niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział VII: "A ja nie zasługuję na drugą szansę?"


Następnego dnia grupa przyjaciół spotyka się w garażu Ricka. Sara i Mad przychodzą jako ostatnie. W środku panowało małe zamieszanie.

- Hej, co tu tak głośno?
- Kłócimy się o to czy idziemy do Vicky- wyjaśniła Alison.
- To was wszystkich zaprosiła?- zdziwiła się Sara.
- Ja jestem z nią w samorządzie, więc musiała mnie zaprosić. Z resztą byłaś przy tym- uśmiechnęła się lekko- Ale Chris nie chce ze mną iść.
- Bo nie mam im nic do powiedzenia- skomentował spokojnie.
- A reszta?- zapytała Mad.
- Lucas zaprosił mnie i Ricka, kiedy składałem papiery do szkoły- odezwał się Travis.
- A jednak wracasz do szkoły? Gratuluję.
- Też się cieszę. Zwłaszcza, że czeka mnie szkoła letnia.
- Skąd znasz Lucasa?- zapytał go Swayze.
- Poznałem go dzięki Mad. A co?
- Kiedy?
- Niedawno. Przyszedł do niej wieczorem do domu.

Wtedy wszyscy spojrzeli na dziewczynę. Chris zmarszczył brwi, ale nic się nie odezwał.

- Okej- westchnęła Maddie- Czy ktoś mi wyjaśni dlaczego macie taki problem z tym gościem?
- Nie za bardzo za nim przepadamy- sztucznie uśmiechnął się Swayze.
- Aha. I wnioskuję, że ja też mam go nie lubić, bo kumpluję się z wami?
- Wiesz- odezwał się Rick- Trzymamy się razem, więc...
- Więc pozwól, że coś ci powiem- spojrzała na niego poważnie- Lubię go. A poza tym pomagam mu w nauce. Nie robię nic wielkiego. On nie zrobił mi nic złego. Nie mam powodu, żeby się z nim nie widywać.
- W czym mu pomagasz?- zapytała nagle Alison.
- Udzielam mu korków z chemii.
- No nie wierzę- zaśmiał się Swayze- Koleś jest niesamowity. Zawsze dostanie to czego chce.

Chris przyglądał się Maddie bardzo uważnie. W garażu nastała cisza.

- Powiesz mi o co tu chodzi?- spojrzała na niego.
- O nic.
- Chris! Wyjaśnij mi to.
- Lepiej nie. Jeszcze zmienisz zdanie o swoim nowym koledze.
- Łał- popatrzyła na wszystkich po kolei- Grupa przyjaciół, która jest ze sobą szczera. Tak, to zdecydowanie wy.

Każdy patrzył po sobie i nie wiedział co ma zrobić.

- Chris kiedyś się przyjaźnił z Lucasem- odezwała się wreszcie Sara- Dwa lata temu byli nierozłączni. Nie wiem co się stało, ale w pewnym momencie przestali. Chodziły plotki, że Chris miał wylecieć ze szkoły, ale stanęło na tym, że został, lecz musiał zrezygnować z drużyny pływackiej. Tyle wiem.
- Chris?- Maddie na niego popatrzyła.
- Kim ty jesteś-podniósł się i podszedł do Sary- Że myślisz, że możesz się wtrącać?
- Przynajmniej jest szczera- oceniła jej kuzynka.
- Nie będę o tym rozmawiał.
- Po co to wszystko?- podeszła do niego Maddie- Po co mnie przygarnąłeś do swojej paczki? Po co przychodziłeś do mnie do domu? Po co siedzisz ze mną na stołówce? Po co przesiaduję z wami w garażu? Powiedz mi po co?

Chłopak oddalił się i usiadł z powrotem na fotelu.

- Jeśli ty jej nie powiesz, ja to zrobię- Sara spojrzała na niego poważnie.

Chłopak zrozumiał o co jej chodziło. Rozmawiali o Maddie na pomoście. O tym jak dobrze jest się z nią przyjaźnić. Jak Chris dużo dzięki niej odzyskał.

- Przypominasz mi go- wydusił w końcu.
- Ja?- popatrzyła na niego pytająco, a po chwili na wszystkich dookoła.
- Tak- przytaknął spokojnie- Lucas uważa, że nie ma rzeczy niemożliwych. Z odpowiednim nastawieniem i determinacją można osiągnąć wszystko- spojrzał na nią- Dla ciebie też nie ma ograniczeń. Żadnych. Z jednym wyjątkiem- zatrzymał się by zaczerpnąć powietrza- Ty nie poświęcisz przyjaciół, żeby nie spaść z podium.
- Więc naprawdę się przyjaźniliście?- zapytał Travis.
- Co się stało?- drążyła Maddie.
- Okej- uniósł głowę- Słuchajcie uważnie, bo nie mam zamiaru tego nigdy powtarzać- zatrzymał się na chwilę i zbierał myśli- Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi jakich możecie sobie wyobrazić. Do tego byliśmy zawodnikami w szkolnej drużynie pływackiej- spojrzał na nią bardzo poważnie- Po pewnym czasie Lucas stawał się coraz lepszy i zaczęło mnie to zastanawiać. Po treningu, kiedy brał prysznic, przeszukałem jego szafkę. Miał tam jakieś tabletki. Nie były to witaminy tylko sterydy. Nielegalne prochy, które brał, żeby być lepszy- pokręcił głową w geście niedowierzania- Kiedy mnie zobaczył strasznie się wkurzył. Ja też byłem na niego zły. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek coś takiego zrobi. Że jest na tyle głupi, żeby ładować w siebie takie świństwo- wziął oddech- Po kilku dniach zostaliśmy wezwani do gabinetu trenera. Ktoś go podkablował. Ja nie pisnąłem słówkiem o tamtej sytuacji. Lucas jednak powiedział trenerowi, że te tabletki były...- głos mu się lekko załamał- Moje.Wtedy wybuchła niezła afera. Oczywiście dyro nie chciał, żeby to się rozniosło. Miałem wylecieć ze szkoły. Możliwe, że czekał mnie poprawczak. Lucas namówił swoją rodzinę, żeby wpłynęli jakoś na decyzję dyrektora i żebym został w szkole. Policją też się zajęli. Szkoda tylko, że wtedy było mi wszystko jedno czy tu zostanę czy nie. Liczyło się to, że zdradził mnie mój własny brat. Zwłaszcza, że to wszystko to jego wina- popatrzył w podłogę- Od tamtej pory ani razu z nim nie rozmawiałem. Nie potrzebuję kogoś takiego w moim życiu. Obiecałem sobie też, że nie będę miał z nim żadnego kontaktu- podniósł głowę- I już nigdy nie będę pływał.

Wszyscy siedzieli w ciszy. Swayze znał tę historię w całości, więc nic go nie zdziwiło. Rick i Alison znali tylko niektóre szczegóły. Lecz dla Travisa i Maddie to była zupełna nowość. Ale na najbardziej zdziwioną wyglądała Sara. Teraz czuła się bardzo głupio. Zawsze uważała Chrisa za tego złego, a tymczasem okazuje się, że to on jest najbardziej poszkodowany.

- Nie miałam pojęcia, że coś takiego miało miejsce- odezwała się Maddie- Nie myślałeś nigdy, żeby komuś o tym powiedzieć? Nagłośnić to?
- Po co?
- Żeby ludzie wiedzieli, że dostałeś kopa nie z własnej winy. Że nie ty jesteś powodem tej afery.
- Mówiłem mu to już- odezwał się Swayze- Mnie strasznie to wkurza. Nie dość, że Lucas wyszedł cało z tej sytuacji, to jeszcze wszyscy stawiają go za przykład. Jest uwielbiany przez wszystkich jak książę.
- Faktycznie- stwierdziła Alison- Wszyscy myślą, że jest taki wspaniały. Gdyby się dowiedzieli jaki jest naprawdę, byłby skończony.
- Nie mam zamiaru nikomu o tym mówić i wy też nic nie powiecie- odezwał się Chris- Uszanujcie moją decyzję. Jasne?
- Nie rozumiem- zmarszczył brwi Rick- Jak możesz mu to odpuszczać? Powinien być ukarany.

Chris spojrzał na Sarę. Ona patrzyła na niego. Nic nie musiał mówić, ona wiedziała, co myślał.

- Jeśli Lucas kochał Chrisa, tak jak on jego- zaczęła Sara- To wystarczającą karą dla niego jest to, że są teraz oddzielnie. I świadomość, że stracił najważniejszą osobę jaką miał jest z pewnością najgorszym uczuciem.
- Dzięki- kiwnął głową Chris.
- Może macie rację- ocenił Rick- Ale skoro wiemy, że zawinił to chyba możemy się jakoś odegrać.
- Podoba mi się twój tok myślenia- odezwał się Swayze- Jak chcesz mu zaszkodzić?
- Na początek to możemy zrujnować przyjęcie w ich rezydencji. Kto jest za?
- Ja- odezwała się Alison.
- Ja też, ale nie mam zaproszenia- dodał Swayze.
- Pójdziesz jako moja osoba towarzysząca- stwierdziła Maddie.
- A skąd ty masz zaproszenie?- zdziwiła się Alison.
- Od Henry'ego.
- Dziadka Lucasa?- zdziwił się Chris.
- Dokładnie- wtrąciła Sara- Nie wiem jak to zrobiła, ale pan Moon ją uwielbia.
- Taki już jej urok- zaśmiał się Travis, bo uświadomił sobie, że często to powtarza- Ja też idę.
- Sara?- zapytał Rick- Idziesz?
- Wszyscy chcą się za ciebie odegrać- popatrzyła na Chrisa- Co ty o tym myślisz?
- Myślę, że gdzieś macie to, że powiedziałem, żeby nic z tym nie robić.
- I nie robimy- stwierdził Swayze- Przecież zrobimy tylko jakiś kawał. Ludzie w szkole wiedzą, że z tego słyniemy. Nikt nie powiąże tego z tobą i tamtą aferą, a my będziemy szczęśliwsi, że utarliśmy mu nosa. Chociaż trochę.

Chris uniósł głowę w górę. Wszyscy bacznie mu się przyglądali.

- Niech wam będzie- opuścił głowę i przewrócił oczami- Ale pod warunkiem, że to będzie pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej nie będziecie o tym gadać i nikt z was się nie będzie na nim mścił. Jasne?
- Jasne- powiedzieli chórem.

***

Na przyjęcie przybyło sporo gości. Świetnie udekorowany ogród, pyszne jedzenie i dobra muzyka zapowiadają nie małe widowisko. Vicky stara się zamienić z każdym chociaż kilka słów. Henry Moon jako dżentelmen wita wszystkie kobiety i dziewczyny. Lucas i jego rodzice również pomagają w witaniu gości. To wszystko sprzyja temu, że bez problemu grupa znajomych może zrobić jakiś kawał na przyjęciu. Paczka Chrisa, po wyjściu z garażu, stwierdziła, że każdy oddzielnie pójdzie do domu i odpowiednio się ubierze. Podzielili się na mniejsze grupy, żeby nie wchodzić razem i nie wzbudzać podejrzeń. Chris przyszedł z Alison, następnie Rick i Travis, a na samym końcu Sara, Mad i Swayze. Chłopcy ubrani byli w smokingi. Alison miała na sobie zieloną długą sukienkę. Strój Sary to błękitna sukienka z luźno opadającym dołem i dość głębokim dekoltem. Maddie natomiast miała na sobie brzoskwiniową sukienkę bez ramiączek. Czuła się dziwnie, ale za namową ciotki i kuzynki zgodziła się ją założyć. Wszyscy spotkali się przy stole z przekąskami.

- Okej. Kim wy jesteście to wiem- zaczął Travis i spojrzał na Maddie- Ale ty dziewczyno? Jak ci na imię?
- Spadaj- uderzyła go lekko w ramię.
- No co? Bardzo ładnie wyglądasz.
- Dodaj jeszcze "jak zawsze" i przyjmę komplement.
- Okej. To co?- zaczął Swayze- Kiedy zaczynamy?
- Ktoś musi odwrócić uwagę gości- stwierdził Rick.

Zastanawiali się nad tym chwilę. Lecz odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewali. Nagle ucichła muzyka. Wszyscy zebrani popatrzyli w tamtą stronę. Na scenie pojawił się chłopak w bardzo eleganckim garniturze i kapeluszu.

- To dla bardzo wyjątkowej osoby. Wszystkiego co najlepsze najsłodsza- mówiąc to stał tyłem.

Kiedy się odwrócił, dał znak zespołowi i zaczęli grać rytmiczny utwór. (Tu sobie posłuchajcie, bo jak dla mnie super piosenka MKTO- Classic). Cała paczka popatrzyła na niego z ciekawością. To samo zrobili goście. Każdy zastanawiał się kim jest ten chłopak. Maddie również na niego patrzyła z zainteresowaniem, zwłaszcza, że dobrze znała tę piosenkę i nie raz tańczyła do niej w pokoju. Kiedy chłopak zrzucił w publikę kapelusz, na twarzach wielu osób pojawił się uśmiech. Najwidoczniej dobrze go znali. Maddie nigdy wcześniej go tu nie widziała. Chłopak szeroko się uśmiechał patrząc na Vicky, lecz nie zapominał też o innych dziewczynach. Każdej z nich puszczał oko lub robił jednoznaczne miny. To, że umie śpiewać to słychać, ale jego ruchy również są całkiem dobre. Wśrod gości rozpoczęły się szepty i ciche rozmowy. Maddie przysłuchiwała się kilku dziewczynom stojącym niedaleko.

- Zastanawiałam się kiedy do nas wróci.
- Umówisz się z nim?
- Oczywiście.
- A nie sądzisz, że już dawno o tobie zapomniał?
- To sobie przypomni.
- Nie ty jedna tak myślisz. Słyszałam, że z Karą też się spotykał.
- Więc przekonamy się, która z nas jest lepsza.

Maddie popatrzyła na chłopaka. Widocznie to jakiś miejscowy podrywacz. W tym momencie chłopak też na nią spojrzał i się uśmiechnął. Zatrzymał na niej na chwilę wzrok, lecz po chwili wrócił do zabawiania gości.

- Patrzył się na ciebie?- zapytała kuzynkę Sara.
- Nie wydaje mi się.
- To może na mnie- lekko się uśmiechnęła.
- Kim jest ten koleś?
- To starszy brat Lucasa. Daniel.
- Nie wiedziałam, że on ma brata.
- I siostrę. Tylko młodszą. Camille jest w jakiejś szkole z internatem w Anglii.
- Z chęci czy za karę?
- Wysłali ją tam, bo nieźle rozrabiała. Daniel jest podobny. Lubi dobrą zabawę i imprezy. No i oczywiście dziewczyny. Można powiedzieć, że Lucas jest najlepszym dzieckiem ich rodziców.
- Myślisz, że dlatego nie chciał się przyznać do... no wiesz?
- Możliwe- wzruszyła ramionami Sara- Może nie chciał, żeby jego rodzice myśleli, że jest taki jak rodzeństwo. Może też myślał o tym, żeby nie przysporzyć im kłopotów. Od zawsze był inny niż Daniel i Camille. Najgrzeczniejszy i najbardziej uczynny- spojrzała na kuzynkę- Wbrew pozorom to nie jest szczęśliwa rodzina i wydaje mi się, że Chris dobrze wiedział jak to u nich wygląda.
- Dlatego nic nie chce z tym robić- oceniła Maddie- Nie chce, żeby stracili chociaż jedno przykładne dziecko.
- Chciałem, żeby mnie wszyscy zrozumieli- odezwał się nagle Chris za ich plecami- Ale dobrze, że chociaż wy to załapałyście.
- No dobra- stwierdziła Maddie- Ale nie czujesz, że poświęciłeś trochę za dużo dla Lucasa?
- Nie sądziłem, że akurat tak to będzie wyglądało, ale teraz chyba nic z tym nie zrobię.
- Możesz chociaż z nim porozmawiać. Bo wydaje mi się, że on nie zdaje sobie sprawy ile dla niego zrobiłeś.
- Uwierz mi, że dobrze to wie- spojrzał na Sarę- Ona powiedziała wam dzisiaj, że jeśli tyle znaczyłem dla niego co on dla mnie, to jest świadomy co zyskał, a co stracił. A ja nie mam zamiaru nikomu nic udowadniać. Zwłaszcza, że minęły już dwa lata, a to ciągle nie jest łatwy temat do rozmowy.
- Rozumiem- Maddie spojrzała na niego czule- To co odwołujemy akcję?
- Myślę, że powinniśmy- odezwała się Sara.
- No tak- westchnął Chris- Tylko, że Alison, Swayze, Rick i Travis zniknęli z pola widzenia. Pewnie już zaczęli.
- Cholera!- powiedziała Maddie trochę za głośno i kilku gości się za nią obejrzało- Można to jeszcze odkręcić.
- Ja i Sara ich poszukamy, a ty zostań na wypadek jakby wrócili i każ im to odkręcić- zarządził Chris.
- Dobrze- przytaknęła i zaczęła się rozglądać za znajomymi.

Wtedy Daniel zszedł ze sceny. Fragment piosenki zaczął śpiewać wokalista zespołu. Chłopak podszedł do Vicky i prawdopodobnie złożył jej życzenia. Potem pojawili się obok niego rodzice, dziadek i Lucas. Dziewczyny zaczęły się kręcić wokół braci Moon z nadzieją, że któryś z nich w końcu zwróci na nie uwagę. Daniel przywitał się jeszcze z kilkoma osobami i znów zaczął śpiewać, ale już wśród tłumu. Maddie wzięła kieliszek szampana i mimowolnie zaczęła śpiewać refren piosenki. Daniel ją zauważył i patrzył na nią już do końca występu. Zainteresowała go. I to tylko dlatego, że ona nie patrzyła na niego. Każda dziewczyna na tym przyjęciu była w niego wpatrzona, tylko nie ta. Była bardzo piękna, ale też seksowna. Potem spojrzał na swojego brata. Ten również przyglądał się tej blondynce. Ciekawe co to może oznaczać? Czy Lucas ją zna? Kim ona jest? Daniel rozwiał myśli i pokazał jeszcze kilka ruchów. Potem wskoczył na scenę, aby odłożyć mikrofon. Kiedy występ się skończył rozległy się brawa i wiwaty. Wielu gości składało Vicky życzenia, inni witali się z Danielem. Nagle jedna z dziewczyn zaczęła krzyczeć. Maddie znalazła wzrokiem Chrisa i Sarę. Prowadzili resztę roześmianej paczki.

- Udało im się podłożyć tylko kilka myszy- wytłumaczyła Sara.
- Zepsuliście całą zabawę- westchnął Swayze.
- Dokładnie- spojrzał na niego Chris- A teraz idź i pomóż tej dziewczynie, bo zejdzie jeszcze na zawał.
- Reszta niech szuka kolejnych krzyczących ludzi i ruszających się talerzy- stwierdziła Sara.

Każdy rozszedł się w inną stronę. Maddie zauważyła kilka zakrytych wieczkami tac na jednym ze stołów. Szybko tam podeszła i zaczęła je sprawdzać.

- Jesteś aż tak głodna?- usłyszała za plecami.
- Słucham?- odwróciła się.
- Odkrywasz każde danie. Zdradzę ci sekret. Wszystkie są takie same- uśmiechnął się szeroko- Jestem Daniel.
- Wiem.
- Czyli jestem aż tak sławny, że nowi wiedzą kim jestem?
- Chodziło mi o to, że wiem, że wszystkie dania są takie same- uśmiechnęła się ironicznie.
- Nieźle- Daniel uśmiechnął się sam do siebie i chwycił za jedno wieko.
- Zaczekaj!- złapała go za rękę i po chwili puściła. Uniosła wieczko i lekko się uśmiechnęła. Złapała szczura za ogon i uniosła do góry- Smacznego.
- Co to tu robi?- spojrzał na nią i po chwili dodał- Skąd wiedziałaś?
- Długa historia- powiedziała rozglądając się dookoła. Wtedy podszedł Travis z klatką i Maddie wrzuciła tam szczura.
- Wszystko?
- Tak. Idź do Sary. Poszła do kuchni sprawdzić tace, które nie zostały jeszcze wniesione.
- Okej.
- Już ze sceny widziałem, że jesteś interesująca, ale teraz się przekonałem jak bardzo- Daniel zaśmiał się i upił łyk ponczu- A więc skąd znasz Vicky?
- Nie znam- wzruszyła ramionami.
- To pewnie znasz Lucasa.
- Owszem.
- To mój cudowny brat.
- Tego bym o nim nie powiedziała.
- Zalazł ci za skórę?- uśmiechnął się.
- Można tak powiedzieć.
- Jesteś tajemnicza- upił kolejny łyk- Fajnie.
- Ty za to jesteś jak otwarta księga. Wystarczy, że podejdę do kogokolwiek i mi wszystko o tobie opowie.
- Bo każdy tutaj zna mnie na wylot- powiedział z ironią.
- To małe miasto. Każdy o każdym rozmawia.
- Uwierzyłabyś w to co by ci o mnie powiedzieli?- spojrzał na nią- A może już to zrobili?
- Plotki nie rodzą się bez przyczyny- również popatrzyła na niego- Do tego zazwyczaj intuicja podpowiada mi od kogo powinnam się trzymać z daleka.
- A co ci podpowiada w moim przypadku?
- Twoje nazwisko.
- To chyba dobrze- uśmiechnął się.
- To miasto tak uważa i wy również- spojrzała w stronę tłumu i zauważyła zbliżającego się Henry'ego.
- A co ty o nas myślisz?
- To chyba nieistotne- wzruszyła ramionami- Skoro macie poparcie i uwielbienie ze strony większości tego miasta.
- Mylisz się. Każda opinia się liczy. Nawet najgorsza. Jeśli ktoś cię nie znosi, to dzięki temu możesz dostrzec kto cię uwielbia- spojrzał na zbliżającego się dziadka- Bez zła nie ma dobra. Bez cierpienia nie ma radości. Bez bólu nie ma szczęścia. A bez nienawiści nie ma miłości.
- Piękne słowa- odezwał się pan Moon.
- Dziękuję dziadku- chłopak się ukłonił.
- Witaj Madeline- uśmiechnął się do dziewczyny- Jak ci się u nas podoba?
- A co chcesz żebym powiedziała?- odwzajemniła uśmiech.
- Że z chęcią do nas jeszcze wrócisz.
- No skoro nalegasz- udała dostojną damę i zaczęła się śmiać.
- Nalegam- również się zaśmiał i spojrzał na wnuka- Danielu. Przyjdź do mnie później.
- Oczywiście.
- Miłej zabawy dzieciaki.
- Dziękuję- Daniel również się ukłonił.
- Do zobaczenia- pożegnała go Maddie.

Kiedy pan Moon się oddalił, Daniel przyglądał się dziewczynie.

- Powiesz mi jak to zrobiłaś?- zapytał zdziwiony.
- Hm?
- Mój dziadek nigdy z nikim nie żartuje i nigdy nie lubił żadnej dziewczyny. Nie ważne czy była moja czy Lucasa. Co mu zrobiłaś?
- Nic. Jestem po prostu sobą- spojrzała na niego z uśmiechem- Pewnie żadna twoja dziewczyna nie była na tyle bystra i po prostu na to nie wpadła.
- Albo mi się wydaje albo nie należysz do zbyt miłych osób?
- Racja- wypiła do końca szampana i postawiła kieliszek- Należę do tych szczerych- rzuciła i ruszyła w stronę tłumu.

***

Chris przechodząc głównym holem zauważył uchylone drzwi od jednego z pokoi. Postanowił zobaczyć co tam się dzieje. Zajrzał przez niewielką szparę. To była Trudy. Wyciągnęła z torebki jakieś opakowanie i wzięła z niego jedną tabletkę.

- Przepraszam- Chris nagle tam wszedł- Szukam toalety.
- To się chyba pomyliłeś- wrzuciła szybko tabletkę do torebki i się odwróciła- Coś jeszcze?
- Nie. Chyba nie- patrzył jej prosto w oczy.
- Toaleta jest na końcu korytarza- wskazała i zmarszczyła brwi- Dziwi mnie, że tak szybko o tym zapomniałeś.
- Dwa lata to nie tak mało. Można o niektórych rzeczach zapomnieć- rozglądał się dookoła- Niektóre przeboleć.
- Zabawne, że to mówisz.
- Czemu?
- Wygląda na to, że już dwa lata temu wszystko przebolałeś.
- To, że niczego po sobie nie daję poznać nie znaczy, że nic to dla mnie nie znaczyło. Wręcz przeciwnie- skierował się w stronę drzwi- To, że widzę was codziennie tylko mi przypomina kim jesteście wy, a kim jestem ja.
- Myślisz, że nie żałuję?

Chris na chwilę się zatrzymał, lecz nic nie powiedział. Nawet się nie odwrócił, zamknął na chwile oczy i bez zastanowienia wyszedł.

***

Vicky wchodzi do holu i widzi Maddie. Nie była zbytnio zadowolona, kiedy dowiedziała się, że ta dziewczyna dostała zaproszenie od samego Henry'ego Moona. Nie lubi jej coraz bardziej. Kręci się koło jej chłopaka i stara wkupić się w łaski jego rodziny. Może powinna coś z tym zrobić?

- Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale chyba nie złożyłaś mi jeszcze życzeń- podeszła do Mad.
- Ciężko było się przebić przez zgromadzony wokół ciebie tłum- wytłumaczyła.
- Okej. Wyjaśnij mi coś- spojrzała na nią z powagą- Nie znam cię, a jednak jesteś na moim przyjęciu. Po co?
- Mam swoje powody- Maddie zaczęła grzebać w torebce.
- Takie jak Lucas?

Mad uniosła głowę i spojrzała na nią z lekką pogardą. Wtedy na piętrze, na schody wszedł Lucas wraz ze swoim bratem. Daniel widząc Vicky i Maddie zatrzymał się i powstrzymał brata przed zejściem na dół. Obaj przysłuchiwali się rozmowie.

- Posłuchaj- ciągnęła dalej Vicky- Wiem, że Lucas jest najlepszym chłopakiem jakiego można mieć. Ale jakbyś zapomniała jest moim chłopakiem. I jeśli czegoś mogę sobie życzyć w dzień moich urodzin to tego, żebyś się od niego odczepiła. Mam oczy i widzę co robisz.
- Po pierwsze- uśmiechnęła się lekko Maddie- To schlebiają mi twoje zmartwienia, bo to oznacza, że czujesz we mnie rywalkę i uważasz, że jestem zdolna odbić ci chłopaka. Po drugie to on przyczepił się do mnie. A po trzecie nie wiem, czy jest w nim jeszcze coś dobrego, a co dopiero najlepszego- spojrzała na nią poważnie- Chcesz, żebym się od niego odwróciła? Proszę bardzo.

Vicky patrzyła na nią z szeroko otwartymi oczami. Lucas słysząc te słowa od razu zbiegł na dół i skierował się w stronę Maddie. Daniel zszedł powoli i stanął obok.

- Biegałem za tobą ponad dwa tygodnie i prosiłem o pomoc- spojrzał na nią z żalem- A wystarczyło kilka zdań Vicky i już zmieniasz zdanie?
- I bez jej gadki postąpiłabym tak samo.
- Co ja ci zrobiłem?!- wzbierała w nim złość. Zwłaszcza, że ostatnio tak dobrze się dogadywali.

Maddie nic nie odpowiedziała tylko na niego patrzyła. Jej wzrok przekazywał złość, ale też odrobinę współczucia. Wtedy Lucas uspokoił oddech, a w oczach zebrały mu się łzy. Patrzyła na niego inaczej. Chce go do siebie odepchnąć. To oznacza tylko jedno. Wie co się stało dwa lata temu. Wtedy upuścił szklankę, którą trzymał w ręku, a ta rozbiła się o podłogę na małe kawałeczki. Vicky się przestraszyła, a Daniel chwycił brata za ramię. Jednak Lucas stał niewzruszony i patrzył na Maddie.

- Powiedział ci- wydusił w końcu- Powiedział ci, co zrobiłem... A teraz mnie nienawidzisz.
- Nie wiem co czuję- przełknęła ślinę.
- Ale nie chcesz mnie znać- zacisnął zęby i strącił rękę Daniela.

Maddie nie chciała tego powiedzieć, ale tak właśnie myślała. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego po tym czego się dowiedziała.

- Mogę ci zadać pytanie?- zbliżył się- Co złego ci zrobiłem? Czym sprawiłem ci ból? Za co mnie nienawidzisz?- patrzył na nią z rosnącą złością- Chcesz mnie odtrącić?! Za co?! Za błąd, który popełniłem dwa lata temu? Za panikę, że mogę stracić wszystko na co pracowałem od najmłodszych lat? Za to, że zdradziłem przyjaciela? Żadna z tych rzeczy nie dotyczyła ciebie. Więc powiedz mi. Za co?
- Chris jest moim przyjacielem- odpowiedziała.
- Ile?! Miesiąc?!- krzyknął- Ja przyjaźniłem się z nim całe życie. To jest sprawa między mną a nim. Kim ty jesteś, żeby się wtrącać?!
- Kimś komu zależy na prawdzie- cofnęła się o krok- Nie sądzisz, że wszyscy powinni się dowiedzieć co się wtedy stało? Jaki jesteś naprawdę?
- Nie wierzę- zaśmiał się nerwowo- Jeszcze wczoraj śmiałaś się razem ze mną. A dzisiaj mną gardzisz?- spojrzał na nią poważnie- Jesteś hipokrytką.
- Ja?
- Tak. Nie chcesz, żeby ludzie cię oceniali z powodu tego jak wyglądasz lub jak się w danej sytuacji zachowujesz. A tymczasem sama oceniasz mnie przez jeden błąd z przeszłości- otarł zbierające się łzy- Jestem zdrajcą. Chcesz wszystkim o tym powiedzieć? Nie ma sprawy- rozłożył ręce, a następnie wskazał na nią palcem- Tylko, że ty też opowiesz nam o swojej przeszłości.
- O czym ty mówisz?
- Widziałem twoje akta- spojrzał na nią z żalem- Nie trudno je znaleźć. Mimo tego, co kiedyś robiłaś, nie oceniałem cię. Nie zawsze byłaś taka jak tutaj.
- Dostałam szansę i chciałam zacząć od nowa- wytłumaczyła.
- A ja nie zasługuję na drugą szansę?- zbliżył się- Czy może jest tak, że ty możesz robić i mówić co ci się podoba i wszystko masz odpuszczone a wszyscy inni jeżeli choć raz zrobili coś złego powinni pokutować za to już do końca życia?

Maddie zabolały te słowa. Miał całkowitą rację. Ona starała się za wszelką cenę wytykać mu błędy, zapominając, że sama nie jest ideałem. Do tego ta cała sytuacja faktycznie dotyczy tylko jego i Chrisa i nikt inny nie powinien się wtrącać. Zwłaszcza, że obaj tego nie chcieli.

- Widzę, że dotarło- powiedział złośliwie- I wiesz co? Zawsze chciałaś, żebym był szczery i mówił to co myślę. To proszę. Myślę, że to ja nie chcę z tobą więcej przebywać i zmęczyły mnie te ciągłe oskarżenia. Nie masz pojęcia co przeżyłem, a tym bardziej nie jesteś osobą, która powinna cokolwiek na mój temat mówić. Najlepiej w ogóle nic do mnie nie mów. Nigdy- odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł do ogrodu.

Vicky popatrzyła na Maddie, a po chwili pobiegła za swoim chłopakiem. Daniel przyglądał się Mad. Dziewczyna zacisnęła pięści, a łza zaczęła jej spływać po policzku. Za wszelką cenę nie chciała pokazać, że została zraniona.

- W porządku?- zapytał, lecz nie ruszył się z miejsca.
- Ze mną nic, nigdy nie jest w porządku- odpowiedziała i ruszyła w stronę drzwi.
- Odwiozę cię do domu- stwierdził i ruszył za nią.

***

Lucas wśród gości odnalazł Chrisa i resztę jego paczki. Bez zastanowienia do nich podszedł. Jego postawa była pewna siebie a w oczach widać było zdeterminowanie. Patrzył tylko na dawnego przyjaciela.

- Ona była jedyną osobą, która widziała mnie bez tej całej otoczki. Bez mojego nazwiska, bez kasy i pozycji, którą ma moja rodzina. Ale nie mogłeś tego przeżyć i musiałeś mi to odebrać. Jedyną prawdziwą i szczerą osobę przy której mogę być sobą. Powiedz mi ile jeszcze przyjdzie mi płacić za tamten błąd?
- On tak na serio?- zaśmiał się Swayze- Koleś, masz jeszcze sporo do stracenia. Możemy ci na przykład rozwalić chatę, wybić zęby, zniszczyć brykę...
- Chcesz mój samochód- wyjął z kieszeni kluczyki i mu rzucił- Proszę. Coś jeszcze?

Wszyscy patrzyli na Lucasa. Swayze trzymał kluczyki do super auta z otwartymi ustami. Chris patrzył się na Lucasa, nie wiedząc co się stało między nim a Maddie i nie wiedział co ma powiedzieć.

- Chcesz być z powrotem w drużynie?- ciągnął chłopak- Chcesz, żeby ludzie wiedzieli co się stało?

Wtedy podszedł do stolika i wypił szklankę whiskey. Potem skierował się w stronę sceny. Kazał zespołowi przestać grać i chwycił mikrofon.

- Proszę o uwagę. Na początek chcę przeprosić mojego dziadka i moich rodziców za to co teraz powiem- wziął oddech- Pamiętacie aferę z przed dwóch lat, w której mój dawny przyjaciel Chris Zane został wyrzucony z drużyny pływackiej? Oczywiście, że pamiętacie. Całe miasto o tym huczało. Nikt nie chciał powiedzieć na głos, co się wydarzyło. Otóż oświecę tych, którzy nie wiedzą i przyznam rację tym, którzy się domyślali. Chodziło o doping.

Wszyscy zgromadzeni zaczęli szeptać między sobą. Kilkoro gości zaczęło nagrywać na telefony jego wypowiedź.

-Jeden z członków drużyny- ciągnął dalej Lucas- Faszerował się tabletkami, żeby mieć lepsze wyniki. Ten chłopak nazywa się Lucas Moon- patrzył na gości- Ja je brałem.

Matka Lucasa wyglądała na zszokowaną, zarówno jak jego dziadek. Tylko ojciec spojrzał z pogardą na syna i wszedł do domu. Nie chciał dalej słuchać jak jego syn się kompromituje. Zwłaszcza, że dołożył wszelkich starań, żeby zatuszować tę sprawę. Teraz jego przyszłość, przyszłość jego rodziny stoi pod znakiem zapytania.

- Ja jestem winny- kontynuował- Powinienem być już dawno wyrzucony z drużyny, a moje nagrody chociaż zdobyte uczciwie nie mają żadnej wartości. Ale to nie jest najważniejsze- wtedy spojrzał na Chrisa- Najważniejsze, a może najbardziej tragiczne jest to, że to właśnie Chris został obarczony winą za moje wykroczenie. Przez dwa lata nic nikomu nie powiedział. Nikomu nie zgłosił, że został fałszywie oskarżony. Podłożył się, żeby moja nieskazitelna reputacja nie została naruszona. Ale wiecie co dzisiaj zrozumiałem? Pomogła mi to dostrzec pewna dziewczyna- popatrzył się na wszystkich gości- Zrozumiałem, że wolę być przez was szykanowany i wytykany palcami niż spotkać się z pogardą ze strony osoby, która była dla mnie najważniejsza. Nigdy nikt się dla mnie nie liczył tak jak Chris- zatrzymał się- Aż do momentu kiedy poznałem tę dziewczynę. Ona też jest dla mnie ważna. Uświadomiła mi, że mogę być lepszy niż jestem. Ale nie dla rodziny czy dla was. Tylko dla samego siebie. Dzisiaj sprawiłem jej przykrość tylko dlatego, że chciałem bronić swojej reputacji i pozycji. Ale przed chwilą dostrzegłem, że wcale tego nie potrzebuję. A dokładniej to właśnie te rzeczy sprawiają, że jestem nieszczęśliwy. A jeśli mam przeżyć życie na kłamstwach i oszukiwaniu przyjaciół- znów spojrzał na Chrisa- To nie chcę być Lucasem Moonem.

Wtedy zrobił dwa kroki w tył i patrzył na wszystkich gości. Po chwili dał znak zespołowi, żeby zaczął grać i zszedł ze sceny. Ludzie rozstępowali się, kiedy Lucas koło nich przechodził. Jedni patrzyli się ze zdziwieniem, inni z pogardą. Jeszcze inni byli zniesmaczeni i zażenowani jego zachowaniem. Jednak Lucasa to nic nie obchodziło. Był wręcz dumy z tego co zrobił. Dawno nie czuł się tak wolny. Kiedy znalazł się przy garażu, otworzył go. Zrzucił marynarkę i wsiadł na motocykl. Chciał przejechać się po miasteczku, bo mogła to być jego ostatnia przejażdżka. Prawdopodobnie za swoje zachowanie, tak jak Camille i Daniel, zostanie wysłany do szkoły z internatem w Anglii.

***

Daniel nie odezwał się ani słowem w stronę Maddie. Dziewczyna też nie miała ochoty rozmawiać i patrzyła na pola przez okno. Kiedy podjechali pod jej dom, żadne z nich się nie ruszyło. Chcieli chwilę posiedzieć w ciszy. Mad zaczęła przeglądać się w lustrze i wycierać rozmazany tusz. Daniel obserwował okolicę i nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.

- Pójdę już- powiedziała w końcu- Pewnie musisz wracać na przyjęcie.
- Nie jest moje- wzruszył ramionami.
- Może i nie, ale jest w twoim domu.
- To miejsce od dawna nie jest moim domem- spojrzał na na nią.

Maddie mu się przyglądała. Normalnie zapytałaby o co chodzi, ale ostatnio jak była ciekawska to dowiedziała się niemiłych rzeczy o Lucasie. Daniel jest jego bratem i prawdopodobnie nie należy do świętych. Wniosek. Powinna się trzymać od tej rodziny z daleka. Zastanawia ją tylko to, że spokojnie przyglądał się jak Lucas na nią krzyczy i się złości i nic sobie z tego nie robił. Spokojnie obserwował co się dzieje. Na jego twarzy nie widać żadnych emocji.

- Dzięki za podwózkę- otworzyła drzwi i wysiadła.

Potem się potknęła i postanowiła ściągnąć buty. Do domu weszła na boso. Daniel się przyglądał całej tej scenie. Potem odpalił silnik i odjechał.

***

- Chciałeś mnie widzieć- Daniel wszedł do gabinetu dziadka.
- Tak. Chciałem zapytać jak ci idzie na uniwersytecie?
- Mam teraz sporo wolnego. Jakieś dwa tygodnie. Potem muszę jechać na egzaminy na kilka dni i mam wakacje.
- Gdzie się w tym roku wybierasz? Na Florydę?
- Nie wiem- spojrzał na dziadka podejrzliwe- Może zostanę tutaj.

Dziadek tylko pokiwał głową. Daniel zastanawiał się do czego ma zmierzać ta rozmowa.

- O co chodzi?
- Jestem ciekaw co u ciebie.
- Od kiedy?
- Danielu- spojrzał na niego ciepło- Od zawsze.
- Chodzi o Lucasa?- zapytał nagle.
- Nie- podszedł do okna- O pannę Jones. Z pewnością zauważyłeś, że to interesująca osoba.
- Owszem. Ale co ona ma wspólnego ze mną?
- Z tobą? Wydaje mi się, że nie zbyt dużo. Ale z twoim bratem...
- Czyli jednak chodzi o Lucasa- zaśmiał się z niedowierzaniem- No tak. O kogo mogło chodzić jak nie o twojego ulubieńca?
- Nie mam ulubieńców.
- Dobrze wiesz, że to kłamstwo- podszedł do niego- Zawsze był twoim wymarzonym wnukiem. Wyróżniałeś go spośród nas- spojrzał na dziadka i się uśmiechnął- No jaka szkoda, że okazał się być taki jak ja i Cami.
- Nie wiem co sobie nawymyślałeś w tej głowie, ale się mylisz. Kocham was wszystkich tak samo.
- Tak, tak- kiwnął głową i postanowił brnąć dalej- Swoją drogą. Jak ci sie podobało jego dzisiejsze wystąpienie? Słyszałem, że to wydarzenie roku.
- Nie będę z tobą o tym rozmawiał.
- No tak. Ważne sprawy ważnych ludzi. A ty Danielu siedź cicho i się nie odzywaj. To twój młodszy braciszek ma być królem.
- Widzę, że nic a nic się nie zmieniłeś.
- I tu się mylisz- uniósł kącik ust- Ale wiedziałbyś to gdyby tylko cię obchodziło co się ze mną dzieje.
- Obchodzi.
- Tak?- uśmiechnął się jeszcze szerzej- A co u Cami? Jakie ma oceny? Jaką ma średnią? W jakim sporcie jest najlepsza? Jak ma na imię jej najlepsza przyjaciółka?
- Chyba zapomniałeś, że powinieneś się do mnie zwracać z szacunkiem- upomniał go dziadek.

Daniel machnął ręką i skierował się do drzwi, żeby wyjść. Przy samych drzwiach się odwrócił.

- Maddie jest osobą, która nakłoniła go, żeby to wszystko powiedział.

Dziadek nic się nie odezwał, tylko przyglądał się książkom. Daniel się zastanowił. Pomyślał jak jego dziadek zwraca się to tej dziewczyny. Jak na nią reaguje Lucas. Jaka zdecydowana i szczera potrafi być.

- Ale ty o tym wiesz- ciągnął dalej i coś sobie uświadomił- Ona ci ją przypomina- jego oczy zabłysły i zbliżył się do dziadka- Przypomina ci babcię Jane. A ty widzisz siebie w swoim wnuku- zaśmiał się lekko- Uroiłeś sobie w głowie, że będą do siebie pasować tak jak wy.

Dziadek nie wiedział co ma powiedzieć. Może faktycznie tak jest. Madeline przypominała mu Jane od kiedy ją zobaczył i pierwszy raz z nią rozmawiał. Przed Lucasem zawsze widział wielką przyszłość. Czuł się z nim najbardziej związany, to prawda. Ale to nie znaczy, że nie kochał innych swoich wnuków. Wręcz przeciwnie. Na dużo im pozwalał a Lucasa pilnował, żeby był najlepszy. To on powinien mieć żal, że zawsze musiał najbardziej się starać.

- Zapomniałeś tylko- odezwał się Daniel- Że babcia mnie również uwielbiała. Ciekawe. Może Maddie też będzie w stanie mnie polubić?
- Jeśli będziesz się zachowywał jak rozpuszczony dzieciak to z pewnością się na tobie zawiedzie.
- Dziękuję za troskę- uśmiechnął się i skierował się znów do drzwi- Ale potrafię też dobrze udawać.

***

Maddie włącza utwór " People help the people" na swoim iPodzie i zakłada słuchawki. Nawet się nie przebrała, tylko rzuciła na łóżko w sukience. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w słowa. Zaczęła sobie przypominać swoje pierwsze dni w tym mieście. Pierwszy dzień w szkole. To jak poznała Chrisa i Lucasa. To jak dogadała się z kuzynką. Zdecydowanie poprawiła swoje zachowanie. W Chicago musiała robić różne niebezpieczne rzeczy i dużo ryzykować, żeby komuś zaimponować. Tutaj robi kawał i ludzie ją podziwiają. Komuś pomaga, również ją podziwiają. Niezależnie co robi spotyka się z aprobatą. Nie musi nikomu nic udowadniać. Jest wystarczająco dobra taka jaka jest. To samo pomyślała o Lucasie. Może nie powinna go tak traktować. W końcu polubiła go takim jaki jest. Bardzo się starał, żeby zadowolić rodzinę i do tego nie stracić prawdziwego siebie. Nie robił nic innego jak tylko starał się zapomnieć o przeszłości. Ona przecież nie przeprosiła dziewczyny z którą się pobiła. Nigdy do niej nie zadzwoniła. Nie okazała skruchy. A tego właśnie wymagała od Lucasa. Żeby się przyznał i pozwolił, żeby go sprawiedliwie osądzono. Nie była wobec niego fair i wcale nie jest lepszą osobą niż on. Kiedy utwór się skończył otworzyła oczy i usiadła. Do jej pokoju wbiegła Sara.

- Nie uwierzysz co się stało!
- Poczekaj aż ja ci opowiem coś ciekawego- zdjęła słuchawki.
- Nic nie przebije mojej nowiny!
- Okej. To dawaj.

***

Zaraz po wystąpieniu Lucasa goście zaczęli stopniowo wychodzić. Trudy czekała aż zostaną same i będą mogły porozmawiać. Vicky po dwóch godzinach pożegnała ostatnich gości i zadzwoniła po ekipę sprzątającą.

- On chyba postradał rozum- odciągnęła Vicky na bok- Co mu strzeliło do głowy?
- To wina tej Maddie. Wściekł się na nią i widocznie nie wytrzymał ciśnienia.
- Wiesz co to znaczy?- Trudy spojrzała na nią poważnie- Ona ma na niego duży wpływ.
- Kazał jej spadać, więc nie byłabym tego taka pewna.
- A za co był na nią zły?
- Za to, że go ocenia i...
- I?
- I wymaga od niego, żeby się przyznał- Vicky właśnie zrozumiała co się stało i się zmartwiła- A on zrobił dokładnie to czego chciała.
- To kwestia czasu, kiedy ona dowie się, że Lucas się przyznał i to przed całym miastem. A wtedy będzie już za późno.
- To co robimy?
- Najpierw trzeba zdobyć i pozbyć się tych nagrań, które robili uczniowie z naszej szkoły. Przekupimy ich i nikt nie będzie miał podkładki, że Lucas naprawdę się przyznał- klasnęła w dłonie i spojrzała na Vicky- A twoja rola to przekonać Lucasa, żeby wmówił wszystkim, że się upił i bełkotał bez sensu. No i jeszcze trzeba coś znaleźć na tę małą jędzę, żeby przestała się wtrącać w nasze sprawy. Tylko co?
- Lucas mówił, że ją sprawdzał i nie zawsze była taka święta. Może warto poszperać w szkolnych aktach. Jako członek samorządu, mam do nich dostęp.
- No i świetnie. Posprzątamy szybko ten bałagan i wszystko wróci do normy.
- Jesteś pewna?
- Hej. Zbyt dużo włożyłyśmy pracy w nasz sukces i teraz nie ma odwrotu. Lucas musi pozostać na szczycie. Bo jeśli upadnie, to ty razem z nim- pstryknęła ją w nos- I to na samo dno.

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział VI: "Bo nie jesteś Lucasem"


Po kilku dniach Vicky wraca do szkoły. Mogłaby zacząć naukę od poniedziałku, ale pojawia się w piątek tylko dlatego, żeby rozdać uczniom zaproszenia na swoją jutrzejszą imprezę. Od dziecka urządzała przyjęcie urodzinowe w rezydencji Moon'ów. Jej rodzice i rodzice Lucasa przyjaźnią się od niepamiętnych czasów.

- Proszę Kim- podała jednej z dziewczyn kopertę- To jest dla ciebie.

Dziewczyna z szerokim uśmiechem przyjmuje zaproszenie i idzie się chwalić koleżankom.

- Masz kogoś jeszcze na liście?- pyta Trudy.
- To chyba wszyscy.
- Hej. Jak wam idzie?- podchodzi do nich Lucas.
- Zaproszenia rozdane- klasnęła w dłonie dziewczyna- Teraz jedziemy na przymiarkę sukienek.
- Sukienek? To ile ich będziesz miała?
- Przynajmniej 3- wtrąciła Trudy- Vicky musi się wyróżniać na tle innych dziewczyn. W końcu jest wyjątkowa- spojrzała na niego- O czym dobrze wiesz.
- Oczywiście- Lucas pocałował swoją dziewczynę w policzek- Do zobaczenia później.
- Zapomniałam o samorządzie- odezwała się Vicky patrząc na listę- To znaczy, że musimy zaprosić Alison.
- No to zaprośmy- wzruszyła ramionami Trudy.
- Ale ona przyjdzie z Chrisem.
- Spotykają się?
- Tak. Jakieś cztery miesiące- rozglądała się dookoła- Myślisz, że jego obecność będzie problemem?
- Jeśli będzie bez tych swoich koleżków to nic złego nie zrobi- machnęła ręką- A może nawet nie przyjdzie.
- Wydaje się, że dobrze go znasz. No i zawsze jesteś taka pewna siebie- Vicky spojrzała na nią z podziwem.
- Bo mam wszystko pod kontrolą. Zaufaj mi. Jeśli coś się będzie działo to ja się tym zajmę.
- Okej. Dobrze- przytaknęła i zaczęła szukać Alison.
- Tam jest- wskazała Trudy i zawołała- Alison!

Dziewczyna stała parę metrów dalej. Rozmawiała z Sarą o tematyce balu na zakończenie roku. Jest w samorządzie i musi interesować się takimi sprawami. Kiedy usłyszała wołanie ze strony Vicky i Trudy, wzięła Sarę za rękę i ruszyła w ich stronę.

- Ciekawe czego chcą?- zastanowiła się Alison.
- Lepsze pytanie- spojrzała na nią Sara- Dlaczego ciągniesz mnie ze sobą?
- Jak widzisz takie laski to musisz mieć wyrównane siły. Nie wiesz czy będą cię atakować czy się podlizywać, bo czegoś chcą. Potrzebuję wsparcia.
- Bo ja jestem taka waleczna- zaśmiała się sama z siebie Sara.
- Cześć- przywitała je Vicky i zwróciła się do Alison- To twoje zaproszenie na moje urodziny.
- Yyyy... Dzięki- powiedziała niepewnie i wzięła kopertę.
- Też możesz przyjść- Vicky uśmiechnęła się do Sary.
- Co ty robisz?- zdziwiła się Trudy- Masz już wyliczoną liczbę gości.
- Myślę, że jedna osoba nie zrobi różnicy. Z resztą nie wypada wręczać zaproszenie Alison a pominąć jej przyjaciółkę. Mam rację?
- Chyba tak- odpowiedziała niepewnie Sara.
- No to świetnie- uśmiechnęła się dziewczyna- Widzimy się jutro u państwa Moonów. Obowiązują stroje wieczorowe.
- A co z Mad? Też może przyjść?- zapytała nagle Sara.

Trudy i Vicky wymieniły spojrzenia.

- Wybacz złotko- pierwsza odezwała się Trudy- To niemożliwe. Mamy już wszystko zaplanowanie. Jak się zaczną wszyscy zlatywać to będzie to cyrk a nie przyjęcie. Chyba rozumiesz?
- Jasne- przytaknęła dziewczyna i zwróciła się do Vicky- W takim razie wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Niestety, jeśli Maddie nie jest tam mile widziana, to ja nie chcę w tym uczestniczyć.
- Twój wybór- wzruszyła ramionami Trudy- To mogła być twoja szansa żeby zaistnieć w oczach znajomych. Zostałabyś zauważona i zyskała na popularności.
- Dziękuję za radę- uśmiechnęła się- Ktoś ostatnio powiedział mi, że ważniejsze jest to co ja myślę o sobie niż to co myślą inni.

Sara popatrzyła na obie przyjaciółki. Nie była już tą samą cichą dziewczyną z ostatniej ławki. Powiedziała co myśli i bardzo jej się to spodobało. Co prawda, zawsze chciała być na takim przyjęciu, ale nie za wszelką cenę i nie w taki sposób, że jej kuzynka jest odtrącana. Zauważyła zdziwienie w oczach Vicky i Trudy, za to Alison się uśmiechała i była dumna z koleżanki. Sara odwróciła się i ruszyła w stronę szkoły.

- A co z tobą?- Vicky zwróciła się do Alison.
- Przyjdę. Muszę przecież zrobić reportaż do szkolnej gazetki. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia- odpowiedziała zmieszana i zwróciła się do Trudy- Ciekawe kto podrzucił Sarze takie rady?

Przyjaciółka nic nie odpowiedziała. Wróciła myślami do pewnej chwili. Teraz wydaje się bardzo odległej. Było to ponad dwa lata temu. Była w pierwszej klasie. Leżała w jego łóżku i była chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Zamknęła oczy, a on zaczął ją głaskać po policzku. Potem namiętnie pocałował.

- Cudownie wyglądasz- szepnął jej do ucha.
- Bez makijażu i w poczochranych włosach- zaśmiała się- Z pewnością robię wrażenie.
- Nie rozumiem czemu się tak tym przejmujesz.
- Taka już jestem. Tak mnie wychowano. Wygląd, pieniądze i pozycja ponad wszystkim.
- Ale ja nie mam żadnej z tych rzeczy. A jednak jesteś tu ze mną.
- Właściwie to muszę już iść- pocałowała go i się podniosła- Brat mamy i dziadkowie przyjeżdżają do nas na obiad.
- To dobra okazja, żeby przedstawić mnie rodzinie. Nie sądzisz?
- Chris...- westchnęła i zaczęła zakładać sukienkę- Mówiłam ci już. Lepiej będzie jeśli utrzymamy to w tajemnicy.
- Pewnie- podniósł się- Bo nie jestem odpowiedni.
- To nie tak.
- A jak?- spojrzał na nią poważnie.
- Oni tego nie zrozumieją- zaczęła zakładać buty.
- Jak na razie to ja nie rozumiem. Vicky zaczęła spotykać się z Lucasem i wszystko jest w porządku.
- Chris... Proszę cię, nie rób tego trudniejszym niż jest.
- Dla mnie to proste. Dlaczego Vicky mogła przedstawić Lucasa jako swojego chłopaka, a ty nie potrafisz przyznać się swojej rodzinie, że ja jestem twoim?
- Bo nie jesteś Lucasem- rzuciła bez zastanowienia i od razu tego pożałowała.

Chłopak podniósł się i założył koszulkę. Wziął torbę i zaczął pakować ręcznik, okulary, klapki i skórę do pływania. Potem ubrał spodnie dresowe. Trudy podeszła do niego.

- Wyjdź- powiedział zanim zdążyła się zbliżyć.
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Właśnie, że to- spojrzał na nią ze złością- Przynajmniej raz powiedziałaś co myślisz. Gratuluję.
- Proszę cię- położyła mu rękę na piersi- Nie myślę tak.
- Daj spokój- strącił jej rękę- Lucas jest wspaniały. Dobrze się uczy, posiada maniery, jest kulturalny no i oczywiście bogaty- zaśmiał się nerwowo- A ja głupi myślałem, że mogę z nim konkurować.

Trudy nic nie powiedziała. Miał trochę racji. Chciała, żeby chłopak, w którym się zakochuje miał taką pozycję jak jego przyjaciel. Lubiła Chrisa, ale to nie wystarczy, żeby zapewnił im godną przyszłość. Niestety.

- Zadzwonię- powiedziała i ruszyła do drzwi.
- Nie kłopocz się. I tak nie odbiorę.

Trudy zniknęła za drzwiami. Była pewna, że kiedy złość mu przejdzie, wybaczy jej i dalej będą się potajemnie spotykać. Myliła się. Tym razem było inaczej. Zupełnie się od niej odciął. Kiedy chciała z nim porozmawiać udawał obojętnego. Nie wiedziała, że tak będzie bolała ją jego strata. Nie wiedziała, że Chris potrafi być wobec niej taki bezwzględny. Dlatego ona zaczęła być równie nieprzyjemna dla niego. Wzbierała się w niej nienawiść. Zrobiła wszystko, żeby stracił o wiele więcej niż mógł przewidzieć. Jeśli ona nie mogła z nim być. To nikt nie może. Nie pozwoli mu być szczęśliwym, kiedy ona ciągle cierpi. Czasem zastanawiała się, co takiego się wtedy stało? Co sprawiło, że nie chciał jej więcej widzieć?

Kiedy opuściła jego pokój, Chris usiadł na łóżku i łzy zaczęły mu napływać do oczu. Nie ważne co by zrobił i tak będzie gorszą partią niż Lucas. Kochał tego chłopaka jak własnego brata, ale życie w jego cieniu przysparzało mu nie mało przykrości. Myślał, że idealnie się ułożyło, że zaczął spotykać się z Trudy. Jednak dla niej liczyło się tylko co pomyślą inni. On nie był taką osobą. Nie chciał taki być. Dlatego postanowił, że nie będzie się zmieniał, tylko dlatego, że Trudy ma problem z jego pochodzeniem. Powinna docenić go takim jaki jest. Dlatego zerwie z nią kontakt, z nadzieją, że ona kiedyś uświadomi sobie jak dużo straciła. Otarł oczy i chwycił torbę. Trening zawsze mu pomagał, kiedy było mu ciężko. Kochał ten sport, zwłaszcza, że był w nim świetny. Pływanie było jedyną rzeczą, której nikt nie mógł mu odebrać. Wtedy tak myślał...

- Trudy? Ty płaczesz?
- Co?- dziewczyna wytarła oczy- Nie. To nowe szkła kontaktowe. Drażnią mi oczy.
- Możemy wstąpić do apteki po jakieś krople.
- Już mi lepiej- zamrugała oczami i próbowała zmienić temat- Jedźmy po nasze sukienki.
- Tak!- podekscytowała się Vicky- Nie mogę się doczekać imprezy. Będzie nieziemsko. A właśnie! Z kim przyjdziesz?
- Chyba z Kylem.
- Jest coś między wami?
- Daj spokój to przygłup- uśmiechnęła się Trudy.
- Ale bogaty przygłup z dobrym pochodzeniem. Zawsze mówiłaś, że to tylko się liczy.
- Jeśli chcesz wieść życie takie jak dotychczas to tak.
- Czyżby coś się u ciebie zmieniło?
- Nie no co ty- przewróciła oczami i powiedziała do siebie po cichu- A nawet jeśli to za głęboko w tym siedzę, żeby teraz się wycofać.

***

Travis po wyjściu ze szkolnego sekretariatu rozgląda się po korytarzu. Chciałby znaleźć choć jedną znajomą twarz, żeby jakoś się stąd wydostać. Po kilu krokach skręca w prawo i wpada na jakiegoś chłopaka.

- Uważaj głąbie jak chodzisz- odzywa się poszkodowany.
- No miło mnie witasz- zaśmiał się- Cześć Rick.
- Travis?! Stary, co ty tu robisz?
- Przyszedłem złożyć papiery do szkoły.
- Żartujesz?
- Chciałbym- zaśmiał się- Ale rodzice nie pozwolą mi na razie wrócić do rajdu. Stwierdzili, że muszę mieć odpowiednie wykształcenie.
- No tak. Bo oni wiedzą co jest dla nas najlepsze- pokręcił głową- Ale za półtora miesiąca koniec roku. Nie łatwiej by ci było zacząć od przyszłego?
- I tak zrobię. Przyszedłem porozmawiać do której klasy mnie przyjmą. Dostałem test sprawdzający wiedzę. Na jego podstawie rozłożą mi zajęcia na wakacje, żeby wyrównać poziom. Potem od września zacznę z trzecią albo czwartą klasą, zależy jak mi poszedł test i jak sobie poradzę ze szkołą letnią.
- Nieźle się wpakowałeś- klepnął go w ramię Rick- Mam nadzieję, że uda ci się zacząć ostatni rok razem z nami.
- Mi też. Będę się musiał przyłożyć do nauki. Dyro nawet zasugerował, żebym znalazł sobie kogoś kto udzieli mi korepetycji. Znasz jakiegoś mózgowca?
- Żartujesz? Poznałeś naszą paczkę? Jakoś nie garniemy się do książek.
- Co racja to racja- zaśmiał się.

Wtedy na horyzoncie pojawił się Lucas. Każdy wesoło się z nim witał. Dziewczyny słodko się uśmiechały, a te bardziej nieśmiałe tylko wodziły na nim wzrokiem. Kilku chłopaków coś między sobą szeptało i szyderczo się uśmiechali. Gdy Lucas się z nimi witał od razu się wyprostowali i zeszli mu z drogi.

- Jest i nasz książę- skomentował Rick.
- On?
- Najlepszy sportowiec. Najprzystojniejszy chłopak. Najlepszy uczeń. Po prostu klasa sama w sobie.
- Może jego proszę o pomoc w nauce?- zastanowił się Travis.
- Taa. Jasne- parsknął śmiechem Rick.
- Cześć- Travis rzucił w stronę Lucasa.
- Travis, tak?- chłopak zmarszczył brwi i podał mu rękę.
- Zgadza się- ten odwzajemnił uścisk.
- Miło cię widzieć. Nie wiedziałem, że się tu uczysz.
- Rick tylko mnie oprowadza. Chcę zacząć od nowego roku. Ale póki co czeka mnie jeszcze szkoła letnia.
- Uuu- Lucas zmarszczył czoło.
- Będę cierpiał?
- Niemiłosiernie- uśmiechnął się i dodał po chwili- Jeśli będziesz czegoś potrzebował, pomocy, jakiejś książki, czegokolwiek, to daj znać.
- Super. Dzięki.
- Muszę lecieć na ostatnią lekcję- spojrzał na korytarz, a potem na kolegów- Ale do zobaczenia na imprezie.
- Jakiej imprezie?- zapytał Travis.
- Jego dziewczyna urządza urodziny- odezwał się w końcu Rick z wyraźnie niezadowoloną miną.
- Jutro u mnie w domu. Wpadnijcie- pożegnał się z nimi i ruszył w głąb korytarza.
- I może jeszcze kupimy jej kucyka?- zaśmiał się Rick.
- Że co?- zmieszał się Travis- O co chodzi?
- O to, że nie kumplujemy się z księżycowym chłopczykiem.
- Mogę wiedzieć dlaczego?
- Długa historia- Rick machnął ręką.
- To dziwne- przymrużył oczy- Jakoś Mad może się z nim spotykać.
- Coś ty powiedział?
- Że Mad się z nim spotyka. Codziennie po szkole. To ona mnie z nim poznała kilka dni temu.
- No nieźle- pokręcił głową Rick- Ciekawy jestem co na to Chris.
- A co on ma z tym wspólnego?- Travis rozłożył ręce- Czemu nikt mi nic nie mówi?
- Dowiesz się w swoim czasie. Chodź.

***
Mad skończyła lekcje godzinę wcześniej od Lucasa. Czeka na niego w miejskiej kawiarni, w której się spotykają. Mało kto tam przychodzi, więc mają ciszę i spokój na naukę. Maddie ucząc Lucasa przekonała się, że jest bardzo bystry i szybko zapamiętuje informacje, które ona mu przekazuje. Nie dziwne, że nauczyciele tak go wychwalają.

- Cześć. Nad czym myślisz?- rzucił plecak na fotel i usiadł obok niej na kanapie.
- Nad zjawiskiem Comptona.
- I co wymyśliłaś?
- Że jeszcze nie jesteś na tym etapie, żeby to zrozumieć- uśmiechnęła się sztucznie.
- Dzięki wiesz- udawał obrażonego i zaczął wyciągać kartkę i długopis- Co dzisiaj robimy?
- Konfigurację elektronową. Czytałeś rozdział, który poleciłam?
- Tak. Prościzna.
- Okej. A więc powłoki znasz. A jak twoja wiedza stoi z podpowłokami?
- Masz na myśli orbitale?
- Tak.
- No to pierwsza powłoka ma tylko orbital s, druga s i p, trzecia s,p i d, czwarta s,p,d,f, piąta ma s,p,d i f, ale to już występuje przy aktynowcach. No i wiadomo 6 i 7 mają s i p, rzadziej d, chyba, że to są sztucznie otrzymywane pierwiastki.
- Zgadza się. Pierwiastki o wyższych liczbach atomowych to niezła zabawa i to na poziomie liceum zdecydowanie nie jest nam do niczego potrzebne.
- A myślałem, że to wszystko czego mnie uczysz jest potrzebne- udawał zdziwionego i się uśmiechnął.
- Taki jesteś mądry- uniosła brew- rozpisz mi konfigurację na wapń, bar i... miedź.
- Się robi szefowo.

Na początku Lucas z uśmiechem rozpisywał się na kartce. Z czasem szło mu to coraz ciężej, ale nie chciał pokazać Maddie, że sobie nie poradzi. Po dziesięciu minutach zaczął gryźć długopis.

- Dobra. Dawaj to- zabrała mu kartkę.
- Jeszcze nie skończyłem.
- Ja zrobiłam to w głowie już 3 razy.
- Wiesz, że jesteś przemądrzała, nie?
- Wapń jest dobrze- oceniła nie zwracając uwagi na to co powiedział- Bar pomieszałeś. I już mówię dlaczego. Bez względu na numer powłoki, nie są one zapełniane przez elektrony w kolejności od 1 do 7.
- Dlaczego?
- Bo nic na świecie nie jest uporządkowane, to dlaczego elektrony mają być?- spojrzała na niego- Okej. Może tak ci będzie łatwiej. Pomyśl. Jeśli jedziesz ze swoją drużyną na zawody pływackie i uzyskujesz najlepszy czas to co się dzieje?
- Zajmuję pierwsze miejsce.
- Dokładnie. A czy to na jakim torze płynąłeś miało jakieś znaczenie?
- Nie.
- No właśnie. Nie ma zasady, że jeśli płyniesz na torze pierwszym to będziesz pierwszy, drugi na drugim miejscu i tak dalej. Z elektronami jest tak samo. Kto pierwszy ten lepszy i czasem nie ma znaczenia, która to powłoka.
- Ciekawe porównanie- pokiwał głową.
- Ale rozumiesz?
- No tak.
- No to teraz ci powiem, że to nie jest do końca przypadkowe rozmieszczenie.
- Przed chwilą mówiłaś, że...
- Że nie ma zasady pierwszy do pierwszego toru a drugi do drugiego. Zgadza się. Dlatego wykonano badania, żeby się dowiedzieć jak to wygląda. No i się udało. Utworzono pewien schemat. I świetnie się sprawdza. Narysuję ci go.

Maddie szybkimi ruchami naszkicowała schemat. Od początku do końca objaśniła zasady działania. Lucas patrzył na to ze skupieniem i zadawał wiele pytań. Po chwili chwycił kartkę i poprawił swoje błędy.

- No więc bar mamy za sobą- westchnęła Maddie.
- A co z miedzią? Jest błąd?
- Mały. Ale to dlatego, że miedź jest wyjątkiem.
- Wiedziałem, że jesteś podstępna- przymrużył oczy.
- Taki mój urok- zaśmiała się.
- To co jest nie tak?
- Na czwartej powłoce i orbitalu s najpierw pojawiają się 2 elektrony, lecz orbital 3d ma 9 elektronów i jest na tyle wredny, że kradnie jeden, aby mieć ich dziesięć.
- Więc miedź ma teoretycznie 2 elektrony walencyjne?
- Zgadza się, ale na powłoce 4s występuje tylko jeden elektron.
- Dlatego to wyjątek. Rozumiem.
- Cieszę się- uśmiechnęła się.
- Są jeszcze jakieś?
- Owszem. Ale to masz znaleźć już sam. Rozpisz mi pierwiastki z całego układu okresowego. Powiesz mi następnym razem co znalazłeś.
- Praca domowa na korkach, kto by się tego spodziewał?- zaczął się śmiać.
- Jakbym ci wszystko podała na tacy to byś się tak nie starał. Z wami facetami trzeba tak postępować.
- To znaczy?
- Jeśli niczego nie wymagasz to nic nie dostaniesz. Proste.
- Chcesz powiedzieć, że jakbyś mi wszystko powiedziała to bym nie docenił, że mi pomagasz?
- Nie. Chodziło mi o to, że nie interesowałbyś się tak chemią. Jeśli sam będziesz musiał czegoś poszukać lub nad czymś popracować to zwiększasz swoje zainteresowanie i masz też większą satysfakcję z wykonanego zadania. Nawet jeśli jest to trudniejszy przedmiot niż na przykład literatura.
- Czemu chcesz, żebym interesował się chemią?
- Bo łatwiej jest uczyć się przedmiotu, który lubisz i który jest ciekawy. Chcesz kolejne porównanie?
- Poproszę.
- Dwie dziewczyny. Jedna nudna i jest w zasięgu ręki a druga ciekawa i trudna do zdobycia. Z którą chcesz się umówić?
- Z tą drugą.
- Właśnie. Nawet jeśli jest ciężej zdobyć numer od tej drugiej to wybierzesz ją, bo cię interesuje. Ludzie zawsze wybiorą zaspokojenie swojej ciekawości i doświadczenie radości ze zdobyczy. Człowiek jest zdobywcą. No i do tego uznanie i uwielbienie ze strony społeczeństwa dopełnia jego dumę.
- Krytyczne- patrzył na nią z uznaniem.
- Takie jest moje zdanie- wzruszyła ramionami.
- I słusznie. Umiesz nazywać rzeczy po imieniu.

Oboje zamilkli. Lucas wnikliwie jej się przyglądał. Imponowała mu. Nie dość, że mu pomaga to świetnie się przy niej czuje. Jest inteligentna i błyskotliwa. Nie widział tego na początku, ale teraz jest inaczej. Odkrył w niej coś i ciekaw jest czego jeszcze może się dowiedzieć. Maddie poczuła, że o niej myśli i postanowiła to przerwać.

- Nazywanie rzeczy po imieniu? To jest stolik, a to jest krzesło- popatrzyła na niego i szeroko się uśmiechnęła- Masz rację świetnie mi to wychodzi.
- Jesteś niemożliwa- zaczął się śmiać.
- Dobra- zamknęła książkę- Starczy na dzisiaj.
- Minęła dopiero godzina.
- Wiem, ale muszę być wcześniej w domu. Tom potrzebuje pomocy na budowie.
- Będziesz mieszała beton?
- Pewnie. I to łokciem.

Oboje zaczęli się śmiać.

- Potrzebujesz pomocy?
- Nie. Damy sobie radę.
- Uff. Miałem nadzieję, że to powiesz- otarł ręką czoło, udając ulgę- Mam w planach spa i saunę i za nic nie chcę, żeby mnie to ominęło.
- A co z wizytą u kosmetyczki?- Maddie cisnął się uśmiech.
- A to już wieczorem. Mani i pedi- tu parsknął śmiechem i udawał, że odgarnia włosy jak dziewczyna- Koniecznie.
- Byłbyś świetnym przyjacielem-gejem- śmiała się.
- Kochana- brnął dalej- Musisz coś zrobić z tymi końcówkami, bo wyglądasz jak kura domowa.

Maddie ciągle się śmiała. Założyła plecak i ruszyła do wyjścia. Lucas szedł za nią i ciągle żartował. Kiedy wyszli na zewnątrz, zatrzymali się na parkingu.

- A tak na poważnie. Potrzebujesz podwózki?
- Nie. Ciotka i Sara już na mnie czekają. Dzięki.
- To ja dziękuję. Fajnie się z tobą uczyć.
- Wzajemnie.
- Spróbowałabyś zaprzeczyć- przymrużył oczy udając groźną minę i zaraz się uśmiechnął. Ruszył w stronę samochodu- Na razie.
- Pa.

***

Kuzynki przez całą drogę rozmawiały o tym jak zachowały się Vicky i Trudy.

- Nie wiem co do ciebie mają, ale to niezbyt miłe.
- Wiesz dobrze, że mnie to nie obchodzi- wzruszyła ramionami Maddie.
- Fajnie byłoby się tam pokazać. Ich imprezy to zawsze niezłe widowisko.
- Nie przejmuj się. Jeszcze zaliczysz setkę takich przyjęć- wtrąciła się Susan.
- Może macie rację.

Kiedy znalazły się na placu budowy, zaparkowały w bezpiecznym miejscu. Sara wypatrzyła wśród robotników swojego tatę i mu pomachała. Tom odłożył narzędzia i skierował się w stronę dziewczyn.

- W zasadzie niewiele nam zostało do zrobienia, więc chyba nie będziecie musiały dziś pracować.
- No i świetnie- klasnęła w dłonie Maddie- Wolne popołudnie bardzo mi się przyda.
- Kochana- zaśmiał się Tom- Wydaje mi się, że każde popołudnie masz wolne.
- Więc nic ci nie trzeba?- zapytała Sara.
- Wiesz co- podrapał się w głowę- Mam parę rzeczy do kupienia u Moon'ów. Tu jest lista.
- Czyli jednak nas potrzebujesz- Maddie wyrwała mu z ręki kartkę i ruszyła do samochodu.
- Tato, to było nie fair- spojrzała na niego córka.
- Słucham?
- Maddie popołudniami udziela korepetycji- wyjaśniła Susan- Widziałam dziś na własne oczy.
- Nieróbstwo możesz zarzucać raczej mi- stwierdziła Sara.
- Nie wiedziałem- popatrzył na żonę- Nic nie powiedziała.
- No tak- Sara uśmiechnęła się do siebie- Ciągle to robi. Pomaga innym i nie oczekuje za to uznania. My natomiast pomagamy, bo tak wypada i dlatego, że dostaniemy za to pochwałę, zapłatę czy podziękowanie- spojrzała na samochód, w którym siedziała Maddie- Myśleliśmy, że przyjechała tu po to, żeby się od nas uczyć. A na razie to ona pokazuje nam jak być porządnymi ludźmi.
- Będę ją musiał później przeprosić- stwierdził Tom.
- Wystarczy, że przyznasz się do błędu- położyła mu rękę na ramieniu- Ona to doceni.

Tom się uśmiechnął i wrócił na budowę. Maddie podjechała bliżej, żeby Sara mogła wsiąść.

- Mamo zostajesz?- zapytała wsiadając do auta.
- Tak- odpowiedziała Susan- Widzę, że Lidia też tutaj jest. Poplotkujemy trochę.
- Wrócimy po ciebie, kiedy przywieziemy zakupy taty, ok?
- Świetnie.
- No to jazda- powiedziała Maddie i ruszyła.
- Możesz jechać spokojniej?- zapytała Sara.
- Możesz nie zrzędzić?

Przez dłuższą chwilę milczały. Sara spoglądała na kuzynkę. Na początku dziwiła się czemu wszyscy ją tak lubią, ale teraz doszła do wniosku, że sama lubi z nią przebywać. Ten jej szaleńczy zapał do działania i nieskomplikowane myślenie udzielały się otoczeniu.

- Jak nauka z Lucasem?- zapytała Sara.
- Spoko.
- Idziemy dziś do Ricka?
- Nie wiem. Zobaczy się.
- To co będziemy robić?
- Nie wiem.
- To widzę, że weekend pełen planów.
- Wymyślimy coś. Spokojna twoja głowa.

Maddie przyglądała się kuzynce. Wyraźnie coś jej chodziło po głowie.

- Wyduś to z siebie.
- Niby co?
- Widzę, że aż cię skręca. Chcesz coś powiedzieć, ale nie wiesz jak.
- Wcale nie.
- Aha. To dobrze.
- Wiesz, Mad...- zaczęła Sara.
- Taaak?
- Może pogadasz z Vicky i pójdziemy na tą jej imprezę.
- Ha, ha- parsknęła Maddie- Wiedziałam, że o to chodzi.
- Proszę, proszę, proszę.
- Nie znam jej- spojrzała na kuzynkę- A nawet jeśli, to nie mam zamiaru nikogo o nic prosić.
- To może Lucasa? Zaraz będziemy w sklepie jego dziadka. Możesz go zapytać. W końcu udzielasz mu korepetycji.
- Posłuchaj- zaparkowała przed sklepem Moon'ów- Za te korki wisi mi przysługę, to fakt. Ale nie chcę jej wykorzystać, żeby mieć zaproszenie na jakąś sztywniacką potańcówkę.
- Bardzo elegancką, sztywniacką potańcówkę- udawała urażoną Sara.

Maddie wysiadła z samochodu. Popatrzyła na kuzynkę. Nie ruszyła się z miejsca. Podeszła do jej okna.

- Czemu ci tak zależy?
- Szczerze?
- Tylko takiej odpowiedzi oczekuję.
- Mama uszyła mi bardzo ładną sukienkę na szkolny bal. Ten na zakończenie roku. Patrząc na tłum chłopaków który się za mną ugania- uniosła brew- Pewnie nikt mnie nie zaprosi i tam nie pójdę. A bardzo chciałabym tę sukienkę założyć.
- No i założysz- westchnęła Maddie- Możesz przecież sama iść na bal.
- Skąd ty się urwałaś?- Sara popatrzyła na nią ze zdziwieniem- Nikt w historii tej szkoły nie przyszedł sam na bal. To byłby totalny koniec jego reputacji.
- Chcesz mi powiedzieć, że każdy, kto nie ma pary, siedzi w domu i wypłakuje smutki?
- Mniej więcej- wzruszyła ramionami.
- A już myślałam, że ta wiocha nie jest na końcu świata. A jednak mnie zaskoczyła- zaśmiała się Maddie i ruszyła do sklepu.

Sara wysiadła z samochodu i poszła za kuzynką.

- Dzień dobry. W czym mogę służyć?- zapytał mężczyzna zza lady.
- Dzień dobry. Chciałam kupić cegły.

Z zaplecza wyłoniła się znajoma postać i z uśmiechem podeszła do kuzynek.

- Tylko jedna młoda dama w tym mieście jest w stanie wypowiedzieć to zdanie.
- Cześć Henry- uśmiechnęła się Maddie.
- Witaj złotko- uścisnął jej dłoń.
- Dzień dobry panie Moon- ukłoniła się druga dziewczyna.
- Córka Toma Jones'a?
- Sara.
- Właśnie. Sara. Moja pamięć już nie jest tak dobra jak kiedyś- pogładził się po głowie- Czego wam trzeba?
- Tu mamy listę.
- Jim. Zajmij się tym- Henry podał kartkę pracownikowi i zwrócił się do kuzynek- Może usiądziemy na sofie? Napijemy się czegoś.
- Nie jesteśmy pełnoletnie- odezwała się Sara.

Pan Moon zaczął się śmiać.

- Ona mówi całkiem serio- wytłumaczyła śmiejąc się Maddie i usiadła na kanapie.
- Miałem na myśli mrożoną herbatę lub lemoniadę- wyjaśnił.
- O!- Sara się zmieszała- Przepraszam.
- Nie szkodzi złotko- mrugnął do niej okiem i zwrócił się do Maddie- Jak twoja półka?
- Jest świetna. Dobrze wygląda i nadaje się do użytku.
- To tak jak ja- uśmiechnął się Henry.
- Masz w sobie jeszcze to "coś"- puściła mu oko Maddie.
- Oczywiście. I chyba wiem nawet co to jest.
- Tak?
- Tak. Moje sztuczne biodro.

Nagle Maddie i Henry wybuchli śmiechem. Sara im się przyglądała. Przypomniała sobie ich dziadka i to jak się dobrze dogadywali. Maddie nie miała z nim tyle wspólnego co ona, ale widząc jakie ma relacje z panem Moon'em, pewnie też by się dogadali.

- Wszystko dobrze?- Henry zwrócił się do Sary.
- Tak. Tak.
- Właściwie to nie- Maddie spojrzała na kuzynkę- Mamy mały problem.
- Mogę jakoś pomóc?
- Wydaje mi się, że tak.
- Co ty robisz?- wyszeptała przez zęby Sara.
- Sara dostała dziś zaproszenie na przyjęcie, które odbędzie się u was jutro- spojrzała na Henry'ego- Urodziny Vicky. Ale niestety odmówiła, tylko i wyłącznie dlatego, że nie ja nie dostałam zaproszenia. To zrozumiałe, nikt mnie tu nie zna i zajmie ludziom trochę czasu, żeby się do mnie przyzwyczaić. Ale Sara? Przykładna uczennica i wymarzona córka, ma zrezygnować z eleganciego przyjęcia przeze mnie? To mnie stawia w bardzo dziwnej sutyacji. A nie lubię czuć się winna. Dlatego chciałam zapytać czy w ramach wyjątku Sara może pojawić się na przyjęciu?
- Oczywiście, że tak- uśmiechnął się pan Moon- To będzie dla mnie przyjemność. Ale jest jeden warunek.
- Jaki?- zapytała Sara.
- Weźmiesz swoją kuzynkę ze sobą i... dopilnujesz, żeby wyglądała jak prawdziwa dama.
- Że niby mam założyć sukienkę?- skrzywiła się Maddie.
- Że niby tak- zwrócił się do niej Henry.
- Dlaczego ja się tak zawsze poświęcam?- rozłożyła ręce, ale po chwili się uśmiechnęła.
- Zamówienie gotowe- odezwał się Jim- Pomóc zapakować do samochodu?
- Nie pytaj chłopcze. Nie pytaj, tylko pakuj- machnął na niego ręką pan Moon.
- Otworzę bagażnik- podniosła się Sara- Dziękuję panu. Do widzenia.
- Do zobaczenia- pożegnał ją i spojrzał na Maddie- Wiedziałaś do kogo przyjść po pomoc.
- Powiedziała mi, że bardzo chce tam pójść. Musiałam coś zrobić. Może i Vicky organizuje to przyjęcie, ale miejsce należy do ciebie- spojrzała na Henry'ego poważnie- A wiadomo, że jeśli chcesz osiągnąć sukces to bierzesz się za najcięższą artylerię.
- Prawdopodobnie masz rację- uśmiechnął się i dodał- Muszę wracać do obowiązków. Mam nadzieję, że wszystkich jutro oczarujesz. Do zobaczenia.
- Dziękuję. Do widzenia.

Kiedy zniknęła za drzwiami, Henry skierował się do swojego gabinetu na końcu sklepu.

- Skończyłeś?
- Tak dziadku. Według mnie wszystko się zgadza.
- Okej. Jesteś wolny.
- Mogę o coś zapytać?- spojrzał na niego Lucas- Dlaczego dajesz mi do sprawdzania tak skomplikowane faktury?
- Bo mój drogi- uśmiechnął się sam do siebie- Jeśli chcesz osiągnąć sukces to bierzesz się za najcięższą artylerię.

sobota, 24 października 2015

Rozdział V: "Czemu z nią jest inaczej?"


- Cześć- Lucas łapie Maddie na szkolnym korytarzu.
- Cześć.
- Posłuchaj. Jest mały problem.
- Zawsze coś- przewróciła oczami- Wal.
- Nie mogę dzisiaj przyjść.
- Że co?- zmarszczyła brwi.
- Korepetycje. Pamiętasz?
- Aaaa. No tak- uderzyła się w czoło a po chwili spojrzała na niego podejrzanie- Chwila moment. Chcesz mi powiedzieć, że nie możesz przyjść na korki, o które mnie błagałeś przez dobre dwa tygodnie?
- No tak- kiwnął twierdząco głową- Mam ważną sprawę.
- Każdy ma. Ale okej. Zajmij się swoimi sprawami a jak już to ogarniesz to przysiądziesz do nauki.
- Masz na myśli przysiądziemy- poprawił ją.
- Nie- pokręciła głową- Ja mam dziś czas. Ty nie. Dlatego strzelam, że jak ty będziesz go miał, ja wtedy będę zajęta- wzruszyła ramionami.
- Made. Naprawdę dziś nie mogę- powiedział przygnębiony.
- Made?!- uniosła brew- Co to za ksywa?
- To skrót od twojego imienia.
- Maddie i Mad to skróty.
- Made też.
- Przestań- skrzywiła się- Jest straszne.
- Mi się podoba. Chyba mogę mówić co mi się podoba?
- Rób co chcesz- westchnęła- Ucz się kiedy chcesz. Mnie to nie obchodzi- rzuciła i chciała odejść.
- Vicky jest w szpitalu- wydusił w końcu i od razu posmutniał- Wczoraj z Kyle'em mieli wypadek. On jest cały, ale Vic wygląda gorzej.
- Przykro mi. Ale po co mi to mówisz?- zapytała i widząc jego zmieszanie dodała- Dobrze wiesz, że jeśli doniosę o tym dyrektorowi to mogą wylecieć ze szkoły. Widziałam w jakim stanie odjeżdżali.
- Wiem- przytaknął- Ale ci ufam i chcę, żebyś mnie zrozumiała.
- Nie łapię- przymrużyła oczy- Przecież kumpluję się z Chrisem, a on cię nie cierpi. Gdyby wiedział mógłby ci zaszkodzić.
- Nie zrobi tego- popatrzył na nią poważnie.
- Skąd to wiesz?
- Znam go dłużej niż ty.
- Dobre- zaśmiała się- Może i dłużej, ale nie lepiej. Nawet ze sobą nie rozmawiacie. Ba! On nawet na ciebie nie patrzy.
- Chyba jeszcze mało wiesz- skomentował.
- Niby o czym?
- Nieważne- rozejrzał się po korytarzu- Możemy przełożyć te korepetycje?

Maddie zaciekawił temat Chrisa i Lucasa, a właściwie ich znajomości. Może przez te lekcje dowie się o co chodzi. Słyszała pogłoski o ich rzekomej przyjaźni dwa lata temu, ale patrząc na to co dzieje się teraz, nie da się temu wierzyć. Z drugiej strony nikt głośno o tym nie mówi. A skoro to tajemnica, to z pewnością jest ciekawa.

- Niech będzie. Jutro?
- Znów odwiedzam Vicky.
- Pojutrze?
- Też.
- Nie możesz poświęcić ani jednego dnia?
- To moja dziewczyna- powiedział tonem, jakby sam chciał siebie do tego przekonać.
- No i co?
- I myślę, że należy jej się mój szacunek, opieka i troska.
- Masz przerąbane- uniosła kącik ust.
- To znaczy?
- Musisz się kulturalnie zachowywać, bo tego wymaga od ciebie rodzina. Musisz być najlepszy w nauce i sporcie, bo tego wymaga od ciebie szkoła i znajomi. I musisz być przykładnym chłopakiem dla dziewczyny- spojrzała na niego- której nie kochasz.
- Czemu aż tak to cię obchodzi? Czemu mnie analizujesz? Myślisz, że źle mi z tym kim jestem?
- Sam to powiedziałeś. Wczoraj na ognisku. Każdy cię słyszał.
- I chyba źle zrobiłem, że się otworzyłem- spojrzał na nią z lekką złością- Ale nie sądziłem, że ktoś to wykorzysta.
- Próbuję ci coś uświadomić.
- Jak na razie to tylko mnie krytykujesz i oceniasz. Mówisz, że jestem nadęty i arogancki. Ale pomyśl czy kiedyś to okazałem?- zbliżył się do niej- Jak na razie ty jesteś najbardziej niemiłą osobą jaką poznałem. Wytykasz mi błędy i komentujesz co robię dla szkoły czy rodziny. Co cię to obchodzi? Nie jestem idiotą. Sam umiem o siebie zadbać- patrzył jej prosto w oczy a jego oddech przyspieszył- Nie potrzebuję twoich rad, ani twojej pomocy. Jak cię tu nie było, jakoś dawałem radę. To i poradzę sobie jak tu jesteś.
- Fajnie- odpowiedziała nie odrywając od niego wzroku- Powodzenia.
- Dziękuję.

Patrzyli tak na siebie jeszcze chwilę. Maddie nie chciała mu przyznać racji, lecz ją miał. Nie zrobił jej nic złego, a ona zawsze była dla niego niemiła. Ale taka już jest. Nie potrafi być uprzejma jak większość dziewczyn. Ma swój sposób na każdą relację. A tę lubiła. Lucas był z nią szczery i do tego ją doceniał. Uznanie innych to coś z czym, nie spotykała się w szkole w Chicago. Tylko dlaczego tak interesuje ją życie tego chłopaka?

- Lucas, ja...- chciała coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć słów.
- Nieważne- ominął ją i ruszył w stronę klasy.

***

- Ominęła cię niezwykła lekcja historii i angielskiego- Alison wchodzi do pokoju Chrisa i rzuca torbę na łóżko- Za to na WF Lisa dostała piłką do kosza. Będzie miała niezłe limo.

Chłopak nawet nie ruszył się z fotela.

- Słuchasz mnie?
- Tak. Fajny miałaś dzień.
- Co jest?- podeszła i usiadła mu na kolanach.
- Nic.
- Nie było cię w szkole. Nie widzę w pobliżu Swayze'ego. Siedzisz zdołowany w pokoju. Tak- spojrzała na niego z troską- To zupełnie nic.
- Naprawdę nic. Nie mogę już sobie zrobić dnia wolnego?
- Możesz. Tylko się zastanawiam od czego odpoczywasz. Od szkoły czy ode mnie?
- Daj spokój- spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął.
- Może powinnam poprawić ci humor?- zaczęła go głaskać i całować po szyi.
- Alison- odsunął ją od siebie- Dlaczego ze mną jesteś?
- A skąd to pytanie?- zdziwiła się.
- Odpowiedz.
- To proste. Bo cię kocham.
- Nie- pokręcił głową- Nie o to mi chodzi. Chcę się dowiedzieć co sprawiło, że się mną zainteresowałaś.
- Naprawdę jesteś Chrisem?- zaśmiała się- Czy cię podmienili?
- Jestem. Odpowiesz mi?
- Hmm- postukała się palcem w brodę- Podobało mi się, że byłeś wysportowany. Jesteś przystojny. Popularny. Zabawny. Lubisz ryzyko. Z luzem podchodzisz do spraw codziennych. I świetnie się spędza z tobą czas.
- Okej- kiwnął głową i się zamyślił.
- Lepiej ci?
- Co?
- Pytam czy ci lepiej?
- Tak- odpowiedział dalej zamyślony- Zdecydowanie.
- To może pocieszę cię jeszcze bardziej?

Alison wstała i wzięła go za rękę. Oboje położyli się na łóżku. Dziewczyna zaczęła go całować. Jednak Chris był ze swoimi myślami w zupełnie innym miejscu. Jego dziewczyna zauważała w nim cechy, które może widzieć każdy. Cechy, które podziwia, są tylko jego powierzchownymi zaletami. Nie ma w tym niczego głębszego. Jest dobrze. Tylko dobrze. Ale czy nie mogłoby być lepiej? Chyba powinno.

- Chris?
- Hmm?
- Mam wrażenie- przerwała pocałunki- Że cię tu ze mną nie ma.
- Sorry- uśmiechnął się lekko- Już rozwiałem myśli. Jestem cały twój.

***

- Hej- powiedział Lucas wchodząc do szpitalnej sali- Jak się trzymasz?
- Chyba dobrze- uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz kiedy cię wypuszczą?
- Lekarz mówił, że chcą mnie jeszcze poobserwować. Ale myślę, że do imprezy będę już w domu.
- Aha.

Między nimi zapadła cisza. Lucas podszedł do okna. Vicky podążyła za nim wzrokiem.

- Przepraszam- wydusiła w końcu.
- Niby za co?- odwrócił się i usiadł na jej łóżku- Zrobiłaś krzywdę sobie. Nie mnie. I z pewnością wiesz, że to było strasznie głupie.
- Wiem, ale byłam pijana i do tego ta dziewczyna...- spuściła głowę.
- Co z nią?
- Nie podoba mi się, że się koło ciebie kręci.
- Vicky- złapał ją za podbródek- Nie należysz do zazdrosnych dziewczyn. Nigdy nie miałaś problemu z innymi dziewczynami wokół mnie. Czemu z nią jest inaczej?
- Ty mi powiedz- spojrzała na niego poważnie.

Lucas patrzył zmieszany na dziewczynę. Zaskoczyło go to pytanie i sam zaczął się nad tym zastanawiać. Zdecydowanie coś było w tej "nowej". Coś co sprawiało, że zapominał o tej całej otoczce, którą musiał tworzyć, aby sprostać wymaganiom, które są mu stawiane. Przy Maddie czuł się wyzwolony i nieograniczony. Do tego podziwiał ją za jej postawę. Odważną i otwartą. Nie przebierała w słowach i nie kryła emocji. Pokazuje to innym i sama tego wymaga. Teraz to sobie uświadomił. Dzisiaj się na nią zdenerwował tylko dlatego, że wymagała, aby pokazał jaki jest naprawdę a nie starał się przekonać wszystkich, że jest chodzącym ideałem.

- Muszę już iść- odezwał się w końcu- Wpadnę jutro- podniósł się z łóżka.
- Lucas- Vicky złapała go za rękę- Chcę, żebyś był ze mną szczery. Jeśli coś się dzieje wolałabym o tym wiedzieć.
- Potrzebowałem od niej przysługi. To tyle.
- Udało się?
- Niestety.
- Może ja mogę jakoś pomóc?- zmartwiła się.
- Wystarczy, że już więcej nie będziesz mnie tak straszyć- pocałował ją w czoło- Do jutra.
- Pa.

Kiedy Lucas znika za drzwiami, Vicky łapie telefon i wykręca numer do Trudy.

- Taaaak.
- Mam problem.
- Wpaść do ciebie?
- Jak najszybciej.

***

- Co tam?- Maddie weszła do pokoju Sary i wskoczyła na łóżko.
- Dlaczego jak do mnie przychodzisz to mam wrażenie, że czegoś chcesz?
- Nie. Tak przyszłam... Pogadać.
- O czym?
- Co robiłaś wczoraj z Chrisem?
- A co miałam robić?- zmarszczyła brwi.
- Powiedziałaś, że pływałaś w bieliźnie.
- No tak- przytaknęła dziewczyna.
- Dużo wczoraj wypiłaś?
- Trochę.
- I wszystko okej?- Maddie przyglądała jej się wnikliwie.
- Yhym.
- No to okej- wzruszyła ramionami kuzynka.
- Czemu cię to obchodzi?
- Nie obchodzi. Po prostu trochę się dziwię.
- A może się martwisz, że nie jesteś jedyną szaloną dziewczyną w tej rodzinie? Albo że twoi znajomi mogą mnie też polubić?
- Sara- Maddie spojrzała na nią- Po prostu, wczoraj nie zachowywałaś się jak ty. Pytam czy wszystko okej i tyle. Nie mam w tym ukrytego celu.
- Serio?
- Serio- zaśmiała się- Gdybyś wiedziała do czego jestem zdolna to nie wysnułabyś takich wniosków na swój temat. Robiłam różne rzeczy i mało kto potrafi to przebić.
- Na przykład jakie?
- To nie ważne- wstała z łóżka- Nie potrzeba mi fanów. Robię to dla siebie. Nie dla innych.
- Ja zrobiłam tak wczoraj- Sara spojrzała na kuzynkę.
- Masz potrzebę, żeby ktoś o tym wiedział?
- Chyba nie- wzruszyła ramionami.
- A więc rozumiesz- uśmiechnęła się lekko- Zakładaj buty.
- Dokąd idziemy?
- Rozejrzymy się po okolicy.
- A co tu jest do oglądania?- Sara zmarszczyła brwi.
- Piękne pola i lasy. Może nawet wybierzemy się poskakać po polanie i zrobimy sobie nawzajem wianki- Maddie zaczęła trzepotać rzęsami.
- Idziemy do Ricka, prawda?

Maddie nic nie odpowiedziała tylko odwróciła się i zaczęła zbiegać po schodach na dół. Sara podniosła się i ruszyła za kuzynką. Bardzo dobrze się teraz czuła. Miała poparcie Maddie i chyba zrobiła na niej wrażenie. Bycie przez nią docenioną to był jej cel od kiedy się tu pojawiła. Teraz może mają szansę na prawdziwą przyjaźń.

***

- Co jest piękna?- Kyle rozsiada się na leżaku obok Trudy.
- Rozmawiałam z Vicky. Mamy mały problem.
- Chce odszkodowanie za wypadek?
- Nie. Z tym nie ma problemu. Kupisz jej coś ładnego na urodziny- zdjęła okulary przeciwsłoneczne- Chodzi o Lucasa.
- Co tym razem zrobił księciunio?
- Chyba zainteresował się naszą nową koleżanką.
- Tą, która mi przyłożyła piłką?
- Tak.
- Okej. I co z tego?
- Vicky się martwi, że coś może między nimi być- spojrzała na niego.
- A co mi do tego? Laski zawsze na niego leciały- uśmiechnął się- I dzięki niemu lecą też na mnie.
- Musisz coś z nią zrobić. Zbajerować albo naściemniać, że Lucas się z niej nabija. Coś wymyślisz.
- Vicky poczuła konkurencję?
- Wiesz jaka jest- Trudy przewróciła oczami- Trzęsie się na samą myśl, że może go stracić.
- A sama nie może pogadać z tą blondyną?
- Pewnie by to zrobiła, ale jakbyś zapomniał to leży w szpitalu i to przez ciebie.
- O! No tak- podrapał się w głowę.
- W dodatku siedzisz w tym od samego początku- z powrotem założyła okulary- I pewnie dobrze pamiętasz dzięki komu jesteś najlepszym kumplem Lucasa.
- Jasne- podniósł się z leżaka i już miał odejść, ale się zatrzymał- Rozumiem czemu Vicky wzięła w tym udział, ale ty? Jakie masz korzyści z tego, że on i Chris się nienawidzą?
- Mam swoje powody- wzruszyła ramionami i dodała- Albo jestem po prostu wredna.

Kyle patrzył na nią chwilę. Trudy wcale się tym nie przejęła. Ściągnęła okulary i kapelusz i wskoczyła do basenu. Chłopak odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia.

***

Cała paczka Chrisa przyszła do Trucka. Kiedy siedzieli w garażu Ricka, Trevor zadzwonił do swojego brata, żeby pomógł mu zorganizować imprezę w barze. Pewna para obchodzi dwudziestą rocznicę ślubu i z tej okazji organizują przyjęcie dla rodziny i znajomych. Maddie stwierdziła, że może to być dobra zabawa.

- Jeżeli myślisz, że impreza z 50-latkami to coś fajnego, to chyba jesteś bardziej pokręcona niż sądziłem- skomentował Swayze, kiedy weszli do środka.
- Słyszę impreza. Myślę o tańcu wśród lasek a nie o laskach- dodał Rick.
- Dajcie spokój. I tak nie mamy co robić- odezwała się Sara.
- Zawsze możemy powymyślać im wyzwania. Jesteśmy w tym całkiem nieźli- rzuciła Maddie.
- Już to widzę- zaśmiał się Chris.
- Hej nie narzekaj- klepnął go w ramię Travis- Sam się zgłosiłeś.
- Właściwie to Mad mnie namówiła.
- Ma ten dar co?- Travis spojrzał na dziewczynę i ruszył w stronę brata.
- Wydaje mi się czy on na nią leci?- zastanowiła się Alison.

Wtedy wszyscy popatrzyli na Maddie.

- Nawet się nie waż- zagroziła palcem Chrisowi, któremu uśmiech malował się na twarzy.
- Nie wiesz co chciałem powiedzieć.
- Ale wiem, że nie chcę tego słuchać.
- To dlatego mu pomagasz?- zastanawiał się Swayze- Ty też na niego lecisz.
- Pozamykajcie się- Maddie przewróciła oczami i ruszyła w stronę baru.
- No ładnie się tu urządziliście- skomentował Chris udając, że rozgląda się dookoła i podziwia wystrój.
- A gdzie będzie pokój dla dziecka?- udawała poważną Alison.

Maddie tylko pokręciła głową. Reszta zaczęła się śmiać. Dziewczyna otworzyła piwo i upiła łyk. Wtedy wszedł Travis. Podała mu butelkę.

- Masz. Przygotuj się.
- Na co?- zapytał zdziwiony.
- Zobacz i już piją z jednej butelki- Swayze złożył ręce i zaczął się kołysać.
- Właśnie na to- oparła się łokciami o bar i westchnęła.

***

Kyle wpadł do rezydencji Moonów. Chciał porozmawiać i przeprosić za swoje zachowanie na ognisku. Do tego musi wybadać sprawę tej nowej dziewczyny.

- Witaj Kyle- przywitał go pan Moon- Lucas jest w gabinecie.
- Dziękuję. Świetna koszula.
- Ach daj spokój- machnął ręką mężczyzna- Założyłem ją tylko, żeby uszczęśliwić moją żonę. Ciągle zwraca mi uwagę, że wyglądam jak zwykły robotnik.
- Bo to prawda- do salonu weszła pani Moon- Witaj Kyle.
- Dzień dobry- uśmiechnął się chłopak i dodał- Czego byśmy nie zrobili dla naszych kobiet?
- Zgadza się- przytaknął pan Moon i podał płaszcz małżonce- Do zobaczenia.

Kyle pomachał im i ruszył do gabinetu. Kiedy otworzył drzwi zobaczył znajomy obrazek.

- Lucas w książkach. Jakie to dziwne.
- Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał- chłopak nie uniósł nawet głowy.
- Nie przypominam sobie, żeby to było kiedykolwiek potrzebne- podszedł i zamknął mu podręcznik.
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- Okej. Pogadajmy- wyprostował się na fotelu- Byłeś u Vicky?
- Wyobraź sobie, że byłem z nią od kiedy tam trafiła.
- Widzę, że cię to bawi.
- Daj spokój. Nic jej nie jest. Oczywiście, że u niej byłem- podszedł do okna- Bo niby skąd bym wiedział, że macie problemy.
- Jakie problemy?
- Nie udawaj- uśmiechnął się chłopak- Vicky myśli, że kręcisz coś z tą...Jak jej tam?
- Maddie.
- O widzisz! Już zapamiętałeś jej imię. A od tego już tylko krok do ołtarza.

Lucas mimo woli się uśmiechnął. Kyle na niego spojrzał.

- Tylko pytam.
- Nic między nami nie ma.
- Wierzę. Ale przekonaj swoją dziewczynę, bo chyba nie ufa ci tak jak ja- Kyle ruszył do wyjścia.
- Czemu aż tak się martwicie, że coś może mnie łączyć z Maddie?
- Nie pasuje do nas- zatrzymał się przy drzwiach- A do tego dobrze wiesz, że się przy niej zmieniasz. Przypominasz...
- Dawnego Lucasa?
- Właściwie to tak.
- A co jeśli za tym tęsknię?- spojrzał poważnie na kumpla- Co jeśli chcę poczuć to co czułem kiedyś? Robić rzeczy, które robiłem kiedyś?
- Sam odpowiedz sobie na pytanie czy dobrze na tym wyszedłeś? O mały włos straciłbyś wszystko. Miałeś szczęście. Dostałeś drugą szansę. A teraz masz o wiele więcej. I myślę, że powinieneś to docenić a nie rozmyślać o przeszłości. Przyszłość to coś co jest przed tobą- skomentował i zniknął za drzwiami.
- Ja jakoś jej nie widzę- powiedział do siebie.

Po chwili otworzył podręcznik do chemii. Patrzył na wzory i na rysunki, ale jego myśli zaprzątały zupełnie inne rzeczy. Na przykład to, że jego najbliższym strasznie zależy na tym, żeby nie miał kontaktu z Maddie. Mógłby to uszanować i zgodzić się na ich prośby, ale nie wie czemu wcale nie chce tego robić. Wręcz przeciwnie, potrzebuje jej obecności.

***

Impreza, którą zorganizowała grupa przyjaciół, będzie z pewnością zapamiętana. Wszyscy przyłożyli się do dekoracji, ale to atrakcje i występy były kluczem do sukcesu. Konkurs hula hop rozruszał biodra. Zarówno te prawdziwe jak i te sztuczne. Truck i Travis dali pokaz barmańskich sztuczek. Maddie i Sara zrobiły konkurs karaoke. Szkoda tylko, że wygraną był ich występ, a co jak co, ale kuzynki Jones nie posiadają muzycznego talentu. Rick jako początkujący magik, dał słaby, ale bardzo zabawny występ. Swayze sprawdził się jako tancerz. Porywał na parkiet wszystkie panie. Może jego ksywka nie wzięła się tylko od imienia Patrick, ale także od tego że ma podobne ruchy do Patricka Swayzee'ego z Dirty Dancing. Alison i Chris serwowali wszystkim gościom drinki i posiłki. Każdy na coś się przydał i świetnie się przy tym bawił. Kiedy reszta paczki została jeszcze w barze, ciocia Susan zadzwoniła do córki i kazała wracać dziewczynom do domu. Travis zgosił się na ochotnika, że je odprowadzi. Kiedy Sara zrozumiała, że chłopak chciał być sam na sam z Maddie, przyspieszyła kroku, wyciągnęła komórkę i zadzwoniła do jednej z koleżanek.

- Dzięki za pomoc- odezwał się Travis.
- Już wypiliśmy kolejkę na twój koszt. Nie musisz dziękować.
- Okej. Ale cieszę się, że byliście tam ze mną.
- Nie schlebiaj sobie- Maddie przewróciła oczami- Nie było co robić, dlatego tam poszliśmy.
- Wiesz- zaśmiał się- Z jednej strony nie pozwolisz być ci wdzięcznym, a z drugiej dobrze wiesz, że zrobiłaś coś dobrego bezinteresownie, ale za cholerę nie chcesz tego pokazać- spojrzał na nią- Rozgryzłem cię?
- Myślę, że to potrwa trochę dłużej niż jedną imprezę.
- Ale przyznajesz, że jesteś do rozgryzienia?
- Oczywiście. Właściwie to jestem jak otwarta księga- zaśmiała się.
- Widzisz! Mówisz tak, ale to niezła ściema. Jesteś otwarta fakt, ale skrywasz bardzo dużo. Ostatnio doszedłem do tego, że wszyscy cię tak lubią, ale prawie nic o tobie nie wiemy.
- Zaczynam tu z czystą kartą. Moim zdaniem to dobre. Nie chcę mówić o tym co było wcześniej. Myślę, że to nie miałoby znaczenia.
- Albo boisz się, że jak się dowiemy czegoś z twojej przeszłości to zmienimy zdanie?

Maddie nic nie powiedziała, tylko patrzyła się przed siebie. Zbliżali się do domu Sary.

- Mówisz, że się czegoś boję?- odezwała się w końcu.
- Mówiłaś ostatnio, że nie chcesz się w nic angażować, bo dopiero co tu przyjechałaś. A wydaje mi się, że po prostu boisz się angażować czy przywiązywać. W sumie to zrozumiałe, bo jeśli coś tracisz, to tak nie boli. I możesz z łatwością zacząć od nowa. Tak jak tutaj.
- Wydaje mi się, czy bardziej mówisz o sobie niż o mnie?- spojrzała na niego z ciekawością.
- Czemu tak myślisz?
- Próbujesz jakoś sobie wytłumaczyć swoje postępowanie. Mogę strzelić?
- Jasne.
- Okej. Myślę, że w tej swojej szkółce dla rajdowców zostawiłeś kogoś dla ciebie ważnego. Teraz starasz się ułożyć sobie życie na nowo. Nawet pomyślałeś, że zaczniesz się z kimś spotykać i zapomnisz. Mam rację?

Maddie usiadła na ławce przed domem. Travis przyglądał się jej i usiadł obok. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Na początku myślała, że po prostu się mu podoba. Ale teraz wie, że potrzebował kogoś z kim będzie mógł porozmawiać i kogoś kto go zrozumie.

- Nie zaczynaj niczego nowego jeśli nie rozwiązałeś starych spraw. To nigdy dobrze się nie kończy- klepnęła go w ramię- Z resztą nie zniosłabym tego, że spotykam się z gościem, który ma dziewczynę.
- Jak to możliwe, że chciałem dowiedzieć się czegoś o tobie, a wyszło na to, że ty wyciągnęłaś coś ode mnie?
- Taka już jestem. Potrafię dużo wyczytać z zachowania ludzi.
- I manipulować nimi- objął ją ramieniem.
- Nie śmiałabym- zaczęła się śmiać dziewczyna.

Travis również się zaśmiał. Lubił z nią przebywać. Teraz nie jest zdziwiony, że Chris zafascynował się nią od kiedy ją poznał. Miała w sobie bardzo dużo cech przyjaciela, którego niektórzy z tego miasta od dawna potrzebowali. Nie jest dziwne, że taki powiew świeżych pomysłów i szczerych opinii jest tu potrzebny. Z pewnością więcej ludzi przekona się o tym, jaka jest Madeline Jones i będzie w stanie ją zaakceptować. Jego przemyślenia przerwała zbliżająca się do nich postać.

- Cześć- odezwał się chłopak i podał rękę Travisowi- Jestem Lucas.
- Travis.
- Bardzo mi miło- skinął głową i zwrócił się do Maddie- Przeszkadzam?
- To zależy.
- Od czego?
- Czy chcesz wykupić dom mojego wujka czy wpadłeś się podlizać, żebym ci pomogła z chemią?

Lucas się zaśmiał. Spojrzał na Travisa.

- Jak ty z nią wytrzymujesz?
- Nie wytrzymuję- chłopak wzruszył ramionami i też się uśmiechnął.
- Zaprosiłabym was do środka- odezwała się Maddie- Ale czuję, że ciotka Susan dostałaby zawału gdybym przyprowadziła jednego chłopaka, a co dopiero dwóch.
- Mam kurs pierwszej pomocy- odezwał się Lucas- Jakoś dam radę.

Wszyscy zaczęli się śmiać.

- Nie jesteś taki zły jak się wyluzujesz- oceniła Maddie.
- Wiesz, że to był chyba pierwszy komplement jaki od ciebie usłyszałem.
- Nie przejmuj się- Travis podniósł się z ławki- Ona obraża każdego kogo lubi.
- Zapamiętam.
- Dobra. Ja spadam. Dzięki za rozmowę, Mad. Miło cię było poznać, Lucas.
- Trzymaj się- uściskała go na pożegnanie.
- Na razie- pożegnał się Moon i zwrócił do dziewczyny- Fajny gość. Dobry materiał na chłopaka.
- Chyba się przesłyszałam- zaśmiała się Maddie- Czy ty chcesz ze mną rozmawiać o chłopakach?
- Nie. Tak tylko powiedziałem- zmieszał się- Z resztą nieważne. Przyszedłem, żeby przeprosić za swoje poranne zachowanie.
- Przeprosiny przyjęte.
- Okej- zdziwił się- A więc możemy się pouczyć?
- Nie uważasz, że jest odrobinę za późno.
- Często się o tej porze uczę- wzruszył ramionami- Ale możemy to zrobić kiedy będziesz miała czas. Nie ma sprawy.

Dziewczyna na niego patrzyła. Był opanowany i naturalny. W szkole wydawał się być bardziej spięty. Jakby działał pod czyjąś presją. Teraz był wyluzowany i uśmiechnięty.

- Nawet jutro po szkole- dodał.
- A Vicky?
- Wpadnę do niej później. Myślę, że parę godzin sobie beze mnie poradzi. Jesteśmy ustawieni?
- Jasne.
- Świetnie- uśmiechnął się- Dzięki i do jutra.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać?- zatrzymała go- Dlaczego zmieniłeś zdanie? Dlaczego postanowiłeś znowu spróbować?
- Ktoś mi powiedział, że nie powinienem się z tobą zadawać. A zrobienie czegoś czego mi nie wolno  sprawia mi sporo radości- spojrzał na nią- Ktoś mi to ostatnio uświadomił.

Maddie wiedziała, że mówił o niej. Ucieszyło ją to. Polubiła go i nie chciała, żeby okazał się taki jakiego go opisują czy na jakiego wygląda na pierwszy rzut oka. Jest w nim coś więcej niż tylko pozycja i pieniądze. Ma nadzieję, że uda się wyciągnąć z niego jeszcze więcej i taki już pozostanie.

środa, 21 października 2015

Rozdział IV: "I tak tam nie pasuję"

Wrzucam rozdział z East Grove, bo nie mogę ruszyć z moimi tancerzami :) Mam nadzieję, że się spodoba.



Lucas przed lekcjami łapie Mad przy szkolnej szafce. Chce jeszcze raz spróbować przekonać ją, aby udzielała mu korepetycji.

- Cześć- przywitał się opierając o szafki.
- Hej.
- Wiesz, zastanawiałem się dlaczego nie chcesz mi pomóc. I wiem, że zaraz wyskoczysz z tekstem, że mnie nie lubisz lub ze jestem nadętym i rozpuszczonym, bogatym dzieciakiem, ale to nie jest prawdziwy powód. Więc powiedz mi... Czemu?
- Myślę, że...- przerwała przewracanie książek i spojrzała w górę- To dlatego, że strasznie zależy mi, żeby być najlepszą uczennicą i nie pozwolę ci mnie pokonać.

Lucas zmarszczył brwi i lekko się uśmiechnął.

- Jesteś dziwna.
- Dziękuję.
- Nie mam pojęcia jak cię przekonać.
- Nie dasz rady. Nie tacy próbowali.
- Może i nie tacy, ale ja się nie poddam.
- Yhym- zaśmiała się.

W tym momencie chłopakowi wpadło coś do głowy.

- Nie poddam się, bo nie jestem tobą.
- Słucham? Zarzucasz mi, że się poddaję?
- Tak.
- Ciekawe kiedy?
- Choćby wtedy, gdy trener Walls chciała cię w swojej drużynie.
- To nie twoja sprawa.

Wtedy chłopak staną za nią, schylił się i szepnął do ucha:

- Właśnie udowodniłaś, że mam rację.

Mad bardzo wkurzyły te słowa i od razu się odwróciła. Ich spojrzenia się spotkały, wargi dzieliły tylko centymetry. Stali tak przez chwilę, przyglądając się sobie i próbując wyczytać coś z ich zachowania. To nie należy do łatwych, bo oboje są osobami, które szybko się nie odkrywają. Ten dystans do innych i tajemniczość mogą być zarazem denerwujące jak i pociągające.

- Założę się, że szybciej stałabym się najlepszą biegaczką w szkole niż ty chemikiem- przerwała milczenie Mad.
- Nie dasz rady. Nie tacy próbowali- powtórzył jej słowa.
- No to zobaczysz.
- Nie- uśmiechnął się i kiedy ona spodziewała się kolejnego ataku, on złagodniał- Chodziło mi o to, że trenując sama nie dasz rady. Potrzebujesz trenera.
- Jest nią pani Walls.
- Daj spokój. On nie zerwie się rano, żeby z tobą pobiegać. Nie ułoży ci diety czy systemu treningów. Może potrafiła to 10 lat temu- pokręcił głową- Ale nie teraz. Potrzebujesz kogoś kto również trenuje sport wyczynowy. Kogoś...
- Takiego jak ty?- dokończyła unosząc brew.
- Dokładnie. Ja pomogę ci z bieganiem a ty mi z chemią. Oboje wyciągniemy z tego jakieś korzyści- uśmiechnął się szeroko.
- Posłuchaj, Lucas- spojrzała na niego poważnie- Jeśli masz zamiar kimś manipulować, to proszę bardzo. Ale najpierw zastanów się czy osoba którą chcesz przechytrzyć nie jest przypadkiem bardziej cwana od ciebie. Chcesz szóstkę z chemii i chcesz pomóc mi z treningami. Po co? Żeby potem móc chwalić się, że mi pomogłeś? Na tej sytuacji podbudujesz swoją średnią jak i pozycję w szkole- rozłożyła ręce- Świetnie się uczy a do tego pomaga nowej. Jaki on cudowny- zamrugała oczami a następnie przeszyła go zimnym spojrzeniem- Nie widzę tu korzyści dla mnie. Mi zwisa twoja ocena tak samo jak ta drużyna lekkoatletów.
- Jeśli to tak zabrzmiało to wybacz- powiedział zmieszany- Nie chodziło mi tylko o mnie. Nie to miałem na myśli.
- Właśnie, że to- spojrzała na niego chłodno, zamknęła szafkę i ruszyła w stronę sali.

***

Ekipa Chrisa w porze lunchu zajmuje ich ulubiony stolik pod oknem. Po chwili pojawia się Maddie i siada z przyjaciółmi.

- O czym tak namiętnie dyskutujecie?
- Dziś nad jeziorem jest ognisko- wyjaśnia Rick- To taka szkolna tradycja.
- Chcesz mi powiedzieć, że idzie na nie cała szkoła?
- Nie- odezwał się Swayze- Tylko ci, którzy zostali zaproszeni. Jest tam zazwyczaj 50... może 70 osób. Nie ma tłoku, ale jest nas wystarczająco, żeby dobrze się bawić.
- Okej. To jak możemy zdobyć zaproszenia?- popatrzyła po wszystkich- Siłą?
- Podoba mi się twój zapał- zaśmiał się Chris- Ale wystarczy mieć znajomości w samorządzie uczniowskim.
- I tu wkraczam ja- odezwała się Alison.
- Jesteś w samorządzie?- zdziwiła się Maddie i dodała- Nieźle.
- Dzięki- uśmiechnęła się i dodała- Jest nas pięcioro. Vicky, Kyle, Brad, Celina i ja. Każdy ma prawo zaprosić od 10 do 15 osób.
- Piszesz się?
- Pewnie- kiwnęła głową i zmarszczyła brwi- To znaczy, że Lucas też tam będzie?
- Uuuuu- odezwał się Swayze- Komuś tu spodobał się księżycowy chłopczyk.
- Kto?!- Maddie prawie zakrztusiła się jedzeniem.
- Moon. Łapiesz?

Maddie zaczęła się śmiać i pokręciła głową.

- Uprzedzaj mnie kiedy będą leciały takie hity. Nie chcę za wcześnie zejść z tego świata. I to jeszcze przez udławienie.

Cała ekipa ryknęła śmiechem.

- Ale jest mały problem- przerwała im zabawę- Mogą mnie nie wypuścić z domu.
- No nie wierzę- zaśmiał się Rick, lecz po chwili, widząc jej minę, przestał- O! Ty tak na serio.
- Mała- odezwał się Chris- Wymyślisz coś. Nie może cię nie być. Jasne?
- Jasne szefie- zasalutowała mu dziewczyna.
- No i gitara. Widzimy się wcześniej u Ricka.

Chłopak uniósł dwa palce do góry, jak to robią uczniowie siedzący w pierwszych ławkach.

- Mów- wydał polecenie Chris.
- Mogę się nie zgodzić, żeby znowu "before party" było u mnie w garażu?
- Nie- odpowiedzieli chórem.
- Tego się spodziewałem- westchnął i udawał zasmuconego.

Reszta zaczęła się śmiać. Zadzwonił dzwonek i wszyscy ruszyli na swoje lekcje.

***

Maddie otwiera szafę i przegląda ciuchy. Wszystkie jej ubrania już się jej znudziły. Czas wymyślić coś nowego.

- Sara, masz może jakieś stare ciuchy Toma?- rzuciła pytanie wchodząc do pokoju kuzynki.
- Nikt nie uczył cię pukać?
- Nie. W domu mamy drzwi tylko w łazience i sypialni rodziców. Reszta została wyjęta z zawiasów, żebym nie miała czym trzaskać jak się wkurzę.

 Sara przyglądała się kuzynce z niedowierzaniem.

- Halo?- pomachała ręką Maddie- Ciuchy.
- Tak- ocknęła się Sara- Znajdziesz coś na strychu. A jeśli mogę spytać...
- Nie możesz- ucięła i ruszyła schodami do góry.

Zaczęła przeglądać pudła, lecz nie było w nich nic co nadawało się do użytku.

- Spróbuj tam- Sara, stojąc w drzwiach, wskazała na szafę w rogu.
- Dzięki.
- Po co ci ubrania mojego taty?
- Nie wiem czy wiesz- uniosła lekko kącik ust- Ale twój i mój tata mają świetny gust muzyczny. Kiedy byli młodzi, jeździli na masę koncertów.
- I?
- I z pewnością mają tu- wyrzucała po kolei ubrania z szafy- Coś co po odpowiedniej przeróbce może być znowu noszone. Jakaś koszula, kurtka czy T-shirt.
- Aha. A czemu naszło cię na to teraz?
- Potrzebuję nowego ubrania.
- Po co?
- Bo mi się znudziły stare- przewróciła oczami.
- I nie ma to związku z dzisiejszym ogniskiem?
- Z czym?- udała zaskoczoną Maddie.
- Nie ściemniaj. Idziesz tam z paczką Chrisa.
- Coś chyba z tobą nie tak kuzyneczko. Nie wiem o czym mówisz- brnęła dalej.
- Czyli grasz z nami dzisiaj w chińczyka? Świetnie. Mama się ucieszy.
- Dooobra- zaczerpnęła powietrza- Idę tam. Zadowolona? Musisz mnie kryć.
- Niby jak?
- Powiedz rodzicom, że idę się uczyć do koleżanki czy coś.
- Do kogo? Na ile czasu? Czy są jej rodzice w domu? Adres i numer telefonu?
- Serio?- wytrzeszczyła oczy- Aż tak cię kontrolują?
- Nie mnie- uśmiechnęła się lekko- Ciebie.
- Czyli... - pojawił się u niej błysk w oku- Jak pójdziesz ze mną to nie będą się czepiać?
- Pewnie nie.
- No i świetnie. Ty podasz im dane swojej kumpeli, skoczysz do niej na noc, a ja wtedy pójdę na ognisko. Bez przypału.
- Nie chcę ich okłamywać.
- Nie musisz. Wystarczy, że odpowiednio dobierzesz słowa. I wtedy, jeśli się dowiedzą, bardzo łatwo to wytłumaczymy. Zgoda?
- No nie wiem- rozglądała się po pomieszczeniu- Ty będziesz się dobrze bawić a ja nudzić. To raczej nie fair.
- Nie mów mi tylko, że interesuje cię to ognisko- zaśmiała się w duchu i dalej grzebała w szafie.
- Interesuje- powiedziała zdecydowanie Sara- Idę z tobą.
- Jak chcesz- uniosła ręce Mad w geście poddania- Tylko, żebyś się nie nudziła.
- Myślę, że sobie poradzę.
- Masz- kuzynka rzuciła jej kurtkę- Obetnij rękawy i możesz się tak pokazać.
- A co ty zakładasz?
- To- Mad trzymała w rękach koszulkę z napisem The Beatles i szeroko się uśmiechała.

***

- Co dziś odpalamy?- Swayze podał napój Chrisowi.
- A na co macie ochotę?
- Może wyzwania- rzuciła Alison siadając mu na kolana- Zawsze się sprawdzają. No i kupa przy tym śmiechu.
- Ma rację- odezwał się Rick- I dawno się w to nie bawiliśmy.
- Ja się zgodzę na wszystko- dodał Travis.
- No to mamy- skomentował Chris- To jak? Lecimy po kolei?
- A co z Mad?- zapytał Travis.
- Już jestem- rzuciła wchodząc do garażu z sześciopakiem piwa- Mam mały prowiant i osobę towarzyszącą.
- Cześć- przywitała się niepewnie Sara.

Wszyscy przez chwilę przyglądali się kuzynkom. Mad miała na sobie czarny T-shirt Beatlesów zawiązany na środku, który delikatnie odkrywał jej brzuch. Do tego szare dżinsy i czarne trampki. Obowiązkowo na nadgarstku miała czerwoną bandanę a na palcach kilka pierścionków. Włosy miała upięte w wysoki kok. Wyglądała bardzo modnie, ale ciągle we własnym stylu. Sara natomiast miała skórzaną kurtkę bez rękawów ze srebrnym suwakiem na środku. Do tego czarne dżinsy i białe trampki. Włosy miała związane w warkocz, a oczy lekko podkreślone kredką. Obie wyglądały tak, że przyciągały uwagę. Chris był przyzwyczajony do ubioru Mad, ale Sary nigdy nie widział w takim wydaniu.

- Fajnie, że jesteście- uśmiechnął się i przesunął Alison. Wstał i zwrócił do Sary- Chyba się ostatnio poznaliśmy.
- Tak. U nas w domu.
- Właśnie. Narobiłem z Mad trochę bałaganu.
- Dlatego przyszłam- uśmiechnęła się lekko- Muszę się zrewanżować.
- Macie jednak coś wspólnego- popatrzył na Mad.
- Bardzo dużo- przewróciła oczami i podała mu piwo- Trzymaj.

Wszyscy usiedli w kółku. Jedni na kanapie, inni na fotelach, ktoś na podłodze.

- Dobra- zaczął Swayze- Zabawa wygląda tak. Każdy ma prawo wymyślić jedno zadanie dla drugiej osoby. Wyzwania wykonujemy na ognisku. Ten kto nie wypełni zadania ma karę, musi przez cały tydzień się jąkać. Każde zdanie, każde słowo. Nie ważne z kim rozmawia. I nie ma wyjątków. Stoi?
- Spoko. Ok. Jasne- grupa rzucała odpowiedzi.
 - To kto idzie na pierwszy ogień?- zaciera ręce Chris- Pamiętajcie, że ten kto dostał zadanie, ma wtedy prawo wymyślać je kolejnej osobie.
- Startujcie ode mnie- Swayze zaczął podwijać rękawy koszuli.
- Są jakieś granice?- zapytała Maddie.
- Żadnych- uśmiechnął się Rick.
- Okej. To ja mam. Swayze- przymrużyła oczy i uśmiechnęła się do niego- Masz wyciągnąć numer od jakiejkolwiek laski. Ale...- popatrzyła na każdego po kolei- Musisz podczas bajery, powiedzieć, że wypychasz sobie bokserki...- wróciła wzrokiem do chłopaka- Skarpetami.
- Ha, ha- Travis prawie spadł z fotela- Niezłe.
- Dzięki- uśmiechnęła się szeroko.
- Mam nadzieję, że następne pomysły nie będą gorsze- śmiał się Chris- Kto teraz?
- Mogę być ja- zgłosił się Travis- Bo czuję, że z każdym pomysłem będzie coraz gorzej.
- Za to, że tak cię bawiło moje zadanie- zaczął Swayze- Ty masz złapać jakiegoś, zupełnie nieznanego gościa za rękę, spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że podarujesz mu gwiazdkę z nieba.
- Jesteście nienormalni- zaśmiała się mimo woli Sara.
- Spokojnie- odezwała się Alison- Dopiero rzucamy wyzwania. Zobaczysz co się będzie działo jak zaczniemy je wykonywać.
- I tego się właśnie obawiam.
- Chyba nadeszła twoja kolej- zaśmiał się się Chris i puścił oko do Sary- Co proponujesz Travis?
- Przez 10 minut, jeśli ktoś zacznie z tobą rozmowę, nie możesz się odezwać słowem. A zamiast tego masz chrząkać jak świnia.
- Jak ja chcę to zobaczyć!- Mad parsknęła śmiechem.
- Ja też- powiedział Swayze ciągle się śmiejąc i spojrzał na Sarę- Wchodzisz?
- Chyba nie mam wyjścia- uśmiechnęła się lekko- Teraz moja kolej? Kto chce wyzwanie ode mnie?
- Ja- odezwał się Chris i dodał z pewnością siebie- To nie będzie trudne.

Sara zmarszczyła brwi. Wszyscy dotąd spisywali się świetnie i wymyślali pokręcone zadania. Jej trafił się największy kawalarz. Co może zrobić, żeby go zaskoczyć?

- Musisz podejść do jakiejś dziewczyny i podczas rozmowy powiedzieć jej swój największy sekret- popatrzyła na stolik, na którym stało piwo- A tym sekretem jest to, że ciągle jeszcze w nocy się moczysz.
- Przegięła- wybuchnął śmiechem Rick i spojrzał na kumpla- Ale zero granic to zero granic.
- Niezłe- skomentował Chris z uznaniem patrząc na Sarę- Całkiem niezłe. A ciebie widzę bardzo to bawi- spojrzał na Ricka- Ty masz za to pierdnąć lub beknąć przy całym towarzystwie.
- Zawsze muszę wychodzić na obleśnego gościa?- przewrócił oczami.
- Trzeba było się tak nabijać?
- Jesteśmy kumplami, zawsze się będę z ciebie nabijał. To mój obowiązek- Rick wyszczerzył zęby- Alison- spojrzał na nią ciepło- Co powiesz na fałszywą akcję z pistoletem?
- Mów dalej.
- Mam tu zabawkową broń z dzieciństwa- podniósł się, poszperał w pudle i wyciągnął przedmiot- W pewnym momencie go wyjmiesz i każesz wszystkim paść na ziemię. Potem zaczniesz lekko machać pistoletem i powiesz subtelnie: "Spoko. Tylko żartowałam". Wtedy ja puszczę z telefonu nagrany dźwięk wystrzału i dodasz niewinnie: "Ojej. Jednak działa".
- Zdajesz sobie sprawę, że ktoś może się posikać ze strachu?- zapytał Travis.
- Strzelam, że to będzie Chris- wybuchła śmiechem Maddie.

Reszta się do niej przyłączyła. Razem z Chrisem.

- Czuję, że to będzie hit- skomentował Swayze.
- Dobra. Została nam Mad- stwierdził Chris- Co proponujesz Alison?
- Musisz namówić kogoś, oczywiście spoza naszego kręgu, kto skompromituje się przed wszystkimi na ognisku.
- To dosyć trudne- skomentowała Sara- Każdy z nas dostał zadanie, gdzie raczej kompromituje siebie. Gorzej jest namówić do tego kogoś innego.
- Racja- rzucił Travis.
- Nie spinajcie. To jest wykonalne- spojrzała na Maddie- Zgodzisz się ze mną? Czy raczej nie dasz rady?
- Możesz nawet sama wskazać osobę- Mad poczuła nutę rywalizacji.
- Nie ma sprawy.
- Oookej- zakończył tę dyskusję Chris- Wygrywa ten, którego zadanie będzie miało najbardziej efektywny skutek i wywoła nie lada sensację. Załapali?
- Yup- przytaknęli chórem.
- No to jazda nad jezioro.

***

Każdy z ekipy sumiennie wykonywał zadania. Większość uczniów świetnie się przy tym bawiła, inni patrzyli na nich jak na wariatów. Potem oczywiście zrozumieli, że cała paczka robi sobie żarty. Zrobiło się z tego małe widowisko. Tak jak myśleli akcja z pistoletem narobiła dużo zamieszania. Kiedy wszyscy się uspokoili pozostało już tylko jedno wyzwanie. Kolej na zadanie Maddie.

- No pokaż co potrafisz- zachęcił ją Swayze.
- Lucas Moon- odezwała się Alison.

Chris spojrzał na swoją dziewczynę i od razu spoważniał.

- Co z nim?- zapytał zdezorientowany Rick.
- Maddie chciała, żebym wybrała jej ofiarę- wzruszyła ramionami- Wybieram Lucasa.
- On się nie wygłupi- skomentowała Sara.
- Chyba mamy jąkałę- zaśmiał się Swayze.
- I będziesz nią ty- wyszczerzyła zęby Mad i ruszyła w stronę chłopaka.

Lucas stał przy beczkach z napojami. Maddie stanęła obok jakby czekała w kolejce.

- Proszę- chłopak podał jej kubek.
- Co to?
- Mówi się dziękuję.
- Dzięki- spojrzała na niego- Co to?
- Oranżada.
- Nieźle- upiła łyk i zaczęła rozglądać się dookoła.
- A więc- zaczął- Powiesz mi w końcu jak cię przekonać do korepetycji?

Mad spojrzała na niego. Jest męczący a zarazem uparty w dążeniu do celu. Widać, że mu zależy. Może powinna dać mu szansę?

- Pomogę ci- odezwała się- Ale pod jednym warunkiem.
- Jasne. Zrobię wszystko.
- Przestań myśleć o innych ludziach- dotknęła go palcem w klatkę piersiową i podniosła wzrok- Przestań myśleć kim musisz być lub kim inni oczekują, żebyś był. Chcę, abyś raz...- zatrzymała się- Chociaż raz zrobił coś dla siebie. Po prostu był sobą- upiła łyk i znowu spojrzała mu w oczy- Nie myśl. To cię strasznie ogranicza. Nie możesz wtedy robić, rzeczy, na które masz ochotę. Ani nie dowiesz się też na co cię stać. Wyrażaj emocje- zbliżyła się i szepnęła mu do ucha- Czuj. Po prostu czuj- rzuciła i ruszyła w stronę tłumu.

Lucas patrzył jak się oddala. Nalał kolejny kubek napoju i upił łyk. Powtórzył w myślach te słowa i coś poczuł. Nagły przypływ energii. Nie wie skąd on pochodził, ale był bardzo silny. Odwrócił się, spojrzał na dziewczynę i wyrzucił kubek za siebie. Zaczął biec. Minął Maddie i a następnie kolejnych imprezowiczów. Ludzie zaczęli się mu przyglądać. Jedni szturchali drugich, będąc ciekawi co się wydarzy. Chłopak podbiegł do samochodu. Chwycił swoją torbę i wyjął z niej książki. Podszedł do ogniska i zaczął je po kolei wrzucać w ogień.

- Nie cierpię literatury- krzyknął i chwycił kolejną książkę- Nie lubię historii i nie lubię geografii. Nie lubię siedzieć nad książkami.

Wśród uczniów widać było zdziwienie. Dookoła roznosiły się szepty na jego temat.

- Nie lubię mieć wszystkich obecności w szkole- kontynuował nie odrywając wzroku od ognia- Nie lubię dawać dobrego przykładu innym- zaczął szybciej oddychać i patrzył się tylko w płomień- Nie lubię być kontrolowany. Nie lubię tego jak wszyscy się teraz na mnie patrzycie. Nie lubię być oceniany. Nie lubię tego, że analizujecie każdy mój krok. Nie lubię być... Lucasem Moonem- rzucił ostatnią książkę i spojrzał tylko na jedną osobę.

Wszyscy mu się przyglądali. Jednak go to nie obchodziło. Ważne było dla niego spojrzenie tylko jednych oczu. Oczu przyjaciela. Brata. Chris patrzył na niego jakby znów znaleźli wspólny język... Jakby znów byli razem. Kochali się i szanowali. Tego potrzebował. Niewielkiego momentu uznania w oczach Chrisa. Krótkiej chwili, w której przypomnieli sobie co było kiedyś. Wtedy Chris pochylił lekko głowę i upił łyk piwa. Lucas odpowiedział mu skinieniem. Czuł się o wiele lepiej. Jakby część odpowiedzialności, którą ciągle jest obarczany, ktoś odebrał. Od jakiegoś czasu nie doznawał takiego uczucia. Uczucia wolności.

- Koniec przedstawienia- powiedział i przeleciał wzrokiem wszystkich gapiów- Koniec. Bawcie się.

Uczniowie posłusznie, lecz z nutą niepewności wrócili do poprzednich zajęć. Lucas za to skierował się w stronę samochodu. Vicky widząc to, wypiła do dna kolejnego drinka i postanowiła do niego podejść. Jadnak ubiegła ją Mad.

- Jeśli będziesz wszystko tak dobrze łapał jak tę sugestię to szybko się z tym uwiniemy- klepnęła go w ramię- Jutro weź potrzebne rzeczy i widzimy się po szkole.
- Super. Dziękuję- lekko się uśmiechnął i kiedy odchodziła dodał- Myślisz, że to mi w jakiś sposób pomogło?

Maddie zatrzymała się i odwróciła. Patrzyła na niego przez chwilę.

- Nie pomogło tutaj- zakreśliła palcem koło, wskazując na wszystkich uczniów- Lecz tutaj- dotknęła się palcem w czoło, a potem wskazała na serce- I tutaj.

Po chwili lekko się uśmiechnęła i ruszyła w stronę grupy. Chłopak przyglądał się jej jak się oddala. Już chciał ruszyć za nią, aby mu to wyjaśniła. Lubi z nią rozmawiać. Jest bardzo bystra, lecz nie chce, żeby ktoś o tym wiedział. Bo niby po co? Przecież ona wie i to jej wystarcza. Nikt inny nie musi. Wtedy zobaczył Kyle'a wsiadającego na motocykl.

- Hej, stary- podbiegł do niego- Chyba nie powinieneś. Sporo dzisiaj wypiłeś.
- Daj spokój- machnął ręką- Tylko trochę. Nie spinaj się tak.
- W takim stanie naprawdę nie powinieneś prowadzić.
- I to mówi gość, który kilka minut temu tańczył wokoło ogniska i palił książki?
- Ale ja jestem trzeźwy.
- Ja też... Prawie- uśmiechnął się i zwrócił do nadchodzącej Vicky- Mała? Wskakujesz?
- Jasne- dziewczyna usiadła razem z nim.
- Vicky- zwrócił się do niej Lucas- Chodź. Pojedziesz ze mną.
- O! A nie zabierasz tej blondi?- powiedziała ze złością.
- Jakiej blondi? Co ty gadasz?
- Nie udawaj idioty. Widziałam, że ciągle z tobą rozmawia i się koło ciebie kręci. Jeśli nowa tak ci odpowiada to ją sobie bierz.
- Jesteś pijana. Zsiadaj.
- Ty się dobrze bawisz i ja też zamierzam.

Kyle wtedy odpalił silnik i ruszyli w leśną uliczkę. Lucas nie zdołał ich zatrzymać. Zdarzało się, że Kyle nie raz prowadził pod wpływem, ale kiedyś może to się niezbyt dobrze skończyć. Oby to nie był ten dzień.

***

- Gdzie jest Sara?- zapytała Maddie, gdy podeszła do grupy.
- Niedawno tu była- stwierdził Rick.
- Poszukam jej.
- Jest duża. Przecież się nie zgubiła- skomentował Swayze.
- Powiedziałam, że jej poszukam. Tobie nikt nie każe.
- Wyluzuj- objął ją ramieniem- Chciałem powiedzieć, że pewnie się tu gdzieś kręci.
- Pomogę ci- zaoferował się Travis.
- Ja też, jeśli chcesz- dodał Chris.
- Poszukamy jej wszyscy- odezwał się Rick.
- Ja mogę zostać tu, na wypadek jakby się pojawiła w tłumie- dodała Alison.
- Dzięki- uśmiechnęła się Mad- A my się rozdzielimy. Każdy pójdzie w inną stronę. Spotykamy się tu za pół godziny.
- Biorę pomost nad jeziorem czyli południe, Rick pójdzie na zachód, Swayze na wschód a Mad i Travis do lasu, czyli na północ- zarządził Chris- Pasuje?

***

- Nic ci nie mówiła?- Maddie wypytywała Travisa- Może źle się czuła? Może chciała iść do domu?
- Nie. Nic.
- Cholera.
- Czyżby nieustraszona Mad się przejmowała?
- To nie jest śmieszne- skarciła go spojrzeniem.
- Nie. Raczej nie- uśmiechnął się lekko- Ale fajnie jest widzieć, że jesteś w stanie okazać uczucia.
- Nie do końca chyba łapię do czego zmierza ta rozmowa- zmarszczyła brwi.
- Nie do końca łapiesz też do czego ja zmierzam- puścił do niej oko.
- Nawet nie próbuj- uśmiechnęła się i szturchnęła go w ramię.
- Dlaczego? To chyba nic złego jakbyśmy czasem spędzali ze sobą czas. Ja cię lubię i ty mnie pewnie też. Może polubimy się bardziej. Kto wie.
- Jestem tu od niedawna.
- Ja też.
- Poznaję nowych ludzi.
- Ja też.
- I ich zwyczaje.
- Ja też.

Spojrzała na niego. Jakby nie patrzeć są w podobnej sytuacji. Ona jest tu nowa, a on wraca na stare śmieci. Oboje muszą to wszystko poukładać i dopasować się do tej społeczności. A trzymanie się razem całkiem dobrze im wychodzi. Jednak Mad nie chce się na razie w nic poważniejszego angażować.

- A do tego nowa szkoła.

Chłopak zaczął się śmiać.

- Takie zabawne?
- Nie. Tylko to, że ja też wracam do szkoły.
- A jednak?
- Tylko nikomu nie mów. Jeszcze nie wiem czy mnie przyjmą. A jeśli tak to chcę zrobić niespodziankę Rickowi.
- Jasne. Gęba na kłódkę- uśmiechnęła się.
- To co? Randka jutro po szkole?
- Od razu przechodzisz do sedna co?
- Nie mogę zwlekać- objął ją ramieniem- Bo myślę, że nie tylko mi wpadłaś w oko.
- Travis- spojrzała na niego- Na ten moment to nie wypali.
- Auć- udał, że dostał strzał w serce i upadł na kolana.

Dziewczyna zaczęła się śmiać. Chłopak również się uśmiechnął. Po chwili się podniósł.

- Nie ma sprawy. Poczekam.
- Nie jestem pewna czy jest na co- zamyśliła się i skręciła w jedną z dróżek.
- Wiem, że jest- powiedział do siebie i ruszył za nią.

***

Chris lubił przyglądać się jak blask księżyca odbija się na powierzchni wody. Lubił ten delikatny szum wywołany przez wiatr. Lubił powietrze, które napływało do jego płuc znad jeziora. Nic na to nie może poradzić. Woda to jego żywioł. Od zawsze... i na zawsze. Wziął głęboki oddech i spojrzał na pomost. Ktoś na nim siedział. Sylwetka postaci sugerowała, że to dziewczyna.

- Bingo- powiedział do siebie i ruszył do przodu.

Kiedy znalazł się dosyć blisko, przez myśl przeszło mu, żeby ją wystraszyć. Lecz to mogłoby skutkować wpadnięciem dziewczyny do wody. A jemu nie widzi się moczenie tyłka, żeby ją ratować. Zwłaszcza, że kiedyś obiecał sobie, że nie będzie już więcej pływał.

- Hej- zaczął- Mad cię szuka. Właściwie to wszyscy cię szukamy.
- Niepotrzebnie- wzruszyła ramionami- I  tak tam nie pasuję.
- A gdzie dokładnie?
- No tam- wskazała ręką kierunek, gdzie odbywało się ognisko- Nie jestem jedną z was. Niepotrzebnie tu przyszłam.

Chłopak przewrócił oczami. Lubi pewne siebie dziewczyny. A ta tutaj, wygląda tak jakby miała zaraz się rozpłakać. Zbyt często tego nie robi, ale może spróbować podnieść ją trochę na duchu. W końcu to kuzynka Mad.

- Posłuchaj- Chris usiadł obok niej- Nie jestem typem faceta, który zacznie cię pocieszać w stylu "Nie no przestań. Co ty gadasz? Wszyscy tam pasują" i tak dalej- westchnął- Zwłaszcza, że się nie znamy. Ale to, że czujesz się winna, że tu jesteś jest głupie.
- Czyli nie dość, że jestem nudna to jeszcze głupia?
- Nie wiem kto ci to powiedział, ale jeśli w to wierzysz to może faktycznie coś z tobą nie tak.

Sara spojrzała na Chrisa. Może mówić takie rzeczy, bo jest bardzo pewny siebie. Gdzieś ma zdanie innych i dobrze mu z tym.

- Łatwo ci mówić, bo ciebie wszyscy akceptują.
- Raczej tolerują- uśmiechnął się i dodał po chwili- Może nie mam problemu z tym, że inni mnie oceniają, bo zwyczajnie mam to w dupie.

Zapadła cisza. Oboje myśleli nad tym co otoczenie może zrobić człowiekowi. Kilka dobrych słów może cię wynieść na piedestał, a kilka złych zniszczyć zupełnie.

- Nie wiem, kto ci takie rzeczy powiedział, ale...
- Kilka dziewczyn na tym ognisku- przerwała mu- Podeszły i zaczęły mówić, że jestem nudna, nie umiem się bawić i nie pasuję do twojej paczki.
- Hmm- westchnął- Nie wiem czy to prawda co o tobie powiedziały i w sumie średnio mnie to obchodzi. Ale trochę mnie dziwi twoja reakcja. Uważałem cię za trochę inną osobę.
- Jaką? Nieśmiałą. Niewidzialną.
- Wydaje mi się, że raczej niezależną.

Sara popatrzyła na niego z lekkim zdziwieniem.

- No co?- wzruszył ramionami- W szkole trzymasz tylko z kilkoma osobami. Wiesz, które przedmioty w szkole najlepiej ci idą i to z nich najbardziej się przykładasz. Z tego co mówi Mad, jesteś chyba najbardziej przykładną córką świata. Do tego udzielasz się w większości akcji w szkole. No i na festynach w mieście- spojrzał na wodę- Po prostu zawsze wydawało mi się, że gdzieś masz zdanie innych i robisz co chcesz. Myślałem, że nie obchodzi cię popularność.
- Jeśli jakakolwiek dziewczyna tak mówi, to zdecydowanie kłamie- uśmiechnęła się lekko i po chwili dodała- Każdy lubi być popularny. A dzisiaj dotknęło to jeszcze bardziej, jak powiedziały, że nie wiedzą dlaczego Maddie się ze mną trzyma- Sara również spojrzała na wodę- Pojawiła się i wszyscy ją zauważają. Od tak. Ona od razu tu pasuje, a ja nie. Ciężko coś takiego znosić, a jeszcze gorzej o tym słuchać.
- I dołujesz się tylko dlatego, że jakieś laski tak powiedziały?- spojrzał na nią- Nigdy bym nie powiedział, że aż tak możesz się tym przejmować. Że jesteś zazdrosna o cokolwiek. O Mad.
- Ja nigdy bym nie powiedziała, że Maddie się będzie kumplowała z największym łobuzem w szkole.
- Widzisz?- popatrzył w niebo- Teraz ty mnie oceniasz. I to tylko dlatego, że lubię robić kawały. Nie dziw się, że inni też to robią. Oceniają- znów spojrzał na nią- Ja uważam, że ważniejsze jest to co ty myślisz o sobie niż to co myślą inni. Nikt nie jest idealny, ale trzeba akceptować siebie. Ja lubię to kim i jaki jestem. A jeśli ty nie polubisz samej siebie to inni też nie będą wiedzieli jak cię polubić.
- Chyba jeszcze nie wiem jak to zrobić.
- Ale z pewnością znasz kogoś kto wie- uśmiechnął się na samą myśl.
- Maddie- Sara również się uśmiechnęła- Ona wiedziałaby co zrobić. Pewnie ładnie by przygadała tym dziewczynom- zamyśliła się i dodała po chwili- To dlatego tak ją lubisz? Bo jest sobą bez względu na wszystko?
- Tak. Właściwie to tak. Kiedy jestem z nią czuję się jakbym odnalazł coś co kiedyś straciłem.
- Mówisz o Lucasie?

Chris nic nie odpowiedział. Spojrzał przed siebie. Miała rację. Nie wiedział, że tak bardzo go boli jego utrata. Rozstanie. Zdrada. Tyle się między nimi wydarzyło. Tyle chciałby mu powiedzieć. Wtedy założył kaptur na głowę i położył się na pomoście. Sara spojrzała na niego i położyła się obok. Myślała o tym co powiedziała jej Maddie na temat Chrisa. On powiedział jej dzisiaj to samo. Nie powinno się oceniać nikogo nie znając go. Nie wiedząc co przeżył i przez co musiał w życiu przejść. W tej chwili Chris jest zwykłą, szczerą osobą, z którą możesz zwyczajnie pogadać. Nadal jest pewny siebie i dumny. Ale może ma w sobie więcej niż to co mówi przylepiona do niego etykieta rozrabiaki i kawalarza.

- Myślisz, że Maddie jest lekiem na nasze problemy?
- Nie wiem. Może- zamyślił się i dodał po chwili- Nie wiem czemu, ale jej ufam.
- Też tak masz?- uśmiechnęła się- Wpada na dziwne i chore pomysły. Mówi ci o nich. Dobrze wiesz, że są szalone, ale nie wiesz dlaczego się na nie godzisz. Po prostu czujesz, że tego ci trzeba. Takiego oderwania od codzienności i tej małomiasteczkowej rutyny.
- Wiesz- zaczął- jesteś do niej trochę podobna. Z tym, że Mad nie wie co to granica. Nie zna znaku stop w swoim działaniu. Ty jesteś...
- Ograniczona?
- Nie wiem czy to dobre określenie- uśmiechnął się- Ale tak.

Dziewczyna spojrzała w niebo. Ile razy chciała zrobić coś szalonego czy odważnego? Lecz zawsze ograniczały ją zasady. Zawsze postępowała rozsądnie i odpowiedzialnie. Dziewczyna spojrzała na Chrisa a potem na jezioro. Podniosła się i zaczęła zdejmować kurtkę i bluzkę. Potem rozpuściła włosy. Chłopak znowu usiadł i nic się nie odezwał. Przyglądał się jej ze zdziwieniem, ale i ciekawością. Wydała się w tym momencie niesamowicie atrakcyjna. Jej włosy opadały na ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka. Potem ściągnęła trampki i spodnie. Spojrzała na Chrisa i powiedziała:

- Nie wiem do końca co robię, ale to chyba na tym polega.

Wtedy ruszyła biegiem przed siebie i wskoczyła do jeziora. Chris rozglądał się uważnie, w którym miejscu się wynurzy. Po chwili się pojawiła.

- I jak?
- Trochę zimno.
- Pytałem jak się czujesz.
- Całkiem nieźle.
- To teraz pora na bieliznę- zaśmiał się.
- Nie- pokręciła głową- Wydaje mi się, że to w niczym nie pomoże. A to przecież ja wiem co jest dla mnie najlepsze. Tak to szło?
- Mniej więcej- uniósł kącik ust.

Zapadła między nimi cisza.

- Przesadziłam?- zapytała w końcu.
- Przestań pytać mnie- przewrócił oczami- Nie wiem. Jeśli tak myślisz, to tak. Jeśli nie, to nie. To twoje życie. Twoje zasady. Twój wybór.

Sara podpłynęła do pomostu. Chris pomógł jej wyjść z wody. Dziewczyna cała się trzęsła, wiec chłopak zdjął bluzę i jej podał.
- Nie. Dziękuję.
- Dlaczego?
- Jak to dlaczego? Tak się zaczynają wszystkie komedie romantyczne- spojrzała na niego i zaczęła się ubierać- Ona robi coś szalonego. Dostaje coś od niego, na przykład płaszcz czy kurtkę. Musi mu oddać i tak zaczynają się spotykać. A potem już leci: pocałunki w deszczu, intryga byłej dziewczyny, wielkie rozstanie, przeprosiny. No i na koniec "żyli długo i szczęśliwie".

Chris przyglądał się jej. To co powiedziała jest zabawne, ale też trochę intrygujące. Wydaje się być taka naturalna kiedy mówi o takich rzeczach. No i widocznie jest romantyczką.

- Nie patrz tak- zaczęła się śmiać- Żartowałam. Wzięłabym bluzę, ale gdyby rodzice dowiedzieli się, że należy do jakiegoś chłopaka, i bez urazy, zwłaszcza do ciebie, to by mnie chyba udusili.
- Widzę, że opinia o mnie wyprzedza moje działania- skomentował.

- Hej! Widzę ich- krzyknął Swayze z oddali i przywołał ręką resztę grupy.
- Chyba nas znaleźli- stwierdził Chris.
- Co wy tu robicie?- zapytał Rick, gdy wszyscy weszli na pomost.
- Co ci się stało?!- Maddie podeszła do Sary.
- Pływałam.
- Włosy masz mokre, a ubranie suche- stwierdziła kuzynka - Jak to możliwe?
- W bieliźnie -wzruszyła ramionami.
- Ty?- zdziwiła się Maddie- Oszalałaś?
- Zajebisty pomysł!- krzyknął nagle Rick i zaczął ściągać ciuchy.
- Co ty robisz?- zapytał go Travis.
- Idę pływać.
- Idę z tobą- wtrącił Swayze.
- To ja też- ściągnął koszulkę Travis.

Wszyscy trzej wskoczyli do wody i zaczęli krzyczeć i zachęcać resztę.

- Sara! Ty to masz głowę- krzyknął w ich stronę Rick.
- I co? Ciągle tu nie pasujesz?- Chris zwrócił się w stronę Sary.

Dziewczyna tylko lekko się uśmiechnęła i wzięła w rękę swoje buty. Podeszła do Maddie.

- Wracam na ognisko. Muszę się wysuszyć.
- Idę z tobą. A chłopaków zostawmy z ich nową zabawą.

Obie dziewczyny ruszyły w stronę imprezy. Chris śmiał się z kumpli i również do nich krzyczał. Potem spojrzał na oddalające się Sarę i Mad. Uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.

- I żyli długo i szczęśliwie- powiedział.