wtorek, 15 stycznia 2013

Episode 8: Challenge



Rose zabiera swojego pupila na wieczorne bieganie. Jednak tym razem postanawia najpierw wpaść do Jo. Chce się dowiedzieć dokładnie co jest między nią a Brianem i o co chodzi z tamtą dziewczyną ze stołówki. Dziwna sprawa.
Dziewczyna dzwoni do drzwi swojej najlepszej przyjaciółki. Lecz otwiera je jej mama.

- Dobry wieczór, pani Morgan.
- Cześć Rose. Proszę wejdź do środka.
- Jestem z Kapitanem i jest trochę brudny. Lepiej będzie jak zostaniemy na zewnątrz. Jest Jo?
- Tak. Już ją wołam- uśmiechnęła się pani Morgan- Jo! Rose przyszła! Proszę zejdź na dół!- krzyczy z holu.

Jo schodzi po schodach. Wygląda normalnie. Jakby się nic nie wydarzyło. To chyba nie dobrze, bo oznacza, że jeśli mniej daje po osobie poznać tym mocniej ją to dotknęło.

- Hej. Co jest?- mówi Jo wychodząc z domu i siadając na schodach obok przyjaciółki.
- No, to ja się pytam co jest? Rozmawiałaś z Brianem?
- Tak.
- I?
- Nic.
- Jak to nic? Coś musiał powiedzieć, wyjaśnić.
- Niewiele.
- Jo, przestań. Mów co się działo.
- Nie męcz mnie, dobrze? Nie chcę o tym gadać. Przeszłość. Zamknięte. Zapomniane.
- Okej. Nie to nie- odpowiedziała Rose i spojrzała przed siebie- A więc podsumuję. Nie pamiętasz tego jak na ciebie patrzy. Co ci mówi i jak się uśmiecha kiedy cię widzi. Tego jakie połączenie czujecie kiedy rozmawiacie. Nie pamiętasz też tego, że macie podobne hobby i zainteresowania oraz, że świetnie spędzaliście razem  czas. Jeszcze nie pamiętasz jak ci mówił, że jesteś wyjątkowa i dla niego bardzo ważna. Jak ci pomagał rozwijać twoje umiejętności, jak się starał. A no i pocałunek. To wszystko nic- powiedziała stonowanym glosem- Rozumiem. W takim razie nic tu po mnie- Rose podnosi się i idzie w stronę bramy- Idę pobiegać z Jackiem.
- Rose?- powiedziała Jo drżącym głosem, wstała i ruszyła w stronę przyjaciółki.

Rose od razu się odwróciła i ją przytuliła. Wiedziała, że jak przypomni Jo rzeczy łączące ją z Brianem, ta od razu pęknie. I lepiej, żeby to zrobiła przed kumpelą niż przed całą szkołą.

- Wiesz, że jesteś zołzą? Zrobiłaś to specjalnie.
- To chyba oczywiste. Od tego się ma przyjaciół- uśmiechnęła się dziewczyna- A teraz powiesz mi co się stało? Czy mam ci jeszcze pogadać nad uchem?
-Nie, dziękuję. Powiem to w najkrótszym możliwym skrócie. Melissa to jego była dziewczyna a obecna przyjaciółka, lecz Brian ciągle jej się podoba. Nie powiedział jej o nas, bo nie chciał jej zranić.
- Pokręcone- stwierdziła Rose- Ale i tak zachowywał się jak idiota. Szkoda, że nie pomyślał jak ty się poczułaś, kiedy oni się tak świetnie bawili- skomentowała.
- To samo mu powiedziałam. I że byłam naiwna, że mu uwierzyłam. Potem szybko stamtąd pobiegłam. I gdyby mu zależało, ruszył by za mną. Ale tego nie zrobił. Więc muszę go sobie chyba odpuścić.
- Chyba potrzebny ci jest mały wykład- uśmiechnęła się- Kochana to jest facet. On nie myśli co powinien zrobić, albo co my dziewczyny oczekujemy, że zrobi. Dla niego wydawało się, że zrozumiesz dlaczego tak się zachował. Za to dla ciebie liczyło się, że powinien za tobą pobiec. Macie różne punkty widzenia- opisała ich dziewczyna- Ale to nie znaczy, że nie dojdziecie do porozumienia. Wystarczy powiedzieć czego się od tej drugiej osoby oczekuje. Tyle. Z niedomówień i słów wypowiedzianych pod wpływem chwili wynikają czasem błędne wnioski. Więc radzę ci, żebyś z nim porozmawiała. Spokojnie i szczerze. Tylko wtedy dowiesz się czy watro w to brnąć dalej czy może dać sobie spokój.

Jo spojrzała na przyjaciółkę.

- Masz rację. Całkowitą rację- lekko uśmiechnęła się dziewczyna- Zawsze mi potrafisz pomóc. Jak ty to robisz?
- To proste. Patrzę na sprawę obiektywnie. Nie z punktu widzenia którejś ze stron. I po prostu wyjaśniam przyczynę problemu, a potem analizując wasze osobowości wymyślam dobre rozwiązanie. Trzeba stosować jedną, prostą zasadę. Odstawić uczucia na bok i kierować się rozumem.
- Ale nie zawsze się da pominąć uczucia. Kiedy jest coś tak dla ciebie ważne, coś co wpływa na ciebie, twoje samopoczucie, humor. To nie da się tego po prostu odrzucić.
- Ja potrafię. Dlatego nie mam takich problemów.
- Mówisz tak, bo nie byłaś w takiej sytuacji.
- I nie będę, bo nie daję uczuciom pełnej kontroli nade mną.
- Yhym. Zobaczymy- uśmiecha się Jo.
- Kochanie! Kolacja!- wychyla się zza frontowych drzwi pani Morgan- Rose zjesz z nami?
- Nie, dziękuję. Mama robi dziś lasagne i ciasto czekoladowe. Nie mogę tego przegapić. A żeby móc to zjeść to muszę trochę pobiegać- uśmiecha się dziewczyna.
- Jasne. Rozumiem- mówi mama Jo- Joanno, zaraz będzie tata. Jakbyś mogła…
- Oczywiście. Już idę- odpowiada mamie dziewczyna- Dzięki za rozmowę. Naprawdę się cieszę, że przyszłaś i mogłam to z siebie wyrzucić- mówi, żegnając Rose.
- Nie ma za co. Z resztą, wiem czego ja bym potrzebowała, gdybym była na twoim miejscu- powiedziała i przytuliła przyjaciółke-  Tak teoretycznie, bo w praktyce to przecież niemożliwe.
- No tak. Kobieto bez uczuć- zaśmiała się Jo- Do zobaczenia w szkole.
- Do zobaczenia.

Rose ruszyła truchtem w stronę bramy. Jack od razu pobiegł za swoją panią. A Jo przyglądała się biegnącej przyjaciółce, aż zniknęła za rogiem. Jest najlepsza- pomyślała- Najlepsza z najlepszych. Nigdy się od niej nie odwrócę. Zostaniemy razem na zawsze. A może i dłużej- spojrzała na zachodzące słońce, uśmiechnęła się i weszła do domu.

***

Win relaksuje się w jacuzzi i popija whiskey. Towarzyszy mu jego najlepszy przyjaciel. Dyskutują na temat zakładu.

- Dean zapisał nas już na zajęcie u Shane’a- odzywa się Tony.
- I dobrze. Szybciej się przekona, że nie ma ze mną szans.
- Wydaje mi się, że chyba jednak ma.
- Co ty pleciesz? Dean Har… Hariv… Haril… Jak on się w ogóle nazywa?
- Harvelle.
- No właśnie. Jakiśtam Dean Harvelle ma się równać ze mną?
- Tak tylko mówię. On ją zna. Często rozmawiają, opowiada jej dowcipy i ogólnie spędza z nią czas. A ty nie.
- Bo jest między nami pewna różnica. Taki ktoś jak on musi nad nią skakać i się podlizywać. A ja jedyne co muszę robić to być sobą. I świetnie mi to wychodzi- usmiecha się Win- Wystarczy, że ona zna mnie.
- Mówiłem ci już, że jesteś najbardziej próżną osobą jaką znam?
- Nie próżną, tylko…
-Świadomą swojej wartości- dokończa za niego Tony.
- Dokładnie.
- Masz taką wartość, że gdyby ktoś chciał cię kupić to złota by na świecie nie starczyło.
- Widzę, że mnie cenisz przyjacielu- śmieje się Chambers- Strzelam, że ten tekst jest z jakieś opery mydlanej.
- Tak powiedział Hilario do Miguela, kiedy się kumplowali. Potem się znienawidzili, bo obaj chcieli tę samą kobietę. Ostatni odcinek trzymał w napięciu, gdy Celestina powiedziała, że jest w ciąży. Ale nie wie z którym, a Jose poprosił ją o rękę.
- Wprost uwielbiam, kiedy przyjeżdża twoja ciotka. Tyle wnosi do twojego życia. Jestem pod wrażeniem.

Obaj wybuchają śmiechem. Po chwili, leżąca na blacie komórka Wina, zaczyna dzwonić. To Natalie.

- Tak?
- Hej co robisz? Może masz ochotę trochę zaszaleć?
- Wiesz teraz nie mogę. Przyszedł do mnie Tony i mu pomagam.
- W czym? Co mu jest?
- Ma problem. Nie przeszkadzaj nam, bo to ważne. Odezwę się jak będę wolny. Cześć- pozbywa się dziewczyny Win i odkłada telefon.
- Ja mam problem?- odzywa się Tony.
- Jasne i to bardzo poważny- uśmiecha się chłopak- Nie wiesz z kogo zabrać na przyjęcie mojego ojca z okazji jego kolejnych zaręczyn. I ja ci muszę doradzić.
- Twój ojciec się żeni? Gratuluję. To chyba fajnie, nie?
- Raczej nie- krzywi się kumpel- Nie po raz piąty. Nie znoszę tych spędów nadętych bogaczy i ich żon. Wiesz, że większość z nich miało przynajmniej po 3 śluby? W zarządzie jest ich 10, co daje 30 przyjęć zaręczynowych i 30 wesel. Tacy to potrafią znaleźć sobie rozrywkę. Nie ma co.
- Nie chcę nic mówić, ale jesteś taki sam. Z tym, że nie bierzesz jeszcze ślubów- śmieje się Tony.
- Bardzo zabawne. A tak serio to nie zostawisz mnie z tym stary, co? Sam tam nie wytrzymam.
- Jasne. Darmowa, świetna wyżerka i alkohol. Myślę, że to przeżyję. Kiedy?
- Za tydzień w sobotę. Jak będziesz wychodził dam ci zaproszenie dla dwóch osób.
- Okej- przytakuje kumpel- Zaprosisz Natalie?
- Nie ma mowy. Zaraz zwariuję od jej telefonów i czepiania się mnie w szkole.
- Ale przecież ci się podoba.
- Jest ładna. Ale nie jest dziewczyną, którą mogę przedstawić ojcu. Moja partnerka musi być delikatna, skromna, subtelna a przy tym zachwycająca i pociągająca. No i oczywiście mądra, żeby każdy mógł z nią porozmawiać o czymś interesującym. Bo nie da się cały wieczór stać i tylko uśmiechać.
- Myślę, że Natalie potrafi- nabija się Tony.
- Ja też- śmieje się Win.
 - To masz już kogoś konkretnego na myśli?
- Jeszcze nie. Ale mam na to ponad tydzień. Da się zrobić. A ty?
- Nie mam pojęcia kogo zabrać.
- Więc teraz widzisz, że masz problem- uśmiecha się Win- Nie mogłem opuścić cię w takiej chwili.
- Może zabiorę ciotkę Sylvię.
- O, tak! Wszyscy z chęcią dowiedzą się czyje jest dziecko Celestiny.
- Na pewno sam chciałbyś wiedzieć.
- Nie będę dziś mógł przez to zasnąć. Ta niewiedza mnie zabija.

Chłopcy zaczynają się śmiać.

***

- Kochana co ty robisz w kapciach?!- dziwi się Jennifer.
- Jestem w domu. W swoim pokoju. I zimno mi w stopy- odpowiada Natalie.
- Wychodzimy.
- Co? Gdzie? Z kim? I po co?
- Carmen robi przyjęcie. Dała mi dzisiaj zaproszenie. Podobno odbędzie się w jakimś ekskluzywnym klubie.
- To dlaczego ja nic o tym nie wiem?!
- Pewnie zapomniała ci powiedzieć.
- Ale o mnie nikt nie zapomina- przeraziła się Natalie.
- Może do niej zadzwonię i jej przypomnę- proponuje kuzynka.
- Wymieniłyście się już numerami? Kiedy? Jesteś tu dopiero od dwóch dni?
- Dzisiaj jak z nią rozmawiałam o weekendowym wypadzie do centrum handlowego.
- Czy ja dobrze słyszę? Umawiasz się z jedną z najbogatszych i najlepiej ubranych dziewczyn z mojej elity?
- Hej przestań. Co w tym złego? Możesz iść z nami.
- Mogę?!- zdenerwowała się Natalie- Oh, dziękuję. Potrzebowałam twojego pozwolenia.
- Nie wiem co cię ugryzło. Zrób sobie lepiej świetny makijaż, to ci pomoże. Ja zadzwonię do Car- mówi Jennifer wychodząc z pokoju.
- Zadzwonię do Car- przedrzeźnia ją Natalie- Przyjaciółeczki od pierwszego wejrzenia się znalazły.
Dziewczyna łapie za komórkę i dzwoni do April.
- Hej! Idziesz na przyjęcie do Carmen.
- Tak. A czemu pytasz? Myślałaś, że spędzę wieczór z tobą skoro nie dostałaś zaproszenia?
- Co?! Skąd wiesz, że nie dostałam?
- Wszyscy wiedzą. Carmen miała ograniczoną liczbę miejsc. Dzisiaj rozdała wszystkie wejściówki. I miała tylko jedno zaproszenie z nazwiskiem Lawrance. A skoro po pokazie wszyscy gadali tylko o Jen jej wybór był prosty.
- Wszyscy o niej gadają?!
- Zgadza się. Słyszałam, że Win też się tam wybiera. Podobno wpadła mu w oko.
- To jakieś brednie!- wykrzykuje Natalie- April musisz oddać mi swoje zaproszenie.
- Słucham? Chyba żartujesz!
- Czy ja wyglądam jak bym żartowała?!
- Skąd mam wiedzieć? Przecież cię nie widzę.
- O! No tak. Musisz tu szybko przyjechać i mi pomóc.
- Chyba mnie potrzebujesz, co?
- Tak i to bardzo.
- Okej- powiedziała z radością April- Zaraz będę.

***

Sam biega w parku. W pewnym momencie widzi biegnącą Rose i jej psa. Postanawia zagadać.
- Hej piracie i Kapitanie.
- Cześć Sam.
- Długo już biegasz? Wyglądasz na zmęczoną.
- Co? Niemożliwe. Niedawno zaczęłam.
- Tylko mówię jak jest. Może forma ci spada- nabija się chłopak.
- Ah, tak. To może masz ochotę się pościgać?- rzuca wyzwanie Rose.
- Dobra. Ale miej świadomość, że ta porażka cię zniszczy.
- Nie martw się o mnie. Pomacham ci z mety, żebyś nie czuł się źle.
- Ha, ha. To gdzie biegniemy?
- Mam pomysł. Będziemy biec za Jackiem. Tam gdzie on to i my.
- Okej. Podejmuję wyzwanie.
- Jack!- przywołuje psa dziewczyna- Teraz pobawimy się w policjantów i złodziei. Uciekaj!

Pies rusza jakby go goniło coś strasznego. Sam i Rose od razu ruszyli za Kapitanem. Dobrze im szło. Biegli równym tempem, lecz nie mogli dogonić Jacka. Po 10 minutach pies zatrzymuje się koło jeziorka. Odwraca głowę i spogląda na swoich towarzyszy. Oni też się zatrzymują, parę metrów dalej. Jack wygląda jakby chciał powiedzieć „Ciekawe co powiedzie na to?” i wskakuje do wody. Rose patrzy na Sama, a on na nią.

- Ja nie mam zamiaru przegrać- mówi chłopak.
- Ja też- odpowiada dziewczyna i popycha lekko Sama, aby go spowolnić. Potem rusza za psem.
- Oszukujesz!- krzyczy Sam rzucając się w pościg- Szykuj się na przyjęcie kary!

Cała trójka świetnie bawi się w wodzie. Rzucają Jackowi piłkę, nurkują i ochlapują się nawzajem. Śmiechom i radosnym okrzykom nie ma końca. Kapitan świetnie się czuje w towarzystwie Sama. Rose tak samo. Nagle chłopak łapie dziewczynę i bierze na ręce.

- Czy mi się wydaje, czy właśnie złapałem syrenę?- mówi patrząc na nią.
- No nie!- wykrzykuje dziewczyna- znowu jakiś straszny pirat. A gdzie mój książę z bajki?
- Ja jestem księciem i piratem jednocześnie. A do tego mam psa. Chyba nie jest najgorzej, co?
- Yyy… no wiesz- Rose patrzy się Samowi w oczy, dopiero teraz zauważa, że są bardziej niebieskie niż woda- Jakby ci to powiedzieć… Człowiek pirat i książe? Może i nie jest źle, ale nie mogę wyjść za człowieka z rozdwojeniem osobowości- śmieje się dziewczyna.
- Czy ty mnie właśnie obraziłaś?
- No, nie! I do tego głupi.

Oboje zaczynają się śmiać. Nie zauważyli, że Jack wyszedł już z wody i szczeka do nich z brzegu.

- Zachowuje się jak przyzwoitka. Nie podoba mi się to- uśmiecha się chłopak wynosząc dziewczynę z wody.
- To w końcu mój ochroniarz.
- Zapomniałaś dodać ulubiony.
Dziewczyna się uśmiechnęła, bo przypomniała sobie jak się z Samem poznali.
- Mój ulubiony ochroniarz- poprawiła się Rose.
- Mój ulubiony kompan do biegania- mówi chłopak.
- Mój też- śmieje się dziewczyna.
- Ale ja mówiłem o tobie- uśmiecha się Sam.
- O, dzięki.
- Bo wiesz, zawsze fajnie jest popatrzeć jak się zamęczasz, żeby mi dorównać.
- Och, ty!- dziewczyna uderza go lekko w ramię.
- Żartowałem. Tylko mnie nie bij. Naprawdę świetnie spędza mi się z Tobą czas.
- Mi też- odpowiada Rose i zaczyna trochę się trzęść z zimna.
- Zimno ci? Trzeba było dać się pokonać to byś nie była teraz mokra.
- Ja nigdy się nie poddaję- wyprostowała się dziewczyna.
- No dobrze już, dobrze. Waleczna kobieto. Ale chyba powinnaś już wracać. Możesz się przez to przeziębić. Jak chcesz to cię odprowadzę.
- No dobra. Ale to nie będzie spacerek. Pobiegniemy.
- Z tobą nigdy nie ma łatwo- wzdycha chłopak.

***

Charlie jak co wieczór przygotowuje rzeczy na kolejny dzień. Wszystko musi mieć zaplanowane i w idealnym porządku. Kiedy kończy wskakuje do łóżka i wyciąga z szafki pamiętnik.

„Kochany pamiętniczku,
Dzisiaj spędziłam cały poranek z Winem. To było świetne. Tak przystojny i popularny chłopak jest mną zainteresowany. Fajnie, że mamy o czym pogadać. Myślę, że on też mnie lubi. Ale teraz to mam problem. Przecież jest jeszcze Brian. On też mnie lubi. Tylko którego teraz wybrać. Liceum jest świetne. Może niedługo będą się o mnie bić. Tak. To by była scena jak z filmu. Obaj zakochani we mnie i walczą o moja uwagę. A głupie, popularne dziewczyny się nie liczą. Po prostu świat idealny.”

Dziewczyna się rozmarzyła co do tego jak wygląda w oczach tych chłopaków. Oby się tylko nie zawiodła, bo to źle się może dla niej skończyć. Powinna mniej się przejmować innymi ludźmi i brać tak wszystkiego do siebie. Niektóre rzeczy, które nie znaczą dla kogoś nic, ona obdarza wielką wagą. Ciekawe gdzie ją takie nastawienie doprowadzi.

***

Kolejny dzień.
Natalie była wczoraj na przyjęciu Carmen razem z April i Jennifer. Nie było tam Wina i Tony’ego, jednak i tak się dobrze bawiły. Królowa już zapomniała, że była zła na kuzynkę i znów odepchnęła April. Siostry Lawrance przyjeżdżają do szkoły.

- Idziemy znaleźć chłopaków?- odzywa się Jennifer.
- Najpierw kawa. Potem faceci- decyduje Natalie.
- Podoba mi się kolejność- uśmiecha się kuzynka- Może do tego tiramisu?
- O 10 rano?
- Nie ważne, która jest godzina. Jeśli czegoś chcesz, to bierzesz bez względu na porę.
- Widzę, że moje nauki nie poszły w las.
- Nie. Wyruszyły prosto do bufetu- uśmiecha się Jennifer.
- To idziemy.
 Dziewczyny wchodząc do środka zauważyły Wina i Tony’ego. Postanowiły się do nich przysiąść.
- Cześć. Wolne?- pyta Natalie.
- Pytasz o miejsce czy moje serce?- zagaduje Win.
- Jedno i drugie.
- To tak i nie.
- Znaczy co?- pyta się szeptem Jennifer swojej kuzynki.
- Znaczy miejsce wolne a serce nie- wyjaśnia Tony z zażenowaną miną.
- Dobry dowcip- próbuje obrócić sytuację w żart Natalie- Co robicie w jutro? Bo robię imprezę nad basenem o 16.
- Mamy zajęcia- odpowiada Win.
- O tej porze?
- Dodatkowe. Z panem Shane’em.
- A no tak, zapomniałam. Przecież ja też- kłamie Natalie.
- Zapisałaś się? To dopiero będzie wyzwanie –śmieje się chłopak.
- Tak, już w pierwszym dniu szkoły- udaje dziewczyna- Chodź Jen. Mam sprawę do załatwienia. Na razie chłopaki- bierze kuzynkę pod rękę i wychodzi.
- Czy mi się wydaję czy sama się zmyła i nie musiałeś jej spławiać?- pyta Tony
- Nie wydaje ci się. Ale bardzo mi to pasuje- uśmiechnął się Win.

***

-Dzień dobry panie Shane- wita April przechodzącego nauczyciela.
- Dzień dobry April. I co rozmawiałaś z koleżanką żeby się zapisać na zajęcia?
- Jeszcze nie. Miałam dzisiaj to zrobić, ale nigdzie nie mogę znaleźć Natalie.
- Natalie? Natalie Lawrance?
- Tak. Zna ją pan?
- Właśnie przed chwilą była u mnie w gabinecie i się zapisała.
- Co?- dziwi się April- To dziwne. Nigdy nie robi niczego beze mnie.
- No to ty też się powinnaś zapisać.
- Tak. Z pewnością.
- To świetnie. Zapraszam jutro o 16.
- Oczywiście- uśmiecha się dziewczyna- A jak z pana orientacją w terenie? Bez problemu pan trafia do odpowiednich drzwi?
- Tak. Raczej tak. Dziękuję za pomoc.
- Polecam się na przyszłość.
- Zapamiętam. Do zobaczenia jutro.
- Do widzenia.

April czuje się naprawdę dobrze w towrzystwie tego faceta. Może z nim swobodnie rozmawiać i nie musi nikogo udawać. Po prostu zachowuje się naturalnie. I bardzo jej się to podoba, Ciekawe czy Natalie pozwoliłaby jej być sobą zamiast grać nadętą bogaczkę.

***

- Potrzebuję zrobić coś odlotowego. Bo zaraz oszaleję- żali się kumplowi Win.

- Skok na bungee, rajd samochodowy, wyścig na motorze albo skok ze spadochronem- radzi mu Tony.
- Stary, coś realnego i możliwego do zrobienia w tej chwili, w szkole.
- Walka na jedzenie, oblanie jogurtem dyrektora, wysmarowanie mydłem klamek, owinięcie papierem jakiegoś ucznia, granie w koszykówkę z koszem na śmieci, skierowanie pierwszaka do złej sali, śpiewanie na środku korytarza z mopem, naklejanie ludziom kartek z napisem kopnij mnie i może pomalowanie szafki jakiegoś chłopaka na różowo- odezwał się damski głos na ich plecami.

Obaj od razu się obrócili. Ten głos należał do dziewczyny, której wcześniej tu nie widzieli. Miała piękne brązowe loki i niebieskoszare oczy. Ubrana była w niebieski top i dżinsową kurtkę, do tego szare spodnie w stylu mc hammera. Jej buty to jeden z najnowszych modeli nike. Na szyi miała niebieskie słuchawki, a na ramieniu torbę z wieloma breloczkami.

- Mam nadzieję, że pomogłam- dodała.
- Z pewnością- odezwał się Chambers- Jestem Win. A to Tony.
- Cześć- wita się i przedstawia dziewczyna- Kate.
- A więc Kate, to wszystko to twoje dokonania?
- Tak- odpowiedziała- W sumie to tylko część tego co potrafię.
- Nieźle- to zaintrygowało Wina- A co tutaj robisz? Bo chyba nie chcesz rozwalić nam szkoły?
- Przeprowadziłam się tu niedawno. I jakoś z głowy mi wyleciało, że rok szkolny już się zaczął- wytłumaczyła bez zbędnych emocji- Muszę znaleźć sekretariat i się dowiedzieć o plan zajęć i moją klasę.
- Wyleciało ci z głowy- uśmiecha się Win- Okej. Musisz iść prosto korytarzem a potem w prawo.
- Nie prosiłam cię o pomoc. Ale dzięki- rzuca dziewczyna i odchodzi.
- Chwila moment- zastanawia się Tony- Czy ona właśnie cię olała?
- W stu procentach- odpowiada Win i się uśmiecha.
- To dlaczego ci tak wesoło?
- Nie wiesz co tam jest? Pod koniec korytarza i… na prawo. Tam mamy…
- Męską szatnię- śmieje się Tony, a po chwili dodaje- Skierowanie pierwszaka do złej klasy. Załatwiłeś ją jej własną bronią.
- Mówiłem, że muszę coś zrobić- uśmiecha się niewinnie Chambers.
- Ciekawy jestem co ona zrobi jak cię spotka.
- Ja też - pomyślał Win.

***

-Cześć Brian- wita się radośnie Charlie.
- O, hej- odpowiada chłopak- Widziałaś może Jo?
- Nie.
- Muszę z nią porozmawiać.
- Coś się stało.
- Właściwie to tak. Jak ją spotkasz to powiedz, że jej szukam.
- Jasne- kłamie Charlie- Idziemy na lunch?
- Umówiłem się z Johnem i Melissą. Ale możesz dołączyć jak chcesz.
- Świetnie. Chodźmy.

Charlie stara się być jak najbliżej Briana. Ten chłopak jej się podoba i bardzo by chciała, żeby się nią zainteresował. Jednak gdy tylko widzi na stołówce Wina jej mysli zaczynają krążyć wokół niego. Przecież nie może mieć dwóch chłopaków naraz. A może jedak?

***

Dean zauważa Jo i Rose na szkolnej stołówce w porze lunchu. Od razu rusza w ich kierunku.

- Witam moją modelkę.
- Nie przesadzaj- odpowiada Rose.
- Wow. Czy ja o czymś nie wiem?- pyta Jo.
- Mam zadanie z fotografii. Muszę zrobić sesję, która opowiada historię. Tak się składa, że z wielu świetnych kandydatek tylko Rose dostąpi zaszczytu pracy ze mną.
- Nieźle- z ekscytacją mówi przyjaciółka- Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- A jakoś nie było okazji- mówi Rose.
- No tak, przecież. Bo widzisz mnie raz na tydzień- powiedziała z ironią dziewczyna- A o czym będzie ta historia?
- No właśnie po to tu przyszedłem. Musimy coś wymyślić. Coś odlotowego i coś co się spodoba nauczycielowi. No i coś na co się zgodzi Tony.
- A co do tego ma Tony?- pyta Jo.
- On też jest modelem- wyjaśnia Dean.
- Chcecie mi powiedzieć, że Rose i Tony będą razem pozować?- pyta zaskoczona przyjaciółka- Jak do tego doszło?
- Przez przypadek- śmieje się Harvey.
- Też bym chciała takie przypadki, gdzie będę mogła przytulać się do takiego przystojniaka- rozmarza się Jo.
- Daj spokój. Nie będzie żadnego przytulania. Zwariowałaś?- zdecydowanie mówi Rose.

Deanowi spodobała się ta odpowiedź.

- No chyba żartujesz. Jak para pozuje do zdjęć to muszą być one romantyczne. Koniecznie.
- Nie wydaje mi się- odpowiada Rose.
- A jak tam sobie chcecie. Ja muszę iść do biblioteki po parę książek, żeby poćwiczyć rolę- w
staje z krzesełka Jo- Ale mówię, że historia miłosna byłaby najlepsza.

Rose i Dean patrzą jak odchodzi.

- Może ona ma rację. W sumie to tylko zdjęcia. A o takiej tematyce mogą wyjść całkiem fajne- proponuje Dean.
- Harvey, czy ty się robisz romantyczny?
- Nie robię. Ja zawsze taki byłem- uśmiecha się chłopak.
- To ciekawe czemu tego nie zauważyłam.
- Bo może nie patrzysz jak trzeba.
- Tak może być?- mówi Rose robiąc zeza.
- Wyglądasz całkiem spoko- śmieje się Dean.
- No , dzięki. To już mam historię. Piękny i bestia.
- Wybacz ale nawet robiąc zeza wyglądasz lepiej od Tony’ego.
- No nie, dlaczego musiałam urodzić się taka wspaniała?- żartuje Rose.
- Żeby spodobać się takiemu chłopakowi jak ja- odpowiada poważnie chłopak.
- Może chodźmy zapytać kogoś o poradę co do historii?- zmienia temat dziewczyna.
- Jasne. Tylko kogo?
- Może Jackie? Stoi zaraz przy wejściu.
- Okej. Ruszamy.

Oboje podnoszą się z krzeseł. Chłopak cały czas opowiada jej dowcipy. Ona ciągle się śmieje.
W tym momencie do stołówki wchodzi Win i Tony. Zauważają Harvey’a i Rose. Zatrzymują się.

- Chce mi odbić dziewczynę- powiedzieli chórem.
- Co?- pyta Win.
- Powiedziałem, że chce ci odbić dziewczynę- poprawia się Tony.
- Właśnie widzę. Chłopak się stara.
- Hej kochanie- nagle wyskakuje Jennifer i obściskuje Tony’ego, akurat wtedy gdy mijają ich Dean i Rose.
- Ona to potrafi wybrać moment- pomyślał chłopak.
- Siema chłopaki- wita się Harvey.
- Cześć Dean- wita się z nim normalnie Chambers- A tej ślicznotki to chyba osobiście nie znam.
- Rose- przedstawia się dziewczyna.
 - Hej Rose. Mam pytanie- uśmiecha się szeroko Win- Nie zechciałabyś towarzyszyć mi przy lunchu?
- Już jadłam, dzięki.
- A co powiesz na deser? Jest naprawdę świetny.
- Dosłownie przepyszny- chce się włączyć Jennifer i wiesza się na Tonym.
- A ty skąd wiesz? Przecież ich nie jesz, tylko oddajesz je posłusznie jakiemuś chłopakowi. Jak służąca, która chce się przypodobać i chronić swój tyłek. - skomentowała Rose- Przed cellulitem.

Wszyscy chłopcy wybuchli śmiechem.

- Może byś coś powiedział!- zwróciła się Jennifer do Tony’ego.
- Wybacz, ale też mnie zatkało- uśmiechnął się do Rose.

Jennifer zmierzyła ją zimnym spojrzeniem. Odwróciła się na pięcie i poszła do bufetu po jakieś ciastko.

- To może my już pójdziemy- zdecydował Dean- Potem zadzwonię i ci powiem co wymyśliliśmy- zwrócił się do Tony’ego.
- Jasne. Na razie- pożegnał ich ciągle się śmiejąc.
- Jest pyskata. Lubię to w dziewczynach. Zdobycie jej może wyzwaniem- komentuje Win.

Tony tylko się uśmiechnął i przyglądał oddalającym się Deanowi i Rose. Jest wyzwaniem na pewno. Ten zakład może być ciekawszy niż mu się wydawało.

2 komentarze:

  1. Super rozdział. :D Kiedy będzie następny :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawdopodobnie za tydzień we wtorek, ale może uda mi się wcześniej ;)

      Usuń