Jen opracowała świetny plan zemsty na swojej kuzynce. Z
samego rana odwiedziła Wina w jego mieszkaniu.
- Co ty tutaj robisz?- pyta chłopak.
- Wpadłam się pożegnać.
- Chyba przywitać?
- Hmm… Raczej nie.
- Powiedz o co chodzi, bo nie mam czasu na gierki. Muszę
załatwić ojcu parę spraw.
- Chciałam pogadać. Ale spokojnie, zaczekam. Rób co tam masz
zrobić- mówi Jen i wchodzi do mieszkania.
- Co ty kombinujesz?- pyta podejrzliwie Win.
- Nic- wzrusza ramionami dziewczyna.
- Mnie nie oszukasz. Powiedz co jest grane?
Dziewczyna nic się nie odzywa i rozgląda po pokoju.
- Ładnie tu masz.
- Mów co tu robisz. I to zaraz.
Wtedy w drzwiach staje szofer Wina.
- Panie Chambers samochód już gotowy. Możemy ruszać.
- Już idę Danielu- odpowiada mu Win i zwraca się do Jen-
Wracam za pół godziny. A wtedy opowiesz mi wszystko.
- Umowa stoi- uśmiechnęła się dziewczyna.
Zaraz po tym jak wyszli, Jen zabrała się do pracy. Myślała,
że będzie musiała uwieść Wina, żeby odegrać się na Natalie. Jednak sprawy
potoczyły się o wiele lepiej. Od razu chwyciła za telefon, który zostawił na
stole i wysłała sms do Natalie. Jego treść zawierała przeprosiny, nawet całkiem
ładne, a do tego zaproszenie do mieszkania Wina i oczywiście „wynagrodzenie” za
to, że tak ją potraktował. Jennifer była pewna, że jej kuzynka nabierze się na
tę bajkę z przeprosinami i za chwilę tutaj przyjedzie. Po odłożeniu telefonu,
dziewczyna wyjęła ze swojej torby seksowną bieliznę i się w nią ubrała. Potem
ruszyła do szafy Wina, wybrała jedną z koszul i ją również założyła. Świetnie-
pomyślała- teraz pozostaje jej tylko czekać.
***
Matt był zachwycony swoim przyjęciem. Kate i jej przyjaciele
spisali się świetnie. Po tym wieczorze jeszcze bardziej zapragnął zostać w
Nowym Jorku.
Jednak dopiero dzisiaj, wchodząc na lotnisko poczuł, że
ciężko mu będzie pożegnać się z tym miastem, swoim bratem i oczywiście
wspaniałą dziewczyną.
- Jeszcze możemy zawrócić- szepce mu na ucho Kate.
- Ty obiegniesz go z lewej a ja z prawej. Nie uda mu się nas
złapać- odpowiada jej Matt.
- Wszystko słyszę- pochyla się nad nimi Steven- Nawet o tym
nie myślcie.
- Kurde, myślałem, że jest już trochę przygłuchy- wzdycha
Matt.
- Młody, nie popisuj mi się tu przed moją uczennicą.
Wszyscy starają się wprowadzić wesołą atmosferę, jednak to
nie działa. Mają świadomość, że na jakiś czas się rozstaną. A to dla nikogo nie
jest powód do radości.
- No braciszku- zwraca się do Matta Steven, gdy podchodzą do
odprawy- Świetnie, że wpadłeś i następnym razem mógłbyś zabawić tu dłużej.
Powodzenia w nadrabianiu zaległości w szkole. No i ucałuj rodziców.
- Dzięki. Na pewno to zrobię.
Obaj bracia się przytulają i uśmiechają do siebie. Potem
Steven oddala się, zostawiając Kate i Matta samych.
- Mówiłam już, że tego nie cierpię?- mówi ze smutną miną
Kate.
- Coś tam wspominałaś. A ja wręcz przeciwnie. W końcu się od
ciebie uwolnię- wzdycha chłopak.
- To wcale nie było śmieszne- dziewczyna uderza go w ramię.
- Wiem. Chciałem jakoś rozładować napięcie- mówi, lekko się
uśmiechając, Matt, potem patrzy na nią i odgarnia kosmyk włosów z jej twarzy-
Chciałbym mieć ten widok przed oczami codziennie.
- No tak… Współczuję ci. Ja mam przynajmniej lustro, to się
napatrzę.
- Jaka ty jesteś zabawna.
- No wiesz. Chciałam rozładować napięcie- śmieje się
dziewczyna.
- Właśnie taką chcę cię zapamiętać i wspominać. Wesołą,
roześmianą, opowiadającą głupie żarty.
- Nie ma sprawy. Taka będę i taka pozostanę. Jak wrócisz to
się przekonasz- uśmiecha się Kate.
Gdy stewardessa ogłasza zbliżające się zakończenie odprawy,
Matt patrzy ze smutkiem na dziewczynę. Potem powoli zmniejsza dystans między
nimi i namiętnie ją całuje. Kiedy przestaje od razu odwraca się i odchodzi. Bez
słowa. Lecz dla Kate wcale nie są one potrzebne. Wie co to oznacza. Wróci. Na
pewno wróci.
***
Dean postanowił zrobić kolejną serię zdjęć do swojego
projektu. Dzisiaj będzie to partnerowanie, dlatego napisał Tony’emu i Rose,
żeby zdjęcia odbyły się w szkole. Na sali treningowej łatwiej będzie ćwiczyć
różne figury.
- Okej. Od czego zaczniemy?- zastanawia się Dean.
- Od pójścia do domu i położenia się spać- stwierdza Tony.
- Jestem za- dodaje Rose.
- Dzięki. Zawsze wiedziałem, że mogę na was liczyć.
- Dobra, już dobra. Nie spinaj się tak- odpowiada mu Tony.
- Zależy mi na tym, żeby wyszło dobrze. A żeby było dobrze,
musimy popracować- drąży dalej Harvey.
- Załapałem stary.
Wtedy cała trójka robi burzę mózgów i próbuje wymyślić coś
sensownego.
- Hej! To może być dobre- odzywa się Rose.
- Ale co?
- No spanie.
- Przed chwilą to przerabialiśmy- wzdycha Dean.
- Nie. Nie o to chodzi- zaczyna tłumaczyć Rose- możemy
zrobić zdjęcia w różnych porach dnia. Wtedy to będzie oznaczało, że taniec nie
tylko wypełnia życie bohaterów, ale całe dnie. Od pobudki rano aż do uśnięcia
wieczorem. A przy tym tworzyć fajne figury.
- Ty to jednak jesteś niezastąpiona- uśmiecha się Dean i
zwraca do kumpla- Co ty na to?
- Jak zwykle ekstra- stwierdza chłopak.
Po kilku minutach ustaleń, modele i fotograf doszli do
porozumienia. Ustalili pozy, miny i kroki. Jednak po chwili pojawiła się jedna
trudność. Dean na początku jej nie
dostrzegał, wszystko mu się podobało i szło świetnie, lecz później się
pogorszyło. Rose i Tony mieli drobny problem. Nie mogli w pełni zaufać sobie
nawzajem, dlatego nie czuli się dobrze w partnerowaniu.
- Spróbujmy czegoś innego- proponuje Dean.
Wtedy Tony nie myśląc długo łapie Rose w talii i unosi w
górę. Dziewczyna wygląda jakby robiła mostek w powietrzu. Poczuła niesamowity
przypływ energii i niesamowitą lekkość. Kiedy chłopak opuścił ją na ziemię
przyglądała się mu.
- To przecież figura klasyczna. Skąd ty…?
- To było zarąbiste!- wykrzykuje Dean- Znasz więcej takich
tricków? Musisz koniecznie je pokazać.
Wtedy zaczęła się totalna rewolucja między tą dwójką. W
takich lekkich, subtelnych i delikatnych figurach wyglądali zjawiskowo. I tak
się też czuli. Po pewnym czasie zapomnieli, że jest tu też ktoś oprócz nich.
Ich ciała współgrały ze sobą jak pasujące do siebie puzzle, które nie miały
zamiaru się rozłączyć. A wzrokową i psychiczną więź, jaką teraz nawiązali nie
jest w stanie opisać żaden podręcznik ani żadna definicja. To po prostu coś
niesamowitego i niezwykłego.
Kiedy Dean zarządził przerwę i poszedł zmienić kliszę, Rose
postanowiła porozmawiać z Tonym.
- Jak to możliwe, że b-boy potrafi zrobić takie podnoszenia?
- Jeszcze nie wszystko o mnie wiesz- uśmiecha się lekko
Tony.
- Jak mi zaraz powiesz, że tańczyłeś balet to chyba padnę.
- Ze śmiechu?
- Z zaskoczenia i pełni podziwu. Balet to najwspanialsza
technika tańca. A jeśli ktoś cokolwiek potrafi z klasyki to jest dla mnie
wielki. Zastanawiam się dlaczego nie chodzisz na zajęcia z jazzu i baletu u nas
w szkole?
Tony nic nie odpowiedział i tylko uniósł kącik ust. Potem
westchnął i spojrzał przez okno.
Rose mu się przyglądała i była totalnie zdezorientowana. Co
on w sobie skrywa?- pomyślała.
Wtedy chłopak spojrzał na nią i się uśmiechnął.
- To zabawne, że tak wszystko cię ciekawi. Nawet ja.
- Nie wszystko, ale zwłaszcza ty- wypaliła Rose.
Wtedy zapanowała niezręczna cisza. Co ja wygaduję?- zapytała
siebie w myślach dziewczyna.
- Znaczy twoja znajomość figur klasycznych- Rose szybko się
poprawiła.
- Musimy zrobić tego więcej- przerywa im Dean- Na ekranie
wygląda to świetnie. Na żywo z resztą też. Dacie radę jeszcze popracować?
- Jasne- odpowiada Tony.
- Nie ma problemu- odrzekła Rose. Ale żeby się
nie zrobił- pomyślała.
***
Natalie cała w skowronkach spaceruje głównym holem w
apartamentowcu, w którym mieszka Win. Świetnie, że w końcu przyznał się do
błędu i zrozumiał, że powinni być razem. Kiedy pewnie wchodzi do jego
mieszkania, panuje tam zadziwiająca cisza.
- Kochanie, to ty?- woła znajomy, kobiecy głos z sypialni
Wina.
Wtedy wychodzi z niego Jennifer w bieliźnie i koszuli.
Natalie stoi jak osłupiała. Spodziewała się czegoś innego. Właściwie to spodziewała
się wszystkiego, ale czegoś takiego.
- Szukasz Wina?- zapytała bez uczuć kuzynka- Wyszedł.
Powinien niedługo wrócić.
- Co ty tu robisz?! Co to ma znaczyć?!- wykrzyknęła Natalie
i w jej oczach pojawiły się łzy.
- Ale co?- pyta niewinnie Jennifer, a potem dodaje- Ach, to.
Powiedzmy, że mój rewanż.
- O czym ty mówisz? Jaki rewanż?
- Nie udawaj głupiej! Wiem, że to ty stoisz za wyrzuceniem
mnie z HS of Art & Design.
- Właściwie to za nie przyjęciem. Nigdy nie byłaś uczennicą
tego liceum.
- Teraz to nieważne. Chciałam się odpłacić. Ty odebrałaś mi
coś cennego, a ja odebrałam to tobie.
- Jesteś wredną jędzą. Wiedziałaś ile on dla mnie znaczy.
- Wiedziałam i dlatego zemsta smakuje tak dobrze-
uśmiechnęła się Jennifer i dodała- A teraz jeśli pozwolisz to wrócę do
sypialni. Jak Win wróci to mam plan powtórzyć tę świetną zabawę.
Natalie w starciu z każdą inną dziewczyną za chwilę by się
odgryzła. Albo wymyśliła jak się odegrać. Lecz nie w tej sytuacji. Zraniła ją
jej kuzynka, a do tego Win. To najgorszy cios jaki ktokolwiek mógł w nią
wymierzyć. Wtedy dziewczyna od razu ruszyła do wyjścia nie patrząc w oczy
Jennifer.
- Miłego dnia- rzuciła jeszcze kuzynka.
***
Brian, Tony i ich rodzice
zostali zaproszeni na przyjęcie zaręczynowe Benjamina Chambersa. Kiedy pani
Carter otwiera drzwi i staje w nich Melissa, Brian i jego brat stoją jak
osłupieli.
- Dziękuję za zaproszenie-
mówi dziewczyna wchodząc do domu w ładnej, granatowej sukience.
- Co tu się dzieje?- pyta
Tony.
- Zaprosiłam Melissę, żeby
nam towarzyszyła na przyjęciu. A właściwe Brianowi.
- Słucham?- pyta chłopak.
- Jesteście przyjaciółmi od
dawna. Myślałam, że zrobię ci miłą niespodziankę.
- Ale ja już kogoś
zaprosiłem- tłumaczy Brian- Tylko się spóźnia.
- No to Tony będzie partnerem
Melissy- stwierdza Tiffany.
- Jeszcze na głowę nie
upadłem- śmieje się Tony- Nie ma mowy.
- Chłopcy, nie zostawicie tak
pięknej damy w tarapatach. To nieuprzejme.
Bracia nic się nie odzywają.
Tony zaczyna pogwizdywać i rozglądać się na różne strony. Brian też nie chce być
partnerem Melissy, ale dobrze wie, że jego brat na pewno się na to nie
zdecyduje. A gdzie do cholery jest Jo?- pyta siebie w myślach.
Wtedy rozlega się dzwonek do
drzwi. Otwiera je Melissa.
- Cześć- mówi niepewnie Jo
patrząc na dziewczynę.
- Witaj- uśmiecha się
Melissa- Zapraszam.
- Ile mamy czasu?- pyta
wychylając się z pokoju pan Carter.
- Powinniśmy wyjść za jakieś
pół godziny- odpowiada mu żona.
- Co ona tu robi?- pyta Jo
swojego chłopaka.
- Wychodzi na to że idzie z
nami.
- Jako kto?
- Jako partnerka Briana- tłumaczy
jej pani Carter.
Wtedy Jo zrobiła wielkie oczy
i popatrzyła na Briana. Chłopak nie wiedział co ma zrobić.
- Serio?- zaczęła Jo- Jak
mogłeś ją zaprosić? Co to ma znaczyć? To po co mi zawracałeś głowę? A z resztą,
nie odpowiadaj- ruszyła do wyjścia- Powinnam chyba już iść.
- Jo! Poczekaj- chłopak łapie
ją za rękę.
- Nie. Już nie będę czekała, aż
się uporasz ze swoimi pokręconymi uczuciami. Na razie.
Wszyscy stali jak wryci.
Brian nie chciał zdenerwować rodziców i zrobić coś nietaktownego. Zawsze
zachowywał się odpowiedzialnie i kulturalnie. Dlatego pozwolił Jo wyjść. Jednak
Tony był zupełnie inny. Nie obchodziło go co myślą inni. Robił to co uważał za
słuszne. Więc zaraz ruszył za Jo.
- Hej. Nie pędź tak, bo
rozerwiesz sukienkę- mówi Tony, gdy dogania dziewczynę.
- I tak mi już nie potrzebna.
- Mam pomysł. Chodź my do
salonu gier. Albo na lody.
- Słucham?
- Nie powinnaś przejmować się
Melissą. Nie dorasta ci do pięt. Olej tę sprawę i chodźmy do wesołego
miasteczka.
- W stroju wieczorowym?
- Będziemy oryginalni-
uśmiecha się Tony.
- Mówisz serio?
Dziewczyna zaczyna lubić jego
towarzystwo, dlatego się zgadza na jego propozycję. Nic nie poprawi jej humoru
jak diabelski młyn albo kolejka. A do tego masa ludzi patrząca się na nich i
zastanawiająca dlaczego są tak ubrani.
- Może być zabawnie.
- W sumie... I tak nic gorszego chyba
mnie dzisiaj nie spotka.
***
Kate nie ma najmniejszej
ochoty iść na przyjęcie, gdzie będzie mnóstwo przedsiębiorców, dyrektorów i
prezesów różnych firm. Jedna wielka zbieranina nudziarzy.
- Jesteś już gotowa
cukiereczku?
- Tato, przestań tak do mnie
mówić- odzywa się Kate.
- Mamy jakieś 20 minut.
- Nie wyrobię się- dziewczyna
schodzi z góry w dresie- Muszę tam iść?
- Nie musisz, ale chcesz-
uśmiecha się pan Brenwick.
Wtedy do salonu wchodzi Win.
- Jesteście gotowi?
- A co tu robi ten laluś?-
pyta Kate.
- Ten laluś, zabiera cię na
przyjęcie- uśmiecha się chłopak.
- Wolne żarty. Ja idę z moim
tatą.
- Właściwie to- zaczyna Mark-
Ja zaprosiłem koleżankę z pracy.
- Słucham?- pyta dziewczyna.
- To nic wielkiego. Ale
wiesz, dziwnie by było, jakbym przyszedł z córką. Dlatego Win zaproponował, że
będzie ci towarzyszył.
- Nie, nie, nie, nie, nie.
- Kochanie, chociaż raz nie
rób mi przykrości. To bardzo ważny dzień dla Bena, mogłabyś okazać trochę
więcej szacunku.
- No dobra- westchnęła Kate-
Idę się przebrać.
- Czekam z niecierpliwością-
dodał z uśmiechem Win.
Kate wchodząc po schodach
odwróciła się i pokazała mu język.
- Też cię uwielbiam- wysłał
jej buziaka chłopak.
Dlaczego nikt mnie nie
irytuje tak jak on?- powiedziała do siebie.
***
Steven siedząc w mieszkaniu, próbuje napisać kolejne strony
swojego projektu. Jednak nie daje mu spokoju myśl o April i tym chłopaku. Nie
zastanawiając się długo łapie za telefon i dzwoni do dziewczyny.
- Cześć, tu Steven. Co robisz?
- W sumie to się nudzę. A ty?
- Próbuję coś stworzyć do mojej pracy, ale nie za bardzo mi
wychodzi.
- To zrób sobie przerwę. To zawsze pomaga.
- Dobrze, że o tym wspominasz. Co powiesz na wypad do
wesołego miasteczka?
- Hmm… Nauczyciel, który lubi bawić się jak dziecko.
Interesujące- stwierdza April.
- Czyli się zgadzasz?
- Steve- zaczyna dziewczyna- będzie tam sporo ludzi. Nie
wykluczone, że uczniowie albo nauczyciele z naszej szkoły.
- No to co. Wytłumaczymy, że spotkaliśmy się przypadkiem.
- Skoro ty się nie obawiasz to ja też.
- No to jesteśmy umówieni. O 7 na miejscu?
- Pasuje.
- To świetnie. Do zobaczenia.
- Pa.
Poszło świetnie. Jedyne czego się obawiał to odpowiedzi:
„Wybacz ale umówiłam się z kolegą. Może innym razem”. Jednak tak nie było.
Umówili się na spotkanie i będą się świetnie bawić.
***
Charlie siedząc w pokoju rozmyśla na tym co mogłaby dzisiaj
robić. Jest sobotni wieczór i pewnie wszyscy świetnie się gdzieś bawią.
Wcześniej wolny czas umiliłaby sobie książką, albo jakimś filmem, ale nie
teraz. Zapragnęła odrobiny szaleństwa i spontaniczności w swoim życiu.
Kiedy usiadła przed komputerem, wpisała w wyszukiwarkę jakiś
portal randkowy. Zawsze coś- pomyślała. Od razu założyła sobie konto, pod wymyślonym
imieniem i nazwiskiem, a potem napisała parę słów o sobie. Poczekała parę minut
i gdy już miała zrezygnować, ktoś wysłał jej wiadomość. Chłopak nazywał się
Andy i był trzy lata starszy od niej. Zapytał o jej zainteresowania i hobby.
Okazało się, że nadają na tych samych falach. Sztuka to totalnie ich dziedzina.
Nie mogli nadążyć z wysyłaniem wiadomości, bo tyle mieli sobie do powiedzenia.
Każde z nich potrafiło świetnie wyrazić to co chce drugiemu przekazać. To
niesamowite, że istnieją tak podobne do siebie osoby. Charlie nawet nie
zauważyła jak ta rozmowa przeciągnęła się do 2 godzin i najwyraźniej nie
zmierzała ku końcowi.
***
Jackie po wczorajszej imprezie czuje się o wiele lepiej.
Wczoraj zapomniała o troskach i problemach i dała się ponieść zabawie. Dlatego
dzisiaj ma ochotę na kolejny taki wypad.
- Hej kochana- wita się z Natalie wchodząc do domu Lawrance’ów
w szykownej sukni.
- Cześć.
- Też jesteś tak podekscytowana przyjęciem Bena Chambersa?
- Średnio- odpowiada bez uczuć Natalie.
- Powiem ci, że miałaś rację co do tych imprez. Wczoraj było
ekstra i bardzo cieszy mnie, że dzisiaj jest kolejna okazja do balowania.
- No ja tam nie mam okazji do świętowania.
- Nie marudź- motywuje ją Jackie- Będzie dziś masa
przystojniaków. Może uda mi się uwieść jakiegoś syna znanego przedsiębiorcy.
- Cieszę się, że masz pozytywne myślenie.
- Co ty taka zmarnowana? Coś się stało?
- Zastałam dziś Jen w mieszkaniu Wina.
- I to jest takie smutne?- pyta dziewczyna unosząc brew.
- Nie. Gorsze jest to, że była w samej bieliźnie.
- Żartujesz?! Myślisz, że oni… no wiesz…
- Na pewno. Znasz Wina. A Jen nie jest lepsza.
- Nie wiem w sumie czym się przejmujesz. To przecież tylko
zabawa. Sama mi to mówiłaś.
- No tak, ale…
- Nie ma żadnego ale. A skoro już się tym przejmujesz to ukryj to w środku. Nie uzewnętrzniaj tego, bo mi się jeszcze udzieli.
- Wiesz- zaczyna Natalie- zaczynasz mówić jak ja.
- Dziękuję za komplement- uśmiecha się Jackie i dodaje-
Teraz się nie dołuj, tylko ubieraj szybko sukienkę. Idziemy na to przyjęcie.
Nie możesz dać im tej satysfakcji. Niech wiedzą, że cię to nie rusza. A do tego
na tym balu się zrelaksujesz. Bo co jest lepsze od martini i przystojnych
facetów.
- Jestem dumna, że zrobiłam z ciebie taką bezwzględną osobę i moją
przyjaciółkę. Jesteś świetna.
- Nie tak jak ty- uśmiechnęła się dziewczyna.
***
Steven i April od kilku dobrych godzin spędzają czas na
atrakcjach w wesołym miasteczku i ciągle nie mają ich dosyć.
- Czuję się jakbym znów miał 10 lat- stwierdza Steven.
- Ja w sumie niedawno miałam- śmieje się dziewczyna.
- Bez przesady.
- Chciałbyś do tego wrócić?
- Do bycia dzieckiem?
- Tak.
- Nie wiem- wzrusza ramionami mężczyzna- Z jednej strony miałbym
mniej problemów i całe życie przed sobą. A z drugiej nie mógłbym robić wielu
rzeczy, które wolno dorosłym.
- A to aż takie ekscytujące? Mam na myśli bycie dorosłym?
- A chcesz się przekonać?