czwartek, 31 sierpnia 2017

Moi czytelnicy kochani!

Kiedy przestałam pisać w tamtym roku to postanowiłam na dobre skończyć z blogiem. Ale wasze komentarze miesiąc po wstawieniu ostatniego posta, potem pół roku, rok i ostatni hit od Karpiu (pozdrawiam Cię serdecznie :*), mnie totalnie rozwalają, że ktoś tu jeszcze zagląda. Naprawdę za każdym razem wywołuje to u mnie uśmiech. Tak jakoś, dzisiaj z końcem wakacji zajrzałam do folderu o nazwie East Grove (mimo zmiany laptopa nie miałam sumienia usunąć go z dysku) znalazłam rozdział, którego nie wstawiłam tutaj. Dlatego ląduje na blogu. Przeczytałam go i myślałam, że będzie gorzej. Że moja samokrytyka będzie straszna, coś w stylu "Kto to pisał?!" Ale nie jest tak tragicznie. Wiecie jak to jest. Jak się wyciąga stare zdjęcia i jedyne co się nasuwa to "Boże, jak ja wyglądałam?! I to było wtedy modne?! A ta grzywka? O matko!" :D. Co więcej... mam w folderze nawet zaczęty kolejny rozdział. Nie wiem czy go ukończę. Z moim zapałem, który dobrze znacie i z pewnością nie raz was wkurzył ;) to nic nie jest pewne. Mam chwilę wolnego i jeśli jeszcze tu zaglądacie to myślę, że trzeba was jakoś nagrodzić :*** Wybaczajcie mi i kochajcie dalej!
I jeszcze raz wielkie dzięki za to, że jesteście. Naprawdę. Czasem sobie myślę, że jestem tylko 1 z 7 mld ludzi na świecie i jestem nieistotna. Ale bardzo miło mi, jeśli pokazujecie, że jednak w 0,0000000001428% jednak coś dla świata znaczę. Trzymajcie się ciepło i poganiajcie leniucha, żeby wam coś napisał ;))

M.W.

Rozdział IX: "Nie czasami. Codziennie"


Maddie podjeżdża pod dom Moonów. Drzwi otwiera jej lokaj. Dziewczyna wita się z nim i prosi o poprowadzenie do pokoju Lucasa. Kiedy stoi tuż przed drzwiami bierze głęboki oddech i puka. Po chwili puka ponownie. Nic. Postanawia sama otworzyć drzwi. Wchodzi do pokoju urządzonego bardzo prosto, ale przytulnie. Dominuje tu kolor zielony, a ciemne meble dodają mu stylu. Wtedy przenosi swój wzrok na łóżko. Na nim leży Lucas ze słuchawkami na uszach. Ma zamknięte oczy. Maddie przygląda mu się chwilę. Postanawia podejść bliżej. Chłopak otwiera oczy. Patrzy chwilę na Maddie, a potem się podnosi i zdejmuje słuchawki.

- Cześć- odezwała się.

Lucas nic nie odpowiedział. Tylko na nią patrzył.

- Chciałam ci podziękować, że nie mowiłeś nic o mnie policjantom. Jako jeden z nielicznych- westchnęła i usiadła na łóżku- A może nawet jedyny znasz moją przeszłość i wiesz, że mogłoby mi to zaszodzić. Wiem, że postępowałam wobec ciebie nie fair- spojrzała na niego- Byłam porywcza, wymagająca i niewyobrażalnie krytyczna. Myślałam, że jestem lepsza od ciebie- zaśmiała się- Zwłaszcza wtedy kiedy dowiedziałam się co się stało między tobą i Chrisem. Myślałam, że mogę cię osądzać. A teraz wiem, że to jak postąpiłeś dwa lata temu nie jest niczym gorszym niż to co zrobiłam ja i moja rodzina, żeby mnie chronić.

Lucas przyglądał się dziewczynie. Ona również patrzyła na niego. Oczekiwała, że to co powiedziała jakoś pomoże im się porozumieć. Załagodzić to co jest między nimi.

- Przyszłaś, żeby mi powiedzieć coś co już wiem?- zapytał zimnym tonem.
- Widzę, że ciągle jesteś zły.

Lucas pokręcił głową i sztucznie się uśmiechnął. Założył słuchawki i znów się położył. Maddie nie wiedziała co ma zrobić. Bardzo często dostawała to czego chce. A dzisiaj chciała go w pewnym sensie przeprosić i spróbować jakoś wybrnąć z tej sytuacji, z poczucia winy. Chłopak założył ręce za głowę i patrzył w sufit. Maddie ściągnęła buty i wyciągnęła z kieszeni iPoda. Podłączyła go do wieży stojącej na komodzie. Puściła głośno muzykę (FOB- Immortals) i weszła na łóżko. Zaczęła po nim skakać.

- Co ty robisz?!
- Nie widać?
- Złaź stąd.
- Zmuś mnie.

Lucas szybko się podniósł. Wtedy Maddie chwyciła jego pościel i zaczęła rozrzucać ją na wszystkie strony. Biegała po całym pokoju i tańczyła z prześcieradłem. Chłopak złapał za jeden koniec i zaczął się z nią szarpać. Popatrzyli sobie głęboko w oczy. Maddie wiedziała co robić. Chciała dać upust jego złości. Wtedy Lucas pociągnął prześcierdło tak, że Maddie się przewróciła.

- Nic ci nie jest?- podszedł do niej.
- Nie- chwyciła go za szyję i powaliła na ziemię.

Zaczęli się taczać, szarpać i rzucać pościelą. Dziewczyna próbowała założyć mu dźwignię, ale za każdym razem udawało mu się wymsknąć. Wtedy Maddie odepchnęła go i podbiegła do stolika. Chwyciła wazon.

- To nie!- krzynął.

Wtedy dziewczyna rzuciła wazon w jego stonę tak, żeby mogł go złapać. Lucas odstawił wazon. Maddie trzymała już w rękach jeden z jego pucharów i lekko się uśmiechała. Zaczęła z nim biegać. Po chwili znalazła się w rogu pokoju. Nie miała drogi ucieczki. Chłopak podbiegł do niej i zaczął jej go wyrywać. Kiedy mu się udało, Maddie próbowała mu go odebrać. Lucas uniósł go do góry i wtedy ich spojrzenia się spotkały. Bardzo szybko oddychali i nie mogli oderwać od siebie wzroku. W oczach Maddie zaczęły zbierać się łzy. Lucas patrzył na nią z żalem, ale także troską. Wtedy Maddie rzuciła się mu w ramiona. Chłopak przutulił ją do siebie tak mocno jak tylko potafił. Dziewczyna prawie płakała. Lucas zaciskał oczy, żeby się powstrzymać. Potrzebował tego. Potrzebował jej. To dla niej postanowił przez to wszystko znowu przechodzić. Ona nawet nie wie jak bardzo ucieszył się, kiedy dzisiaj przyszła. Chciał być dla niej zimny. Uczył się jak taki być przez dwa lata. Ale ona ma coś w sobie, że nie potrafi źle jej traktować. Maddie ściskała jego koszulkę. Trzymała się go jak najmocniej mogła. Wiedziała, że to jest moment, którego oboje potrzebują. Stali tak chwilę. Wtedy Lucas zwolnił uścisk i spojrzał na dziewczynę.

- Co teraz?
- Musisz sobie pościelić łóżko, bo straszny masz tu bałagan.

Lucas spojrzał na nią ciepło i lekko się uśmiechnął. Maddie uniosła kącik ust. Stali tak chwilę. Potem Maddie zaczęła zbierać jego pościel z podłogi. Lucas sie do niej przyłączył. Maddie wyłączyła muzykę. Wszystkie rzeczy poustawiali na swoich miejscach.

- Co ci grozi za twoje zeznania?- zapytała w końcu Maddie.
- Nie wiem. Ojciec namawia mnie, żebym nic nikomu nie mówił, a on się wszystkim zajmie. A jeśli go nie posłucham to prawdopodobnie będę musiał wyjechać.
- Do Anglii?
- Tak.
- Proszę- spojrzała na niego- Powiedz, że to nie przeze mnie się przyznałeś.

Lucas nic nie odpowiedział.

- Powiedz, że zrobiłeś to tylko i wyłącznie dla Chrisa- podeszła do niego.
- Zrobiłem to dla siebie- spojrzał na nią- I w pewnym stopniu dla ciebie.
- Nie. Nie. Nie- pokręciła głową- Nie mogę słuchać, że jestem przyczyną tego, że wszystko straciłeś. Że wyjedziesz.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę, żebyś wyjeżdżał z mojego powodu- wzruszyła ramionami.
- Nie chcesz żebym wyjeżdżał z twojego powodu czy po prostu może nie chesz, żebym wyjeżdżał?- spojrzał na nią podejrzliwie.

Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko na niego patrzyła.

- Wiesz- uśmiechnął się- Milczenie to też odpowiedź.
- Nie dopisuj sobie historii, ok? Powiedzmy, że nie będzie mi z tym dobrze.
-Miło słyszeć- uśmiechnął się- I nie mów, że wszystko straciłem. Może ludzie będą na mnie patrzeć z góry i może już nigdy nie odzyskam szacunku jakim mnie darzono, ale przynajmniej mam czyste sumienie- pogłaskał ją po policzku i popatrzył na nią ciepło- No i to, że mnie nie opuściłaś też ma dla mnie duże znaczenie. Straciłem uznanie i pozycję, ale jesteś tutaj. Dla mnie to jest wygrana.

Maddie znowu się do niego przytuliła. Poczuła więź z tym chłopakiem. Nie wie do końca co ona oznacza i możliwe, że już nigdy się nie dowie. Lucas wyjedzie do Anglii i straci jedną z bliskich jej osób. Osobę, która zrobiła dla niej coś, czego ona nie potafiłaby zrobić dla nikogo. Nie wydaje się, żeby poświęciła swoje dobro dla kogoś innego.

- Dlaczego nie mogłam przyjechać tu wczesniej?
- Co masz na myśli?
- Jakbym była tu dawa lata temu to pewnie całkiem inaczej by dzisiaj wyglądała twoja sytuacja. Może dałoby się to inaczej rozwiązać.
- Mad. Daj spokój. Widocznie tak musiało być.
- Nie podoba mi sie to.
- Teraz nic z tym nie zrobimy. Podjąłem decyzję i muszę ponieść jej wszystkie konsekwencje. Nikt mnie z tego już nie wyciągnie i nie pomoże się z tym uporać.
- I tu bym się nie zgodził.

Lucas i Maddie słysząc głos odwrócili się. W drzwiach stał Daniel. Opierał się o futrynę, a w ręku trzymał szklankę z whiskey.

- Cześć- uniósł szklankę w geście przywitania i spojrzał na brata- Możesz poprosić o pomoc dziadka. On nie odmówi swojemu ulubionemu wnukowi.
- To nie jest najlepszy pomysł. Nie rozmawia ze mną od przyjęcia.
- Ale z nią z pewnością porozmawia- spojrzał na Maddie.

Dziewczyna spojrzała na Daniela, a potem na Lucasa.

- To może wypalić. Henry był zawsze wobec mnie w porządku.
- Nie- zdecydował Lucas- Nie będę cię w to mieszał.
- Dla mnie to żaden problem. Chociaż tyle jestem ci winna.
- Nie- spojrzał na nią- I proszę cię, żebyś tego więcej nie proponowała.
- Jak chcesz- wzruszyła ramionami.

Daniel przyglądał im się przez chwilę. Między tą dwójką zdecydowanie coś było. Może jego dziadek miał rację co do nich? Może są sobie pisani? Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać.

- Więc ty spróbuj z nim pogadać- dodał po chwili- Nie będzie przecież obrażony do końca życia.
- I tak już nie mam nic do stracenia- Lucas ruszył w stronę drzwi i odwrócił się w stronę Maddie- Dasz sobie jakoś radę?
- Odprowadzę ją do drzwi albo oprowadzę po domu- klepnął go w ramię Daniel- W każdym razie się nią zajmę.
- Tego właśnie się obawiam.
- Spokojnie- zaśmiał się- Nie jest w moim typie- upił łyk.
- Dam sobie radę. Sama- uśmiechnęła się lekko do Lucasa a Daniela zmroziła spojrzeniem.
- W takim razie do zobaczenia w szkole- Lucas się pożegnał i zniknął za drzwiami.
- To od czego chcesz zacząć?- zapytał Daniel.
- Hm?
- Zwiedzanie.
- Chyba wolę pojechać do domu.
- Jak chcesz. Mamy tutaj parę fajnych sal i pokoi.
- Może kiedy indziej.
- Jasne- uśmiechnął się i zrobił dla niej przejście w drzwiach.

Maddie ruszyła w jego stronę i zgrabnie go ominęła. Chłopak towarzyszył jej całą drogę na dół. Nie odezwał się do niej ani słowem. Potem otworzył jej drzwi i Maddie wyszła na ganek. Zatrzymała się i odwróciła.

- Co to w ogóle oznacza, że nie jestem w twoim typie?
- Jeśli cię w jakis sposób uraziłem tym co wcześniej powiedziałem- spojrzał jej w oczy- to właśnie to miałem zamiar zrobić- uśmiechnął się.
- Nie sądziłam, że koleś taki jak ty ma jakiekolwiek typy. Nie bierzesz przypadkiem wszystkiego co się nawinie?- uśmiechnęła się szyderczo.

Daniel patrzył na nią i lekko się uśmiechnął. Maddie zaczęła zchodzić po schodkach w stronę samochodu.

- To z ich nowej płyty.
- Słucham?
- Piosenka, którą puszczałaś. Immortals.
- Słuchasz ich?- zatrzymała się.
- Który utwór jest twoim ulubionym?
- Z tego krążka?
- Tak.
- Kill Bill- mówiąc to uśmiechnęła się do siebie i otworzyła drzwi do auta.
- Nie ma tam takiego.
- Jest, ale nie dla wszystkich.

Maddie podłączyła iPoda do radia i włączyła wspominaną piosenkę. Popatrzyła na wspaniały dom Moonów i odjechała.

***

Trudy weszła do pokoju Vicky pewnym krokiem.

- O co cię pytali?
- A jak myślisz?
- Co im powiedziałaś?
- To samo co dwa lata temu. Że nic nie wiem o tych tabletkach.
- Wspominałaś o mnie?
- Nie. Uspokój się. Nic o tobie nie wiedzą.
- I tak musi pozostać. Jeśli Kyle coś powie, albo nasz niczego nieświadomy Luca, i mnie wezwą na przesłuchanie, to może zrobić się nieciekawie.
- Lucas nie będzie chciał nikogo w to wciągać. Za dobrze go znam.
- Może i tak, ale nie mogę tylko na nim polegać.
- Co masz na myśli?
- Im mniej wiesz tym lepiej dla ciebie- pogłaskała Vicky po włosach- Masz papiery tej nowej?
- Tak. Zwinęłam je z sekretariatu zaraz przed przesłuchaniem.
- Nieźle- uśmiechnęła się Trudy i dodała- Muszę gdzieś zadzwonić, a potem zabierzemy się za te teczkę, ok?
- Pewnie.

Trudy wyszła z pokoju przyjaciółki i wybrała numer: Anthony Murray.

- Cześć. Musimy pogadać. Bądź u nas za jakąś godzinę. Wtedy wszystko wytłumaczę. Ani słowa rodzicom. Do zobaczenia.

***

Chris postanowił pojechać do Maddie. Chce wyjaśnić co dokładnie zaszło między nią a Lucasem. Chce się dowiedzieć co ona o tym wszystkim myśli i jakoś to poukładać. Kiedy puka do drzwi, otwiera mu Tom.

- Dobry wieczór panie Jones. Zastałem Mad?
- Niestety nie ma jej.
- A Sarę?
- Chris, tak?
- Zgadza się- przytaknął chłopak.
- Posłuchaj- Tom wyszedł na zewnątrz i zamknął drzwi- Wolałbym, żebyś nie nachodził mojej córki i mojej bratanicy. Jesteśmy porządną rodziną i chcę, aby tak pozostało. A z tobą kojarzą mi się raczej niezbyt pozytywne opinie.
- Z całym szacunkiem, ale nie zna mnie pan. Wie pan tyle co mówią ludzie.
- Mi to wystarcza. Chcę, żebyś trzymał się od dziewczyn z daleka.
- Tato- Sara wyszła z domu- Co tu się dzieje?
- Myśli pan, że robi to co jest dla nich najlepsze- Chris rozglądał się dookoła- Szanuję to- spojrzał w oczy Tomowi- Mam nadzieję, że nie spotka się pan z tym, że ktoś pana oceni tak jak pan zrobił to w moim przypadku. Uprzedzam, że to nie będzie miłe. Dobrej nocy.
- Do widzenia Chris.

Kiedy chłopak się oddalał, Sara patrzyła pytająco na swojego ojca.

- O co chodziło?
- Masz się nie zadawać z tym chłopcem. Powiedz Maddie, że jej to również dotyczy.
- Ale on nie jest winny. Nie zrobił nic złego.
- Zrobił. Nie zrobił. Jest zamieszany w przestępstwo. A ty nie powinnać mieć z takimi ludźmi kontaktu. Dobrze?

Sara nic nie odpowiedziała. Patrzyła jak sylwetka Chrisa znika w ciemnościach. Wie, że sprzeciwienie się ojcu nic nie da. Maddie prawdopodobnie wszczęłaby kłótnię. Ale Sara nie potrafi. Jedyne co wie, to to, że jutro też jest dzień, że jutro w szkole go zobaczy.

***

Po rodzinnej kolacji Trudy odciąga Anthony'ego na bok.

- Pojawił się mały problem- zaczęła dziewczyna.
- W związku z czym?
- No wiesz. Sprawa Lucasa i Chrisa.
- Jaka sprawa?
- Czy ty na pewno dobrze się czujesz?- popatrzyła na niego ze zdziwieniem- Chodzi o podmienienie próbek w teście na obecność dopingu.
- Trudy. Nigdy nic takiego nie miało miejsca na terenie mojej kliniki- spojrzał na nią znacząco- Wykonujemy setki badań a ich prawodłowość i skuteczność jest potwierdzona. Wszystko jest udokumentowane.
- Jasne- przytaknęła dziewczyna i dodała- Ale policja zaczyna węszyć.
- Póki nie wiedzą kim jestem i jeszcze nie doszli do ciebie, nie mamy się czym martwić.
- A co jeśli dojdą?
- Wtedy dam im coś czego będą chcieli- uśmiechnął się- Ślepy zaułek.
- Jesteś pewien?
- Wszystko będzie w porządku kochanie. Nie martw się.
- Anthony- odezwał się do niego pan Torres- Co powiesz na małego drinka?
- Jeśli twoja małżonka nie ma nic przeciwko- spojrzał na panią Torres- Co ty na to siostrzyczko?

***

Kolejnego dnia detektyw High i jego partner przesłuchują rodziców Lucasa i Chrisa. Zeznania obu rodzin nie różnią się zbytnio od tych, które składali dwa lata temu. Każda ze stron utrzymuje funkcjonariuszy w przekonaniu, że ich syn jest niewinny i nie mają pojęcia, że ta sytuacja z dopingiem miała miejsce.

- Sprawa wogóle nie porusza się do przodu- stwierdził Miles, kiedy wychodzili z domu państwa Zane.
- Nie rozumiem jak mogli nie wiedzieć, że coś złego dzieje się z ich dzieckiem.
- Może nie chceli wiedzieć.
- Albo- zatanowił się- Wiedzieli, ale świetnie grają zdezorientowanych rodziców.
- A co z rodzicami Lucasa?
- Zastawiają się swoim prawnikiem.
- Bogacze- pokręcił głową Miles.
- Albo boją się zeznawać. Może mają coś do ukrycia.
- Myślisz, że zatuszowali sprawę? Tylko jak?
- Jak rzucam East Grove to co ci pierwsze przychodzi na myśl?
- Moon.
- Dokładnie- stwierdził High- Mają sporą władzę w tym mieście. I kto wie może nie są tacy idealni jak wszyscy myślą.
- To co teraz robimy?
- Znajdźmy policjantów, którzy prowadzili tę sprawę dwa lata temu.
- A czy przypadkiem jeden z nich nie jest już na emeryturze?
- No to wstąpimy do niego na herbatkę- uśmiechnął się High- Chodź.

***

Lucas wchodząc na szkolną stołówkę jest obserwowany przez wszystkich uczniów. Czuł się tak każdego dnia, lecz dzisiaj nie patrzą na niego jak zwykle. Jest to raczej pogardliwy wzrok. Słyszy jak każdy szepcze za jego plecami, lecz nikt nie powie nic głośno. Postanawia usiąść przy swoim stoliku, który jest zupełnie pusty. Kyle boi do niego podejść. Myśli, że to co się stało moze odbic się na jego popularności i siada z chlopakakmi ze swojej druzyny futbolowej. Vicky chce się do niego przysiąść, lecz Trudy ją powstrzymuje. Nie chce, żeby ją widziano w poblizu Lucasa. Nie moze ryzykowac, że rzuci na siebie podejrzenie. Chris widząc to wszystko czuje się źle, ale również nie rusza się z miejsca. Wtedy do stołówki wchodzi Maddie. Wszyscy wiedzą, że za jej przyczyną Lucas się przyznał. Dziewczyna nie zwraca na nich uwagi, wymienia spojrzenia z Lucasem i siada z paczką Chrisa. W końcu robi tak codziennie. Dlaczego dzisiaj miałoby byc inaczej? Sara za to zadziwia wszystkich i przysiada się do Lucasa.

- To dziwne, że tak dużo o tobie wiem a nawet się nie znamy- rzuciła.
- Nie mieliśmy za wiele okazji, żeby się poznać.
- Ale teraz obniżyłeś loty- rozejrzała się po pustych miejscach przy stoliku- I mogłam do ciebie podejść.
- Jesteś spostrzegawcza- zaśmiał się i po chwili dodał- Domyślałem się, że tak będzie.
- Że kujony będą się chciały z tobą kumplować?
- Raczej, że znajomi mnie opuszczą- śmiał się dalej- Ale zyskuję nowych- spojrzał na nią ciepło- To chyba nie będzie tak źle.
- Wiesz, zawsze cię podziwiałam. Jesteś...- spojrzała na niego i uniosła kącik ust- Byłeś... tak jakby legendą tej szkoły. No wiesz, we wszystkim najlepszy. A teraz...
- Teraz- przerwał jej- Ludzie będą widzieć we mnie człowieka a nie ideał, który sam wykreowałem a wy wierzyliście w jego istnienie.
- Na IQ ci nie ubyło przez tę aferę- przytaknęła z uśmiechem- To ci trzeba przyznać.
- Dzięki- uśmiechnął się lekko- A mogę wiedzieć co cię skłoniło do tego, żeby ze mną porozmawiać? Bo mam wrażenie, że nie to, że chcesz się przyjaźnić.
- Chcę coś komuś pokazać.
- Chrisowi?- sporzał jej w oczy i po chwili dodał- Od kiedy się przysiadłaś to ciągle się na nas gapi.
- Znaczy, że działa- uśmiechnęła się.
- Wzbudzasz w nim zazdrość?
- I tak i nie. Chcę, żeby był zazdrozny, ale nie o mnie tylko o ciebie. Chcę mu też pokazać, że nie obchodzi mnie zdanie innych. Ludzie mogą myśleć o tobie co chcą, a ja gdybym nie chciała to bym się do ciebie nie przysiadła.
- Zawsze miał problem z tym, że ktoś go będzie oceniał lub że nie jest wystarczająco dobry- spojrzał wtedy na Chrisa a potem na Sarę- Ja też miałem taki problem. Ale wiesz dlaczego on jest lepszy?
- Bo się nie zmienił?
- Yhym- przytaknął- W żadnym calu. Bez względu na to co się wydarzyło. Zawsze pozostanie sobą. Zazdroszczę mu, że tak potrafi.
- Myślę, że każdy tak potrafi. Potrzebujemy tylko odpowiedniego bodźca. Jak...
- Madeline?- Lucas uśmiechnął się na samą myśl.
- Narobiła trochę zamieszania- Sara również się uśmiechnęła i spojrzała na kuzynkę- Ale chyba nie wyobrażam sobie już tego miasta bez niej. Myślę, że Chris także.
- Czuję podobnie. Nie wiem tylko co ona czuje wobec nas.
- Tego nie wie nikt- spojrzała na niego- Mad nie otwiera się tak szybko przed tobą jak ty przed nią.
- Zauważyłem- spojrzał na dziewczynę- Kiedy przyjechała do miasta i chciałem nawiązać z nią kontakt to już zaczęły się schody. Chrisowi poszło z nią łatwiej.
- Chris jest tylko jej kumplem. To co inngo. Ty jesteś dla niej...
- Kim?
- Nie wiem- wzruszyła ramionami- Kimś innym.

Lucas przyglądał się Sarze. Potem przeniósł wzrok na Maddie. Zastanawiał się co to wszystko może znaczyć. Jaka właściwie jest jego relacja z Maddie?

- Nie wiem tylko czy się z tego cieszyć czy się obawiać.
- Jeśli chcesz się przekonać to zrób krok w jej stronę. Nie jest ci obojętna, ale nie wiesz też co do niej czujesz.
- Gdzie ty się ukrywałaś mądralo?
- Wydaje mi się, że w blibliotece przy dziale romanse- oparła ręce o stół- Albo problemy przedszkolaków. Nie pamiętam- zaśmiała się.
- Myślę, że nasze problemy to coś pomiędzy tymi dwiema dziedzinami- również się zaśmiał.

***

Lekcja chemii. Maddie siedzi na końcu klasy i wpatruje się w widok za oknem. Patrzy jak trener Walls rozgrzewa drużynę biegaczy. Nie wszyscy wyglądają na zadowolonych. Dwie dziewczyny zachowują się jaby były tam za karę. "Może faktycznie są?"- Maddie zaśmiała się lekko. W pewnym momencie wszystkie ochoczo zabrały się do pracy. I po chwili wyjaśniło się dlaczego. W ich kierunku zmierzał nie kto inny jak Daniel Moon. Maddie zastanawiała się co on tu robi. Chłopak podszedł do trener Walls i ją przytulił. Kobieta wyglądała na bardzo zachwyconą, że go widzi. Daniel uśmiechnął się do dziewczyn i prawdopodobnie rzucił jakiś żart, bo wszystkie po chwili głośno się śmiały. Trener Walls dała znak uczennicom, żeby zaczeły bieg i zajęła się rozmową z Danielem. Ta dwójka wdocznie znała się bardzo dobrze. Wtedy Maddie odwróciła wzrok i spojrzała na tablicę. Jeden chłopak tak się męczył z przykładem, że przykro było na niego patrzeć.

- Ktoś wie jak to zrobić? Postawię piątkę.
- Ja spróbuję- odezwał się Lucas.
- Ktoś inny?

Maddie zmarszczyła brwi patrząc na nauczycielkę. Nikt inny nie chciał się zgłosić.

- Jones?- zapytała pani Omar.
- Myślę, że Lucas da sobie radę.

Chłopak odwrócił się i spojrzał na Maddie. Ona skinęła głową i znowu spojrzała przez okno. Nauczycielka popatrzyła na Lucasa i ręką dała mu znak, żeby podszedł do tablicy. Lucas bardzo szybko rozwiązał zadanie i nawet się nie zatrzymał. Okazało się, że zrobił je bez żadnego błędu. Nauczycielka chociaż niechętnie, musiała postawić mu obiecaną ocenę.

- W domu zróbcie resztę zadań z tego tematu- odezwała się nauczycielka kiedy zadzwonił dzwonek- Do widzenia.

Lucas zebrał swoje książki i podszedł do Maddie.

- Dzięki, że się za mną wstawiłaś.
- Spoko- wzruszyła ramionami i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Może moglibyśmy się spotkać później? Zrobimy te zadania.
- Jak chcesz.
- Hej, co jest?
- A bo ja wiem. Zachowujemy się jakby nigdy nic. A jednak nie wszystko jest w porządku- spojrzała na niego poważnie.
- Żartujesz sobie?
- Nie. Ta cała sytuacja jest dziwna.
- Albo sama nie wiesz czego chcesz- rozłożył ręce- Było ci źle ci z tym, że kłamałem. Przyznałem się. To też ci nie odpowiada. Zrobiłem co chciałaś. Więc co jest nie tak?
- Miałeś to zrobić dla siebie i Chrisa. A mówisz, że zrobiłeś to dla mnie. Jak mam się czuć?
- Nie wiem- zdenerwował się- Może jak ktoś dla kogo poświęciłem całą swoją karierę pływacką i przyszłość?
- Widzisz. Dlatego nie chciałam, żebyś robił to z mojego powodu. Bedziesz mnie teraz obwiniał.
- Nie obwiniam cię. Chcę, żebyś to doceniła. Tyle. Tylko tyle od ciebie wymagam w zamian za to ile ty wymagałaś ode mnie. To chyba nie jest trudne, co?
- Nie- powiedziała spuszczając głowę.
- Dziękuję- spojrzał na nią i wyszedł z klasy.

***

Sara rozmawia z koleżankami w bibliotece. Przeglądają gazety i komentują różne stroje. Każda z nich zaczyna poszukiwania odpowieniej sukienki. Bal na zakończenie roku szkolnego to nie lada wydarzenie. Muszą znaleźć coś ekstra. W pewnym momencie dziewczyna zauważa Chrisa. Chłopak śmieje się wraz z kilkoma kolegami na drugim końcu sali. Bibliotekarka już kilka razy upominała ich, żeby byli ciszej. Jednak to nie przynosiło pożądanego skutku. Sara przygląda się im wnikliwie. Chris czuje, że ktoś go obserwuje i zaczyna się rozglądać. Ich spojrzenia się spotykają. Chłopak unosi rękę w geście przywitania. Sara nie reaguje i wraca do rozmowy z koleżankami. Po kilu minutach zadzwonił dzwonek na lekcję. Wszyscy zaczęli zbierać swoje rzeczy i ruszyli na główny korytarz. Sara przecisnęła się obok uczniów tak, że znalazła się obok Chrisa. Przez chwilę szli obok siebie w ciszy.

- Więc- zaczął Chris- Widzę, że stosujesz się do zaleceń ojca.
- Zdecydowanie- przytaknęła z uśmiechem.
- Lucas nie zalicza się do jego listy łobuzów? Czy to jakiegoś rodzaju wyjątek?
- Słucham?
- Nie przyznajesz się do mnie w bibliotece, ale z nim mogą cię widzieć w stołówce? Po prostu tego nie rozumiem.
- Jeśli cię uraziłam to nie miałam tego na celu- spojrzała na niego- Chciałam z tobą porozmawiać. Jakbym ci odmachała nie rozmawiałbyś teraz ze mną sądząc, że wszystko jest w porządku- wytłumaczyła-A do Lucasa przysiadłam się dlatego, że tego chciałam. Mam gdzieś co pomyślą lub powiedzą inni. Nie obchodzi mnie to co robił i jaki jest. Chciałam go poznać.
- Po co?
- Żeby się dowiedzieć, dlaczego ty go tak kochasz -wzruszyła ramionami- Zastanawiałam się co może zrobić człowiek, żeby zasłużyć na twój szacunek i troskę? Co można zrobić, żebyś zaczął komuś ufać?
- Dlaczego ci na tym zależy?- popatrzył na nią.
- To dobre pytanie- rzuciła i weszła do swojej klasy.

***
Sara po ostatniej lekcji znajduje Maddie na korytarzu.

- Właśnie minęłam Ricka. Spotykamy się w garażu.
- Kto?
- Nooo- przewróciła oczami- Cała paczka.
- Okej. O której?
- Coś około wpół do... Teraz.
- Hej Jones!- krzyknęła w ich stronę pani Walls i podeszła do nich wraz z Danielem.
- Dzień dobry pani trener- przywitały się dziewczyny.
- Chcę cię jeszcze raz zapytać czy nie chciałabyś dołączyć do drużyny?
- Chyba nic się nie zmieniło od naszej ostatniej rozmowy- uśmiechnęła się Maddie- Przykro mi.
- A mogę wiedzieć z czym masz problem? Ze mną? Z innymi zawodniczkami?
- Po prostu nie interesuje mnie bycie szkolną gwiazdą- spojrzała na Daniela- Sama pani widzi jak to się kończy.
- Mówiłam ci, że to strata czasu- odezwała się Walls do chłopaka.
- Nie wiedziałem, że jest cykorem. W takim razie nic nie poradzimy- wzruszył ramionami.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam jeszcze sporo pracy. Wracam na boisko. Do widzenia- stwierdziła trener i pożegnała uczniów.
- Do widzenia- odpowiedzieli chórem.
Kiedy nauczycielka zniknęła z pola widzenia, Maddie spojrzała na Daniela.

- Co ty z nią robisz?
- Zazdrosna?- uśmiechnął się chłopak.
- Powiesz mi o co tu chodzi?- Sara spojrzała na kuzynkę.
- Nic ważnego.
- Walls chce ją w swojej drużynie biegaczy- odezwał się Daniel- Powiedziałem trenerce, że każda drużyna potrzebuje lidera, a nasza kogoś takiego nie ma. To banda znudzonych dzieciaków, która nie ma zamiaru stawać się lepsza, bo nie mają do kogo się porównać i z kim konkurować o miejsce w składzie. Walls powiedziała, że zna kogoś kto by pasował na to miejsce, ale za nic nie będzie jej prosiła- spojrzał na Maddie- Przekonałem ją, że powinna.
- Jesteś szlachetny- przewróciła oczami Maddie- Co cię to w ogóle obchodzi?
- Chyba już sobie pójdę- uśmiechnął się lekko i zwrócił do Sary- Miło cię było poznać...
- Sara- przedstawiła się dziewczyna.
- Na razie Sara.
- Na razie.

Kiedy chłopak się oddalił kuzynka zamknęła szafkę Maddie i poważnie na nią spojrzała.

- On ustanowił wszystkie rekordy tej szkoły w bieganiu. Jest bardzo zdolny. No i trenerzy go uwielbiają. Pomagał też trenować drużynę futbolową. Kiedy budżet szkoły był w dołku, pomagał każdej drużynie w treningach, żeby wygrywali każde zawody jakie są możliwe. Dzięki temu chłopakowi mamy połowę sprzętów w tej szkole.
- Serio?- zdziwiła się Maddie- Czemu jedyne co mi o nim powiedziałaś to, to, że jest gogusiem zmieniającym dziewczyny jak rękawiczki?
- No, bo to prawda.
- I, że za wybryki wysłano go do szkoły w Anglii?
- Bo to też prawda. Ale jeśli chodzi o szkołę, to wobec niej  był zawsze w porządku. Myślę, że zrobił o wiele więcej dobrego niż chce się przyznać.
- Jak to możliwe, że tutaj żaden dupek nie może być po prostu dupkiem?- Maddie przewróciła oczami- Każdy musi mieć jakieś szlachetne osiągnięcia na swoim koncie. Jak się dowiem, że jeszcze hoduje szczeniaki to się chyba powieszę.

Sara zaczęła się śmiać i wzięła kuzynkę pod rekę. Kiedy obie wyszły ze szkoły spojrzały na parking. Stał na nim Daniel i Lucas. Obaj spojrzeli na dziewczyny.

- Myślę, że Daniel chciał pokazać, że on też jest coś wart. Nie tylko Lucas starał się być najlepszy.
- Ta cała ich rodzina jest nieźle pokręcona- skomentowała Maddie- Chodźmy do Ricka. Tam się czuję o wiele swobodniej niż tutaj.
- Mam nadzieję, że i ja będę się tak czuła- pomyślała Sara.

***

- Nie wiedziałam, że można mieć teczkę kryminalną grubości podręcznika do matmy- Vicky spojrzała na Trudy.
- Ta Jones to niezła łobuziara- dziewczyna przewracała kolejne strony- Ale nie ma tu nic konkretnego.
- Spójrz na to- podała jej kartkę Vicky.
- Zabójstwo?- wytrzeszczyła oczy i spojrzała na przyjaciółkę.
- Napisane jest, że w obronie własnej. Tu niżej- wskazała palcem- Opisują, że ofiara najpierw zaatakowała, a Maddie się broniła. To był wypadek.
- Może i tak, ale jeśli rozniesiemy to po szkole nikt nie będzie chciał się z nią zadawać. No i myślę, że policja bardziej się nią zainteresuje niż sprawą Lucasa.
- To chyba przesada- zastanowiła się Vicky.
- W walce z takim wrogiem trzeba użyć drastycznych środków.
- Jakim wrogiem? Nic nam nie zrobiła, a ty chcesz...
- Totalnie ją zniszczyć?- zapytała Trudy z szyderczym uśmiechem.
- Tak.
- Nie tylko chcę- spojrzała na przyjaciółkę- Ja to zrobię.
- Chwilami mnie przerażasz- Vicky spojrzała na nią niepewnie.
- Robię to dla ciebie i dla Lucasa. Nie możesz pozwolić, że coś ci stanie na drodze do szczęścia. Bo uwierz mi, że jeśli go stracisz, będziesz długo, ale to bardzo długo tego żałowała- spojrzała na nią poważnie- Jak ja.
- Ty?- zdzwiła się przyjaciółka- O czym mówisz?
- Miałam kiedyś kogoś ważnego w swoim życiu. I pozwoliłam, żeby odszedł. Nie walczyłam.
- Kogo? Opowiedz mi.
- Wolałabym nie.

Między nimi zapadła chwilowa cisza.

- Myślisz o nim czasami?
- Nie- spojrzała na przyjaciółkę- Nie czasami. Codziennie.