czwartek, 27 marca 2014

Rozdział III: "Ma niezły temperament"


- Cześć świrze- Chris objął ją ramieniem.
- Cześć- uśmiechnęła się Maddie.
- Co dzisiaj robisz?
- Nic.
- Dobra odpowiedź- w tym momencie pomachał do Ricka i Swayze'ego- Chcę cię zabrać w fajne miejsce.
- Dokąd?
- Do naszej ulubionej knajpy.
- Byłam już w garażu Ricka- przymrużyła oczy.
- Zabawne- uśmiechnął się- Ale mówię o prawdziwym barze. Spodoba ci się.
- Skoro tak mówisz.
- Do później.

Dziewczyna patrzyła jak idzie w stronę kumpli. Nie spotkała jeszcze tak otwartego chłopaka. Znał ją dopiero od tygodnia a tyle uwagi jej poświęcał. Wkręcił ją do swojej paczki i pozwolił poczuć, że komuś na niej zależy. To coś z czym Maddie nie spotykała się często. W Chicago, nawet jeśli z kimś się kumplowała musiała wiedzieć, że tak naprawdę, może liczyć tylko na siebie. Tutaj ma w nich oparcie. Tu jest inaczej. Lepiej.

***

- Co myślisz o tancerzach hula?- zapytała chłopaka Vicky.
- Po co ci tancerze hula?
- Na moją imprezę.
- Jaką imprezę?
- Moje urodziny- spojrzała na niego zdziwiona.
- Och! Tak. Wyleciało mi z głowy. Przepraszam.
- Wybaczam- pocałowała go- Ale ostatnio jesteś mało skupiony. Może powinieneś odpuścić sobie kilka treningów.
- Nie mogę. Przed nami ważne zawody.
- No tak. Lucas Moon musi być we wszystkim idealny.
- Przestań- przechylił głowę na bok- Robię to, co powinienem, żeby zadowolić moją rodzinę.
- Wiem. Musisz trzymać poziom. Podoba mi się to- zaczęła go kokietować.
- Tak?- zapytał i zauważył Maddie wchodzącą do biblioteki- No to super.

Uśmiechnął się lekko i ruszył w tamtą stronę.

- Gdzie idziesz?- zatrzymała go.
- Muszę wziąć kilka książek z biblioteki. Widzimy się później.

Chłopak pchnął drzwi i zaczął się rozglądać. Ani śladu po nowej. Po chwili usłyszał dźwięk spadających książek i znajomy głos.

- Cholera!- dziewczyna zaczęła zbierać książki i układać je z powrotem na półkę.
- Muszą być ułożone alfabetycznie- podszedł i zaczął jej pomagać.

Maddie popatrzyła na niego i jego uśmiechniętą twarz. Dobrze wygląda kiedy jest wesoły. Lucas zauważył, że się mu przygląda. Jednak kiedy tylko spojrzał jej w oczy, ona spuściła wzrok. Chwyciła dwie książki i ruszyła do jednego ze stolików. Lucas poszedł za nią i usiadł na przeciwko niej.

- Czegoś chciałeś?
- Pogadać.
- To idź do psychologa- otworzyła książkę i zaczęła czytać.
- Chcę pogadać o chemii. A właściwie o korepetycjach.
- Nie są ci potrzebne.
- Są.
- Masz czwórkę.
- A muszę mieć szóstkę- zastanowił się- Sprawdzałaś moje oceny?
- Zobaczyłam przypadkiem- wytłumaczyła nie odrywając wzroku od książki.
- A więc? Pomożesz mi?
- Chcesz pomocy?- spojrzała na niego- Zapisz się do kółka chemicznego, pójdź na dodatkowe lekcje, kup sobie prywatnego nauczyciela. Zrób cokolwiek, ale odczep się ode mnie.
- Dlaczego?
- Bo cię nie lubię- wróciła do czytania.
- Dlaczego? Przecież nawet mnie nie znasz.
- Znam.
- Naprawdę? To powiedz. Jaki jestem?
- Bogaty dzieciak z idealną średnią. Jesteś kapitanem drużyny pływackiej. Jesteś popularny. Masz markowe ciuchy. Jeździsz najlepszym samochodem. Masz ładną dziewczynę. Twój najlepszy kumpel to kretyn. Prawdopodobnie masz więcej służby niż członków rodziny- powoli uniosła głowę- Jechać dalej?
- Poproszę.
- Twoja rodzina ma duży wpływ na to co dzieje się w mieście. Tobie, każdy uczeń w szkole się podlizuje. Wszyscy się liczą z twoim zdaniem. Nauczyciele stawiają cię za wzór. Jesteś gwiazdą tej szkoły- przerwała i zamyśliła się na chwilę. Potem spojrzała na niego- Zastanawia mnie tylko jedna rzecz.
- Jaka?
- Dlaczego się tym nie cieszysz? Masz najmocniejszą pozycję w szkole, fajnych znajomych i kupę kasy. Możesz robić co chcesz.
- Twoim zdaniem jestem smutny?- zaśmiał się.
- Na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo ciągle się uśmiechasz. Ale wewnątrz- przymrużyła oczy- czegoś ci brakuje.
- I jest to szóstka z chemii. Mówiłem ci- znowu się uśmiechnął.

Dziewczyna mu się przyjrzała. Zaczęło się robić poważnie i obrócił wszystko w żart. Najwidoczniej naprawdę się boi tego co czuje w środku. Ale skoro chce grać głupka, to jego wybór.

- To może zacznij się uczyć.
- Chcę- uśmiechnął się znowu- Z tobą.
- Nie ma mowy.
- Dlaczego?
- Wspominałam już, że cię nie lubię?- uniosła brew- A do tego nie mam czasu. Jestem zajęta.
- Czym?
- Czytaniem.
- Daj spokój. Możesz to odłożyć na później.
- Nie mogę.
- Jakoś ci się udało dwie minuty temu, kiedy rozmawialiśmy o mnie- zamrugał oczami.
- Nie- pokręciła głową- Cały czas byłam skupiona na książce.
- Aha- przytaknął i wstał od stolika- Musisz być całkiem zdolna, bo czytanie do góry nogami nie należy do łatwych.

Dziewczyna dopiero teraz przyjrzała się książce. Faktycznie trzymała ją odwrotnie. Nawet tego nie zauważyła, kiedy z nim rozmawiała. Udawała, że czyta, żeby się odczepił. Chłopak zaśmiał się i ruszył do wyjścia.

- Nie lubię iść na łatwiznę- rzuciła z lekką złością.

***

Sara i Maddie, w szatni od wfu, przysłuchiwały się rozmowom swoich koleżanek.

- Wiesz już co założysz na imprezę u Vicky?- zapytała jedna z nich.
- Mam kilka pomysłów, ale jeszcze nic nie wybrałam.
- Ja mam robioną sukienkę na zamówienie- wtrąciła inna.
- A mi moją przysłała ciotka. Z Europy- powiedziała dumnie kolejna.

- Z czego ta cała afera?- zapytała Maddie swoją kuzynkę.
- Urodziny Vicky Maye.
- Kogo?
- Dziewczyny Lucasa.
- Nie wiedziałam, że ma dziewczynę.
- Jak to? Przecież zawsze siedzą razem na stołówce i całują się publicznie.
- Jeśli to u was oznacza związek- zagwizdała- To ciesz się, że nie byłaś w mojej szkole.

- Dziewczyny! Na boisko!- krzyknęła trener Walls.

Uczennice od razu ruszyły do wyjścia.

- Dzisiaj będziemy biegać na czas. Dystans jaki macie pokonać to 600 metrów.
- Co? 600?- zdziwiła się jedna z dziewczyn.
- 600 to za dużo?- zapytała kobieta.
- Tak- odpowiedziały chórem.
- No to pobiegniecie kilometr.

Wszystkie popatrzyły po sobie. Jednak żadna się nie odezwała, bo to mogło grozić jeszcze dłuższym dystansem, a dobrze wiedzą, że nie są w stanie przebiec nawet połowy. Zaczęły się rozgrzewać. Nauczycielka stwierdziła, że nie ma po co dzielić ich na grupy, skoro i tak większość z nich po jakimś czasie zatrzyma się i odpuści. Dała znak do startu i obserwowała ich bieg. Wszystkie dziewczyny zaczęły bieg na pełnych obrotach, a Maddie zwolniła, biegła średnim tempem i regulowała oddech. Po dystansie 300 metrów, kilka dziewczyn zaczęło zwalniać, a dwie się zatrzymały. Wtedy Maddie przyspieszyła. Zaczęła wymijać kolejne dziewczyny.

- Patrzcie!- krzyknął jeden z grupy chłopaków, którzy mieli zbiórkę zaraz przy wyjściu.

Lucas, Kyle i reszta uczniów popatrzyli na Maddie. Ludzie na trybunach też ją podziwiali. Po dystansie 700 metrów, nie było możliwości, żeby ktokolwiek ją dogonił. Dziewczyny odpadały jedna po drugiej, a Maddie biegła coraz szybciej. Kiedy skończyła bieg z trybun dobiegły gwizdy, krzyki i oklaski. Wszyscy tam popatrzyli. To był Chris, Swayze i Rick. Lucas przyglądał się dawnemu przyjacielowi. Chłopak zbiegł po schodach, przeskoczył przez bandę i podbiegł do dziewczyny. Złapał ją za rękę i przełożył przez ramię jak rannego żołnierza. Zaczął z nią biegać po całym boisku. Oboje głośno się śmiali.

- Co za palant- skomentował Kyle.
- Taa- odpowiedział Lucas ciągle na nich patrząc.

- Zane!- krzyknęła trenerka Walls- Postaw ją.
- Nie mogę. To zwycięzca. Musi być noszona na rękach.
- Serio Chris- odezwała się Maddie- Postaw mnie na ziemię.

Chłopak zrobił o co prosiła. Gdy zbliżyła się do nich nauczycielka i posłała mu groźne spojrzenie, postanowił uciec w podskokach. Kiedy znalazł się blisko grupy chłopaków, odwrócił się i krzyknął:

- Czekamy pod szkołą. Pośpiesz się gwiazdo.

Maddie przytaknęła i wróciła do rozmowy z trenerką.

- Chce pani, żebym biegała?! W drużynie?
- Nie mieliśmy tu nikogo z takimi wynikami od lat. Byłabyś świetna.
- To raczej nie dla mnie.
- Idealne dla ciebie. Jesteś zwinna, umiesz regulować oddech, wiesz kiedy przyspieszyć. Masz talent.
- Fajnie.
- Powiesz mi gdzie się tego nauczyłaś?

Dziewczyna się lekko uśmiechnęła na wspomnienia o swoich ucieczkach. Klepnęła trenerkę w ramię i ruszyła do szatni.

- Hej, Jones! Jeszcze nie skończyłam rozmowy- krzyknęła nauczycielka.
- A ja owszem.

***

Mddie rozejrzała się po pomieszczeniu. Spodobało jej się to co widzi. Drewniane ściany a na nich porozwieszane plakaty, dyplomy, nagrody i stare artykuły. Wszystkie o tematyce wyścigów. Nad barem stały najważniejsze trofea a gdzie nie gdzie wisiały części samochodowe. Bar był zrobiony z maski ciężarówki. Maddie bywała w wielu barach, ale nigdy nie widziała urządzonego w takim stylu.

- No to jest pro- skomentowała.
- Mówiłem, że to świetne miejsce- uśmiechnął się Chris.

Cała paczka podeszła do baru.

- Hej Truck- przywitał się Swayze- To co zwykle.
- Siema- mężczyzna przyjrzał się nowej- A to kto?
- Maddie- przedstawił ją Rick- Jest nowa, ale szybko się wkręca.
- Miło poznać. Jestem Trevor. Ale mów mi Truck.
- Maddie. Ale mów mi Mad.

Wszyscy wymienili spojrzenia i szydercze uśmiechy. Wtedy z zaplecza wyszedł przystojny chłopak. Miał czarne włosy i szare oczy. Ubrany był w podartą koszulę, a spodnie miał ubrudzone smarem. Od razu podszedł do ich paczki.

- Pamiętacie Travisa?- zapytał Truck.
- No nie!- krzyknął Rick- Stary, jak ostatnio się widzieliśmy, byliśmy w podstawówce.
- Nie inaczej. Miło cię widzieć- przytulił kumpla.
- Siema- przywitał się Chris.
- Cześć- podał mu rękę Swayze.
- Jestem Travis- uśmiechnął się do dziewczyny- młodszy brat Trevora.
- Czy to, że wasze imiona zaczynają się na "Tra" i "Tre" związane jest z nazwą tego miejsca? Truck?
- Bystrzak- pokiwał głową Truck.
- Mówiłem, że się do nas nadaje- dodał Rick.
- Nasz ojciec kochał ciężarówki. Co zrobisz- wzruszył ramionami młodszy brat.
- Hej, musisz się z nami napić- objął go ramieniem Rick.

Wszyscy ruszyli do stolika.

- To powiedz- zaczął Chris- gdzie się podziewałeś. Truck mówił, że byłeś w tej szkole dla kierowców samochodów sportowych.
- Zgadza się. Sporo się nauczyłem. Umiem już zmontować sobie coś fajnego.
- No a co robisz tutaj?
- Postanowiłem wrócić na najważniejsze wyścigi w East Grove- upił łyk.
- Wystartujesz w Fast Grove?- podniecił się Rick.
- Fast Grove, serio?- zdziwiła się Maddie i zaczęła się śmiać- Wyścig w East Grove nazywa się Fast Grove? Oryginalne.
- Travis- zaczął Swayze wskazując na dziewczynę- Poznaj największą marudę świata. Nic nigdy jej nie pasuje.
- Po prostu to miasto jest takie przewidywalne i nudne.
- Może takie kiedyś było- odezwał się Travis- Ale ostatnio słyszałem o dobrej akcji w banku.

Cała ekipa popatrzyła po sobie i zaczęła się śmiać.

- Nie do końca rozumiem co się właśnie stało- przymrużył oczy.
- Zgadnij kto za tym stoi?- odezwał się Rick.
- Gadacie?!
- Nie- śmiał się dalej Chris- Właściwie to sprawka Mad. Jedną akcją wkręciła się do paczki.
- Żałuj, że nie widziałeś tego na żywo- skomentował Rick- taki widok daje niezłego kopa.
- Chyba lubisz być przez nich uwielbiana, co?- zagadnął do niej Travis.
- Nie narzekam- spojrzała mu w oczy- Ale nie jesteś lepszy. Ty wróciłeś, żeby być gwiazdą.
- Raczej, żeby dobrze się bawić. Za dzieciaka razem z Rickiem zawsze wiedzieliśmy co zrobić, żeby nie było nudno. Mam nadzieję, że teraz będzie tak samo.
- Ma się rozumieć- stuknęli się butelkami.
- Wracasz do szkoły?- zapytał Chris.
- Nie wiem- westchnął- już ominąłem prawie połowę nowego semestru. Niby rodzice cieszyliby się jakbym miał jakieś inne osiągnięcia poza wyścigami. Ale czy mi to potrzebne?
- Już widzę, że to wasz kumpel- uśmiechnęła się Maddie- Olewka na szkołę. Liczy się zabawa.
- Brzmi prawie jak motto- zaśmiał się Swayze.
- Nie za bardzo. Musicie znaleźć sobie lepsze- skomentowała dziewczyna.
- I widzisz? Znowu marudzi.
- Chyba musimy a nie musicie?- rzucił Chris.
- Spadaj. Ja swoje mam- powiedziała dumnie Maddie.
- Jak brzmi?- zaciekawił się Travis.
- Uważaj, bo ci powiem- wystawiła język, potem spojrzała na zegarek i klepnęła w stół- Dobra. Muszę spadać.
- Gdzie ci się śpieszy? Do nauki?!- szturchnął ją Chris.
- Jaki ty jesteś zabawny- zmarszczyła nos- Muszę przemalować i przemeblować pokój, bo jak się w nim budzę to zaczynam się bać. Jest taki... miły i słodki.
- Potrzebujesz pomocy?
- Umówiłeś się z chłopakami- podniosła się- Posiedźcie sobie i pogadajcie.
- Daj na luz. Codziennie się z nimi widzę. Pomogę ci.
- No dobra. Skoro się tak palisz- wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do reszty- Na razie frajerzy.
- Do zoba- odezwał się Rick.
- Zadzwonię- rzucił Chris i ruszył z Maddie do wyjścia.
- Para?- zapytał Travis.
- Nie. Chris jest z Alison- wyjaśnił Rick.
- Ale wygląda to dziwnie- skomentował Swayze- Od kiedy się pojawiła to uwięziła nam kumpla.

***


- No słodziutki pokoik- zaczął nabijać się Chris.
- Nawet nie zaczynaj.
- Misie są ekstra. No i ta biel. Jest wszędzie- rozgląda się po pokoju- Nie czujesz się jak księżniczka?
- Dawno ci chyba nikt nie przyłożył, co?
- Alison czasem lubi ostre zagrywki. No wiesz, klapsy i te sprawy.
- Jesteś nienormalny- rzuciła w niego poduszką.
- To od czego zaczynamy?
- Malowanie ścian. Trzeba poprzestawiać meble i okryć je folią. Potem zedrzeć tę "cudną" tapetę i starą farbę.
- Znasz się na tym- pokiwał głową- Wiesz, zaskakujesz z dnia na dzień.
- A to nowość. Zawsze jest tak, że jak poznajesz nową osobę to przez jakiś czas cię fascynuje. Potem jak znasz ją na wylot to nie ma już takiego szału.
- Często to robisz?
- Co?
- Analizujesz interakcje międzyludzkie? Co się dzieje od początku do końca?
- Czasami.
- Wiesz, że to głupie i strasznie nudne.
- Ach tak?!
- Tak. Przewidywanie jest nudne. Wolę zamieszanie, konflikty, niewyjaśnione sytuacje. Wtedy zawsze jest ciekawie.
- Jednym słowem, lubisz kłopoty?
- Bingo!

Dziewczyna mu się przyglądała. Było w nim coś co sprawiało, że chciała być przy nim sobą. Miał taką szczerość w oczach. Jego zachowanie i nastawienie do życia było spontaniczne. Zero gry, zero fałszu. Kiedy z nim przebywała, wiedziała, że może wszystko mu powiedzieć. Rzucić jakąś nowiną od tak sobie. A on zareaguje całkowicie naturalnie. Śmiechem, współczuciem, żalem czy radością. Nie będzie oceniał, tylko przyjmie to do wiadomości i zaakceptuje. Po prostu.

- Chcesz się wyrobić do wieczora?- spojrzał na nią- To bierz się do roboty! Nie płacę ci za myślenie.
- Ty wcale mi nie płacisz- zmarszczyła brwi.
- A, no tak- podrapał się w głowę- Zapomniałem, że to ja pracuję dla ciebie.
- Głupek- zaśmiała się i zaczęła przesuwać biurko.

***

- Co robisz o tej porze w moim gabinecie?

Chłopak uniósł głowę znad książek. Kiedy zobaczył kto wszedł do środka od razu wstał.

- Cześć dziadku. Właśnie się uczyłem.
- Tutaj? Przecież mamy bibliotekę.
- Wiem. Ale wszystkie ważne książki o chemii, masz tutaj.
- Problemy w szkole?
- Nie. Chcę się po prostu więcej dowiedzieć.
- Przypomnij mi jaką ocenę miałeś w pierwszym semestrze?
- Czwórkę.
- Hmm.

Dziadek podszedł wolnym krokiem do regału. Lucas śledził go wzrokiem. Wyglądał jak arystokrata. Wyprostowany z wypiętą piersią. Głowę nosił wysoko. Poruszał się z taką gracją o jakiej jego wnuk mógł tylko pomarzyć. Zawsze stawiano mu dziadka za wzór. Kulturalny, odpowiedzialny, dbający o interesy i rodzinę. Wyniósł ich rodzinę na wysoki poziom społeczny i ją na nim utrzymał.

- Czyli nie za dobrze ci idzie?- kontynuował mężczyzna.
- Czy ja wiem?- powiedział z niepewnością- Czwórka to dobra ocena.
- Racja- zaczął przeglądać książki- Dobra.
- No już, powiedz to.
- Słucham?
- Powiedz, że to dobra ocena, ale nie jest najlepsza.
- Nie chciałem tego powiedzieć.
- Pewnie- przewrócił oczami.
- Ale to prawda.
- No i proszę bardzo. Jest- kiwnął głową Lucas.
- Musisz się bardziej przyłożyć.
- Coś jeszcze?
- Słucham?- obrócił się dziadek.
- Planujesz jakąś dłuższą przemowę? Bo jak tak, to skoczę po colę i popcorn.
- Luca- podszedł do niego- Nie denerwuj się. Wiesz, że chcemy dla ciebie jak najlepiej.
- Jak zawsze- westchnął chłopak.
- To co? Postarasz się?
- Właśnie to robię, ale wątpię żebym dał radę.
- Może potrzebujesz innego źródła wiedzy. Jak korepetytor.
- Próbowałem. Nic z tego.
- Nam Moon'om zawsze się udaje- klepnął go w ramię.
- Nie tym razem- spojrzał przez okno- Jest zawzięta i mnie nie lubi.
- Ona?
- Tak. Jedna dziewczyna w szkole dała niezły popis na lekcji. Widać, że się na tym zna. Poprosiłem ją o pomoc, ale odmówiła.
- Jak się nazywa?
- Maddie Jones. Jest nowa. Poznałeś ją w naszym sklepie.
- Ach, Madeline- uśmiechnął się mężczyzna- Ma niezły temperament.
- Nie musisz mi mówić. Już pierwszego dnia powaliła Kyle'a na ziemię.
- Zasłużył?
- Tak.
- No to brawo dla niej.
- Czy ty się właśnie zachwycasz dziewczyną, która jest pyskata i chętna do bójek?- zdziwił się Lucas.
- Nie jest taka jaką chce, żeby ją widziano.
- A skąd ty to wiesz?
- Po pierwsze: żeby kogoś dobrze poznać wystarczy czytać z oczu- spojrzał na wnuka- One zawsze mówią prawdę. A po drugie: Dyrektor Malls radził się mnie w sprawie przyjęcia tej dziewczyny do szkoły. Jej wyniki testu były chyba najgorsze w historii. Dlatego powiedziałem mu, żeby ją przyjął.
- Chyba nie łapię? Czemu?
- Nie wyobrażasz sobie jak dobrze trzeba być obkutym, żeby źle odpowiedzieć na każde pytanie- zaśmiał się dziadek i zaczął chodzić po pokoju- Bardzo się starała, żeby tu nie trafić. Włożyła w to wiele wysiłku. Podsyłała artykuły z gazet, swoje mandaty, wezwania do sądu. Wszystko co się dało, aby tylko tu nie przyjechać.
- A ty jej przeszkodziłeś ponieważ?
- Ma cechy, które nie są spotykane u wielu ludzi. Jest inteligentna, waleczna, odważna, zdeterminowana, niezależna, spontaniczna, nie boi się wyrażać swojego zdania i bronić własnych przekonań. A do tego prawdopodobnie jest niesamowicie wrażliwa- westchnął- Jest diamentem. Co prawda nieoszlifowanym, ale myślę, że znajdzie właściwą drogę.
- Albo szlifierkę- skomentował Lucas.

Mężczyzna spojrzał na wnuka. Uśmiechnął się lekko i przeniósł wzrok na zdjęcie swojej zmarłej żony. Była piękną kobietą. Darzył ją tak silnym uczuciem jakie ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Ich miłość była najwspanialszą rzeczą, jaka mogła mu się przytrafić. Poznał ją w najmniej oczekiwanym momencie. Pewnego dnia, gdy wracał z sąsiedniego miasta, zepsuł mu się samochód. Musiał iść dwa kilometry do najbliższego baru, gdzie mógł poprosić kogoś o pomoc. Gdy podszedł do szczupłego mężczyzny o bujnych włosach, poklepał go w ramię. Tamten się odwrócił i uderzył go butelką w głowę. Henry na chwilę stracił przytomność. Kiedy się ocknął, ujrzał swojego oprawcę. Okazało się, że była to przepiękna dziewczyna. Zaatakowała go myśląc, że to jakiś bandzior lub zboczeniec. Miała na imię Jane. Od tamtej pory śmiała się, że musiała go uderzyć w głowę, żeby się z nią ożenił. Tak. Miała temperament.

- Czasem warto jest spojrzeć na kogoś bez uprzedzeń.
- Niemożliwe, że powiedział to Henry Moon- zaśmiał się chłopak.
- Zostawię cię z twoją chemią- powoli ruszył do wyjścia i obrócił się przed samymi drzwiami- Postaraj się o te korepetycje.
- Jasne- opadł na fotel i powiedział do siebie- Postaraj się. Tylko jak do cholery się dogadać z tą dziewczyną?

***

- Maddie, kolacja gotowa- powiedziała Sara wchodząc do pokoju.
- Zaraz przyjdę.
- Co tu się stało?!- zdziwiła się kuzynka, gdy rozejrzała się po pomieszczeniu.

Dwie ściany pomalowane były na granatowo. Jedna z dwóch pozostałych była pokryta biało-czarną tapetą z abstrakcyjnymi wzorami. Ostatnia była pomalowana na biało, a na niej wisiały plakaty i puste ramki na obrazy. W kilku ramkach napisany był tekst piosenki, wiersz lub cytat z wybranej książki. Blat biurka był granatowy, a nogi białe. Podobnie wyglądało krzesło, siedzenie i oparcie byly granatowe, a nogi białe. Łóżko też było pomalowane na granatowo. Za to pościel miała biało-czarne wzory. Maddie zrobiła je własnoręcznie na maszynie do szycia. Zasłony również były jej dziełem. Regał na książki, wykonany z cegieł, dopełniał cały obraz.

- Nieźle, co nie?- wychylił się zza szafy Chris.
- O! Cześć- speszyła się Sara i zwróciła do kuzynki- Nie wiedziałam, że ktoś ci pomaga.
- Sam się pchał- wzruszyła ramionami.
- Bo mam dobre serce- chłopak wystawił język.
- Szkoda, że nie zdolności artystyczne- uśmiechnęła się sztucznie.
- Mam i zaraz ci je pokażę- ruszył do niej z pędzlem.
- Nawet o tym nie myśl.
- No chodź. Pokażę ci sztukę.
- Sara! Ratunku!- Maddie zaczęła uciekać w stronę drzwi.

Wtedy Chris ją złapał i wysmarował jej twarz farbą. Dziewczyna śmiała się i krzyczała. Lecz nie pozostała mu dłużna. Chwyciła za inny pędzel i się odegrała. Sara przyglądała im się z zaciekawieniem. Po chwili do pokoju weszła ciotka.

- Co tu się dzieje?

Maddie i Chris od razu przestali się szarpać. Popatrzyli po sobie i zaczęli się śmiać.

- Madeline- zaczęła Susan- Możesz mi to wyjaśnić?
- To drobny remont- wskazała palcem cały pokój.
- Widzę. Ale dlaczego jesteście tacy brudni? I dlaczego nic nie wiem o tym, że masz gościa?
- Ja się chyba powinienem już zwijać- odezwał się Chris i prześlizgnął obok Sary i Susan- Miło było poznać. Do jutra świrze.
- Do jutra- krzyknęła za nim.
- Młoda damo- odezwała się ciotka- idź się umyj i widzę cię zaraz na kolacji. Wtedy porozmawiamy.

Kiedy Susan wyszła, Sara ciągle przyglądała się kuzynce.

- Co?!- zapytała Maddie.
- Nie powinnaś się z nim zadawać. To największy łobuz w szkole.
- Nic ci do tego- weszła do łazienki i zaczęła myć twarz- To mój kumpel i jest w porządku.
- Możesz mieć przez niego problemy.
- Dlaczego?- przewróciła oczami.
- Na początku liceum narobił sobie kłopotów i wyrzucono go z drużyny pływackiej. Mało nie wyleciał ze szkoły.
- I co z tego?
- Jak to?!- zdziwiła się Sara- My się z takimi ludźmi nie zadajemy.
- Ja, tak.
- To przestaniesz. Rodzice tego nie zaakceptują.
- Bo?- dziewczyna wyszła z łazienki wycierając twarz.
- Bo to zły chłopak.
- Mogę ci zadać pytanie?- Maddie podeszła do kuzynki- Ile razy z nim rozmawiałaś?
- Ani razu.
- No to skąd możesz wiedzieć jakim jest człowiekiem?!
- Widzę jak się zachowuje.
- Drugie pytanie. Jestem złą osobą?
- Raczej nie- Sara spojrzała na kuzynkę- Tylko robisz głupie i czasem nieodpowiedzialne rzeczy, które mają złe skutki.
- I jesteśmy w punkcie wyjścia- klepnęła ją w ramię Maddie i ruszyła na dół- Nie oceniaj ludzi po ich zachowaniu, nie znając ich historii.

7 komentarzy:

  1. Super jak zawsze :) To jest mój blog wpadnij jeśli będziesz miała czas http://tylkociebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu... ja nie wiem, skąd Ty czerpiesz pomysły.. ten monolog dziadka *.* albo sama końcowa wymiana zdań Mad i Sary...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział!
    Zapraszam do mnie : http://nie-zapomne-obiecuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  5. super nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Naprawdę masz talent do pisania :) Nie moge się doczekać następnego rozdziału.
    Zapraszam też do siebie (dopiero zaczynam) :
    http://literatura-na-bogato.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń