sobota, 24 października 2015

Rozdział V: "Czemu z nią jest inaczej?"


- Cześć- Lucas łapie Maddie na szkolnym korytarzu.
- Cześć.
- Posłuchaj. Jest mały problem.
- Zawsze coś- przewróciła oczami- Wal.
- Nie mogę dzisiaj przyjść.
- Że co?- zmarszczyła brwi.
- Korepetycje. Pamiętasz?
- Aaaa. No tak- uderzyła się w czoło a po chwili spojrzała na niego podejrzanie- Chwila moment. Chcesz mi powiedzieć, że nie możesz przyjść na korki, o które mnie błagałeś przez dobre dwa tygodnie?
- No tak- kiwnął twierdząco głową- Mam ważną sprawę.
- Każdy ma. Ale okej. Zajmij się swoimi sprawami a jak już to ogarniesz to przysiądziesz do nauki.
- Masz na myśli przysiądziemy- poprawił ją.
- Nie- pokręciła głową- Ja mam dziś czas. Ty nie. Dlatego strzelam, że jak ty będziesz go miał, ja wtedy będę zajęta- wzruszyła ramionami.
- Made. Naprawdę dziś nie mogę- powiedział przygnębiony.
- Made?!- uniosła brew- Co to za ksywa?
- To skrót od twojego imienia.
- Maddie i Mad to skróty.
- Made też.
- Przestań- skrzywiła się- Jest straszne.
- Mi się podoba. Chyba mogę mówić co mi się podoba?
- Rób co chcesz- westchnęła- Ucz się kiedy chcesz. Mnie to nie obchodzi- rzuciła i chciała odejść.
- Vicky jest w szpitalu- wydusił w końcu i od razu posmutniał- Wczoraj z Kyle'em mieli wypadek. On jest cały, ale Vic wygląda gorzej.
- Przykro mi. Ale po co mi to mówisz?- zapytała i widząc jego zmieszanie dodała- Dobrze wiesz, że jeśli doniosę o tym dyrektorowi to mogą wylecieć ze szkoły. Widziałam w jakim stanie odjeżdżali.
- Wiem- przytaknął- Ale ci ufam i chcę, żebyś mnie zrozumiała.
- Nie łapię- przymrużyła oczy- Przecież kumpluję się z Chrisem, a on cię nie cierpi. Gdyby wiedział mógłby ci zaszkodzić.
- Nie zrobi tego- popatrzył na nią poważnie.
- Skąd to wiesz?
- Znam go dłużej niż ty.
- Dobre- zaśmiała się- Może i dłużej, ale nie lepiej. Nawet ze sobą nie rozmawiacie. Ba! On nawet na ciebie nie patrzy.
- Chyba jeszcze mało wiesz- skomentował.
- Niby o czym?
- Nieważne- rozejrzał się po korytarzu- Możemy przełożyć te korepetycje?

Maddie zaciekawił temat Chrisa i Lucasa, a właściwie ich znajomości. Może przez te lekcje dowie się o co chodzi. Słyszała pogłoski o ich rzekomej przyjaźni dwa lata temu, ale patrząc na to co dzieje się teraz, nie da się temu wierzyć. Z drugiej strony nikt głośno o tym nie mówi. A skoro to tajemnica, to z pewnością jest ciekawa.

- Niech będzie. Jutro?
- Znów odwiedzam Vicky.
- Pojutrze?
- Też.
- Nie możesz poświęcić ani jednego dnia?
- To moja dziewczyna- powiedział tonem, jakby sam chciał siebie do tego przekonać.
- No i co?
- I myślę, że należy jej się mój szacunek, opieka i troska.
- Masz przerąbane- uniosła kącik ust.
- To znaczy?
- Musisz się kulturalnie zachowywać, bo tego wymaga od ciebie rodzina. Musisz być najlepszy w nauce i sporcie, bo tego wymaga od ciebie szkoła i znajomi. I musisz być przykładnym chłopakiem dla dziewczyny- spojrzała na niego- której nie kochasz.
- Czemu aż tak to cię obchodzi? Czemu mnie analizujesz? Myślisz, że źle mi z tym kim jestem?
- Sam to powiedziałeś. Wczoraj na ognisku. Każdy cię słyszał.
- I chyba źle zrobiłem, że się otworzyłem- spojrzał na nią z lekką złością- Ale nie sądziłem, że ktoś to wykorzysta.
- Próbuję ci coś uświadomić.
- Jak na razie to tylko mnie krytykujesz i oceniasz. Mówisz, że jestem nadęty i arogancki. Ale pomyśl czy kiedyś to okazałem?- zbliżył się do niej- Jak na razie ty jesteś najbardziej niemiłą osobą jaką poznałem. Wytykasz mi błędy i komentujesz co robię dla szkoły czy rodziny. Co cię to obchodzi? Nie jestem idiotą. Sam umiem o siebie zadbać- patrzył jej prosto w oczy a jego oddech przyspieszył- Nie potrzebuję twoich rad, ani twojej pomocy. Jak cię tu nie było, jakoś dawałem radę. To i poradzę sobie jak tu jesteś.
- Fajnie- odpowiedziała nie odrywając od niego wzroku- Powodzenia.
- Dziękuję.

Patrzyli tak na siebie jeszcze chwilę. Maddie nie chciała mu przyznać racji, lecz ją miał. Nie zrobił jej nic złego, a ona zawsze była dla niego niemiła. Ale taka już jest. Nie potrafi być uprzejma jak większość dziewczyn. Ma swój sposób na każdą relację. A tę lubiła. Lucas był z nią szczery i do tego ją doceniał. Uznanie innych to coś z czym, nie spotykała się w szkole w Chicago. Tylko dlaczego tak interesuje ją życie tego chłopaka?

- Lucas, ja...- chciała coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć słów.
- Nieważne- ominął ją i ruszył w stronę klasy.

***

- Ominęła cię niezwykła lekcja historii i angielskiego- Alison wchodzi do pokoju Chrisa i rzuca torbę na łóżko- Za to na WF Lisa dostała piłką do kosza. Będzie miała niezłe limo.

Chłopak nawet nie ruszył się z fotela.

- Słuchasz mnie?
- Tak. Fajny miałaś dzień.
- Co jest?- podeszła i usiadła mu na kolanach.
- Nic.
- Nie było cię w szkole. Nie widzę w pobliżu Swayze'ego. Siedzisz zdołowany w pokoju. Tak- spojrzała na niego z troską- To zupełnie nic.
- Naprawdę nic. Nie mogę już sobie zrobić dnia wolnego?
- Możesz. Tylko się zastanawiam od czego odpoczywasz. Od szkoły czy ode mnie?
- Daj spokój- spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął.
- Może powinnam poprawić ci humor?- zaczęła go głaskać i całować po szyi.
- Alison- odsunął ją od siebie- Dlaczego ze mną jesteś?
- A skąd to pytanie?- zdziwiła się.
- Odpowiedz.
- To proste. Bo cię kocham.
- Nie- pokręcił głową- Nie o to mi chodzi. Chcę się dowiedzieć co sprawiło, że się mną zainteresowałaś.
- Naprawdę jesteś Chrisem?- zaśmiała się- Czy cię podmienili?
- Jestem. Odpowiesz mi?
- Hmm- postukała się palcem w brodę- Podobało mi się, że byłeś wysportowany. Jesteś przystojny. Popularny. Zabawny. Lubisz ryzyko. Z luzem podchodzisz do spraw codziennych. I świetnie się spędza z tobą czas.
- Okej- kiwnął głową i się zamyślił.
- Lepiej ci?
- Co?
- Pytam czy ci lepiej?
- Tak- odpowiedział dalej zamyślony- Zdecydowanie.
- To może pocieszę cię jeszcze bardziej?

Alison wstała i wzięła go za rękę. Oboje położyli się na łóżku. Dziewczyna zaczęła go całować. Jednak Chris był ze swoimi myślami w zupełnie innym miejscu. Jego dziewczyna zauważała w nim cechy, które może widzieć każdy. Cechy, które podziwia, są tylko jego powierzchownymi zaletami. Nie ma w tym niczego głębszego. Jest dobrze. Tylko dobrze. Ale czy nie mogłoby być lepiej? Chyba powinno.

- Chris?
- Hmm?
- Mam wrażenie- przerwała pocałunki- Że cię tu ze mną nie ma.
- Sorry- uśmiechnął się lekko- Już rozwiałem myśli. Jestem cały twój.

***

- Hej- powiedział Lucas wchodząc do szpitalnej sali- Jak się trzymasz?
- Chyba dobrze- uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz kiedy cię wypuszczą?
- Lekarz mówił, że chcą mnie jeszcze poobserwować. Ale myślę, że do imprezy będę już w domu.
- Aha.

Między nimi zapadła cisza. Lucas podszedł do okna. Vicky podążyła za nim wzrokiem.

- Przepraszam- wydusiła w końcu.
- Niby za co?- odwrócił się i usiadł na jej łóżku- Zrobiłaś krzywdę sobie. Nie mnie. I z pewnością wiesz, że to było strasznie głupie.
- Wiem, ale byłam pijana i do tego ta dziewczyna...- spuściła głowę.
- Co z nią?
- Nie podoba mi się, że się koło ciebie kręci.
- Vicky- złapał ją za podbródek- Nie należysz do zazdrosnych dziewczyn. Nigdy nie miałaś problemu z innymi dziewczynami wokół mnie. Czemu z nią jest inaczej?
- Ty mi powiedz- spojrzała na niego poważnie.

Lucas patrzył zmieszany na dziewczynę. Zaskoczyło go to pytanie i sam zaczął się nad tym zastanawiać. Zdecydowanie coś było w tej "nowej". Coś co sprawiało, że zapominał o tej całej otoczce, którą musiał tworzyć, aby sprostać wymaganiom, które są mu stawiane. Przy Maddie czuł się wyzwolony i nieograniczony. Do tego podziwiał ją za jej postawę. Odważną i otwartą. Nie przebierała w słowach i nie kryła emocji. Pokazuje to innym i sama tego wymaga. Teraz to sobie uświadomił. Dzisiaj się na nią zdenerwował tylko dlatego, że wymagała, aby pokazał jaki jest naprawdę a nie starał się przekonać wszystkich, że jest chodzącym ideałem.

- Muszę już iść- odezwał się w końcu- Wpadnę jutro- podniósł się z łóżka.
- Lucas- Vicky złapała go za rękę- Chcę, żebyś był ze mną szczery. Jeśli coś się dzieje wolałabym o tym wiedzieć.
- Potrzebowałem od niej przysługi. To tyle.
- Udało się?
- Niestety.
- Może ja mogę jakoś pomóc?- zmartwiła się.
- Wystarczy, że już więcej nie będziesz mnie tak straszyć- pocałował ją w czoło- Do jutra.
- Pa.

Kiedy Lucas znika za drzwiami, Vicky łapie telefon i wykręca numer do Trudy.

- Taaaak.
- Mam problem.
- Wpaść do ciebie?
- Jak najszybciej.

***

- Co tam?- Maddie weszła do pokoju Sary i wskoczyła na łóżko.
- Dlaczego jak do mnie przychodzisz to mam wrażenie, że czegoś chcesz?
- Nie. Tak przyszłam... Pogadać.
- O czym?
- Co robiłaś wczoraj z Chrisem?
- A co miałam robić?- zmarszczyła brwi.
- Powiedziałaś, że pływałaś w bieliźnie.
- No tak- przytaknęła dziewczyna.
- Dużo wczoraj wypiłaś?
- Trochę.
- I wszystko okej?- Maddie przyglądała jej się wnikliwie.
- Yhym.
- No to okej- wzruszyła ramionami kuzynka.
- Czemu cię to obchodzi?
- Nie obchodzi. Po prostu trochę się dziwię.
- A może się martwisz, że nie jesteś jedyną szaloną dziewczyną w tej rodzinie? Albo że twoi znajomi mogą mnie też polubić?
- Sara- Maddie spojrzała na nią- Po prostu, wczoraj nie zachowywałaś się jak ty. Pytam czy wszystko okej i tyle. Nie mam w tym ukrytego celu.
- Serio?
- Serio- zaśmiała się- Gdybyś wiedziała do czego jestem zdolna to nie wysnułabyś takich wniosków na swój temat. Robiłam różne rzeczy i mało kto potrafi to przebić.
- Na przykład jakie?
- To nie ważne- wstała z łóżka- Nie potrzeba mi fanów. Robię to dla siebie. Nie dla innych.
- Ja zrobiłam tak wczoraj- Sara spojrzała na kuzynkę.
- Masz potrzebę, żeby ktoś o tym wiedział?
- Chyba nie- wzruszyła ramionami.
- A więc rozumiesz- uśmiechnęła się lekko- Zakładaj buty.
- Dokąd idziemy?
- Rozejrzymy się po okolicy.
- A co tu jest do oglądania?- Sara zmarszczyła brwi.
- Piękne pola i lasy. Może nawet wybierzemy się poskakać po polanie i zrobimy sobie nawzajem wianki- Maddie zaczęła trzepotać rzęsami.
- Idziemy do Ricka, prawda?

Maddie nic nie odpowiedziała tylko odwróciła się i zaczęła zbiegać po schodach na dół. Sara podniosła się i ruszyła za kuzynką. Bardzo dobrze się teraz czuła. Miała poparcie Maddie i chyba zrobiła na niej wrażenie. Bycie przez nią docenioną to był jej cel od kiedy się tu pojawiła. Teraz może mają szansę na prawdziwą przyjaźń.

***

- Co jest piękna?- Kyle rozsiada się na leżaku obok Trudy.
- Rozmawiałam z Vicky. Mamy mały problem.
- Chce odszkodowanie za wypadek?
- Nie. Z tym nie ma problemu. Kupisz jej coś ładnego na urodziny- zdjęła okulary przeciwsłoneczne- Chodzi o Lucasa.
- Co tym razem zrobił księciunio?
- Chyba zainteresował się naszą nową koleżanką.
- Tą, która mi przyłożyła piłką?
- Tak.
- Okej. I co z tego?
- Vicky się martwi, że coś może między nimi być- spojrzała na niego.
- A co mi do tego? Laski zawsze na niego leciały- uśmiechnął się- I dzięki niemu lecą też na mnie.
- Musisz coś z nią zrobić. Zbajerować albo naściemniać, że Lucas się z niej nabija. Coś wymyślisz.
- Vicky poczuła konkurencję?
- Wiesz jaka jest- Trudy przewróciła oczami- Trzęsie się na samą myśl, że może go stracić.
- A sama nie może pogadać z tą blondyną?
- Pewnie by to zrobiła, ale jakbyś zapomniał to leży w szpitalu i to przez ciebie.
- O! No tak- podrapał się w głowę.
- W dodatku siedzisz w tym od samego początku- z powrotem założyła okulary- I pewnie dobrze pamiętasz dzięki komu jesteś najlepszym kumplem Lucasa.
- Jasne- podniósł się z leżaka i już miał odejść, ale się zatrzymał- Rozumiem czemu Vicky wzięła w tym udział, ale ty? Jakie masz korzyści z tego, że on i Chris się nienawidzą?
- Mam swoje powody- wzruszyła ramionami i dodała- Albo jestem po prostu wredna.

Kyle patrzył na nią chwilę. Trudy wcale się tym nie przejęła. Ściągnęła okulary i kapelusz i wskoczyła do basenu. Chłopak odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia.

***

Cała paczka Chrisa przyszła do Trucka. Kiedy siedzieli w garażu Ricka, Trevor zadzwonił do swojego brata, żeby pomógł mu zorganizować imprezę w barze. Pewna para obchodzi dwudziestą rocznicę ślubu i z tej okazji organizują przyjęcie dla rodziny i znajomych. Maddie stwierdziła, że może to być dobra zabawa.

- Jeżeli myślisz, że impreza z 50-latkami to coś fajnego, to chyba jesteś bardziej pokręcona niż sądziłem- skomentował Swayze, kiedy weszli do środka.
- Słyszę impreza. Myślę o tańcu wśród lasek a nie o laskach- dodał Rick.
- Dajcie spokój. I tak nie mamy co robić- odezwała się Sara.
- Zawsze możemy powymyślać im wyzwania. Jesteśmy w tym całkiem nieźli- rzuciła Maddie.
- Już to widzę- zaśmiał się Chris.
- Hej nie narzekaj- klepnął go w ramię Travis- Sam się zgłosiłeś.
- Właściwie to Mad mnie namówiła.
- Ma ten dar co?- Travis spojrzał na dziewczynę i ruszył w stronę brata.
- Wydaje mi się czy on na nią leci?- zastanowiła się Alison.

Wtedy wszyscy popatrzyli na Maddie.

- Nawet się nie waż- zagroziła palcem Chrisowi, któremu uśmiech malował się na twarzy.
- Nie wiesz co chciałem powiedzieć.
- Ale wiem, że nie chcę tego słuchać.
- To dlatego mu pomagasz?- zastanawiał się Swayze- Ty też na niego lecisz.
- Pozamykajcie się- Maddie przewróciła oczami i ruszyła w stronę baru.
- No ładnie się tu urządziliście- skomentował Chris udając, że rozgląda się dookoła i podziwia wystrój.
- A gdzie będzie pokój dla dziecka?- udawała poważną Alison.

Maddie tylko pokręciła głową. Reszta zaczęła się śmiać. Dziewczyna otworzyła piwo i upiła łyk. Wtedy wszedł Travis. Podała mu butelkę.

- Masz. Przygotuj się.
- Na co?- zapytał zdziwiony.
- Zobacz i już piją z jednej butelki- Swayze złożył ręce i zaczął się kołysać.
- Właśnie na to- oparła się łokciami o bar i westchnęła.

***

Kyle wpadł do rezydencji Moonów. Chciał porozmawiać i przeprosić za swoje zachowanie na ognisku. Do tego musi wybadać sprawę tej nowej dziewczyny.

- Witaj Kyle- przywitał go pan Moon- Lucas jest w gabinecie.
- Dziękuję. Świetna koszula.
- Ach daj spokój- machnął ręką mężczyzna- Założyłem ją tylko, żeby uszczęśliwić moją żonę. Ciągle zwraca mi uwagę, że wyglądam jak zwykły robotnik.
- Bo to prawda- do salonu weszła pani Moon- Witaj Kyle.
- Dzień dobry- uśmiechnął się chłopak i dodał- Czego byśmy nie zrobili dla naszych kobiet?
- Zgadza się- przytaknął pan Moon i podał płaszcz małżonce- Do zobaczenia.

Kyle pomachał im i ruszył do gabinetu. Kiedy otworzył drzwi zobaczył znajomy obrazek.

- Lucas w książkach. Jakie to dziwne.
- Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał- chłopak nie uniósł nawet głowy.
- Nie przypominam sobie, żeby to było kiedykolwiek potrzebne- podszedł i zamknął mu podręcznik.
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- Okej. Pogadajmy- wyprostował się na fotelu- Byłeś u Vicky?
- Wyobraź sobie, że byłem z nią od kiedy tam trafiła.
- Widzę, że cię to bawi.
- Daj spokój. Nic jej nie jest. Oczywiście, że u niej byłem- podszedł do okna- Bo niby skąd bym wiedział, że macie problemy.
- Jakie problemy?
- Nie udawaj- uśmiechnął się chłopak- Vicky myśli, że kręcisz coś z tą...Jak jej tam?
- Maddie.
- O widzisz! Już zapamiętałeś jej imię. A od tego już tylko krok do ołtarza.

Lucas mimo woli się uśmiechnął. Kyle na niego spojrzał.

- Tylko pytam.
- Nic między nami nie ma.
- Wierzę. Ale przekonaj swoją dziewczynę, bo chyba nie ufa ci tak jak ja- Kyle ruszył do wyjścia.
- Czemu aż tak się martwicie, że coś może mnie łączyć z Maddie?
- Nie pasuje do nas- zatrzymał się przy drzwiach- A do tego dobrze wiesz, że się przy niej zmieniasz. Przypominasz...
- Dawnego Lucasa?
- Właściwie to tak.
- A co jeśli za tym tęsknię?- spojrzał poważnie na kumpla- Co jeśli chcę poczuć to co czułem kiedyś? Robić rzeczy, które robiłem kiedyś?
- Sam odpowiedz sobie na pytanie czy dobrze na tym wyszedłeś? O mały włos straciłbyś wszystko. Miałeś szczęście. Dostałeś drugą szansę. A teraz masz o wiele więcej. I myślę, że powinieneś to docenić a nie rozmyślać o przeszłości. Przyszłość to coś co jest przed tobą- skomentował i zniknął za drzwiami.
- Ja jakoś jej nie widzę- powiedział do siebie.

Po chwili otworzył podręcznik do chemii. Patrzył na wzory i na rysunki, ale jego myśli zaprzątały zupełnie inne rzeczy. Na przykład to, że jego najbliższym strasznie zależy na tym, żeby nie miał kontaktu z Maddie. Mógłby to uszanować i zgodzić się na ich prośby, ale nie wie czemu wcale nie chce tego robić. Wręcz przeciwnie, potrzebuje jej obecności.

***

Impreza, którą zorganizowała grupa przyjaciół, będzie z pewnością zapamiętana. Wszyscy przyłożyli się do dekoracji, ale to atrakcje i występy były kluczem do sukcesu. Konkurs hula hop rozruszał biodra. Zarówno te prawdziwe jak i te sztuczne. Truck i Travis dali pokaz barmańskich sztuczek. Maddie i Sara zrobiły konkurs karaoke. Szkoda tylko, że wygraną był ich występ, a co jak co, ale kuzynki Jones nie posiadają muzycznego talentu. Rick jako początkujący magik, dał słaby, ale bardzo zabawny występ. Swayze sprawdził się jako tancerz. Porywał na parkiet wszystkie panie. Może jego ksywka nie wzięła się tylko od imienia Patrick, ale także od tego że ma podobne ruchy do Patricka Swayzee'ego z Dirty Dancing. Alison i Chris serwowali wszystkim gościom drinki i posiłki. Każdy na coś się przydał i świetnie się przy tym bawił. Kiedy reszta paczki została jeszcze w barze, ciocia Susan zadzwoniła do córki i kazała wracać dziewczynom do domu. Travis zgosił się na ochotnika, że je odprowadzi. Kiedy Sara zrozumiała, że chłopak chciał być sam na sam z Maddie, przyspieszyła kroku, wyciągnęła komórkę i zadzwoniła do jednej z koleżanek.

- Dzięki za pomoc- odezwał się Travis.
- Już wypiliśmy kolejkę na twój koszt. Nie musisz dziękować.
- Okej. Ale cieszę się, że byliście tam ze mną.
- Nie schlebiaj sobie- Maddie przewróciła oczami- Nie było co robić, dlatego tam poszliśmy.
- Wiesz- zaśmiał się- Z jednej strony nie pozwolisz być ci wdzięcznym, a z drugiej dobrze wiesz, że zrobiłaś coś dobrego bezinteresownie, ale za cholerę nie chcesz tego pokazać- spojrzał na nią- Rozgryzłem cię?
- Myślę, że to potrwa trochę dłużej niż jedną imprezę.
- Ale przyznajesz, że jesteś do rozgryzienia?
- Oczywiście. Właściwie to jestem jak otwarta księga- zaśmiała się.
- Widzisz! Mówisz tak, ale to niezła ściema. Jesteś otwarta fakt, ale skrywasz bardzo dużo. Ostatnio doszedłem do tego, że wszyscy cię tak lubią, ale prawie nic o tobie nie wiemy.
- Zaczynam tu z czystą kartą. Moim zdaniem to dobre. Nie chcę mówić o tym co było wcześniej. Myślę, że to nie miałoby znaczenia.
- Albo boisz się, że jak się dowiemy czegoś z twojej przeszłości to zmienimy zdanie?

Maddie nic nie powiedziała, tylko patrzyła się przed siebie. Zbliżali się do domu Sary.

- Mówisz, że się czegoś boję?- odezwała się w końcu.
- Mówiłaś ostatnio, że nie chcesz się w nic angażować, bo dopiero co tu przyjechałaś. A wydaje mi się, że po prostu boisz się angażować czy przywiązywać. W sumie to zrozumiałe, bo jeśli coś tracisz, to tak nie boli. I możesz z łatwością zacząć od nowa. Tak jak tutaj.
- Wydaje mi się, czy bardziej mówisz o sobie niż o mnie?- spojrzała na niego z ciekawością.
- Czemu tak myślisz?
- Próbujesz jakoś sobie wytłumaczyć swoje postępowanie. Mogę strzelić?
- Jasne.
- Okej. Myślę, że w tej swojej szkółce dla rajdowców zostawiłeś kogoś dla ciebie ważnego. Teraz starasz się ułożyć sobie życie na nowo. Nawet pomyślałeś, że zaczniesz się z kimś spotykać i zapomnisz. Mam rację?

Maddie usiadła na ławce przed domem. Travis przyglądał się jej i usiadł obok. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Na początku myślała, że po prostu się mu podoba. Ale teraz wie, że potrzebował kogoś z kim będzie mógł porozmawiać i kogoś kto go zrozumie.

- Nie zaczynaj niczego nowego jeśli nie rozwiązałeś starych spraw. To nigdy dobrze się nie kończy- klepnęła go w ramię- Z resztą nie zniosłabym tego, że spotykam się z gościem, który ma dziewczynę.
- Jak to możliwe, że chciałem dowiedzieć się czegoś o tobie, a wyszło na to, że ty wyciągnęłaś coś ode mnie?
- Taka już jestem. Potrafię dużo wyczytać z zachowania ludzi.
- I manipulować nimi- objął ją ramieniem.
- Nie śmiałabym- zaczęła się śmiać dziewczyna.

Travis również się zaśmiał. Lubił z nią przebywać. Teraz nie jest zdziwiony, że Chris zafascynował się nią od kiedy ją poznał. Miała w sobie bardzo dużo cech przyjaciela, którego niektórzy z tego miasta od dawna potrzebowali. Nie jest dziwne, że taki powiew świeżych pomysłów i szczerych opinii jest tu potrzebny. Z pewnością więcej ludzi przekona się o tym, jaka jest Madeline Jones i będzie w stanie ją zaakceptować. Jego przemyślenia przerwała zbliżająca się do nich postać.

- Cześć- odezwał się chłopak i podał rękę Travisowi- Jestem Lucas.
- Travis.
- Bardzo mi miło- skinął głową i zwrócił się do Maddie- Przeszkadzam?
- To zależy.
- Od czego?
- Czy chcesz wykupić dom mojego wujka czy wpadłeś się podlizać, żebym ci pomogła z chemią?

Lucas się zaśmiał. Spojrzał na Travisa.

- Jak ty z nią wytrzymujesz?
- Nie wytrzymuję- chłopak wzruszył ramionami i też się uśmiechnął.
- Zaprosiłabym was do środka- odezwała się Maddie- Ale czuję, że ciotka Susan dostałaby zawału gdybym przyprowadziła jednego chłopaka, a co dopiero dwóch.
- Mam kurs pierwszej pomocy- odezwał się Lucas- Jakoś dam radę.

Wszyscy zaczęli się śmiać.

- Nie jesteś taki zły jak się wyluzujesz- oceniła Maddie.
- Wiesz, że to był chyba pierwszy komplement jaki od ciebie usłyszałem.
- Nie przejmuj się- Travis podniósł się z ławki- Ona obraża każdego kogo lubi.
- Zapamiętam.
- Dobra. Ja spadam. Dzięki za rozmowę, Mad. Miło cię było poznać, Lucas.
- Trzymaj się- uściskała go na pożegnanie.
- Na razie- pożegnał się Moon i zwrócił do dziewczyny- Fajny gość. Dobry materiał na chłopaka.
- Chyba się przesłyszałam- zaśmiała się Maddie- Czy ty chcesz ze mną rozmawiać o chłopakach?
- Nie. Tak tylko powiedziałem- zmieszał się- Z resztą nieważne. Przyszedłem, żeby przeprosić za swoje poranne zachowanie.
- Przeprosiny przyjęte.
- Okej- zdziwił się- A więc możemy się pouczyć?
- Nie uważasz, że jest odrobinę za późno.
- Często się o tej porze uczę- wzruszył ramionami- Ale możemy to zrobić kiedy będziesz miała czas. Nie ma sprawy.

Dziewczyna na niego patrzyła. Był opanowany i naturalny. W szkole wydawał się być bardziej spięty. Jakby działał pod czyjąś presją. Teraz był wyluzowany i uśmiechnięty.

- Nawet jutro po szkole- dodał.
- A Vicky?
- Wpadnę do niej później. Myślę, że parę godzin sobie beze mnie poradzi. Jesteśmy ustawieni?
- Jasne.
- Świetnie- uśmiechnął się- Dzięki i do jutra.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać?- zatrzymała go- Dlaczego zmieniłeś zdanie? Dlaczego postanowiłeś znowu spróbować?
- Ktoś mi powiedział, że nie powinienem się z tobą zadawać. A zrobienie czegoś czego mi nie wolno  sprawia mi sporo radości- spojrzał na nią- Ktoś mi to ostatnio uświadomił.

Maddie wiedziała, że mówił o niej. Ucieszyło ją to. Polubiła go i nie chciała, żeby okazał się taki jakiego go opisują czy na jakiego wygląda na pierwszy rzut oka. Jest w nim coś więcej niż tylko pozycja i pieniądze. Ma nadzieję, że uda się wyciągnąć z niego jeszcze więcej i taki już pozostanie.

środa, 21 października 2015

Rozdział IV: "I tak tam nie pasuję"

Wrzucam rozdział z East Grove, bo nie mogę ruszyć z moimi tancerzami :) Mam nadzieję, że się spodoba.



Lucas przed lekcjami łapie Mad przy szkolnej szafce. Chce jeszcze raz spróbować przekonać ją, aby udzielała mu korepetycji.

- Cześć- przywitał się opierając o szafki.
- Hej.
- Wiesz, zastanawiałem się dlaczego nie chcesz mi pomóc. I wiem, że zaraz wyskoczysz z tekstem, że mnie nie lubisz lub ze jestem nadętym i rozpuszczonym, bogatym dzieciakiem, ale to nie jest prawdziwy powód. Więc powiedz mi... Czemu?
- Myślę, że...- przerwała przewracanie książek i spojrzała w górę- To dlatego, że strasznie zależy mi, żeby być najlepszą uczennicą i nie pozwolę ci mnie pokonać.

Lucas zmarszczył brwi i lekko się uśmiechnął.

- Jesteś dziwna.
- Dziękuję.
- Nie mam pojęcia jak cię przekonać.
- Nie dasz rady. Nie tacy próbowali.
- Może i nie tacy, ale ja się nie poddam.
- Yhym- zaśmiała się.

W tym momencie chłopakowi wpadło coś do głowy.

- Nie poddam się, bo nie jestem tobą.
- Słucham? Zarzucasz mi, że się poddaję?
- Tak.
- Ciekawe kiedy?
- Choćby wtedy, gdy trener Walls chciała cię w swojej drużynie.
- To nie twoja sprawa.

Wtedy chłopak staną za nią, schylił się i szepnął do ucha:

- Właśnie udowodniłaś, że mam rację.

Mad bardzo wkurzyły te słowa i od razu się odwróciła. Ich spojrzenia się spotkały, wargi dzieliły tylko centymetry. Stali tak przez chwilę, przyglądając się sobie i próbując wyczytać coś z ich zachowania. To nie należy do łatwych, bo oboje są osobami, które szybko się nie odkrywają. Ten dystans do innych i tajemniczość mogą być zarazem denerwujące jak i pociągające.

- Założę się, że szybciej stałabym się najlepszą biegaczką w szkole niż ty chemikiem- przerwała milczenie Mad.
- Nie dasz rady. Nie tacy próbowali- powtórzył jej słowa.
- No to zobaczysz.
- Nie- uśmiechnął się i kiedy ona spodziewała się kolejnego ataku, on złagodniał- Chodziło mi o to, że trenując sama nie dasz rady. Potrzebujesz trenera.
- Jest nią pani Walls.
- Daj spokój. On nie zerwie się rano, żeby z tobą pobiegać. Nie ułoży ci diety czy systemu treningów. Może potrafiła to 10 lat temu- pokręcił głową- Ale nie teraz. Potrzebujesz kogoś kto również trenuje sport wyczynowy. Kogoś...
- Takiego jak ty?- dokończyła unosząc brew.
- Dokładnie. Ja pomogę ci z bieganiem a ty mi z chemią. Oboje wyciągniemy z tego jakieś korzyści- uśmiechnął się szeroko.
- Posłuchaj, Lucas- spojrzała na niego poważnie- Jeśli masz zamiar kimś manipulować, to proszę bardzo. Ale najpierw zastanów się czy osoba którą chcesz przechytrzyć nie jest przypadkiem bardziej cwana od ciebie. Chcesz szóstkę z chemii i chcesz pomóc mi z treningami. Po co? Żeby potem móc chwalić się, że mi pomogłeś? Na tej sytuacji podbudujesz swoją średnią jak i pozycję w szkole- rozłożyła ręce- Świetnie się uczy a do tego pomaga nowej. Jaki on cudowny- zamrugała oczami a następnie przeszyła go zimnym spojrzeniem- Nie widzę tu korzyści dla mnie. Mi zwisa twoja ocena tak samo jak ta drużyna lekkoatletów.
- Jeśli to tak zabrzmiało to wybacz- powiedział zmieszany- Nie chodziło mi tylko o mnie. Nie to miałem na myśli.
- Właśnie, że to- spojrzała na niego chłodno, zamknęła szafkę i ruszyła w stronę sali.

***

Ekipa Chrisa w porze lunchu zajmuje ich ulubiony stolik pod oknem. Po chwili pojawia się Maddie i siada z przyjaciółmi.

- O czym tak namiętnie dyskutujecie?
- Dziś nad jeziorem jest ognisko- wyjaśnia Rick- To taka szkolna tradycja.
- Chcesz mi powiedzieć, że idzie na nie cała szkoła?
- Nie- odezwał się Swayze- Tylko ci, którzy zostali zaproszeni. Jest tam zazwyczaj 50... może 70 osób. Nie ma tłoku, ale jest nas wystarczająco, żeby dobrze się bawić.
- Okej. To jak możemy zdobyć zaproszenia?- popatrzyła po wszystkich- Siłą?
- Podoba mi się twój zapał- zaśmiał się Chris- Ale wystarczy mieć znajomości w samorządzie uczniowskim.
- I tu wkraczam ja- odezwała się Alison.
- Jesteś w samorządzie?- zdziwiła się Maddie i dodała- Nieźle.
- Dzięki- uśmiechnęła się i dodała- Jest nas pięcioro. Vicky, Kyle, Brad, Celina i ja. Każdy ma prawo zaprosić od 10 do 15 osób.
- Piszesz się?
- Pewnie- kiwnęła głową i zmarszczyła brwi- To znaczy, że Lucas też tam będzie?
- Uuuuu- odezwał się Swayze- Komuś tu spodobał się księżycowy chłopczyk.
- Kto?!- Maddie prawie zakrztusiła się jedzeniem.
- Moon. Łapiesz?

Maddie zaczęła się śmiać i pokręciła głową.

- Uprzedzaj mnie kiedy będą leciały takie hity. Nie chcę za wcześnie zejść z tego świata. I to jeszcze przez udławienie.

Cała ekipa ryknęła śmiechem.

- Ale jest mały problem- przerwała im zabawę- Mogą mnie nie wypuścić z domu.
- No nie wierzę- zaśmiał się Rick, lecz po chwili, widząc jej minę, przestał- O! Ty tak na serio.
- Mała- odezwał się Chris- Wymyślisz coś. Nie może cię nie być. Jasne?
- Jasne szefie- zasalutowała mu dziewczyna.
- No i gitara. Widzimy się wcześniej u Ricka.

Chłopak uniósł dwa palce do góry, jak to robią uczniowie siedzący w pierwszych ławkach.

- Mów- wydał polecenie Chris.
- Mogę się nie zgodzić, żeby znowu "before party" było u mnie w garażu?
- Nie- odpowiedzieli chórem.
- Tego się spodziewałem- westchnął i udawał zasmuconego.

Reszta zaczęła się śmiać. Zadzwonił dzwonek i wszyscy ruszyli na swoje lekcje.

***

Maddie otwiera szafę i przegląda ciuchy. Wszystkie jej ubrania już się jej znudziły. Czas wymyślić coś nowego.

- Sara, masz może jakieś stare ciuchy Toma?- rzuciła pytanie wchodząc do pokoju kuzynki.
- Nikt nie uczył cię pukać?
- Nie. W domu mamy drzwi tylko w łazience i sypialni rodziców. Reszta została wyjęta z zawiasów, żebym nie miała czym trzaskać jak się wkurzę.

 Sara przyglądała się kuzynce z niedowierzaniem.

- Halo?- pomachała ręką Maddie- Ciuchy.
- Tak- ocknęła się Sara- Znajdziesz coś na strychu. A jeśli mogę spytać...
- Nie możesz- ucięła i ruszyła schodami do góry.

Zaczęła przeglądać pudła, lecz nie było w nich nic co nadawało się do użytku.

- Spróbuj tam- Sara, stojąc w drzwiach, wskazała na szafę w rogu.
- Dzięki.
- Po co ci ubrania mojego taty?
- Nie wiem czy wiesz- uniosła lekko kącik ust- Ale twój i mój tata mają świetny gust muzyczny. Kiedy byli młodzi, jeździli na masę koncertów.
- I?
- I z pewnością mają tu- wyrzucała po kolei ubrania z szafy- Coś co po odpowiedniej przeróbce może być znowu noszone. Jakaś koszula, kurtka czy T-shirt.
- Aha. A czemu naszło cię na to teraz?
- Potrzebuję nowego ubrania.
- Po co?
- Bo mi się znudziły stare- przewróciła oczami.
- I nie ma to związku z dzisiejszym ogniskiem?
- Z czym?- udała zaskoczoną Maddie.
- Nie ściemniaj. Idziesz tam z paczką Chrisa.
- Coś chyba z tobą nie tak kuzyneczko. Nie wiem o czym mówisz- brnęła dalej.
- Czyli grasz z nami dzisiaj w chińczyka? Świetnie. Mama się ucieszy.
- Dooobra- zaczerpnęła powietrza- Idę tam. Zadowolona? Musisz mnie kryć.
- Niby jak?
- Powiedz rodzicom, że idę się uczyć do koleżanki czy coś.
- Do kogo? Na ile czasu? Czy są jej rodzice w domu? Adres i numer telefonu?
- Serio?- wytrzeszczyła oczy- Aż tak cię kontrolują?
- Nie mnie- uśmiechnęła się lekko- Ciebie.
- Czyli... - pojawił się u niej błysk w oku- Jak pójdziesz ze mną to nie będą się czepiać?
- Pewnie nie.
- No i świetnie. Ty podasz im dane swojej kumpeli, skoczysz do niej na noc, a ja wtedy pójdę na ognisko. Bez przypału.
- Nie chcę ich okłamywać.
- Nie musisz. Wystarczy, że odpowiednio dobierzesz słowa. I wtedy, jeśli się dowiedzą, bardzo łatwo to wytłumaczymy. Zgoda?
- No nie wiem- rozglądała się po pomieszczeniu- Ty będziesz się dobrze bawić a ja nudzić. To raczej nie fair.
- Nie mów mi tylko, że interesuje cię to ognisko- zaśmiała się w duchu i dalej grzebała w szafie.
- Interesuje- powiedziała zdecydowanie Sara- Idę z tobą.
- Jak chcesz- uniosła ręce Mad w geście poddania- Tylko, żebyś się nie nudziła.
- Myślę, że sobie poradzę.
- Masz- kuzynka rzuciła jej kurtkę- Obetnij rękawy i możesz się tak pokazać.
- A co ty zakładasz?
- To- Mad trzymała w rękach koszulkę z napisem The Beatles i szeroko się uśmiechała.

***

- Co dziś odpalamy?- Swayze podał napój Chrisowi.
- A na co macie ochotę?
- Może wyzwania- rzuciła Alison siadając mu na kolana- Zawsze się sprawdzają. No i kupa przy tym śmiechu.
- Ma rację- odezwał się Rick- I dawno się w to nie bawiliśmy.
- Ja się zgodzę na wszystko- dodał Travis.
- No to mamy- skomentował Chris- To jak? Lecimy po kolei?
- A co z Mad?- zapytał Travis.
- Już jestem- rzuciła wchodząc do garażu z sześciopakiem piwa- Mam mały prowiant i osobę towarzyszącą.
- Cześć- przywitała się niepewnie Sara.

Wszyscy przez chwilę przyglądali się kuzynkom. Mad miała na sobie czarny T-shirt Beatlesów zawiązany na środku, który delikatnie odkrywał jej brzuch. Do tego szare dżinsy i czarne trampki. Obowiązkowo na nadgarstku miała czerwoną bandanę a na palcach kilka pierścionków. Włosy miała upięte w wysoki kok. Wyglądała bardzo modnie, ale ciągle we własnym stylu. Sara natomiast miała skórzaną kurtkę bez rękawów ze srebrnym suwakiem na środku. Do tego czarne dżinsy i białe trampki. Włosy miała związane w warkocz, a oczy lekko podkreślone kredką. Obie wyglądały tak, że przyciągały uwagę. Chris był przyzwyczajony do ubioru Mad, ale Sary nigdy nie widział w takim wydaniu.

- Fajnie, że jesteście- uśmiechnął się i przesunął Alison. Wstał i zwrócił do Sary- Chyba się ostatnio poznaliśmy.
- Tak. U nas w domu.
- Właśnie. Narobiłem z Mad trochę bałaganu.
- Dlatego przyszłam- uśmiechnęła się lekko- Muszę się zrewanżować.
- Macie jednak coś wspólnego- popatrzył na Mad.
- Bardzo dużo- przewróciła oczami i podała mu piwo- Trzymaj.

Wszyscy usiedli w kółku. Jedni na kanapie, inni na fotelach, ktoś na podłodze.

- Dobra- zaczął Swayze- Zabawa wygląda tak. Każdy ma prawo wymyślić jedno zadanie dla drugiej osoby. Wyzwania wykonujemy na ognisku. Ten kto nie wypełni zadania ma karę, musi przez cały tydzień się jąkać. Każde zdanie, każde słowo. Nie ważne z kim rozmawia. I nie ma wyjątków. Stoi?
- Spoko. Ok. Jasne- grupa rzucała odpowiedzi.
 - To kto idzie na pierwszy ogień?- zaciera ręce Chris- Pamiętajcie, że ten kto dostał zadanie, ma wtedy prawo wymyślać je kolejnej osobie.
- Startujcie ode mnie- Swayze zaczął podwijać rękawy koszuli.
- Są jakieś granice?- zapytała Maddie.
- Żadnych- uśmiechnął się Rick.
- Okej. To ja mam. Swayze- przymrużyła oczy i uśmiechnęła się do niego- Masz wyciągnąć numer od jakiejkolwiek laski. Ale...- popatrzyła na każdego po kolei- Musisz podczas bajery, powiedzieć, że wypychasz sobie bokserki...- wróciła wzrokiem do chłopaka- Skarpetami.
- Ha, ha- Travis prawie spadł z fotela- Niezłe.
- Dzięki- uśmiechnęła się szeroko.
- Mam nadzieję, że następne pomysły nie będą gorsze- śmiał się Chris- Kto teraz?
- Mogę być ja- zgłosił się Travis- Bo czuję, że z każdym pomysłem będzie coraz gorzej.
- Za to, że tak cię bawiło moje zadanie- zaczął Swayze- Ty masz złapać jakiegoś, zupełnie nieznanego gościa za rękę, spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że podarujesz mu gwiazdkę z nieba.
- Jesteście nienormalni- zaśmiała się mimo woli Sara.
- Spokojnie- odezwała się Alison- Dopiero rzucamy wyzwania. Zobaczysz co się będzie działo jak zaczniemy je wykonywać.
- I tego się właśnie obawiam.
- Chyba nadeszła twoja kolej- zaśmiał się się Chris i puścił oko do Sary- Co proponujesz Travis?
- Przez 10 minut, jeśli ktoś zacznie z tobą rozmowę, nie możesz się odezwać słowem. A zamiast tego masz chrząkać jak świnia.
- Jak ja chcę to zobaczyć!- Mad parsknęła śmiechem.
- Ja też- powiedział Swayze ciągle się śmiejąc i spojrzał na Sarę- Wchodzisz?
- Chyba nie mam wyjścia- uśmiechnęła się lekko- Teraz moja kolej? Kto chce wyzwanie ode mnie?
- Ja- odezwał się Chris i dodał z pewnością siebie- To nie będzie trudne.

Sara zmarszczyła brwi. Wszyscy dotąd spisywali się świetnie i wymyślali pokręcone zadania. Jej trafił się największy kawalarz. Co może zrobić, żeby go zaskoczyć?

- Musisz podejść do jakiejś dziewczyny i podczas rozmowy powiedzieć jej swój największy sekret- popatrzyła na stolik, na którym stało piwo- A tym sekretem jest to, że ciągle jeszcze w nocy się moczysz.
- Przegięła- wybuchnął śmiechem Rick i spojrzał na kumpla- Ale zero granic to zero granic.
- Niezłe- skomentował Chris z uznaniem patrząc na Sarę- Całkiem niezłe. A ciebie widzę bardzo to bawi- spojrzał na Ricka- Ty masz za to pierdnąć lub beknąć przy całym towarzystwie.
- Zawsze muszę wychodzić na obleśnego gościa?- przewrócił oczami.
- Trzeba było się tak nabijać?
- Jesteśmy kumplami, zawsze się będę z ciebie nabijał. To mój obowiązek- Rick wyszczerzył zęby- Alison- spojrzał na nią ciepło- Co powiesz na fałszywą akcję z pistoletem?
- Mów dalej.
- Mam tu zabawkową broń z dzieciństwa- podniósł się, poszperał w pudle i wyciągnął przedmiot- W pewnym momencie go wyjmiesz i każesz wszystkim paść na ziemię. Potem zaczniesz lekko machać pistoletem i powiesz subtelnie: "Spoko. Tylko żartowałam". Wtedy ja puszczę z telefonu nagrany dźwięk wystrzału i dodasz niewinnie: "Ojej. Jednak działa".
- Zdajesz sobie sprawę, że ktoś może się posikać ze strachu?- zapytał Travis.
- Strzelam, że to będzie Chris- wybuchła śmiechem Maddie.

Reszta się do niej przyłączyła. Razem z Chrisem.

- Czuję, że to będzie hit- skomentował Swayze.
- Dobra. Została nam Mad- stwierdził Chris- Co proponujesz Alison?
- Musisz namówić kogoś, oczywiście spoza naszego kręgu, kto skompromituje się przed wszystkimi na ognisku.
- To dosyć trudne- skomentowała Sara- Każdy z nas dostał zadanie, gdzie raczej kompromituje siebie. Gorzej jest namówić do tego kogoś innego.
- Racja- rzucił Travis.
- Nie spinajcie. To jest wykonalne- spojrzała na Maddie- Zgodzisz się ze mną? Czy raczej nie dasz rady?
- Możesz nawet sama wskazać osobę- Mad poczuła nutę rywalizacji.
- Nie ma sprawy.
- Oookej- zakończył tę dyskusję Chris- Wygrywa ten, którego zadanie będzie miało najbardziej efektywny skutek i wywoła nie lada sensację. Załapali?
- Yup- przytaknęli chórem.
- No to jazda nad jezioro.

***

Każdy z ekipy sumiennie wykonywał zadania. Większość uczniów świetnie się przy tym bawiła, inni patrzyli na nich jak na wariatów. Potem oczywiście zrozumieli, że cała paczka robi sobie żarty. Zrobiło się z tego małe widowisko. Tak jak myśleli akcja z pistoletem narobiła dużo zamieszania. Kiedy wszyscy się uspokoili pozostało już tylko jedno wyzwanie. Kolej na zadanie Maddie.

- No pokaż co potrafisz- zachęcił ją Swayze.
- Lucas Moon- odezwała się Alison.

Chris spojrzał na swoją dziewczynę i od razu spoważniał.

- Co z nim?- zapytał zdezorientowany Rick.
- Maddie chciała, żebym wybrała jej ofiarę- wzruszyła ramionami- Wybieram Lucasa.
- On się nie wygłupi- skomentowała Sara.
- Chyba mamy jąkałę- zaśmiał się Swayze.
- I będziesz nią ty- wyszczerzyła zęby Mad i ruszyła w stronę chłopaka.

Lucas stał przy beczkach z napojami. Maddie stanęła obok jakby czekała w kolejce.

- Proszę- chłopak podał jej kubek.
- Co to?
- Mówi się dziękuję.
- Dzięki- spojrzała na niego- Co to?
- Oranżada.
- Nieźle- upiła łyk i zaczęła rozglądać się dookoła.
- A więc- zaczął- Powiesz mi w końcu jak cię przekonać do korepetycji?

Mad spojrzała na niego. Jest męczący a zarazem uparty w dążeniu do celu. Widać, że mu zależy. Może powinna dać mu szansę?

- Pomogę ci- odezwała się- Ale pod jednym warunkiem.
- Jasne. Zrobię wszystko.
- Przestań myśleć o innych ludziach- dotknęła go palcem w klatkę piersiową i podniosła wzrok- Przestań myśleć kim musisz być lub kim inni oczekują, żebyś był. Chcę, abyś raz...- zatrzymała się- Chociaż raz zrobił coś dla siebie. Po prostu był sobą- upiła łyk i znowu spojrzała mu w oczy- Nie myśl. To cię strasznie ogranicza. Nie możesz wtedy robić, rzeczy, na które masz ochotę. Ani nie dowiesz się też na co cię stać. Wyrażaj emocje- zbliżyła się i szepnęła mu do ucha- Czuj. Po prostu czuj- rzuciła i ruszyła w stronę tłumu.

Lucas patrzył jak się oddala. Nalał kolejny kubek napoju i upił łyk. Powtórzył w myślach te słowa i coś poczuł. Nagły przypływ energii. Nie wie skąd on pochodził, ale był bardzo silny. Odwrócił się, spojrzał na dziewczynę i wyrzucił kubek za siebie. Zaczął biec. Minął Maddie i a następnie kolejnych imprezowiczów. Ludzie zaczęli się mu przyglądać. Jedni szturchali drugich, będąc ciekawi co się wydarzy. Chłopak podbiegł do samochodu. Chwycił swoją torbę i wyjął z niej książki. Podszedł do ogniska i zaczął je po kolei wrzucać w ogień.

- Nie cierpię literatury- krzyknął i chwycił kolejną książkę- Nie lubię historii i nie lubię geografii. Nie lubię siedzieć nad książkami.

Wśród uczniów widać było zdziwienie. Dookoła roznosiły się szepty na jego temat.

- Nie lubię mieć wszystkich obecności w szkole- kontynuował nie odrywając wzroku od ognia- Nie lubię dawać dobrego przykładu innym- zaczął szybciej oddychać i patrzył się tylko w płomień- Nie lubię być kontrolowany. Nie lubię tego jak wszyscy się teraz na mnie patrzycie. Nie lubię być oceniany. Nie lubię tego, że analizujecie każdy mój krok. Nie lubię być... Lucasem Moonem- rzucił ostatnią książkę i spojrzał tylko na jedną osobę.

Wszyscy mu się przyglądali. Jednak go to nie obchodziło. Ważne było dla niego spojrzenie tylko jednych oczu. Oczu przyjaciela. Brata. Chris patrzył na niego jakby znów znaleźli wspólny język... Jakby znów byli razem. Kochali się i szanowali. Tego potrzebował. Niewielkiego momentu uznania w oczach Chrisa. Krótkiej chwili, w której przypomnieli sobie co było kiedyś. Wtedy Chris pochylił lekko głowę i upił łyk piwa. Lucas odpowiedział mu skinieniem. Czuł się o wiele lepiej. Jakby część odpowiedzialności, którą ciągle jest obarczany, ktoś odebrał. Od jakiegoś czasu nie doznawał takiego uczucia. Uczucia wolności.

- Koniec przedstawienia- powiedział i przeleciał wzrokiem wszystkich gapiów- Koniec. Bawcie się.

Uczniowie posłusznie, lecz z nutą niepewności wrócili do poprzednich zajęć. Lucas za to skierował się w stronę samochodu. Vicky widząc to, wypiła do dna kolejnego drinka i postanowiła do niego podejść. Jadnak ubiegła ją Mad.

- Jeśli będziesz wszystko tak dobrze łapał jak tę sugestię to szybko się z tym uwiniemy- klepnęła go w ramię- Jutro weź potrzebne rzeczy i widzimy się po szkole.
- Super. Dziękuję- lekko się uśmiechnął i kiedy odchodziła dodał- Myślisz, że to mi w jakiś sposób pomogło?

Maddie zatrzymała się i odwróciła. Patrzyła na niego przez chwilę.

- Nie pomogło tutaj- zakreśliła palcem koło, wskazując na wszystkich uczniów- Lecz tutaj- dotknęła się palcem w czoło, a potem wskazała na serce- I tutaj.

Po chwili lekko się uśmiechnęła i ruszyła w stronę grupy. Chłopak przyglądał się jej jak się oddala. Już chciał ruszyć za nią, aby mu to wyjaśniła. Lubi z nią rozmawiać. Jest bardzo bystra, lecz nie chce, żeby ktoś o tym wiedział. Bo niby po co? Przecież ona wie i to jej wystarcza. Nikt inny nie musi. Wtedy zobaczył Kyle'a wsiadającego na motocykl.

- Hej, stary- podbiegł do niego- Chyba nie powinieneś. Sporo dzisiaj wypiłeś.
- Daj spokój- machnął ręką- Tylko trochę. Nie spinaj się tak.
- W takim stanie naprawdę nie powinieneś prowadzić.
- I to mówi gość, który kilka minut temu tańczył wokoło ogniska i palił książki?
- Ale ja jestem trzeźwy.
- Ja też... Prawie- uśmiechnął się i zwrócił do nadchodzącej Vicky- Mała? Wskakujesz?
- Jasne- dziewczyna usiadła razem z nim.
- Vicky- zwrócił się do niej Lucas- Chodź. Pojedziesz ze mną.
- O! A nie zabierasz tej blondi?- powiedziała ze złością.
- Jakiej blondi? Co ty gadasz?
- Nie udawaj idioty. Widziałam, że ciągle z tobą rozmawia i się koło ciebie kręci. Jeśli nowa tak ci odpowiada to ją sobie bierz.
- Jesteś pijana. Zsiadaj.
- Ty się dobrze bawisz i ja też zamierzam.

Kyle wtedy odpalił silnik i ruszyli w leśną uliczkę. Lucas nie zdołał ich zatrzymać. Zdarzało się, że Kyle nie raz prowadził pod wpływem, ale kiedyś może to się niezbyt dobrze skończyć. Oby to nie był ten dzień.

***

- Gdzie jest Sara?- zapytała Maddie, gdy podeszła do grupy.
- Niedawno tu była- stwierdził Rick.
- Poszukam jej.
- Jest duża. Przecież się nie zgubiła- skomentował Swayze.
- Powiedziałam, że jej poszukam. Tobie nikt nie każe.
- Wyluzuj- objął ją ramieniem- Chciałem powiedzieć, że pewnie się tu gdzieś kręci.
- Pomogę ci- zaoferował się Travis.
- Ja też, jeśli chcesz- dodał Chris.
- Poszukamy jej wszyscy- odezwał się Rick.
- Ja mogę zostać tu, na wypadek jakby się pojawiła w tłumie- dodała Alison.
- Dzięki- uśmiechnęła się Mad- A my się rozdzielimy. Każdy pójdzie w inną stronę. Spotykamy się tu za pół godziny.
- Biorę pomost nad jeziorem czyli południe, Rick pójdzie na zachód, Swayze na wschód a Mad i Travis do lasu, czyli na północ- zarządził Chris- Pasuje?

***

- Nic ci nie mówiła?- Maddie wypytywała Travisa- Może źle się czuła? Może chciała iść do domu?
- Nie. Nic.
- Cholera.
- Czyżby nieustraszona Mad się przejmowała?
- To nie jest śmieszne- skarciła go spojrzeniem.
- Nie. Raczej nie- uśmiechnął się lekko- Ale fajnie jest widzieć, że jesteś w stanie okazać uczucia.
- Nie do końca chyba łapię do czego zmierza ta rozmowa- zmarszczyła brwi.
- Nie do końca łapiesz też do czego ja zmierzam- puścił do niej oko.
- Nawet nie próbuj- uśmiechnęła się i szturchnęła go w ramię.
- Dlaczego? To chyba nic złego jakbyśmy czasem spędzali ze sobą czas. Ja cię lubię i ty mnie pewnie też. Może polubimy się bardziej. Kto wie.
- Jestem tu od niedawna.
- Ja też.
- Poznaję nowych ludzi.
- Ja też.
- I ich zwyczaje.
- Ja też.

Spojrzała na niego. Jakby nie patrzeć są w podobnej sytuacji. Ona jest tu nowa, a on wraca na stare śmieci. Oboje muszą to wszystko poukładać i dopasować się do tej społeczności. A trzymanie się razem całkiem dobrze im wychodzi. Jednak Mad nie chce się na razie w nic poważniejszego angażować.

- A do tego nowa szkoła.

Chłopak zaczął się śmiać.

- Takie zabawne?
- Nie. Tylko to, że ja też wracam do szkoły.
- A jednak?
- Tylko nikomu nie mów. Jeszcze nie wiem czy mnie przyjmą. A jeśli tak to chcę zrobić niespodziankę Rickowi.
- Jasne. Gęba na kłódkę- uśmiechnęła się.
- To co? Randka jutro po szkole?
- Od razu przechodzisz do sedna co?
- Nie mogę zwlekać- objął ją ramieniem- Bo myślę, że nie tylko mi wpadłaś w oko.
- Travis- spojrzała na niego- Na ten moment to nie wypali.
- Auć- udał, że dostał strzał w serce i upadł na kolana.

Dziewczyna zaczęła się śmiać. Chłopak również się uśmiechnął. Po chwili się podniósł.

- Nie ma sprawy. Poczekam.
- Nie jestem pewna czy jest na co- zamyśliła się i skręciła w jedną z dróżek.
- Wiem, że jest- powiedział do siebie i ruszył za nią.

***

Chris lubił przyglądać się jak blask księżyca odbija się na powierzchni wody. Lubił ten delikatny szum wywołany przez wiatr. Lubił powietrze, które napływało do jego płuc znad jeziora. Nic na to nie może poradzić. Woda to jego żywioł. Od zawsze... i na zawsze. Wziął głęboki oddech i spojrzał na pomost. Ktoś na nim siedział. Sylwetka postaci sugerowała, że to dziewczyna.

- Bingo- powiedział do siebie i ruszył do przodu.

Kiedy znalazł się dosyć blisko, przez myśl przeszło mu, żeby ją wystraszyć. Lecz to mogłoby skutkować wpadnięciem dziewczyny do wody. A jemu nie widzi się moczenie tyłka, żeby ją ratować. Zwłaszcza, że kiedyś obiecał sobie, że nie będzie już więcej pływał.

- Hej- zaczął- Mad cię szuka. Właściwie to wszyscy cię szukamy.
- Niepotrzebnie- wzruszyła ramionami- I  tak tam nie pasuję.
- A gdzie dokładnie?
- No tam- wskazała ręką kierunek, gdzie odbywało się ognisko- Nie jestem jedną z was. Niepotrzebnie tu przyszłam.

Chłopak przewrócił oczami. Lubi pewne siebie dziewczyny. A ta tutaj, wygląda tak jakby miała zaraz się rozpłakać. Zbyt często tego nie robi, ale może spróbować podnieść ją trochę na duchu. W końcu to kuzynka Mad.

- Posłuchaj- Chris usiadł obok niej- Nie jestem typem faceta, który zacznie cię pocieszać w stylu "Nie no przestań. Co ty gadasz? Wszyscy tam pasują" i tak dalej- westchnął- Zwłaszcza, że się nie znamy. Ale to, że czujesz się winna, że tu jesteś jest głupie.
- Czyli nie dość, że jestem nudna to jeszcze głupia?
- Nie wiem kto ci to powiedział, ale jeśli w to wierzysz to może faktycznie coś z tobą nie tak.

Sara spojrzała na Chrisa. Może mówić takie rzeczy, bo jest bardzo pewny siebie. Gdzieś ma zdanie innych i dobrze mu z tym.

- Łatwo ci mówić, bo ciebie wszyscy akceptują.
- Raczej tolerują- uśmiechnął się i dodał po chwili- Może nie mam problemu z tym, że inni mnie oceniają, bo zwyczajnie mam to w dupie.

Zapadła cisza. Oboje myśleli nad tym co otoczenie może zrobić człowiekowi. Kilka dobrych słów może cię wynieść na piedestał, a kilka złych zniszczyć zupełnie.

- Nie wiem, kto ci takie rzeczy powiedział, ale...
- Kilka dziewczyn na tym ognisku- przerwała mu- Podeszły i zaczęły mówić, że jestem nudna, nie umiem się bawić i nie pasuję do twojej paczki.
- Hmm- westchnął- Nie wiem czy to prawda co o tobie powiedziały i w sumie średnio mnie to obchodzi. Ale trochę mnie dziwi twoja reakcja. Uważałem cię za trochę inną osobę.
- Jaką? Nieśmiałą. Niewidzialną.
- Wydaje mi się, że raczej niezależną.

Sara popatrzyła na niego z lekkim zdziwieniem.

- No co?- wzruszył ramionami- W szkole trzymasz tylko z kilkoma osobami. Wiesz, które przedmioty w szkole najlepiej ci idą i to z nich najbardziej się przykładasz. Z tego co mówi Mad, jesteś chyba najbardziej przykładną córką świata. Do tego udzielasz się w większości akcji w szkole. No i na festynach w mieście- spojrzał na wodę- Po prostu zawsze wydawało mi się, że gdzieś masz zdanie innych i robisz co chcesz. Myślałem, że nie obchodzi cię popularność.
- Jeśli jakakolwiek dziewczyna tak mówi, to zdecydowanie kłamie- uśmiechnęła się lekko i po chwili dodała- Każdy lubi być popularny. A dzisiaj dotknęło to jeszcze bardziej, jak powiedziały, że nie wiedzą dlaczego Maddie się ze mną trzyma- Sara również spojrzała na wodę- Pojawiła się i wszyscy ją zauważają. Od tak. Ona od razu tu pasuje, a ja nie. Ciężko coś takiego znosić, a jeszcze gorzej o tym słuchać.
- I dołujesz się tylko dlatego, że jakieś laski tak powiedziały?- spojrzał na nią- Nigdy bym nie powiedział, że aż tak możesz się tym przejmować. Że jesteś zazdrosna o cokolwiek. O Mad.
- Ja nigdy bym nie powiedziała, że Maddie się będzie kumplowała z największym łobuzem w szkole.
- Widzisz?- popatrzył w niebo- Teraz ty mnie oceniasz. I to tylko dlatego, że lubię robić kawały. Nie dziw się, że inni też to robią. Oceniają- znów spojrzał na nią- Ja uważam, że ważniejsze jest to co ty myślisz o sobie niż to co myślą inni. Nikt nie jest idealny, ale trzeba akceptować siebie. Ja lubię to kim i jaki jestem. A jeśli ty nie polubisz samej siebie to inni też nie będą wiedzieli jak cię polubić.
- Chyba jeszcze nie wiem jak to zrobić.
- Ale z pewnością znasz kogoś kto wie- uśmiechnął się na samą myśl.
- Maddie- Sara również się uśmiechnęła- Ona wiedziałaby co zrobić. Pewnie ładnie by przygadała tym dziewczynom- zamyśliła się i dodała po chwili- To dlatego tak ją lubisz? Bo jest sobą bez względu na wszystko?
- Tak. Właściwie to tak. Kiedy jestem z nią czuję się jakbym odnalazł coś co kiedyś straciłem.
- Mówisz o Lucasie?

Chris nic nie odpowiedział. Spojrzał przed siebie. Miała rację. Nie wiedział, że tak bardzo go boli jego utrata. Rozstanie. Zdrada. Tyle się między nimi wydarzyło. Tyle chciałby mu powiedzieć. Wtedy założył kaptur na głowę i położył się na pomoście. Sara spojrzała na niego i położyła się obok. Myślała o tym co powiedziała jej Maddie na temat Chrisa. On powiedział jej dzisiaj to samo. Nie powinno się oceniać nikogo nie znając go. Nie wiedząc co przeżył i przez co musiał w życiu przejść. W tej chwili Chris jest zwykłą, szczerą osobą, z którą możesz zwyczajnie pogadać. Nadal jest pewny siebie i dumny. Ale może ma w sobie więcej niż to co mówi przylepiona do niego etykieta rozrabiaki i kawalarza.

- Myślisz, że Maddie jest lekiem na nasze problemy?
- Nie wiem. Może- zamyślił się i dodał po chwili- Nie wiem czemu, ale jej ufam.
- Też tak masz?- uśmiechnęła się- Wpada na dziwne i chore pomysły. Mówi ci o nich. Dobrze wiesz, że są szalone, ale nie wiesz dlaczego się na nie godzisz. Po prostu czujesz, że tego ci trzeba. Takiego oderwania od codzienności i tej małomiasteczkowej rutyny.
- Wiesz- zaczął- jesteś do niej trochę podobna. Z tym, że Mad nie wie co to granica. Nie zna znaku stop w swoim działaniu. Ty jesteś...
- Ograniczona?
- Nie wiem czy to dobre określenie- uśmiechnął się- Ale tak.

Dziewczyna spojrzała w niebo. Ile razy chciała zrobić coś szalonego czy odważnego? Lecz zawsze ograniczały ją zasady. Zawsze postępowała rozsądnie i odpowiedzialnie. Dziewczyna spojrzała na Chrisa a potem na jezioro. Podniosła się i zaczęła zdejmować kurtkę i bluzkę. Potem rozpuściła włosy. Chłopak znowu usiadł i nic się nie odezwał. Przyglądał się jej ze zdziwieniem, ale i ciekawością. Wydała się w tym momencie niesamowicie atrakcyjna. Jej włosy opadały na ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka. Potem ściągnęła trampki i spodnie. Spojrzała na Chrisa i powiedziała:

- Nie wiem do końca co robię, ale to chyba na tym polega.

Wtedy ruszyła biegiem przed siebie i wskoczyła do jeziora. Chris rozglądał się uważnie, w którym miejscu się wynurzy. Po chwili się pojawiła.

- I jak?
- Trochę zimno.
- Pytałem jak się czujesz.
- Całkiem nieźle.
- To teraz pora na bieliznę- zaśmiał się.
- Nie- pokręciła głową- Wydaje mi się, że to w niczym nie pomoże. A to przecież ja wiem co jest dla mnie najlepsze. Tak to szło?
- Mniej więcej- uniósł kącik ust.

Zapadła między nimi cisza.

- Przesadziłam?- zapytała w końcu.
- Przestań pytać mnie- przewrócił oczami- Nie wiem. Jeśli tak myślisz, to tak. Jeśli nie, to nie. To twoje życie. Twoje zasady. Twój wybór.

Sara podpłynęła do pomostu. Chris pomógł jej wyjść z wody. Dziewczyna cała się trzęsła, wiec chłopak zdjął bluzę i jej podał.
- Nie. Dziękuję.
- Dlaczego?
- Jak to dlaczego? Tak się zaczynają wszystkie komedie romantyczne- spojrzała na niego i zaczęła się ubierać- Ona robi coś szalonego. Dostaje coś od niego, na przykład płaszcz czy kurtkę. Musi mu oddać i tak zaczynają się spotykać. A potem już leci: pocałunki w deszczu, intryga byłej dziewczyny, wielkie rozstanie, przeprosiny. No i na koniec "żyli długo i szczęśliwie".

Chris przyglądał się jej. To co powiedziała jest zabawne, ale też trochę intrygujące. Wydaje się być taka naturalna kiedy mówi o takich rzeczach. No i widocznie jest romantyczką.

- Nie patrz tak- zaczęła się śmiać- Żartowałam. Wzięłabym bluzę, ale gdyby rodzice dowiedzieli się, że należy do jakiegoś chłopaka, i bez urazy, zwłaszcza do ciebie, to by mnie chyba udusili.
- Widzę, że opinia o mnie wyprzedza moje działania- skomentował.

- Hej! Widzę ich- krzyknął Swayze z oddali i przywołał ręką resztę grupy.
- Chyba nas znaleźli- stwierdził Chris.
- Co wy tu robicie?- zapytał Rick, gdy wszyscy weszli na pomost.
- Co ci się stało?!- Maddie podeszła do Sary.
- Pływałam.
- Włosy masz mokre, a ubranie suche- stwierdziła kuzynka - Jak to możliwe?
- W bieliźnie -wzruszyła ramionami.
- Ty?- zdziwiła się Maddie- Oszalałaś?
- Zajebisty pomysł!- krzyknął nagle Rick i zaczął ściągać ciuchy.
- Co ty robisz?- zapytał go Travis.
- Idę pływać.
- Idę z tobą- wtrącił Swayze.
- To ja też- ściągnął koszulkę Travis.

Wszyscy trzej wskoczyli do wody i zaczęli krzyczeć i zachęcać resztę.

- Sara! Ty to masz głowę- krzyknął w ich stronę Rick.
- I co? Ciągle tu nie pasujesz?- Chris zwrócił się w stronę Sary.

Dziewczyna tylko lekko się uśmiechnęła i wzięła w rękę swoje buty. Podeszła do Maddie.

- Wracam na ognisko. Muszę się wysuszyć.
- Idę z tobą. A chłopaków zostawmy z ich nową zabawą.

Obie dziewczyny ruszyły w stronę imprezy. Chris śmiał się z kumpli i również do nich krzyczał. Potem spojrzał na oddalające się Sarę i Mad. Uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.

- I żyli długo i szczęśliwie- powiedział.