Rose zabiera swojego pupila na wieczorne bieganie. Jednak
tym razem postanawia najpierw wpaść do Jo. Chce się dowiedzieć dokładnie co
jest między nią a Brianem i o co chodzi z tamtą dziewczyną ze stołówki. Dziwna
sprawa.
Dziewczyna dzwoni do drzwi swojej najlepszej przyjaciółki.
Lecz otwiera je jej mama.
- Dobry wieczór, pani Morgan.
- Cześć Rose. Proszę wejdź do środka.
- Jestem z Kapitanem i jest trochę brudny. Lepiej będzie jak
zostaniemy na zewnątrz. Jest Jo?
- Tak. Już ją wołam- uśmiechnęła się pani Morgan- Jo! Rose
przyszła! Proszę zejdź na dół!- krzyczy z holu.
Jo schodzi po schodach. Wygląda normalnie. Jakby się nic nie
wydarzyło. To chyba nie dobrze, bo oznacza, że jeśli mniej daje po osobie
poznać tym mocniej ją to dotknęło.
- Hej. Co jest?- mówi Jo wychodząc z domu i siadając na
schodach obok przyjaciółki.
- No, to ja się pytam co jest? Rozmawiałaś z Brianem?
- Tak.
- I?
- Nic.
- Jak to nic? Coś musiał powiedzieć, wyjaśnić.
- Niewiele.
- Jo, przestań. Mów co się działo.
- Nie męcz mnie, dobrze? Nie chcę o tym gadać. Przeszłość.
Zamknięte. Zapomniane.
- Okej. Nie to nie- odpowiedziała Rose i spojrzała przed
siebie- A więc podsumuję. Nie pamiętasz tego jak na ciebie patrzy. Co ci mówi i
jak się uśmiecha kiedy cię widzi. Tego jakie połączenie czujecie kiedy
rozmawiacie. Nie pamiętasz też tego, że macie podobne hobby i zainteresowania
oraz, że świetnie spędzaliście razem
czas. Jeszcze nie pamiętasz jak ci mówił, że jesteś wyjątkowa i dla
niego bardzo ważna. Jak ci pomagał rozwijać twoje umiejętności, jak się starał.
A no i pocałunek. To wszystko nic- powiedziała stonowanym glosem- Rozumiem. W
takim razie nic tu po mnie- Rose podnosi się i idzie w stronę bramy- Idę
pobiegać z Jackiem.
- Rose?- powiedziała Jo drżącym głosem, wstała i ruszyła w
stronę przyjaciółki.
Rose od razu się odwróciła i ją przytuliła. Wiedziała, że
jak przypomni Jo rzeczy łączące ją z Brianem, ta od razu pęknie. I lepiej, żeby
to zrobiła przed kumpelą niż przed całą szkołą.
- Wiesz, że jesteś zołzą? Zrobiłaś to specjalnie.
- To chyba oczywiste. Od tego się ma przyjaciół- uśmiechnęła
się dziewczyna- A teraz powiesz mi co się stało? Czy mam ci jeszcze pogadać nad
uchem?
-Nie, dziękuję. Powiem to w najkrótszym możliwym skrócie.
Melissa to jego była dziewczyna a obecna przyjaciółka, lecz Brian ciągle jej
się podoba. Nie powiedział jej o nas, bo nie chciał jej zranić.
- Pokręcone- stwierdziła Rose- Ale i tak zachowywał się jak
idiota. Szkoda, że nie pomyślał jak ty się poczułaś, kiedy oni się tak świetnie
bawili- skomentowała.
- To samo mu powiedziałam. I że byłam naiwna, że mu
uwierzyłam. Potem szybko stamtąd pobiegłam. I gdyby mu zależało, ruszył by za
mną. Ale tego nie zrobił. Więc muszę go sobie chyba odpuścić.
- Chyba potrzebny ci jest mały wykład- uśmiechnęła się- Kochana
to jest facet. On nie myśli co powinien zrobić, albo co my dziewczyny
oczekujemy, że zrobi. Dla niego wydawało się, że zrozumiesz dlaczego tak się
zachował. Za to dla ciebie liczyło się, że powinien za tobą pobiec. Macie różne
punkty widzenia- opisała ich dziewczyna- Ale to nie znaczy, że nie dojdziecie
do porozumienia. Wystarczy powiedzieć czego się od tej drugiej osoby oczekuje.
Tyle. Z niedomówień i słów wypowiedzianych pod wpływem chwili wynikają czasem
błędne wnioski. Więc radzę ci, żebyś z nim porozmawiała. Spokojnie i szczerze.
Tylko wtedy dowiesz się czy watro w to brnąć dalej czy może dać sobie spokój.
Jo spojrzała na przyjaciółkę.
- Masz rację. Całkowitą rację- lekko uśmiechnęła się
dziewczyna- Zawsze mi potrafisz pomóc. Jak ty to robisz?
- To proste. Patrzę na sprawę obiektywnie. Nie z punktu
widzenia którejś ze stron. I po prostu wyjaśniam przyczynę problemu, a potem
analizując wasze osobowości wymyślam dobre rozwiązanie. Trzeba stosować jedną,
prostą zasadę. Odstawić uczucia na bok i kierować się rozumem.
- Ale nie zawsze się da pominąć uczucia. Kiedy jest coś tak
dla ciebie ważne, coś co wpływa na ciebie, twoje samopoczucie, humor. To nie da
się tego po prostu odrzucić.
- Ja potrafię. Dlatego nie mam takich problemów.
- Mówisz tak, bo nie byłaś w takiej sytuacji.
- I nie będę, bo nie daję uczuciom pełnej kontroli nade mną.
- Yhym. Zobaczymy- uśmiecha się Jo.
- Kochanie! Kolacja!- wychyla się zza frontowych drzwi pani
Morgan- Rose zjesz z nami?
- Nie, dziękuję. Mama robi dziś lasagne i ciasto
czekoladowe. Nie mogę tego przegapić. A żeby móc to zjeść to muszę trochę
pobiegać- uśmiecha się dziewczyna.
- Jasne. Rozumiem- mówi mama Jo- Joanno, zaraz będzie tata.
Jakbyś mogła…
- Oczywiście. Już idę- odpowiada mamie dziewczyna- Dzięki za
rozmowę. Naprawdę się cieszę, że przyszłaś i mogłam to z siebie wyrzucić- mówi,
żegnając Rose.
- Nie ma za co. Z resztą, wiem czego ja bym potrzebowała,
gdybym była na twoim miejscu- powiedziała i przytuliła przyjaciółke- Tak teoretycznie, bo w praktyce to przecież
niemożliwe.
- No tak. Kobieto bez uczuć- zaśmiała się Jo- Do zobaczenia
w szkole.
- Do zobaczenia.
Rose ruszyła truchtem w stronę bramy. Jack od razu pobiegł
za swoją panią. A Jo przyglądała się biegnącej przyjaciółce, aż zniknęła za
rogiem. Jest najlepsza- pomyślała- Najlepsza z najlepszych. Nigdy się od niej
nie odwrócę. Zostaniemy razem na zawsze. A może i dłużej- spojrzała na
zachodzące słońce, uśmiechnęła się i weszła do domu.
***
Win relaksuje się w jacuzzi i popija whiskey. Towarzyszy mu
jego najlepszy przyjaciel. Dyskutują na temat zakładu.
- Dean zapisał nas już na zajęcie u Shane’a- odzywa się
Tony.
- I dobrze. Szybciej się przekona, że nie ma ze mną szans.
- Wydaje mi się, że chyba jednak ma.
- Co ty pleciesz? Dean Har… Hariv… Haril… Jak on się w ogóle
nazywa?
- Harvelle.
- No właśnie. Jakiśtam Dean Harvelle ma się równać ze mną?
- Tak tylko mówię. On ją zna. Często rozmawiają, opowiada jej dowcipy i
ogólnie spędza z nią czas. A ty nie.
- Bo jest między nami pewna różnica. Taki ktoś jak on musi
nad nią skakać i się podlizywać. A ja jedyne co muszę robić to być sobą. I świetnie mi to wychodzi- usmiecha się Win- Wystarczy,
że ona zna mnie.
- Mówiłem ci już, że jesteś najbardziej próżną osobą jaką
znam?
- Nie próżną, tylko…
-Świadomą swojej wartości- dokończa za niego Tony.
- Dokładnie.
- Masz taką wartość, że gdyby ktoś chciał cię kupić to złota
by na świecie nie starczyło.
- Widzę, że mnie cenisz przyjacielu- śmieje się Chambers-
Strzelam, że ten tekst jest z jakieś opery mydlanej.
- Tak powiedział Hilario do Miguela, kiedy się kumplowali.
Potem się znienawidzili, bo obaj chcieli tę samą kobietę. Ostatni odcinek
trzymał w napięciu, gdy Celestina powiedziała, że jest w ciąży. Ale nie wie z
którym, a Jose poprosił ją o rękę.
- Wprost uwielbiam, kiedy przyjeżdża twoja ciotka. Tyle wnosi
do twojego życia. Jestem pod wrażeniem.
Obaj wybuchają śmiechem. Po chwili, leżąca na blacie komórka
Wina, zaczyna dzwonić. To Natalie.
- Tak?
- Hej co robisz? Może masz ochotę trochę zaszaleć?
- Wiesz teraz nie mogę. Przyszedł do mnie Tony i mu pomagam.
- W czym? Co mu jest?
- Ma problem. Nie przeszkadzaj nam, bo to ważne. Odezwę się
jak będę wolny. Cześć- pozbywa się dziewczyny Win i odkłada telefon.
- Ja mam problem?- odzywa się Tony.
- Jasne i to bardzo poważny- uśmiecha się chłopak- Nie wiesz
z kogo zabrać na przyjęcie mojego ojca z okazji jego kolejnych zaręczyn. I ja
ci muszę doradzić.
- Twój ojciec się żeni? Gratuluję. To chyba fajnie, nie?
- Raczej nie- krzywi się kumpel- Nie po raz piąty. Nie
znoszę tych spędów nadętych bogaczy i ich żon. Wiesz, że większość z nich miało
przynajmniej po 3 śluby? W zarządzie jest ich 10, co daje 30 przyjęć
zaręczynowych i 30 wesel. Tacy to potrafią znaleźć sobie rozrywkę. Nie ma co.
- Nie chcę nic mówić, ale jesteś taki sam. Z tym, że nie
bierzesz jeszcze ślubów- śmieje się Tony.
- Bardzo zabawne. A tak serio to nie zostawisz mnie z tym
stary, co? Sam tam nie wytrzymam.
- Jasne. Darmowa, świetna wyżerka i alkohol. Myślę, że to
przeżyję. Kiedy?
- Za tydzień w sobotę. Jak będziesz wychodził dam ci
zaproszenie dla dwóch osób.
- Okej- przytakuje kumpel- Zaprosisz Natalie?
- Nie ma mowy. Zaraz zwariuję od jej telefonów i czepiania
się mnie w szkole.
- Ale przecież ci się podoba.
- Jest ładna. Ale nie jest dziewczyną, którą mogę
przedstawić ojcu. Moja partnerka musi być delikatna, skromna, subtelna a przy
tym zachwycająca i pociągająca. No i oczywiście mądra, żeby każdy mógł z nią
porozmawiać o czymś interesującym. Bo nie da się cały wieczór stać i tylko
uśmiechać.
- Myślę, że Natalie potrafi- nabija się Tony.
- Ja też- śmieje się Win.
- To masz już kogoś
konkretnego na myśli?
- Jeszcze nie. Ale mam na to ponad tydzień. Da się zrobić. A
ty?
- Nie mam pojęcia kogo zabrać.
- Więc teraz widzisz, że masz problem- uśmiecha się Win- Nie
mogłem opuścić cię w takiej chwili.
- Może zabiorę ciotkę Sylvię.
- O, tak! Wszyscy z chęcią dowiedzą się czyje jest dziecko
Celestiny.
- Na pewno sam chciałbyś wiedzieć.
- Nie będę dziś mógł przez to zasnąć. Ta niewiedza mnie
zabija.
Chłopcy zaczynają się śmiać.
***
- Kochana co ty robisz w kapciach?!- dziwi się Jennifer.
- Jestem w domu. W swoim pokoju. I zimno mi w stopy-
odpowiada Natalie.
- Wychodzimy.
- Co? Gdzie? Z kim? I po co?
- Carmen robi przyjęcie. Dała mi dzisiaj zaproszenie.
Podobno odbędzie się w jakimś ekskluzywnym klubie.
- To dlaczego ja nic o tym nie wiem?!
- Pewnie zapomniała ci powiedzieć.
- Ale o mnie nikt nie zapomina- przeraziła się Natalie.
- Może do niej zadzwonię i jej przypomnę- proponuje kuzynka.
- Wymieniłyście się już numerami? Kiedy? Jesteś tu dopiero od dwóch dni?
- Dzisiaj jak z nią rozmawiałam o weekendowym wypadzie do
centrum handlowego.
- Czy ja dobrze słyszę? Umawiasz się z jedną z najbogatszych
i najlepiej ubranych dziewczyn z mojej elity?
- Hej przestań. Co w tym złego? Możesz iść z nami.
- Mogę?!- zdenerwowała się Natalie- Oh, dziękuję.
Potrzebowałam twojego pozwolenia.
- Nie wiem co cię ugryzło. Zrób sobie lepiej świetny
makijaż, to ci pomoże. Ja zadzwonię do Car- mówi Jennifer wychodząc z pokoju.
- Zadzwonię do Car- przedrzeźnia ją Natalie- Przyjaciółeczki
od pierwszego wejrzenia się znalazły.
Dziewczyna łapie za komórkę i dzwoni do April.
- Hej! Idziesz na przyjęcie do Carmen.
- Tak. A czemu pytasz? Myślałaś, że spędzę wieczór z tobą
skoro nie dostałaś zaproszenia?
- Co?! Skąd wiesz, że nie dostałam?
- Wszyscy wiedzą. Carmen miała ograniczoną liczbę miejsc.
Dzisiaj rozdała wszystkie wejściówki. I miała tylko jedno zaproszenie z
nazwiskiem Lawrance. A skoro po pokazie wszyscy gadali tylko o Jen jej wybór
był prosty.
- Wszyscy o niej gadają?!
- Zgadza się. Słyszałam, że Win też się tam wybiera. Podobno
wpadła mu w oko.
- To jakieś brednie!- wykrzykuje Natalie- April musisz oddać
mi swoje zaproszenie.
- Słucham? Chyba żartujesz!
- Czy ja wyglądam jak bym żartowała?!
- Skąd mam wiedzieć? Przecież cię nie widzę.
- O! No tak. Musisz tu szybko przyjechać i mi pomóc.
- Chyba mnie potrzebujesz, co?
- Tak i to bardzo.
- Okej- powiedziała z radością April- Zaraz będę.
***
Sam biega w parku. W pewnym momencie widzi biegnącą Rose i
jej psa. Postanawia zagadać.
- Hej piracie i Kapitanie.
- Cześć Sam.
- Długo już biegasz? Wyglądasz na zmęczoną.
- Co? Niemożliwe. Niedawno zaczęłam.
- Tylko mówię jak jest. Może forma ci spada- nabija się
chłopak.
- Ah, tak. To może masz ochotę się pościgać?- rzuca wyzwanie
Rose.
- Dobra. Ale miej świadomość, że ta porażka cię zniszczy.
- Nie martw się o mnie. Pomacham ci z mety, żebyś nie czuł
się źle.
- Ha, ha. To gdzie biegniemy?
- Mam pomysł. Będziemy biec za Jackiem. Tam gdzie on to i
my.
- Okej. Podejmuję wyzwanie.
- Jack!- przywołuje psa dziewczyna- Teraz pobawimy się w
policjantów i złodziei. Uciekaj!
Pies rusza jakby go goniło coś strasznego. Sam i Rose od
razu ruszyli za Kapitanem. Dobrze im szło. Biegli równym tempem, lecz nie mogli
dogonić Jacka. Po 10 minutach pies zatrzymuje się koło jeziorka. Odwraca głowę
i spogląda na swoich towarzyszy. Oni też się zatrzymują, parę metrów dalej.
Jack wygląda jakby chciał powiedzieć „Ciekawe co powiedzie na to?” i wskakuje
do wody. Rose patrzy na Sama, a on na nią.
- Ja nie mam zamiaru przegrać- mówi chłopak.
- Ja też- odpowiada dziewczyna i popycha lekko Sama, aby go
spowolnić. Potem rusza za psem.
- Oszukujesz!- krzyczy Sam rzucając się w pościg- Szykuj się
na przyjęcie kary!
Cała trójka świetnie bawi się w wodzie. Rzucają Jackowi
piłkę, nurkują i ochlapują się nawzajem. Śmiechom i radosnym okrzykom nie ma
końca. Kapitan świetnie się czuje w towarzystwie Sama. Rose tak samo. Nagle
chłopak łapie dziewczynę i bierze na ręce.
- Czy mi się wydaje, czy właśnie złapałem syrenę?- mówi
patrząc na nią.
- No nie!- wykrzykuje dziewczyna- znowu jakiś straszny
pirat. A gdzie mój książę z bajki?
- Ja jestem księciem i piratem jednocześnie. A do tego mam
psa. Chyba nie jest najgorzej, co?
- Yyy… no wiesz- Rose patrzy się Samowi w oczy, dopiero
teraz zauważa, że są bardziej niebieskie niż woda- Jakby ci to powiedzieć… Człowiek pirat i książe? Może
i nie jest źle, ale nie mogę wyjść za człowieka z rozdwojeniem osobowości- śmieje
się dziewczyna.
- Czy ty mnie właśnie obraziłaś?
- No, nie! I do tego głupi.
Oboje zaczynają się śmiać. Nie zauważyli, że Jack wyszedł
już z wody i szczeka do nich z brzegu.
- Zachowuje się jak przyzwoitka. Nie podoba mi się to-
uśmiecha się chłopak wynosząc dziewczynę z wody.
- To w końcu mój ochroniarz.
- Zapomniałaś dodać ulubiony.
Dziewczyna się uśmiechnęła, bo przypomniała sobie jak się z
Samem poznali.
- Mój ulubiony ochroniarz- poprawiła się Rose.
- Mój ulubiony kompan do biegania- mówi chłopak.
- Mój też- śmieje się dziewczyna.
- Ale ja mówiłem o tobie- uśmiecha się Sam.
- O, dzięki.
- Bo wiesz, zawsze fajnie jest popatrzeć jak się zamęczasz,
żeby mi dorównać.
- Och, ty!- dziewczyna uderza go lekko w ramię.
- Żartowałem. Tylko mnie nie bij. Naprawdę świetnie spędza
mi się z Tobą czas.
- Mi też- odpowiada Rose i zaczyna trochę się trzęść z
zimna.
- Zimno ci? Trzeba było dać się pokonać to byś nie była
teraz mokra.
- Ja nigdy się nie poddaję- wyprostowała się dziewczyna.
- No dobrze już, dobrze. Waleczna kobieto. Ale chyba
powinnaś już wracać. Możesz się przez to przeziębić. Jak chcesz to cię
odprowadzę.
- No dobra. Ale to nie będzie spacerek. Pobiegniemy.
- Z tobą nigdy nie ma łatwo- wzdycha chłopak.
***
Charlie jak co wieczór przygotowuje rzeczy na kolejny dzień.
Wszystko musi mieć zaplanowane i w idealnym porządku. Kiedy kończy wskakuje do
łóżka i wyciąga z szafki pamiętnik.
„Kochany pamiętniczku,
Dzisiaj spędziłam cały poranek z Winem. To było świetne. Tak
przystojny i popularny chłopak jest mną zainteresowany. Fajnie, że mamy o czym
pogadać. Myślę, że on też mnie lubi. Ale teraz to mam problem. Przecież jest
jeszcze Brian. On też mnie lubi. Tylko którego teraz wybrać. Liceum jest
świetne. Może niedługo będą się o mnie bić. Tak. To by była scena jak z filmu.
Obaj zakochani we mnie i walczą o moja uwagę. A głupie, popularne dziewczyny
się nie liczą. Po prostu świat idealny.”
Dziewczyna się rozmarzyła co do tego jak wygląda w oczach
tych chłopaków. Oby się tylko nie zawiodła, bo to źle się może dla niej
skończyć. Powinna mniej się przejmować innymi ludźmi i brać tak wszystkiego do
siebie. Niektóre rzeczy, które nie znaczą dla kogoś nic, ona obdarza wielką
wagą. Ciekawe gdzie ją takie nastawienie doprowadzi.
***
Kolejny dzień.
Natalie była wczoraj na przyjęciu Carmen
razem z April i Jennifer. Nie było tam Wina i Tony’ego, jednak i tak się dobrze
bawiły. Królowa już zapomniała, że była zła na kuzynkę i znów odepchnęła April.
Siostry Lawrance przyjeżdżają do szkoły.
- Idziemy znaleźć chłopaków?- odzywa się Jennifer.
- Najpierw kawa. Potem faceci- decyduje Natalie.
- Podoba mi się kolejność- uśmiecha się kuzynka- Może do
tego tiramisu?
- O 10 rano?
- Nie ważne, która jest godzina. Jeśli czegoś chcesz, to
bierzesz bez względu na porę.
- Widzę, że moje nauki nie poszły w las.
- Nie. Wyruszyły prosto do bufetu- uśmiecha się Jennifer.
- To idziemy.
Dziewczyny wchodząc
do środka zauważyły Wina i Tony’ego. Postanowiły się do nich przysiąść.
- Cześć. Wolne?- pyta Natalie.
- Pytasz o miejsce czy moje serce?- zagaduje Win.
- Jedno i drugie.
- To tak i nie.
- Znaczy co?- pyta się szeptem Jennifer swojej kuzynki.
- Znaczy miejsce wolne a serce nie- wyjaśnia Tony z
zażenowaną miną.
- Dobry dowcip- próbuje obrócić sytuację w żart Natalie- Co
robicie w jutro? Bo robię imprezę nad basenem o 16.
- Mamy zajęcia- odpowiada Win.
- O tej porze?
- Dodatkowe. Z panem Shane’em.
- A no tak, zapomniałam. Przecież ja też- kłamie Natalie.
- Zapisałaś się? To dopiero będzie wyzwanie –śmieje się
chłopak.
- Tak, już w pierwszym dniu szkoły- udaje dziewczyna- Chodź
Jen. Mam sprawę do załatwienia. Na razie chłopaki- bierze kuzynkę pod rękę i
wychodzi.
- Czy mi się wydaję czy sama się zmyła i nie musiałeś jej
spławiać?- pyta Tony
- Nie wydaje ci się. Ale bardzo mi to pasuje- uśmiechnął się
Win.
***
-Dzień dobry panie Shane- wita April przechodzącego nauczyciela.
- Dzień dobry April. I co rozmawiałaś z koleżanką żeby się
zapisać na zajęcia?
- Jeszcze nie. Miałam dzisiaj to zrobić, ale nigdzie nie
mogę znaleźć Natalie.
- Natalie? Natalie Lawrance?
- Tak. Zna ją pan?
- Właśnie przed chwilą była u mnie w gabinecie i się
zapisała.
- Co?- dziwi się April- To dziwne. Nigdy nie robi niczego
beze mnie.
- No to ty też się powinnaś zapisać.
- Tak. Z pewnością.
- To świetnie. Zapraszam jutro o 16.
- Oczywiście- uśmiecha się dziewczyna- A jak z pana
orientacją w terenie? Bez problemu pan trafia do odpowiednich drzwi?
- Tak. Raczej tak. Dziękuję za pomoc.
- Polecam się na przyszłość.
- Zapamiętam. Do zobaczenia jutro.
- Do widzenia.
April czuje się naprawdę dobrze w towrzystwie tego faceta. Może z nim swobodnie rozmawiać i nie musi nikogo udawać. Po prostu zachowuje się naturalnie. I bardzo jej się to podoba, Ciekawe czy Natalie pozwoliłaby jej być sobą zamiast grać nadętą bogaczkę.
***
- Potrzebuję zrobić coś odlotowego. Bo zaraz oszaleję- żali
się kumplowi Win.
- Skok na bungee, rajd samochodowy, wyścig na motorze albo
skok ze spadochronem- radzi mu Tony.
- Stary, coś realnego i możliwego do zrobienia w tej chwili,
w szkole.
- Walka na jedzenie, oblanie jogurtem dyrektora,
wysmarowanie mydłem klamek, owinięcie papierem jakiegoś ucznia, granie w
koszykówkę z koszem na śmieci, skierowanie pierwszaka do złej sali, śpiewanie
na środku korytarza z mopem, naklejanie ludziom kartek z napisem kopnij mnie i
może pomalowanie szafki jakiegoś chłopaka na różowo- odezwał się damski głos na
ich plecami.
Obaj od razu się obrócili. Ten
głos należał do dziewczyny, której wcześniej tu nie widzieli. Miała piękne
brązowe loki i niebieskoszare oczy. Ubrana była w niebieski top i dżinsową
kurtkę, do tego szare spodnie w stylu mc hammera. Jej buty to jeden z
najnowszych modeli nike. Na szyi miała niebieskie słuchawki, a na ramieniu
torbę z wieloma breloczkami.
- Mam nadzieję, że pomogłam-
dodała.
- Z pewnością- odezwał się
Chambers- Jestem Win. A to Tony.
- Cześć- wita się i przedstawia
dziewczyna- Kate.
- A więc Kate, to wszystko to
twoje dokonania?
- Tak- odpowiedziała- W sumie to
tylko część tego co potrafię.
- Nieźle- to zaintrygowało Wina-
A co tutaj robisz? Bo chyba nie chcesz rozwalić nam szkoły?
- Przeprowadziłam się tu
niedawno. I jakoś z głowy mi wyleciało, że rok szkolny już się zaczął-
wytłumaczyła bez zbędnych emocji- Muszę znaleźć sekretariat i się dowiedzieć o
plan zajęć i moją klasę.
- Wyleciało ci z głowy- uśmiecha
się Win- Okej. Musisz iść prosto korytarzem a potem w prawo.
- Nie prosiłam cię o pomoc. Ale
dzięki- rzuca dziewczyna i odchodzi.
- Chwila moment- zastanawia się
Tony- Czy ona właśnie cię olała?
- W stu procentach- odpowiada Win
i się uśmiecha.
- To dlaczego ci tak wesoło?
- Nie wiesz co tam jest? Pod
koniec korytarza i… na prawo. Tam mamy…
- Męską szatnię- śmieje się Tony,
a po chwili dodaje- Skierowanie pierwszaka do złej klasy. Załatwiłeś ją jej
własną bronią.
- Mówiłem, że muszę coś zrobić-
uśmiecha się niewinnie Chambers.
- Ciekawy jestem co ona zrobi jak
cię spotka.
- Ja też - pomyślał Win.
***
-Cześć Brian- wita się radośnie
Charlie.
- O, hej- odpowiada chłopak-
Widziałaś może Jo?
- Nie.
- Muszę z nią porozmawiać.
- Coś się stało.
- Właściwie to tak. Jak ją
spotkasz to powiedz, że jej szukam.
- Jasne- kłamie Charlie- Idziemy
na lunch?
- Umówiłem się z Johnem i
Melissą. Ale możesz dołączyć jak chcesz.
- Świetnie. Chodźmy.
Charlie stara się być jak najbliżej Briana. Ten chłopak jej się podoba i bardzo by chciała, żeby się nią zainteresował. Jednak gdy tylko widzi na stołówce Wina jej mysli zaczynają krążyć wokół niego. Przecież nie może mieć dwóch chłopaków naraz. A może jedak?
***
Dean zauważa Jo i Rose na
szkolnej stołówce w porze lunchu. Od razu rusza w ich kierunku.
- Witam moją modelkę.
- Nie przesadzaj- odpowiada Rose.
- Wow. Czy ja o czymś nie wiem?-
pyta Jo.
- Mam zadanie z fotografii. Muszę
zrobić sesję, która opowiada historię. Tak się składa, że z wielu świetnych
kandydatek tylko Rose dostąpi zaszczytu pracy ze mną.
- Nieźle- z ekscytacją mówi
przyjaciółka- Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- A jakoś nie było okazji- mówi
Rose.
- No tak, przecież. Bo widzisz
mnie raz na tydzień- powiedziała z ironią dziewczyna- A o czym będzie ta
historia?
- No właśnie po to tu
przyszedłem. Musimy coś wymyślić. Coś odlotowego i coś co się spodoba
nauczycielowi. No i coś na co się zgodzi Tony.
- A co do tego ma Tony?- pyta Jo.
- On też jest modelem- wyjaśnia
Dean.
- Chcecie mi powiedzieć, że Rose
i Tony będą razem pozować?- pyta zaskoczona przyjaciółka- Jak do tego doszło?
- Przez przypadek- śmieje się
Harvey.
- Też bym chciała takie
przypadki, gdzie będę mogła przytulać się do takiego przystojniaka- rozmarza
się Jo.
- Daj spokój. Nie będzie żadnego
przytulania. Zwariowałaś?- zdecydowanie mówi Rose.
Deanowi spodobała się ta odpowiedź.
- No chyba żartujesz. Jak para
pozuje do zdjęć to muszą być one romantyczne. Koniecznie.
- Nie wydaje mi się- odpowiada
Rose.
- A jak tam sobie chcecie. Ja
muszę iść do biblioteki po parę książek, żeby poćwiczyć rolę- w
staje z krzesełka Jo- Ale mówię,
że historia miłosna byłaby najlepsza.
Rose i Dean patrzą jak odchodzi.
- Może ona ma rację. W sumie to
tylko zdjęcia. A o takiej tematyce mogą wyjść całkiem fajne- proponuje Dean.
- Harvey, czy ty się robisz
romantyczny?
- Nie robię. Ja zawsze taki byłem-
uśmiecha się chłopak.
- To ciekawe czemu tego nie
zauważyłam.
- Bo może nie patrzysz jak
trzeba.
- Tak może być?- mówi Rose robiąc
zeza.
- Wyglądasz całkiem spoko- śmieje
się Dean.
- No , dzięki. To już mam
historię. Piękny i bestia.
- Wybacz ale nawet robiąc zeza
wyglądasz lepiej od Tony’ego.
- No nie, dlaczego musiałam
urodzić się taka wspaniała?- żartuje Rose.
- Żeby spodobać się takiemu
chłopakowi jak ja- odpowiada poważnie chłopak.
- Może chodźmy zapytać kogoś o
poradę co do historii?- zmienia temat dziewczyna.
- Jasne. Tylko kogo?
- Może Jackie? Stoi zaraz przy
wejściu.
- Okej. Ruszamy.
Oboje podnoszą się z krzeseł.
Chłopak cały czas opowiada jej dowcipy. Ona ciągle się śmieje.
W tym momencie do stołówki
wchodzi Win i Tony. Zauważają Harvey’a i Rose. Zatrzymują się.
- Chce mi odbić dziewczynę-
powiedzieli chórem.
- Co?- pyta Win.
- Powiedziałem, że chce ci odbić
dziewczynę- poprawia się Tony.
- Właśnie widzę. Chłopak się
stara.
- Hej kochanie- nagle wyskakuje
Jennifer i obściskuje Tony’ego, akurat wtedy gdy mijają ich Dean i Rose.
- Ona to potrafi wybrać moment-
pomyślał chłopak.
- Siema chłopaki- wita się
Harvey.
- Cześć Dean- wita się z nim normalnie
Chambers- A tej ślicznotki to chyba osobiście nie znam.
- Rose- przedstawia się
dziewczyna.
- Hej Rose. Mam pytanie- uśmiecha się szeroko
Win- Nie zechciałabyś towarzyszyć mi przy lunchu?
- Już jadłam, dzięki.
- A co powiesz na deser? Jest
naprawdę świetny.
- Dosłownie przepyszny- chce się
włączyć Jennifer i wiesza się na Tonym.
- A ty skąd wiesz? Przecież ich
nie jesz, tylko oddajesz je posłusznie jakiemuś chłopakowi. Jak służąca, która chce się
przypodobać i chronić swój tyłek. - skomentowała Rose- Przed cellulitem.
Wszyscy chłopcy wybuchli
śmiechem.
- Może byś coś powiedział!-
zwróciła się Jennifer do Tony’ego.
- Wybacz, ale też mnie zatkało-
uśmiechnął się do Rose.
Jennifer zmierzyła ją zimnym spojrzeniem. Odwróciła się
na pięcie i poszła do bufetu po jakieś ciastko.
- To może my już pójdziemy-
zdecydował Dean- Potem zadzwonię i ci powiem co wymyśliliśmy- zwrócił się do
Tony’ego.
- Jasne. Na razie- pożegnał ich
ciągle się śmiejąc.
- Jest pyskata. Lubię to w
dziewczynach. Zdobycie jej może wyzwaniem- komentuje Win.
Tony tylko się uśmiechnął i
przyglądał oddalającym się Deanowi i Rose. Jest wyzwaniem na pewno. Ten zakład
może być ciekawszy niż mu się wydawało.
Super rozdział. :D Kiedy będzie następny :DDD
OdpowiedzUsuńprawdopodobnie za tydzień we wtorek, ale może uda mi się wcześniej ;)
Usuń