Środa to dzień przedmiotów podstawowych takich jak
angielski, matematyka i historia. Uczniowie do wyboru mają jeszcze po 2
dodatkowe przedmioty ze zbioru biologia, chemia, geografia, fizyka,
przedsiębiorczość i ekonomia, francuski, niemiecki, które realizowane w poniedziałki. Wtorek,
czwartek i piątek to dni na zajęcia artystyczne.
***
Charlie już czeka na Wina w szkole. Gdy chłopak się pojawia,
wita go okrzykiem.
- Hej Win! Tutaj jestem!
- Ciszej. Bo ktoś nas usłyszy- mówi podbiegając do
dziewczyny.
- A co w tym złego?
- Yyy… Nie chcę zakłócać spokoju nauczycieli, którzy
przyszli wcześniej do pracy.
- Racja.
- To co dla mnie masz?
- Styl rokoko jak prosiłeś.
- Ekstra. A ja przyniosłem kilka zdjęć.
Win zrobił je dzisiaj przed wyjściem. Zdjęcia przedstawiają
przedmioty, które ma sprzedać.
- Fajnie.
- Chcę, żebyś po referacie powiedziała mi najważniejsze
cechy ze stylu rokoko jakie posiadają te przedmioty.
- Na pewno sam dobrze wiesz.
- No oczywiście, ale chciałbym poznać Twoją opinię. Czy to
jakiś problem?
- Nie. Absolutnie.
- Świetnie. To zamieniam się w słuch.
***
Pół godziny przed
rozpoczęciem lekcji, uczniowie zbierają się na głównym placu przed szkołą. Jo
czeka na przyjaciółkę. Zajmuje wolną ławkę obok fontanny.
- No ile można na ciebie czekać?
- Przecież spóźniłam się na autobus. Musiałaś zauważyć, że
mnie nie ma w środku.
- No nie zauważyłam, bo dzisiaj podwiozła mnie mama.
- A mnie nasza 60-letnia sąsiadka.
- To musiała być jazda. Prędkość. Pisk opon. No i ten wiatr
we włosach- śmieje się Jo.
- Czy mi się wydaje czy jesteś jakoś podejrzanie wesoła. Co
jest?
- Pamiętasz jak ci mówiłam, że Brian mi pomaga się
przygotować do przesłuchania?
- No tak.
- A więc…
Jo ze wszystkimi szczegółami opowiada o próbie, telefonie i
wyjściu do teatru.
- Nieźle. Czyli można powiedzieć, że coś jest na rzeczy?-
pyta Rose.
- No tak mi się wydaje, ale zobaczymy jak dalej będzie.
Lepiej ty powiedz jak tam randka z Deanem.
- To nie była randka. Raczej może… spotkanie.
- Spotkanie? Tylko mi nie mów, że nie było żadnego flirtu
ani nawet całusa w policzek.
- Nie. Ani jednego ani drugiego.
- To co wyście robili?!- pyta zdziwiona Jo.
- Już ci mówię. Wysiedliśmy na moim przystanku…
Rose dokładnie wszystko opisuje. Mówi nawet o płycie, którą
sobie pożyczyła. A także o dużej kolekcji filmów Deana w dziupli.
- Więc bawicie się w przyjaźń?
- Można i tak to ująć. Po prostu fajnie spędziliśmy czas-
tłumaczy Rose.
- W sumie nie tylko ty się zaprzyjaźniasz.
- O czym ty mówisz?
Jo wyciąga poranną gazetę z torby.
- Spójrz. To są zdjęcia z przyjęcia u Lawrance’ów. Tutaj. Win
i Natalie. Najpopularniejszy chłopak i najpopularniejsza dziewczyna w szkole
jako para. Będzie sensacja.
Jednak uwagę Rose przykuło inne zdjęcie. Przedstawiało
tańczącą parę. Przepiękną dziewczynę i TEGO chłopaka. Tego o pięknych zielonych
oczach i magicznym spojrzeniu. Tego, który jest tancerzem i kolegą Wina. Tego,
który chciał umówić się z jej przyjaciółką a teraz ma śliczną dziewczynę. Stop.
Co ją to obchodzi? Może to kolejny nadęty bogacz, który zmienia dziewczyny jak
rękawiczki i jeszcze się tym chwali? Może jest nieliczącym się z innymi
narcyzem z wygórowanym o sobie mniemaniu? Może jego przerośnięte ego nie pozostawiło już miejsca na rozum? A co jeśli nie?
- Hej! Ziemia do Rose!
- Co?
- Zasnęłaś nad tą gazetą? Patrz- mówi Jo, wskazując na ulicę
przed szkołą- Przyjechały księżniczki.
Rose podnosi głowę. Widzi wysiadające z limuzyny Natalie i
tę przepiękną dziewczynę ze zdjęcia. Obie kierują się w stronę ławek szkolnej
elity. Rose przenosi tam wzrok i zauważa zielonookiego chłopaka. On też się jej
przygląda. Wygląda jakby to robił już od jakiegoś czasu. Czemu tego nie
zauważyła? Po chwili na szyję rzuca mu się owa piękność ze zdjęcia i całuje w policzek.
- Chodźmy już do klasy- proponuje Rose i podnosi się z
ławki.
- Mamy jeszcze kwadrans. Gdzie ci się śpieszy?
- Nigdzie- odpowiada dziewczyna- Chodźmy na kawę.
- No jak tam chcesz. Ale ty stawiasz.
***
- Siema, jak samopoczucie po przyjęciu?- pyta przyjaciela
Win.
- Całkiem dobrze. A ty ogierze?
- Jestem trochę wyczerpany. Ale warto było się powysilać.
- Więc to z Natalie to tak na poważnie?
- No co ty. Wiesz, że nie mogę się ograniczać.
- Czemu?
- To proste. Po pierwsze dlatego, że nazywam się Win
Chambers. A po drugie jest tu tyle dziewczyn. Nie mogę im tego zrobić. Tylko
się rozejrzyj.
Tony postanawia przyjrzeć się uczennicom. Wiele z nich
patrzy tylko na Wina. Nie da się ukryć, że to o nim plotkują. W końcu jego
wzrok trafia na ławkę przy fontannie. Siedzą tam dwie dziewczyny. To ta
blondynka Rose i jej przyjaciółka. Są pochłonięte rozmową i nie zwracają na
nikogo uwagi. Jedna pokazuje coś drugiej w dzisiejszej gazecie. Nagle
brązowooka podnosi głowę i patrzy prosto na niego. Czyżby w tej gazecie
napisali, że im się przygląda? Tony nagle czuje ucisk na szyi i dostaje buziaka
w policzek. Rose ciągle na niego patrzy. Nagle wstaje i rusza z przyjaciółką w
stronę głównych drzwi szkoły. No nieźle się zaprezentował, nie ma co.
- Hej- wita się Jennifer.
- Cześć dziewczyny- mówi Win.
- To co Tony, oprowadzisz mnie?- pyta kuzynka Natalie.
- Mam lekcję.
- Nie masz. Sprawdzałam twój plan. Dopiero za godzinę macie
angielski. Win też. To możemy iść we czwórkę.
- No nie bardzo, bo… miałem się zgłosić po coś do pana
Fishera- zmyśla Tony.
- Tak, my obaj mieliśmy do niego iść- dodaje Win- Także bardzo nam
przykro. Może później. Na razie.
Chłopcy szybko się zmywają.
- No to ja ci pokażę szkołę- proponuje Natalie- A jak będę
miała lekcje to skoczysz sobie na zakupy, okej?
- Jasne- zgadza się Jennifer- Nie wydaje ci się, że Win cię
unika?
- Żartujesz. To chyba Tony ciebie.
- Ale między nami do niczego nie doszło.
- No właśnie- rzuca aluzję Natalie.
***
April przygląda się Natalie i Jennifer jak razem
przyjeżdżają a potem wchodzą do szkoły. Jest zazdrosna o swoją najlepszą
przyjaciółkę. Postanawia znaleźć sposób, aby rozdzielić kuzynki. Jednak on sam
wpada na nią.
- Przepraszam. Nie zauważyłam cię.
- O! Cześć Jackie- wita ją April- Nic nie szkodzi. Masz
teraz czas?
- Raczej nie, bo się śpieszę na lekcje. A co?
- Mam do ciebie małą sprawę. Jak zobaczymy się później to
wszystko ci wytłumaczę, okej?
- No dobra- mówi niepewnie dziewczyna.
- To do zobaczenia. Buziaczki- pożegnała ją wesoło April.
***
W porze lunchu wszyscy idą do szkolnego bufetu. Miejsca są
oczywiście wyznaczone przez Natalie i każdy ich przestrzega. Jednak kiedy Jo
zobaczyła Briana postanowiła, że tam razem z Rose się dosiądą. Przy stoliku
siedziały z nim jeszcze dwie osoby. Chłopak i dziewczyna.
- Cześć- przywitała się – Jestem Jo. A to Rose. Możemy się
dosiąść?
- Jasne. Siadajcie- odezwała się dziewczyna- Jestem Melissa.
A to John i Brian.
- Znamy się trochę z Brianem- mówiąc to Jo puściła mu oczko
i się uśmiechnęła- pomaga mi w przygotowaniach do przesłuchania.
- Zawsze jest pomocny. Za to go uwielbiam- uśmiechnęła się
Melissa- A więc jesteś aktorką?
- Jeszcze nie. Ale zamierzam nią być.
- A kto cię do tego namówił? No kto?- włącza się Rose.
- Wszyscy wiedzą, że ty. Wiesz przecież, że żebym w
siebie uwierzyła to trzeba mnie naciskać albo stanowczo rozkazać- uśmiechnęła
się Jo- prawda Brian?
- Co? Tak. Odrobinę- odpowiada chłopak.
- Ciekawe do jakiej lektury ją przycisnąłeś?- pyta Melissa.
- Właściwe to- zachichotała Jo- Przycisnął mnie do sieb…
- Do Shakespeare’a- wtrąca się Brian nie dając dokończyć Jo-
„Król Lear”.
- To świetna sztuka- odzywa się Melissa- Byliśmy na niej.
Chyba w tamtym roku. Pamiętasz jak w drodze powrotnej wywaliłeś się prosto w
błoto? Ha, ha. To było epickie.
- Wcale nie- śmieje się chłopak.
- Potem wycierałam ci całą twarz- opowiada dziewczyna dotykając
go po policzku.
- Ty nie byłaś lepsza jak wpadłaś na hydrant- przypomina im
John.
- A! To wtedy kiedy pobiłam nogę i Brian musiał mnie nieść.
Czułam się jak księżniczka. Wiesz jak o mnie zadbać.
Dla Jo zachowanie Briana i Melissy wydało się dziwne.
Zachowywali się jak… para zakochanych. Dziewczyna ciągle się uśmiechała i
nie mogła oderwać od niego wzroku. Za to Brianowi się to podobało i zachowywał
się jakby między nim i Jo nic się nie wydarzyło. Rose też to zauważyła, ale nie
mogła pozwolić na to, żeby jej przyjaciółka się temu przyglądała. Podniosła się
z krzesła.
- Idziemy po ciasto.
- Myślę, że elita już wszystko zabrała- wtrąca się John- oni
zawsze mają pierwszeństwo.
- Możliwe. Ale jeden chłopak czeka na Jo przed szkołą z
wypiekami z cukierni. Obiecał jej coś pysznego na deser, bo strasznie na nią
leci- zmyśliła Rose- Także przepraszamy. Musimy już iść.
Brian jak tylko to usłyszał od razu zbladł i popatrzył
pytająco na Jo.
- Po prostu wie jak o mnie zadbać- rzuciła w ich stronę i
odeszła z przyjaciółką.
***
Szkolna elita zajęła swoje miejsca w centrum stołówki.
Natalie ciągle stara się przypodobać Winowi. Jennifer, za radą kuzynki,
kokietuje Tony’ego.
- Wzięłam ci torcik czekoladowy. Twój ulubiony- mówi Natalie
do Wina.
- Dzięki.
- Sobie też- uśmiecha się.
- Nie wiem czy powinnaś go jeść. Wydaje mi się, że przytyłaś
ostatnio.
- Serio? To może ty zjedz mój.
- Jestem urodzony do interesów- szepce kumplowi na ucho- Bo
zawsze dostaję to co chcę. A czasami nawet podwójnie.
- Musisz mnie tego nauczyć- śmieje się Tony.
- Ja też cię mogę czegoś nauczyć- wtrąca się Jennifer-
Jestem dobra w kilku rzeczach.
- Szarlotka z bitą śmietaną na razie mi wystarczy- wycofuje
się chłopak.
Wtedy zauważa te dwie dziewczyny z ławki. Przysiadają się do
stolika dla starszych klas. A dokładnie do stolika jego brata. Skąd Brian je
zna? Przecież nigdy nigdzie nie wychodzi.
Kiedy przerwa na lunch się kończy a Brian praktycznie chce
wybiec ze stołówki, Tony’emu udaje się go złapać i zagadać.
- Hej brat, mam pytanie. Te dwie laski co dzisiaj z tobą
siedziały na lunchu…
- Nie chce o tym gadać.
- Chciałem tylko zapytać skąd…
- Słyszałeś co mówię!- wybucha Brian- Odczep się!
Tony stanął jak wryty. Nigdy nie widział u brata takiej
złości. To do niego niepodobne i nawet śmieszne. Co go mogło tak zdenerwować?
Przecież jest już po etapie burzy hormonów. Może przypomniał sobie, że trzy
lata temu był zbyt mało zbuntowanym nastolatkiem i teraz chce to nadrobić.
***
- Jackie!- krzyczy jakiś głos za jej plecami- szukałam cię
po całej szkole.
- A, to ty April. Mów o co chodzi.
- Chcę, żebyś mi w czymś pomogła. Bo nie mogę znieść tej
Jennifer. Nie lubi mnie, a ja jej tym bardziej. I chcę abyś znalazła sposób na
to, żeby rozdzielić ją i Natalie.
- Mam dopiec Natalie i jej kuzynce? Kuszące. Tylko co ja
będę z tego miała?
- Zaproszenie na wszystkie imprezy do końca miesiąca.
Pasuje?
- Nawet bardzo- uśmiecha się Jackie.
- Tylko teraz musisz coś wymyślić, aby pozbyć się Jen.
- Jeśli chcesz, żeby Natalie odesłała ją tam skąd
przyjechała, po prostu daj naszej królowej do zrozumienia, że jej kuzynka
odbiera jej pozycję.
- Ale jak to zrobić?
- Zacznij od powiedzenia jej tego, że w szkole chodzą słuchy
o Jennifer. O tym jaka jest ładna, zgrabna, pełna wdzięku i świetna z niej
modelka. A kiedy Natalie zacznie w to wierzyć wtedy należy zadać ostateczny
cios.
- To znaczy?
-Umówić Jen z Winem. Najpopularniejszym i
najprzystojniejszym chłopakiem a zarazem największym wyzwaniem Natalie. To na
pewno zadziała.
- No to zabieramy się do pracy- dyktuje April.
- Ty się zabierasz. Ja miałam tylko dać ci pomysł. Wykonanie
należy do ciebie- uśmiecha się Jackie- Dzięki za zaproszenia. Świetnie się robi
z tobą interesy. Pa.
- Sprytna z niej żmijka- pomyślała April- No nic. Muszę się
zająć tym sama.
Wtedy zauważa szkolne plotkary i od razu postanawia z nimi
pogadać.
- Brit! Meg! Hej. Słyszałyście już co mówią o kuzynce
Natalie?
***
Po wyjściu z lekcji historii Dean zauważył na parapecie
dzisiejszą gazetę. Zaczął ją czytać i natknął się na coś ciekawego.
- Hej, brachu! Spójrz na to- woła, przechodzącego obok,
Tony’ego.
- Widzę. Gazeta. I co?
- No właśnie to- chłopak wskazuje na duży plakat informujący
o konkursie ekip tanecznych. Można w nim wygrać 10 000 dolarów i występ w
klipie jakiejś gwiazdy pop. Do konkursu przystępuje tylko 16 grup, które
zostaną wybrane na podstawie filmu, który należy przysłać wraz ze zgłoszeniem.
- No to informuj resztę. Zgłaszamy się od razu- stwierdza
Tony.
- Wysłałem im wiadomości.
- A kiedy dokładnie jest ten konkurs?
- Za sześć tygodni.
- To sporo czasu na przygotowania.
- Z tym, że trzeba mieć trzy układy. A i na pewno będzie
niezła konkurencja. Trzeba się będzie postarać. Przygotuj się na to, że więcej
czasu spędzisz w dziupli niż we własnym domu.
- Mi to pasuje. W domu nie mogę malować grafitti na
ścianach, słuchać głośno muzyki i zażerać się pizzą. A w magazynie to
koniecznie. Wybór między dziuplą a domem jest oczywisty- uśmiecha się chłopak.
- To może tam zamieszkasz?- śmieje się kumpel.
- Myślę, że moja wanna z hydromasażem by się nie zmieściła.
- No tak zapomniałem, że jesteś bogatym, rozpuszczonym
dzieciakiem.
- Spadaj. Lepiej pomyśl co umieścisz na tym filmie do
zgłoszenia. Napisali jakieś wskazówki?
- Żadnych. Tylko informacja, że nie może przekraczać 7
minut.
Wtedy korytarzem przechodzi Rose. Dean ją zauważa i
postanawia się poradzić. Może podsunie im jakiś pomysł. W końcu oglądała filmik
o ekipie i widziała ich bazę. Ocena osoby spoza „Noise” może się przydać.
- Hej Rose! Masz chwilę?- zwraca się do dziewczyny.
- Jasne. O co chodzi?- pyta dziewczyna podchodząc do
parapetu na którym siedzi Dean, a naprzeciwko niego stoi jakiś jego kolega.
Słysząc to imię, Tony się odwraca. Ich spojrzenia się
spotykają. To on. To ona. Pomyśleli w tym samym czasie. Tę chwilę przerywa
Dean, a Tony z wrażenia też postanawia usiąść na parapecie.
- Spójrz na to- pokazuje dziewczynie gazetę- Chcemy w nim
wystartować.
- I co? Potrzebujecie mojej zgody?
- Nie- uśmiecha się Dean- Do zgłoszenia należy
dołączyć film o naszej ekipie. Na jego podstawie
zakwalifikują nas do konkursu. Tyle że nie napisali co ma
się na nim znaleźć. I w tym masz nam pomóc. Jak myślisz co powinien zawierać?
- Wydaje mi się, że powinieneś to raczej skonsultować z
ekipą.
- I to zrobię.
- Ale jesteśmy też otwarci na pomysły innych- odzywa się
Tony- A konkretnie twoje.
- Dokładnie- potwierdza Dean.
- Okej- zgadza się Rose- Ja to widzę tak. Każdy powinien
powiedzieć parę zdań o sobie. Np. przedstawić się, powiedzieć dlaczego tańczy i
jak znalazł się w „Noise”, dlaczego wszyscy tak się lubicie, dlaczego chcecie
razem spędzać czas oraz dlaczego ma to dla was tak duże znaczenie. Bo zakładam,
że ma. A przy każdej wypowiedzi w tle widać by było resztę trenującej grupy. Za
to między wypowiedziami można wstawić parę klatek z treningów czy występów.
Potem jakiś 3 minutowy układ. Tylko musi być naprawdę dobry. A na końcu wasze
wspólne zdjęcie w dziupli. I gotowe.
- Jesteś niesamowita- mówi zachwycony pomysłem Dean- To jest
świetne. Jak na to wpadłaś?
- Pomyślałam po prostu czego ja sama chciałabym się o was
dowiedzieć i co zobaczyć.
Tony’emu też wpada pomysł do głowy. Zeskakuje z parapetu i
staje naprzeciwko dziewczyny. Patrzy się prosto w jej piękne brązowe oczy.
Bierze oddech.
- Tony. Tańczę, bo to pozwala mi się oderwać od rzeczywistości i przekazać
innym moje emocje. Kiedyś w klubie dałem popisowy występ i Dean zaprosił mnie
na trening do dziupli. I już tam zostałem. Z moją ekipą - uśmiecha się- Lubię tych ludzi, bo
przy nich czuję się sobą. Prawdziwym sobą. Chcę spędzać z nimi czas, bo dają
mi coś czego nigdy nie znałem. Energię, wsparcie, wiarę we własne siły,
poczucie wyjątkowości i świetną zabawę. Razem stworzyliśmy nierozerwalną więź. A Taniec? Taniec
znaczy dla mnie wszystko. Oni znaczą dla mnie jeszcze więcej. „Noise” to nie
zbieranina nieporadnych nastolatków, ale raczej grupa oryginalnych i utalentowanych ludzi
połączonych wspólną pasją i przyjaźnią. To co tu robimy to nasz własny hałas,
którego nikt nie jest w stanie zagłuszyć.
Rose dobrze wsłuchała się w te słowa. Nie należały one do
nadętego bogacza, lecz do wrażliwego chłopaka. Gdyby nie mówił szczerze to jego
oczy by go zdradziły. A tymczasem były przejrzyste i patrzyły głęboko. Nigdy
nie spodziewałaby się, że taki chłopak potrafi się otworzyć. I to przed zupełnie
obcą osobą. Tony jest dla niej zagadką. Trudną do odgadnięcia zagadką. I
dlatego tak bardzo ciekawą.
- Wow!- wykrzykuje Dean- No stary! Monolog? Świetny. Rose,
myślisz, że się nada?
- Zdecydowanie- potwierdza dziewczyna nie odrywając wzroku
od Tony’ego.
W tym momencie nadchodzi nauczyciel fotografii i filmu.
- Widzę nieopisaną radość na twojej twarzy Dean. Czyżbyś już
skończył zadanie?- zwraca się pan Wales do ucznia.
- Właściwie to jeszcze nie- uśmiecha się chłopak.
- Ale z pewnością już wybrałeś postać i temat?
- Oczywiście.
- Czyli nie muszę pytać kogo wybrałeś ani o czym będzie
praca?- naciska pan Wales.
- To nie jest konieczne. Oto bohaterzy- wypala Dean pod
wpływem chwili wskazując na Tony’ego i Rose.
- Para? Świetnie- uśmiecha się do nich mężczyzna- Zapamiętam. I jestem ciekaw efektów. Do
zobaczenia na zajęciach- rzuca nauczyciel i odchodzi.
Rose i Tony patrzą pytająco na Deana.
- Macie teraz dwie opcje. Zabić mnie. Albo zapytać o co
chodziło i potem… mnie zabić.
- Możesz jaśniej?
Jacy bohaterzy?- pyta Rose.
- Okej- mówi chłopak i bierze głęboki oddech- Dostałem
pierwszy projekt z fotografii. Mam wybrać sobie jakąś osobę albo parę osób i
wymyślić o nich historię. Lecz nie opisywać jej za pomocą słów tylko
przedstawić na fotografiach.
- I do tego wybrałeś nas?- zdziwił się Tony- Oszalałeś?! Nie
będę się wdzięczył przed aparatem. I przed tobą. Nie ma mowy. Co ci w ogóle
strzeliło do głowy?!
- Nie miałem wyjścia. Wales mnie naciskał i musiałem coś
wymyślić. A wy akurat staliście przede mną i tak wyszło. Dajcie spokój. To
przecież nic wielkiego.
- A nie możesz zmienić bohaterów?- pyta dziewczyna.
- Teoretycznie mogę, ale…
- I załatwione- ucina Tony.
- Chciałem powiedzieć- dodaje Dean- że wiem od starszych
klas, że Walesowi rzadko coś się podoba. A widocznie wy mu pasujecie. Dzięki
wam mogę dostać dobrą ocenę. Proszę?
-No dobra- zgadza się Rose- Ale uprzedzam, że nie za dobrze
wychodzę na zdjęciach.
- Ja tym bardziej- dodaje Tony.
- No na tym wyszedłeś całkiem, całkiem- dziewczyna wskazuje
na fotkę z pokazu w gazecie, którą trzyma Dean- Ale w sumie tego nie widać w
blasku twojej dziewczyny.
- Co?- chłopak łapie za gazetę.
Jest w niej kilka zdjęć, na których jest w towarzystwie Jen.
Teraz pewnie cała szkoła gada o tym, że są parą. Wszyscy widzieli te zdjęcia i
wierzą w tę głupotę. Łącznie z Rose.
- To jest Jennifer. Jest kuz…
- Czyli mam rozumieć, że się zgadzacie?- wcina się Dean.
- Myślę, że nie umrę od paru zdjęć- uśmiecha się dziewczyna-
A teraz muszę już lecieć. Pani Dowson po mnie przyjechała.
- Kto?
- Moja 60-letnia sąsiadka. Podwozi mnie czasem kiedy rodzice
nie mogą, albo gdzieś wyjadą.
- Na pewno jazda z nią jest jak formuła 1- nabija się Dean.
- Tylko bez kasków- śmieje się Rose- Na razie.
- Na razie. Dzięki śliczna za wszystko. Podwójne dzięki-
żegna dziewczynę- A ty?- zwraca się do Tony’ego- Piszesz się na tą sesję?
- No jak masz dostać za to dobrą ocenę. To niech będzie-
klepie Harveya po ramieniu- Mam już nawet tytuł do tej historii: „Na ile
sposobów można zabić kumpla?”
- Bardzo zabawne. Pozwól, że ja się tym zajmę. Może Rose mi
pomoże. Jak by nie patrzeć ma lepsze pomysły niż ty.
- A ty… coś z nią?- pyta chłopak.
- Co masz na myśli?
- No czy jesteście parą czy coś w tym stylu?
- Nie. To znaczy, jeszcze nie- mówi z uśmiechem Dean- A
obchodzi cię to ponieważ…?
- Nie obchodzi. Tak z ciekawości pytam.
- To z ciekawości podnoś szanowny zad i idziemy do
kanciapy. Za pół godziny wszyscy tam się zejdą. Musimy obgadać sprawę z konkursem.
- Się robi szefie.
***
Brian czeka przed szkołą na Jo aż skończy zajęcia. Nie
przyszła na próbę do sali teatralnej. Dlatego przełożył spotkanie koła na
godzinę później. Chce ją odprowadzić do domu i porozmawiać o dzisiejszym
lunchu. Gdy dziewczyna po wyjściu z budynku zauważa Briana przystaje, lecz po
chwili pewnie rusza w jego kierunku.
- Opuściłaś próbę.
- Widocznie uznałam, że nie była potrzebna. Z resztą miałam
coś do zrobienia.
- Jak spotkanie z tym gościem?- pyta chłopak- Tak to działa?
Spotykasz się z innymi i to jest w porządku.
- Przepraszam, czy ty mi coś zarzucasz?!
- Tak. Uważam, że to nie jest fair.
- Znalazł się uczciwy człowiek. Może porozmawiamy o tobie i
Melissie?
- A co ma do tego Melissa?
- Może to, że przytulała się do ciebie i słodko uśmiechała.
A tobie się to podobało. Zachowywaliście się jak para zakochanych.
- To nie tak.
- A jak? Nie chciałeś powiedzieć jej o naszej randce, bo
uznałeś to za drobiazg, tak?
- Posłuchaj. Znam się z nią od paru lat. Dobrze się
dogadujemy. Przez jakiś czas byliśmy razem. Ale się rozstaliśmy i
postanowiliśmy dalej zostać parą przyjaciół. Jednak wiem, że ona ciągle coś do
mnie czuje. Po prostu nie chciałem jej zranić.
- Dlatego lepiej było zranić mnie? - powiedziała Jo ze łzami
w oczach- Dać do zrozumienia, że to co się między nami wydarzyło jest nic nie
warte?
- Nie byłaś mi dłużna! Umówiłaś się przecież z innym
chłopakiem- zezłościł się Brian.
- Kretynie, Rose to zmyśliła. Chciała mnie stamtąd zabrać,
pomóc mi. Nie było tu nikogo- łza spłynęła jej po policzku- Oprócz mnie
uświadamiającej sobie jaka jestem naiwna.
Po powiedzeniu tych słów Jo zbiegła po schodach. Brian
stanął nieruchomo i tylko przyglądał jak dziewczyna się oddala. Jak mógł ją od
razu oskarżać? Nie powinien jej tego robić. Nie powinien tego robić sobie.
Czyżby czuł coś jeszcze do Melissy? Czy wczorajszy pocałunek nie był tak ważny
jak mu się wydawało? Jeśli tak, to czemu teraz czuje się winny i chce przytulić
ją znów do siebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz