niedziela, 24 lutego 2013

Episode 20: Love




Jennifer spędza miły poranek. Relaksuje się przy basenie, pije koktajle i czyta czasopisma dla nastolatek.

Wtedy przychodzi do niej jedna ze służących z telefonem w ręku.

- Panienko Jennifer, ktoś do pani.
- Proszę powiedzieć, że jeszcze śpię.
- Ale to chyba ważne. Dzwonią z HS of Art & Design.

Jennifer zerwała się na równe nogi przy czym przewróciła tacę z napojami.

- Trzeba było tak od razu- wyrywa jej telefon i dodaje- Posprzątaj to- potem przykłada ucho do słuchawki- Halo?
- Witam z tej strony dyrektor Marcus Hering. Czy rozmawiam z Jennifer Lawrance?
- Tak. To ja. Czekałam z niecierpliwością na ten telefon. Bardzo się cieszę, że tak szybko się zdecydowaliście. Na pewno nie pożałuje pan tej decyzji. Świetnie pasuję do tej szkoły. I inni uczniowie mnie lubią, a nauczyciele na pewno będą. A do tego…
- Panno Lawrance- przerywa jej dyrektor- Dzwonię, żeby cię poinformować, że wniosek został odrzucony.
- Słucham?
- Nie jest pani uczennicą High School of Art & Design. Przykro mi, ale, po przeprowadzonych wywiadach i zebranych opiniach pani kolegów, koleżanek, nauczycieli i rodziny, rada stwierdziła, że nie spełniasz wymagań pozwalających uczęszczać do naszego liceum. Bardzo nam przykro.
- To niemożliwe. Jestem mądra i utalentowana. Nie możecie mi tego zrobić. Nadaję się do tej szkoły idealnie.
- O tej decyzji zaważyła twoja opinia. Nie poziom wiedzy czy talent. Nie możemy pozwolić, żeby tak postępująca osoba była nasza uczennicą.
- O czym pan mówi?- dziwi się dziewczyna.
- O niestosownym i nieprzyzwoitym zachowaniu. Ale to sama najlepiej wiesz. Chciałem tylko powiadomić o decyzji i powiedzieć, że mi przykro. Miło cię było poznać Jennifer. I powodzenia w szkole. Moim zdaniem powinnaś jak najszybciej tam wrócić i nadrobić zaległości. Do widzenia.

Jennifer nic nie odpowiedziała. Ze złości wrzuciła telefon prosto do basenu. Co to ma znaczyć? Dlaczego ją odrzucili?

***

- Powtórz ostatnie wersy trochę niższym głosem- radzi jej chłopak.

Brian i Jo mają kolejną próbę. Przesłuchanie jest w następnym tygodniu, więc muszą ostro zabrać się do pracy, jeśli chcą, żeby Jo dostała jedną z ważniejszych ról.

- Niższym? Chcesz, żebym brzmiała jak facet.
- Nie jak facet- uśmiecha się do niej Brian- Tylko jak poważna, pełna zła, zawiści, chciwości i bardzo przebiegła kobieta. W końcu jesteś bezwzględną Lady Makbet.
- Gram Lady Makbet- poprawiła Jo.
- Nie. To nie tylko twoja rola. Jeśli chcesz dobrze zagrać, musisz się nią najpierw stać. W tym cała tajemnica aktorstwa.
- Okej, tylko ciekawe jak mam to zrobić, mądralo?
- Czytałaś tę książkę?
- Serio pytasz czy żarty sobie robisz?- uniosła brew dziewczyna.
- Jasne. Już zapomniałem, że to ty jesteś ekspertką od Shakespeara. A więc…
- Tym cię właśnie oczarowałam- uśmiecha się do niego zalotnie.
- Nie zaczynaj- odwzajemnia uśmiech Brian- Zawsze jak pracujemy to flirtujesz zamiast zająć się aktorstwem.
- Nic nie poradzę, że mój pomocnik jest taki przystojny.

Chłopak na nią spojrzał.

- Dobra, już się zamykam- speszyła się Jo- wróćmy do Makbeta.
- Powiedz mi co wiesz o Lady Makbet?
- Zimna, bezwzględna, przebiegła, chytra i posiadająca zdolności wpływania na innych, aby osiągnąć swój cel. W dzisiejszych czasach nazwano by ją zołzą.
- Brawo. Więc teraz postaraj się z nią zidentyfikować. Pomyśl, że tobą kierują te same priorytety.
- Okej. Ale to będzie twoja wina jak mi tak zostanie- śmieje się Jo.
- Przynajmniej będzie jakaś rola, którą będziesz umiała zagrać- docina jej z uśmiechem Brian.

Jo pokazała mu język.

 Brian czasem z niej żartuje, lecz za to go lubi. Nie jest zapatrzonym w nią romantykiem, takim jak Romeo, tylko sympatycznym i inteligentnym chłopakiem. Dokładnie takim jakiego szuka.

***

Kate chce spędzić z Mattem jeszcze trochę czasu zanim wyjedzie. Dlatego po lekcjach umawia się z nim pod szkołą.

Rose wychądząc wpada na biegnącą Kate. Dziewczyna wygląda na bardzo szczęśliwą.

- Hej, gdzie tak pędzisz?
- O! Nie zauważyłam cię- zatrzymuje się dziewczyna- Matt na mnie czeka. Umówiliśmy się zaraz po szkole.
- To dlatego jesteś taka uradowana- puszcza jej oko Rose.
- Nie wiedziałam, że tak dobrze się to potoczy- uśmiecha się dziewczyna a potem stwierdza- Rzeczywiście jestem uradowana.
- Przynajmniej ty- wzdycha Rose.
- Ocho! Czyżby koniec sielanki?
- Możliwe- wzrusza ramionami dziewczyna- Pokłóciliśmy się.
- O co poszło?
- O taniec. Nabijał się z jazzu i baletu. Chociaż wie, że to dla mnie ważne.
- I tyle?
- No i jeszcze odrzuciłam randkę. Powiedziałam, że umówiłam się z Samem.
- Oj wy maluszki- Kate obejmuje ją ramieniem- Mama się wami zajmie. Chodźcie z nami na koncert.
- Niegłupi pomysł, ale wydaje mi się, że tylko będziemy wam przeszkadzać.
- Nie dyskutuj- decyduje dziewczyna i dodaje rozglądając się dookoła- Gdzie ten gwiazdor?
- Tam- wskazuje Rose na Deana otoczonego grupką dziewczyn.
- Widać, że bardzo się przejął waszą kłótnią- stwierdza Kate.
- Szalenie- ironizuje dziewczyna.
- Zaraz go stamtąd wyciągnę.
- Nie- decyduje Rose- pozwól, że ja to zrobię.

Wtedy Matt podchodzi do Kate i się z nią wita. A Rose rusza w stronę Deana i jego koleżanek.

- Co jest?- pyta Matt.
- Wilczyca się w niej obudziła- uśmiecha się Kate- Będzie ciekawie.

- Hej! Przystojniaku!- woła zza tłumu dziewczyn Rose.

Wtedy wszystkie odsuwają się na bok torując jej drogę. Dean patrzy na nią z odrobiną zaskoczenia w oczach. Dziewczyna podchodzi i patrzy mu w oczy.

- Mówię przy wszystkich, że ten oto chłopak- kontynuuje Rose i wskazuje na Deana- Jest najbardziej czułym, najsympatyczniejszym i najbardziej utalentowanym gościem jakiego spotkałam. Zgadzacie się?
- Tak. Jasne- odpowiedziało kilka dziewczyn.
- To  dobrze- uśmiecha się Rose- Bo właśnie ten chłopak, należy do mnie.

Dean po usłyszeniu tych słów, uśmiechnął się. Rose odwzajemniła uśmiech i ruszyła w stronę Kate i Matta. Wszystkie dziewczyny spojrzały po sobie, a Dean siedział dumny jak nigdy. Docenia mnie- pomyślał- i co jeszcze, mówi o tym głośno. Zależy jej i nie boi się tego wyrazić. Dotarło do niego, że uwielbia ją właśnie za tę szczerość. Podniósł się i ruszył za swoją dziewczyną.

***

April i Louis spędzają popołudnie w domu dziecka, w którym April zgodziła się zostać wolontariuszką. Chłopak jeszcze nigdy nie był w takim miejscu. Jako bogaty dzieciak wiedział, że istnieją takie domy i jego rodzina wspierała ich wiele, finansowo. Ale nigdy nie pomagał w ten sposób.

- Uwierz, że dla nich bardziej liczy się kontakt psychiczny niż jakieś zabawki czy prezenty. Chcą czuć się potrzebne i kochane- tłumaczy mu April, gdy bawią się z dzieciakami.
- To niesamowite. Są takie słodkie, szczere i wesołe. Mimo braku rodziny i nieszczęść jakie ich spotkały potrafią we wszystkim znaleźć odrobinę radości- mówi z fascynacją Louis.
- Powiem ci, że z każda wizyta tutaj czegoś mnie uczy. Wytrwałości, pozytywnego myślenia, miłości, pracy nad sobą i dawania innym szczęścia.
- Myślisz, że też mógłbym tu przychodzić?
- Spodobało ci się?- pyta z uśmiechem dziewczyna.
- Bardzo. To niesamowite doświadczenie. To dla mnie coś nowego.

April spojrzała na niego. On również na nią patrzył. Byli uśmiechnięci i bardzo zadowoleni z własnego towarzystwa. Świetnie się rozumieli i poczuli, że to może być początek. Nie tylko wspólnej pracy, ale też wzmocnienia ich relacji. Znają się bardzo długo, ale dopiero teraz znaleźli wspólny język.

Ich rozmyślania przerywa mała Sara.

- Pobawmy się w salon piękności- dziewczynka łapie April za rękę.
- Jasne. Ja będę kosmetyczką.
- A ja flyzjelką- podskakuje Sara.
- A co ze mną?- pyta Louis.
- Ty będziesz naszą modelką- decyduje dziewczynka.

Louis spojrzał na April z przerażeniem.

- Sam chciałeś- śmieje się dziewczyna.

***

Natalie szykuje się wraz ze swoją nową przyjaciółką na imprezę organizowaną przez jedną z jej elitarnych koleżanek.

- Mówię ci. Dzisiaj będą sami przystojniacy. Znajdziemy ci kogoś odpowiedniego.
- Wiesz- zaczyna Jackie- Nie wydaje mi się, że chcę teraz kogoś poznawać.
- Mówiłam ci. Moja elita musi spełniać wymagania.
- A nie da się odrobinę nagiąć zasad?
- Nie mów mi, że nie masz ochoty na zabawę z fajnymi kolesiami. Daj spokój, będzie świetnie.
- Jennifer idzie z nami?
- Rano chciała iść, ale teraz- uśmiecha się szyderczo Natalie- chyba nie ma powodów do świętowania.
- Coś się stało?
- Nie przyjęli jej do HS of Art & Design. Masz to dla ciebie- mówi podając Jackie naszyjnik z pereł.
- Jak to nie przyjęli?
- To twoja zasługa- uśmiecha się królowa i wkłada naszyjnik na szyję Jackie- i moje podziękowanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że podrzucając kopertę, wykopałam Jen.
- Nie inaczej. Dlatego świetnie się nadajesz na moją przyjaciółkę.
- To twoja siostra Natalie. Nie sądzisz, że to zbyt podłe?
- Nie trzeba było ze mną zadzierać. Przynajmniej inni wiedzą, że nie warto nawet próbować odbierać mi korony. A ty się za bardzo nie rozczulaj tylko wybieraj sukienkę.
- Jasne. Już się robi.

Jackie przy Natalie ma coraz więcej, pozycję, imprezy, wpływowych znajomych, popularność. Lecz jest z tego coraz mniej zadowolona. Nigdy nie chciała być jak królowa, tylko ją zastąpić. A teraz jej plan zmierza w nieco innym kierunku.

***

Kolejny dzień. Po dzisiejszych lekcjach zaczyna się już weekend. Wszyscy są nakręceni, bo nie mogą już wysiedzieć w szkole. Chcą jak najszybciej z niej wyjść i robić masę bardziej interesujących rzeczy.

Win wypatrzył Kate na korytarzu. Stała przy swojej szafce. Chłopak postanowił podejść.

- Witam, panno Brenwick.
- Cześć Win. Czego chcesz?
- Hmm… Statek kosmiczny, własną wyspę, tonę lodów truskawkowych, pokoju na świecie, własnego tv show…
- Win?
- Jasne- uśmiecha się chłopak- Tylko się wygłupiam. Mam coś dla ciebie.
- Chcesz mnie czymś przekupić, bo mój ojciec już cię znienawidził tak jak ja?- uśmiecha się sztucznie dziewczyna.
- Twój ojciec wciąż mnie uwielbia- uśmiecha się szeroko- To coś co należy do ciebie i przeze mnie znalazło się w nieodpowiednich rękach- wyjmuje z kieszeni bransoletkę jej matki i jej podaje.

Dziewczyna nic nie mówi tylko się na nią przygląda. Widać, że jest dla niej bardzo ważna. Wtedy przenosi wzrok na Wina.

- Wiesz, że ci nie podziękuję.
- A to niby czemu?- pyta chłopak.
- Bo przez ciebie zaginęła. Miałeś obowiązek ją znaleźć.
- Wcale nie. Mogłem to po prostu olać.
- Jak wszystko inne?- unosi brew dziewczyna.
- Nie olewam wszystkiego. Za kogo ty mnie masz?- pyta Win.
- Chyba nie chcesz wiedzieć- uśmiecha się sztucznie Kate i chce odejść.
- Też ją straciłem- rzuca chłopak.
- Słucham?
- Ja też straciłem matkę. Mam po niej kilka pamiątek i znaczą dla mnie bardzo dużo. Oszalałbym gdyby, któraś z nich się zgubiła.
- Po co mi to mówisz?
- Bo chcę, żebyś wiedziała, że cię rozumiem. Dlatego odzyskałem tę bransoletkę.
- Win- zaczęła Kate- przykro mi z powodu twojej matki. Ale przestań mnie utwierdzać w tym, że mamy ze sobą coś wspólnego albo że się rozumiemy. Ciągle mówisz jacy jesteśmy do siebie podobni.
- Bo tak jest.
- Nie. Wmawiasz sobie, że tak jest. Szukasz kogoś kto jest może odrobinę podobny do ciebie i chcesz mu narzucić swoje zdanie. A tak naprawdę szukasz usprawiedliwienia dla swojego zachowania. Bo uważasz, że skoro jest ktoś podobny do ciebie to nie jesteś jedyny, który tak postępuje. Że są inni postępujący tak jak ty. A jednak nie spotkałam jeszcze osoby podobnej do ciebie. Więc zamiast szukać usprawiedliwienia, postaraj się w sobie coś zmienić.
- Dlaczego ci tak na tym zależy? Żebym się zmieniał i był lepszy, co?
- Po prostu ci radzę- mówi Kate wyraźnie zmieszana.
- Radzisz takiemu dupkowi jak ja? Czemu?
- Musisz wszędzie doszukiwać się drugiego dna? Nie chcesz rad to nie. Na razie.

Win patrzył jak odchodzi. Ta dziewczyna najpeirw pokazuje, że jej zależy, a potem się odsuwa. Przypomniało mu to sytuację z mostu. Wtedy też tak postąpiła. Czy tylko się nim bawi czy może jest w tym coś więcej?

***

Tony sam siedzi w szkolnej stołówce, bo jego najlepszy kumpel się spóźnia. Jo nie może znaleźć nigdzie Briana. Miała jeść lunch razem z Rose, lecz ta przyklejona do Deana, siedzi razem z nim i ludźmi z ekipy. Może powinna zapytać Tony’ego czy nie widział brata.

- Hej. Mam pytanie.
- Cześć Jo. Wal śmiało.
- Nie wiesz gdzie jest Brian? Wszędzie go szukam, ale nigdzie go nie ma.
- Chyba załatwia coś dla pani Lewis.
- Znalazła sobie służącego- wzdycha Jo i dodaje- Mogę się dosiąść?
- Jasne. A co z twoimi przyjaciółkami?
- Kate się zerwała z lekcji, żeby przygotować przyjęcie pożegnalne dla Matta. Za to Rose- wtedy oboje spojrzeli na zakochaną parę- Sam widzisz.
- No to jesteśmy skazani na siebie- uśmiechnął się Tony.
- Najwidoczniej.
- Jak przygotowania do przesłuchania?
- Skąd wiesz, że idę na przesłuchanie?
- Brian w domu ciągle gada jaka jesteś świetna.
- Fajnie będzie jak uda mi się zdobyć ważną rolę.
- Musisz ją mieć. Bo inaczej dostanie ją Melissa. A ja nie przeżyję oglądania jej na scenie.
- Też jej nie lubisz?- śmieje się Jo.
- Powiedzmy, że mnie irytuje.
- Wiesz, chyba się dogadamy.
- Jak chcesz to mogę ci sprzedać parę zabawnych historii z jej udziałem.
- Pewnie. Dawaj.
- Kiedyś jak byliśmy…

W pewnym momencie Rose usłyszała głośne śmiechy i postanowiła się odwrócić. To Jo i… Tony. Co oni robią razem przy stole? A do tego widać, że świetnie się bawią. Jak ta dwójka się dogadała? Czyżby Jo spodobał się Tony? A może podobał jej się już wcześniej i dlatego radziła jej, żeby się od niego odsunęła? Chyba musi przeprowadzić z przyjaciółką poważną rozmowę.

***

Chalie spotyka Jackie na szkolnym korytarzu. Dziewczyna nie wygląda najlepiej. Jest przygnębiona i smutna.
- Hej, wszystko w porządku?- pyta Charlie.
- W jak najlepszym.
- I dlatego wyglądasz jak cień człowieka?
- Odczep się- rzuciła Jackie.
- Wiesz, jakbyś chciała pogadać to jestem w pobliżu.
- Nie, dziękuję. Dam sobie radę.

Natalie zauważa rozmawiające dziewczyny. Od razu rusza w ich kierunku.


- Spadaj mała od mojej przyjaciółki.
- Chciałam tylko pomóc- tłumaczy Charlie.
- Nie potrzebuje twojej pomocy. Jest ze mną- odpowiada królowa.
- Jasne. Bo ty jesteś najlepszym co się ludziom może trafić- mówi z ironią dziewczyna i odchodzi.
- Czemu się w ogóle z nią zadajesz?- zwraca się Natalie do Jackie.
- Sama się przyczepiła.
- To musisz się nauczyć jak spławiać takie smarkule. Ale nie to jest teraz ważne. Idziemy dzisiaj na przyjęcie do Carmen.
- Nie mam ochoty.
- Nie marudź. Będzie masa fajnych facetów. Zabawimy się tak jak wczoraj.
- Ja na razie nie potrzebuję takiego rodzaju zabawy.
- Daj spokój. Przełamałaś już pierwszą barierę. Teraz tylko wystarczy sprawić, żeby to było dla ciebie zwykłą rozrywką. Obiecuję, że dziś będzie sto razy lepiej. A wiesz, że jak coś mówię to tak jest.
- No chyba…
- Nie chyba, tylko na pewno. Wpadnę po ciebie o 8. Pa kochana.
- Pa.

Jackie czuje się źle z tym co stało się poprzedniego wieczoru. Ale może Natalie ma rację, że pierwszy raz nie jest fajny, a potem już pójdzie łatwo. No cóż, dzisiaj się przekonamy.

***

Jennifer podczas pakowania swoich walizek rozmyśla nad tym co mogło pójść nie tak w związku z jej przyjęciem do tego liceum. Przecież kupiła prezenty starym znajomym, żeby dobrze o niej mówili. Wysłała „ulepszoną” wersję karty ocen. Wyrobiła sobie dobrą opinię w HS of Art & Design. Co zawiodło?

Wtedy do pokoju wchodzi mama Natalie, Helen.

- Nie musisz tego sama robić. Któraś ze służących zrobi to za ciebie.
- Wiem, ale uwielbiam moje ubrania i nie do końca ufam służbie.
- Może masz trochę racji- kobieta się uśmiecha- ale zawołam Bertę. Berta! Pozwól na chwilę.
- Helen, mam pytanie.
- Tak?
- Jak poszedł wywiad w związku z moim przyjęciem do szkoły.
- Jakie wywiad?
- No rozmowa z kobietą z rady szkoły. Wasza opinia na mój temat.
- Nie przypominam sobie, żeby ktoś taki tu był.
- Był- odzywa się Berta- panienka Natalie z nią rozmawiała.
- No i wszystko jasne- Jennifer rzuca ubrania na ziemię- Już ja jej pokażę.

***

Dean postanowił zaprosić Rose do swojego domu na obiad. Dziewczyna trochę się stresuje.

- A jak mnie nie polubią?
- Przestań. Już cię lubią.
- Jak to? Przecież nigdy mnie nie widzieli.
- Ale sporo słyszeli. Pewnie pierwsze co od nich usłyszysz to: „Dean ciągle o tobie mówi” albo „Wiele o tobie słyszeliśmy. Jesteś wspaniała”.
- Chyba masz na moim punkcie obsesję- śmieje się Rose.
- Ja? Nie wydaje mi się. To chyba ty na moim. Jak to było? : „Najbardziej czuły, ulalentowany…
- O, ucisz się!- dziewczyna uderza go w ramię- Zapomniałam dodać najbardziej wkurzający.
- I głupek- śmieje się chłopak.
- Kochany głupek.

Oboje stoją już pod domem Deana. Zanim zdążyli złapać za klamkę, drzwi już się otworzyły. Stała w nich pani Harvelle.

- Witaj Rose- zwróciła się do dziewczyny- Zapraszam.
- Cześć mamo- wita się chłopak.
- Nie mówiłeś, że jest taka ładna- zwraca się do syna a potem do Rose- Chociaż ciągle o tobie mówi.

Wtedy dziewczyna zaczęła się śmiać.

- Mówiłem ci- wzrusza ramionami chłopak.

***

Wszyscy siedzą już w sali i czekają na pana Shane’a. Ciekawe co tym razem dla nich przygotował.

- Hej ludziska- odzywa się Kate do Rose i Jo- po zajęciach idziemy do mnie.
- Po co?- pyta Rose.
- Impreza pożegnalna dla Matta. Miał wylecieć dzisiaj, ale z pomocą Shane’a wybłagał rodziców o pozwolenie na powrót jutro.
- Spoko, będziemy- odpowiada Jo- Zabiorę ze sobą Briana.
- Świetnie. Dasz znać Samowi?- zwraca się do Rose.
 - Jasne.
- To Sam też tam będzie?- pyta z wykrzywioną miną Dean.
- Tak- odpowiada Kate- Tylko bez żadnych awantur proszę.

Wszystkiemu przysłuchuje się Win i Tony.

- Twój kochanek cię zostawia?- uśmiecha się Chambers.
- Nie zostawia, tylko wyjeżdża.
- No, taaak- mówi z ironią chłopak.
- Nie każdy jest tobą Win. To, że ty nie potrafisz na dłużej zatrzymać przy sobie dziewczyny to twój problem.
- Uuuu. Jeden do zera, stary- śmieje się Tony.
- Nie zapomniałeś przypadkiem czyją trzymasz stronę?- zwraca się Win do kumpla.
- Witam wszystkich!- mówi Steven wchodząc do sali- To czym się chcecie dzisiaj zająć? Bo mam parę gotowych tematów, ale może jest coś co was trapi i chcecie o tym porozmawiać. Hmm? To jak?

- Miłość- nagle odzywa się Kate- Porozmawiajmy o miłości.
- Odważna dziewczyna zaproponowała trudny temat- stwierdził nauczyciel- Mi pasuje. To zaczynamy. Czym dla was jest miłość? Jakie rodzaje miłości znacie i rozróżniacie? Czy według was miłość jest trudna? Czy każdy zasługuje, aby jej doświadczyć? I czy możliwe jest, aby z miłości do kogoś, poświęcić coś z siebie?
- Myślę, że miłość jest prosta- zaczyna Jo- Tylko ludzie są skomplikowani. To oni, tworząc dwuznaczne sytuacje, sami robią zamieszanie. Wydaje mi się, że otwarte mówienie o swoich uczuciach jest o wiele lepsze niż ukrywanie tego.
- A co jeśli się zostanie odrzuconym?- pyta ją Tony.
- Wtedy trzeba to przełknąć i ruszyć dalej. Duszenie w sobie emocji raczej nie jest właściwe.
- Okej. Dziękuję Jo. Ktoś jeszcze się z nią zgadza? Czy może ma odmienne zdanie?
- Ja uważam, że nie zawsze między ludźmi są proste sytuacje- odzywa się Rose- Czasem jest coś skomplikowanego, samo w sobie. Nie wiemy do końca co to jest i co dla nas oznacza. Więc jeśli się temu poddamy i zaczniemy o tym mówić, może wyjść jeszcze gorzej niż się spodziewaliśmy. Czasem nie warto ryzykować, bo można się zawieść.
- A co jeśli się okaże, że warto?- pyta April- Może najpierw wydaje ci się to nieodpowiednie, niedorzeczne, nie na miejscu, a potem okazuje się najlepszą decyzją w twoim życiu- wtedy spojrzała na Stevena- Największym szczęściem.
- Ja myślę, że najważniejsze jest, aby o to walczyć- dodaje Win- Nie poddawać się, nawet jeśli nasze początki to same porażki. Bo każdy zasługuje na miłość. Nawet jeśli miałaby trwać bardzo krótko, to warto.
- Jasne. Walka jest ważna- ocenia Shane- Ale powiedzcie mi czy da się poznać, która miłość to ta najmocniejsza, najważniejsza, warta poświęceń, pochłaniająca bez całości?
Wydaje mi się że tak- stwierdza Tony- Możesz spotkać osobę, z którą czujesz się dobrze i bezpiecznie. Która daje ci radość, poprawia humor, przyprawia o uśmiech. Szanujecie się, przyjaźnicie, rozmawiacie i ufacie nawzajem. To bardzo prosta i czysta miłość. Ale istnieje też inny rodzaj miłości. Namiętna, magnetyczna, pełna emocji. Kochankowie nie potrafią oderwać od siebie wzroku, a w ich spojrzeniu widać, że ich dusze należą do siebie. Że pragną swojej bliskości, nie tylko fizycznej ale i psychicznej. Każde z nich odczuwa potrzebę bycia z tą drugą. I tylko oni naprawdę rozumieją co ich łączy. Ta pierwsza miłość jest tą, która przetrwa wiele i na jej podstawie buduje się naprawdę silne związki. A ta druga jest niesamowitą chwilą uniesienia i rozkoszy. Czasami niestety tylko chwilą. Niewielki błąd może ją złamać i na zawsze pogrzebać.
- A więc Tony- zwrócił się do niego pan Shane- Którą z tych rodzajów miłości ty byś wybrał?
- Z pewnością tę drugą- mówiąc to spojrzał na Rose.

Dziewczyna też na niego patrzyła, tym swoim zniewalającym spojrzeniem. Widać, że poruszyło ją to co powiedział. I takie był jego zamiar. Opisać to jak widzi jej stosunek do Deana a jak do niego.

- Wolałbym przeżyć nawet kilka chwil czegoś prawdziwego i naprawdę silnego niż czegoś zwykłego- wtedy spojrzał na Jo, która nie była zadowolona, że znów miesza Rose w głowie i dodał- Ale jeśli odnalazłbym odpowiednią osobę i ona pragnęłaby tego tak bardzo jak ja.
- Dziękuję Tony to była naprawdę dobra wypowiedź. Ktoś chciałby się do tego ustosunkować? Albo może zacząć nowy wątek dotyczący miłości?
- Zgadzam się z Tony’m co do tych dwóch rodzajów miłości- odzywa się Kate- Ale istnieje ich o wiele więcej. I wydaje mi się, że każda miłość jaką obdarzamy drugiego człowieka jest inna. Prosty przykład: miłość braterska. Występuje między braćmi, ale może również występować między dwójką przyjaciół. I chociaż w obu przypadkach nazwiemy ją tak samo, to jednak ma inny wymiar w stosunku do przyjaciela a inny w stosunku od brata. Tak samo jest z rodziną, kochamy inaczej siostrę a inaczej mamę czy tatę. Jeszcze inaczej kochamy swojego chłopaka czy dziewczynę, a inaczej swojego zwierzaka. Więc wydaje mi się, że każda miłość jest inna i zależy tylko od tego jaką osobę nią obdarzamy i czy ta osoba tego chce i potrzebuje.
- Też tak uważam- dodaje Dean- A nawet więcej. Myślę, że nasze uczucia czasem pojawiają się niezależnie od nas. Czujemy do kogoś coś, czego naszym zdaniem nie powinniśmy czuć. Lecz nic nie możemy na to poradzić. Tak jest i już. Pozostaje nam tylko zdecydować czy pozwolimy sobie na szczęście i zdobędziemy to czego pragniemy czy pozwolimy temu odejść i poczekamy na inne. Tylko może okazać się ono nie takie wspaniałe jak to poprzednie. Dlatego wydaje mi się, że największa trudność polega na znalezieniu tego odpowiedniego.

7 komentarzy:

  1. O rany!! Jesteś niesamowita! Uwielbiam w twoim blogu wszystko zaczynając od treści, a kończąc na stylu pisania. Mogę ci tylko podziękować za to, że piszesz tą historię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ty to robisz ,że każdy rozdział jest jeszcze lepszy od poprzedniego.Niedawno przeczytałam ten a już się następnego doczekać nie mogę.Zgadzam się z poprzednim anonimem Ty na prawdę jesteś niesamowita.Mam małą prośbę jak byś mogła to proszę dodaj rozdział jak najszybciej, ale jeżeli nie dasz rady to zrozumiem.
    Klara

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj następną część.! Proszee ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam was, ale miałam strasznie dużo zajęć w tamtym tygodniu. postaram się kolejny dodać w środę. jeszcze raz sorki, ale nie zawsze da się ze wszystkim wyrobić. a i dzięki za zainteresowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ok spoko zrozumiem

    OdpowiedzUsuń
  7. czytając te opowiadanie, moge stwierdzić, że jesteś bardzo mądrą osoba :) podziwiam cię :)

    OdpowiedzUsuń