niedziela, 13 stycznia 2013

Episode 7: Newspaper




Środa to dzień przedmiotów podstawowych takich jak angielski, matematyka i historia. Uczniowie do wyboru mają jeszcze po 2 dodatkowe przedmioty ze zbioru biologia, chemia, geografia, fizyka, przedsiębiorczość i ekonomia, francuski, niemiecki, które realizowane w poniedziałki. Wtorek, czwartek i piątek to dni na zajęcia artystyczne.

***

Charlie już czeka na Wina w szkole. Gdy chłopak się pojawia, wita go okrzykiem.
- Hej Win! Tutaj jestem!
- Ciszej. Bo ktoś nas usłyszy- mówi podbiegając do dziewczyny.
- A co w tym złego?
- Yyy… Nie chcę zakłócać spokoju nauczycieli, którzy przyszli wcześniej do pracy.
- Racja.
- To co dla mnie masz?
- Styl rokoko jak prosiłeś.
- Ekstra. A ja przyniosłem kilka zdjęć.

Win zrobił je dzisiaj przed wyjściem. Zdjęcia przedstawiają przedmioty, które ma sprzedać.

- Fajnie.
- Chcę, żebyś po referacie powiedziała mi najważniejsze cechy ze stylu rokoko jakie posiadają te przedmioty.
- Na pewno sam dobrze wiesz.
- No oczywiście, ale chciałbym poznać Twoją opinię. Czy to jakiś problem?
- Nie. Absolutnie.
- Świetnie. To zamieniam się w słuch.

***

 Pół godziny przed rozpoczęciem lekcji, uczniowie zbierają się na głównym placu przed szkołą. Jo czeka na przyjaciółkę. Zajmuje wolną ławkę obok fontanny.

- No ile można na ciebie czekać?
- Przecież spóźniłam się na autobus. Musiałaś zauważyć, że mnie nie ma w środku.
- No nie zauważyłam, bo dzisiaj podwiozła mnie mama.
- A mnie nasza 60-letnia sąsiadka.
- To musiała być jazda. Prędkość. Pisk opon. No i ten wiatr we włosach- śmieje się Jo.
- Czy mi się wydaje czy jesteś jakoś podejrzanie wesoła. Co jest?
- Pamiętasz jak ci mówiłam, że Brian mi pomaga się przygotować do przesłuchania?
- No tak.
- A więc…

Jo ze wszystkimi szczegółami opowiada o próbie, telefonie i wyjściu do teatru.

- Nieźle. Czyli można powiedzieć, że coś jest na rzeczy?- pyta Rose.
- No tak mi się wydaje, ale zobaczymy jak dalej będzie. Lepiej ty powiedz jak tam randka z Deanem.
- To nie była randka. Raczej może… spotkanie.
- Spotkanie? Tylko mi nie mów, że nie było żadnego flirtu ani nawet całusa w policzek.
- Nie. Ani jednego ani drugiego.
- To co wyście robili?!- pyta zdziwiona Jo.
- Już ci mówię. Wysiedliśmy na moim przystanku…

Rose dokładnie wszystko opisuje. Mówi nawet o płycie, którą sobie pożyczyła. A także o dużej kolekcji filmów Deana w dziupli.

- Więc bawicie się w przyjaźń?
- Można i tak to ująć. Po prostu fajnie spędziliśmy czas- tłumaczy Rose.
- W sumie nie tylko ty się zaprzyjaźniasz.
- O czym ty mówisz?

Jo wyciąga poranną gazetę z torby.

- Spójrz. To są zdjęcia z przyjęcia u Lawrance’ów. Tutaj. Win i Natalie. Najpopularniejszy chłopak i najpopularniejsza dziewczyna w szkole jako para. Będzie sensacja.

Jednak uwagę Rose przykuło inne zdjęcie. Przedstawiało tańczącą parę. Przepiękną dziewczynę i TEGO chłopaka. Tego o pięknych zielonych oczach i magicznym spojrzeniu. Tego, który jest tancerzem i kolegą Wina. Tego, który chciał umówić się z jej przyjaciółką a teraz ma śliczną dziewczynę. Stop. Co ją to obchodzi? Może to kolejny nadęty bogacz, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki i jeszcze się tym chwali? Może jest nieliczącym się z innymi narcyzem z wygórowanym o sobie mniemaniu? Może jego przerośnięte ego nie pozostawiło już miejsca na rozum? A co jeśli nie?

- Hej! Ziemia do Rose!
- Co?
- Zasnęłaś nad tą gazetą? Patrz- mówi Jo, wskazując na ulicę przed szkołą- Przyjechały księżniczki.

Rose podnosi głowę. Widzi wysiadające z limuzyny Natalie i tę przepiękną dziewczynę ze zdjęcia. Obie kierują się w stronę ławek szkolnej elity. Rose przenosi tam wzrok i zauważa zielonookiego chłopaka. On też się jej przygląda. Wygląda jakby to robił już od jakiegoś czasu. Czemu tego nie zauważyła? Po chwili na szyję rzuca mu się owa piękność ze zdjęcia i całuje w policzek.

- Chodźmy już do klasy- proponuje Rose i podnosi się z ławki.
- Mamy jeszcze kwadrans. Gdzie ci się śpieszy?
- Nigdzie- odpowiada dziewczyna- Chodźmy na kawę.
- No jak tam chcesz. Ale ty stawiasz.

***

- Siema, jak samopoczucie po przyjęciu?- pyta przyjaciela Win.
- Całkiem dobrze. A ty ogierze?
- Jestem trochę wyczerpany. Ale warto było się powysilać.
- Więc to z Natalie to tak na poważnie?
- No co ty. Wiesz, że nie mogę się ograniczać.
- Czemu?
- To proste. Po pierwsze dlatego, że nazywam się Win Chambers. A po drugie jest tu tyle dziewczyn. Nie mogę im tego zrobić. Tylko się rozejrzyj.

Tony postanawia przyjrzeć się uczennicom. Wiele z nich patrzy tylko na Wina. Nie da się ukryć, że to o nim plotkują. W końcu jego wzrok trafia na ławkę przy fontannie. Siedzą tam dwie dziewczyny. To ta blondynka Rose i jej przyjaciółka. Są pochłonięte rozmową i nie zwracają na nikogo uwagi. Jedna pokazuje coś drugiej w dzisiejszej gazecie. Nagle brązowooka podnosi głowę i patrzy prosto na niego. Czyżby w tej gazecie napisali, że im się przygląda? Tony nagle czuje ucisk na szyi i dostaje buziaka w policzek. Rose ciągle na niego patrzy. Nagle wstaje i rusza z przyjaciółką w stronę głównych drzwi szkoły. No nieźle się zaprezentował, nie ma co.

- Hej- wita się Jennifer.
- Cześć dziewczyny- mówi Win.
- To co Tony, oprowadzisz mnie?- pyta kuzynka Natalie.
- Mam lekcję.
- Nie masz. Sprawdzałam twój plan. Dopiero za godzinę macie angielski. Win też. To możemy iść we czwórkę.
- No nie bardzo, bo… miałem się zgłosić po coś do pana Fishera- zmyśla Tony.
- Tak, my obaj mieliśmy do niego iść- dodaje Win- Także bardzo nam przykro. Może później. Na razie.

Chłopcy szybko się zmywają.

- No to ja ci pokażę szkołę- proponuje Natalie- A jak będę miała lekcje to skoczysz sobie na zakupy, okej?
- Jasne- zgadza się Jennifer- Nie wydaje ci się, że Win cię unika?
- Żartujesz. To chyba Tony ciebie.
- Ale między nami do niczego nie doszło.
- No właśnie- rzuca aluzję Natalie.

***

April przygląda się Natalie i Jennifer jak razem przyjeżdżają a potem wchodzą do szkoły. Jest zazdrosna o swoją najlepszą przyjaciółkę. Postanawia znaleźć sposób, aby rozdzielić kuzynki. Jednak on sam wpada na nią.

- Przepraszam. Nie zauważyłam cię.
- O! Cześć Jackie- wita ją April- Nic nie szkodzi. Masz teraz czas?
- Raczej nie, bo się śpieszę na lekcje. A co?
- Mam do ciebie małą sprawę. Jak zobaczymy się później to wszystko ci wytłumaczę, okej?
- No dobra- mówi niepewnie dziewczyna.
- To do zobaczenia. Buziaczki- pożegnała ją wesoło April.

***

W porze lunchu wszyscy idą do szkolnego bufetu. Miejsca są oczywiście wyznaczone przez Natalie i każdy ich przestrzega. Jednak kiedy Jo zobaczyła Briana postanowiła, że tam razem z Rose się dosiądą. Przy stoliku siedziały z nim jeszcze dwie osoby. Chłopak i dziewczyna.

- Cześć- przywitała się – Jestem Jo. A to Rose. Możemy się dosiąść?
- Jasne. Siadajcie- odezwała się dziewczyna- Jestem Melissa. A to John i Brian.
- Znamy się trochę z Brianem- mówiąc to Jo puściła mu oczko i się uśmiechnęła- pomaga mi w przygotowaniach do przesłuchania.
- Zawsze jest pomocny. Za to go uwielbiam- uśmiechnęła się Melissa- A więc jesteś aktorką?
- Jeszcze nie. Ale zamierzam nią być.
- A kto cię do tego namówił? No kto?- włącza się Rose.
- Wszyscy wiedzą, że ty. Wiesz przecież, że żebym w siebie uwierzyła to trzeba mnie naciskać albo stanowczo rozkazać- uśmiechnęła się Jo- prawda Brian?
- Co? Tak. Odrobinę- odpowiada chłopak.
- Ciekawe do jakiej lektury ją przycisnąłeś?- pyta Melissa.
- Właściwe to- zachichotała Jo- Przycisnął mnie do sieb…
- Do Shakespeare’a- wtrąca się Brian nie dając dokończyć Jo- „Król Lear”.
- To świetna sztuka- odzywa się Melissa- Byliśmy na niej. Chyba w tamtym roku. Pamiętasz jak w drodze powrotnej wywaliłeś się prosto w błoto? Ha, ha. To było epickie.
- Wcale nie- śmieje się chłopak.
- Potem wycierałam ci całą twarz- opowiada dziewczyna dotykając go po policzku.
- Ty nie byłaś lepsza jak wpadłaś na hydrant- przypomina im John.
- A! To wtedy kiedy pobiłam nogę i Brian musiał mnie nieść. Czułam się jak księżniczka. Wiesz jak o mnie zadbać.

Dla Jo zachowanie Briana i Melissy wydało się dziwne. Zachowywali się jak… para zakochanych. Dziewczyna ciągle się uśmiechała i nie mogła oderwać od niego wzroku. Za to Brianowi się to podobało i zachowywał się jakby między nim i Jo nic się nie wydarzyło. Rose też to zauważyła, ale nie mogła pozwolić na to, żeby jej przyjaciółka się temu przyglądała. Podniosła się z krzesła.

- Idziemy po ciasto.
- Myślę, że elita już wszystko zabrała- wtrąca się John- oni zawsze mają pierwszeństwo.
- Możliwe. Ale jeden chłopak czeka na Jo przed szkołą z wypiekami z cukierni. Obiecał jej coś pysznego na deser, bo strasznie na nią leci- zmyśliła Rose- Także przepraszamy. Musimy już iść.

Brian jak tylko to usłyszał od razu zbladł i popatrzył pytająco na Jo.

- Po prostu wie jak o mnie zadbać- rzuciła w ich stronę i odeszła z przyjaciółką.

***

Szkolna elita zajęła swoje miejsca w centrum stołówki. Natalie ciągle stara się przypodobać Winowi. Jennifer, za radą kuzynki, kokietuje Tony’ego.

- Wzięłam ci torcik czekoladowy. Twój ulubiony- mówi Natalie do Wina.
- Dzięki.
- Sobie też- uśmiecha się.
- Nie wiem czy powinnaś go jeść. Wydaje mi się, że przytyłaś ostatnio.
- Serio? To może ty zjedz mój.
- Jestem urodzony do interesów- szepce kumplowi na ucho- Bo zawsze dostaję to co chcę. A czasami nawet podwójnie.
- Musisz mnie tego nauczyć- śmieje się Tony.
- Ja też cię mogę czegoś nauczyć- wtrąca się Jennifer- Jestem dobra w kilku rzeczach.
- Szarlotka z bitą śmietaną na razie mi wystarczy- wycofuje się chłopak.

Wtedy zauważa te dwie dziewczyny z ławki. Przysiadają się do stolika dla starszych klas. A dokładnie do stolika jego brata. Skąd Brian je zna? Przecież nigdy nigdzie nie wychodzi.

Kiedy przerwa na lunch się kończy a Brian praktycznie chce wybiec ze stołówki, Tony’emu udaje się go złapać i zagadać.

- Hej brat, mam pytanie. Te dwie laski co dzisiaj z tobą siedziały na lunchu…
- Nie chce o tym gadać.
- Chciałem tylko zapytać skąd…
- Słyszałeś co mówię!- wybucha Brian- Odczep się!

Tony stanął jak wryty. Nigdy nie widział u brata takiej złości. To do niego niepodobne i nawet śmieszne. Co go mogło tak zdenerwować? Przecież jest już po etapie burzy hormonów. Może przypomniał sobie, że trzy lata temu był zbyt mało zbuntowanym nastolatkiem i teraz chce to nadrobić.

***

- Jackie!- krzyczy jakiś głos za jej plecami- szukałam cię po całej szkole.
- A, to ty April. Mów o co chodzi.
- Chcę, żebyś mi w czymś pomogła. Bo nie mogę znieść tej Jennifer. Nie lubi mnie, a ja jej tym bardziej. I chcę abyś znalazła sposób na to, żeby rozdzielić ją i Natalie.
- Mam dopiec Natalie i jej kuzynce? Kuszące. Tylko co ja będę z tego miała?
- Zaproszenie na wszystkie imprezy do końca miesiąca. Pasuje?
- Nawet bardzo- uśmiecha się Jackie.
- Tylko teraz musisz coś wymyślić, aby pozbyć się Jen.
- Jeśli chcesz, żeby Natalie odesłała ją tam skąd przyjechała, po prostu daj naszej królowej do zrozumienia, że jej kuzynka odbiera jej pozycję.
- Ale jak to zrobić?
- Zacznij od powiedzenia jej tego, że w szkole chodzą słuchy o Jennifer. O tym jaka jest ładna, zgrabna, pełna wdzięku i świetna z niej modelka. A kiedy Natalie zacznie w to wierzyć wtedy należy zadać ostateczny cios.
- To znaczy?
-Umówić Jen z Winem. Najpopularniejszym i najprzystojniejszym chłopakiem a zarazem największym wyzwaniem Natalie. To na pewno zadziała.
- No to zabieramy się do pracy- dyktuje April.
- Ty się zabierasz. Ja miałam tylko dać ci pomysł. Wykonanie należy do ciebie- uśmiecha się Jackie- Dzięki za zaproszenia. Świetnie się robi z tobą interesy. Pa.
- Sprytna z niej żmijka- pomyślała April- No nic. Muszę się zająć tym sama.

Wtedy zauważa szkolne plotkary i od razu postanawia z nimi pogadać.

- Brit! Meg! Hej. Słyszałyście już co mówią o kuzynce Natalie?

***

Po wyjściu z lekcji historii Dean zauważył na parapecie dzisiejszą gazetę. Zaczął ją czytać i natknął się na coś ciekawego.

- Hej, brachu! Spójrz na to- woła, przechodzącego obok, Tony’ego.
- Widzę. Gazeta. I co?
- No właśnie to- chłopak wskazuje na duży plakat informujący o konkursie ekip tanecznych. Można w nim wygrać 10 000 dolarów i występ w klipie jakiejś gwiazdy pop. Do konkursu przystępuje tylko 16 grup, które zostaną wybrane na podstawie filmu, który należy przysłać wraz ze zgłoszeniem.

- No to informuj resztę. Zgłaszamy się od razu- stwierdza Tony.
- Wysłałem im wiadomości.
- A kiedy dokładnie jest ten konkurs?
- Za sześć tygodni.
- To sporo czasu na przygotowania.
- Z tym, że trzeba mieć trzy układy. A i na pewno będzie niezła konkurencja. Trzeba się będzie postarać. Przygotuj się na to, że więcej czasu spędzisz w dziupli niż we własnym domu.
- Mi to pasuje. W domu nie mogę malować grafitti na ścianach, słuchać głośno muzyki i zażerać się pizzą. A w magazynie to koniecznie. Wybór między dziuplą a domem jest oczywisty- uśmiecha się chłopak.
- To może tam zamieszkasz?- śmieje się kumpel.
- Myślę, że moja wanna z hydromasażem by się nie zmieściła.
- No tak zapomniałem, że jesteś bogatym, rozpuszczonym dzieciakiem.
- Spadaj. Lepiej pomyśl co umieścisz na tym filmie do zgłoszenia. Napisali jakieś wskazówki?
- Żadnych. Tylko informacja, że nie może przekraczać 7 minut.

Wtedy korytarzem przechodzi Rose. Dean ją zauważa i postanawia się poradzić. Może podsunie im jakiś pomysł. W końcu oglądała filmik o ekipie i widziała ich bazę. Ocena osoby spoza „Noise” może się przydać.

- Hej Rose! Masz chwilę?- zwraca się do dziewczyny.
- Jasne. O co chodzi?- pyta dziewczyna podchodząc do parapetu na którym siedzi Dean, a naprzeciwko niego stoi jakiś jego kolega.

Słysząc to imię, Tony się odwraca. Ich spojrzenia się spotykają. To on. To ona. Pomyśleli w tym samym czasie. Tę chwilę przerywa Dean, a Tony z wrażenia też postanawia usiąść na parapecie.

- Spójrz na to- pokazuje dziewczynie gazetę- Chcemy w nim wystartować.
- I co? Potrzebujecie mojej zgody?
- Nie- uśmiecha się Dean- Do zgłoszenia należy dołączyć film o naszej ekipie. Na jego podstawie zakwalifikują nas do konkursu. Tyle że nie napisali co ma się na nim znaleźć. I w tym masz nam pomóc. Jak myślisz co powinien zawierać?
- Wydaje mi się, że powinieneś to raczej skonsultować z ekipą.
- I to zrobię.
- Ale jesteśmy też otwarci na pomysły innych- odzywa się Tony- A konkretnie twoje.
- Dokładnie- potwierdza Dean.
- Okej- zgadza się Rose- Ja to widzę tak. Każdy powinien powiedzieć parę zdań o sobie. Np. przedstawić się, powiedzieć dlaczego tańczy i jak znalazł się w „Noise”, dlaczego wszyscy tak się lubicie, dlaczego chcecie razem spędzać czas oraz dlaczego ma to dla was tak duże znaczenie. Bo zakładam, że ma. A przy każdej wypowiedzi w tle widać by było resztę trenującej grupy. Za to między wypowiedziami można wstawić parę klatek z treningów czy występów. Potem jakiś 3 minutowy układ. Tylko musi być naprawdę dobry. A na końcu wasze wspólne zdjęcie w dziupli. I gotowe.
- Jesteś niesamowita- mówi zachwycony pomysłem Dean- To jest świetne. Jak na to wpadłaś?
- Pomyślałam po prostu czego ja sama chciałabym się o was dowiedzieć i co zobaczyć.

Tony’emu też wpada pomysł do głowy. Zeskakuje z parapetu i staje naprzeciwko dziewczyny. Patrzy się prosto w jej piękne brązowe oczy. Bierze oddech.


- Tony. Tańczę, bo to pozwala mi się oderwać od rzeczywistości i przekazać innym moje emocje. Kiedyś w klubie dałem popisowy występ i Dean zaprosił mnie na trening do dziupli. I już tam zostałem. Z moją ekipą - uśmiecha się- Lubię tych ludzi, bo przy nich czuję się sobą. Prawdziwym sobą. Chcę spędzać z nimi czas, bo dają mi coś czego nigdy nie znałem. Energię, wsparcie, wiarę we własne siły, poczucie wyjątkowości i świetną zabawę. Razem stworzyliśmy nierozerwalną więź. A Taniec? Taniec znaczy dla mnie wszystko. Oni znaczą dla mnie jeszcze więcej. „Noise” to nie zbieranina nieporadnych nastolatków, ale raczej grupa oryginalnych i utalentowanych ludzi połączonych wspólną pasją i przyjaźnią. To co tu robimy to nasz własny hałas, którego nikt nie jest w stanie zagłuszyć.

Rose dobrze wsłuchała się w te słowa. Nie należały one do nadętego bogacza, lecz do wrażliwego chłopaka. Gdyby nie mówił szczerze to jego oczy by go zdradziły. A tymczasem były przejrzyste i patrzyły głęboko. Nigdy nie spodziewałaby się, że taki chłopak potrafi się otworzyć. I to przed zupełnie obcą osobą. Tony jest dla niej zagadką. Trudną do odgadnięcia zagadką. I dlatego tak bardzo ciekawą.

- Wow!- wykrzykuje Dean- No stary! Monolog? Świetny. Rose, myślisz, że się nada?
- Zdecydowanie- potwierdza dziewczyna nie odrywając wzroku od Tony’ego.

W tym momencie nadchodzi nauczyciel fotografii i filmu.

- Widzę nieopisaną radość na twojej twarzy Dean. Czyżbyś już skończył zadanie?- zwraca się pan Wales do ucznia.
- Właściwie to jeszcze nie- uśmiecha się chłopak.
- Ale z pewnością już wybrałeś postać i temat?
- Oczywiście.
- Czyli nie muszę pytać kogo wybrałeś ani o czym będzie praca?- naciska pan Wales.
- To nie jest konieczne. Oto bohaterzy- wypala Dean pod wpływem chwili wskazując na Tony’ego i Rose.
- Para? Świetnie- uśmiecha się do nich mężczyzna- Zapamiętam. I jestem ciekaw efektów. Do zobaczenia na zajęciach- rzuca nauczyciel i odchodzi.

Rose i Tony patrzą pytająco na Deana.

- Macie teraz dwie opcje. Zabić mnie. Albo zapytać o co chodziło i potem… mnie zabić.
-  Możesz jaśniej? Jacy bohaterzy?- pyta Rose.
- Okej- mówi chłopak i bierze głęboki oddech- Dostałem pierwszy projekt z fotografii. Mam wybrać sobie jakąś osobę albo parę osób i wymyślić o nich historię. Lecz nie opisywać jej za pomocą słów tylko przedstawić na fotografiach.
- I do tego wybrałeś nas?- zdziwił się Tony- Oszalałeś?! Nie będę się wdzięczył przed aparatem. I przed tobą. Nie ma mowy. Co ci w ogóle strzeliło do głowy?!
- Nie miałem wyjścia. Wales mnie naciskał i musiałem coś wymyślić. A wy akurat staliście przede mną i tak wyszło. Dajcie spokój. To przecież nic wielkiego.
- A nie możesz zmienić bohaterów?- pyta dziewczyna.
- Teoretycznie mogę, ale…
- I załatwione- ucina Tony.
- Chciałem powiedzieć- dodaje Dean- że wiem od starszych klas, że Walesowi rzadko coś się podoba. A widocznie wy mu pasujecie. Dzięki wam mogę dostać dobrą ocenę. Proszę?
-No dobra- zgadza się Rose- Ale uprzedzam, że nie za dobrze wychodzę na zdjęciach.
- Ja tym bardziej- dodaje Tony.
- No na tym wyszedłeś całkiem, całkiem- dziewczyna wskazuje na fotkę z pokazu w gazecie, którą trzyma Dean- Ale w sumie tego nie widać w blasku twojej dziewczyny.
- Co?- chłopak łapie za gazetę.

Jest w niej kilka zdjęć, na których jest w towarzystwie Jen. Teraz pewnie cała szkoła gada o tym, że są parą. Wszyscy widzieli te zdjęcia i wierzą w tę głupotę. Łącznie z Rose.

- To jest Jennifer. Jest kuz…
- Czyli mam rozumieć, że się zgadzacie?- wcina się Dean.
- Myślę, że nie umrę od paru zdjęć- uśmiecha się dziewczyna- A teraz muszę już lecieć. Pani Dowson po mnie przyjechała.
- Kto?
- Moja 60-letnia sąsiadka. Podwozi mnie czasem kiedy rodzice nie mogą, albo gdzieś wyjadą.
- Na pewno jazda z nią jest jak formuła 1- nabija się Dean.
- Tylko bez kasków- śmieje się Rose- Na razie.
- Na razie. Dzięki śliczna za wszystko. Podwójne dzięki- żegna dziewczynę- A ty?- zwraca się do Tony’ego- Piszesz się na tą sesję?
- No jak masz dostać za to dobrą ocenę. To niech będzie- klepie Harveya po ramieniu- Mam już nawet tytuł do tej historii: „Na ile sposobów można zabić kumpla?”
- Bardzo zabawne. Pozwól, że ja się tym zajmę. Może Rose mi pomoże. Jak by nie patrzeć ma lepsze pomysły niż ty.
- A ty… coś z nią?- pyta chłopak.
- Co masz na myśli?
- No czy jesteście parą czy coś w tym stylu?
- Nie. To znaczy, jeszcze nie- mówi z uśmiechem Dean- A obchodzi cię to ponieważ…?
- Nie obchodzi. Tak z ciekawości pytam.
- To z ciekawości podnoś szanowny zad i idziemy do kanciapy. Za pół godziny wszyscy tam się zejdą. Musimy obgadać sprawę z konkursem.
- Się robi szefie.

***

Brian czeka przed szkołą na Jo aż skończy zajęcia. Nie przyszła na próbę do sali teatralnej. Dlatego przełożył spotkanie koła na godzinę później. Chce ją odprowadzić do domu i porozmawiać o dzisiejszym lunchu. Gdy dziewczyna po wyjściu z budynku zauważa Briana przystaje, lecz po chwili pewnie rusza w jego kierunku.

- Opuściłaś próbę.
- Widocznie uznałam, że nie była potrzebna. Z resztą miałam coś do zrobienia.
- Jak spotkanie z tym gościem?- pyta chłopak- Tak to działa? Spotykasz się z innymi i to jest w porządku.
- Przepraszam, czy ty mi coś zarzucasz?!
- Tak. Uważam, że to nie jest fair.
- Znalazł się uczciwy człowiek. Może porozmawiamy o tobie i Melissie?
- A co ma do tego Melissa?
- Może to, że przytulała się do ciebie i słodko uśmiechała. A tobie się to podobało. Zachowywaliście się jak para zakochanych.
- To nie tak.
- A jak? Nie chciałeś powiedzieć jej o naszej randce, bo uznałeś to za drobiazg, tak?
- Posłuchaj. Znam się z nią od paru lat. Dobrze się dogadujemy. Przez jakiś czas byliśmy razem. Ale się rozstaliśmy i postanowiliśmy dalej zostać parą przyjaciół. Jednak wiem, że ona ciągle coś do mnie czuje. Po prostu nie chciałem jej zranić.
- Dlatego lepiej było zranić mnie? - powiedziała Jo ze łzami w oczach- Dać do zrozumienia, że to co się między nami wydarzyło jest nic nie warte?
- Nie byłaś mi dłużna! Umówiłaś się przecież z innym chłopakiem- zezłościł się Brian.
- Kretynie, Rose to zmyśliła. Chciała mnie stamtąd zabrać, pomóc mi. Nie było tu nikogo- łza spłynęła jej po policzku- Oprócz mnie uświadamiającej sobie jaka jestem naiwna.

Po powiedzeniu tych słów Jo zbiegła po schodach. Brian stanął nieruchomo i tylko przyglądał jak dziewczyna się oddala. Jak mógł ją od razu oskarżać? Nie powinien jej tego robić. Nie powinien tego robić sobie. Czyżby czuł coś jeszcze do Melissy? Czy wczorajszy pocałunek nie był tak ważny jak mu się wydawało? Jeśli tak, to czemu teraz czuje się winny i chce przytulić ją znów do siebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz