środa, 12 listopada 2014

Episode 38: I call it Life


***
Dwa tygodnie później Noise otrzymuje wiadomość, że następna bitwa jest przewidziana na pierwszy weekend po Nowym Roku. Ekipa nie ma żadnych wieści od swojego lidera. Dean od tamtej afery nie pojawił się też w szkole. Jego przyjaciele zaczynają się o niego martwić.

- Myślę, że powinniśmy ciągnąć zapałki- odezwała się nagle Kate.
- Co?- spojrzała na nią Jo.
- No co?- rozłożyła ręce- Żadne z nas nie wie co się z nim dzieje, a nawet jeśli się dowie to nie wie jak się zachować i co powiedzieć. Dla żadnego to niezbyt komfortowa sytuacja. Ale trzeba to jakoś rozwiązać. Musimy kogoś wybrać.
- Powinienem być to ja- odezwał się Tony- Ale już próbowałem. Nie chce ze mną gadać.
- Tak szczerze to najbardziej należą mu się wyjaśnienia od Rose- oceniła Cassie.
- Cash!- upomniała ją Jo.
- No co?!
- Nie- odezwała się w końcu Rose- Ona ma rację. Dean zasługuje na więcej... o wiele więcej niż dostał kilka dni temu.
- Jak dla mnie- wtrącił się Win- Za bardzo dramatyzujecie. Nie jest przecież babą. Przełknie to.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?- Kate rzuciła mu wrogie spojrzenie- Nie byłeś w takiej sytuacji.
- Skąd wiesz?
- Spokój- zarządziła Jo- Musimy jakoś do niego dotrzeć. Bo, nie wiem jak wam, ale mi wydaje się, że on nie zna całej waszej historii.
- Zareagował strasznie- posmutniała Rose- To do niego niepodobne. Zupełnie jakbyśmy zrobili coś na jego oczach.
- Myślę, że to wina Alice- rzuciła Cassie.

Wtedy wszyscy na nią spojrzeli. Postanowiła mówić dalej.

- Rozmawiałam z Deanem tego dnia. Był u mnie. Wypytywał o Rose i...- zatrzymała się na chwilę.
- I?- poganiała ją Kate.
- Jej rzekomą zdradę- dokończyła.
- Powiedziałaś mu coś?- zapytała Jo.
- Nie. Oczywiście, że nie.
- To skąd wniosek, że to Alice mu coś powiedziała?- dociekał Tony.
- Opowiadał mi jej wersję, waszej bójki- spojrzała na Rose- I brzmiała tak jakbyśmy to my ją zaatakowały.
- To nie prawda- oburzyła się dziewczyna- Może i pierwsza ją popchnęłam, ale to co mówiła było okropne.
- My to wiemy. On nie. I prawdopodobnie wierzy jej.
- Więc? Co robimy?- zacierał ręce Win.
- Myślę, że powinniśmy najpierw pogadać z Alice?
- No tak- westchnęła Jo- Tylko kto to zrobi?
- Ja- zdecydował Tony.
- Racja. W końcu był między wami mały epizod- skomentował z uśmiechem Win.

Rose spojrzała na niego z zażenowaniem. Tony tylko pokręcił głową.

- Zawsze otwierasz gębę kiedy nie trzeba- przewróciła oczami Kate.
- Ostatnio nie narzekałaś.
- Nie zniosę go dłużej- wstała od stolika- Idę na lekcję. Dziewczyny?
- Jasne- odpowiedziała Jo i wszystkie wyszły ze stołówki.
- Musisz?- spojrzał na niego Tony.
- Nigdy go nie lubiłem. Nie będę udawał, że mu współczuję.
- Czasem się zastanawiam czy ty w ogóle masz uczucia- pokręcił głową.

Wtedy Win zaczął przyglądać się na pupę jednej z uczennic.

- Mam uczucia- odezwał się nie odrywając wzroku od dziewczyny- W tej chwili nawet całkiem sporo.

***


Ostatnie zajęcia pana Shane'a w tym roku. Każdy z uczniów miał zrobić własnoręcznie, prezent dla osoby, którą wylosował. Nauczyciel jest ciekawy co jego uczniowie mogli wymyślić.

- Okej. To kto chce zacząć?
- Ja- zgłosiła się Tina.
- Proszę bardzo.

Dziewczyna wstała i stanęła na środku sali.

- Osobę, którą wylosowałam jest Derek. Jak wiecie kojarzy się on wszystkim z tym, że ciągle jest głodny. Tak więc dzisiaj do lunchu jako deser dostaniesz czekoladowy tort, który sama upiekłam. Wesołych świąt Derek!
- Okej. Świetny pomysł Tina- uśmiechnął się Steven- Może przestanie podjadać na moich zajęciach. Kto następny? Może lećmy po kolei. Tina wylosowała Dereka, więc teraz jego kolej. Zapraszam.
- Okej. Ja wylosowałem Kate i jedyne co mogłem dać ci w prezencie to oczywiście najnowsze słuchawki od BeatBounce. Jeszcze nie ma ich na rynku, ale mam swoje dojścia. Są jedyne w swoim rodzaju, bo sam zaprojektowałem wzór. Wesołych Świąt Kate!
- Super!- krzyknęła Kate i przytuliła kolegę- A więc- westchnęła- Ja wylosowałam Wina. Jak wszyscy wiemy jesteś chłopakiem, który może kupić sobie bardzo wiele. Ale są rzeczy nie do kupienia. Dlatego napisałam dla Ciebie utwór. Jest nagrany na tej płycie. Wesołych świąt!
- Wiedziałem, że mnie wielbisz- puścił do niej oko i wyszedł na środek klasy- Ja wylosowałem mojego ulubionego kolegę- uśmiechnął się szyderczo- Dean'a. Niestety nie ma go dzisiaj. Chciałem mu kupić bombę zegarową, ale Tony upomniał mnie, że to nie jest coś co chciałby dostać. Z drugiej strony to byłby dla mnie idealny prezent świąteczny. Szkoda, że Kate o tym nie pomyślała.
- Win?- upomniał go nauczyciel- Jak długo będzie trwała twoja przemowa?
- Sory. Już kończę. Nie mam przy sobie prezentu. Ale dostarczyłem go kanciapy, w której Dean i jego ekipa trenują. To nowe wzmacniacze. Są głośne jak cholera, bo sam w nich trochę poszperałem i ulepszyłem.
- Świetnie Win- pochwalił go Steven- Mama Deana zgłaszała mi, że go dzisiaj nie będzie. Wylosował Jo i powiedział, że prezent przekaże Ci osobiście, jak tylko będzie mógł.
- Jasne. Nie ma sprawy- uśmiechnęła się dziewczyna- Więc teraz moja kolej. Powiem, że dla tego gościa- wskazała na Tony'ego- znaleźć odpowiedni prezent to istna męczarnia. Zawsze mogłam kupić ci nowe buty. Buty zawsze się sprawdzają. Ale chciałam, żeby to było coś wyjątkowego- mrugnęła do Rose- i się udało. Dostajesz ode mnie album a właściwie kronikę. Zapełniłam już kilka stron zdjęciami i podpisami o tym co się do tej pory wydarzyło. Jednak jest tu o wiele więcej miejsca. Mam nadzieję, że cały będzie zapełniony wspomnieniami z liceum. A może nawet twoimi rysunkami. Wesołych świąt Tony!
- Dzięki- ucałował ją chłopak- A mój prezent jest przeznaczony dla Josha. Stary, wiem, że grasz trochę na bębnach, więc załatwiłem ci przesłuchanie. Paru moich znajomych chce utworzyć zespół i jestem pewien, że cię potrzebują. Tu masz namiary, no i gratis nowe pałeczki.
- Powinieneś jeszcze dorzucić notes i długopis, żebym już zaczął rozdawać autografy- zaśmiał się stając przed wszystkimi- Potem możecie się nie dopchać.
- Dobra, dobra- odezwała się Rose- I tak sławy Wina nie przebijesz.
- A chciałbym- lekko się do niej uśmiechnął- Dobrze, że się odezwałaś, bo właśnie ciebie wylosowałem. Dziewczyno, ile ja męczyłem siostrę, żeby mi pomogła coś wybrać- przewrócił oczami- Ale udało mi się znaleźć coś odpowiedniego. Co powiesz na nowego iPoda? Ma kilka fajnych gadżetów. Wiem, że biegasz ze swoim zwierzakiem. Nie pytaj skąd to wiem. Ale taki sprzęcik na pewno ci się przyda. A do tego masz tam nawigację i dodatkową obrożę z urządzeniem namierzającym. Więc jak ci zwierzak zwieje to i tak będziesz wiedziała gdzie jest. Przyjemne z pożytecznym. Wesołych świąt Rose!
- Ciekawe kto się wygadał, że mój pies czasem potrafi mi zwiać?- spojrzała na Jo i zwróciła się do Josha- Wielkie dzięki! Pomysłowe i z pewnością mi się przyda. Ja wylosowałam April- stanęła na środku sali- Mój prezent to własnoręcznie namalowany portret. Twój i Natalie. Wzorowałam się na zdjęciu, które mi dała, ale myślę, że wyszło całkiem fajnie. Wesołych świąt!
- Jeju! Dziękuję!- przytuliła ją dziewczyna- Z kolei ja sprawiłam prezent mojej koleżance z portretu. Natalie. To jest kaszmirowy sweter z wstawkami i szyciami mojego projektu. Wesołych świąt!
- Czego się mogłam spodziewać jak nie ciuchów?- zaśmiała się- Zawsze wiedziałaś co mi się podoba. Dziękuję! A jak wiadomo mi pozostała Tina. Wiem, że chcesz zostać malarką. A więc poszperałam trochę w internecie i kupiłam składniki aby zrobić... uwaga... farby olejne. Napracowałam się trochę i mam nadzieję, że będą się do czegoś nadawały. Wesołych świąt Tina!
- Dzięki wielkie. Postarałaś się. Pewnie tymi farbami namaluję swoje pierwsze arcydzieło.
- Okej dzieciaki- Steven klasnął w dłonie- Spisaliście się świetnie. Każdy z was dał coś z siebie, jedni mniej, drudzy więcej, ale każdy się postarał. Bardzo mi się to podoba.
- Chwila moment- odezwał się Win- Przecież został ktoś jeszcze.
- Słucham?
- Jedna osoba nie dostała prezentu- odezwała się Jo.

Nauczyciel patrzył zmieszany na każdego z uczniów po kolei. Cała grupa zaczęła się podnosić z miejsc. Josh wziął gitarę i zaczął grać dźwięki "Last Christmas". Klasa zaczęła śpiewać i chwytać się za ręce. Po chwili utworzyli krąg, w środku którego stał pan Shane. Każdy szeroko się uśmiechał i z radością śpiewał ten utwór. Steven kręcił się w koło, nie wiedząc na kogo patrzeć. Łzy zakręciły się mu w oczach. Nigdy nikt nie zrobił dla niego takiego występu. W żadnej szkole nie doznał takiej sympatii od swoich uczniów. Ten moment napawał go szczęściem i dumą, że stworzył coś tak ważnego wśród młodych ludzi. Jedność, przyjaźń, szacunek, wsparcie i miłość. Zaczął przytulać ich wszystkich po kolei. Kiedy piosenka się skończyła Kate postanowiła się odezwać:

- Dziękujemy za poświęcony nam czas panie Shane. Za rozmowę, za dobre rady, za życzliwość...
- Za wytrwałość i cierpliwość- dodała Tina.
- Za zrozumienie- rzucił Derek.
- Za ciepłe słowa- odezwała się Jo.
- Za pomoc w ciężkich chwilach- dodał Tony.
- Za poprawę humoru po całym tygodniu ciężkiej pracy w szkole- skomentował Josh.
- Za poruszanie trudnych tematów i możliwość ich zrozumienia- uśmiechnęła się Natalie.
- Za próbę wpojenia w nas tego, co w życiu jest najważniejsze- odezwał się Win.
- Za przekazane wartości- dorzuciła Rose.
- Za to, że mogliśmy się tu co tydzień spotykać i uczyć nawzajem się słuchać- dodał Tony.
- Za to, że jesteś- zakończyła April.
- Wesołych świąt!!!- krzyknęli wszyscy razem.

Stevenowi zaczęły płynąć łzy. Do tego z jego twarzy nie schodził uśmiech. Nie wiedział czy zdoła wydusić z siebie nawet małe dziękuję. Ta chwila jest jedną z najlepszych jakie tu przeżył. Zdecydowanie.

- Dzieciaki...- odezwał się w końcu, lecz po chwili przerwał.

Cała grupa zaczęła się śmiać. Nauczyciel również.

- Tak- kręcił głową- Zatkało mnie niesamowicie- wziął oddech i się wyprostował- Taki prezent dostałem pierwszy raz w życiu i kurcze powiem wam... Super uczucie! Nic tak nie cieszy człowieka, jak to, że został doceniony przez innych. Nic nie cieszy tak nauczyciela, jak uznanie w oczach jego uczniów. Dziękuję wam bardzo! To bardzo dużo dla mnie znaczy. Cieszę się, że mogłem tu być dla was. Może nie jestem do końca człowiekiem, którego opisaliście, ale to tylko oznacza, że będę się starał nim być. Cieszę się, że udało nam się stworzyć tak wspaniałą grupę. Cieszę się też, że wynieśliście coś wartościowego z tych zajęć. Cieszę się, że nasze spotkania były dla was świetnym przeżyciem i ciekawym sposobem na spędzenie wolnego czasu. Cieszę się, że mogłem z wami pracować. Nie! Nie pracować. Współpracować! Bawić się, rozmawiać, śmiać, smucić, żartować. Naprawdę. To co tutaj stworzyliśmy jest bardzo ważne. To co czujemy do siebie nawzajem jest jeszcze ważniejsze. Ale najważniejsze jest to, że tego co tu się wydarzyło- spojrzał na wszystkich po kolei- Nikt wam nie odbierze.
- Pan Shane Najlepszy Nauczyciel na Świecie!- krzyknął Derek.

Cała klasa zaczęła się śmiać i po chwili skandowali razem z kolegą. April spojrzała ciepło na Stevena. On skinął głową i się uśmiechnął.

***

Charlie codziennie odwiedza Andy'ego. Spędzają czas na czytaniu książek, oglądają filmy, grają w gry planszowe, uczą się, rozmawiają, żartują, chodzą na spacery. Jednak dzisiaj Andy zachowuje się dość dziwnie. Prawie nie ruszył obiadu. Później gdy oglądali film, ciągle patrzył w okno.

- Powiesz mi o co chodzi?- zapytała wprost Charlie.
- To znaczy?
- Jesteś jakiś nieobecny. Mam wrażenie, że nie ma z tobą kontaktu. Coś się stało?
- Dostałem serce- rzucił bez emocji Andy.
- Co?!- wytrzeszczyła oczy dziewczyna- Kiedy? Jak?
- Dziś rano dostałem telefon. Mogę mieć przeszczep za miesiąc.
- To świetna wiadomość- podniosła się Charlie- Dlaczego dopiero teraz mi to mówisz?
- Bo to nie jest świetna wiadomość.
- Nie rozumiem.
- Mówiłem Ci, że to wiąże się z ryzykiem- spojrzał na nią.
- Pamiętam. Zgodność tkankowa, odrzut. Mogą być komplikacje. Ale chyba najważniejsze, że masz to serce, nie?
- Lekarz powiedział mi dokładnie na czym stoję- westchnął- Mam 20 procent szans na przeżycie. Muszę zdecydować czy podejmuję to ryzyko i poddam się operacji.
- Andy...- podeszła do niego i usiadła mu na kolanach- Nawet gdyby szansa była jedna na milion. To zawsze warto jest wierzyć, że się uda. Wiara, nadzieja... pozytywne myślenie. One dają siłę. Dzięki nim możemy przetrwać wiele trudności i ciężkich chwil.
- Nie wiem jak to robisz, że zawsze myślisz pozytywnie.
- Bo w nas wierzę- spojrzała mu w oczy- Bo chcę, żeby wszystko było dobrze.
- Wiesz, że nie zawsze jest- Andy też patrzył na nią- Musisz się liczyć z tym, jakie są fakty. Musisz się liczyć z tym, że za miesiąc... może mnie nie być.
- Nie mów tak- jej głos stał się bardzo cichy- Nie zostawisz mnie. Nie wierzę, że los dał mi ciebie tylko po to, żeby za chwilę mi cię odebrać. To co mamy- łza zaczęła jej spływać po policzku- My... To ma jakiś większy sens- przytuliła się do niego- Na pewno.
- Obyś miała rację- wyszeptał.

***

-Będę tęskniła za panem Shane'em- stwierdziła Kate, wychodząc z przyjaciółkami ze szkoły.
- Ja też- westchnęła Rose.
- To pewne, że już nie będzie uczył?- zapytała czekająca na nich Cassie.
- Kilka dni temu złożył rezygnację- wyjaśniła jej Jo.
- Z tego co wszyscy o nim mówicie, to jest naprawdę spoko gość- skomentowała kuzynka- Szkoda, że nie będę miała okazji bliżej go poznać.
- My żałujemy, że już go nie będziemy widzieć. Te zajęcia były naprawdę super. Nie wierze, że tak szybko się skończyły- dodała Kate- W sumie to nawet nie wiem kiedy semestr się skończył. Sporo się  przez ten czas wydarzyło.
- Jak debiut Jo w teatrze- rzuciła Rose- Albo twój obóz dla dj'ów.
- Twoja sesja z Tonym i wystawa Dean'a- przypomniała Cassie.
- Ciąża Natalie- rzuciła Kate.
- A to co stało się z Jackie?- skomentowała Jo- Wydawałoby się, że to kiedy zapraszała nas na swoją pierwszą imprezę, było zaledwie wczoraj.
- Dokładnie- dodała Rose- Nieźle się porobiło.
- Hej- odezwała się Cassie- Mam pomysł. Co wy na to, żeby spędzić dzisiejsze popołudnie razem, hm? Poopowiadacie mi co się po kolei działo. Bo do tej pory znam tylko kawałki kilku historii a reszty muszę się domyślać.
- No tak. W końcu będziesz się tu uczyć- stwierdziła Kate- Musisz znać wszystkie szczegóły.
- Co racja to racja- stwierdziła Jo- Nawet ja nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć. A co dopiero ty.
- No to co?- wtrąciła Rose- Gdzie idziemy?
- Proponuję mój dom- uniosła palec w górę Kate- Pasuje?
- Jak najbardziej- przytaknęła Cassie.
- No i super. Idziemy!
- Chyba nie mamy nic do gadania- Rose szepnęła Jo na ucho i obie zaczęły się śmiać.

***

Alice zbiegła szybko po schodach jak tylko usłyszała dzwonek do drzwi. Od tamtej afery Dean przychodził do niej codziennie. Czasem Alice wpadała do niego pod głupim pretekstem, żeby jeszcze częściej się z nim widzieć. Przychodziła kiedy upiekła ciasto albo kupiła nową rzecz na wyprzedaży. Albo kiedy zepsuł jej się zegarek a nawet długopis. Dzisiaj postanowiła ruszyć na przód ze swoimi uczuciami. Chce powiedzieć przyjacielowi co do niego czuje i przekonać go, że bycie z nią jest najlepszą, rzeczą w życiu jaka mu się mogła przytrafić. Chwytając za klamkę wzięła głęboki oddech i po chwili dowiedziała się jak bardzo jej był potrzebny.

- Tony?!
- Cześć- starał się spojrzeć na nią ciepło- Nie przeszkadzam?
- Nie. Tak. To znaczy...- otworzyła szerzej drzwi- Wejdź.
- Może lepiej będzie jeśli porozmawiamy tutaj- skinieniem głowy wskazał na schody i na nich usiadł.
- Jasne- dziewczyna wzięła kurtkę i szalik z wieszaka, zamknęła drzwi i usiadła obok.

***

Dean jak codziennie wybierał się do Alice. Próbował poukładać sobie to wszystko co się ostatnio wydarzyło. Zawsze kończyło się na tym, że czuł ogromną wściekłość. A potem dopadał go niesamowity żal. Smutek, który wypełniał go całego. Nie mógł i już nie umiał się z niczego cieszyć. To go przytłaczało i chociaż chciał to nie mógł myśleć o niczym innym. Myślał, że chociaż przy przyjaciółce odnajdzie chwilę spokoju i ciszy. Jednak ani razu nie zrobiło mu się lepiej.

Podszedł pod dom dziewczyny i zobaczył palące się światło na ganku. Po chwili rozpoznał dwie siedzące na schodach postaci. To Alice i nikt inny jak Tony.

-Co on tutaj robi do cholery?!- zaczął się momentalnie wkurzać sam na siebie- Czyżby próbował zdobyć kolejną mu bliską osobę?

 Na samą tę myśl jeszcze bardziej się zdenerwował a po chwili zaśmiał sam z siebie, że jest taki żałosny. Że ciągle to przeżywa i ciągle go tak boli utrata Rose.... I Tony'ego. Przyglądał mu się chwilę i poczuł ścisk w sercu.

-Tak chyba boli serce, które chce się wyrwać, żeby przywitać kumpla którego kocha, a rozum mu na to nie pozwala- pomyślał. Po chwili otrząsnął się z myśli. Postanowił obejść całą posesję i podejść bliżej od tyłu domu, żeby słyszeć o czym rozmawiają.

- Jak on się trzyma?
- A jak myślisz?
- Nie chcę sobie wyobrażać co on może czuć- Tony spojrzał przed siebie.
- Szczerze?- Alice spojrzała na niego- Od kilku dni wygląda jakby nie czuł nic. Totalna olewka na wszystko. Nie obchodzi go jak wygląda. Nie obchodzi go jaki dzisiaj dzień. Nie obchodzi go, że pojutrze Wigilia. Wszystko ma gdzieś. Ja prawdopodobnie ciągle bym się wściekała. A po chwili płakała. I tak w kółko.
- On też się wścieka. I pewnie płacze. Tylko wtedy kiedy nikt tego nie widzi- spojrzał na nią- A właściwie jest pewien, że nie zobaczy.
- W kanciapie.
- To od zawsze była jego samotnia. Z resztą. Nie tylko jego. Każdy z nas tam przychodził jak miał problem.
- Tylko szkoda, że dla niego to nie jest problem- skomentowała- To jest zdrada. I to podwójna.
- Słuchaj- westchnął- Nie musisz mi mówić co to jest i co zrobiłem. Dobrze to wiem. A właściwie to przyszedłem po to, żeby ci powiedzieć, żebyś nie rozmawiała o tym z Deanem. A przynajmniej nie mówiła mu co o tym myślisz.
- A to niby czemu?
- Bo nic o nas nie wiesz.
- Mi się wydaje, że całkiem sporo.
- Alice- obrócił się w jej stronę- Może i znasz go od dziecka. Może świetnie się dogadujecie i rozumiecie. Może i znacie się na wylot. Ale znacie tylko siebie. Nie znasz mnie i nie znasz Rose. Nie wiesz jakie relacje mnie łączą z Deanem. Nie wiesz też jakie łączą go z Rose. Nie wiesz ile on dla nas znaczy. Ale także nie wiesz ile my znaczymy dla siebie nawzajem. Nie możesz tego wiedzieć. Wiemy to tylko my. I to my powinniśmy to rozwiązać. Nie ty. Nie ty jesteś jego ratunkiem. I nie ty będziesz osobą, która pomoże mu przez to przejść. Choćbyś nie wiem jak się starała, nie dasz rady. Tylko i wyłącznie dlatego, że nie znasz całej naszej historii. Dean również. Więc chcę cię prosić, żebyś pozwoliła mi spróbować pomóc mojemu przyjacielowi. I chociaż Dean mnie za niego nie uważa to ciągle czuję się jego przyjacielem. Rose również. I wiem co ci się teraz ciśnie na usta- złapał ją za rękę- Nie mamy prawa nazywać siebie jego przyjaciółmi. Tylko, że... tak właśnie czujemy. Nie powinniśmy, ale czujemy- podniósł się, zszedł ze schodów i obrócił w stronę dziewczyny- To nas właśnie zgubiło. Mnie i Rose. Czuliśmy do siebie coś czego nie chcieliśmy. Coś czego unikaliśmy i od czego uciekaliśmy. Odpychaliśmy to od siebie. Ale ciągle czuliśmy... Czuliśmy coś czego... po prostu nie powinniśmy czuć.

Dean z ukrycia patrzył jak Tony się oddala. Chciał do niego podbiec i uderzyć go w twarz. Potem przytulić i się rozpłakać. Nie chce tego czuć co teraz czuje. Nienawiść, pustkę, zdradę, niepewność i bezsilność. Bezsilność jest najgorsza. Nie ma siły, żeby stawić czoła temu co go najbardziej przeraża. Stanąć twarzą w twarz z obojgiem tak ważnych dla niego ludzi .Nie ma siły być tak silnym i twardym, jak wszyscy myślą, że jest. Nie ma siły zapomnieć o tym co mu zrobili. Nie ma siły wybaczyć. Nie ma siły powiedzieć, że ciągle ich potrzebuje. Nie ma siły spróbować zrozumieć co oni czują. Nie ma siły znowu się szarpać między tym co dyktuje mu serce a co podpowiada mu rozum.

- Nie mam siły...- szepnął i oparł się o ścianę domu.

***

- I co? Które momenty ci się podobały najbardziej?- zapytała Kate.
- Zdecydowanie ten z bitwą Rose, kiedy pokonała Natalie- puściła do niej oko Cassie- No i ten kiedy przyłożyłaś temu gościowi, bo myślałaś, że włamał się do twojej szafki. To musiało świetnie wyglądać.
- Ma się ten prawy sierpowy- Kate pocałowała swoje ramię.

Wszystkie wybuchły śmiechem.

- A tak poważnie- upiła łyk lemoniady- Rose. Twoja historia i Tony'ego jest niesamowita. Znaczy nie dla Deana, to pewne. Ale to, że zauroczyliście się sobą od kiedy się zobaczyliście to... po prostu robi wrażenie. Jak wiadomo, jesteśmy nastolatkami i zakochiwanie się przychodzi nam raczej łatwo. I tak samo odchodzi. A wy? Od początku się roku się coś kręciło i to przetrwało. Jest czego zazdrościć.
- Ej! A ja to co?- wtrąciła Jo- Przecież ja i Brian, teraz uwaga, j e s t e ś m y, parą od początku. Rose i Tony zeszli się dopiero niedawno. To my tu powinniśmy być podziwiani.
- Tak, tak. Ty i twój Romeo- machnęła ręką Kate.
- Lepiej się nie nabijaj- pogroziła jej palcem Jo- Bo zaraz zacznę mówić o Winie.
- W sumie to też bardzo ciekawe- Rose oparła głowę o ręce i zaczęła mrugać oczami.
- Nic tu nie ma do gadania- dziewczyna chwyciła za szklankę i wypiła całą lemoniadę.
- Z tego co mi powiedziałyście to nie trudno zauważyć, że coś jest na rzeczy- zaśmiała się Cassie.
- A co wam tak wesoło dziewczyny?- powiedział męski głos, wchodząc do kuchni.
- Matt!- wykrzyknęła Kate i rzuciła mu się na szyję- Niepotrzebnie je zapraszałam, bo strasznie mi dokuczają.
- No a od czego ma się przyjaciółki?- chłopak puścił do nich oko.
- Ha! Jest nasz!- zaśmiała się Jo.
- To już wybieramy drużyny?- zapytał kolejny wchodzący chłopak.
- No i patrzcie kogo tu przywiało- pokręciła głową Rose.
- Nie chciał przyjść Mahomet do góry, to góra przyszła do Mahometa- podszedł do dziewczyny i ją przytulił.
- Cassie. To jest Sam.
- Sam Larsen- przedstawił się kuzynce.
- Ten od tej akcji z Kapitanem Jackiem?
- Zgadza się.
- Miło poznać. I spokojnie mogę powiedzieć, że dużo o tobie słyszałam- uśmiechnęła się lekko- Co prawda przed chwilą, ale naprawdę trochę tego jest.

Wszyscy wymienili spojrzenia i zaczęli się śmiać.

- Powiem wam, że podoba mi się atmosfera jaka tu panuje- zaczął Matt- I z chęcią bym to wykorzystał. Może urządzimy sobie małą świąteczną imprezę?
- Pizza, chińszczyzna czy może sushi?- odezwała się nagle Kate trzymając telefon i szeroko się uśmiechając- Mam ich na szybkim wybieraniu.

***

- Halo?
- Czy rozmawiam z panną Jackie Kendall?
- Przy telefonie.
- Witam. Dzwonię z kliniki Sant Patrick. Mamy wyniki pani badań. Może się pani skonsultować z naszym lekarzem. Aha, i jeszcze jedno, przy wizycie powinni być obecni pani rodzice. Zapraszam jutro o 16.
- Coś nie tak?
- Proszę się jutro pojawić. Do widzenia.
- Do widzenia.

Jackie odłożyła słuchawkę i przewróciła oczami.

- Lekka infekcja albo alergia i od razu robią raban.

***

Do domu Kate zaczęli schodzić się goście. Wystarczyło wysłać kilka smsów, żeby o ich małej imprezie dowiedziała się znaczna część szkoły. Matt zaprosił też kolegów z drużyny. Rose dała znać Nate'owi, że Noise też są mile widziani. Zapowiada się świetna zabawa.

- Spokojnie! Król imprezy już tu jest!- Krzyknął Win, gdy tylko otworzyły się drzwi.
- Miło cię widzieć- przywitał go Matt.
- On tak na serio?- kumpel spojrzał na Tony'ego.
- Dzięki za zaproszenie- uścisnął mu dłoń Tony- A ty. Zachowuj się przyzwoicie.
- Przyzwoicie jak na mnie czy jak na ciebie?- uśmiechnął się szyderczo.
- Na mnie.
- Zanotowane- Win spojrzał na swój rozporek- Słyszałeś? Dzisiaj nie masz wychodnego.

Kilka dziewczyn, przysłuchując się im, zaczęło chichotać. Chłopak szeroko się do nich uśmiechnął i ruszył do baru. Wtedy do Tony'ego podeszła Rose.

- Hej. I jak poszło?
- Wydaje mi się, że całkiem dobrze. Poprosiłem, żeby dała nam czas i możliwość to rozwiązać tylko między nami.
- I obyło się bez bójki?- uniosła brew.
- Lepiej. Obyło się bez całowania- zaśmiał się.
- Och ty!- walnęła go w ramię- W takim razie, mam nadzieję, że do końca dnia też się obędziesz bez pocałunków- wystawiła język i obróciła się w stronę parkietu.
- Nie, nie, nie- przyciągnął ją do siebie- Tak się nie bawimy.
- A jak się bawimy?- przygryzła wargę.
- Grzecznie- przytaknął głową, uśmiechnął się i pocałował w szyję- Albo... niegrzecznie.
- Uspokój się.
- Nic nie poradzę, że chcę cię całować i na moje szczęście mogę to robić- uśmiechnął się.
- No chyba zaraz oszaleję!- rzuciła nagle Rose i wytrzeszczyła oczy.

Tony od razu się odwrócił. Na imprezę przybyło Noise. To, że się pojawią było całkiem prawdopodobne, lecz osoby, które szły z przodu grupy, nie były tymi, których się spodziewano. Zack i Dean.

- O cholera!- Kate otworzyła usta i szturchnęła Jo.
- Czy ja dobrze widzę?
- Uszczypnij mnie- zwróciła się do Matta.
- Po co?
- Nie ważne. Trzeba działać- machnęła ręką i ruszyła od razu w ich stronę- Fajnie, że wpadliście. Przekąski są w kuchni a napoje przy barze. Toaleta jest na każdym piętrze. Numer na policję?
- 991?- zapytał z zażenowaniem Dean.
- No. Dacie sobie radę- puściła do nich oko i witała kolejnych członków ekipy.
- Fajna jest- zwrócił się do lidera Zack.
- Zajęta.
- Niektórym to nie przeszkadza- wtedy spojrzał na Rose i Tony'ego.
- Przymknij się- rzucił Dean i skierował się do baru.
- Czemu tak drastycznie?- Zack rozłożył ręce.

Kiedy Dean usiadł przy barze, Win spojrzał na niego i postanowił się odezwać.

- To nie jest dobry pomysł.
- Niby co?
- Wpadać na imprezę za namową kolegów, usiąść i urżnąć się jak świnia. Znam to. Nigdy nie kończy się dobrze.
- Jakbyś nie zauważył to już jest do dupy.
- Ująłbym to inaczej- upił łyk- Ale nie chcę cię dobijać, bo jeszcze się popłaczesz.
- Cieszyłby cię taki obrazek, co?
- Nawet nie wiesz jak bardzo- spojrzał mu w oczy- Już mam satysfakcję, że siedzisz tu i się nad sobą użalasz. Jak zbity pies. Biedny mały chłopczyk, którego urobiono jak tylko się da. Na wszelkie możliwe sposoby.
- Jeśli chcesz mnie sprowokować do bójki, to wiedz, że ci się nie uda- wypił szklankę whiskey i nalał kolejną.
- Wszyscy o nich wiedzieli- ciągnął dalej Win i przysunął się bliżej- tylko ty nie zdawałeś sobie sprawy, co się dzieje.
- Przymknij tę gębę co?
- A może?- postukał palcem w jego czoło- Nie chciałeś tego dostrzec. Może na rękę ci było, mówić, że masz fajną dziewczynę, ale mieć ją gdzieś. Paradować z Alice na wystawie, malować durny pokoik też z Alice, pomagać Alice w przeprowadzce, olewać Rose zawsze kiedy trzeba było coś zrobić dla Alice.
- Co ty próbujesz mi udowodnić?
- Że nie doceniłeś tego co masz. Myślałeś, że ona wszystko zniesie i dalej będzie cię uwielbiała jak reszta twojej ekipy. Że twoje zdanie najbardziej się będzie liczyło. Zadecydujesz a ona się podporządkuje- spojrzał mu prosto w oczy- O patrz! Ona ma swój mózg i potrafi myśleć. Ma też szacunek do siebie. I dostrzegła, że nie jest twoim priorytetem. Przed nią była twoja ekipa, twoje zajęcia, Alice. Ona była gdzieś tam, daleko. Ale czy kiedykolwiek zrobiła ci o to aferę? Nie. Znosiła to. A ty ją obwiniasz za to, że nie wytrzymała? Nikt by tego nie wytrzymał. Nie można kogoś traktować jak rzecz. Brać tylko wtedy kiedy ma się czas, a później odstawić na półkę i powiedzieć: "Zaczekaj a ja zajmę się sobą".
- Chcesz mi powiedzieć, że to moja wina?!
- Nie. Ale do tej sytuacji nie tylko Tony i Rose się przyczynili. Twoje zachowanie wobec niej też miało na to wpływ. Dlatego chcę ci włożyć do głowy, że to nie jest wyłącznie ich wina- upił kolejny łyk i przyglądał się butelkom w barze- A właściwie do twojego cierpienia najbardziej przyczyniłem się ja.
- A co ty masz z tym wspólnego?- chłopak zmarszczył brwi- Chyba nie łapię.
- No bo jesteś głąbem, Dean- uśmiechnął się lekko- Kiedy tylko mogłem, próbowałem ich do siebie zbliżyć. Wiedziałem co do siebie czują, a właściwie co będą czuli, kiedy to się rozwinie. I miałem rację. Tak się stało. I powiem ci szczerze, że nigdy w życiu tak mocno się nie starałem. Było naprawdę ciężko. A wiesz czemu?- znowu na niego spojrzał- Bo za cholerę nie chcieli ci zrobić krzywdy. Byłeś jedyną rzeczą... osobą, która nie pozwalała im być razem. Wiem, że trudno jest słuchać, że robili coś za twoimi plecami. Ale to było silniejsze od nich. Znasz uczucie kiedy czegoś pragniesz i wiesz, że mógłbyś to mieć, tylko przeszkadza ci sumienie? Ja nie znam. Jestem upośledzony pod tym względem i nie mam skrupułów jeśli chodzi o zdobycie tego czego chcę. Oni są inni. Kochają cię i również nie mogą znieść myśli, że zrobili ci coś, co tak boli. A więc nie myśl, że w tej sytuacji oni są źli a ty jesteś dobry. Wiele rzeczy się przyczyniło do tego co jest teraz. Zrobiłeś parę głupich rzeczy. Oni zrobili kilka niepotrzebnych ruchów. Ja zrobiłem wszystko co w mojej mocy, żeby mój przyjaciel był szczęśliwy. Każdy starał się robić tak, żeby było dobrze. Wyszło inaczej. Możesz się obrażać na cały świat przez to co się stało. Możesz się nad sobą użalać. Możesz codziennie się upijać. Możesz robić cokolwiek, żeby sobie ulżyć. Ale ja ci powiem co musisz. Musisz się nauczyć sobie z tym radzić. Bo takie sytuacje tylko przygotowują cię na ciężką bitwę jaką przyjdzie ci stoczyć- podniósł się i stuknął swoją szklanką o szklankę Deana- Ja tę bitwę nazywam... Życiem.

Dean przymknął oczy. Nie cierpiał Wina, ale ten nadęty laluś, mógł mieć trochę racji. Właściwie nie spodziewał się, że akurat on będzie mu udzielał wskazówek. Całkiem trafnych. Ale czy da się tak szybko poradzić sobie ze zdradą?

- Jeszcze jakieś rady?- odezwał się w końcu.
- Weź się w garść. Jeśli musisz to nawrzucaj im ile się da- Win postawił pustą szklankę i ruszył w stronę parkietu- Tylko nie rób z siebie frajera, za którego zawsze cię uważałem.

Kiedy Win zniknął w tłumie, Dean podniósł się z miejsca i szukał wzrokiem Tony'ego. Jednak znalazł tylko Rose. Przyglądał się jej chwilę i zaczął się zastanawiać. Czy naprawdę boli go tak utrata tej dziewczyny czy może to, że ktoś zrobił z niego głupka? Rose złapała jego spojrzenie. Skinęła głową i ruszyła w stronę tarasu. Dean ruszył za nią. Kiedy znalazł się na zewnątrz, zobaczył, że Rose stoi przy barierce i patrzy przed siebie. Chłopak podszedł bliżej. Zauważył, że płacze. Stanął za nią i ją objął. Nie wiedział nawet czemu to zrobił. Chyba nawet jeśli jest wściekły, nie potrafi być aż tak nieczuły. Poczuł jak jej zimne łzy spadają na jego przedramiona.

- Dean...- wyszeptała.
- Nie musisz nic mówić.
- W takim razie może ja powinienem- usłyszeli za sobą głos Tony'ego.

6 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam ! :D
    Co do rozdziału- warto było tyle czekać ;3 Mam nadzieję, że następny pojawi się trochę szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże GENIALNE!!! Tylko dlaczego tyle karzesz czekać na kolejne rozdziały. UMIERAM!! Błagam Błagam Błagam Błagam Błagam Błagam Błagam Błagam Nie karz na siebie tak długo czekać!!! PPRROOSSZZĘĘĘĘĘĘĘE!!! Rozdział jak zawsze genialny. Boszzz.... Co tam się dziej?! Hyle czoła twoje pomysłowości. WENY <3 :) :) :) :) :) :) :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Andy musi żyć!!! Błagam nie ukatrupiaj go..... :) WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  4. KATE I WIN <3
    WIN TAKI ZABAWNY <3
    TONY TAKI UROCZY <3
    Błagam! Więcej scen z Winem i Kate! Zrób to dla mnie! pliiiis <3 / Lucy xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebi..... to! Rewelacja! Czekam na kolejny i mam nadzieję że będzie dużo scen z Winem i Tonym. Są mega zabawni

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy kolejny?? :(

    OdpowiedzUsuń