poniedziałek, 11 lutego 2013
Episode 18: I want
Dzisiaj wszyscy uczniowie mówili tylko o balu. Wymieniali się plotkami, nowościami i skandalami z życia szkolnej elity. Jennifer czuje, że może zawładnąć tym liceum i pokazać swojej kuzynce, że jest lepsza. Jednak nie jest świadoma co Natalie dla niej zaplanowała.
Jackie poczekała w szatni aż większość uczniów opuściła szkołę i ruszyła do sekretariatu.
- Dzień dobry pani Gordon- przywitała się z uśmiechem.
- Cześć Jackie. Czegoś potrzebujesz?
- Czy jest pan dyrektor?
- Niestety nie. Ale za chwilę powinien wrócić. Możesz na niego zaczekać.
- Dziękuję- odpowiada z uśmiechem dziewczyna i siada na kanapie.
Wtedy sekretarka bierze plik kartek i idzie do kserokopiarki w pokoju obok. Jackie nie myśląc dużo od razu rusza do gabinetu dyrektora. Pani Gordon przez 10 minut będzie kserować dokumenty, a do tego ta maszyna strasznie hałasuje. To idealny moment na podrzucenie koperty. Dziewczyna kładzie kopertę na biurku i szybko wychodzi. Uff. Sekretarka ciągle walczy z kserokopiarką.
- Może wpadnę kiedy indziej- zwraca się do pani Gordon- Zaraz mam autobus.
- Oczywiście. Nie ma problemu.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia.
***
Kate i Matt spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. Świetnie się rozumieją i dobrze się ze sobą czują. Chyba zaczyna ich łączyć więcej niż zwykły flirt. Chłopak zaczyna się zastanawiać jak powiedzieć Kate, że w piątek musi już lecieć do Londynu. Nie chce się tak szybko z nią rozstawać.
- Dzień dobry. Czy jest Kate?- pyta Matt, gdy jakiś mężczyzna otwiera mu drzwi.
- A pana godność?
- Matthew Shane. Znajomy- tłumaczy chłopak.
- Proszę poczekać.
Chłopak jest zdziwiony. Poprzedni kamerdyner wpuszczał go od razu, bez żadnego problemu. Ten nowy patrzy z nieufnością i z odrobiną pogardy. Zostawiać gościa na zewnątrz? Dziwne. Po chwili słyszy w środku jakąś sprzeczkę i rozpoznaje głos Kate. Postanawia wejść do środka.
- Cześć Matt- wita go dziewczyna i rusza w jego kierunku- Wychodzimy.
- Kate stój!- odzywa się mężczyzna- Nie zachowuj się nieodpowiedzialnie.
- Ja?- pyta dziewczyna- Chyba sobie żartujesz- a potem dodaje- Nie mam ochoty o tym dyskutować. Na razie.
Matt jest zdezorientowany. Kate łapie go za rękę i wychodzą z domu.
- Powiesz mi o co chodziło?- pyta chłopak.
Jednak Kate nic nie odpowiada. Widać, że jest zdenerwowana i musi trochę ochłonąć. Wtedy Matt się zatrzymuje.
- Bo jak chcesz to mogę tam wrócić i mu spuścić łomot- zwraca się do dziewczyny.
Wtedy Kate zaczyna się smiać.
- Uwierz, że ja mam w tym większe osiągnięcia.
- Co?- pyta Matt- Chyba nie znasz sztuk walki albo nie należysz do gangu, co?
- Nigdy nic nie wiadomo- wzrusza ramionami dziewczyna i niewinnie się uśmiecha. Jednak po chwili poważnieje- Ten gość to mój tata.
- Serio? Myślałem, że nowy lokaj- drapie się po głowie chłopak.
- Chciałabym- unosi kącik ust Kate- Wtedy mogłabym mu rozkazywać.
- To o co poszło?
- Zaprosił dziś na kolację partnera biznesowego.
- I?
- I jego syna.
- To przestępstwo?- pyta Matt.
- Nie. Ale zgadnij kto to jest- mówi Kate z wyraźnym niesmakiem na twarzy.
- Chambers?
- Dokładnie. No i oczywiście Win- rozkłada ręce dziewczyna- Mój ojciec uważa, że to wspaniała rodzina. Przykładni obywatele i świetni przedsiębiorcy, z którymi powinniśmy się przyjaźnić. Ale ja dobrze wiem, że to banda kretynów, nie liczących się ze zdaniem innych. Nie mam zamiaru siedzieć przy stole z takimi ludźmi. A zwłaszcza po tym co zrobił Win.
- Nie denerwuj się- chłopak głaszcze ją po policzku- Nie wszyscy są takimi dupkami.
- Wiem- uśmiecha się dziewczyna.
Wtedy Matt zbliża się do niej i ją całuje. Kate chociaż zawsze wyznaje zasadę, żeby nie dawać chłopakowi tego co chce, teraz jej nie stosuje. Bo sama bardzo go lubi i chce czuć jego bliskość.
- Dobrze, że tu jesteś- uśmiecha się Kate i przytula do Matta.
Chłopak nie chcąc psuć tej chwili postanawia nie mówić nic o swoim wyjeździe. Znajdzie na to bardziej odpowiedni moment.
- Jestem tu dla ciebie- całuje ją w czoło.
***
- Punktualny jak zwykle.
- Witaj April- mówi pan Shane- Punktualność to cecha odpowiedzialnego człowieka.
- Ja uważam, że czasem można zrobić coś nieodpowiedniego. Tak, żeby było ciekawiej- uśmiecha się dziewczyna.
- A z zasadami nie może być ciekawie?
- Niech pan mi to powie.
Steven i April postanowili umówić się na kolejne spotkanie. Dziewczyna chciała omówić parę problemów, jednak ich rozmowy nie biegną w tym kierunku. Chociaż oboje chcą zachowywać się normalnie i swoje relacje utrzymać na stopie tylko zawodowej, nie mogą się powstrzymać od drobnego flirtu. Są świadomi, że to nie do końca jest właściwe, ale oboje chcą podjąć to ryzyko.
- Pan? Naprawdę?- uśmiecha się do niej nauczyciel.
- Mi się podoba- patrzy na niego zalotnym spojrzeniem- Jest tak oficjalnie.
- Okej- patrzy na nią Steven- A więc panno Adams, czym chce pani ze mną porozmawiać?
- Otóż- zaczyna z udawaną powagą April- nurtuje mnie pewna kwestia związana z moją osobowością. Nie do końca jestem w stanie pojąć, czy moje czyny i postępowanie mają wpływ na możliwość egzystencji tylko w jednej grupie społecznej. Czy może jednak…?
Wtedy Steven zaczyna się śmiać.
- Panie Shane- powstrzymuje śmiech dziewczyna- Ależ proszę zachować odrobinę rozwagi w swoim zachowaniu. To rozprasza moje myśli.
- Zatem zobowiązany jestem rzec- mówi ciągle się śmiejąc- że chyba… zwariowałaś.
- No co? Nie rozmawiam jak pacjent z psychologiem?- śmieje się April.
- April- zwraca się do niej mężczyzna patrząc prosto w oczy- Nie jesteś tylko pacjentem. Jesteś również wspaniałą dziewczyną.
Wtedy dziewczyna patrzy na niego z lekkim niedowierzaniem. Czy on właśnie prawi jej komplementy? Ale przecież niedawno ją od siebie odepchnął. To chyba tylko zwykła uprzejmość.
- Raczej normalną niż wspaniałą- wzrusza ramionami dziewczyna i potem zmienia temat- Opowiedz mi o swojej pracy.
- A co konkretnie chcesz wiedzieć?
-Co skłoniło cię, aby zostać psychologiem? Albo opowiedz mi o ciekawych przypadkach w swojej pracy?
***
Tony opuścił dzień w szkole. Nie chciał mieć kontaktu ani z Winem, ani z Jennifer, a tym bardziej słuchać o wczorajszym balu. Wolał spędzić kilka godzin w kanciapie na przemyśleniach, rysowaniu albo tańcu. To mu pomagało wyzbyć z siebie emocje i poukładać wszystkie sprawy. W samotności lepiej jest mu się skupić. Cisza i spokój to jego sprzymierzeńcy w walce z niedogodnościami losu.
Kiedy kończył jeden z wielu swoich rysunków usłyszał hałas otwieranych drzwi od dziupli. Wtedy schował rysunek do teczki i postanowił zobaczyć kto wpadł do bazy.
- Siema. Co tu robisz?- wita go Dean.
- Wpadłem trochę poćwiczyć. A ty?
- Zaraz przyjdzie Rose i zaczynamy sesję- tłumaczy kumpel- Nie wiedziałem, że ktoś tu będzie.
- Mogę się zmyć- proponuje Tony.
- Nie. Spoko- uśmiecha się chłopak- Nawet dobrze, że to poobserwujesz. Jakieś uwagi i sugestie na pewno nie zaszkodzą.
- Pomóc ci ze sprzętem?
- Jeszcze pytasz? Jazda po kamery.
- Się robi szefie.
Wtedy do kanciapy wchodzi Rose.
- Cześć modelko.
- Cześć panie fotografie- uśmiecha się dziewczyna.
- Gotowa na sesję?
- Rozbieraną?- podnosi brew dziewczyna i słodko się uśmiecha. Chłopak ją przytula i całuje.
Wtedy wchodzi Tony. Patrzy na ściskających się Rose i Deana. Szkoda, że jedyne co go ściska to żołądek.
- Mam co trzeba- odzywa się Tony.
- Myślałam, że dzisiaj tylko ja mam zdjęcia- dziwi się dziewczyna.
- Taki był plan- odpowiada jej Dean- Ale Tony już tu był jak przyszedłem. Myślę, że lepiej będzie jak zrobię kilka zdjęć tobie a kilka jemu. Wtedy zobaczymy czy są w miarę fajne albo czy powinniśmy coś zmienić.
- Jasne. To ty jesteś fotografem- uśmiecha się lekko dziewczyna.
- No to ekstra- całuje ją w czoło chłopak i rzuca- Skoczę tylko po jakąś fajną płytę z muzyką, żeby lepiej nam się pracowało.
Kiedy Dean wychodzi, Tony i Rose, ku zdziwieniu ich samych, nie czują się skrępowani. Wręcz przeciwnie, odczuwają swobodę i lekką atmosferę.
- Totalnie nie wiem jak się to robi- stwierdza dziewczyna i siada na kanapie.
- Mi to mówisz- odpowiada Tony- Ja nigdy niczego podobnego nie robiłem. A jako dziecko bałem się aparatu.
- Jasne?
- Naprawdę. Jak mam jakieś zdjęcia to tylko zrobione z zaskoczenia. Przerażał mnie błysk flesza.
- Te traumy dzieciństwa- uśmiecha się Rose.
- Wyobraź sobie jak to jest spędzać każde przyjęcie urodzinowe w strachu. Nigdy nie wiesz skąd nadejdzie straszny fortograf- śmieje się Tony.
- Słyszałam o ludziach, którzy boją się klaunów. Ale ty bijesz ich na głowę.
- Każdy ma swoje lęki- mówi wzruszając ramionami a potem patrzy jej w oczy- A ty? Czego się boisz?
- Mam!- wykrzykuje Dean i włącza płytę- To teraz do roboty!
***
Jo przemierza korytarze w szpitalu. Szuka właściwej sali, ale ma z tym drobny problem. Postanawia zapytać jedną z pielęgniarek.
- Przepraszam, gdzie leży Melissa Nikelson?
- Numer 14.
- Dziękuję.
Kiedy dziewczyna przekracza próg sali, Melissa odwraca głowę w jej stronę.
- Co tu robisz?
- Chciałam zobaczyć jak się czujesz- mówi półgłosem Jo.
- Jakby cię to obchodziło- przewraca oczami Melissa.
- Kiedy cię wypiszą?
- A co? Przygotujesz mi orszak powitalny przed szpitalem?
- Jak ma ci to pomóc- stwierdza Jo.
- Powiedz czego chcesz a potem wyjdź- warknęła Melissa- Albo nie. Od razu sobie idź. Nie mam ochoty rozmawiać z dziewczyną która uwiodła i odebrała mi chłopaka.
- Posłuchaj- zaczęła Jo- Nie wiem co było między tobą a Brianem, ale uświadom sobie, że już tego nie ma. Nie było od dawna. To, że jesteśmy parą nie ma żadnego związku z tobą- przybliżyła się do Melissy- Nie rozumiem dlaczego robisz z tego taką tragedię. Wiem, że strata ukochanej osoby boli. Bardzo boli. Ale to nie znaczy, że zadręczanie siebie i swojej rodziny w czymś ci pomoże. To właściwe tylko ci szkodzi. A Brian i tak zrobi to co będzie uważał .To co podyktuje mu serce czy intuicja. Nic i nikt nie ma na to wpływu. Ani ty, ani ja, ani twoja rodzina, ani znajomi. Nikt. Bo decyzje Briana są jego własnymi i takie powinny pozostać. Możemy się tylko z nimi pogodzić i je zaakceptować. Nic więcej- wtedy Jo podeszła do drzwi, aby wyjść i jeszcze dodała- Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla ciebie. Otworzysz przed sobą nową drogę i nowe możliwości. Powiedz sobie, że jesteś wspaniałą dziewczyną i możesz zrobić wszystko. Cokolwiek zechcesz…
Kiedy Jo wyszła Melissa pomyślała, że ta dziewczyna umie przemawiać. Nawet bardzo dobrze.
- Jestem wspaniałą dziewczyną i mogę zrobić wszystko co zechcę- powiedziała do siebie i się uśmiechnęła- A więc czego chcę? Chcę… odzyskać Briana.
***
Jackie wchodzi do domu Lawrance’ów. Wpadła do Natalie aby przekazać jej dobre wieści.
- Wszystko poszło jak należy- mówi Jackie z dumą, wchodząc do jej pokoju.
- Udało się?
- Oczywiście- uśmiecha się dziewczyna- Byłam przebiegła i cwana jak…
- Ja- kończy za nią Natalie.
- Właściwe to tak- uśmiecha się Jackie- Powiesz mi co było w tej kopercie?
- Powiedzmy, że zabezpieczenie mojej pozycji i gwarancja, że ty otrzymasz swoją- mówi z szyderczym uśmieszkiem królowa.
- Taka odpowiedź mi wystarczy.
- Masz może ochotę na małą imprezę?
- Mam jeszcze pracę domową do zrobienia- spuszcza głowę dziewczyna.
- Kochana- zwraca się do niej Natalie- Nie odrabiasz lekcji. Ani dzisiaj, ani jutro, ani nigdy. Jesteś w mojej paczce i to jest jeden z twoich przywilejów.
- A kto to za mnie zrobi?
- A czy to ważne- odpowiada jej królowa przeglądając sukienki- zrobione to zrobione. Znajdź numer w spisie w moim notesie pod hasłem „mózgowcy”. Jest w szufladzie przy biurku. Zadzwoń, zleć co trzeba i gotowe.
- Bez problemu to za mnie odrobią?- pyta zdzwiona, ale i zafascynowana Jackie- Za darmo?
- Ich zapłatą jest rozmowa ze mną albo parę zaproszeń na imprezy.
- Władza jest ekstra- stwierdza dziewczyna.
- Zgadzam się- uśmiecha się Natalie- Ale to jeszcze nie wszystko. W najbliższym czasie przekonasz się ile przyjemności cię czeka u mojego boku.
- Super- uśmiecha się Jackie- To gdzie dziś idziemy?
***
Brian pracuje nad projektem z historii w publicznej bibliotece. Zbiera różne informacje z artykułów, notatek z encyklopedii, wywiadów z gazet, reportaży, starych dzienników i radzi się również pracowników biblioteki. Wydaje się, że z taką pomocą szybko mu to pójdzie. Jednak nieoczekiwanie przy jego stoliku pojawia się Charlie.
- Twoja książka- odzywa się dziewczyna- Miałam ci ją oddać, ale ostatnio dużo się u mnie dzieje i zapomniałam.
- Nie ma sprawy- odpowiada z uśmiechem Brian- Poradziłem sobie bez niej.
- To się cieszę- mówi bez przekonania.
- Nie wyglądasz na szczęśliwą. Co się dzieje?
- Nic. Masz dużo pracy. Nie będę zawracać ci głowy.
- I tak już przerwałem- stwierdza chłopak a potem się uśmiecha- A ty zawsze zawracasz mi głowę. Już od pierwszego dnia szkoły, kiedy pytałaś o drogę.
- Faktycznie- unosi kącik ust dziewczyna- Trafiam w momenty kiedy jesteś najbardziej zajęty.
- No i to jest właśnie taki moment. No dawaj, wygadaj się.
- Nie ma w sumie o czym mówić.
Brian popatrzyła na nią z troską.
Dobra- westchnęła dziewczyna- Jeden gość mnie wykorzystał. Zbajerował mnie, żebym odwaliła za niego pracę. Odniósł sukces. Kiedy myślałam, że naprawdę coś nas łączy to on zabawiał się z inną dziewczyną. Jednak najlepsze jest to, że wszystko powiedział mi w oczy. Że go w ogóle nie obchodzę i nigdy nie był mną zainteresowany.
- Wiesz, to mi przypomina zachowanie Wina.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Brian postanowił mówić dalej.
- To nie jest facet wart nawet minuty twojej uwagi. Wszystkich traktuje jak swoją służbę. Myśli, że ludzie są jego zabawkami, którymi się pobawi a potem może wyrzucić. Jest po prostu rozpuszczonym bachorem z wygórowanym ego.
Charlie uważnie słuchała jego słów. Były szczere i prawdziwe. Miał całkowitą rację i podniósł ją trochę na duchu. Dziewczyna zaczęła dostrzegać, że chyba na swojego chłopaka wybrała nie tego co trzeba. Brian jest tym bardziej odpowiednim.
- Nie wiem co ja w nim widzę- zaczęła drążyć temat- Jest marzeniem wielu dziewczyn i wydawało mi się, że jak ze mną rozmawia to jestem wyjątkowa.
- Chyba on może się poczuć wyjątkowo dlatego, że kiedykolwiek mógł spędzić trochę czasu z taką inteligentną i miłą dziewczyną. Ale niestety taki idiota tego nie widzi.
- A ty widzisz?
- Jasne. Jesteś wspaniałą uczennicą i dobrą dziewczyną- uśmiecha się Brian- Zasługujesz na kogoś lepszego niż ten bufon.
- Dzięki- uśmiechnęła się Charlie- Wiesz, zawsze wiedziałam, że jesteś mądry, wyrozumiały i czuły. To rzadko spotykane u kolesi w liceum.
- Natalie i jej koleżanki powiedziałyby raczej, że jestem nudny- śmieje się chłopak.
- Nie dla mnie- spojrzała mu głęboko w oczy.
- Wiesz- uciekł od jej spojrzenia Brian- Muszę dziś skończyć ten projekt, także…
- Jasne- uśmiecha się dziewczyna- Już się zmywam.
Charlie wstaje od stolika i kieruje się w stronę drzwi. Jednak po chwili się zatrzymuje i odwraca.
- Pisałam konkurs z rewolucji francuskiej i wiem o niej dosłownie wszystko. Jak chcesz to mogę ci pomóc.
- W sumie…- zastanawia się chłopak, a potem dodaje- We dwójkę pójdzie nam szybciej.
***
Po mile spędzonym popołudniu Steven zaprosił April do swojego mieszkania. Pokazywał jej zdjęcia za studiów i poprzedniej szkoły, w której pracował. Dziewczyna z zainteresowaniem oglądała te fotografie, świadectwa, prace i przeróżne projekty.
- Masz tu spory dobytek- stwierdza April.
- Bez przesady. Może jestem trochę ambitny.
- Trochę? Żartujesz tak? Poświęciłeś się całkowicie pracy.
- Wydaje mi się, że to jest to co chcę w życiu robić.
- A życie towarzyskie?
- A co? Jestem za mało towarzyski?- pyta z uśmiechem Steven.
- Nie. Ale nie myślałeś o tym, żeby założyć rodzinę albo chociaż z kimś się związać?
- Chyba nie spotkałem jeszcze odpowiedniej kobiety- spojrzał na dziewczynę.
- Ona może być bliżej niż myślisz- April przysunęła się do nauczyciela.
- Może nawet za blisko- stwierdził Steven i potem dodał- I dlatego to takie niebezpieczne.
Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy. W tym spojrzeniu było wiele. Pożądanie, podziw, namiętność i zakazane uczucie. Steven przybliżył swoje wargi do ust April i chciał ją pocałować. Dziewczyna marzyła o tym już od jakiegoś czasu i czułaby się niesamowicie gdyby to się wydarzyło. Jednak postanowiła się odsunąć.
- Nie wiedziałam, że twoje ostatnie słowa „nigdy więcej tego nie próbuj” dotyczą tylko mnie- uśmiechnęła się.
Steven na nią popatrzył i zaczął się śmiać. Ostatnim razem prawił jej morały, a teraz sam próbował zrobić coś głupiego. Ta dziewczyna jest bardziej dojrzała niż mu się wydawało.
- Masz rację- stwierdził Steven- Nie powinienem.
- Powinieneś. Ale nie w tych okolicznościach. Ja testem uczennicą, a ty nauczycielem. To chyba ze sobą nie gra.
- Chyba nie- podniósł kącik ust Steven- Ale to nie znaczy, że nie możemy spędzać ze sobą czasu.
Dziewczyna popatrzyła na niego ciepło a potem podeszła do okna.
- Co jest?- zapytał mężczyzna.
- Wiesz, jesteś jedynym przyjacielem jakiego mam. Po tym jak przestałam przyjaźnić się z Natalie nie mam nawet z kim porozmawiać. Dlaczego tak jest, że jeśli robisz coś inaczej niż twoja paczka to od razu idziesz w odstawkę?
- Uroki liceum- stwierdził Steven- Opowiedz mi co się stało.
***
- Ile za to chcesz?
- 20 dolców.
- Dam ci 50, jeśli oddasz też tę opaskę.
- Stoi.
Win postanowił odzyskać wszystkie rzeczy Kate. Z ostatnim żartem mocno przesadził. A do tego jeszcze ta sytuacja na balu. Zrobił chyba już wszystko za co mogłaby go nienawidzić. Nigdy mu na nikim nie zależało, ale ta dziewczyna ma w sobie coś takiego, że pragnie aby wiedziała, że nie jest takim dupkiem za jakiego mają go inni.
Kiedy ojciec powiedział, że jego sprzedaż przyniosła niezłe zyski i jest z niego dumny, Win poczuł się w końcu doceniony. Zadzwonił do nich sam Mark Brenwick i zaprosił na kolację.
Podjeżdżając pod dom Marka, Win poznaje tę okolicę. Był tu wczoraj, aby przeprosić Kate. To ten sam dom. Niewiarygodne. Mark Brenwick to ojciec Kate.
- Witam najlepszych przedsiębiorców z Chambers Sold- uśmiecha się ściskając ich ręce pan Brenwick- Zapraszam.
- Cześć Mark- wita się z nim Win.
- Dobry wieczór- wita się ojciec Wina.
Mężczyźni siadają przy stole.
- Czekamy na kogoś?- pyta pan Chambers widząc czwarte nakrycie.
- To dla mojej córki- tłumaczy Mark- Ale chyba nie ma ochoty na kolację.
- Może spróbuję ją namówić- proponuje Win.
- Jasne. Ale uważaj. To nie będzie łatwe.
- Lubię wyzwanie- uśmiechnął się do mężczyzny- Z resztą pan to najlepiej wie.
- Uwielbiam tego chłopaka- ocenia Mark i zwraca się do Bena Chambersa- Może się czegoś napijesz?
Win rusza po schodach na górę. Długi korytarz. Myślał, że ciężko będzie trafić w odpowiednie drzwi, ale tylko na jednych wisiał napis „zakaz wstępu”. Chłopak zapukał.
- Tato, nie zejdę do tych bufonów!- odzywa się Kate.
- Bufony przyszły do ciebie- mówi Win wchodząc do pokoju- A właściwie jeden, drugi został na dole.
- Pocieszające- mówi z ironią dziewczyna.
- Nie wiedziałem, że twój ojciec to Mark Brenwick- zaczyna Win.
- Nie ty pierwszy i nie ostatni.
- Powiem ci, że byłem miło zaskoczony, kiedy zobaczyłem, że podjeżdżamy pod twój dom.
- A to niby czemu?
- Chciałem pogadać.
- O tym jaką jesteś świnią czy palantem?- unosi brew Kate.
- Hej, każdy popełnia czasem błędy.
- W twoim przypadku to nie jest czasem tylko zawsze.
- Nie jesteś lepsza. Nie udawaj, że ja robię wszystko źle. Robiliśmy sobie kawały. To była zabawa. Ja przyjąłem ze śmiechem wszystkie twoje wybryki.
- Twoich niestety się nie dało. To co powiedziałeś wczoraj Charl…
- Nie, nie, nie. Rozmawiamy teraz o nas. Nie o Charlie czy Natalie. O nas.
- Nie ma żadnych nas.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Okej, więc to, że mnie pocałowałaś to było nic?
- Dokładnie.
- Całujesz kogoś bez powodu? Robisz to co ja- uśmiechnął się do niej.
- Nie prawda. Chciałam, żebyś się odczepił.
- Mówisz mi prosto w oczy, żebym się odczepił. Znów tak samo jak ja.
- Ale…
- Do tego- przerywa jej- Nie bierzesz udziału w kolacjach biznesowych ojca, żeby pokazać mu, że cię to nie obchodzi i nie masz szacunku dla gości.
Dziewczyna na niego patrzyła. Nie wiedziała co powiedzieć, miał rację.
- Łączy nas więcej niż myślisz- spojrzał jej w oczy- I nie zawsze to co robimy jest w porządku, a inni widząc to, nas oceniają. Jednak tak naprawdę nikt nie wie jacy jesteśmy, co czujemy i dlaczego robimy to co robimy- wtedy skierował się do drzwi- Nie oceniaj mnie tylko dlatego, że parę razy zachowałem się jak dupek. Bo nic o mnie nie wiesz.
Kiedy Win wyszedł, Kate zastanowiła się nad tym co powiedział. Może to co myślała o nim na początku było prawdą. Może nie jest taki jak go opisują. Ale przecież sama była świadkiem tego jak się zachował wobec Charlie. Już sama nie wie co ma o tym myśleć.
***
Kiedy Rose pozuje. wygląda naprawdę świetnie. Ma tak naturalne, a zarazem świetne pozy, że mogłaby spokojnie zacząć pracę jako modelka. Dean przez to nie może się skupić na swojej pracy. Nie może uwierzyć, że ma tak wspaniałą i piękną dziewczynę. Poszczęściło mu się, nie ma co. Tony tez jest pod wrażeniem, lecz nie daje tego po sobie poznać. Nie może po sobie nic pokazać przed Deanem, a tym bardziej przed Rose.
- Okej- odzywa się Dean- To teraz zamiana. Tony powyginasz się trochę.
- Dobrze mi tu gdzie jestem- stwierdza chłopak.
- Nie wywiniesz się. Ruszaj dupsko.
Chłopak wstaje z kanapy i staje przed obiektywem. Jednak totalnie nie wie co robić. Stoi jak kołek. Czuje się idiotycznie.
- No stary- śmieje się Dean- Zrób coś ze sobą, bo wyglądasz jak sierota.
Wtedy Tony spoważniał. Te słowa uderzyły w niego, co od razu dało się zauważyć.
- Cholera- spoważniał Harvey przypominając sobie o jego matce- Nie chciałem. Sorry.
- Nie ma sprawy- wzruszył ramionami Tony- Zróbmy to i miejmy już z głowy.
Rose im się przysłuchiwała i nie wiedziała o co w tym chodzi. Dziwna sytuacja. Nieważne. Nagle wstaje i podchodzi do konsoli. Puszcza jakiś rytmiczny kawałek i posyła pełne wiary spojrzenie Tony’emu. Chłopak również na nią patrzy. Wtedy Rose szepce to co on jej powiedział tu, na tym parkiecie: „Teraz twoja kolej”.
Chłopak załapał aluzję. Po tych słowach dostał dawkę energii i zabrał się ostro do pracy. Nikt by się nie spodziewał, że momentalnie może się zmienić w modela z wybiegu.
Cała sesja poszła szybko i sprawnie. Zarówno fotograf jak i jego modele byli zadowoleni. Kiedy we trójkę w boksie Deana oglądali zdjęcia dostarczyło im to niezłej porcji śmiechu. Niektóre były naprawdę zabawne, ale znalazło się kilka takich, które będzie można wykorzystać do projektu.
- Dobra robota- chwali ich Dean.
- To zasługa tak dobrego fotografa- uśmiecha się Rose.
- Zgadzam się- dodaje Tony.
- Dobra stary- zwraca się do Tony’ego Dean- Chodź posprzątamy sprzęt.
Kiedy obaj wychodzą Rose zauważa jakąś teczkę. Postanawia zobaczyć co w niej jest i ją otwiera. W środku jest chyba ze sto rysunków. Przedstawiają piękną kobietę. Rose ogląda je z podziwem i fascynacją. Są przepiękne i wyrażone przez prawdziwe uczucia. Niesamowite- pomyślała.
Wtedy do boksu wchodzi Tony i widzi Rose oglądającą jego prace. Dziewczyna jest nimi totalnie oczarowana. Po chwili chłopak do niej podchodzi. Rose go zauważa i tylko się na niego przygląda. Potem na rysunek i znów na niego.
- Czy to…
- Nie pytaj- przerywa jej Tony- Po prostu włóż to do teczki i zapomnij. Nigdy tego nie widziałaś.
- Ale…
Chłopak stanął przed nią i popatrzył jej w oczy.
- Nic nie mów. Po prostu to zrób.
Dziewczyna posłuchała i zrobiła to o co prosił. Bez słowa oddała mu teczkę. Chłopak ją wziął i ruszył do wyjścia.
- Jest piękna- powiedziała Rose.
Chłopak przystanął. Chciał coś powiedzieć. Właściwie chciał jej powiedzieć wszystko. Czuł, że chce się jej zwierzyć. Dlaczego musiała zaglądać do tej teczki? Musi być taka ciekawska? Ale to w niej jest takie cudowne. Troszczy się o wszystko i o wszystkich. Dlatego tak na niego działa. Tak, że chce jej oddać całego siebie. Całą swoją radość jak i cały swój smutek. Ale czy ona tego potrzebuje?
Wtedy się obrócił i jeszcze raz na nią spojrzał. Patrzyła na niego tak jak zwykle. Tego właśnie potrzebował.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gdy tylko zobaczyłam nowy rozdział to zaczęłam skakać że szczęścia :)Super to chyba za mało żeby ocenić ten rozdział no może jak dla mnie jest jedna wada szybko się kończą chociaż jest długi no,albo to ja tak szybko je czytam :) już się następnego doczekać niemogę ,a skoro już o tym pisze to czy pojawi się w tym tygodniu jakiś rozdział jeszcze ?? Życzę ci weny bo to dzięki niej mam te cudowne rozdziały :)Nawet spory mi ten komentarz wyszedł mam nadzieję ,że pomimo długości go przeczytasz:)
OdpowiedzUsuńKlara
dzięki za komentarz ;) kolejny powinien pojawić się za parę dni
OdpowiedzUsuńCudnyyyy dawaj szybko następny
OdpowiedzUsuń