piątek, 1 lutego 2013

Episode 16: Wow!



April czeka na nauczyciela przy główniej bramie szkoły. Nie
wie dlaczego, ale nie może się doczekać tego spotkania. Spędzenia popołudnia z
tak dojrzałym i sympatycznym mężczyzną.

- Już jestem- odzywa się Steven za jej plecami- Przepraszam,
że musiałaś czekać, ale rozmawiałem z dyrektorem.
- I?
- Nie ma nic przeciwko.
- To świetnie- uśmiecha się dziewczyna- Masz może ochotę na
obiad?
- April, przypominam ci, że to nie jest prywatne spotkanie.
- Wiem, wiem. Tylko, że przy świetnym sushi, tuż za rogiem,
lepiej mi się rozmawia- patrzy niewinnym wzrokiem.
- Skoro tak- uśmiecha się nauczyciel- To chodźmy.

Steven nawet nie wie dlaczego się zgodził. Ale ta
dziewczyna, tak na niego działa. Czuje się przy niej bardzo swobodnie. Ta
propozycja nie wydawała się osobista. Chyba. Po prostu, zgłodniała i chce
pogadać. Tyle- pomyślał. Niepotrzebnie doszukuje się drugiego dna. To tylko
praca.

- Coś nie tak?- pyta April widząc go zamyślonego.
- Nie. Wszystko w porządku. Chodźmy.

***

-Musisz coś dla mnie zrobić- mówi królowa szkoły wchodząc do
domu Jackie.
- Nie umiesz pukać? I w ogóle cześć Natalie. Niemiło cię
widzieć- zwraca się do niej dziewczyna.
- Nie bądź małostkowa. Mam dla ciebie zadanie.
- A skąd pomysł, że je wykonam?
- Bo wtedy nie będę cię traktowała jak gorszą ode mnie. Może
nawet podskoczysz w rankingu.
- Ha, myślisz, że mi na tym zależy?- śmieje się Jackie.
- Tak. I to bardzo- patrzy jej w oczy Natalie- Zawsze
chciałaś być taka jak ja. Dlatego zrobiłaś tę farsę z moim przyjęciem, a potem
pomogłaś tej małej kujonce. Wszystko, aby mi zaszkodzić. Lecz się nie udało.
Ludzie szybko o tym zapomnieli. Włączając ciebie. Byłaś popularna jeden dzień.
Świetne osiągnięcie.

Jackie nic nie powiedziała. Natalie miała rację. Udało jej
się wygrać parę małych bitew, ale nie wojnę. Królowa nadal ma swoje królestwo i
nie zanosi się na jej detronizację.

- A więc- kontynuuje dziewczyna- Pomożesz mi, a ja sprawię,
że zaczniesz coś znaczyć w naszej szkole.
- Czego dokładnie chcesz?- pyta Jackie.
- Podrzucisz coś do gabinetu dyrektora.
- Nie ma mowy! To niewykonalne.
- Nie przesadzaj. Nikt się nie dowie. To tylko jedna
koperta.
- A co w niej jest?
- Nie interesuj się. Twoim zadaniem jest to, żeby znalazło
się na biurku dyrektora.
- Czemu ci na tym zależy?
- Żadnych pytań- odpowiada Natalie- Zrobisz to, a pozwolę ci
dołączyć do mojej elity. To jak?

Jackie zawsze chciała liczyć się w szkole. Co prawda nie u
boku Natalie. Ale skoro nie ma innej drogi, żeby być na szczycie.

- Co będzie jak ktoś mnie złapie?- pyta dziewczyna.
- Och, daj spokój. Nikt cię nie zauważy.
- To czemu sama tego nie zrobisz?
- Bo to ja. Pmiętasz? Natalie Lawrance. Nigdy nie robię nic
sama. Za dużo mam do stracenia.
- A ja nie?
- Może i masz, ale pomyśl ile możesz zyskać.
- Dobra- zgadza się po namyśle Jackie- Kiedy mam to zrobić?
- Najlepiej jutro. Dasz radę?
- Przygotuj już dla mnie nową szafkę, miejsce w stołówce i
limuzynie. Dasz radę?- odpowiada Jackie.
- Załatwione- uśmiecha się Natalie- Wiesz, zaczynam cię
lubić.
- Bo ci jeszcze uwierzę.
- Na razie. Do zobaczenia na przyjęciu- rzuca królowa i
kieruje się do wyjścia.

Jackie spojrzała na kopertę i powiedziała do siebie- Jesteś
moją przepustką do nowego świata. Cudownego i interesującego świata.

***

Kate po treningu idzie do swojej szafki po kilka rzeczy. Gdy
ją otwiera, zauważa, że brakuje wielu z nich. Co jest?- mówi do siebie. Zaczyna
rozglądać się po korytarzu. Nagle zauważa dziewczynę w jej czapce i drugą obok
niej, z jej słuchawkami.

- Hej! Skąd to macie?
- Od kolegi.
- Jakiego kolegi? To przecież moje rzeczy!- wykrzykuje Kate.
- Żartujesz sobie?- odzywa się jedna dziewczyna- To prezenty.
- Kto wam to dał?

Obie dziewczyny spojrzały po sobie.

- Gary.
- Gdzie go znajdę?
- Stoi tam, przy trzecim oknie- wskazuje jedna z dziewczyn.

Kate od razu ruszyła w tamtym kierunku. Zobaczyła jak ten
chłopak rozdaje jej rzeczy przechodzącym uczniom. Co on sobie wyobraża?-
pomyślała dziewczyna. Gdy podeszła chłopak się do niej zwrócił.

- Hej. Co chcesz? Naklejki, zeszyt, mp3, długopis,
bransoletkę?

Wtedy Kate nie myśląc długo wymierza  w niego cios pięścią. W momencie uderzenia
słychać trzask szczęki. Wszyscy uczniowie patrzą w tamtą stronę. Na
nieszczęście widzi to również dyrektor.

- Co tu się dzieje?!- wykrzykuje pan Hering- Brenwick do
mojego gabinetu! Niech ktoś go zaprowadzi do pielęgniarki- zwraca się do
zebranych.

Wtedy ktoś pomógł Gary’emu wstać i poprowadził go w głąb
korytarza.

Kiedy Kate usiadła na fotelu w gabinecie, dyrektor nie
wiedział od czego zacząć.

- Możesz mi wytłumaczyć co tam się stało?
- Ten gość rozdawał moje prywatne rzeczy innym uczniom. Co
oznacza, że musiał najpierw ukraść je z mojej szafki.
- To ci powiedział? Że je ukradł i teraz po prostu je
rozdaje?
- Nie.
- W takim razie co powiedział?
- Właściwie to nic.
- Chcesz mi powiedzieć, że uderzyłaś chłopaka nie dając mu
nawet okazji do wyjaśnienia dlaczego to robi?
- Nie obchodzi mnie dlaczego to robi, tylko, że w ogóle to
robi. Nie miał prawa niczego kraść i rozdawać. To moje rzeczy. Dostał karę na
jaką zasłużył.
- Kate- zaczyna pan Hering- Od wymierzania kary jestem ja. I
przyznaję ci rację, że nie miał prawa tego robić. Lecz ty także nie miałaś
prawa go bić. Muszę cię zawiesić.
- Ale to nie moja wina!
- Może i nie. Ale nie mogę tolerować takiego zachowania w
mojej szkole. Zaczekasz tu, aż przyjedzie twój tata. Będę z nim musiał poważnie
porozmawiać.
- Powodzenia z tym- unosi brew Kate.
- Słucham?
- Chyba nie myśli pan, że mój tata się tu zjawi.
- A dlaczego nie?
- Bo jest teraz we Włoszech. Robi interes życia. Nie ma
czasu na takie głupoty. Gdy pan do niego zadzwoni to usłyszy: „Proszę umieścić
ją w kozie albo dać prace społeczne. Kiedy wrócę to od razu przyjadę do szkoły
i to wyjaśnię. A tymczasem mogę coś jeszcze dla pana zrobić?” .Pan wtedy
odpowie: „Słucham?”, a on: „Co by pan powiedział na pokrycie części kosztów na
budowę sali teatralnej?”

 Dyrektor patrzy na
nią ze zdumieniem.

- Tak- mówi do niego Kate- Wiem, że macie w planach
wybudowanie nowoczesnej sali tertalnej. A także renowację części szkoły. Mój
ojciec zawsze dowiaduje się o mojej szkole wszystkiego co mogłoby mi pomóc,
gdybym wpadła w kłopoty.
- Kate, wybacz, ale to jest niedorzeczne. Myślisz, że
odpuścimy ci karę w zamian za pieniądze?
- Prawdopodobnie- uśmiecha się Kate- Wycofał się wasz
największy sponsor. I jesteście w kropce. Mój tata może to zmienić- lecz potem
dodaje-Nie chcę, żeby pan myślał, że to przekupstwo czy coś takiego. Nic z tych
rzeczy. To jest raczej troska mojego ojca o mnie. A on w inny sposób nie
potrafi sobie ze mną poradzić. Naprawdę mi przykro, że tak się zachowałam. I
przeproszę tego Gary’ego, że go uderzyłam. Poniosło mnie. Ale taka już jestem.
Jestem tylko człowiekiem. Nie mogę być nieomylna. Także puśćmy to w niepamięć,
okej?
- Panno Brenwick- zaczął dyrektor- Jesteś bardzo bystra. Ale
uwierz mi, z takimi jak ty mam do czynienia codziennie. A takie przemówienia
słyszę kilka razy w tygodniu. Niestety to na mnie nie działa. Ale skoro już
zaproponowałaś to przydzielę ci prace społeczne. Zbieranie śmieci z placu
głównego przez cały tydzień.
- Nie, nie ma mowy.
- Wolisz zawieszenie?
- Nie- spuszcza głowę dziewczyna- A co z tym gościem? On
uniknie kary?
- Wydaje mi się, że już odpowiednią dostał. Nie sądzisz?
- Nie. Bo kradzież jest gorsza od pobicia.
- Nie tobie to osądzać. Ale oczywiście porozmawiam z nim.
Masz jeszcze jakieś pytania?
- Nie- odpowiada wyglądając na wielce obrażoną i wstaje z
fotela, lecz potem dodaje- Nie dostałabym kary, gdybym panu nie proponowała…?
- Nie dostałabyś kary, gdybym tylko porozmawiał z twoim
tatą. Lecz ty wybrałaś taką drogę negocjacji. I nie przyniosło ci to nic
dobrego.
- Z innymi się udawało.
- Ja nie jestem jak inni- uśmiecha się do Kate- Do widzenia
panno Brenwick.

***

- Nie widziałem cię na stołówce- odzywa się Dean do
czekającej na niego Rose- Gdzie byłaś?
- Dwa stoliki dalej.
- Serio?
- Widocznie nie rozglądałeś się dobrze albo ktoś przysłaniał
ci widok.
- Co? Dlaczego nie podeszłaś?
- Nawet bym się nie dopchała- mówi od niechcenia.
- Do mojego serca jest dostać się ciężej, a jednak ci się
udało- uśmiecha się do niej, aby rozładować napięcie.
- Ale masz zabawne żarty- uśmiecha się dziewczyna- Z resztą
umówiłam się z Jo, że lunch należy tylko do nas. Wiesz, musimy mieć czas na
babskie plotkowanie.
- Jasne. Niech będzie. To co dzisiaj robimy?
- Nie wiem. Może jest coś takiego co organizuje pewna, znana
laska z naszej szkoły?
- Nie mów, że chcesz tam iść.
- Chcę.
- Wiesz, że nie cierpię tych nadętych bogaczy. Wystarczy, że
muszę znosić ich widok w szkole. Wieczór, który kręci się wokół Wina i Natalie
nie jest niczym zachwycającym.
- Jo mnie prosiła. Ja w sumie nie mam nic przeciwko temu
przyjęciu. Ale nie musisz iść skoro nie chcesz.
- Nie będziesz zła?
- Nie- odpowiada, lecz potem dodaje- Zabiorę ze sobą Sama.
Na pewno się zgodzi, żeby być moim partnerem.
- To o której mam po ciebie wpaść?- od razu pyta Dean. Nie
ma mowy, że puści swoją dziewczynę z tym gościem. Zwłaszcza, że słyszał, jak Jo
mówiła, że jest przystojny.
- Ha, ha. Wiedziałam, że to podziała.
- Podeszłaś mnie.
- Nie inaczej- śmieje się Rose- Ja zawsze dostaję to czego
chcę.
- No i kto teraz gada jak Win?- śmieje się chłopak.

***

Brian postanowił odwiedzić Melissę. Nie pojawiła się w
szkole pod pretekstem choroby. Jednak on dobrze wie o co naprawdę chodzi.

- Och, witaj Brian- wita go mama Melissy.
 - Dzień dobry. Ja do
Melissy. Jest w domu?
- Tak. Proszę wejdź. Jest u siebie.
- Dziękuje- odpowiada chłopak i rusza do jej pokoju.

Kiedy puka i uchyla drzwi, widzi dziewczynę siedzącą na
łóżku i czytającą książkę. Wygląda całkiem dobrze.

- Hej, nie przeszkadzam?

Dziewczyna podnosi wzrok i od razu zaczyna układać włosy.

- Co tu robisz?
- Przyszedłem zobaczyć co u ciebie. Podobno jesteś chora.
- Głowa mnie trochę boli- kłamie dziewczyna- Pewnie z powodu
tego, że się długo uczyłam.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Źle się czuję. Co tu tłumaczyć?
- I nie ma to związku z tym, że zastałaś u mnie w domu z Jo
w sobotę wieczorem?
- Nie. Przecież nie wiedziałam, że będziecie wtedy ćwiczyć
jej rolę. Nie przyszłabym.
- Melissa, posłuchaj- zaczyna Brian- Nie ćwiczyłem z nią
roli. Tym zajmujemy się w szkole. Jo była u mnie ponieważ oglądaliśmy film.
- Pewnie miał jej pomóc w aktorstwie- tłumaczy go
dziewczyna.
- Nie. To nie miało nic wspólnego z zajęciami. Ja i Jo-
spojrzał na nią- To była randka. Jesteśmy parą.
- Nieprawda. Brian przestań gadać głupoty. Nie możesz
spotykać się z innymi. Przecież niedawno się rozstaliśmy.
- Niedawno? Masz na myśli pół roku temu?
- Tak. I jak chcesz żebyśmy do siebie wrócili to nie
powinieneś chodzić na randki. Po co ta dziewczyna ma robić sobie nadzieję.
- Melissa, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie miałem
i nadal nie mam zamiaru do ciebie wracać.
- Daj spokój. To nieprawda. Mamy tylko małą przerwę.
- Nie- zdenerwował się Brian- Zrozum. Nic nas nie łączy poza
przyjaźnią. Ty i ja to już historia. Zakochałem się w Jo. I to z nią chcę być.
Im szybciej to do ciebie dotrze, tym lepiej.
- To po co w ogóle się ze mną spotykałeś?
- Bo znamy się od lat. I przyjaźnimy. Kiedy się rozstaliśmy,
wszystko sobie wyjaśniliśmy. Tylko przyjaźń. Nic więcej.
- I myślałeś, że tak szybko odpuszczę?
- Powiedziałaś, że jest w porządku.
- Ale nie było- łza zakręciła się jej w oku- I nadal nie
jest. Nie rozumiesz, że powinniśmy być razem? Tyle nas łączy. Tyle razem
przeżyliśmy. To jest nam pisane.
- Wybacz, ale ja piszę sobie życie sam.
- Co ona takiego ma czego mi brakuje?
- Melissa- chłopak siada na jej łóżku- jesteś wspaniała.
Uwielbiam spędzać z tobą czas. Ale cię nie kocham. Nie w sposób jaki byś
chciała. Przykro mi, że nie pogodziłaś się z naszym rozstaniem. Ale musisz to w
końcu zrobić. Teraz jestem z Jo. Tak jest i mam nadzieję, że pozostanie.
Przepraszam, że sprawiłem ci przykrość, ale nie mogę inaczej.

Chłopak wstaje i kieruje się do drzwi.

- Chcesz, żebym do ciebie dziś wieczorem zadzwonił?
- Idź sobie do niej. Nie chcę cię widzieć!- wykrzykuje do
niego.
- Przepraszam- rzuca i wychodzi.

Brian czuje się naprawdę źle, że ją skrzywdził. Ale w innym
wypadku skończyłoby się to tak jak wcześniej. Zraniłby Jo, a drugi raz by nie
przeżył jej smutku i łez. Za to teraz cierpi Melissa. Podejmowanie właściwych decyzji
nie jest takie łatwe jak się mogło wydawać.

***

April i Steven spędzili miło czas przy obiedzie. Potem
poszli do domu dziecka, gdzie zabawiali rozbrykane maluchy. Świetnie się przy
tym bawili. April postanowiła przyjąć ofertę wolontariatu, a pan Shane
przeprowadził kilka rozmów z dziećmi, które wykorzysta w swojej pracy. Po
całym, pracowitym popołudniu Steven postanawia odprowadzić towarzyszkę do domu.
Po drodze opowiadają sobie różne zabawne historie.

- Nie?! Naprawdę pan to zrobił?
- Na studiach robi się wiele dziwnych rzeczy- śmieje się
Shane- I April… mówiłem ci, że możesz mi mówić po imieniu.
- Okej. A więc Steven, nigdy bym nie pomyślała, że taki szalony
chłopak zostanie psychologiem.
- Życie czasem cię zaskakuje. A ja lubię niespodzianki-
uśmiecha się do dziewczyny.

Wtedy April się zatrzymuje. Steven odwraca się w jej stronę.
Nagle dziewczyna zbliża się i próbuje go pocałować.

- Co ty robisz?- pyta odsuwając się.
- Powiedziałeś, że lubisz niespodzianki. Myślałam, że…
- To chyba źle myślałaś- powiedział stanowczo Steven- Chyba
powinniśmy się już pożegnać. Mam pracę do napisania- mówi chcąc jak najszybciej
odejść.
- Zaczekaj- dziewczyna łapie go za rękę- Przepraszam, nie
powinnam. Poniosło mnie. To się już więcej nie powtórzy. Obiecuję.

 Mężczyzna patrzy na
nią. Pięknie wygląda kiedy tak się przejmuje. Jednak zrobiła coś
nieodpowiedniego. To mogłoby im obojgu zaszkodzić. Powinien wygłosić jej teraz
wykład na temat moralności. Lecz chyba nie potrafi się na nią złościć.

- Już dobrze. Nie ma sprawy. Zapomnijmy o tym- mężczyzna
patrzy na nią ciepło- Ale nigdy więcej tego nie próbuj.
- Jasne. To było głupie- uśmiecha się wstydliwe dziewczyna-
Dokończymy spacer?
- Chciałbym, ale lepiej będzie jeśli tu się rozstaniemy.
- Rozumiem- posmutniała April- W takim razie do zobaczenia w
szkole.
- Do widzienia.

Steven patrzy jak odchodzi. Co on wyprawia? Jakieś schadzki
z uczennicą? To niedorzeczne. Musi obiecać sobie, że już nigdy się na cos
takiego nie zgodzi.

***

Kate czeka na Gary’ego pod gabinetem pielęgniarki. Chce
poznać powód jego zachowania. Kiedy chłopak wychodzi i widzi Kate od razu
postanawia rzucić się do ucieczki.

- Hej! Zaczekaj!
- Żebyś mnie jeszcze bardziej poturbowała? Nie, dziękuję.
- Nic ci nie zrobię. Spokojnie.
- To czego chcesz?
- Po co się włamałeś do moje szafki, ukradłeś moje rzeczy i
potem je rozdawałeś? Co ja ci zrobiłam?
- Nigdzie się nie włamałem i nic nie ukradłem. Jakiś koleś
podszedł do mnie z workiem tych rzeczy i powiedział, że da mi 100 dolców jak to
rozdam uczniom.
- Jaki koleś?
- Nie znam go. Ale gdybym wiedział, że to twoje rzeczy i że
tak bijesz to nigdy bym się na to nie zgodził.
- Umiem walczyć o swoje- uśmiecha się i dodaje- Jak wyglądał
ten chłopak?
- Wysoki, blondyn, świetnie ubrany. Ja bym stawiał, że jest
jakimś modelem.
- Win- zgaduje Kate i odchodząc dodaje- Uduszę go. Dzięki kolego.
- Nie ma za co- odpowiada zszokowany chłopak- Możesz mu też
przywalić ode mnie.
- Uwierz, że to zrobię.

Dziewczyna wybiegając ze szkoły widzi jak Win i Tony kierują
się do jego limuzyny. Postanawia ich dogonić i wyjaśnić całą sytuację.

- Co ty sobie wyobrażasz?!




- Witaj piękna. Miło cię widzieć.
- Myślisz, że to jest takie zabawne? Nie miałeś prawa
dotykać moich rzeczy!
- Stary o czym ona mówi?- pyta Tony.
- Nie mam pojęcia- odpowiada Win.
- Przestań! Chłopak się przyznał, że zapłaciłeś mu, żeby
rozdał moje rzeczy. Jak w ogóle złamałeś szyfr do mojej szafki?
- Nie tylko ty umiesz łamać hasła- uśmiecha się do niej.
- A! czyli to zemsta za mailowanie z gejami?
- Dobra, chyba teraz nie chcę wiedzieć- odzywa się Tony i
wsiada do samochodu.
- Możesz być krok przede mną, ale ja jestem dwa przed tobą.
- To już nie jest zabawne. Tam był moje prywatne rzeczy i
pamiątki.
- Chyba się nie popłaczesz?- śmieje się Chambers.
- Była tam bransoletka, którą dostałam od mamy- mówi z
powagą dziewczyna- Była dla mnie ważna, ale ty tego nie zrozumiesz. Bo nigdy
nie liczysz się z innymi.
- Możesz ją łatwo odzyskać- trochę przejął się Win- Nie rób
z tego wielkiej sprawy. To tylko żarty.
- Twoje żarty kosztują mnie tydzień prac społecznych.
- Co?
- Dobrze słyszałeś- wzięła oddech- Moje rzeczy są dla mnie
bardzo ważne. Wiele z nich ma ogromne znaczenie w moim życiu. Kiedy zobaczyłam,
że jakiś koleś je rozdaje, od tak sobie, to mu przywaliłam. Przez to trafiłam
do gabinetu dyrektora. I zostałam ukarana. Przez ciebie. Nawet nie wiesz jaką
mam ochotę ci teraz przyłożyć.
- To czemu tego nie zrobisz?
- Żeby dotarło do ciebie, że twoje postępowanie było naprawdę
głupie. I to już nie są żarty. Nie dla mnie. Wygrałeś. Brawo. Zniszczyłeś coś
dla mnie ważnego- mówi  i odchodzi.
- Hej, Kate…
- Nie udawaj, że to cię obchodzi. Na razie.

Win poczuł coś dziwnego. Czyżby było mu głupio? Albo przykro
z powodu tego żartu? Ma chyba wyrzuty sumienia, bo gdyby to jemu odebrano
rzecz, która należała do jego matki, to też by się wściekł. Może nie do końca
przemyślał swoją zemstę.

***

Charlie dzwoni do Jackie. Chce gdzieś wyjść, a skoro
ostatnio się zaprzyjaźniły to mogą spędzić trochę czasu razem.

- Hej, co robisz?
- Przeglądam sukienki w szafie. Nie wiem co ubrać na
przyjęcie do Jennifer.
- Dostałaś zaproszenie?
- Tak. Ty nie?
- Chyba nie za bardzo liczę się w tej szkole.
- O, przestań. Nic straconego. Zabiorę cię jako osobę towarzyszącą.
- Naprawdę?
- Tak. Wskakuj w taksówkę i przyjeżdżaj. Pomożesz mi coś
wybrać. I ustrzelimy w mojej mamy sklepie coś dla ciebie.
- Jesteś świetna.
- Wiem.
- Zaraz będę.

Po tej rozmowie Jackie poczuła, że naprawdę jej życie może
się zmienić. Ma Charlie, która może być jej pomocnikiem i doradcą jak April
była dla Natalie. A do tego idzie na wspaniałe przyjęcie. To zaczyna jej się
bardzo podobać.

***

Rose właśnie skończyła szykować się na bal. Słyszy jakieś
rozmowy na dole. To pewnie rodzice. Zaraz im pokaże swoją kreację. Rose zbiega
po schodach na dół.

-Wow!- to jedyne słowo, które jest w stanie z siebie wydusić
Sam.
- Kochanie! Ślicznie wyglądasz- komplementuje ją tato.
- Co ty tu robisz?- zwraca się Rose do kolegi.
- Ja, ja. Przy… przy …szedłem- jąka się Sam, nie mogąc
oderwać wzroku od Rose.
- Nie chcesz chyba w tym biegać?- pyta ją mama.
- Zostawiłam ci wiadomość, że dzisiaj nie mogę iść do parku.
Nie odebrałeś?

Wtedy ktoś puka do drzwi. Ted postanawia je otworzyć. Widzi
przed sobą eleganckiego młodzieńca z bukietem kwiatów.

- Dobry wieczór. Dean Harvelle- przedstawia się chłopak- Pan
to pewnie Ted Evans.
- Zgadza się. Proszę wejść. A pan w sprawie?
- Wow!- mówi Dean, gdy zauważa Rose- Wyglądasz niesamowicie.
- On w mojej sprawie- wyjaśnia ojcu z uśmiechem dziewczyna.
- Chyba czegoś tu nie rozumiem- stwierdza pani Evans- Czemu
wasza dwójka wygląda tak elegancko?
- Nawet nie raczyłaś  poinformować rodziców, gdzie idziemy?- pyta
Dean.
- Nie było czasu- wzrusza ramionami Rose i potem dodaje z
uśmiechem- Nie wyobrażasz sobie ile godzin pracy trzeba włożyć, żeby tak
wyglądać.
- Jak dla mnie mogłabyś iść w dresie. Ubiór nie jest ważny.
- I dlatego masz na sobie smoking?- unosi brew dziewczyna i
zwraca się do rodziców- Idziemy na bal maskowy. Dziewczyna z naszej szkoły go
organizuje.
- Odpuszczasz bieganie, żeby pobujać się z bogaczami?- pyta
Sam i mierzy wzrokiem Deana.
- Och. Nic przecież się nie stało. Pobiegamy jutro. Trzeba
było odsłuchać wiadomość- uśmiecha się do niego Rose- Nie musiałbyś biec do mnie.
- I tak bym przybiegł. Sprawdzić czy twój partner jest
odpowiedni- żartuje Sam.
- Coś ci się nie podoba?- załapał aluzję Dean.
- Nie- uśmiecha się chłopak- Wszystko mi się podoba. Łącznie
z Rose.

Dean mierzy go wzrokiem. Ale nie nic nie odpowiada. Nie chce
wyjść na głupka przed rodzicami Rose. Ale chętnie coś by temu kolesiowi zrobił.

- Okej- odezwała się Emily i zwróciła do córki- Mam dla
ciebie torebkę, która idealnie będzie pasowała do tej sukienki- bierze córkę za
rękę- Zaraz wracamy.
- Sam- zwraca się do chłopaka pan Evans i kieruje się do
kuchni- zaraz wpadną moi dwaj koledzy z pracy. Będziemy oglądać mecz w
telewizji. Przyłączysz się?
- Jasne, Ted.

Dean patrzy na Sama. Ten rozsiada się na kanapie jakby był u
siebie i wyraźnie jest zadowolony, że jest ulubieńcem ojca Rose. Ciekawe tylko
czy wie, że Rose ma chłopaka.

- Kotku, musimy się pośpieszyć- Dean woła Rose- Zaczyna się
za 15 minut.
- A coś się stanie jak się spóźnimy?- pyta dziewczyna
wychodząc z pokoju.
- Wiesz, muszę dbać o reputację- naśladuje nadętego bogacza Dean-
Co będzie kiedy wszyscy się dowiedzą, że spóźnialska…- wtedy spogląda na Sama-
to moja dziewczyna.
- Nie jesteś przekonujący, kiedy udajesz Wina- śmieje się z
niego Rose- Chyba wolę Deana.
- Ja też- uśmiecha się do Rose i zwraca do jej rodziców-
Miło było państwa poznać.
- Ciebie również- odzywa się Emily- Bawcie się dobrze.
- Uważaj na moją córkę- dodaje Ted.
- Oczywiście- uśmiecha się Dean.

Oboje wychodzą.

- Ładnie razem wyglądają- ocenia pani Evans.
- Nie podoba mi się ten chłopak- mówią razem Ted i Sam.
- Przestańcie. Był uroczy.
- Nie wiedziałem, że nasza córka ma chłopaka- stwierdza pan
Evans.
- Ma. Od niedawna. Opowiadała mi o nim. Są parą od soboty.
- Czemu nikt mi nigdy nic nie mówi?
- Wiedziałbyś, gdybyś nie poszedł grać w pokera z kolegami-
uśmiecha się do męża.
- Ups. Nic nie mówiłem- odwzajemnia uśmiech Ted.

***

Win czuje się głupio z tym co zrobił Kate. Dowiedział się,
że dziewczyna też wybiera się na bal. Dlatego postanowił kupić jej kwiaty,
przeprosić i towarzyszyć jej na przyjęciu. Gdy puka do drzwi, otwiera mu lokaj
i wprowadza do środka. Win się uśmiechnął, bo poczuł się jakby był w swoim
własnym domu. Przepiękny salon z wieloma dziełami sztuki. Wykwintnie i z klasą.
Był zadziwiająco podobny. Wtedy zauważa jakiegoś chłopaka, który siedzi na
kanapie.

- Pozwalają służbie siedzieć na własnych meblach? Zabawne-
zwraca się do chłopaka.

Wtedy na schodach pojawia się Kate. Wygląda niesamowicie. Ma
na sobie długą brzoskwiniową sukienkę a na szyi przepiękne perły.

- Wow! Coś mi się wydaje, że nie wybieramy się na koncert-
uśmiecha się Matt do dziewczyny.
- A gdzie twoja maska?- śmieje się Kate i wtedy zauważa
Wina- Co ty tu robisz?
- Chciałem…
- Wiesz, nie za bardzo mnie obchodzi co chciałeś- przerywa
mu dziewczyna- Zawsze czegoś chcesz.
- O, ucisz się- zdecydowanie mówi Win- Przyszedłem
przeprosić. Ten żart był głupi, okej? Miałaś rację. A teraz, zanim zaczniemy
się nawzajem przepraszać a na końcu się popłaczemy, zabieram cię jako moją
osobę towarzyszącą na bal.

Dziewczyna zaczyna się śmiać. Naprawdę ją to rozbawiło. Win
nie jest chyba taki zły jak go opisują, ale przepraszać nie umie. Schlebia jej,
że przyjechał tu, przeprosił a teraz zaprasza ją na bal. Tylko trochę za późno.
Ona zaprosiła Matta i bardzo jest z tego zadowolona. Naprawdę go lubi.

- Mam już partnera- popatrzyła na Matta.
- Co? Ten gość?- dziwi się Win- To on nie jest ze służby?

Kate znowu zaczyna się śmiać. Matt patrzy na nią dziwnie.
Dziewczyna poważnieje.

- Nie. Nie jest.
- Spotykamy się- odzywa się chłopak.
- Także wybacz, ale musimy się już zbierać- dodaje Kate.
- Masz chyba złe wyczucie czasu- zwraca się do niego Matt-
Zapraszać dziewczynę na bal 10 minut przed jego rozpoczęciem. To dopiero jest
zabawne.

***

Jo czeka na Briana w swoim domu. Zaczyna się denerwować. Już
są spóźnieni, a jego ciągle nie ma. Wtedy dzwoni telefon.

- Halo?
- Jo. Tu Brian. Coś mi wypadło i spóźnię się na bal.
Spotkajmy się na miejscu, ok?
- Jasne. Coś ważnego się stało?
- Wyjaśnię na miejscu. Pa.
- Pa.
-Mamo! Musisz zawieść mnie na bal- krzyczy córka.

***

Samochody ,taksówki i limuzyny parkują pod domem
Lawrance’ów. Każdy zaproszony ma już na twarzy maskę. Dzisiaj można być
kimkolwiek się chce. To właśnie zaleta takich bali. Nie wiadomo kto jest kim.
To może być zabawne, ale i przysporzyć niektórym kłopotów.

6 komentarzy:

  1. Robi się coraz ciekawiej i znowu umieram z ciekawości mam nadzieję ,że kolejny pojawi się szybko :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super kiedy mogę spodziewać się następnego?

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę, że w poniedziałek ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha dzięki za odpowiedź i już sie go doczekać nie mogę także sie cieszę ,ze będzie już w poniedziałek

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej naprawdę fajne opowiadanie, czekam na kolejny rozdział :D
    Przy okazji zapraszam do mnie
    http://wish-you-were-here1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. KOBIETO! JESTEŚ NIESAMOWITA!
    THE BEST BLOG EVER!

    OdpowiedzUsuń