisiejszy wieczór spędzisz ze mną.
- Co masz dokładnie na myśli?
- Jej! Nie patrz tak na mnie- westchnął Win- Mówię o godzinie, może dwóch, poza tym dennym przyjęciem. Wybierzemy się gdzieś, a potem odwiozę cię do domu.
Dziewczyna popatrzyła na niego podejrzanym wzrokiem.
- Więc jak?
- A są jakieś inne opcje?
- Nie ma.
- A co mi tam- westchnęła- Niech będzie. Chodźmy.
***
Tony przez ostanie dni, nie myślał o nikim innym jak o Rose. Nie mógł się zdobyć na to, żeby z nią porozmawiać. Nie wiedział dlaczego tak bardzo jej pragnie, a zarazem tak bardzo się boi. To co się z nim dzieje jest nadzwyczaj dziwne. Teraz kiedy stoi na sali jako jeden z wielu gości, czuje się samotny. Niby otaczają go ludzie, ale on nie czuje się jakby tu pasował. Jakby to nie było jego miejsce. Jakiś facet podchodzi do niego. Robi mu zdjęcie, gratuluje ściskając za rękę i uśmiecha. Inny podchodzi i zaczyna o czymś mówić. Z lewej strony widzi kilka dziewczyn uśmiechających się do niego. Z drugiej, koledzy którzy biją brawo i szczerzą do niego zęby. A on? Czuje się jakby stał w wielkim niewidzialnym pudle, do którego nie dociera świat zewnętrzny. Ci wszyscy ludzie, nie mają znaczenia. Nawet nie obchodzi go co robią i o czym mówią. Równie dobrze mogłoby ich tutaj nie być, a on nie poczułby różnicy. Wtedy z oddali zauważa światło. Chłopak robi kilka kroków do przodu. Widzi zdjęcie. Widzi siebie trzymającego w objęciach skarb. Wspaniały skarb. Lekko się uśmiecha. Na tym zdjęciu są tak blisko, a w rzeczywistości tak daleko. Tu są teraz, a tam na zawsze. Wtedy podchodzi do niego Rose. Nie mówi nic. Tylko staje obok i patrzy na zdjęcie.
- To jest moje ulubione- odzywa się Tony- Uważam, że jest niezwykłe.
- Zawsze rzeczy niezwykłe i nam odległe, najbardziej na nas oddziałują.
- Odległe?
- Los tej dwójki zaczyna się kiedy każde z nich jest gdzie indziej. Zanim będą razem, czeka ich długa droga. Pragnienie tego co jest na końcu jest tym najsilniejszym.
Tony spojrzał na dziewczynę. Stała wpatrzona w fotografię i lekko się uśmiechała. Potem spojrzała na niego. Stali tak przez chwilę.
- Chciałbym mieć mapę, żeby łatwiej mi było odnaleźć tę drogę. Albo chociaż jakąś wskazówkę.
- Myślisz, że to możliwe?
Chłopak nic nie odpowiedział i spojrzał jeszcze raz na zdjęcie. Rose zamknęła na chwilę oczy, wzięła oddech i postanowiła się oddalić. Nie oczekiwała, że jej odpowie. Taki już jest. Najpierw coś mówi, a potem zamyka się w swoim świecie. Gdyby tylko potrafiła odnaleźć drzwi, aby wejść do tego świata.
- Miała na imię Isabel- odezwał się nagle Tony.
Rose się zatrzymała. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się do niego. Spojrzała tak jak potrafiła na niego patrzeć. Z ciepłem, emocjami, radością i namiętnością. Z takim uczuciem z jakim on patrzył na nią.
- Dziękuję- odpowiedziała i ruszyła w stronę swoich rodziców.
***
- Co tu robimy?- zaśmiała się dziewczyna.
- Spędzamy miło czas- odpowiedział Win.
Po tym jak zwinęli kilka lizaków ze stoiska ze słodyczami, udawali Portugalczyków, żeby zdobyć butelkę whiskey i podrzucali ludziom fałszywe kupony na wygraną w loterii do skrzynek, Win i Kate, udali się do miejskiego parku.
- Trochę tu ciemno.
- Nie wierzę! Nieustraszoną Kate Brenwick, strach obleciał.
- Martwiłam się o ciebie. Z pewnością boisz się ciemności, panie Chambers.
- Chodź, szybko!- łapie ją za rękę Win.
Truchtem pobiegli w stronę rzeki. Po chwili znaleźli się na moście. Na tym samym, kiedy zwinęli się z imprezy w kanciapie.
- Nie wierzę- powiedziała Kate wbiegając na most.
- W co nie wierzysz?
- Że kiedykolwiek będę zachwycona widokiem czegoś, co już widziałam.
- Mnie to nie dziwi.
- A to czemu?
- Mnie widzisz codziennie i zawsze cię zachwycam- uśmiechnął się Win.
- Musiałeś?- zaśmiała się Kate.
- No co?
- Cały wieczór, byłeś taki... normalny. Aż zapomniałam z kim spędzam czas.
- Znasz mnie- wzruszył ramionami.
- Wytrzymałbyś jeden dzień bez mówienia o sobie lub uwielbiania siebie?
- Prawdopodobnie nie.
- Czyli muszę się do tego przyzwyczaić?
- Ja się do twoich wkurzających zachowań przyzwyczaiłem.
- Ja nie mam wkurzających zachowań.
- Masz. Jesteś nieprzewidywalna. Pyskata i uszczypliwa. Potrafisz dopiec jak mało kto. Jesteś silna, porywcza, emocjonalna- zbliżył się do niej- Z tobą nigdy nie wiem co się wydarzy.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy. Win spojrzał na nią, odgarnął włosy z jej czoła i chciał ją pocałować. Jednak w ostatniej chwili się powstrzymał i odsunął.
- Okej. To było dziwne- stwierdziła Kate.
- Pamiętasz jak poprzednim razem tu staliśmy? Powiedziałaś, że wcale nie chcę cię pocałować. Bo chcę zostać odepchnięty.
- Pamiętam.
- Miałaś rację- spojrzał na rozświetlone miasto- I nie dostałem tego co chciałem, bo mnie pocałowałaś.
- Chyba umiem cię rozgryźć.
- Teraz chcę. Chcę cię pocałować.
- To czemu tego nie zrobiłeś?- zapytała patrząc na niego Kate.
- Bo wiem, że ty też tego chcesz- spojrzał na nią- Wtedy, twój pocałunek był bezwartościowy. Nie żywiłem do ciebie żadnych uczuć i ty do mnie także. To była tylko zwykła zagrywka. Dzisiaj jest inaczej.
- Win, nie chcę ci dawać złudnej nadziei, ale jestem z Mattem.
Chłopak się uśmiechnął, potem odwrócił i ruszył w stronę parku. Kate pobiegła za nim.
- Hej, gdzie idziesz?
- Powiadomić jednego z moich pracowników, że jutro rano leci do Londynu.
- Co?
- Jeśli ten obóz i spotkania z Mattem to jest to czego pragniesz, to nie powinienem ci stawać na drodze.
- Nie chcesz lecieć?- pyta zmieszana dziewczyna.
- Chcę, ale ostatnim razem, w tym miejscu, myślałem o tym czego ja chcę. Teraz ważniejsze jest czego ty chcesz.
Kate spojrzała na niego. Zastanawiała się kim jest człowiek, z którym teraz rozmawia. Bo z pewnością, nie jest Winem, którego zna. Którego wszyscy znają.
- Dziękuję- uśmiechnęła się dziewczyna.
- Starczy tego- objął ją ramieniem- Odwiozę cię do domu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super , warto było czekać :)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! ;D A najlepsze jest to, że nigdy nie kończą Ci się pomysły, i zawsze czymś zaskakujesz. Ta historia jest wspaniała. Wciągnęła mnie w swój świat tak bardzo, że czuję się utożsamiona z bohaterami. Czytając to, przeżywam wszystko razem z nimi. Mogę powiedzieć tylko jedno: Dziękuję, że piszesz. *.*
OdpowiedzUsuń