wtorek, 2 września 2014

Episode 37: No matter what


 Tego wieczoru "Noise" dało świetny popis na parkiecie. Jury nie miało wątpliwości, kto wypadł lepiej. Wszystkie wyszukane tricki i niespodzianki wprawiły widownię w zachwyt. A tancerze czuli się pewnie i swobodnie, wiedząc, że na sali są ich przyjaciele i fani. Druga drużyna nie miała żadnych szans. Zostali pokonani, ale powinni być w pewnym stopniu dumni z tego, że zostali wyeliminowani przez tak dobrą ekipę. Dean i jego paczka, po skończonej walce podziękowali rywalom za pojedynek. Zazwyczaj przegrani zmywają się z klubu nie chcąc słuchać ciągłych docinek na temat porażki. Jednak Dean postanowił to zmienić.

- Hej ludziska!- krzyknął, gdy już wbił się na konsolę- Dzięki, że jesteście tu dzisiaj z nami.

Na sali rozległy się okrzyki, brawa i gwizdy. Panował niezły chaos.

- Spokój tam na dole!- kontynuował z uśmiechem- Chcę też podziękować ekipie, która się z nami zmierzyła. Brawa dla Movers!

Widownia zaczęła buczeć i rzucać obelgi. Dean podniósł rękę do góry na znak, żeby przestali. Nastała cisza.

- Wyluzujcie- uspokajał tłum- Chyba nie do końca łapiecie o co tu chodzi. Ten turniej ma promować przede wszystkim taniec. Nie agresję. Ja jestem fanem tańca i jestem tancerzem. Moja ekipa też. Tak samo jak Movers. Wszyscy jesteśmy tu po to, żeby pokazać i zarazić was naszą pasją. Mam tylko jedną prośbę. Przyjmijcie nas miło- spojrzał na lidera rywali- Nas wszystkich. Hej Terry! Zbieraj swoich i usiądźcie z nami.

Ludzie w klubie spojrzeli po sobie. Na początku nie wiedzieli jak na to zareagować. Rose postanowiła coś z tym zrobić.

- Noise!- krzyknęła i wszyscy odwrócili się ku niej. Kiedy poczuła, że ma ich uwagę postanowiła ruszyć dalej- Movers! Noise! Movers!

Jo, Brian, Cassie, Kate, Win i nawet Alice podłapali ten rytm i przyłączyli się do dziewczyny. Następni byli tancerze z ekipy Dean'a. Potem dołączyli się członkowie Movers. Widownia również przyłączyła się do skandowania. Dean popatrzył na Rose i wyszeptał "Dzięki". Ona odesłała mu lekki uśmiech.

***
Rodzice Dylana przyjęli Natalie do swojego domu z ogromną radością. Pani van Beckhoven przyszykowała górę jedzenia i stertę czasopism dla młodych mam. Natalie zaczęła płakać.

- Złotko- odezwał się pan Beckhoven- Dobrze się czujesz?
- Najlepiej na świecie- wydusiła przez szloch.
- Jest bardzo zmęczona- skomentował Dylan- Chyba powinna się położyć.
- Oczywiście- przytaknęła matka- Pokażę ci twój pokój, a kolację przyniosę za chwilę.
- Dziękuję- uśmiechnęła się lekko dziewczyna.

Kiedy Dylan został z ojcem sam na sam, ten spoważniał.

- Wiesz, że to duża odpowiedzialność.
- Wiem, tato.
- Na pewno jesteś na to gotowy?
- Wiesz dobrze co do niej czułem. Nadal czuję.
- To zrozumiałe- westchnął ojciec- Jednak nie wiem czy jesteś do końca świadomy, że przez następne kilka lat nie będziesz mógł być zwykłym studentem. Zero imprez, zero kumpli, zero rozrywek. Tylko Natalie, dziecko i praca. To może być przytłaczające dla młodego człowieka.
- Chyba pozostaje mieć tylko nadzieję, że dam radę- uśmiechnął się lekko i ruszył do jadalni- Zwłaszcza, ze mam was.
- A ja mam nadzieję, że takie pozytywne myślenie cię nie opuści- pomyślał ojciec.

***
Charlie się obudziła. Wyjrzała za okno. Było już ciemno. Spojrzała na Andy'ego. Spał. Postanowiła delikatnie wyślizgnąć się z jego uścisku.

- Gdzieś się wybierasz?- zapytał otwierając oczy.
- Myślałam, że śpisz.
- Od 2 godzin tylko rozmyślam.
- Nad czym?
- Nad sobą. Nad tobą. Nad nami- spojrzał na nią czule i jego głos zadrżał- Myślałem, że nie wrócisz.
- Ja też- przyznała ze smutkiem- Ale zrozumiałam, że muszę, bo cię...
- Nie kończ tego zdania- przerwał jej zdecydowanym tonem i po chwili złagodniał- Proszę.
- Dlaczego?
- Nie chcę tego wiedzieć.
- Andy?
- Nie możesz tego robić- spojrzał na nią- Nie możesz mnie kochać. Nie mogę pozwolić, żebyś mnie kochała- wziął oddech- Jeśli coś mi się stanie będziesz strasznie cierpiała. Stracisz coś ważnego. Nie mogę ci zabrać tego uczucia wraz z sobą. Nie mogę. Rozumiesz?

Dziewczyna spojrzała na niego, potem za okno. Podniosła się i znów spojrzała w te jego ciemnoszare oczy.

- Chcesz, żebym była przy tobie, ale nie darzyła cię uczuciem? To nie ma sensu.
- Może i nie. Ale mimo wszystko potrzebuję twojej obecności.
- Zdajesz sobie sprawę, że to jest nie fair? Zrzucasz na mnie swój ciężar, dzielisz się sekretami, spędzasz ze mną czas, przytulasz, całujesz... Robisz to żeby ci było lepiej. Kim dla ciebie jestem? Pocieszeniem? Zabawką?
- Dobrze wiesz, że to nie tak.
- A jak?
- Charlie- popatrzył na nią ze smutkiem- Jesteś najcudowniejszą istotą, jaką w życiu poznałem. Nie chcę żeby moja choroba cię niszczyła. Nie wybaczyłbym sobie jeśli musiałabyś przeze mnie cierpieć.
- I dlatego mnie od siebie odpychasz? Chociaż chciałbyś mnie mieć przy sobie?
- Mniej więcej. Mam na uwadze w tej chwili twoje dobro.
- Dziękuję. Ale nie ty mnie do siebie przyciągnąłeś. Sama cię odszukałam. Sama tu przyszłam. Sama chciałam przy tobie zostać. Więc możesz chcieć, żebym odeszła, ale i tak tego nie zrobię.

Chłopak spojrzał w sufit. Charlie przyglądała się mu chwilę. Myślała nad tym, żeby wyjść. Ale wtedy dopiąłby swego. Nie mogła na to pozwolić, więc przytuliła się do niego.

- Kocham cię Andy- wydusiła.
- Och, Charlie- głos mu się załamał, a łza spłynęła po policzku.

***

Movers świetnie się bawili w towarzystwie Noise i ich przyjaciół. Już prawie zapomnieli o tym, że przegrali pojedynek. Może stracili szansę na wygraną, ale zyskali fajnych kumpli. W pewnym momencie koło ich stolików pojawia się wyczekiwany przez wszystkich tancerz.

- Siema Zack- krzyknął w jego stronę Dean.

Wtedy Rose obróciła głowę i zobaczyła przed sobą bardzo przystojnego chłopaka. Miał ciemne proste włosy i ciemnobrązowe oczy. Ubrany był w drogie, markowe ciuchy. Jak się na niego patrzyło miało się wrażenie, że jego ubranie układa się na nim idealnie. Jego włosy były idealne. Rysy twarzy również. Nawet to jak stał wyglądało... idealnie. Jakby się dłużej zastanowić to tak większość kobiet mogłaby wyobrazić sobie ideał mężczyzny. Z tych rozmyślań wyrwał ją dźwięk jego głosu. Był aksamitny, ale zarazem zdecydowany. Wprost... idealny.

- Imponujące- skomentował, gdy stanął bliżej nich wraz z kilkoma kolegami.
- Mówisz o układzie?- podniecił się lider.
- O tym co tu się dzieje. O atmosferze.
- Prawie zawsze tak to u nas wygląda- uśmiechnął się Dean- Na treningach też jest nieźle.
- Słyszałem o kilku waszych akcjach.
- I pewnie przypadły ci do gustu, co?
- Raczej tak. Są w moim stylu. Ale zastanawia mnie jedno- spojrzał na Rose- Laska sprawia, że więcej się dzieje, ale z wami nie tańczy. Nie zasłużyła, żeby być w ekipie?
- Laska ma imię- odezwała się Rose i zmroziła go spojrzeniem.
- Właśnie o tym mówię- puścił jej oko i rzucił uśmiech, który to lodowate spojrzenie roztopił- Masz w sobie ogień. Takie miejsca cię rozpalają i determinują. Już po twojej solowej bitwie zrobiło się o tobie głośno. Dzisiaj też coś się działo przed bitwą- uśmiechnął się szerzej- No i po. Stary- zwrócił się do lidera- Nie łapię tylko, czemu jej nie chcesz?

Dean nie wiedział co ma odpowiedzieć. Popatrzył na Rose, ona spojrzała na niego, a potem na Tony'ego. Chłopak przyglądał się nowemu i z miejsca go nie polubił. Bo niby za co miał go lubić? Za to, że jest arogancki czy za to że bajeruje jego dziewczynę?

- Ja...- zaczął Dean i rzucił co pierwsze mu przyszło do głowy- Nie werbuję pierwszaków.
- Ja jestem pierwszakiem- rozłożył ręce Zack- Przykro mi.
- Jesteś przecież 3 lata starszy.
- Jestem pierwszakiem na studiach- zaśmiał się lekko.
- Miałem na myśli, że nie młodszych od siebie- próbował się ratować Dean.
- Jestem młodszy- uśmiechnął się znowu- Duchem. Czuję się po prostu jakbym miał kilka lat mniej.

Na twarzy Deana i jego ekipy widać było zmieszanie. Zack i jego koledzy dobrze się bawili. Ciągle się śmiali.

- Daj sobie z nim spokój- wkurzyła się Rose- Pogrywa z tobą i jeszcze się napawa dumą- spojrzała na Zacka- Myśli, że jest pępkiem świata i bez niego nikt nie da rady.
- Bo to prawda- uśmiechnął się do niej i zwrócił do Deana- O której jutro próba?
- 17- odpowiedział z lekkim niedowierzaniem lider- Będziesz z nami tańczył?
- Jeśli ona tam będzie- rzucił jej ostatni uśmiech- Na razie.

Kiedy Zack i jego koledzy oddalili się do baru, Dean spojrzał pytająco na Rose. Od razu załapała o co mu chodzi.

- Nie ma mowy.
- No mała- odezwała się Gina- Daj spokój.
- No chyba was pogięło- oburzyła się.
- Nie wymagamy od ciebie wielkiego poświęcenia- odezwała się Jenna- Polubił cię i chce się zaprzyjaźnić. Czy to coś złego? Ja bym dużo dała, żeby chociaż chciał ze mną pogadać.
- Patrzył na nią jak na kawałek mięsa- odezwał się w końcu Tony i podniósł z miejsca.

Wszyscy śledzili jego ruchy. Tak jak się spodziewali, ruszył za Zackiem. Rose przestała na chwilę oddychać, nie wiedząc co się wydarzy.

- Hej- rzucił do Zacka- Nie powinieneś tak traktować ludzi.
- Słucham?
- Dobrze słyszałeś.
- Nie podskakuj, bo się rozmyślę. A wtedy twój kumpel nie będzie zadowolony.
- Myślisz, że mi na tobie zależy? Chcesz tańczyć w ekipie? Tańcz. Nie chcesz? To nie tańcz. Rób co chcesz, ale trzymaj się od niej z daleka.
- Aha. Tutaj zabolało- Zack szyderczo się uśmiechnął i popijał piwo. Tony zamówił whiskey i chciał się oddalić.

- Ona nie jest dla ciebie- rzucił  po dłuższej chwili Zack.
- Powtarzaj to sobie- podszedł i szepnął mu do ucha Tony- Codziennie przed lustrem.

***

Dean wpadł do Alice z samego rana. Postanowił jeszcze raz pogadać z przyjaciółką o wczorajszej bójce z Rose.

- Mówiłem ci już, że wyglądasz jak wystraszony kurczak?- oparł się o futrynę w jej pokoju.

Dziewczyna podniosła się i zaczęła palcami czesać włosy. Tylko lekko się uśmiechnęła.

- Cześć- powiedziała w końcu- Coś się stało?
- Nie. To znaczy tak- usiadł obok niej na łóżku i wskazał obite miejsce na jej twarzy- Chcę pogadać o tym co działo się wczoraj.
- Wiem- spuściła głowę- Przesadziłam.
- Gadasz?- zaśmiał się lekko i po chwili spojrzał na nią poważniej- Chcę wiedzieć co tam dokładnie się wydarzyło. Wywnioskowałem tylko tyle, że sprzeczałaś się z Cassie a biłaś z Rose. Jak do tego doszło?
- Nie pamiętam co dokładnie mówiłam, ale ostrzegłam tę nową, żeby się na ciebie nie śliniła. A ona zaczęła się wściekać.
- Cassie?
- Tak- spojrzała na niego- A potem Rose chciała ją odciągnąć i rzucała w moją stronę obelgi.
- Rose?- zdziwił się Dean- To do niej nie podobne.
- Harvey- położyła rękę na jego ramieniu- Jeszcze tydzień temu powiedziałbyś, że jest najlepszą dziewczyną na świecie. A tymczasem widzisz co się dzieje.
- To nie ma z nami nic wspólnego.
- Właśnie, że ma- oczy jej zapłonęły- Zostawiła cię dla Tony'ego.

Te słowa uderzyły w niego z niespotykaną siłą. Wczoraj Alice też to mówiła, ale nie chciał jej wierzyć. Później obserwował tę dwójkę i nic nadzwyczajnego się nie działo. Czy to możliwe?

- Cassie powiedziała, że to ty go całowałaś. Z resztą Tony to babiarz i casanova.
- Właśnie. I to on pocałował mnie- skłamała- Byłam tak samo zaskoczona jak ty teraz. Nie wiem o co mu chodzi.
- Nie wierzę, że Tony mógł zrobić coś takiego.
- Tony?- zdziwiła się Alice- Jak Rose mogła ci to zrobić? Jest fałszywa i bezuczuciowa. Owinęła was sobie wokół palca i się wami bawiła.
- Nie wiem co o tym myśleć- zmieszał się.
- Zapytaj ją.
- Nie wiem czy to dobry pomysł- patrzył na niedokończone malowanie ścian w jej pokoju.
- Chyba najlepszy- przytuliła się do niego- Dasz radę. Masz przecież mnie.
- Wiem- uśmiechnął się do niej- Ty nigdy mnie nie zawiodłaś.

***
Rose przykleja kolejny plaster na swojej wardze. Nieźle się urządziła. Najpierw nielegalne graffiti, a teraz bójka. Zaczynam chyba powoli zmierzać w stronę marginesu społecznego- pomyślała. Po chwili dostała wiadomość:

" Wpadnij dziś do dziupli. Wiem, że Zack jest uciążliwy, ale dla mnie ważne jest, żeby go zwerbować. Mówiłaś, że nie chcesz zrywać ze mną kontaktu. Niech to będzie krok w stronę, żeby go utrzymać. Dean"

- Świetnie- powiedziała do siebie- Muszę się zakumplować z nieznośnym palantem, co prawda przystojnym, ale wciąż palantem, żeby nie stracić Deana. Tony będzie zachwycony- zaśmiała się nerwowo.

***

Win wpadł do domu Carterów na obiad. Po tym jak skończył oczarowywać Tiffany poszedł razem z Tonym do jego pokoju.

- Co zamierzasz zrobić z tym gogusiem?
- A możesz być bardziej precyzyjny?- spojrzał na niego Tony.
- No z tym pięknisiem, którego chce u siebie Dean.
- Zack.
- Dokładnie. Zack-Cudna Gęba.
- Czy ty aby nie jesteś zazdrosny?- zaśmiał się kumpel.
- Niby o co?
- Może o to, że znalazł się koleś przystojniejszy od ciebie.
- Nie ma takich. Dobrze o tym wiesz- powiedział z dumą Win i dodał- A nawet jeśli, to ty bardziej powinieneś się tym przejmować. W końcu ślinił się do twojej dziewczyny.
- Po pierwsze to nie ślinił się tylko rzucał chamskie komentarze, a po drugie ona nie jest moją dziewczyną.
- Ślinił się, nie ślinił, Nie ważne. Ważne, że włazi na twoje terytorium- zastanowił się- Czekaj coś ty powiedział? Dobrze słyszałem?! Rose nie jest twoją dziewczyną.
- Teoretycznie nie- wzruszył ramionami- Nie uporała się, a właściwie nie uporaliśmy się jeszcze z Deanem. Dopiero kiedy się o nas dowie będziemy mogli zachowywać się jak normalna para. Bez napięć i stresu, że ktoś może nas zobaczyć.
- No to załatw to z nim- powiedział bez uczuć Win- Dacie sobie po gębie i załatwione.
- Myślę, że Rose jest warta więcej niż jedna strzała.
- Czyli wnioskujesz, że dostaniesz od Deana niezły łomot?
- Całkiem możliwe.
- W co ona cię wpakowała?- zaśmiał się Win.
- Jakby nie patrzeć, sam się o to prosiłem.
- Fakt- przyznał mu rację i po chwili dodał- Skoro "teoretycznie" jesteś singlem to możemy lecieć na jakąś małą imprezkę. Hm?
- Może i możemy, ale nie chcemy.
- Ja chcę- uśmiechnął się szyderczo Win.
- Drzwi otwarte- wskazał mu ręką Tony.
- Czyli tak to będzie teraz wyglądać? Już koniec z naszym balowaniem? Teraz będziesz żył w celibacie?
- Kocham ją i jeśli tego będzie ode mnie wymagać- spojrzał poważnie na kumpla- To tak właśnie będzie.
- Dlaczego ja wam w ogóle pomagałem?- przewrócił oczami.
- Bo nie mogłeś patrzeć jak chodzę przybity? Bo mnie uwielbiasz? Bo chcesz żebym dostał od życia to co najlepsze? Bo chcesz patrzeć jaki jestem z nią szczęśliwy? Bo chcesz być drużbą na moim ślubie? Bo chcesz być ojcem chrzestnym moich dzieci?- mówiąc to coraz szerzej się uśmiechał.
- Ślub? Dzieci?! Czy ciebie już do reszty pogięło?
- Całkiem możliwe- śmiał się Tony, patrząc na minę Wina.
- Nie no- wstał i otrzepał, czyste jak łza, ubranie- Muszę się napić.
- Czemu?- uśmiechnął się szeroko kumpel- Boisz się, że ciebie też to czeka? Z Kate.
- Co się tak jej uczepiłeś?
- Bo chcę, żebyś przyznał, że ci się podoba. I wiem czemu. Jesteście identyczni. Pomijając to, że ona jest kobietą no i nie sypia z nowo poznanymi kobietami.
- Lepiej zajmij się sobą- odwarknął Win i ruszył do wyjścia.
- Nie uciekniesz przed tym- rzucił na koniec i powiedział do siebie- Choćbyś nie wiem jak próbował.

***

- Cześć Cassie- uśmiechnął się chłopak, gdy tylko otworzyła drzwi.
- Dean?
- Jak ostatnio sprawdzałem to tak się nazywam. Mogę?
- Jasne.
- Dzień dobry- krzyknął chcąc przywitać domowników.
- Nikogo nie ma.
- Może to i lepiej.
- Słucham?- zapytała nie słysząc co mówi.
- Chciałem pogadać- podrapał się w głowę.
- O co chodzi?
- Powiedz mi czy... Znaczy chciałem wiedzieć...- jąkał się, nie mogąc dobrać odpowiednich słów.
- Nooo...
- Rose ma kogoś?

Cassie popatrzyła na niego z nieukrywanym zdziwieniem. Raczej niezbyt dobrym pomysłem było przyjście tutaj i wypytywanie o takie rzeczy. Przyjaźniła się z Rose i nie powinna mówić o jej sprawach, nawet jeśli tak ładne oczy jak Deana, o nie pytają.

- Nie wiem.
- Chyba się kumplujecie, nie? Jak możesz nie wiedzieć?
- Nie rozmawiałam z nią o tym.
- Wczoraj biła się w twojej obronie a ty nic o niej nie wiesz?- zapytał podejrzliwie.
- Jeju Dean- przewróciła oczami- Walnęła jej, bo się lasce należało. Kropka.
- I nie miało to nic wspólnego z pocałunkiem Alice i Tony'ego?
- Skąd ten wniosek?
- Alice powiedziała mi...
- Ocho. Już dziękuję za wyjaśnienie- przerwała mu- Jeśli przyszedłeś wypytywać mnie o sprawy Rose, "bo Alice uważa że... cośtam" albo "Alice powiedziała, że" to trochę się pomyliłeś.
- Nie rozumiem.
- Wczorajsze zamieszanie wywołał nikt inny jak Alice- spojrzała na niego poważnie- To ona zaczęła się rzucać i nas obrażać.
- Ona mówi, że było odwrotnie. Że to wy na nią naskoczyłyście.
- My? Dobre sobie- wkurzona usiadła na kanapę, żeby ochłonąć, lecz dodała z ironią- Ale jeśli Alice tak mówi, to pewnie tak było.
- Hej- usiadł obok niej- Nie mówię, że ona ma rację.  Po prostu znam ją od lat i nigdy mnie nie okłamała.
- Albo nigdy nie zauważyłeś kiedy kłamie i wie, że może to ciągnąć w nieskończoność.
- Chyba przesadzasz.
- Może- westchnęła.

Nastała cisza. Cassie nie wiedziała co ma zrobić. Zależy jej  na tym chłopaku. Lecz on jeszcze nie dał sobie spokoju z Rose. Wystarczyłoby, żeby powiedziała słowo i dowiedziałby się prawdy. Wtedy mogłaby się do niego zbliżyć. Jednak zna Rose od dziecka. Lubiły się. Przyjaźniły. Nie ma żadnego prawa mówić o jej sprawach Deanowi.

- Wiem, że nie powinienem o to pytać- odezwał się w końcu- Stawiam cię w niezręcznej sytuacji.
- Co ty nie powiesz?- uśmiechnęła się lekko.
- Naprawdę- odwzajemnił uśmiech- Ale męczy mnie myśl, że Rose mogła mnie zdradzić.
- Tego możesz dowiedzieć się tylko od niej.
- Wiem. Ale chyba się boję.
- Harvey się czegoś obawia? Niebywałe.
- Jakbyś nie zauważyła to jestem człowiekiem. Nie cyborgiem.
- Zauważyłam już dawno- spojrzała na niego poważnie.

Chłopak przyglądał się jej przez chwilę. Lubił ją. Potrafiła go zrozumieć. Zawsze zachowywała się tak jakby wiedziała czego on potrzebuje. A do tego była przy tym taka miła, prosta, nieskomplikowana i spontaniczna. Wtedy Cassie zbliżyła się do niego i go pocałowała. Poczuł na sobie jej delikatne wargi i przyjemne ciepło. Potem spojrzał na nią. Lekko się uśmiechała.

- Cassie... Ja...
- Wiem. Nie szkodzi- pogładziła go po policzku, a potem wstała i otworzyła frontowe drzwi- Idź i uporaj się z tym. Mną się nie przejmuj.

Chłopak wstał i ruszył w jej kierunku. Zatrzymał się na werandzie.

- Dzięki za rozmowę. I za... No wiesz.
- Nie myśl o tym- spojrzała na niego ciepło- Poukładaj sobie stare sprawy. A jak to zrobisz, to wiesz gdzie mnie szukać.
- Jasne. Na razie.

Drzwi się zamknęły. Dean wsiadł do swojego wozu. Oparł głowę o zagłówek i spojrzał w lusterko. Jak to możliwe, że on ciągle myśli o Rose a ma możliwość bycia z taką dziewczyną jak Cassie? Pomogła mu w sali fotograficznej. Pomogła mu pojednać się z ekipą. A teraz dała mu do zrozumienia, że poczeka aż będzie gotowy. Skąd ona się wzięła?

***

Rose postanowiła pojawić się wcześniej. W magazynie nie było jeszcze nikogo. To znaczy tak jej się wydawało. Usłyszała lekki szmer dochodzący z któregoś boksu.

- Halo? Jest tu ktoś?- po wypowiedzeniu tych słów zaśmiała się sama do siebie. Zabrzmiało to jak standardowy tekst z niszowego horroru.
- Ja jestem- odezwał się aksamitny głos. Tak jak przypuszczała, należał do Zacka.
- Co tu robisz?
- Przyszedłem na trening.
- Po twoim wczorajszym zachowaniu myślałam, że się spóźnisz albo wcale nie przyjdziesz.
- Fajna jesteś- uśmiechnął się- Myślisz, że mnie znasz.
- Wiesz, nie jedna krąży historia o Zacku Hendersonie.
- Plotka- poprawił ją- Historia to rzecz oparta na faktach z przeszłości. A plotka to wymysł zazdrosnych i zawistnych ludzi.

Dziewczyna mu się przyglądała. Bez swoich kumpli był całkiem... normalny. Nie miał powodu się z niej nabijać, bo nie ma wokoło żadnej widowni. Co tylko dowodzi, że jest pozerem. Wtedy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Na głównej sali pojawili się Dean i Nate.

- Siema- przywitał ich Harvey- Cieszę się, że jesteście.
- Ja nie bardzo- skomentowała Rose.
- Zaraz zjawi się reszta- rzucił Dean nie zwracając uwagi na komentarz dziewczyny.
- Fajnie- odezwał się w końcu Zack.

Po chwili w dziupli pojawili się Gina, Ron, Scott, Jenna i Tony. Każdy miło witał Zacka, poza Tonym. Ten rzucił mu wrogie spojrzenie i usiadł na kanapie.

- Dobra. Mamy już wszystkich- zaczął Dean- Na początek. Gratuluję wygranej bitwy. To super osiągnięcie, ale jak wiecie musimy przygotować się do kolejnej.
- Cały Dean- skomentował Scott- Jeśli wiesz, że cię chwali to oznacza jeszcze więcej pracy.

Cała ekipa zaczęła się śmiać.

- Dobra, dobra. Nie zrzędź- rzucił z uśmiechem i widząc, że Scott chciał coś dodać, powiedział- Serio. Zamknij się.
- Bałwan- Nate uderzył go w czoło.
- Spokój- kontynuował Dean- Mamy nowego członka o czym już wiecie. Chcę, żeby nikt źle go nie traktował. A właściwie- spojrzał na Zacka- Ma się czuć jak każdy tutaj. Poniżony. Zmieszany z błotem. Niech poczuje, że jest jednym z nas. Ok?
- Nie ma sprawy- uśmiechnął się Nate.
- Zack co ty na to?
- Co z nią?- wskazał na Rose.
- Sam nie umiesz podjąć decyzji- odezwał się w końcu Tony.
- Widocznie nie- uśmiechnął się do niego i zwrócił do Deana- Podobno szukałeś dwójki tancerzy. A ja chcę ci ich dać.
- Rose?- spojrzał na nią Harvey.

Dziewczyna poczuła jak wszystkie oczy kierują się ku niej. Co powinna zrobić? Nigdy nie myślała o Noise na poważnie. Fajnie było im pomagać, ale na tym jej rola się kończyła i to jej pasowało.

- To zawsze była twoja bajka Dean. Twój zespół, twoi kumple. To chyba nie dla mnie.
- W takim wypadku. Na razie- odezwał się Zack i zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Wiedziałam, że jesteś kłamcą- rzuciła nagle Rose.
- Co?
- Powiedziałeś, że będziesz tańczył w ekipie.
- Jeśli ty też do niej dołączysz.
- Nie- uśmiechnęła się szeroko- Powiedziałeś, że jeśli tu będę. No i jestem.

Zack przeanalizował wczorajszą rozmowę. Faktycznie. Miała rację. Przechytrzyła go. Właśnie tego się po niej spodziewał. Podstępna i waleczna. Tak właśnie ją sobie wyobrażał. Cała ekipa teraz na niego patrzyła. On patrzył tylko na nią.

- Zgoda- powiedział w końcu i oblizał wargi patrząc na Rose- Zostaję.
- No to co?- powiedział z radością Dean i klasnął w dłonie- Zabieramy się do pracy?
- Game on- rzucił z uśmieszkiem Zack przechodząc obok Tony'ego.

***

April miała dziś bardzo dużą widownię. Od kiedy zaczęła pracować w barze przybyło im sporo stałych klientów. Po skończonym występie podeszła do niej elegancka kobieta.

- April mam rację?
- Zgadza się.
- Jestem Madison Meller- wyciągnęła w jej stronę rękę- Możemy porozmawiać?
- Jasne.

Kobiety usiadły przy jednym ze stolików. Pani Meller od razu przeszła do sedna.

- Jestem menadżerem Rhythm & Blues Records. Zadzwonił do mnie twój szef i poradził, abym zjawiła się na twoim występie. No i jestem. I powiem ci, że twój głos robi wrażenie.
- Dziękuję- powiedziała niepewnie.
- Pewnie domyślasz się dlaczego z tobą rozmawiam- uśmiechnęła się kobieta.
- Nie do końca.
- Chcemy wypromować nową gwiazdę. Młodą, utalentowaną, piękną. Nadajesz się idealnie.
- Ja?!
- Tak, złotko- uśmiechnęła się szerzej i wyciągnęła wizytówkę- Jak będziesz miała czas, zadzwoń. Umówimy się, nagramy demo, zobaczymy czy spodoba się zarządowi i będziesz gwiazdą.
- Mam pytanie.
- Tak?
- Dlczego ja? Dlaczego Adam do ciebie zadzwonił?
- Kochana. Znamy się nie od dziś. Już kilka zespołów zaczynało u niego śpiewając do kotleta. A potem... Telefon do mnie i piękna kariera. Pewnie zastanawiasz się co on z tego ma? Już ci mówię. Mamy umowę, że każdy zespół czy wokalista odnoszący sukces w swoim pierwszym wywiadzie wymienia nazwę tego lokalu jako początek swojej kariery. Dzięki temu Adam promuje swój bar i ciągle ma klientów.
- Sprytne.
- Po prostu biznes- uśmiechnęła się kobieta i wstała od stolika- Zadzwoń jak będziesz gotowa.
- Dziękuję.
- Podziękujesz jak będziesz miała miliony fanów skandujących twoje nazwisko na Stadionie Wembley- rzuciła z uśmiechem i wyszła.

April wyobraziła to sobie. Stoi na scenie. Tłum ludzi patrzy na nią jak zaczarowany. Krzyczą. Śpiewają. Wspierają. Odpływają z każdym dźwiękiem muzyki. To może być spełnienie marzeń. Cudowny sen. Wtedy ktoś siada przed nią.

- Hej kochanie.

Spojrzała na niego. Steven. Tylko gdzie on by był w tym wszystkim?

***

Zack spisywał się świetnie podczas treningu. Złapał dobry kontakt z resztą zespołu. No może nie ze wszystkimi, bo Tony trzymał się na uboczu i tylko go obserwował. Nie ufał mu. Zwłaszcza jeśli chodziło o Rose. Kiedy ucichły ostatnie bity piosenki, Dean podszedł do dziewczyny.

- Możemy pogadać?
- Jasne.
- Przede wszystkim- próbował się uśmiechnąć- Dzięki za Zacka.
- Nie ma sprawy.
- Rose?- zaczął już poważniej i powiedział zdecydowanie- Mogę poznać prawdziwy powód naszego rozstania?

Kilka metrów dalej do Tony'ego podszedł Zack.

- Myślisz, że on też chce ją przelecieć?

Tony nie wytrzymał i rzucił się na nowego. Zaczęli się szarpać. Tony kilka razy go uderzył, ale niezbyt celnie. Nate i Scott od razu zaczęli ich rozdzielać. Dean podbiegł do nich. Zaraz za nim ruszyła Rose.

- Postradałeś rozum?!- lider krzyknął do Tony'ego.
- Niech lepiej uważa na to co mówi.
- Zadałem tylko pytanie- uśmiechnął się szyderczo Zack.
- Nie wkurzaj mnie- wskazał na niego palcem Tony.
- O co tutaj chodzi?- dociekał Dean.
- O nią- Zack wskazał skinieniem głowy na Rose- Lubisz jak o ciebie walczą, co?
- Rose?- spojrzał na nią Dean.
- Głupie gadanie frajera- powiedziała ze złością.
- Tylko dlaczego Tony tak się wścieka?- zapytał nagle Ron.

Tony i Rose wymienili znaczące spojrzenia. Jednak patrzyli na siebie zbyt długo. Dean zaczął się im przeglądać. W końcu to zrozumiał. To było przed jego oczami cały czas. Jak mógł być taki głupi? Nie raz ich widział kiedy ze sobą rozmawiali. Na przykład na tarasie podczas balu maskowego. I ten niby nic nie znaczący pocałunek w czasie bitwy. O Boże! Przecież sam wpakował ich w sesję zdjęciową. W oczach zakręciły mu się łzy. Jak mógł nie zauważyć, że Tony często o niej mówił. Przyglądał się jej kiedy z nimi trenowała. To działo się tuż obok niego a on jeszcze, co prawda nie świadomie, pomagał im, bo spędzali ze sobą czas. Przypomniał sobie słowa Rose: "Nie tylko tobą się interesują". Teraz to miało sens. Nie mógł tylko uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Jego przyjaciel... Rose...

- Wynoś się stąd- powiedział spokojnie do dziewczyny.
- Dean?- odezwała się drżącym głosem.
- Wynocha!- wrzasnął w końcu- Nie chcę cię tu więcej widzieć! Nie chcę cię znać!
- Dean, proszę- łza zaczęła płynąć jej po policzku.

Jadnak on nic nie powiedział. Tylko na nią patrzył. Złowrogim i wściekłym spojrzeniem. Nigdy wcześniej tego u niego nie widziała. Była przerażona.

- Dean- odezwał się w końcu Tony- Pozwól, że ci to wyjaśnię.
- Zamknij się- warknął w jego stronę.
- Nie rozumiesz.
- Wybieraj- powiedział nagle- Ja albo ona.

Cała ekipa stała w osłupieniu. Przyglądali się tej scenie z otwartymi ustami. Nie do końca wiedzieli o co tu chodzi, ale takiej wściekłości jeszcze u Deana nie widzieli.

- Ogłuchłeś?!
- Pozwól mi to wyjaśnić.
- Nie!- krzyknął i podszedł do niego tak, że Tony czuł jego oddech- Wybieraj.

Chłopak patrzył Deanowi w oczy. Czuł jego ból. Emanował nim na kilka metrów wokół. Chciał mu pomóc. Ale nie mógł. Nie mógł złagodzić jego cierpienia. Patrzył na niego jeszcze chwilę, a potem go przytulił. Silnie. Tak silnie jak ściskają się bracia, kiedy jeden z nich wyjeżdża na wojskową misję i może z niej nie wrócić. Rose przyglądała się im. Zrozumiała, że nie powinna. Nigdy nie powinna zaczynać znajomości z Tonym. Nigdy nie powinna spotykać się z Deanem. Nigdy nie powinna rozdzielać przyjaciół. Wtedy otarła rękawem twarz, wzięła kurtkę i pobiegła do wyjścia. Tony puścił kumpla i złapał go za szyję. Patrzył na niego wzrokiem mówiącym "Przepraszam".

- Kiedyś to zrozumiesz- powiedział i pobiegł za dziewczyną.

Dean patrzył jak sylwetka Tony'ego się oddala i znika za drzwiami. Wybrał. Wybrał ją.

- Wynoście się stąd!- krzyknął- Wszyscy!

Ekipa wiedziała, że nic nie może zrobić jak tylko usunąć się z pola widzenia. Nigdy takiego zachowania u Deana nie widzieli. Nie wiedzieli jak mu pomóc. Dlatego jak najszybciej opuścili magazyn. Chłopak usiadł i oparł się o dj'ski stolik Nate'a. Wziął kilka głębokich oddechów.

- Co zrobiłem, że sobie na to zasłużyłem?!- krzyczał w stronę sufitu- Czy mam napisane na czole, że chcę być wydymany przez najlepszego kumpla i własną dziewczynę, co?! Ty! Tam na górze! Pewnie się ze mnie śmiejesz, co?- wziął kolejny oddech i zaśmiał się nerwowo- I dobrze, że się śmiejesz, bo to cholernie zabawne.

Oparł głowę rękoma i zaczął się śmiać. Po chwili kilka łez zaczęło mu płynąć po policzkach.

Rose biegła przed siebie. Łapała zimne powietrze w płuca. Po chwili poczuła ucisk. Zatrzymała się. Zamknęła oczy. Tak bardzo chciała, żeby to był sen. Potworny koszmar, z którego zaraz się obudzi i wszystko będzie jak dawniej.

- Rose- usłyszała znajomy głos i odwróciła się.

Tony podszedł do niej. Otarł jej łzy i pocałował.

- Myślałam, że...
- Wiem- przytulił ją.

Stali tak chwilę w milczeniu. Rose wiedziała, że nie może i nie chce być tą, która oddzieli go od przyjaciela, ekipy i tańca. Jednak tak dobrze się czuła w jego objęciach. Tak bezpiecznie. Tak jakby nic więcej nie miało znaczenia.

- Skrzywdziliśmy go, Tony- powiedziała w końcu.
- Wiem- odsunął ją od siebie i popatrzył w jej brązowe oczy- Ale jeśli kiedykolwiek, ktokolwiek będzie mi kazał wybierać. Zawsze wybiorę ciebie. Choćby nie wiem co- odgarnął jej kosmyk włosów z czoła- Zawsze będziesz najważniejsza. Choćby nie wiem co. Zawsze będę cię kochał.
- Choćby nie wiem co- dokończyła.

6 komentarzy:

  1. Oj no i się popłakałam ;( Strasznie mi żal Deana :/ W końcu okazało się, że to jego przyjaciel jest powodem rozpadu jego związku.
    Ale super, że dodałaś *-* Już nie mogłam się doczekać ;> Mam nadzieję, że rozdziały będą dodawane częściej ;3
    Weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutne :c Żal mi Deana. Ale fajnie, że w końcu dodałaś <3 Strasznie nie mogłam się doczekać kolejnej części aż w końcu jest ♥ Czekam na next oby był jak najszybciej :3 Dużo weny życzę xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetne. Warto było tyle czekać. Fajne, że dodałaś nową postać mianowicie Zacka-CudnąGębę. Genialne! Kurczę nie wiem dlaczego, ale nie znoszę ani Alice, ani Cassie. Za to Deana wielbię i mam nadzieję, że kiedyś zrozumie związek Rose i Tony'ego. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz szybko xd rozdział świętny jak zresztą każdy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaglądam co 5 minut i niecierpliwie się kiedy kolejny. Boszzzzz.... jak to wciąga. Przeczytam i już chce następny. Czekam na akcję z ANDY i CHARLLOT ( czy jak to się tam pisze....). Mam nadzieje że nie jest za późno żeby uratować życie chłopaka. No a teraz czytaj mnie uważnie.... MAJĄ DŁUGO ŻYĆ, MIEĆ GROMADKĘ DZIECI, ANDY ZACZNIE CHODZIĆ, BĘDA MIELI PSA I WNUKI NO I MAJĄ ŻYĆ BO JAK ON UMRZE TO JA NIEWIEM.....UUUKKKAAATTTRRRUUPPIIEE!!!!!!

    OdpowiedzUsuń