Głównym korytarzem podążają dwie świetnie ubrane i
wystylizowane dziewczyny. Wyglądają jakby kroczyły po czerwonym dywanie. Gdy
kierują się do swoich szafek, każdy schodzi im z drogi i podziwia ich królewską
„paradę”. Kto to taki? Oczywiście Natalie i jej nowa przyjaciółka, Jackie.
- Czemu jesteś taka zadowolona?- pyta Jackie.
- Kochana, ty też powinnaś. Dzisiaj jest dzień twojego rytualnego
przejścia.
- Że co?
- Jeśli chcesz być moją przyjaciółką i należeć do elity,
musisz spełniać określone wymagania.
- To znaczy?
- Wiesz o co mi chodzi- uśmiecha się Natalie- Umówiłam cię z
jednym przystojniakiem. Zabawisz się.
- Nie wydaje mi się, że potrzebuję chłopaka.
- Na jedną noc, potrzebujesz.
- Czy ty sugerujesz, że ja… mam…
- Tak.
- Wiesz- próbuje się wykręcać Jackie- To nie jest takie proste.
Ja nie chyba nie…
- Nie rób z tego takiej wielkiej sprawy- przewraca oczami
królowa- To jedna noc. Nic wielkiego.
- Ale…
- Do zobaczenia później- przerywa jej Natalie- Buziaczki.
Jackie nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo Natalie już się
oddaliła. Oparła się tylko o swoją szafkę. Co ma zrobić? W końcu chce należeć do
elity. A za tym idzie ten cały „rytuał”. Może naprawdę za bardzo dramatyzuje.
Natalie powiedziała, że to nic wielkiego. Może ma rację…
- Hej Jackie- wita się z nią wesoło Charlie.
- Cześć- rzuca bez emocji dziewczyna.
- Co robisz dziś po południu? Może chciałabyś przejść się ze
mną do domu dziecka?
- Mam ważniejsze rzeczy na głowie.
- Jak?
- Jak bycie kobietą.
- O czym ty mówisz?- śmieje się Charlie.
- Nie ważne. Zajmij się lepiej swoimi książkami i tymi
dziećmi.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? Dziwnie się zachowujesz. I
co ma znaczyć ta cała przyjaźń z Natalie? Wcześniej jej nie lubiłaś. Co ja
gadam? Nienawidziłaś jej.
- Posłuchaj- rzuciła jej poważne spojrzenie Jackie- Jak
trafia ci się okazja, aby polepszyć sobie życie to z niej korzystasz. Nie
zadajesz pytań tylko bierzesz to co ci dają. Nie ważne czy ich lubisz czy nie.
Bierzesz i korzystasz.
- Za cenę bycia nielubianą i wredną?
- Wolę być nielubiana niż niewidzialna, jak ty.
- Nie wiem co cię tak w tym nowym życiu fascynuje, ale dawna
Jackie była fajniejsza.
- Za to ta będzie lepsza- unosi głowę dziewczyna.
Charlie już nie wie co ma powiedzieć swojej, byłej
przyjaciółce. Czy naprawdę sława tak jej uderzyła do głowy? Wydawała się być
niewzruszona na „czary” Natalie. A jednak królowa ma coś w sobie co przyciąga
ludzi. Wystarczy spojrzeć na Wina. Jego też czymś oczarowała, że zawsze do niej
wraca. Jej władza jest zachwycająca i zarazem przerażająca.
- Jak będziesz chciała pogadać to zawsze możesz się do mnie
zwrócić- uśmiechnęła się lekko Charlie.
- Po co miałabym z tobą rozmawiać? Mam masę przyjaciół-
rzuciła Jackie i ruszyła w głąb korytarza.
- Oby prawdziwych- wyszeptała dziewczyna i skierowała się w
stronę swojej klasy.
***
- Skończyłem właśnie lekcje i zabieram cię dzisiaj do kina-
zagaduje Dean swoją dziewczynę na korytarzu.
- Nie mów, że masz bilety na ten musical?!- ekscytuje się
Rose- Grają tam najlepsi tancerze jazzowi.
- Jaki musical?- dziwi się chłopak i potem zaczyna się
śmiać- Myślisz, że chcę oglądać facetów w rajtuzach? Nie ma mowy. Mówiłem o tym,
nowym filmie akcji.
- Jazz to nie tylko rajstopy- oburza się dziewczyna.
- Oczywiście- śmieje się dalej Dean- To jest sztuka. Taka,
że można zasnąć.
- Nieprawda. To niezłe widowisko.
- Widowisko?
- Tak.
- Daj spokój. Street albo Break to widowisko. Tu widać ciężką
pracę, wytrenowanie, wysiłek i świetną technikę.
- Chcesz mi powiedzieć, że w jazzie tego nie ma?
- Nie w takim stopniu.
- A więc to co robię jest łatwe, lekkie i do tego nudne?-
unosi brew dziewczyna.
- No trochę tak- wzrusza ramionami Dean.
- To zapraszam do nas na trening.
- Ha, ha. Nie będę robił z siebie pajaca. Daj spokój.
- Wiesz- zdenerwowała się- to może znajdź sobie „nie pajaca”
i idź z nim do kina na jakiś widowiskowy film- Rose się odwróciła i chciała
odejść.
- Hej- chłopak złapał ją za rękę- Nie to chciałem powiedzieć.
Tak mi się wymsknęło.
- Wymsknęło? Tylko tyle?
- A co jeszcze?
- Może jakieś małe przepraszam?
- Za co?
- Za to, że obrażasz technikę tańca, który uwielbiam.
Oceniasz jego trudność i włożoną w niego pracę. Ja szanuję to co robisz,
każdego z twoich znajomych, waszą dziuplę, kroki, muzykę. A przecież nie muszę tego
lubić, ani twoich tancerzy. Ale bez wzgledu na to, co o tym myślę po prostu to szanuję.
- Daj spokój, nie rób z tego afery.
- Słyszałeś co właśnie powiedziałam?
- Tak i mówię nie rób z tego jakiegoś wielkiego problemu.
Nie lubię jazzu i nie polubię. Taki już jestem.
- Nie każę ci go lubić.
- To o co ci chodzi?- pyta zdezorientowany.
- Dean czy ty…- zaczęła, ale potem się rozmyśliła i westchnęła-
Nieważne. Idę do klasy. Mam jeszcze lekcje.
- To o której po ciebie wpaść?
- Nie mam ochoty na kino.
- To porobimy coś innego. Możemy popracować nad sesją.
Znalazłem parę fajnych miejsc.
- Umówiłam się z Samem na bieganie.
- To zadzwoń i odwołaj.
- Raczej nie.
- Czemu?
- Bo nie chcę- wzrusza ramionami dziewczyna.
- Wolisz spędzić wieczór z nim niż ze mną?- dziwi się
chłopak.
- Dawno go nie widziałam. To mój kumpel. A poza tym Jack za
nim tęskni.
- Jack za nim tęskni- powtórzył Dean- Dobra wymówka.
- O co ci chodzi?- pyta Rose.
- O co mi chodzi? O co tobie chodzi?
- Chyba dzisiaj się nie dogadamy- stwierdza dziewczyna-
Muszę już iść. Pa- żegna się i odchodzi.
Dean trochę się zdziwił. Zawsze dostawał buziaka albo
chociaż uśmiech. A teraz nic. Co takiego zrobił?
- Siema- wita go Ron- Co jest? Burza w raju?
- Tak jakby- odpowiada Dean.
- O co poszło?
- Dam ci radę. Nie gadaj z dziewczynami o rajtuzach.
- Co? Jakich rajtuzach?- pyta zdziwiony Ron.
- Nieważne. Gadam trochę od rzeczy- otrząsa się z myśli Dean-
Widzimy się wieczorem na treningu. Jak możesz to przekaż reszcie ekipy- klepie
go w ramię i wychodzi ze szkoły.
- Jakich rajtuzach?- mówi do siebie Ron.
***
Louis postanowił dzisiaj zaprosić April na randkę. Świetnie
razem się bawili na balu i chciałby to powtórzyć.
Czeka na dziewczynę pod szkołą. Gdy April go zauważa od razu
idzie w jego kierunku.
- Hej, co tu robisz?
- Czekam na ciebie.
- Byliśmy na dzisiaj umówieni i om tym zapomniałam?- pyta
April z przerażeniem.
- Nie- uśmiecha się chłopak- Na dzisiaj nie. Ale tak w ogóle
to wisisz mi randkę.
- Chyba tak- uśmiecha się dziewczyna.
- A więc zabieram cię na obiad.
- Jasne- zgadza się April- Kiedy?
- Teraz.
- Teraz? Chyba nie jestem dość dobrze ubrana, żeby iść do
restauracji.
- A kto powiedział, że idziemy do restauracji?
- A dokąd?
- Do mojego mieszkania. Uwierz mi, robię świetną zapiekankę
z makaronem.
- Czy ty nie chcesz przypadkiem mnie uwieść?
- Chcę i to jest plan idealny- uśmiecha się chłopak.
- No to nie ma mowy- śmieje się dziewczyna.
- Taksówka już na nas czeka. Ale jak nie to nie- śmieje się
Louis- Ale uprzedzam cię, że kierowca będzie bardzo zawiedziony i zraniony. A wiesz
jacy oni są wrażliwi.
Dziewczyna nie może wytrzymać i zaczyna się śmiać. Louis to
jeden z nielicznych chłopaków, którzy potrafią ją rozśmieszyć. Zawsze taki był.
Nawet w dzień kiedy się poznali. Dwa lata temu, na konkursie tańca towarzyskiego,
kiedy partnerował z Natalie, różnież miło spędziła z nim czas. Zawsze dobrze się czuła w jego towarzystwie.
- W takim razie nie mogę tego zrobić taksówkarzowi- mówi z
uśmiechem.
***
Steven skończył swoje zajęcia i postanowił już iść do domu.
Kiedy wyszedł przed szkołę zaczepił go jeden z uczniów.
- Przepraszam, czy pan jest naszym psychologiem?
- Zgadza się.
- Chciałem zapytać czy jest jeszcze możliwość zapisania się
na pana zajęcia?
- Oczywiście- odpowiedział nauczyciel- Jak się nazywasz?
Lecz w tym momencie jego uwagę przykuły dwie osoby stojące
przed szkołą. April rozmawiała z jakimś chłopakiem. Widocznie się znali, bo
ciągle się do siebie uśmiechali. Po chwili chłopak strasznie ją rozbawił a
potem podał swoje ramię. Dziewczyna za nie złapała i oboje ruszyli w stronę
taksówki. Steven zaczął się zastanawiać nad tym co zobaczył. Kim jest ten
chłopak? I gdzie jedzie z nim April? A co ważniejsze dlaczego go to obchodzi?
To uczennica. Zwykła uczennica spotykająca się z chłopakiem. To nie jego
sprawa. Musi zacząć panowac nad swoimi myślami.
- Powtórz jak się nazywasz?
***
Brian wraca do domu z myślą, że czeka na niego przepyszny
obiad. Uwielbia kuchnię swojej mamy i dlatego niewiele zamawia w porze lunchu.
Nie cierpi szkolnego jedzenia.
Kiedy wchodzi do domu, ku jego zdziwieniu, mama nie nakrywa
do stołu i nie podaje dań. Tylko siedzi na kanapie i ogląda jego zdjęcia. Niby
nic nadzwyczajnego, ale dziwne jest to, kto siedzi obok niej. To Melissa.
- O cześć kochanie- wita go pani Carter.
- Hej- uśmiecha się dziewczyna.
- Co tu się dzieje?
- Oglądamy zdjęcia. Twoje i Tony’ego.
- To widzę. Ale dlaczego?
- Melissa wpadła po parę swoich książek i zeszytów. Ale cię
nie zastała- tłumaczy matka i spogląda na dziewczynę- Ale nic nie szkodzi, bo
we dwie świetnie dajemy sobie radę.
- Jak za dawnych czasów- podkreśla Melissa- Lubię tu
przebywać.
- To może zjesz z nami obiad?- proponuje pani Carter.
- Z chęcią.
Brian patrzy na mamę wzrokiem mówiącym: „po co to zrobiłaś?”
a potem rusza do kuchni.
- Nakryję do stołu- odzywa się chłopak.
- Pomogę ci- oferuje się Melissa.
- Dam sobie radę.
- Do tego trzeba delikatnych, kobiecych rąk. Jeszcze coś
potłuczesz- uśmiecha się dziewczyna.
- Tak jak wazę w zeszłoroczne święta- dodaje Tiffany.
- Wyślizgnęła mi się.
- I tak jak misa w święto Dziękczynienia- śmieje się Melissa
i zwraca do pani Carter- A propos rodzice w tym roku również zapraszają do
siebie na indyka.
- Dziękuję. To miło z ich strony. Uwielbiamy wasze
towarzystwo- uśmiecha się kobieta.
- A my wasze.
- Czy możemy się pospieszyć?- pyta chłopak.
- Gdzieś się wybierasz?- pyta Melissa.
- Tak. Dzisiaj spotyka się nasze kółko zainteresowań sztuką.
- No tak. A my z tatą idziemy na przyjęcie do znajomych- przypomina
sobie Tiffany i zwraca do Briana- Po waszym spotkaniu możesz do nas
dołączyć. A teraz zawołaj na dół swojego
brata na obiad.
***
Kate czeka na Matta w małej knajpce w centrum miasta.
Najlepszym pomysłem było, aby umówili się w miejscu w połowie drogi od mieszkania
pana Shane i jej domu.
Chłopak wchodząc do środka od razu zauważa swoją dziewczynę.
Kiedy ona też go widzi, uśmiecha się i patrzy zalotnym spojrzeniem.
- Wolne?- pyta podchodząc do stolika Kate.
- Umówiłam się tu z takim jednym, ale się spóźnia.
- Jak on w ogóle śmie wystawiać taką dziewczynę.
- Też się nad tym
zastanawiam- uśmiecha się dziewczyna- Nie zasługuje no to, żebym czekała.
Wtedy Matt trochę spoważniał i usiadł obok niej.
- Chyba będziesz musiała.
Dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- W piątek wracam do Londynu- powiedział spuszczając głowę.
- Masz na myśli ten piątek?
- Tak.
- Szkoda, że nie przyszło ci do głowy wspomnieć o tym
wcześniej- powiedziała Kate trochę nerwowo.
- Chciałem. Ale jakoś nie było okazji.
- Nie było okazji?
- Tak. Miałaś tyle spraw. Win, twój ojciec, szkoła. I
przecież nie wiedziałem, że to między nami „tak” się potoczy.
- Tak? To znaczy jak?
- Tak dobrze- spojrzał na nią- Naprawdę cię lubię Kate. I
nawet nie wiesz jak bardzo źle mi z tym, że muszę już wyjeżdżać. Ale nie mogę
zaniedbać szkoły. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Tak. Jasne- odpowiada Kate udając niewzruszoną- Trochę
mnie zaskoczyłeś, że to już pojutrze. Ale każdy ma jakieś obowiązki. Ty musisz
wypełniać swoje a ja swoje.
- Więc nie jesteś zła?
- Nie.
- Kate?- patrzy na nią podejrzliwe chłopak.
- Okej- wzdycha dziewczyna- Nie jestem zła, ale może trochę
zawiedziona.
- Hej- Matt głaszcze ją po policzku- Przecież to nie
oznacza, że się rozstajemy.
- No chyba to właśnie oznacza.
- A chcesz tego?
- Wiesz, że jesteś jedną z nielicznych osób, które zadają
głupie pytania w nieodpowiednich momentach.
- Czyli jestem wyjątkowy- uśmiecha się szeroko.
- Zawsze usłyszysz to co chcesz usłyszeć- śmieje się
dziewczyna.
- Mam pomysł. Umówmy się, że będziemy do siebie pisać maile.
- Będzie to wyglądać jak codzienny raport?- unosi brew Kate.
- Nie. Niech będzie tak jak teraz. Kiedy poczujesz, że
musisz ze mną pogadać, po prostu to zrób. Napisz albo zadzwoń. Tak jak dzisiaj.
- Podoba mi się- uśmiecha się dziewczyna a po chwili dodaje-
Mamy szansę przetrwać?
- Może się udać. Ale liczmy się z tym, że to będzie trudne.
- Nie cierpię takich sytuacji.
- A byłaś już w takiej?
- Nie, ale już jej nie cierpię.
- Ja też- obejmuje ją chłopak i całuje, a potem dodaje-
Najbardziej martwi mnie co będzie jak znajdzie się taki szaleniec jak ja i
będzie chciał się z tobą umawiać.
Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy. On też patrzył na
nią.
- Wiedz, że nie będę miał ci tego za złe- zaczął Matt- Może
się zdarzyć, że spotkamy kogoś kto nas zainteresuje i z kim będziemy chcieli
się spotykać. Nie chcę, żebyś czuła jakieś ograniczenia w związku ze mną. Takie
rzeczy się zdarzają. Zwłaszcza w liceum. Chcę tylko jednej rzeczy. Żebyś była
ze mną szczera.
- I wzajemnie.
- No to chyba obgadaliśmy sprawę- unosi kącik ust chłopak.
- Chodźmy stąd- nagle Kate podnosi się z krzesła i łapie
Mata za rękę.
- Dokąd?
- Zobaczysz- uśmiecha się dziewczyna.
***
Win postanowił umilić sobie wieczór i wybrać się do jednego
z ekskluzywnych klubów dla bogaczy. Przy wejściu od razu poczęstowano go jego
ulubioną whiskey, a po chwili został otoczony przez kilka przepięknych pań.
Kiedy tak miło spędzał czas, pojawiły się kłopoty. A tymi kłopotami nazywał
siostry Lawrance. Przyszły razem. Czyżby rodzinna wojna się skończyła?
Postanowił się przywitać.
- Widzę, że siostrzana miłość kwitnie.
- Idę po drinka- stwierdza Natalie, nie chcąc przebywać z
Winem po tym co ostatnio jej powiedział.
- Od kiedy to się interesujesz co się dzieje między nami?-
pyta Jennifer.
- Od zawsze. Wiesz, Natalie jest mi bliska- uśmiechnął się
szyderczo chłopak- Jeśli wiesz o czym mówię.
- Musisz być wobec niej takim…
- Dupkiem?
- Właśnie.
- Uwierz mi, że jest z niej niezłe ziółko. I nie mówię o
tych małych intrygach, których byłaś świadkiem, tylko o prawdziwych bitwach.
Oboje jesteśmy wojownikami bez skrupułów i litości. Dlatego potrafimy się
porozumieć. Niewielu ludzi jest tak wyjątkowych i dlatego niewielu to rozumie.
Z resztą na pewno sama się przekonasz.
- Co masz na myśli?
- Bez skrupułów i litości. Dla nikogo. Nawet rodziny. Nikt
nie może czuć się z nami bezpiecznie. Potrafimy zranić każdego by osiągnąć swój
cel.
- Chcesz mi zasugerować, że Natalie byłaby zdolna zrobić coś
przeciwko mnie?
- Bez mrugnięcia okiem.
- A co jeśli ja też jestem jedną z was? Wojownikiem bez
litości- unosi brew Jennifer.
- To na pewno się dogadamy- uśmiecha się Win i dopija
swojego drinka- Do zobaczenia.
Jennifer podoba się podejście Wina do życia. Potrafi z nią
rozmawiać. Ale ciekawi ją czy to była zwykła gierka czy próbował ostrzec ją
przed Natalie. Czyżby jej kuzynka była zdolna ją skrzywdzić?
***
Jo dzisiaj w szkole była bardzo zajęta i nie miała czasu
spędzić go z Brianem, dlatego postanowiła wpaść do niego wieczorem. Kiedyś
wspominał o tym, że może g odwiedzić i poznać jego rodziców trochę lepiej.
Dzisiejszy wieczór wydawał się idealny.
Dziewczyna zadzwoniła
do drzwi i po chwili usłyszała, że ktoś zbiega z góry. Uśmiechnęła się do
siebie bo to był niezły hałas. Kiedy drzwi się otworzyły, Jo była totalnie
zaskoczona. Tak samo jak osoba stojąca przed nią.
- Tony?
- No tak.
- Nie wydaje mi się, żebym pomyliła adresy- odzywa się dziewczyna.
- Wpadłaś do Briana, tak?
- Zgadza się.
- Teraz go nie ma, ale za niedługo powinien wrócić. Wejdź-
Tony zaprasza dziewczynę do środka.
- Dzięki- mówi niepewnie Jo wchodząc do holu- Ale nie do
końca rozumiem co ty tu robisz?
- Mieszkam- uśmiechnął się chłopak.
- Chwila moment. Jak to mieszkasz?
- To mój dom, więc w nim mieszkam- Tony spojrzał na nią
jakby zadała najgłupsze pytanie z możliwych.
- Jesteście jakoś spokrewnieni z Brianem albo coś w tym
stylu?
- Jesteśmy braćmi.
- Co?!- oczy Jo zrobiły się dwa razy większe- Takimi braćmi,
że… braćmi? Prawdziwymi? Jak to możliwe?
- Nie wiedziałaś?- pyta z uśmiechem Tony- Jak to jest
możliwe?
- Nie wierzę. Czy jestem w ukrytej kamerze?
Chłopak zaczyna się śmiać.
- Nie jesteś- mówi ciągle się śmiejąc- Naprawdę nie
wiedziałaś?
- Nie. Daję słowo- mówi ciągle podekscytowana- Ale jazda.
- Usiądź na kanapie- chłopak prowadzi ją do salonu- Chcesz
czegoś do picia? Bo jeszcze zemdlejesz z wrażenia.
- Lemoniady.
Tony przynosi Jo jej napój i siada obok.
- Dzięki- mówi dziewczyna- To miłe.
- Nie ma za co. A propos przepraszam za mojego brata.
- A to czemu?
- Umówił się z tobą i się spóźnia. To niezbyt ładnie z jego
strony.
- Nie szkodzi. To niezapowiedziana wizyta- uśmiecha się
dziewczyna i dodaje- W sumie to lepiej, że go nie ma, bo inaczej pewnie nie
dowiedziałabym się, że Brian ma brata. Nie wspomina o tobie.
- Nie jesteśmy blisko- wzrusza ramionami Tony- Nie spędzamy
razem dużo czasu.
- Czemu?
- W sumie to nie wiem.
- To dziwne, bo jest między wami tylko rok różnicy-
dziewczyna wstaje i ogląda fotografie rodzinne stojące na komodzie- A raczej takie
rodzeństwo się dogaduje. Do tego dochodzi wspólne wychowanie.
- No nie do końca- Tony również podchodzi do tych zdjęć-
Dzieciństwo spędziliśmy oddzielnie.
- Jak to?
- Problemy rodzinne.
- Mogę zapytać jakie?
Chłopak patrzył tylko na zdjęcia i nic nie powiedział.
- Nie muszę wiedzieć- stwierdziła Jo i usiadła na kanapie-
To wasze sprawy.
- Dzięki. Nie lubię o tym mówić.
Dziewczyna mu się przyglądała i teraz dotarło do niej, że
chyba jest innym chłopakiem niż go oceniała. Jest bardzo uprzejmy i zabawny, a
do tego wrażliwy. Teraz przypomina brata Briana. Wydaje się, że dostrzegła to co
zauważyła w nim Rose.
- Ciekawa jestem jaką minę będzie miała Rose jak jej o was
powiem- odzywa się Jo.
- To ona też nie wie?
- Nie- śmieje się Jo.
- Pewnie ją to za bardzo nie obchodzi- stwierdza Tony.
- Każdy news jest ciekawy- uśmiecha się dziewczyna- A Dean o
tym wiedział?
- Pewnie. To mój dobry kumpel. Wiemy o sobie sporo.
- To świetny chłopak. Cieszę się, że Rose ma takiego
chłopaka- stwierdza Jo.
- A co z poprzednim było nie tak?
- Poprzednim?
- Nazywał się Jack czy jakoś tak. Kiedyś przyszedł po nią do
szkoły.
- No nie- śmieje się Jo-Ty też dałeś się wkręcić?
Chłopak patrzy na nią zdezorientowany.
- Jack to imię psa Rose. To dla swojego pupila olała Deana
na imprezie u Jackie. Musiała z nim wieczorem pobiegać.
- To zaczyna mieć sens- lekko uśmiecha się Tony- A tamten
gość?
- To Sam. Kolega Rose. Poznali się w parku i od tamtego
czasu razem biegają. I oto cała tajemnica- śmieje się Jo.
- No to wyszło z tego drobne nieporozumienie.
- Tak to już jest, jeśli coś się źle zrozumie, na własny sposób
zinterpretuje, coś wywnioskuje i potem w to wierzy.
- Wiem o czym mówisz- wziął oddech Tony.
- Tak?
- Zdarza się, że ktoś ma na celu coś osiągnąć, a wychodzi
dokładnie odwrotnie- mówiąc to spojrzał na dziewczynę.
- Zawsze można spróbować to naprawić i wyjaśnić- radzi mu
Jo.
- A co jeśli jeszcze się bardziej namiesza? Czy warto
ryzykować?
- Jeśli uważasz, że to słuszne i wyjdzie z tego coś dobrego,
to myślę, że tak.
- Skoro ty tak mówisz- spojrzał przez okno.
Wtedy Jo przeanalizowała to co jej powiedział. O, nie! Czy
on myśli nad tym, żeby porozmawiać z Rose? Wrócić do sytuacji z przed bitwy
tanecznej? Jeśli tak, to jej rady całkowicie skłonią go, żeby to zrobić. Nie
może na to pozwolić.
Wtedy do domu wchodzi Brian z rodzicami.
- Decyzja należy do ciebie- zwróciła się do Tony’ego- To ty
kierujesz swoim życiem. Jednak bardzo ważne jest, żeby nie zaszkodzić innym.
Zwłaszcza najlepszemu przyjacielowi.
Tony spojrzał na nią. Wiedziała o czym wcześniej mówił. On też
wiedział o czym teraz mówiła. Wydaje się, że się zrozumieli.
- Nie zrobię nic czego ona by nie chciała.
Jo się uśmiechnęła.
Teraz to jasne, że on i Brian są braćmi. Tony mimo tego, że wygląda na zupełnie nieczułego
i twardego, tak naprawdę jest wrażliwy. A przede wszystkim troszczy się o
innych. Nie zrobi nic, co mogłoby zranić Rose albo Deana. Woli poświęcić siebie
niż innych. Nie chce, aby ktokolwiek cierpiał z jego powodu. Tak jak Brian.
Wtedy Jo spojrzała na swojego chłopaka, podeszła do niego i go pocałowała.
Świetny rozdział ; D Nie mogę się doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńOMG ten rozdział jest rewelacyjny proszę dodaj jak najszybciej następny bo już sie doczekać nie mogę :)
OdpowiedzUsuńKlara
dzięki za komentarze, teraz wiem, że chociaż mam niewielu fanów to mam dla kogo pisać ;)b dzięki dziewczyny ^^ mam nadzieję, że zachęcicie znajomych do czytania mojego love story ;D
OdpowiedzUsuńWiem ,że komentarze tego typu działają trochę na nerwy ,ale ja się juz nie mogę następnego doczekać codziennie wchodze i sprawdzam czy może nie dodałaś nowy rozdział,ale za każdym razem jest rozczarowanie więc pytam kidy dodasz nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńKlara
Nominowałam cię do Liebster Award. Wejdź do mnie na bloga to wszystkiego się dowiesz. http://polandlovesulaskawieni69.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńChejka, dodasz możliwość obserwacji?????
OdpowiedzUsuńKiedynowe??????????
wejdziesz na mojego bloga????????
http://sjpw-pisarka.blogspot.com/