niedziela, 20 stycznia 2013

Episode 10: Extra lessons



- Co tu robi Natalie?- pyta przyjaciółki zdziwiona Jo.
- Nie wiem. Pytanie, co tu robi Win?- mówi Rose.
- Albo April i Tony. Chyba w głowach im się poprzewracało- śmieje się dziewczyna- Brakuje tu jeszcze Briana i Melissy. Wtedy cyrk byłby w komplecie.
- Miejmy nadzieję, że pomylili zajęcia.

Ich rozmyślania przerywa, wchodzący do sali, pan Shane.

- Witam wszystkich- mówi wchodząc do sali- Może na początek sprawdzę listę i od razu się z wami zapoznam. I mam dla was pierwsze zadanie. Przedstawiając się powiedzcie o sobie dwa słowa. Dokładnie dwa. Nie trzy, nie cztery tylko dwa.

Wtedy do sali wchodzi Kate i wszyscy się na nią przyglądają.

- Dzień dobry. Czy to są zajęcia pana Shane’a?
- Zgadza się. To ja- odpowiada nauczyciel- Zajmij sobie wolne miejsce.
- Jasne- dziewczyna rusza do pierwszej wolnej ławki. Siada zaraz za Rose.
- Okej mam nadzieję, że więcej spóźnialskich nie ma- uśmiecha się Steven- Zaczynajmy.

Nauczyciel otwiera swój notes. Będzie w nim opisywał swoich uczniów. Każdemu poświęci po kilka stron. Pod koniec roku cały opis da im do przeczytania. Dzisiaj napisze tylko o pierwszym wrażeniu jakie na nim wywarli.
Każdy po kolei podnosi się z miejsca i się przedstawia. Niektórzy jednak mają problem z określeniem siebie tylko w dwóch słowach. Po każdej wypowiedzi pan Shane notuje własną ocenę.

- Josh. Atrybut-bębny.
„Muzyk. Sympatyczny i otwarty.”

- Dean. Lider tancerzy.
„Predyspozycje przywódcze.”

- Tina. Zostanę malarką.
„Dziewczyna z marzeniami. Delikatna i spokojna.”

- Natalie. Królowa szkoły.
„Znana, podziwiana i popularna.”

- April. Yyy…
„Niepewna swoich możliwości.”
- Spróbuj powiedzieć o czymś, co cię interesuje, co lubisz lub jakąś cechę swojej osobowości- podpowiada jej pan Shane.
- Okej. To może… Nieźle śpiewam.
- Tak, a ja jestem hinduską księżniczką- nabija się Win.
- Własne opinie zostawiamy na później- zwraca się do chłopaka- Dziękuję April. Kto następny?

- Jo. Będę aktorką.
„Utalentowana i odważna.”

- Rose. Ja…- tutaj dziewczyna się zawahała. Miała potrzebę powiedzieć o muzyce, którą uwielbia. O tańcu, który jest całkowicie odmienny niż ten, którego się uczy tutaj. O ulubionym artyście rap. Lecz chyba, nie jest gotowa na to , aby wszyscy poznali jej drugą stronę. Dlatego postanawia powiedzieć, coś oczywistego- Tancerka klasyczna.
„Coś ukrywa i zdecydowanie nie chce, żeby to wyszło na jaw. Boi się odrzucenia ze strony innych, dlatego trzyma się tylko pewnych rzeczy. Nie podejmuje ryzyka.”

- Win. Każdy wie- uśmiechnął się chłopak.
- Że jesteś hinduską księżniczką- powiedziała Kate.

Część grupy zaczęła chichotać.
- Każdy wie, że jestem Win Chambers. I tyle.
„Narcystyczny chłopak, lecz podejrzewam, że to tylko jego maska. Nikomu jeszcze nie udało się jej zdjąć.”

- Derek. Lubię czekoladę.
No to wszyscy zaczęli się śmiać. Łącznie z Derekiem.
- Ważne, że powiedziałeś co ci leży na sercu- śmieje się Steven.
„Pogodny chłopak z poczuciem humoru”

- Tony. Dwa słowa.
Cała grupa spojrzała na niego. Pan Shane był zadowolony. Liczył na to, że jest tu tajemnicza osoba. Bo inaczej było by za prosto prowadzić zajęcia ze zwykłymi dzieciakami.
„Oryginał. Tajemniczy. Nie pozwala nikomu zbliżyć się do jego sfery emocjonalnej.”

- Kate. Nieprzystosowana artystka.
„Dziewczyna z silnym charakterem. Nie daje narzucić sobie czyjegoś zdania.”

- Okej. Świetnie wam to wyszło. Cieszę się, że mam tak zróżnicowaną grupę- uśmiecha się pan Shane- Teraz ja powinienem się przedstawić i powiedzieć coś o sobie, ale nie lubię się powtarzać. Na uroczystości rozpoczęcia roku się zaprezentowałem. Kto nie słuchał to miał pecha- uśmiecha się do grupy.
- Wystarczą nam tylko dwa słowa- odezwała się Kate.
- Niezłe zagranie- uśmiechnął się Steven- Okej. Niech będzie. Dwa słowa o mnie?- zastanawia się- Byłem frajerem.

Wszyscy spojrzeli na nauczyciela.

- Tak. To prawda. Nie wstydzę się mówić o swoich słabościach. Miałem parę nieprzyjemności w podstawówce ze strony starszych kolegów. Ale jak widać przeżyłem. Myślę, że każdy z nas ma trudności. Ale nie one są problemem. Problem jest wtedy, gdy nie potrafimy sobie pomóc i nie mamy dość siły, aby stawić czoła przeszkodom- podsumował pan Shane- I właśnie po to jestem tu ja. Wiem, że jeszcze nie za dobrze się znamy, ale chciałbym, abyśmy na tych lekcjach poruszali ważne dla was  sprawy.

Uczniowie z uwagą i bardzo dokładnie słuchali nauczyciela.

- Zanim przejdziemy do tematu lekcji to krótka informacja, skąd pomysł na te zajęcia. A więc podsunęli mi go właśnie uczniowie. Uczniowie ze szkoły w której poprzednio uczyłem. Podałem im swojego e-maila, aby w razie jakichkolwiek problemów mogli się do mnie zwrócić. No i to podziałało. Łatwiej im było o tym napisać niż przyjść osobiście do gabinetu. Dziennie dostawałem po 50 e-maili z przeróżnymi sprawami. W sumie to dostaję je do dzisiaj. I chciałbym spróbować tego z wami. Lecz, nie będę odpowiadał wam mailem, tylko tutaj na zajęciach. Oczywiście nie powiem kto do mnie napisał. A może się zdarzy, że nie tylko jednej osoby dotyczy ten problem. Wtedy zaprezentuję go całej grupie i każdy będzie mógł się wypowiedzieć. W ten sposób poznacie różne zdania i opinie na wasz temat. I wspólnie dojdziemy do dobrego rozwiązania. No to co?... Zaczynamy? Pasuje wam taki układ?
- Uważam, że to całkiem spoko- odzywa się Josh.
- Tak, fajny pomysł- zgadza się parę osób.
- Ja lubię gadać. Także mi to odpowiada- mówi Jo.
- Okej. Skoro wszystko już wiecie to przechodzimy do tematu. Dzisiaj to będzie wartość człowieka. Chciałbym abyście mi powiedzieli co według was decyduje o wartości człowieka? Jakie czynniki na to wpływają? Co daje poczucie innym być bardziej wartościowymi od innych? Jak myślicie?
- Myślę, że władza- zaczyna Tina- Ktoś kto kieruje jakąś grupą osób czuje się lepszy od swoich podwładnych. Na przykład nauczyciel i uczniowie.
- Okej. Dzięki Tina. Jakieś inne przykłady?
- Pieniądze- mówi Dean- Bogaci i wpływowi ludzie czują się bardziej wartościowi od innych. Mają większe możliwości i więcej dróg życiowych, które mogą sobie wybrać.
- Wygląd- odpowiada Jo- Na ładnych ludzi patrzy się z podziwem i łatwiej im poradzić sobie w wielu sytuacjach. Inni zawsze im pomogą.
- Ja myślę, że bardziej liczą się umiejętności- odzywa się Tony- Uważam, że to co sam potrafisz czyni cię wartościowym. Ciężka praca i wytrwałość w dążeniu do celu. A także determinacja, żeby coś osiągnąć. Myślę, że wartość człowieka bierze się z tego co sam potrafi w sobie rozwinąć niż to co ma od zawsze, czyli świetny wygląd czy wielkie pieniądze. Tacy ludzie są jednymi z wielu, którzy posiadają to samo. Są raczej zwykli a nie wyjątkowi.
- Świetnie Tony- pochwala go Steven- Kto się jeszcze wypowie?
- Myślę, że też postępowanie wpływa na wartość człowieka- zaczyna Rose- Bo to co robimy dla siebie, dla przyjaciół, rodziny a nawet dla nieznajomych, pokazuje jakimi ludźmi naprawdę jesteśmy. Nie chodzi tu o to, żeby udawać wielkiego dobrodusznego człowieka, który podaruje innym to co jest mu zbędne. Bo to żadna sztuka. Ważniejsze jest to, jeśli poświęcisz coś naprawdę dla ciebie ważnego, aby komuś pomóc. Wtedy czujesz się naprawdę spełniony i wartościowy.
- Rose, skoro jesteś taka dobroduszna to może pozbędziesz się tych wstrętnych ciuchów. Od razu zrobiłoby mi się lepiej- skomentowała po cichu Natalie.
- A może ty pozbędziesz się głupoty ze swojego mózgu- odpowiedziała jej Kate- Chwila… Przecież ty nie masz mózgu.

Jo i Rose zaczęły się śmiać. Tony też to usłyszał i powtórzył Harvey’owi i Winowi. Chłopaków też to rozśmieszyło. Za to Natalie była okropnie wkurzona.

- Okej. Bardzo mi się podobały wasze wypowiedzi- skomentował Steven– Może ktoś ma jakiś pomysł? Win?
- Myślę, że nic nie muszę dodawać. Wystarczy tylko być mną.
- Uważasz, że jesteś wartościowym człowiekiem?- pyta nauczyciel.
- Tak. Wystarczy tylko na mnie spojrzeć. Od razu robi wrażenie. Prawda, Rose?- zagaduje do dziewczyny.
- Uważasz, że wartościowość człowieka poznaje się tylko na niego patrząc?- pyta Rose.
- Nie oszukujmy się. Robię wrażenie na każdej dziewczynie- uśmiecha się dumnie Win.
- Chcesz powiedzieć, że każda dziewczyna, która na ciebie spojrzy jest zachwycona?
- To oczywiste.
- Skoro tak… To ciekawa jestem jakie wrażenie zrobisz na niewidomej?- kasuje go tym pytaniem Rose.
- Ha, ha. Po tobie kolego- śmieje się Dean.

Win nie wiedział co odpowiedzieć. Nie spodziewał się czegoś takiego. Chyba jednak nie wygra zakładu z Deanem. Po raz pierwszy ktoś go tak załatwił, że nie ma odpowiedzi.

- Podobała mi się ta dyskusja- komentuje Steven- Oby więcej takich rozmów. Ktoś jeszcze chciałby coś dodać?
- Ja myślę, że bycie sobą- odzywa się Kate- To jest ważne dla nas samych. Uważam, że robienie czegoś na pokaz i udawanie innej osoby jest po prostu głupie. Bo jeśli ktoś nie może być szczery sam ze sobą to jak ma być kimś wartościowym w oczach innych.
- Uważasz, że bez względu na wszystko powinniśmy być sobą?
- Tak. Tylko wtedy zasłużymy sobie na czyjś szacunek. Oczywiście może się komuś nie podobać jak wyglądamy, co robimy i jak to robimy. Ale co z tego? To ci ludzie mają z tym problem. Nie my. Lecz jeśli zobaczą, że to jest dla nas ważne, bardzo nam na tym zależy i nie obchodzi nas zdanie innych, to zaczną dostrzegać w nas wartościowych ludzi. Takich, którzy bez względu na wszystko robią to co chcą i to co kochają.

Te słowa dały każdemu do myślenia. Ponieważ każdy w tej szkole przynajmniej raz zrobił coś czego oczekują od niego inni, a nie coś na czym mu naprawdę zależało. Starał się przystosować do tej szkoły i nie odbiegać od normy. Wtedy uczniowie pomyśleli, ze te zajęcia są naprawdę świetne i mogą im pomóc. Takie dyskusje dają powody do rozmyślań nad samym sobą i nad tym co robimy, a co faktycznie powinniśmy robić.

- To była naprawdę dobra wypowiedź- pochwalił ją Steven- Jestem z was zadowolony. Każdy miał inne poglądy dotyczące jednego tematu. I bardzo mnie to cieszy. Im więcej tym lepiej. Każde zdanie się liczy- uśmiecha się do grupy- Myślę, że to na dzisiaj koniec. Mieliśmy się dzisiaj zapoznać i osiągnęliśmy cel. A więc nie zabieram wam czasu. Bo pewnie w piątkowy wieczór macie jeszcze dużo do zrobienia. Świetnie sobie dziś  poradziliście. Macie mojego maila, także myślę, że na następne zajęcia będę miał już parę waszych spraw do omówienia. Są jakieś pytania? Nie? W takim razie dziękuję i do zobaczenia za tydzień.

***

Jo i Rose wychodząc ze szkoły komentują zajęcia.

- Było całkiem fajnie. Myślałam, że to będzie bezsensowne ględzenie i wszyscy pousypiamy.
- Ja też- zgadza się Rose- Nie spodziewałam się, że znajdziemy jakiś wspólny temat do rozmów. Fajnie, że każdy coś powiedział od siebie.
-  Nie każdy. „Pół-mózgi” siedziały cicho- śmieje się Jo- A jak coś powiedziały to można się było najwyżej popłakać.
- Podobało mi się jak ta Kate je uciszyła- powiedziała Rose.
- Wydaje się całkiem w porządku- ocenia ją Jo- Jest nowa. Może wyskoczymy z nią dzisiaj do jakiejś knajpki, co?
- Niegłupi pomysł.
- Hej! Kate!- zaczepia ja Jo- Słuchaj. Wybieramy się dzisiaj do Shakers. Może wpadniesz?
- A co to za klub?
- To nie klub tylko bar- dodaje Rose- Z najlepszymi koktajlami w mieście. Można tam posiedzieć, pogadać, posłuchać dobrej muzyki. Jest naprawdę super. Większość ludzi z naszej szkoły tam chodzi.
- Brzmi całkiem fajnie.
- Okej to o 19 na miejscu? Island Street 15- mówi Jo.
- Pasuje.
- No to jesteśmy umówione.
I wszystkie ruszyły w stronę bramy.

***

Chłopcy stojąc przed szkołą też mają parę rzeczy do obgadania.

- Coś mi się zdaję, że masz jakiś dług- śmieje się Dean.
- Jeszcze zakład się nie skończył- odpowiada mu Win.
- Właśnie, że tak. Miała być jedna rozmowa i randka. A wyszła rozmowa i… cię zatkało.
- Nie chciałem jej ośmieszać przy ludziach.
- Jasne, jasne. Od kiedy ty się troszczysz o innych?- nabija się Harvey.
- Daj spokój Win, przegrałeś- uśmiecha się Tony.
- Dobra. Masz- chłopak wyciąga z kieszeni 100 dolarów i daje Deanowi- Z czego ty tak się cieszysz Tony?
- Jedna z nielicznych, która ci odmówiła. Chyba nie powiesz, że to nie jest zabawne?
- Zakład przegrałem, ale nikt nie powiedział, że nie mogę do niej jeszcze raz startować- mówi Win- Jeszcze wam udowodnię, na co mnie stać. Będzie moja.
- Yhm. Zwłaszcza, że właśnie idziemy na randkę- odpowiada Dean.
- Umówiłeś się z nią?- pyta Tony.
- Jeszcze nie, ale właśnie idę to zrobić- mówi z uśmiechem chłopak i rusza w kierunku dziewczyn.

Win i Tony idą razem z nim. Chcą zobaczyć co się wydarzy. Kiedy je doganiają, Dean zagaduje do dziewczyny.

- Rose, masz chwile?
- Jasne. O co chodzi?
- Tak się zastanawiałem czy może…
Nagle przed szkoła pojawia się przystojny nieznajomy chłopak.
Pierwsza zauważa go Jo i postanawia o tym powiedzieć koleżankom, przerywając Deanowi.
- Hej, co to za gość?
- Który?- pyta Kate.
- No tamten. Stoi na parkingu i patrzy się na nas.

Kate, Rose, Dean, Tony i Win za wskazówkami Jo patrzą w tamtą stronę. Nikt go nie rozpoznaje, z wyjątkiem Rose. To Sam. Ciakwe co tu robi? Kiedy chłopak ją zauważył, pomachał jej i się uśmiechnął. Potem wykonał gest sugerując zegarek na ręku. Rose załapała o co mu chodzi. Umówiła się z nim na bieganie. Zapomniała o tym przez dodatkowe zajęcia.

- Totalnie o nim zapomniałam- śmieje się Rose.
- To ty go znasz?- pyta Jo- Powiem ci, że cholernie przystojny.
- Znam- uśmiecha się dziewczyna patrząc na Sama- Muszę już lecieć. Pogadamy później. Do zobaczenia wieczorem.
- Okej- mówi trochę zszokowana Jo.

Dziewczyna podbiega do nieznajomego i wyraźnie go przeprasza. Chłopak najpierw się z niej śmieje. Potem ją przytula i ruszają w stronę domu Rose.
Dean, Win i Tony osłupieli. Co to za dziwna sytuacja? Jeden chciał się z nią umówić, drugi chciał też się jej przypodobać, żeby wygrać zakład, a trzeci miał nadzieję, że oleje tych dwóch. Ona za to odeszła z czwartym.

- Nie do końca rozumiem co tu się wydarzyło- zaczyna Dean.
- Chyba z twojej randki nici- odpowiada mu Tony.
- Chciałeś ją zaprosić na randkę?- pyta Jo- No to czemu tego nie zrobiłeś?
- Chciałem, ale pojawił się ten koleś. I mi przerwałaś.
- Mówiłem, że ona ma chłopaka- dodaje Tony.
- Spadamy- zwraca się Win do swojego kumpla. I obaj idą na parking do limuzyny Chambersa.
- Co? Przecież Rose nie ma chłopaka- mówi Jo.
- No a kto to niby był? Przecież na imprezie u Charlie mówiła o Jacku.
- O matko! Ha, ha- nie może przestać się śmiać dziewczyna- Ty tak serio?
- Ale z czym?-pyta chłopak, a Jo cały czas się śmieje- Nie rozumiem was. Wy kobiety... A z resztą, nieważne. Na razie- rzuca Harvey i odchodzi.
- Z czego ty tak się śmiejesz?- pyta zdziwiona całą tą sytuacją Kate.
- Wiesz, to dłuższa historia. Opowiem ci wieczorem- mówi ciągle się śmiejąc- Zaraz mam autobus.
- Jasne. Nie mogę się doczekać, bo chyba ta opowieść będzie dobra.
- Ha, ha. Cholernie dobra. Do zobaczenia.
- Na razie.

Dziewczyny się rozstają. Jo ma cały czas uśmiech na twarzy. Rose nieźle tu namieszała. Ale i tak musi opowiedzieć o tym nieznajomym kolesiu. Koniecznie. Wieczór zapowiada się naprawdę dobrze.

***

Natalie i April podsłuchały rozmowę Rose, Jo i Kate.

- Dzisiaj idziemy do Shakers- decyduje królowa.
- Po co?
- Słyszałaś. Te małe tam idą. Dużo ludzi ze szkoły też się tam wybiera. A ja chcę się odegrać za te odzywki. Narobimy im wstydu przy wszystkich.
- No dobra.
- A do tego Jen mówiła mi o tym co dzisiaj do niej powiedziała ta Rose.
- O, tak! Ja też to słyszałam- mówi April- I to przy chłopakach.
- No to należy im się podwójnie. Warto by też ściągnąć właśnie Wina i Tony’ego.
- Dean też tam był.
- On też może być. Jak zobaczy ją w tak żenującej sytuacji to przestanie za nią latać. Wtedy one będą nikim. Tylko pośmiewiskiem całej szkoły.
- Uwielbiam twoją determinację- podlizuje się April- Od czego zaczynamy?
- Od kosmetyczki, fryzjera i zakupów- decyduje królowa- podczas tego wymyślimy jakiś plan.
- Jesteś genialna.
- Wiem.

***

Rose, gdy dotarła do domu, postanowiła się przebrać w strój do biegania. Zaprosiła Sama do środka.

- Możesz zaczekać w salonie. Ja zaraz zejdę- mówi dziewczyna wbiegając po schodach na górę.

Chłopak siada na kanapie i rozgląda się po pokoju. W tym momencie do salonu wchodzi pani Evans.

- Kochanie już jesteś?- pyta kobieta nie zauważając chłopaka.
- Chyba nie powinna się pani do mnie tak zwracać. Mąż może usłyszeć - uśmiecha się chłopak wstając z kanapy- Jestem Sam Larsen. Znajomy Rose.
- Emily Evans- kobieta nieco zdziwiona podaje rękę chłopakowi- Mama Rose. Jest tu gdzieś moja córka?
- Poszła na górę się przebrać.

W tym momencie z góry zbiega Jack. Słysząc głos Sama od razu na niego wskakuje.

- Jack!- krzyczy kobieta- uspokój się.
Jednak pies nie słucha.

- Siad!- wydaje komendę chłopak- A teraz leżeć.

Pies od razu przestaje. Kładzie się u stóp Sama najdelikatniej jak potrafi.
Kobieta przygląda się tej scenie i nie może wyjść z podziwu. Jack nie słucha się obcych. Niektórych jej i męża komend czasem też nie wykonuje.

- Jak to zrobiłeś?
- Trochę magii- uśmiecha się chłopak- To tajemnica.
- Jasne- uśmiecha się pani Evans-A więc? Spotykasz się z Rose?
- Tak. Od paru dni.
- A w jakiej szkole się uczysz?
- W Lincoln High School. Jestem w drugiej klasie.
- Jakieś plany na przyszłość?
- Chcę zostać prawnikiem.
- Odważny zawód. Ale chyba musisz sporo się uczyć, aby dostać się na świetną uczelnię.
-Myślę, że liceum jest do przeżycia. Studia dopiero będą ciężkie.
- Masz rację. Mój były chłopak studiował prawo. Ale radził sobie. Był w tym całkiem niezły- uśmiecha się pani Evans- tylko nie mów mojemu mężowi, bo się obrazi.
- Absolutnie. Nic nie słyszałem- uśmiecha się.
- Napijesz się lemoniady?- proponuje kobieta.
- Z przyjemnością.
- A więc… gdzie się dzisiaj wybieracie z Rose?- pyta kobieta.
- Na bieganie. Jak zwykle z resztą.
- Czyli wszystko jasne- uśmiecha się Emily.
- To znaczy?
- Już wiem dlaczego ostatnio wraca taka wesoła po bieganiu z Jackiem. Wygląda na to, że to twoja sprawka.
- Czyja sprawka?- do salonu wchodzi tata Rose.
- Ted, to jest Sam Larsen. Kolega Rose od biegania.
- Dzień dobry panu- chłopak ściska jego dłoń.
- Silny uścisk- stwierdza pan Evans- Trenujesz coś jeszcze poza bieganiem?
- Tak. Gram w szkolnej drużynie futbolowej.
- Serio? Ja też kiedyś grałem.
- Kochanie. Podawanie wody i ręczników się nie liczy- zwraca się do niego Emily.

Wtedy chłopak i pani Evans zaczynają się śmiać.

- Zabawne- odpowiada pan Evans- Byłem skrzydłowym. A ty gdzie grasz?
- Jako rozgrywający.
- No chłopcze, odpowiedzialna pozycja. A jak wam idą rozgrywki?
- Tracimy parę punktów do lidera tabeli, ale po kilku meczach powinniśmy to nadrobić.
- To świetnie- usmiecha się Red- Wiesz, przyszedł mi go głowy pewien pomysł. Może byś chciał zagrać towarzyski mecz. Moi koledzy z pracy wraz z synami grają jutro na miejskim boisku.
- Serio? Czemu nigdy o tym nie wspominałeś?- pyta pani Evans.
- Bo jakbyś nie zauważyła, to nie mam syna- rozkłada ręce Ted.

 Teraz wszyscy się śmieją.

- No to jak?- pyta Ted.
- Brzmi fajnie. Ale chyba nie każe mi pan mówić do siebie tato?

Rose po raz kolejny słyszy śmiechy z salonu. Jest już gotowa i schodzi na dół.

- Co tu się dzieje? Czemu wam tak wesoło?
- Hej córeczko. Poznaliśmy właśnie twojego kolegę- zwraca się to córki pan Evans.
- I to takie śmieszne?
- Właśnie twój ojciec go zaadoptował- mówi z uśmiechem pani Evans.
- Chyba nie chcę wiedzieć co tu się działo. Idziemy?- zwraca się do Sama.
- Jasne. Miło było państwa poznać- odpowiada chłopak.
- Ciebie również. Wpadaj do nas częściej- mówi Emily.
- Przecież widzimy się jutro- przypomina pan Evans.
- Oczywiście. Do widzenia- żegna się chłopak.
- Będę za godzinę- mówi dziewczyna dziwnie patrząc się na Sama- Jack! Chodź!- woła pupila i we trójkę wychodzą z domu.
- Widzimy się jutro?- pyta zdziwiona Rose- Nie mów mi, że namówiłeś moich rodziców na bieganie.
- Nie- uśmiecha się Sam- Wiesz, twoi rodzice są bardzo otwarci i sympatyczni. Twój tata zaprosił mnie na jutrzejszy mecz.
- Ha, ha. To dlatego tak się cieszył. W końcu ma swojego wymarzonego syna.
- Nie masz nic przeciwko?
- Nie. O ile cię nie zaadoptuje. Nie mam zamiaru dzielić z tobą pokoju.
- Spokojnie. Nie będziesz musiała. Ja wezmę twój, a ty się przeniesiesz do piwnicy.
- Bardzo śmieszne.
- Mnie to bawi.
- Ach tak? A to…?- dziewczyna łapie Sama za ramiona, podstawia mu z tyłu nogę i przechyla go do tyłu. Chłopak upada prosto na ziemię- To też cię bawi?-śmieje się Rose.
- Tylko troszeczkę- mówi leżąc na placach- Bardziej będę się cieszył jak cię dorwę.
- Jack! W nogi!- krzyczy i biegnie na ścieżkę prowadzącą do parku.
Chłopak się podnosi i rusza w pościg za nimi.

***

Charlie po swoich dodatkowych lekcjach (czyli korepetycjach w podstawówce), postanawia wejść na szkolny czat. Tam dowiaduje się, że większość szkoły idzie do Shakers. Dlatego postanawia też się tam wybrać.  Zwłaszcza, że Win też tam będzie. Od razu biegnie do szafy, aby znaleźć jakieś fajne ciuchy. Wtedy dzwoni do niej telefon.

- Halo?
- Cześć. Tu Brian. Dzwonię, żeby zapytać czy możesz mi oddać moją książkę, którą pożyczyłaś na kółku? Jeszcze z niej korzystasz?
- Nie. Znalazłam to, co chciałam. A koniecznie dzisiaj musisz ją mieć?
- Dobrze by było. Bo jutro z samego rana muszę napisać ważną pracę.
- No to zaraz ci podrzucę.
- Właściwie to nie ma mnie teraz w domu. Będę wolny o 20.
- Ale mnie wtedy nie będzie. Idę do Shakers.
- Aha. A po co?
- Dla rozrywki. Wszyscy tam idą. Właśnie dowiedziałam się od Jackie. Napisała mi, że będzie Natalie, April, Win, Tony, Rose, Jo, ta nowa Kate, Dean, Gina, Derek no i parę innych osób. Może też wpadniesz? Wtedy mogłabym ci ją oddać.
- W sumie, to niech będzie. Będę o 20.
- Okej. Do zobaczenia.

***

Bar Shakers dzisiaj będzie miał niezły obrót. Jak tylko uczniowie dowiedzieli się, że wpadnie szkolna elita od razu postanowili się tam wybrać. Uwielbiają obserwować życie popularnych i bogatych, i do tego o tym plotkować. Piątkowy wieczór świetnie się zapowiada.

1 komentarz: