sobota, 29 listopada 2014

Episode 39: Alps are waiting!



Rose i Dean odwrócili się. Chłopak puścił dziewczynę i patrzył przyjacielowi prosto w oczy. Tony również nie odrywał od niego wzroku. Stali tak dłuższą chwilę. Muzyka dobiegająca ze środka wydawała się być bardzo odległa a oni czuli jakby byli w zupełnie innym miejscu. Cała trójka w innej przestrzeni.

- Wiem co teraz czujesz- odezwał się w końcu Tony- Masz tysiąc myśli, które krążą wokół twojej głowy, ale żadna nie wydaje się być właściwa. Jest ci na zmianę zimno i gorąco. Jesteś rozżalony i smutny a po chwili niezwykle wściekły. Czujesz jakby ktoś gołymi rękami wyrywał ci serce i rozrywał je powoli na małe kawałki. Chcesz wykrzyczeć całemu światu jak bardzo jesteś nieszczęśliwy, ale jedyne co jesteś w stanie zrobić to zacząć płakać- wtedy spojrzał na Rose- A powodem tego wszystkiego jest właśnie ona.

Dean patrzył szeroko otwartymi oczami na kumpla, później spojrzał na dziewczynę i znowu na niego. Rose chciała coś powiedzieć, lecz Tony pokręcił przecząco głową i postanowił mówić dalej.

- Najgorsze jest to, że nie możesz i nie chcesz jej obwiniać. Zestawiasz sobie wszystkie jej pozytywne cechy. Jej zalety. To ile razy powodowała, że się uśmiechasz. To jak się przy niej czujesz. I dochodzisz do wniosku, że jedynym błędem jaki popełniła było zgubienie się we własnych uczuciach- westchnął- Dean, bardzo dobrze wiem jak się czujesz, bo nie raz zostałem przez nią zraniony. I to z twojego powodu.
- Jak to?- zapytał zdziwiony.
- Widzisz- spojrzał przed siebie- Jestem w niej zakochany od kiedy ją zobaczyłem. Tak, może to głupio brzmi, ale tak właśnie jest. Pierwszy raz widziałem ją na placu w pierwszy dzień szkoły. Od razu przyciągnęła moją uwagę. Miałem nadzieję, że kiedyś ją poznam. I miałem okazję. Już tego samego dnia, na imprezie Jackie. Jednak byłeś pierwszy. I zupełnie nie byłem zdziwiony, że też chcesz się z nią umówić. Ale kiedy o tym mówiłeś, to był dla mnie cios. Niewielki, ale był. Następny...- zastanowił się- Kiedy bawiliście się z Winem w zakład, który z was się z nią umówi. Dwóch moich kumpli walczy o dziewczynę, która mi się podoba, tylko dla zabawy. Świadomość tego też nie była łatwa.
- Chwila?- odezwała się Rose i spojrzała na Deana- Zakład?
- To było dawno- odezwał się chłopak- Chciałem dopiec Winowi. Szybko się przekonałem, że nie jesteś zwykłą dziewczyną. I, że nie chcę, żeby to była zabawa.
- Mówi prawdę- Tony zwrócił się do Rose- Zauważyłem to kiedy o tobie mówił. Był totalnie oczarowany. Twoimi pomysłami, twoim nastawieniem, tym jak potrafiłaś mu pomóc. Kiedy poprosił cię o rady dotyczące filmu dla ekipy, widać było, że bardzo cię ceni. Ciężko się patrzyło, że był tobą równie zafascynowany co ja- teraz spojrzał na Deana- A jeszcze gorzej było, kiedy zaczęliśmy pracować nad sesją. Z jednej strony miałem możliwość przebywania z Rose a z drugiej dręczyła mnie myśl, że przecież ona nie robi tego dla mnie. Jednak zawsze były chwile, kiedy mogliśmy porozmawiać. Były też takie, kiedy nie mogliśmy rozmawiać, ale ja i tak nie mogłem oderwać od niej wzroku. Kiedy pierwszy raz ją pocałowałem, na bitwie, to było jedno z najlepszych momentów jakie przeżyłem. Poniosło mnie. Jednak jeszcze szybciej dopadło mnie poczucie winy. Wycofałem się z tego od razu. Nie mogłem wtedy myśleć tylko o sobie.
- Nie wiedziałam o tym- przerwała mu Rose i patrzyła z niedowierzaniem.
- Bo niby skąd?- próbował się uśmiechnąć ironicznie- Nie chciałem, żeby żadne z was o tym wiedziało. Zwłaszcza, że coraz częściej pojawiałaś się na naszych treningach. Pamiętam sytuację, kiedy jedliśmy tam pizzę...
- Przyniosłeś mi kawałek bez groszku- dodała dziewczyna.
- Nawet to o tobie wiedziałem- westchnął i spojrzał na Deana- A potem wpadliście cali rozweseleni i ogłosiliście, że jesteście parą. Ledwo ustałem na nogach, kiedy to usłyszałem. Zraniło mnie to niesamowicie i wtedy jedyne rozwiązanie jakie widziałem to upić się do nieprzytomności.
- Nie miałem pojęcia- Dean błądził wzrokiem- Nigdy nic nie powiedziałeś. Dlaczego?
- Myślałem, że Rose właśnie tego chce i na tamten moment pewnie tak jej się wydawało. A Ty byłeś... jesteś moim kumplem. Byłem rozdarty między tym co powinienem a co chcę zrobić. Tym co powinienem czuć a co faktycznie czuję.
- Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale spotykałeś się wtedy z Jennifer?- zapytał Dean- Z resztą zawsze się kręciły jakieś dziewczyny koło ciebie i Wina. Nie dawałeś nic a nic po sobie poznać. Mogłeś mieć każdą dziewczynę.
- Tylko nie tę, którą chciałem- spojrzał na nich oboje.

Rose wtedy odwróciła się w stronę barierki. Łzy zaczęły płynąć jej po policzkach.

- Co jest?- zapytał się Tony.
- Odpychałeś mnie jak tylko mogłeś- wzięła głęboki oddech- Próbowałeś mi wmówić, że jesteś tylko zwykłym dupkiem.
- Tak było łatwiej- podszedł do niej.
- Tylko dla kogo?- spojrzała mu w oczy.

Zapadła cisza. Przez chwilę patrzyli na siebie nawzajem a potem błądzili wzrokiem po tarasie, jakby szukali tam jakiejś wskazówki.

- Z pewnością nie dla was- odezwał się w końcu Dean- Nie wiem tylko jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć. Dlaczego Tony, do cholery nic nie powiedziałeś? Masz takie samo prawo do szczęścia jak inni. Oczywiście, chciałem być z Rose, ale to nie oznacza, że jestem dla niej najlepszy. Może chciałbym być. Może starałem się taki być. Ale nie jestem.
- Zauważyła coś w tobie. A to oznacza, że w pewnym momencie byłeś tym z kim chciała być. Chciałem to uszanować. Was uszanować- nabrał powietrza i spojrzał w gwiazdy- Jednak coś sprawiło, że między nami zaczęła się pojawiać jakaś więź. Nie wiem co to było. Ale w końcu się odnaleźliśmy.
- Zacząłeś się przede mną otwierać- spojrzała na niego- Wtedy zrozumiałam, że to jest to czego naprawdę chcę słuchać. Że to z tobą chce jak najwięcej przebywać. Wydobywasz ze mnie o wiele więcej niż inni ludzie. Podobało mi się to i tego pragnęłam.
- Jednak ciągle byłaś z Deanem- skomentował Tony.
- Nie wiedziałam jak to rozwiązać. Żadnego z was nie chciałam ranić.
- Wiem. Ale obaj dostaliśmy od ciebie niezły łomot emocjonalny.
- I żaden z was na to nie zasłużył- spojrzała przed siebie.
- Dean- zwrócił się do niego Tony- Właśnie tak z nią jest. Rose nie myśli o sobie, tylko o naszym cierpieniu. O tym na co zasłużyliśmy a na co nie. To sprawia, że ludzie się do niej zbliżają. Zawsze myśli o innych i każdemu jest gotowa pomóc.
- Ty masz tak samo- skomentował Dean- Okazuje się, że ja w tej sytuacji byłem głupkiem i samolubem. Nie widziałem, że coś się między wami dzieje. Nie dostrzegałem jakimi jesteście ludźmi. Jak się o mnie martwicie i jak ciężko wam było z tym wszystkim. A ja myślałem wyłącznie o sobie- zaśmiał się nerwowo- Boże! Przecież jakbyście od początku myśleli o sobie to prawdopodobnie bylibyście razem już od dawna.
- Nie interpretuj tego tak- podeszła do niego Rose.
- Niestety tak to wygląda- wziął głęboki oddech- Tylko zastanawia mnie jedno. Czy żadnemu z was nie przyszło do głowy, żeby mi o tym powiedzieć? Tony, jesteśmy przyjaciółmi. Myślałem, że możemy powiedzieć sobie wszystko.
- Chciałem- spojrzał na niego-  Chciałem ci powiedzieć wtedy kiedy zrozumiałem co do niej czuję i że chcę ją tylko dla siebie. Nadarzyła się taka okazja kiedy byliśmy u Alice. Lecz Rose mi nie pozwoliła. Na moich oczach cię pocałowała. Myślałem, że to koniec. Ten widok przyprawił mnie o nieopisany ból. Po raz kolejny.
- A potem ze mną zerwałaś- Dean zwrócił się do Rose.
- Chciałam ci to wytłumaczyć. Łagodnie i spokojnie. I wydawało mi się to wtedy najlepszym rozwiązaniem.
- Stary to jest właśnie to- odezwał się Tony- Wolała zranić mnie o wiele bardziej niż ciebie. Zazdroszczę ci tego, bo wiem, że i teraz tak jest. I pewnie zawsze tak będzie, że dla ciebie będzie miała więcej empatii, współczucia, wyrozumiałości, delikatności.
- Tony...- spojrzała na niego.
- Nie. W porządku- spuścił głowę i za chwilę ją podniósł- Jest dla ciebie ważny i zawsze będzie. Muszę to zaakceptować.
- Szkoda, że ja tak nie potrafiłam- Rose spojrzała na Deana- Nie potrafiłam zrozumieć jaka Alice jest dla ciebie ważna. Jednak szybko to dostrzegłam. I myślę, że ty też. Jeśli chodziło o nią, zawsze przegrywałam. Źle mi było z tym, że ona jest na pierwszym miejscu. Tak samo twoja ekipa. Zostałam zepchnięta na dalszy plan.
- A Tony był tym, dla którego byłaś najważniejsza- dokończył za nią i pomyślał o rozmowie z Winem- Ktoś mi to dzisiaj już uświadomił.
- Szanował mnie. Inspirował. Cenił mój talent jak nikt inny. Był mną zafascynowany i w niektórych sytuacjach skrępowany. Między nami zawsze narastało napięcie. I wiem, że ciężko jest tego słuchać, ale nigdy nie chcieliśmy cię zranić. Rozstałam się z tobą, a dopiero później dałam szansę Tony'emu. Jednak szukałeś powodu naszego zerwania i kiedy dowiedziałeś się, że jest coś między mną a Tonym pomyślałeś, że cię zdradziłam. Fakt, czułam coś do niego i te uczucia mnie gubiły. Nie wiedziałam czy jestem dla niego odpowiednią dziewczyną. Wiedziałam, że nie jestem nią dla ciebie. Rozstałam się z tobą tylko dlatego, żeby uwolnić ciebie i samą siebie. Żebyś mógł znaleźć szczęście na które zasługujesz i dziewczynę, z którą będzie łączyło cię coś wyjątkowego. Tego właśnie dla ciebie pragnęłam. I wiem, że śmiało możesz nazwać nas zdrajcami czy nieczułymi, bezdusznymi osobami, ale bardzo by nas to zabolało. Z pewnością zabolałoby Tony'ego, który uwierz mi ceni cię jak nikogo innego. I nie zniesie myśli, że możesz go nienawidzić.
- Nie wiem czy wiesz ile dla mnie znaczysz?- Tony spojrzał na kumpla.

Dean odwrócił się od nich plecami. Rose patrzyła na Tony'ego a on na nią. Nie do końca wiedzieli co to znaczy. Powiedzieli mu to co czuli i ciągle czują. Jednak wymagają od niego bardzo dużo. Że to zrozumie, zaakceptuje i będzie w stanie znosić.

- Nie oczekuję, że mi wybaczysz- odezwał się nagle Tony- Nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie to wybaczyć. Ale chcę, żebyś wiedział, że cierpiałem tylko dlatego, że chciałem zaznać odrobiny szczęścia. Myślę, że każdemu się ono należy. A Rose mi je daje. I myślę, że ja mogę odwzajemnić się tym samym. Nie chcę też analizować co do niej czułeś lub co ona czuła do ciebie. Ale ja... Ja ją kocham. Jak nikogo na świecie.

Dean odwrócił się  i spojrzał na przyjaciela. Nic nie mówiąc podszedł do niego i go przytulił. Stali tak przez chwilę. Dean poczuł, że nie chce go tracić. Dużo razem przeszli i to nie powinno się tak skończyć. Będzie próbował zbudować ich relację od nowa. Kiedy zwolnił uścisk, Tony poklepał go w ramię i postanowił się oddalić. Zatrzymał się kilkanaście metrów dalej przy drzwiach balkonowych. Wtedy Dean podszedł do Rose.

- Nie potrafiłem cię docenić, co?- uniósł lekko kącik ust i spojrzał jej w oczy- A przecież tyle dla mnie zrobiłaś. Pomagałaś w treningach, przy filmie, na bitwie, przy sesji, na wystawie, znosiłaś moje fanki, znosiłaś Alice i moje humory. No i do tego zwerbowałem dzięki tobie Zacka. A dzięki twoim uwagom i pomocy przy układzie możemy wygrać BigBattle. Bez ciebie nie byłbym tym, kim teraz jestem i nie osiągnąłbym tego co mam. Nie powinienem... A właściwie nie mogę być na ciebie zły. Bardzo dużo ci zawdzięczam. Cholera- zatrzymał się- Bez ciebie nie miałbym połowy tego co mam. I nie chodzi mi tylko o wygrane bitwy czy nagrodę za sesję. Mam więcej możliwości i potrafię dostrzec rzeczy, które wcześniej nie miały dla mnie znaczenia. Jasne, zraniłaś mnie, ale właśnie to pozwoliło mi docenić to kim jesteś. Teraz to widzę. I wiedz, że doceniam to, że byliście ze mną szczerzy. Pewnie zajmie mi trochę czasu zanim to wszystko przełknę. Ale wiem jedno. Więcej razy nie chcę was tracić. Bo mimo cierpienia, którego doświadczyło każde z nas to jesteśmy przyjaciółmi. Najlepszymi przyjaciółmi, którzy potrafią wydobyć z siebie nawzajem o wiele więcej niż każdy z osobna kiedykolwiek mógłby osiągnąć.

Rose popłynęły łzy i przytuliła się do Deana. Tony przyglądał się im i rozmyślał, co takiego jej powiedział. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, bo to jest moment, w którym on i Rose mogą być naprawdę szczęśliwi. Wtedy na taras wyszedł Zack.

- Lider dostaje wszystko, co?
- Nie tym razem- uśmiechnął się jakby do siebie.

Wtedy podeszła do nich Rose. Złapała Tony'ego za rękę i zwróciła się do Zacka.

- Mogę cię prosić o przysługę?
- A kim ja jestem? Służącym?
- Zadbaj o to, żeby Dean bezpiecznie wrócił do domu- zignorowała jego słowa i dotknęła go ręką w klatkę piersiową- Dziękuję.

Wtedy Tony objął ją ramieniem i oboje weszli do środka.

***

Następnego dnia z samego rana Jackie wybrała się do lekarza. Kiedy wyczytano jej nazwisko wstała i weszła do gabinetu.

- Dzień dobry.
- Dzień dobry panno Kendall. Są z panią rodzice tak jak prosiłem?
- Niestety nie. Dzwonili, że trochę się spóźnią. Wracają z delegacji.
- W takim razie proszę poczekać i wejść, kiedy twoi rodzice się zjawią.
- A nie może mi pan powiedzieć co się dzieje? Od zawsze przechodzę te badania i nigdy nie było problemu z uzyskaniem wyników. Czy teraz jest inaczej?
- Niestety tak.
- To znaczy?
- W twoich wynikach było coś dziwnego i postanowiliśmy zrobić kilka dodatkowych testów. Niestety dla jednego wirusa wynik był pozytywny.
- Jakiego?
- Naprawdę proszę przyjść z rodzicami.
- Proszę mi powiedzieć co to takiego.

Wtedy do gabinetu weszli państwo Kendall.

- Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie. Już jesteśmy. O co chodzi?
- Jackie- odezwał się lekarz- Może poczekasz na korytarzu?
- Nie ma mowy. Chcę wiedzieć co się dzieje.
- Dobrze. Proszę usiąść- lekarz wskazał na krzesła- Zrobiliśmy rutynowe badania jak zawsze. Jednak te były inne. Parę dodatkowych testów wykazało co to jest. Bardzo mi przykro- patrzył rodzicom prosto w oczy- Ale państwa córka została zarażona wirusem HIV.

środa, 12 listopada 2014

Episode 38: I call it Life


***
Dwa tygodnie później Noise otrzymuje wiadomość, że następna bitwa jest przewidziana na pierwszy weekend po Nowym Roku. Ekipa nie ma żadnych wieści od swojego lidera. Dean od tamtej afery nie pojawił się też w szkole. Jego przyjaciele zaczynają się o niego martwić.

- Myślę, że powinniśmy ciągnąć zapałki- odezwała się nagle Kate.
- Co?- spojrzała na nią Jo.
- No co?- rozłożyła ręce- Żadne z nas nie wie co się z nim dzieje, a nawet jeśli się dowie to nie wie jak się zachować i co powiedzieć. Dla żadnego to niezbyt komfortowa sytuacja. Ale trzeba to jakoś rozwiązać. Musimy kogoś wybrać.
- Powinienem być to ja- odezwał się Tony- Ale już próbowałem. Nie chce ze mną gadać.
- Tak szczerze to najbardziej należą mu się wyjaśnienia od Rose- oceniła Cassie.
- Cash!- upomniała ją Jo.
- No co?!
- Nie- odezwała się w końcu Rose- Ona ma rację. Dean zasługuje na więcej... o wiele więcej niż dostał kilka dni temu.
- Jak dla mnie- wtrącił się Win- Za bardzo dramatyzujecie. Nie jest przecież babą. Przełknie to.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?- Kate rzuciła mu wrogie spojrzenie- Nie byłeś w takiej sytuacji.
- Skąd wiesz?
- Spokój- zarządziła Jo- Musimy jakoś do niego dotrzeć. Bo, nie wiem jak wam, ale mi wydaje się, że on nie zna całej waszej historii.
- Zareagował strasznie- posmutniała Rose- To do niego niepodobne. Zupełnie jakbyśmy zrobili coś na jego oczach.
- Myślę, że to wina Alice- rzuciła Cassie.

Wtedy wszyscy na nią spojrzeli. Postanowiła mówić dalej.

- Rozmawiałam z Deanem tego dnia. Był u mnie. Wypytywał o Rose i...- zatrzymała się na chwilę.
- I?- poganiała ją Kate.
- Jej rzekomą zdradę- dokończyła.
- Powiedziałaś mu coś?- zapytała Jo.
- Nie. Oczywiście, że nie.
- To skąd wniosek, że to Alice mu coś powiedziała?- dociekał Tony.
- Opowiadał mi jej wersję, waszej bójki- spojrzała na Rose- I brzmiała tak jakbyśmy to my ją zaatakowały.
- To nie prawda- oburzyła się dziewczyna- Może i pierwsza ją popchnęłam, ale to co mówiła było okropne.
- My to wiemy. On nie. I prawdopodobnie wierzy jej.
- Więc? Co robimy?- zacierał ręce Win.
- Myślę, że powinniśmy najpierw pogadać z Alice?
- No tak- westchnęła Jo- Tylko kto to zrobi?
- Ja- zdecydował Tony.
- Racja. W końcu był między wami mały epizod- skomentował z uśmiechem Win.

Rose spojrzała na niego z zażenowaniem. Tony tylko pokręcił głową.

- Zawsze otwierasz gębę kiedy nie trzeba- przewróciła oczami Kate.
- Ostatnio nie narzekałaś.
- Nie zniosę go dłużej- wstała od stolika- Idę na lekcję. Dziewczyny?
- Jasne- odpowiedziała Jo i wszystkie wyszły ze stołówki.
- Musisz?- spojrzał na niego Tony.
- Nigdy go nie lubiłem. Nie będę udawał, że mu współczuję.
- Czasem się zastanawiam czy ty w ogóle masz uczucia- pokręcił głową.

Wtedy Win zaczął przyglądać się na pupę jednej z uczennic.

- Mam uczucia- odezwał się nie odrywając wzroku od dziewczyny- W tej chwili nawet całkiem sporo.

***


Ostatnie zajęcia pana Shane'a w tym roku. Każdy z uczniów miał zrobić własnoręcznie, prezent dla osoby, którą wylosował. Nauczyciel jest ciekawy co jego uczniowie mogli wymyślić.

- Okej. To kto chce zacząć?
- Ja- zgłosiła się Tina.
- Proszę bardzo.

Dziewczyna wstała i stanęła na środku sali.

- Osobę, którą wylosowałam jest Derek. Jak wiecie kojarzy się on wszystkim z tym, że ciągle jest głodny. Tak więc dzisiaj do lunchu jako deser dostaniesz czekoladowy tort, który sama upiekłam. Wesołych świąt Derek!
- Okej. Świetny pomysł Tina- uśmiechnął się Steven- Może przestanie podjadać na moich zajęciach. Kto następny? Może lećmy po kolei. Tina wylosowała Dereka, więc teraz jego kolej. Zapraszam.
- Okej. Ja wylosowałem Kate i jedyne co mogłem dać ci w prezencie to oczywiście najnowsze słuchawki od BeatBounce. Jeszcze nie ma ich na rynku, ale mam swoje dojścia. Są jedyne w swoim rodzaju, bo sam zaprojektowałem wzór. Wesołych Świąt Kate!
- Super!- krzyknęła Kate i przytuliła kolegę- A więc- westchnęła- Ja wylosowałam Wina. Jak wszyscy wiemy jesteś chłopakiem, który może kupić sobie bardzo wiele. Ale są rzeczy nie do kupienia. Dlatego napisałam dla Ciebie utwór. Jest nagrany na tej płycie. Wesołych świąt!
- Wiedziałem, że mnie wielbisz- puścił do niej oko i wyszedł na środek klasy- Ja wylosowałem mojego ulubionego kolegę- uśmiechnął się szyderczo- Dean'a. Niestety nie ma go dzisiaj. Chciałem mu kupić bombę zegarową, ale Tony upomniał mnie, że to nie jest coś co chciałby dostać. Z drugiej strony to byłby dla mnie idealny prezent świąteczny. Szkoda, że Kate o tym nie pomyślała.
- Win?- upomniał go nauczyciel- Jak długo będzie trwała twoja przemowa?
- Sory. Już kończę. Nie mam przy sobie prezentu. Ale dostarczyłem go kanciapy, w której Dean i jego ekipa trenują. To nowe wzmacniacze. Są głośne jak cholera, bo sam w nich trochę poszperałem i ulepszyłem.
- Świetnie Win- pochwalił go Steven- Mama Deana zgłaszała mi, że go dzisiaj nie będzie. Wylosował Jo i powiedział, że prezent przekaże Ci osobiście, jak tylko będzie mógł.
- Jasne. Nie ma sprawy- uśmiechnęła się dziewczyna- Więc teraz moja kolej. Powiem, że dla tego gościa- wskazała na Tony'ego- znaleźć odpowiedni prezent to istna męczarnia. Zawsze mogłam kupić ci nowe buty. Buty zawsze się sprawdzają. Ale chciałam, żeby to było coś wyjątkowego- mrugnęła do Rose- i się udało. Dostajesz ode mnie album a właściwie kronikę. Zapełniłam już kilka stron zdjęciami i podpisami o tym co się do tej pory wydarzyło. Jednak jest tu o wiele więcej miejsca. Mam nadzieję, że cały będzie zapełniony wspomnieniami z liceum. A może nawet twoimi rysunkami. Wesołych świąt Tony!
- Dzięki- ucałował ją chłopak- A mój prezent jest przeznaczony dla Josha. Stary, wiem, że grasz trochę na bębnach, więc załatwiłem ci przesłuchanie. Paru moich znajomych chce utworzyć zespół i jestem pewien, że cię potrzebują. Tu masz namiary, no i gratis nowe pałeczki.
- Powinieneś jeszcze dorzucić notes i długopis, żebym już zaczął rozdawać autografy- zaśmiał się stając przed wszystkimi- Potem możecie się nie dopchać.
- Dobra, dobra- odezwała się Rose- I tak sławy Wina nie przebijesz.
- A chciałbym- lekko się do niej uśmiechnął- Dobrze, że się odezwałaś, bo właśnie ciebie wylosowałem. Dziewczyno, ile ja męczyłem siostrę, żeby mi pomogła coś wybrać- przewrócił oczami- Ale udało mi się znaleźć coś odpowiedniego. Co powiesz na nowego iPoda? Ma kilka fajnych gadżetów. Wiem, że biegasz ze swoim zwierzakiem. Nie pytaj skąd to wiem. Ale taki sprzęcik na pewno ci się przyda. A do tego masz tam nawigację i dodatkową obrożę z urządzeniem namierzającym. Więc jak ci zwierzak zwieje to i tak będziesz wiedziała gdzie jest. Przyjemne z pożytecznym. Wesołych świąt Rose!
- Ciekawe kto się wygadał, że mój pies czasem potrafi mi zwiać?- spojrzała na Jo i zwróciła się do Josha- Wielkie dzięki! Pomysłowe i z pewnością mi się przyda. Ja wylosowałam April- stanęła na środku sali- Mój prezent to własnoręcznie namalowany portret. Twój i Natalie. Wzorowałam się na zdjęciu, które mi dała, ale myślę, że wyszło całkiem fajnie. Wesołych świąt!
- Jeju! Dziękuję!- przytuliła ją dziewczyna- Z kolei ja sprawiłam prezent mojej koleżance z portretu. Natalie. To jest kaszmirowy sweter z wstawkami i szyciami mojego projektu. Wesołych świąt!
- Czego się mogłam spodziewać jak nie ciuchów?- zaśmiała się- Zawsze wiedziałaś co mi się podoba. Dziękuję! A jak wiadomo mi pozostała Tina. Wiem, że chcesz zostać malarką. A więc poszperałam trochę w internecie i kupiłam składniki aby zrobić... uwaga... farby olejne. Napracowałam się trochę i mam nadzieję, że będą się do czegoś nadawały. Wesołych świąt Tina!
- Dzięki wielkie. Postarałaś się. Pewnie tymi farbami namaluję swoje pierwsze arcydzieło.
- Okej dzieciaki- Steven klasnął w dłonie- Spisaliście się świetnie. Każdy z was dał coś z siebie, jedni mniej, drudzy więcej, ale każdy się postarał. Bardzo mi się to podoba.
- Chwila moment- odezwał się Win- Przecież został ktoś jeszcze.
- Słucham?
- Jedna osoba nie dostała prezentu- odezwała się Jo.

Nauczyciel patrzył zmieszany na każdego z uczniów po kolei. Cała grupa zaczęła się podnosić z miejsc. Josh wziął gitarę i zaczął grać dźwięki "Last Christmas". Klasa zaczęła śpiewać i chwytać się za ręce. Po chwili utworzyli krąg, w środku którego stał pan Shane. Każdy szeroko się uśmiechał i z radością śpiewał ten utwór. Steven kręcił się w koło, nie wiedząc na kogo patrzeć. Łzy zakręciły się mu w oczach. Nigdy nikt nie zrobił dla niego takiego występu. W żadnej szkole nie doznał takiej sympatii od swoich uczniów. Ten moment napawał go szczęściem i dumą, że stworzył coś tak ważnego wśród młodych ludzi. Jedność, przyjaźń, szacunek, wsparcie i miłość. Zaczął przytulać ich wszystkich po kolei. Kiedy piosenka się skończyła Kate postanowiła się odezwać:

- Dziękujemy za poświęcony nam czas panie Shane. Za rozmowę, za dobre rady, za życzliwość...
- Za wytrwałość i cierpliwość- dodała Tina.
- Za zrozumienie- rzucił Derek.
- Za ciepłe słowa- odezwała się Jo.
- Za pomoc w ciężkich chwilach- dodał Tony.
- Za poprawę humoru po całym tygodniu ciężkiej pracy w szkole- skomentował Josh.
- Za poruszanie trudnych tematów i możliwość ich zrozumienia- uśmiechnęła się Natalie.
- Za próbę wpojenia w nas tego, co w życiu jest najważniejsze- odezwał się Win.
- Za przekazane wartości- dorzuciła Rose.
- Za to, że mogliśmy się tu co tydzień spotykać i uczyć nawzajem się słuchać- dodał Tony.
- Za to, że jesteś- zakończyła April.
- Wesołych świąt!!!- krzyknęli wszyscy razem.

Stevenowi zaczęły płynąć łzy. Do tego z jego twarzy nie schodził uśmiech. Nie wiedział czy zdoła wydusić z siebie nawet małe dziękuję. Ta chwila jest jedną z najlepszych jakie tu przeżył. Zdecydowanie.

- Dzieciaki...- odezwał się w końcu, lecz po chwili przerwał.

Cała grupa zaczęła się śmiać. Nauczyciel również.

- Tak- kręcił głową- Zatkało mnie niesamowicie- wziął oddech i się wyprostował- Taki prezent dostałem pierwszy raz w życiu i kurcze powiem wam... Super uczucie! Nic tak nie cieszy człowieka, jak to, że został doceniony przez innych. Nic nie cieszy tak nauczyciela, jak uznanie w oczach jego uczniów. Dziękuję wam bardzo! To bardzo dużo dla mnie znaczy. Cieszę się, że mogłem tu być dla was. Może nie jestem do końca człowiekiem, którego opisaliście, ale to tylko oznacza, że będę się starał nim być. Cieszę się, że udało nam się stworzyć tak wspaniałą grupę. Cieszę się też, że wynieśliście coś wartościowego z tych zajęć. Cieszę się, że nasze spotkania były dla was świetnym przeżyciem i ciekawym sposobem na spędzenie wolnego czasu. Cieszę się, że mogłem z wami pracować. Nie! Nie pracować. Współpracować! Bawić się, rozmawiać, śmiać, smucić, żartować. Naprawdę. To co tutaj stworzyliśmy jest bardzo ważne. To co czujemy do siebie nawzajem jest jeszcze ważniejsze. Ale najważniejsze jest to, że tego co tu się wydarzyło- spojrzał na wszystkich po kolei- Nikt wam nie odbierze.
- Pan Shane Najlepszy Nauczyciel na Świecie!- krzyknął Derek.

Cała klasa zaczęła się śmiać i po chwili skandowali razem z kolegą. April spojrzała ciepło na Stevena. On skinął głową i się uśmiechnął.

***

Charlie codziennie odwiedza Andy'ego. Spędzają czas na czytaniu książek, oglądają filmy, grają w gry planszowe, uczą się, rozmawiają, żartują, chodzą na spacery. Jednak dzisiaj Andy zachowuje się dość dziwnie. Prawie nie ruszył obiadu. Później gdy oglądali film, ciągle patrzył w okno.

- Powiesz mi o co chodzi?- zapytała wprost Charlie.
- To znaczy?
- Jesteś jakiś nieobecny. Mam wrażenie, że nie ma z tobą kontaktu. Coś się stało?
- Dostałem serce- rzucił bez emocji Andy.
- Co?!- wytrzeszczyła oczy dziewczyna- Kiedy? Jak?
- Dziś rano dostałem telefon. Mogę mieć przeszczep za miesiąc.
- To świetna wiadomość- podniosła się Charlie- Dlaczego dopiero teraz mi to mówisz?
- Bo to nie jest świetna wiadomość.
- Nie rozumiem.
- Mówiłem Ci, że to wiąże się z ryzykiem- spojrzał na nią.
- Pamiętam. Zgodność tkankowa, odrzut. Mogą być komplikacje. Ale chyba najważniejsze, że masz to serce, nie?
- Lekarz powiedział mi dokładnie na czym stoję- westchnął- Mam 20 procent szans na przeżycie. Muszę zdecydować czy podejmuję to ryzyko i poddam się operacji.
- Andy...- podeszła do niego i usiadła mu na kolanach- Nawet gdyby szansa była jedna na milion. To zawsze warto jest wierzyć, że się uda. Wiara, nadzieja... pozytywne myślenie. One dają siłę. Dzięki nim możemy przetrwać wiele trudności i ciężkich chwil.
- Nie wiem jak to robisz, że zawsze myślisz pozytywnie.
- Bo w nas wierzę- spojrzała mu w oczy- Bo chcę, żeby wszystko było dobrze.
- Wiesz, że nie zawsze jest- Andy też patrzył na nią- Musisz się liczyć z tym, jakie są fakty. Musisz się liczyć z tym, że za miesiąc... może mnie nie być.
- Nie mów tak- jej głos stał się bardzo cichy- Nie zostawisz mnie. Nie wierzę, że los dał mi ciebie tylko po to, żeby za chwilę mi cię odebrać. To co mamy- łza zaczęła jej spływać po policzku- My... To ma jakiś większy sens- przytuliła się do niego- Na pewno.
- Obyś miała rację- wyszeptał.

***

-Będę tęskniła za panem Shane'em- stwierdziła Kate, wychodząc z przyjaciółkami ze szkoły.
- Ja też- westchnęła Rose.
- To pewne, że już nie będzie uczył?- zapytała czekająca na nich Cassie.
- Kilka dni temu złożył rezygnację- wyjaśniła jej Jo.
- Z tego co wszyscy o nim mówicie, to jest naprawdę spoko gość- skomentowała kuzynka- Szkoda, że nie będę miała okazji bliżej go poznać.
- My żałujemy, że już go nie będziemy widzieć. Te zajęcia były naprawdę super. Nie wierze, że tak szybko się skończyły- dodała Kate- W sumie to nawet nie wiem kiedy semestr się skończył. Sporo się  przez ten czas wydarzyło.
- Jak debiut Jo w teatrze- rzuciła Rose- Albo twój obóz dla dj'ów.
- Twoja sesja z Tonym i wystawa Dean'a- przypomniała Cassie.
- Ciąża Natalie- rzuciła Kate.
- A to co stało się z Jackie?- skomentowała Jo- Wydawałoby się, że to kiedy zapraszała nas na swoją pierwszą imprezę, było zaledwie wczoraj.
- Dokładnie- dodała Rose- Nieźle się porobiło.
- Hej- odezwała się Cassie- Mam pomysł. Co wy na to, żeby spędzić dzisiejsze popołudnie razem, hm? Poopowiadacie mi co się po kolei działo. Bo do tej pory znam tylko kawałki kilku historii a reszty muszę się domyślać.
- No tak. W końcu będziesz się tu uczyć- stwierdziła Kate- Musisz znać wszystkie szczegóły.
- Co racja to racja- stwierdziła Jo- Nawet ja nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć. A co dopiero ty.
- No to co?- wtrąciła Rose- Gdzie idziemy?
- Proponuję mój dom- uniosła palec w górę Kate- Pasuje?
- Jak najbardziej- przytaknęła Cassie.
- No i super. Idziemy!
- Chyba nie mamy nic do gadania- Rose szepnęła Jo na ucho i obie zaczęły się śmiać.

***

Alice zbiegła szybko po schodach jak tylko usłyszała dzwonek do drzwi. Od tamtej afery Dean przychodził do niej codziennie. Czasem Alice wpadała do niego pod głupim pretekstem, żeby jeszcze częściej się z nim widzieć. Przychodziła kiedy upiekła ciasto albo kupiła nową rzecz na wyprzedaży. Albo kiedy zepsuł jej się zegarek a nawet długopis. Dzisiaj postanowiła ruszyć na przód ze swoimi uczuciami. Chce powiedzieć przyjacielowi co do niego czuje i przekonać go, że bycie z nią jest najlepszą, rzeczą w życiu jaka mu się mogła przytrafić. Chwytając za klamkę wzięła głęboki oddech i po chwili dowiedziała się jak bardzo jej był potrzebny.