Na zajęciach z projektowania nauczyciel zadał temat kojarzący się ze świętami.
- No jak mogło być inaczej- skomentowała pod nosem Natalie.
- Zadania wykonujecie w parach. Tak jak siedzicie- dodał nauczyciel.
April spojrzała na Natalie.
- Chyba jesteśmy na siebie skazane.
- Chyba tak.
Zapadła cisza. Żadna z nich nie wiedziała co ma powiedzieć. To dziwne, bo jeszcze parę miesięcy temu buzie im się zamykały. A teraz? Nie rozmawiały ze sobą od tak długiego czasu, że czują jakby się w ogóle nie znały.
- Win wysłał mi wiadomość, że organizuje wyjazd w góry- zaczęła Natalie.
- Mi też. Jedziesz?
- Nie. A ty?
- Też nie.
- Dlaczego? Jeśli wolno spytać- uśmiechnęła się lekko królowa.
- Za dużo się u mnie teraz dzieje.
- Nie musisz mi mówić. Nawet sobie nie wyobrażasz.
- Uwierz, że moje problemy są poważniejsze niż twoje- spojrzała na nią April.
- Założę się o 100 dolców, że nie.
- Okej. Umowa stoi.
- No to dawaj.
- Ty pierwsza.
- Na 3?
- Okej.
- Raz, dwa, trzy... Wychodzę za mąż. Jestem w ciąży- powiedziały równo.
Obie popatrzyły na siebie z niedowierzaniem.
- Żartujesz?!- zdziwiła się Natalie.
- Ja żartuję?! To ty żartujesz.
Natalie zaczęła się śmiać.
- Co ci jest?- zapytała April.
- Tylko przestałyśmy się przyjaźnić i obie chyba postradałyśmy rozum.
- Masz rację. Nawet nie wiem jak to się stało. Ale chwila... Kto jest?... no wiesz.
- Ojcem?- uśmiechnęła się Natalie- Dylan.
- No nie?!
- No tak- wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Chyba wygrałaś zakład.
- No nie wiem. A kto jest twoim kandydatem na męża?
- Steven.
- Pan Shane?!- otworzyła usta ze zdziwienia- Wyrwałaś nauczyciela?!
- No tak- wzruszyła ramionami April.
-Przepraszam dziewczęta- zwrócił się do nich nauczyciel- Czy ja wam przeszkadzam? Czy może jest odwrotnie?
Dziewczyny ucichły, spuściły głowy i zaczęły się śmiać. Chwila rozmowy i przypomniały sobie jak było dawniej. Ciągle nadają na ty samych falach. Tęskniły za sobą i może okres świąteczny to najlepszy czas na zawarcie rozejmu.
- Skoro nikt nie wygrał zakładu, to co powiesz nas to, żeby te sto dolców odłożyć na nasz wyjazd w góry. Myślę, że fajnie będzie odpocząć od rzeczywistości i trochę się zabawić- stwierdziła Natalie.
- Mówisz jak dawna Natalie, ale o wiele rozważniejsza- uśmiechnęła się April- I chyba masz rację. To może być fajny wypad.
- Okej. Tylko teraz pozostaje nam praca nad projektem. Jakieś pomysły?
- Co powiesz na designerskie swetry od Adams&Lawrance. Mamy tematykę świąteczną a z tym kojarzą mi się swetry.
- Nieźle. I wiesz, zróbmy ich kilkanaście i możemy je dać ludziom jako prezent na wyjazd w góry.
- Genialny pomysł- uśmiechnęła się April- Co się z tobą stało?
Natalie odwzajemniła uśmiech i dodała:
- Fajnie znowu pracować w duecie Natalie-April.
- W nowym i lepszym duecie.
- Myślisz, że jest jeszcze dla nas szansa?
- Możliwe- uniosła kącik ust April- zmieniłaś się i to działa na twoją korzyść. Ale nie chcę wybiegać w przyszłość. Zobaczymy jak to się potoczy.
- Jasne. Rozumiem. Ale wiesz- szturchnęła ją łokciem- będziesz potrzebowała druhny.
- A ty niańki- wystawiła język April.
- Nic nie mówiłam. Zajmijmy się projektem.
***
Dean przed szkołą skoczył jeszcze do kanciapy. Chciał wziąć kilka filmów i folderów ze zdjęciami, które pożyczył ze szkoły. Gdy wszedł do boksu, odpalił komputer i sprawdził skrzynkę pocztową. Były w niej maile od fanów "Noise" i jedna ważna wiadomość pod tytułem : "Grtulacje!". Dean odczytał wiadomość:
"Gratulujemy dostania się do Big Battle. Obejrzeliśmy wasze promo i uznaliśmy, że jesteście warci występu w naszym turnieju. Pierwsze starcie odbędzie się w ten weekend. Dokładne info dostaniecie na 2 godz. przed bitwą. Do zobaczenia na polu walki!
zarząd Big Battle"
Dean skopiował tekst i wszedł na stronę makesomenoise.com. Tam opublikował treść maila z własnym dopiskiem:
"Ludziska, dostaliśmy się! Widzimy się na bitwie. Zapraszajcie znajomych, przyjaciół, rodzinę, znajomych znajomych i nawet nieznajomych. Każdy się dla nas liczy. Chcemy pokazać jaką siłą jest nasza ekipa, która składa się nie tylko z tancerzy, ale i fanów oraz sympatyków. Pokażmy im jak robimy NOISE!"
Chłopak wyłączył komputer i założył ręce za głowę. Pomyślał, że to może być spełnienie jego marzeń. Spełnienie marzeń każdego z ekipy. Dostaną szału jak się dowiedzą, że przeszliśmy eliminacje. Wtedy spojrzał na zegarek i od razu zerwał się na równe nogi. Szkoła.
***
Tony dostał rano telefon od dyrektora, że ma się zjawić u niego w gabinecie. Kiedy wszedł do sekretariatu pani Gordon przywitała go radośnie:
- Dzień dobry. Już na ciebie czekają.
- Może mi pani powiedzieć co się dzieje?
- Nie pytaj, tylko idź.
Chłopak podrapał się w głowę i ruszył do gabinetu.
- Och, Witaj Tony- uśmiechnął się pan Hering- To jest Sandra Morris.
- Witaj Anthony- podała mu rękę kobieta.
- O co chodzi?- zapytał zdezorientowany.
- Pani Morris jest choreografem. Tworzy zespoły taneczne dla gwiazd. Zbiera tancerzy z różnych stron świata i robi z nich formację, która jeździ w trasy koncertowe po całym kraju.
- A czasem nawet po Europie- wtrąciła kobieta- Byłbyś zainteresowany?
- Słucham?- Tony zrobił wielkie oczy.
- Obserwuję cię od kilku lat. Jesteś niesamowicie uzdolniony, a do tego potrafisz ciężko pracować. Co jakiś czas wpadam do HS of Art & Design, żeby zobaczyć jak sobie radzisz. Pan Hering jest moim wieloletnim przyjacielem i jesteśmy w ciągłym kontakcie. Co roku wybieram kilkoro uczniów z tej szkoły i zabieram ich ze sobą...- zatrzymała się na chwilę- hmm... na szczyt.
- Nieźle- westchnął chłopak.
- Wiem, że to dla ciebie zaskakująca wiadomość, ale myślę, że jesteś wyjątkowym tancerzem i bardzo przydałbyś się mojej grupie.
Tony nie wiedział co ma powiedzieć.
- Nie musisz decydować teraz- powiedziała kobieta widząc jego zdezorientowanie- Masz czas do końca roku. Porozmawiaj z rodzicami. Poradź się znajomych, psychologa, dziewczyny, kogo tam chcesz.
- A co ze szkołą?
- Ten semestr będziesz miał zaliczony- wtrącił pan Hering- jeśli wyjedziesz na rok to będziesz mógł zacząć semestr letni 2 klasy w przyszłym roku. Czyli tak jakbyś zrobił sobie rok przerwy.
- Rozumiem.
- Możesz się też ubiegać o zaliczenie innych przedmiotów artystycznych po tym wyjeździe. Ponieważ nabierzesz tam o wiele więcej doświadczenia i umiejętności. Nie ubliżając oczywiście nauczycielom tej szkoły- uśmiechnęła się do dyrektora pani Morris.
- Ktoś jeszcze dostał taką propozycję?
- W tym roku nie- odpowiedziała kobieta- zobaczymy za rok jak się sprawują tegoroczni pierwszoklasiści. Bo zazwyczaj takie propozycje składamy drugo- i trzecioklasistom.
- Jasne.
- Chociaż był jeden przypadek, kiedy propozycję dostała pierwszoklasistka- przypomniała sobie kobieta- tak to było jakieś 18 lat temu. Jak ona się nazywała?
- Isabel Taylor- podpowiedział Tony- To moja matka.
Pan Hering i Pani Morris spojrzeli po sobie a potem na chłopaka. Każde z nich wiedziało co potem się wydarzyło. Isabel zapadła się pod ziemię i nikt jej już nigdy nie widział.
- W każdym razie- odezwała się kobieta- Tony, tu jest moja wizytówka i czekam na twój telefon.
- Okej. Dziękuję.
- To ja tobie dziękuję. I mam nadzieję, że nie po raz ostatni.
Kiedy chłopak wyszedł pod drzwiami czekała już grupka uczniów.
- I co? Pojedziesz?- zapytała jedna z dziewczyn.
- Będzie kariera co? Gwiazdorze.- klepnął go jakiś chłopak.
- Dasz mi autograf?- podbiegła inna dziewczyna.
- Odczepcie się- zmarszczył brwi Tony i zapytał się w duchu- Już wszyscy o tym wiedzą?
Jednak odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewał. Kiedy szedł korytarzem wszyscy mu się przyglądali i szeptali na jego temat.
- Super. Tego mi było trzeba- przewrócił oczami.
***
- Halo?
- Cześć. To ja.
- Co za ja?
- Charlie. Z resztą, wyświetliłam ci się jak dzwoniłam.
- Wiem. Ale lubię z tobą rozmawiać, nawet jeśli to nie ma sensu.
- Nieważne. Mam dla ciebie propozycję?
- Jaką?
- Co powiesz na wyjazd w góry?
- A konkretnie?
- Znajomi robią wypad i chcę cię ze sobą zabrać.
- Nie. Chyba nie da rady.
- Podaj mi ważny powód. Wózek się nie liczy.
- Okeeeej... To niech będzie...
- Slucham? Nie słyszę. Andy? Jesteś tam?
- Dobra masz mnie.
- Czyli pojedziesz?
- Charlie...
- Co?
- Wiesz, że ciężko mi przebywać z innymi, zdrowymi ludźmi. Ty jesteś chyba pierwszą osobą dla której się przełamałem. A to wymagało sporo wysiłku.
- Nie tylko twojego. Uwierz mi.
- Wiem. Twojego też. Ale chyba nie jestem gotowy na poszerzenie grona przyjaciół.
- Myślę, że jesteś, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy.
- Chcesz mi powiedzieć, że lepiej wiesz co myślę?
- Tak.
- I kto tu jest teraz pewny siebie?
- Czyli się zgadzasz?
- Może.
- Mam do ciebie wpaść po szkole?
- Nie. Mam wizytę u kardiologa.
- Coś nie tak z twoim sercem?
- I to bardzo nie tak, bo chyba się zakochałem.
- Ooo! Kiedy ją poznam?- uśmiechnęła się do siebie.
- Niedługo- chłopak ciągnął zabawę- Ale uprzedzam jest bardzo ładna i mądra. Wiesz, żebyś nie była zazdrosna.
- Myślę, że dam radę.
- Żebyś się nie zdziwiła.
- Okej. A to może pojedziesz z nią na romantyczny wyjazd w góry, hmm?
- Jak ładnie poprosi.
- Czyli jednak musi wpaść po szkole?
- Najwidoczniej.
- To do zobaczenia.
- Dam znać, kiedy będę już w domu. Pa.
***
Rose ma kolejny trening ze straszą klasą. Nikt jej jeszcze tu nie zaakceptował. Każda z dziewczyn jest do niej wrogo nastawiona.
- Jak wiecie- zaczyna pani Richardson- Na wiosnę wystawiamy sztukę. Potrzebne mi będzie 10 tancerek. Jeszcze nie wybrałam tematu, ale oglądając was na treningach mniej więcej wiem kto zatańczy.
- Nie będzie przesłuchania?- zapytała jedna z dziewczyn.
- To strata czasu- machnęła ręką nauczycielka- Już upatrzyłam sobie główne role, ale nastąpiła mała zmiana. Skoro Natalie nie będzie mogła wystąpić to zastąpi ją Rose.
Wszystkie dziewczyny spojrzały na nią z zawiścią. Jak ona śmie? Pierwszoklasistka dostaje główną rolę w przedstawieniu?
- Zatańczą jeszcze: April, Kimberly, Martha, Amber, Jessica. A co do pozostałych czterech ról, jeszcze się zastanowię.
Dziewczyny dalej przyglądają się nauczycielce.
- No co jest? Ruchy! Mamy chyba zajęcia, tak?
Uczennice rozeszły się po sali. Do Rose podeszła Amber i podstawiła jej nogę. Dziewczyna upadła na ziemię:
- Uważaj, żeby nie skręcić kostki. Bo przykro byłoby, gdybyś nie wystąpiła.
Rose się podniosła i była naprawdę zdenerwowana. Dosyć już ma tych docinek i nienawiści.
- Jak nie wystąpię w tym przedstawieniu to dostanę kolejne. W każdym razie będzie o mnie głośno. A ty? Będziesz tylko "jakąśtam" tancereczką w tle. Jakie to przykre- rzuciła i dołączyła do rozgrzewającej się grupy.
***
Dzisiaj Jo postanowiła zabrać do szkoły Cassie. Pokaże jej sale do treningów, sale artystyczne i te, w których uczą się zwykłych przedmiotów. Obie są podekscytowane tym dniem. Kiedy Cassie przekracza próg szkoły czuje się niesamowicie. Już niedługo spełni się jej marzenie i będzie się tu uczyła.
- Co chcesz zobaczyć najpierw?
- Może salę teatralną?
- Pewnie. A potem?
- Wszystko co leci po kolei.
- Męską szatnię też?
- Koniecznie- zaśmiała się Cassie.
- Tak myślałam.
- A Dean?
- Co z nim?
- Na jakie chodzi zajęcia?
- Na break oraz fotografię i filmy. A czemu pytasz?
- Tak bez powodu- wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Ty też przecież zapisałaś się na fotografię i film. Jak go poprosisz to pokaże ci wszystko w pracowni. Ja wiem gdzie ona jest, ale totalnie się nie orientuję w sprzęcie.
- Myślisz, że będzie miał czas i będzie mu się chciało?
- Jak się nie spytasz to się nie dowiesz.
- Racja.
- Dobra zacznijmy już tę wycieczkę, bo robię się głodna. O, właśnie! Po wszystkim skoczymy na stołówkę na dobre żarcie.
- Prowadź kuzyneczko- uśmiechnęła się Cassie i wskazała ręką korytarz.
***
- Cześć dziewczyny- przywitała się Jackie- Co nowego słychać?
- Jo prowadza się z jakąś nową laską. To chyba jej kuzynka. Będzie się u nas uczyła- odpowiada Brit.
- Za to Tony dostał propozycję wyjazdu w trasę- dodaje Meg.
- A ekipa Deana dostała się do Big Battle- wtrąca Brit.
- Nieźle. Już wszyscy o tym gadają?
- Dzięki nam, tak- potwierdziła Meg.
- Podobno jeszcze Rose dostanie główną rolę w przedstawieniu- dodaje Brit.
- A coś ciekawego u Wina?
- Tak. Organizuje wyjazd w góry dla znajomych. Ale to zamknięty krąg.
- Ciekawe- postukała się palcem w usta Jackie.
- A Natalie i April chyba znowu ze sobą gadają.
- Skoro wspomniałyście o Natalie. Mam newsa, który was powali.
- Dawaj!- krzyknęły równo szkolne plotkary.
- Nasza cudna królowa jest w ciąży.
- Jasne?!
- Jaja sobie robisz?!
- Nie. Absolutnie. Wiadomość z pierwszej ręki.
- No to jest dopiero szał- podnieciła się Brit- Trzeba to rozgłosić.
- Koniecznie- zgodziła się Meg.
- To powodzenia dziewczęta- uśmiechnęła się Jackie i ruszyła do szafki.
***
Jo, Cassie, Brian, Kate i Rose siedzą razem na stołówce w porze lunchu. Wtedy podchodzi do nich Win.
- Mogę?
- Jasne- odpowiada Rose.
- Dzięki przyjaciółko- puszcza do niej oko.
Jo i Kate spojrzały po sobie a potem na Rose.
- Nieważne- machnęła ręką dziewczyna.
- Lepiej nie wnikajcie- uśmiechnął się szyderczo Win.
- Spoko- odpowiedziała Kate- Dlaczego cię do nas przywiało?
- Już tłumaczę. Wpadłem na pomysł wyjazdu w Alpy. Zaraz po Wigilii. A wrócimy po Nowym Roku. Zadbałem o wszystko. Mam samolot, domek w górach, kupę alkoholu i żarcia. Potrzebuję tylko gości. Co wy na to?
- Jak dla mnie spoko- odezwał się pierwszy Brian.
- Jednak masz coś wspólnego z bratem- skomentował Win i dodał- A wy dziewczyny?
- Jak Brian chce jechać to chyba reakcja wiązana, nie?- odpowiedziała Jo.
- A kuzynka?
- Ja też się piszę- odpowiedziała Cassie.
- Kate?
- Musiałabym zapytać Matta czy mnie puści.
- On też jest zaproszony- dodał Win z uśmiechem.
- Dobra- zmarszczyła brwi Kate- To podejrzane.
- Dlaczego?- zapytał Win z uśmieszkiem- Dziwne by było gdybym go zaprosił a nas by coś łączyło, a nie łączy. Mam rację?
- Masz- odpowiedziała Kate nie mogąc nic wyczytać z tej sytuacji.
- No i świetnie. Idę werbować dalej- wstał od stolika.
- A Rose?- spytała Jo.
- Jej nie pytam o zdanie. Ona już od naszej ostatniej rozmowy wie, że jedzie.
- Wiem?- zdziwiła się Rose.
- Wiesz.
- Czyli wiem- rozłożyła ręce.
Wymienili uśmiechy i Win ruszył do wyjścia.
- Co jest z wami?- zapytała Kate.
- Z nami?- zdziwiła się Rose.
- No z tobą i z Winem?
- Nie wiem- wzruszyła ramionami- Chyba nadajemy na tych samych falach.
- Ty i on?- zaśmiał się Brian- No to nieźle.
- Uważaj bo ci się jeszcze spodoba- zaśmiała się Kate.
- I kto to mówi?- spojrzała na nią znacząco Rose.
- Dobra. Koniec tematu Wina- zarządziła Jo- Słuchajcie czego się dowiedziałam dzisiaj od Meg i Brit...
***
Gdy Jo poszła na ostatnią lekcję, Cassie postanowiła zajrzeć do sali filmowej. Rozglądała się po półkach, przeglądała płyty, zaglądała do pudeł. Bardzo spodobała jej się kolekcja aparatów fotograficznych. Od tych najstarszych do najbardziej rozwiniętych technologicznie.
- Co tutaj robisz?
Cassie przestraszona odwróciła się w stronę drzwi. Stał w nich Dean.
- Boże! Przestraszyłeś mnie.
- Chyba nie wolno ci tu przebywać- powiedział z powagą.
- Tylko zwiedzam szkołę. Chciałam się rozejrzeć. Będę się tu uczyła od przyszłego semestru- tłumaczy się dziewczyna.
Chłopak się uśmiechnął:
- Żebyś teraz widziała swoją minę.
- Fajnie- położyła ręce na biodra- Jeszcze nie jestem uczennicą a już starsi się ze mnie nabijają.
- Nie bierz tego do siebie...- zastanowił się- Jak się nazywasz?
- Cassie. Poznaliśmy się na imprezie dla Kate.
- Serio?- udawał zdziwionego Dean.
- Tak. Jo mnie przedstawiła twojej ekipie i...- zauważyła jak na jego twarzy znowu pojawia się uśmiech- znowu się nabijasz, mam rację?
- Wybacz. Ale tak łatwo cię nabrać- zaczął układać płyty na półkach.
- Super. Naprawdę mi to pomaga- przymrużyła oczy.
- Wyluzuj. Szybko się wkręcisz w jakąś grupę i nie poczujesz, że jesteś tu nowa.
- Łatwo powiedzieć, komuś kto ma taką zarąbistą ekipę.
- Racja, jest zarąbista.
- A właśnie- zaczęła siadając na jednym ze stolików- Gratuluję udziału w Big Battle.
- Skąd o tym wiesz?
- Cała szkoła o tym trąbi- wzruszyła ramionami i dodała patrząc na niego- No i może dlatego, że mnie ta ekipa interesuje.
- Mamy tu fankę- uśmiechnął się Dean i zaczął przestawiać pudła.
- Raczej zaciekawioną dziewczynę. Z chęcią bym obejrzała wasz magazyn.
- Wiesz, już raz zabrałem tam dziewczynę. Nie za wesoło to się skończyło, więc wybacz, ale muszę odmówić.
- Nie wszystkie dziewczyny są takie same- skomentowała.
- Może i nie. Ale na razie chyba nie chcę się przekonać.
- Jasne. Jeszcze o niej nie zapomniałeś.
- Jesteś psychologiem czy wróżką?- odwrócił się do niej.
- Ani jednym ani drugim. Po prostu znam Rose od lat. Zawsze kręcili się koło niej chłopcy, lecz ona tego nie widziała. Nie umiała docenić zalet żadnego z nich.
- A ty? Potrafisz?
- Może.
- Jesteś dziwna wiesz.
- To był komplement?- zaśmiała się.
- Powiedzmy.
- W takim razie ty też jesteś dziwny.
- Dzięki.
- Pomóc ci z tym?- wskazała na pudła z płytami.
- Nie trzeba. Myślę, że sobie poradzę.
- Jak chcesz- zeskoczyła ze stolika i skierowała się do drzwi- Na razie.
- Następna laska, która na mnie leci- pomyślał- A ja ciągle myślę o Rose. Czemu? Może powinienem znaleźć odskocznię? Cassie? W sumie jest ładna, otwarta i wydaje się miła.
- Hej Cassie!- zawołał zanim wyszła- W sumie we dwójkę pójdzie nam szybciej.
- Długo zajęło ci dojście do tego- uśmiechnęła się.
- Czasem wolno myślę- uśmiechnął się niewinnie- Pomożesz?
Cassie zamknęła drzwi i podeszła do Deana.
- Mów co mam robić.
***
April zaprosiła Natalie na swój występ w barze. Przyszedł na niego też Steven, a Natalie towarzyszył Dylan. Cała trójka w skupieniu słuchała Impossible- Shontelle. Kiedy April skończyła śpiewać, na sali rozległy się brawa.
- Byłaś świetna- pochwaliła ją Natalie- Nie wiedziałam, że jesteś aż tak dobra.
- To są skutki naszej kłótni- stwierdziła April.
- Dlatego chcę to naprawić.
- Skoro chciałyście pogadać to po co my tu jesteśmy?- zapytał Dylan wskazując na siebie i na Stevena.
- Bo obie nasze pary mają problem. A właściwie sytuację do rozwiązania- wytłumaczyła Natalie.
- Doszłyśmy do wniosku, że chociaż nie rozmawiałyśmy ze sobą przez 3 miesiące to znamy się nawzajem jak nikt inny- dodała April.
- Dlatego pomyślałam- zwróciła się do Dylana- że April i pan Shane mogą być rodzicami chrzestnymi dla naszego dziecka. Co ty na to?
- Lepszych kandydatów nie widzę- uśmiechnął się Dylan- Jeśli tylko chcecie?
- Steven?- spojrzała na niego April.
- Jasne. Będzie mi miło.
- Czyli jedna sprawa załatwiona- stwierdziła Natalie.
- To jest jeszcze jakaś?- spytał Dylan.
- Tak- uśmiechnęła się do niego April- Ja i Steven pobieramy się. I wiadomo potrzebujemy druhny i drużby.
- Jesteś pewna kochanie?- zapytał pan Shane.
- W stu procentach.
- Czyli potrzebuję drużby. Dylan?- uśmiechnął się Steven.
- Jak mogę odmówić ojcu chrzestnemu?
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Nie chcę nic mówić, ale będziemy ciekawą rodziną- skomentowała April.
- Podoba mi się to słowo: Rodzina.
- Myślę, że powinniśmy się za to napić- stwierdził Dylan.
- Mam pić z własnymi uczniami?- zapytał z udawaną powagą Steven.
- Ja nie piję ze względu na dziecko- uniosła ręce Natalie.
- A ja nie jestem twoim uczniem- dodał Dylan.
- A ja będę twoją żoną, więc...
- Dobra. Macie mnie- pocałował April w czoło i ruszył z Dylanem do baru.
- Tego mi było trzeba- odezwała się Natalie- Zwykłej, codziennej radości.
- Nic mi nie mów. Ja dawno nie byłam taka spokojna.
- Myślisz, że nam się uda?
- Pewnie. Tylko musimy trzymać się razem- złapała ją za rękę April- I tym razem tego nie zepsuć.
***
Rose wraca do domu piechotą. Jo poszła na randkę z Brianem. Kate umówiła się z Mattem, żeby omówić wyjazd, a do Sama nie może się dodzwonić. Po kilku minutach marszu zatrzymuje się koło niej samochód. To Tony.
- Podwieźć cię? Robi się ciemno.
Dziewczyna spojrzała na niego. Ciągle to w sobie miał. Ten magnetyzm, to hipnotyzujące spojrzenie. Przyciągał ją nawet wtedy kiedy tego nie chciała. Bez słowa otworzyła drzwi i wsiadła.
- Słyszałam o twojej trasie. Gratuluję.
- Dzięki. Ale to jeszcze nic poważnego. Na razie zbierają tancerzy i formują grupę. Potem jeśli się spodobamy to jakaś gwiazda weźmie nas w trasę koncertową.
- Brzmi jak spełnienie marzeń.
- Może i tak. Nie jestem jednak pewny czy powinienem jechać.
- Powiedz, że żartujesz?- spojrzała na niego ze zdziwieniem- Taka szansa się zdarza raz na milion.
- Bez przesady- uśmiechnął się- Aż taki wyjątkowy nie jestem.
- A widziałeś siebie?! Jesteś genialny. Nie można oderwać od ciebie wzroku kiedy tańczysz.
Tony spojrzał na nią marszcząc brwi i lekko się uśmiechając.
- Coś mówiłaś? Czy to tylko urojenie w mojej głowie, że właśnie mnie skomplementowałaś?
- Spadaj.
Chłopak się zaśmiał.
- Do ciebie skręca się w lewo?
- Tak.
Zapadła cisza.
- Do tego nie wiem czy chcę zostawić ekipę- odezwał się w końcu Tony- Dostaliśmy się do Big Battle i to też spore osiągnięcie.
- Słyszałam o tym w szkole. Bez ciebie będzie im ciężko.
- Ciężko już się zrobiło jak przestałaś wpadać do kanciapy- spojrzał na nią znacząco.
- Nawet nie zaczynaj.
- Jak chcesz- uniósł ręce.
- Zwariowałeś?! Nie puszczaj kierownicy!
- Spokojnie. To tylko zabawa.
- Mnie to nie bawi. Nie lubię robić głupich rzeczy.
- Może po prostu nie umiesz się nimi cieszyć- spojrzał na nią.
- A co w tym takiego radosnego?
- Jak chcesz to ci pokażę. Wystarczy słowo.
Rose spojrzała na niego z zaciekawieniem. Właśnie to zawsze u niej wywoływał. Ciekawość. Nigdy nie mogła być pewna co się wydarzy.
- Co masz na myśli?
- Jadę rysować graffiti.
- Czy to nie jest przypadkiem nielegalne?
- A kogo to obchodzi? Wchodzisz w to?
- No dobra- powiedziała sama nie wierząc, że się na to godzi.
- Okej. Mam już upatrzone miejsce.
- A co powiesz na coś bliżej centrum?
- Rose, tam jest od cholery policji- powiedział już całkiem poważnie.
- Nieustraszony Tony, pęka?- uniosła brew.
- Jak chcesz. Ale nie narzekaj jak potem będziesz musiała wstąpić do mafii, żeby odbić mnie z paki.
- Już to widzę- zaśmiała się dziewczyna.
Oboje wysiedli i wzięli sprzęt do malowania.
- Co to będzie?
- Co tylko chcesz. Ale musisz się streszczać. Mamy około 10 min zanim ktoś zadzwoni po gliny.
- Jasne.
I oboje od razy zabrali się do pracy. Rose postanowiła narysować baletnicę. Ale nie jakąś zwykłą tancerkę. Konkretną primabalerinę, którą znała ze zdjęć i od paru dni już osobiście. Tony narysował wielki boombox a każda nuta wypływająca z głośników była podpisana inicjałami członków ekipy. Kiedy skończył usłyszał syreny policyjne. Pracują jak w zegarku- pomyślał.
- Rose! Musimy spadać.
- Jeszcze nie skończyłam.
- Chodź. Wrócimy tu kiedy indziej i to dokończysz.
- Jeszcze parę minut.
- Rose!
- Ręce do góry! Policja- krzyknął jeden z funkcjonariuszy.
Rose rzuciła spray i zaczęła uciekać. Tony był parę metrów przed nią. Policjanci również zaczęli pościg. Jeden z nich dogonił Rose i ją złapał.
- Mam cię mała. Nie wyrywaj się.
Tony się odwrócił i zobaczył co się dzieje. Nie może jej tak zostawić.
- Cholera Rose!- krzyknął do siebie i ruszył jej na ratunek.
Nie myśląc długo uderzył w twarz policjanta. Ten zwolnił uścisk i Rose mogła się uwolnić. Wtedy drugi z funkcjonariuszy złapał Tony'ego.
- Uspokój się bohaterze, bo mam paralizator.
Rose popatrzyła się na Tony'ego. Potem na policjanta, który oberwał. Podnosił się.
- Uciekaj!
- Ale...
- Spadaj stąd! Już!
Dziewczyna rzuciła się do ucieczki. Po kilku sekundach zorientowała się, że nikt jej nie goni. Schowała się za rogiem budynku i obserwowała co się dzieje. Jeden z policjantów trzymał Tony'ego a drugi mu przyłożył. Chciał mu oddać za to co zrobił mu Tony. Jednak po chwili uderzył go znowu i potem jeszcze raz. Rose była przerażona. Wtedy zakuli go w kajdanki i wsadzili do radiowozu.
To jest po prostu super :) czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńjest zajebisty! do tego piszesz tak często. super ciesze się. najlepszy blog!!!!
OdpowiedzUsuńTo jest NAJLEPSZY BLOG jaki w życiu przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarze ;) jak to nie jest problem, polecajcie moje bloga innym blogerom, chętnie odwdzięczę się tym samym ;D
OdpowiedzUsuńP.S. Na pewno pokochacie następny rozdział ^^