niedziela, 24 lutego 2013

Episode 20: Love




Jennifer spędza miły poranek. Relaksuje się przy basenie, pije koktajle i czyta czasopisma dla nastolatek.

Wtedy przychodzi do niej jedna ze służących z telefonem w ręku.

- Panienko Jennifer, ktoś do pani.
- Proszę powiedzieć, że jeszcze śpię.
- Ale to chyba ważne. Dzwonią z HS of Art & Design.

Jennifer zerwała się na równe nogi przy czym przewróciła tacę z napojami.

- Trzeba było tak od razu- wyrywa jej telefon i dodaje- Posprzątaj to- potem przykłada ucho do słuchawki- Halo?
- Witam z tej strony dyrektor Marcus Hering. Czy rozmawiam z Jennifer Lawrance?
- Tak. To ja. Czekałam z niecierpliwością na ten telefon. Bardzo się cieszę, że tak szybko się zdecydowaliście. Na pewno nie pożałuje pan tej decyzji. Świetnie pasuję do tej szkoły. I inni uczniowie mnie lubią, a nauczyciele na pewno będą. A do tego…
- Panno Lawrance- przerywa jej dyrektor- Dzwonię, żeby cię poinformować, że wniosek został odrzucony.
- Słucham?
- Nie jest pani uczennicą High School of Art & Design. Przykro mi, ale, po przeprowadzonych wywiadach i zebranych opiniach pani kolegów, koleżanek, nauczycieli i rodziny, rada stwierdziła, że nie spełniasz wymagań pozwalających uczęszczać do naszego liceum. Bardzo nam przykro.
- To niemożliwe. Jestem mądra i utalentowana. Nie możecie mi tego zrobić. Nadaję się do tej szkoły idealnie.
- O tej decyzji zaważyła twoja opinia. Nie poziom wiedzy czy talent. Nie możemy pozwolić, żeby tak postępująca osoba była nasza uczennicą.
- O czym pan mówi?- dziwi się dziewczyna.
- O niestosownym i nieprzyzwoitym zachowaniu. Ale to sama najlepiej wiesz. Chciałem tylko powiadomić o decyzji i powiedzieć, że mi przykro. Miło cię było poznać Jennifer. I powodzenia w szkole. Moim zdaniem powinnaś jak najszybciej tam wrócić i nadrobić zaległości. Do widzenia.

Jennifer nic nie odpowiedziała. Ze złości wrzuciła telefon prosto do basenu. Co to ma znaczyć? Dlaczego ją odrzucili?

***

- Powtórz ostatnie wersy trochę niższym głosem- radzi jej chłopak.

Brian i Jo mają kolejną próbę. Przesłuchanie jest w następnym tygodniu, więc muszą ostro zabrać się do pracy, jeśli chcą, żeby Jo dostała jedną z ważniejszych ról.

- Niższym? Chcesz, żebym brzmiała jak facet.
- Nie jak facet- uśmiecha się do niej Brian- Tylko jak poważna, pełna zła, zawiści, chciwości i bardzo przebiegła kobieta. W końcu jesteś bezwzględną Lady Makbet.
- Gram Lady Makbet- poprawiła Jo.
- Nie. To nie tylko twoja rola. Jeśli chcesz dobrze zagrać, musisz się nią najpierw stać. W tym cała tajemnica aktorstwa.
- Okej, tylko ciekawe jak mam to zrobić, mądralo?
- Czytałaś tę książkę?
- Serio pytasz czy żarty sobie robisz?- uniosła brew dziewczyna.
- Jasne. Już zapomniałem, że to ty jesteś ekspertką od Shakespeara. A więc…
- Tym cię właśnie oczarowałam- uśmiecha się do niego zalotnie.
- Nie zaczynaj- odwzajemnia uśmiech Brian- Zawsze jak pracujemy to flirtujesz zamiast zająć się aktorstwem.
- Nic nie poradzę, że mój pomocnik jest taki przystojny.

Chłopak na nią spojrzał.

- Dobra, już się zamykam- speszyła się Jo- wróćmy do Makbeta.
- Powiedz mi co wiesz o Lady Makbet?
- Zimna, bezwzględna, przebiegła, chytra i posiadająca zdolności wpływania na innych, aby osiągnąć swój cel. W dzisiejszych czasach nazwano by ją zołzą.
- Brawo. Więc teraz postaraj się z nią zidentyfikować. Pomyśl, że tobą kierują te same priorytety.
- Okej. Ale to będzie twoja wina jak mi tak zostanie- śmieje się Jo.
- Przynajmniej będzie jakaś rola, którą będziesz umiała zagrać- docina jej z uśmiechem Brian.

Jo pokazała mu język.

 Brian czasem z niej żartuje, lecz za to go lubi. Nie jest zapatrzonym w nią romantykiem, takim jak Romeo, tylko sympatycznym i inteligentnym chłopakiem. Dokładnie takim jakiego szuka.

***

Kate chce spędzić z Mattem jeszcze trochę czasu zanim wyjedzie. Dlatego po lekcjach umawia się z nim pod szkołą.

Rose wychądząc wpada na biegnącą Kate. Dziewczyna wygląda na bardzo szczęśliwą.

- Hej, gdzie tak pędzisz?
- O! Nie zauważyłam cię- zatrzymuje się dziewczyna- Matt na mnie czeka. Umówiliśmy się zaraz po szkole.
- To dlatego jesteś taka uradowana- puszcza jej oko Rose.
- Nie wiedziałam, że tak dobrze się to potoczy- uśmiecha się dziewczyna a potem stwierdza- Rzeczywiście jestem uradowana.
- Przynajmniej ty- wzdycha Rose.
- Ocho! Czyżby koniec sielanki?
- Możliwe- wzrusza ramionami dziewczyna- Pokłóciliśmy się.
- O co poszło?
- O taniec. Nabijał się z jazzu i baletu. Chociaż wie, że to dla mnie ważne.
- I tyle?
- No i jeszcze odrzuciłam randkę. Powiedziałam, że umówiłam się z Samem.
- Oj wy maluszki- Kate obejmuje ją ramieniem- Mama się wami zajmie. Chodźcie z nami na koncert.
- Niegłupi pomysł, ale wydaje mi się, że tylko będziemy wam przeszkadzać.
- Nie dyskutuj- decyduje dziewczyna i dodaje rozglądając się dookoła- Gdzie ten gwiazdor?
- Tam- wskazuje Rose na Deana otoczonego grupką dziewczyn.
- Widać, że bardzo się przejął waszą kłótnią- stwierdza Kate.
- Szalenie- ironizuje dziewczyna.
- Zaraz go stamtąd wyciągnę.
- Nie- decyduje Rose- pozwól, że ja to zrobię.

Wtedy Matt podchodzi do Kate i się z nią wita. A Rose rusza w stronę Deana i jego koleżanek.

- Co jest?- pyta Matt.
- Wilczyca się w niej obudziła- uśmiecha się Kate- Będzie ciekawie.

- Hej! Przystojniaku!- woła zza tłumu dziewczyn Rose.

Wtedy wszystkie odsuwają się na bok torując jej drogę. Dean patrzy na nią z odrobiną zaskoczenia w oczach. Dziewczyna podchodzi i patrzy mu w oczy.

- Mówię przy wszystkich, że ten oto chłopak- kontynuuje Rose i wskazuje na Deana- Jest najbardziej czułym, najsympatyczniejszym i najbardziej utalentowanym gościem jakiego spotkałam. Zgadzacie się?
- Tak. Jasne- odpowiedziało kilka dziewczyn.
- To  dobrze- uśmiecha się Rose- Bo właśnie ten chłopak, należy do mnie.

Dean po usłyszeniu tych słów, uśmiechnął się. Rose odwzajemniła uśmiech i ruszyła w stronę Kate i Matta. Wszystkie dziewczyny spojrzały po sobie, a Dean siedział dumny jak nigdy. Docenia mnie- pomyślał- i co jeszcze, mówi o tym głośno. Zależy jej i nie boi się tego wyrazić. Dotarło do niego, że uwielbia ją właśnie za tę szczerość. Podniósł się i ruszył za swoją dziewczyną.

***

April i Louis spędzają popołudnie w domu dziecka, w którym April zgodziła się zostać wolontariuszką. Chłopak jeszcze nigdy nie był w takim miejscu. Jako bogaty dzieciak wiedział, że istnieją takie domy i jego rodzina wspierała ich wiele, finansowo. Ale nigdy nie pomagał w ten sposób.

- Uwierz, że dla nich bardziej liczy się kontakt psychiczny niż jakieś zabawki czy prezenty. Chcą czuć się potrzebne i kochane- tłumaczy mu April, gdy bawią się z dzieciakami.
- To niesamowite. Są takie słodkie, szczere i wesołe. Mimo braku rodziny i nieszczęść jakie ich spotkały potrafią we wszystkim znaleźć odrobinę radości- mówi z fascynacją Louis.
- Powiem ci, że z każda wizyta tutaj czegoś mnie uczy. Wytrwałości, pozytywnego myślenia, miłości, pracy nad sobą i dawania innym szczęścia.
- Myślisz, że też mógłbym tu przychodzić?
- Spodobało ci się?- pyta z uśmiechem dziewczyna.
- Bardzo. To niesamowite doświadczenie. To dla mnie coś nowego.

April spojrzała na niego. On również na nią patrzył. Byli uśmiechnięci i bardzo zadowoleni z własnego towarzystwa. Świetnie się rozumieli i poczuli, że to może być początek. Nie tylko wspólnej pracy, ale też wzmocnienia ich relacji. Znają się bardzo długo, ale dopiero teraz znaleźli wspólny język.

Ich rozmyślania przerywa mała Sara.

- Pobawmy się w salon piękności- dziewczynka łapie April za rękę.
- Jasne. Ja będę kosmetyczką.
- A ja flyzjelką- podskakuje Sara.
- A co ze mną?- pyta Louis.
- Ty będziesz naszą modelką- decyduje dziewczynka.

Louis spojrzał na April z przerażeniem.

- Sam chciałeś- śmieje się dziewczyna.

***

Natalie szykuje się wraz ze swoją nową przyjaciółką na imprezę organizowaną przez jedną z jej elitarnych koleżanek.

- Mówię ci. Dzisiaj będą sami przystojniacy. Znajdziemy ci kogoś odpowiedniego.
- Wiesz- zaczyna Jackie- Nie wydaje mi się, że chcę teraz kogoś poznawać.
- Mówiłam ci. Moja elita musi spełniać wymagania.
- A nie da się odrobinę nagiąć zasad?
- Nie mów mi, że nie masz ochoty na zabawę z fajnymi kolesiami. Daj spokój, będzie świetnie.
- Jennifer idzie z nami?
- Rano chciała iść, ale teraz- uśmiecha się szyderczo Natalie- chyba nie ma powodów do świętowania.
- Coś się stało?
- Nie przyjęli jej do HS of Art & Design. Masz to dla ciebie- mówi podając Jackie naszyjnik z pereł.
- Jak to nie przyjęli?
- To twoja zasługa- uśmiecha się królowa i wkłada naszyjnik na szyję Jackie- i moje podziękowanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że podrzucając kopertę, wykopałam Jen.
- Nie inaczej. Dlatego świetnie się nadajesz na moją przyjaciółkę.
- To twoja siostra Natalie. Nie sądzisz, że to zbyt podłe?
- Nie trzeba było ze mną zadzierać. Przynajmniej inni wiedzą, że nie warto nawet próbować odbierać mi korony. A ty się za bardzo nie rozczulaj tylko wybieraj sukienkę.
- Jasne. Już się robi.

Jackie przy Natalie ma coraz więcej, pozycję, imprezy, wpływowych znajomych, popularność. Lecz jest z tego coraz mniej zadowolona. Nigdy nie chciała być jak królowa, tylko ją zastąpić. A teraz jej plan zmierza w nieco innym kierunku.

***

Kolejny dzień. Po dzisiejszych lekcjach zaczyna się już weekend. Wszyscy są nakręceni, bo nie mogą już wysiedzieć w szkole. Chcą jak najszybciej z niej wyjść i robić masę bardziej interesujących rzeczy.

Win wypatrzył Kate na korytarzu. Stała przy swojej szafce. Chłopak postanowił podejść.

- Witam, panno Brenwick.
- Cześć Win. Czego chcesz?
- Hmm… Statek kosmiczny, własną wyspę, tonę lodów truskawkowych, pokoju na świecie, własnego tv show…
- Win?
- Jasne- uśmiecha się chłopak- Tylko się wygłupiam. Mam coś dla ciebie.
- Chcesz mnie czymś przekupić, bo mój ojciec już cię znienawidził tak jak ja?- uśmiecha się sztucznie dziewczyna.
- Twój ojciec wciąż mnie uwielbia- uśmiecha się szeroko- To coś co należy do ciebie i przeze mnie znalazło się w nieodpowiednich rękach- wyjmuje z kieszeni bransoletkę jej matki i jej podaje.

Dziewczyna nic nie mówi tylko się na nią przygląda. Widać, że jest dla niej bardzo ważna. Wtedy przenosi wzrok na Wina.

- Wiesz, że ci nie podziękuję.
- A to niby czemu?- pyta chłopak.
- Bo przez ciebie zaginęła. Miałeś obowiązek ją znaleźć.
- Wcale nie. Mogłem to po prostu olać.
- Jak wszystko inne?- unosi brew dziewczyna.
- Nie olewam wszystkiego. Za kogo ty mnie masz?- pyta Win.
- Chyba nie chcesz wiedzieć- uśmiecha się sztucznie Kate i chce odejść.
- Też ją straciłem- rzuca chłopak.
- Słucham?
- Ja też straciłem matkę. Mam po niej kilka pamiątek i znaczą dla mnie bardzo dużo. Oszalałbym gdyby, któraś z nich się zgubiła.
- Po co mi to mówisz?
- Bo chcę, żebyś wiedziała, że cię rozumiem. Dlatego odzyskałem tę bransoletkę.
- Win- zaczęła Kate- przykro mi z powodu twojej matki. Ale przestań mnie utwierdzać w tym, że mamy ze sobą coś wspólnego albo że się rozumiemy. Ciągle mówisz jacy jesteśmy do siebie podobni.
- Bo tak jest.
- Nie. Wmawiasz sobie, że tak jest. Szukasz kogoś kto jest może odrobinę podobny do ciebie i chcesz mu narzucić swoje zdanie. A tak naprawdę szukasz usprawiedliwienia dla swojego zachowania. Bo uważasz, że skoro jest ktoś podobny do ciebie to nie jesteś jedyny, który tak postępuje. Że są inni postępujący tak jak ty. A jednak nie spotkałam jeszcze osoby podobnej do ciebie. Więc zamiast szukać usprawiedliwienia, postaraj się w sobie coś zmienić.
- Dlaczego ci tak na tym zależy? Żebym się zmieniał i był lepszy, co?
- Po prostu ci radzę- mówi Kate wyraźnie zmieszana.
- Radzisz takiemu dupkowi jak ja? Czemu?
- Musisz wszędzie doszukiwać się drugiego dna? Nie chcesz rad to nie. Na razie.

Win patrzył jak odchodzi. Ta dziewczyna najpeirw pokazuje, że jej zależy, a potem się odsuwa. Przypomniało mu to sytuację z mostu. Wtedy też tak postąpiła. Czy tylko się nim bawi czy może jest w tym coś więcej?

***

Tony sam siedzi w szkolnej stołówce, bo jego najlepszy kumpel się spóźnia. Jo nie może znaleźć nigdzie Briana. Miała jeść lunch razem z Rose, lecz ta przyklejona do Deana, siedzi razem z nim i ludźmi z ekipy. Może powinna zapytać Tony’ego czy nie widział brata.

- Hej. Mam pytanie.
- Cześć Jo. Wal śmiało.
- Nie wiesz gdzie jest Brian? Wszędzie go szukam, ale nigdzie go nie ma.
- Chyba załatwia coś dla pani Lewis.
- Znalazła sobie służącego- wzdycha Jo i dodaje- Mogę się dosiąść?
- Jasne. A co z twoimi przyjaciółkami?
- Kate się zerwała z lekcji, żeby przygotować przyjęcie pożegnalne dla Matta. Za to Rose- wtedy oboje spojrzeli na zakochaną parę- Sam widzisz.
- No to jesteśmy skazani na siebie- uśmiechnął się Tony.
- Najwidoczniej.
- Jak przygotowania do przesłuchania?
- Skąd wiesz, że idę na przesłuchanie?
- Brian w domu ciągle gada jaka jesteś świetna.
- Fajnie będzie jak uda mi się zdobyć ważną rolę.
- Musisz ją mieć. Bo inaczej dostanie ją Melissa. A ja nie przeżyję oglądania jej na scenie.
- Też jej nie lubisz?- śmieje się Jo.
- Powiedzmy, że mnie irytuje.
- Wiesz, chyba się dogadamy.
- Jak chcesz to mogę ci sprzedać parę zabawnych historii z jej udziałem.
- Pewnie. Dawaj.
- Kiedyś jak byliśmy…

W pewnym momencie Rose usłyszała głośne śmiechy i postanowiła się odwrócić. To Jo i… Tony. Co oni robią razem przy stole? A do tego widać, że świetnie się bawią. Jak ta dwójka się dogadała? Czyżby Jo spodobał się Tony? A może podobał jej się już wcześniej i dlatego radziła jej, żeby się od niego odsunęła? Chyba musi przeprowadzić z przyjaciółką poważną rozmowę.

***

Chalie spotyka Jackie na szkolnym korytarzu. Dziewczyna nie wygląda najlepiej. Jest przygnębiona i smutna.
- Hej, wszystko w porządku?- pyta Charlie.
- W jak najlepszym.
- I dlatego wyglądasz jak cień człowieka?
- Odczep się- rzuciła Jackie.
- Wiesz, jakbyś chciała pogadać to jestem w pobliżu.
- Nie, dziękuję. Dam sobie radę.

Natalie zauważa rozmawiające dziewczyny. Od razu rusza w ich kierunku.

sobota, 16 lutego 2013

Episode 19: Brothers




Głównym korytarzem podążają dwie świetnie ubrane i wystylizowane dziewczyny. Wyglądają jakby kroczyły po czerwonym dywanie. Gdy kierują się do swoich szafek, każdy schodzi im z drogi i podziwia ich królewską „paradę”. Kto to taki? Oczywiście Natalie i jej nowa przyjaciółka, Jackie.

- Czemu jesteś taka zadowolona?- pyta Jackie.
- Kochana, ty też powinnaś. Dzisiaj jest dzień twojego rytualnego przejścia.
- Że co?
- Jeśli chcesz być moją przyjaciółką i należeć do elity, musisz spełniać określone wymagania.
- To znaczy?
- Wiesz o co mi chodzi- uśmiecha się Natalie- Umówiłam cię z jednym przystojniakiem. Zabawisz się.
- Nie wydaje mi się, że potrzebuję chłopaka.
- Na jedną noc, potrzebujesz.
- Czy ty sugerujesz, że ja… mam…
- Tak.
- Wiesz- próbuje się wykręcać Jackie- To nie jest takie proste. Ja nie chyba nie…
- Nie rób z tego takiej wielkiej sprawy- przewraca oczami królowa- To jedna noc. Nic wielkiego.
- Ale…
- Do zobaczenia później- przerywa jej Natalie- Buziaczki.

Jackie nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo Natalie już się oddaliła. Oparła się tylko o swoją szafkę. Co ma zrobić? W końcu chce należeć do elity. A za tym idzie ten cały „rytuał”. Może naprawdę za bardzo dramatyzuje. Natalie powiedziała, że to nic wielkiego. Może ma rację…

- Hej Jackie- wita się z nią wesoło Charlie.
- Cześć- rzuca bez emocji dziewczyna.
- Co robisz dziś po południu? Może chciałabyś przejść się ze mną do domu dziecka?
- Mam ważniejsze rzeczy na głowie.
- Jak?
- Jak bycie kobietą.
- O czym ty mówisz?- śmieje się Charlie.
- Nie ważne. Zajmij się lepiej swoimi książkami i tymi dziećmi.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? Dziwnie się zachowujesz. I co ma znaczyć ta cała przyjaźń z Natalie? Wcześniej jej nie lubiłaś. Co ja gadam? Nienawidziłaś jej.
- Posłuchaj- rzuciła jej poważne spojrzenie Jackie- Jak trafia ci się okazja, aby polepszyć sobie życie to z niej korzystasz. Nie zadajesz pytań tylko bierzesz to co ci dają. Nie ważne czy ich lubisz czy nie. Bierzesz i korzystasz.
- Za cenę bycia nielubianą i wredną?
- Wolę być nielubiana niż niewidzialna, jak ty.
- Nie wiem co cię tak w tym nowym życiu fascynuje, ale dawna Jackie była fajniejsza.
- Za to ta będzie lepsza- unosi głowę dziewczyna.

Charlie już nie wie co ma powiedzieć swojej, byłej przyjaciółce. Czy naprawdę sława tak jej uderzyła do głowy? Wydawała się być niewzruszona na „czary” Natalie. A jednak królowa ma coś w sobie co przyciąga ludzi. Wystarczy spojrzeć na Wina. Jego też czymś oczarowała, że zawsze do niej wraca. Jej władza jest zachwycająca i zarazem przerażająca.

- Jak będziesz chciała pogadać to zawsze możesz się do mnie zwrócić- uśmiechnęła się lekko Charlie.
- Po co miałabym z tobą rozmawiać? Mam masę przyjaciół- rzuciła Jackie i ruszyła w głąb korytarza.
- Oby prawdziwych- wyszeptała dziewczyna i skierowała się w stronę swojej klasy.

***

- Skończyłem właśnie lekcje i zabieram cię dzisiaj do kina- zagaduje Dean swoją dziewczynę na korytarzu.
- Nie mów, że masz bilety na ten musical?!- ekscytuje się Rose- Grają tam najlepsi tancerze jazzowi.
- Jaki musical?- dziwi się chłopak i potem zaczyna się śmiać- Myślisz, że chcę oglądać facetów w rajtuzach? Nie ma mowy. Mówiłem o tym, nowym filmie akcji.
- Jazz to nie tylko rajstopy- oburza się dziewczyna.
- Oczywiście- śmieje się dalej Dean- To jest sztuka. Taka, że można zasnąć.
- Nieprawda. To niezłe widowisko.
- Widowisko?
- Tak.
- Daj spokój. Street albo Break to widowisko. Tu widać ciężką pracę, wytrenowanie, wysiłek i świetną technikę.
- Chcesz mi powiedzieć, że w jazzie tego nie ma?
- Nie w takim stopniu.
- A więc to co robię jest łatwe, lekkie i do tego nudne?- unosi brew dziewczyna.
- No trochę tak- wzrusza ramionami Dean.
- To zapraszam do nas na trening.
- Ha, ha. Nie będę robił z siebie pajaca. Daj spokój.
- Wiesz- zdenerwowała się- to może znajdź sobie „nie pajaca” i idź z nim do kina na jakiś widowiskowy film- Rose się odwróciła i chciała odejść.
- Hej- chłopak złapał ją za rękę- Nie to chciałem powiedzieć. Tak mi się wymsknęło.
- Wymsknęło? Tylko tyle?
- A co jeszcze?
- Może jakieś małe przepraszam?
- Za co?
- Za to, że obrażasz technikę tańca, który uwielbiam. Oceniasz jego trudność i włożoną w niego pracę. Ja szanuję to co robisz, każdego z twoich znajomych, waszą dziuplę, kroki, muzykę. A przecież nie muszę tego lubić, ani twoich tancerzy. Ale bez wzgledu na to, co o tym myślę po prostu to szanuję.
- Daj spokój, nie rób z tego afery.
- Słyszałeś co właśnie powiedziałam?
- Tak i mówię nie rób z tego jakiegoś wielkiego problemu. Nie lubię jazzu i nie polubię. Taki już jestem.
- Nie każę ci go lubić.
- To o co ci chodzi?- pyta zdezorientowany.
- Dean czy ty…- zaczęła, ale potem się rozmyśliła i westchnęła- Nieważne. Idę do klasy. Mam  jeszcze lekcje.
- To o której po ciebie wpaść?
- Nie mam ochoty na kino.
- To porobimy coś innego. Możemy popracować nad sesją. Znalazłem parę fajnych miejsc.
- Umówiłam się z Samem na bieganie.
- To zadzwoń i odwołaj.
- Raczej nie.
- Czemu?
- Bo nie chcę- wzrusza ramionami dziewczyna.
- Wolisz spędzić wieczór z nim niż ze mną?- dziwi się chłopak.
- Dawno go nie widziałam. To mój kumpel. A poza tym Jack za nim tęskni.
- Jack za nim tęskni- powtórzył Dean- Dobra wymówka.
- O co ci chodzi?- pyta Rose.
- O co mi chodzi? O co tobie chodzi?
- Chyba dzisiaj się nie dogadamy- stwierdza dziewczyna- Muszę już iść. Pa- żegna się i odchodzi.

Dean trochę się zdziwił. Zawsze dostawał buziaka albo chociaż uśmiech. A teraz nic. Co takiego zrobił?

- Siema- wita go Ron- Co jest? Burza w raju?
- Tak jakby- odpowiada Dean.
- O co poszło?
- Dam ci radę. Nie gadaj z dziewczynami o rajtuzach.
- Co? Jakich rajtuzach?- pyta zdziwiony Ron.
- Nieważne. Gadam trochę od rzeczy- otrząsa się z myśli Dean- Widzimy się wieczorem na treningu. Jak możesz to przekaż reszcie ekipy- klepie go w ramię i wychodzi ze szkoły.
- Jakich rajtuzach?- mówi do siebie Ron.

***

Louis postanowił dzisiaj zaprosić April na randkę. Świetnie razem się bawili na balu i chciałby to powtórzyć.
Czeka na dziewczynę pod szkołą. Gdy April go zauważa od razu idzie w jego kierunku.

- Hej, co tu robisz?
- Czekam na ciebie.
- Byliśmy na dzisiaj umówieni i om tym zapomniałam?- pyta April z przerażeniem.
- Nie- uśmiecha się chłopak- Na dzisiaj nie. Ale tak w ogóle to wisisz mi randkę.
- Chyba tak- uśmiecha się dziewczyna.
- A więc zabieram cię na obiad.
- Jasne- zgadza się April- Kiedy?
- Teraz.
- Teraz? Chyba nie jestem dość dobrze ubrana, żeby iść do restauracji.
- A kto powiedział, że idziemy do restauracji?
- A dokąd?
- Do mojego mieszkania. Uwierz mi, robię świetną zapiekankę z makaronem.
- Czy ty nie chcesz przypadkiem mnie uwieść?
- Chcę i to jest plan idealny- uśmiecha się chłopak.
- No to nie ma mowy- śmieje się dziewczyna.
- Taksówka już na nas czeka. Ale jak nie to nie- śmieje się Louis- Ale uprzedzam cię, że kierowca będzie bardzo zawiedziony i zraniony. A wiesz jacy oni są wrażliwi.

Dziewczyna nie może wytrzymać i zaczyna się śmiać. Louis to jeden z nielicznych chłopaków, którzy potrafią ją rozśmieszyć. Zawsze taki był. Nawet w dzień kiedy się poznali. Dwa lata temu, na konkursie tańca towarzyskiego, kiedy partnerował z Natalie, różnież miło spędziła z nim czas. Zawsze dobrze się czuła w jego towarzystwie.

- W takim razie nie mogę tego zrobić taksówkarzowi- mówi z uśmiechem.

***

Steven skończył swoje zajęcia i postanowił już iść do domu. Kiedy wyszedł przed szkołę zaczepił go jeden z uczniów.

- Przepraszam, czy pan jest naszym psychologiem?
- Zgadza się.
- Chciałem zapytać czy jest jeszcze możliwość zapisania się na pana zajęcia?
- Oczywiście- odpowiedział nauczyciel- Jak się nazywasz?

Lecz w tym momencie jego uwagę przykuły dwie osoby stojące przed szkołą. April rozmawiała z jakimś chłopakiem. Widocznie się znali, bo ciągle się do siebie uśmiechali. Po chwili chłopak strasznie ją rozbawił a potem podał swoje ramię. Dziewczyna za nie złapała i oboje ruszyli w stronę taksówki. Steven zaczął się zastanawiać nad tym co zobaczył. Kim jest ten chłopak? I gdzie jedzie z nim April? A co ważniejsze dlaczego go to obchodzi? To uczennica. Zwykła uczennica spotykająca się z chłopakiem. To nie jego sprawa. Musi zacząć panowac nad swoimi myślami.

- Powtórz jak się nazywasz?

***

Brian wraca do domu z myślą, że czeka na niego przepyszny obiad. Uwielbia kuchnię swojej mamy i dlatego niewiele zamawia w porze lunchu. Nie cierpi szkolnego jedzenia.

Kiedy wchodzi do domu, ku jego zdziwieniu, mama nie nakrywa do stołu i nie podaje dań. Tylko siedzi na kanapie i ogląda jego zdjęcia. Niby nic nadzwyczajnego, ale dziwne jest to, kto siedzi obok niej. To Melissa.

- O cześć kochanie- wita go pani Carter.
- Hej- uśmiecha się dziewczyna.
- Co tu się dzieje?
- Oglądamy zdjęcia. Twoje i Tony’ego.
- To widzę. Ale dlaczego?
- Melissa wpadła po parę swoich książek i zeszytów. Ale cię nie zastała- tłumaczy matka i spogląda na dziewczynę- Ale nic nie szkodzi, bo we dwie świetnie dajemy sobie radę.
- Jak za dawnych czasów- podkreśla Melissa- Lubię tu przebywać.
- To może zjesz z nami obiad?- proponuje pani Carter.
- Z chęcią.

Brian patrzy na mamę wzrokiem mówiącym: „po co to zrobiłaś?” a potem rusza do kuchni.

- Nakryję do stołu- odzywa się chłopak.
- Pomogę ci- oferuje się Melissa.
- Dam sobie radę.
- Do tego trzeba delikatnych, kobiecych rąk. Jeszcze coś potłuczesz- uśmiecha się dziewczyna.
- Tak jak wazę w zeszłoroczne święta- dodaje Tiffany.
- Wyślizgnęła mi się.
- I tak jak misa w święto Dziękczynienia- śmieje się Melissa i zwraca do pani Carter- A propos rodzice w tym roku również zapraszają do siebie na indyka.
- Dziękuję. To miło z ich strony. Uwielbiamy wasze towarzystwo- uśmiecha się kobieta.
- A my wasze.
- Czy możemy się pospieszyć?- pyta chłopak.
- Gdzieś się wybierasz?- pyta Melissa.
- Tak. Dzisiaj spotyka się nasze kółko zainteresowań sztuką.
- No tak. A my z tatą idziemy na przyjęcie do znajomych- przypomina sobie Tiffany i zwraca do Briana- Po waszym spotkaniu możesz do nas dołączyć.  A teraz zawołaj na dół swojego brata na obiad.

***

Kate czeka na Matta w małej knajpce w centrum miasta. Najlepszym pomysłem było, aby umówili się w miejscu w połowie drogi od mieszkania pana Shane i jej domu.

Chłopak wchodząc do środka od razu zauważa swoją dziewczynę. Kiedy ona też go widzi, uśmiecha się i patrzy zalotnym spojrzeniem.

- Wolne?- pyta podchodząc do stolika Kate.
- Umówiłam się tu z takim jednym, ale się spóźnia.
- Jak on w ogóle śmie wystawiać taką dziewczynę.
- Też się nad  tym zastanawiam- uśmiecha się dziewczyna- Nie zasługuje no to, żebym czekała.

Wtedy Matt trochę spoważniał i usiadł obok niej.

- Chyba będziesz musiała.

Dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

- W piątek wracam do Londynu- powiedział spuszczając głowę.
- Masz na myśli ten piątek?
- Tak.
- Szkoda, że nie przyszło ci do głowy wspomnieć o tym wcześniej- powiedziała Kate trochę nerwowo.
- Chciałem. Ale jakoś nie było okazji.
- Nie było okazji?
- Tak. Miałaś tyle spraw. Win, twój ojciec, szkoła. I przecież nie wiedziałem, że to między nami „tak” się potoczy.
- Tak? To znaczy jak?
- Tak dobrze- spojrzał na nią- Naprawdę cię lubię Kate. I nawet nie wiesz jak bardzo źle mi z tym, że muszę już wyjeżdżać. Ale nie mogę zaniedbać szkoły. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Tak. Jasne- odpowiada Kate udając niewzruszoną- Trochę mnie zaskoczyłeś, że to już pojutrze. Ale każdy ma jakieś obowiązki. Ty musisz wypełniać swoje a ja swoje.
- Więc nie jesteś zła?
- Nie.
- Kate?- patrzy na nią podejrzliwe chłopak.
- Okej- wzdycha dziewczyna- Nie jestem zła, ale może trochę zawiedziona.
- Hej- Matt głaszcze ją po policzku- Przecież to nie oznacza, że się rozstajemy.
- No chyba to właśnie oznacza.
- A chcesz tego?

poniedziałek, 11 lutego 2013

Episode 18: I want


Dzisiaj wszyscy uczniowie mówili tylko o balu. Wymieniali się plotkami, nowościami i skandalami z życia szkolnej elity. Jennifer czuje, że może zawładnąć tym liceum i pokazać swojej kuzynce, że jest lepsza. Jednak nie jest świadoma co Natalie dla niej zaplanowała.

Jackie poczekała w szatni aż większość uczniów opuściła szkołę i ruszyła do sekretariatu.

- Dzień dobry pani Gordon- przywitała się z uśmiechem.
- Cześć Jackie. Czegoś potrzebujesz?
- Czy jest pan dyrektor?
- Niestety nie. Ale za chwilę powinien wrócić. Możesz na niego zaczekać.
- Dziękuję- odpowiada z uśmiechem dziewczyna i siada na kanapie.

Wtedy sekretarka bierze plik kartek i idzie do kserokopiarki w pokoju obok. Jackie nie myśląc dużo od razu rusza do gabinetu dyrektora. Pani Gordon przez 10 minut będzie kserować dokumenty, a do tego ta maszyna strasznie hałasuje. To idealny moment na podrzucenie koperty. Dziewczyna kładzie kopertę na biurku i szybko wychodzi. Uff. Sekretarka ciągle walczy z kserokopiarką.

- Może wpadnę kiedy indziej- zwraca się do pani Gordon- Zaraz mam autobus.
- Oczywiście. Nie ma problemu.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia.

***

Kate i Matt spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. Świetnie się rozumieją i dobrze się ze sobą czują. Chyba zaczyna ich łączyć więcej niż zwykły flirt. Chłopak zaczyna się zastanawiać jak powiedzieć Kate, że w piątek musi już lecieć do Londynu. Nie chce się tak szybko z nią rozstawać.

- Dzień dobry. Czy jest Kate?- pyta Matt, gdy jakiś mężczyzna otwiera mu drzwi.
- A pana godność?
- Matthew Shane. Znajomy- tłumaczy chłopak.
- Proszę poczekać.

Chłopak jest zdziwiony. Poprzedni kamerdyner wpuszczał go od razu, bez żadnego problemu. Ten nowy patrzy z nieufnością i z odrobiną pogardy. Zostawiać gościa na zewnątrz? Dziwne. Po chwili słyszy w środku jakąś sprzeczkę i rozpoznaje głos Kate. Postanawia wejść do środka.

- Cześć Matt- wita go dziewczyna i rusza w jego kierunku- Wychodzimy.
- Kate stój!- odzywa się mężczyzna- Nie zachowuj się nieodpowiedzialnie.
- Ja?- pyta dziewczyna- Chyba sobie żartujesz- a potem dodaje- Nie mam ochoty o tym dyskutować. Na razie.

Matt jest zdezorientowany. Kate łapie go za rękę i wychodzą z domu.

- Powiesz mi o co chodziło?- pyta chłopak.

Jednak Kate nic nie odpowiada. Widać, że jest zdenerwowana i musi trochę ochłonąć. Wtedy Matt się zatrzymuje.

- Bo jak chcesz to mogę tam wrócić i mu spuścić łomot- zwraca się do dziewczyny.

Wtedy Kate zaczyna się smiać.

- Uwierz, że ja mam w tym większe osiągnięcia.
- Co?- pyta Matt- Chyba nie znasz sztuk walki albo nie należysz do gangu, co?
- Nigdy nic nie wiadomo- wzrusza ramionami dziewczyna i niewinnie się uśmiecha. Jednak po chwili poważnieje- Ten gość to mój tata.
- Serio? Myślałem, że nowy lokaj- drapie się po głowie chłopak.
- Chciałabym- unosi kącik ust Kate- Wtedy mogłabym mu rozkazywać.
- To o co poszło?
- Zaprosił dziś na kolację partnera biznesowego.
- I?
- I jego syna.
- To przestępstwo?- pyta Matt.
- Nie. Ale zgadnij kto to jest- mówi Kate z wyraźnym niesmakiem na twarzy.
- Chambers?
- Dokładnie. No i oczywiście Win- rozkłada ręce dziewczyna- Mój ojciec uważa, że to wspaniała rodzina. Przykładni obywatele i świetni przedsiębiorcy, z którymi powinniśmy się przyjaźnić. Ale ja dobrze wiem, że to banda kretynów, nie liczących się ze zdaniem innych. Nie mam zamiaru siedzieć przy stole z takimi ludźmi. A zwłaszcza po tym co zrobił Win.
- Nie denerwuj się- chłopak głaszcze ją po policzku- Nie wszyscy są takimi dupkami.
- Wiem- uśmiecha się dziewczyna.

Wtedy Matt zbliża się do niej i ją całuje. Kate chociaż zawsze wyznaje zasadę, żeby nie dawać chłopakowi tego co chce, teraz jej nie stosuje. Bo sama bardzo go lubi i chce czuć jego bliskość.

- Dobrze, że tu jesteś- uśmiecha się Kate i przytula do Matta.

Chłopak nie chcąc psuć tej chwili postanawia nie mówić nic o swoim wyjeździe. Znajdzie na to bardziej odpowiedni moment.

- Jestem tu dla ciebie- całuje ją w czoło.

***

- Punktualny jak zwykle.
- Witaj April- mówi pan Shane- Punktualność to cecha odpowiedzialnego człowieka.
- Ja uważam, że czasem można zrobić coś nieodpowiedniego. Tak, żeby było ciekawiej- uśmiecha się dziewczyna.
- A z zasadami nie może być ciekawie?
- Niech pan mi to powie.

Steven i April postanowili umówić się na kolejne spotkanie. Dziewczyna chciała omówić parę problemów, jednak ich rozmowy nie biegną w tym kierunku. Chociaż oboje chcą zachowywać się normalnie i swoje relacje utrzymać na stopie tylko zawodowej, nie mogą się powstrzymać od drobnego flirtu. Są świadomi, że to nie do końca jest właściwe, ale oboje chcą podjąć to ryzyko.

- Pan? Naprawdę?- uśmiecha się do niej nauczyciel.
- Mi się podoba- patrzy na niego zalotnym spojrzeniem- Jest tak oficjalnie.
- Okej- patrzy na nią Steven- A więc panno Adams, czym chce pani ze mną porozmawiać?
- Otóż- zaczyna z udawaną powagą April- nurtuje mnie pewna kwestia związana z moją osobowością. Nie do końca jestem w stanie pojąć, czy moje czyny i postępowanie mają wpływ na możliwość egzystencji tylko w jednej grupie społecznej. Czy może jednak…?

Wtedy Steven zaczyna się śmiać.

- Panie Shane- powstrzymuje śmiech dziewczyna- Ależ proszę zachować odrobinę rozwagi w swoim zachowaniu. To rozprasza moje myśli.
- Zatem zobowiązany jestem rzec- mówi ciągle się śmiejąc- że chyba… zwariowałaś.
- No co? Nie rozmawiam jak pacjent z psychologiem?- śmieje się April.
- April- zwraca się do niej mężczyzna patrząc prosto w oczy- Nie jesteś tylko pacjentem. Jesteś również wspaniałą dziewczyną.

Wtedy dziewczyna patrzy na niego z lekkim niedowierzaniem. Czy on właśnie prawi jej komplementy? Ale przecież niedawno ją od siebie odepchnął. To chyba tylko zwykła uprzejmość.

- Raczej normalną niż wspaniałą- wzrusza ramionami dziewczyna i potem zmienia temat- Opowiedz mi o swojej pracy.
- A co konkretnie chcesz wiedzieć?
-Co skłoniło cię, aby zostać psychologiem? Albo opowiedz mi o ciekawych przypadkach w swojej pracy?

***

Tony opuścił dzień w szkole. Nie chciał mieć kontaktu ani z Winem, ani z Jennifer, a tym bardziej słuchać o wczorajszym balu. Wolał spędzić kilka godzin w kanciapie na przemyśleniach, rysowaniu albo tańcu. To mu pomagało wyzbyć z siebie emocje i poukładać wszystkie sprawy. W samotności lepiej jest mu się skupić. Cisza i spokój to jego sprzymierzeńcy w walce z niedogodnościami losu.

Kiedy kończył jeden z wielu swoich rysunków usłyszał hałas otwieranych drzwi od dziupli. Wtedy schował rysunek do teczki i postanowił zobaczyć kto wpadł do bazy.

- Siema. Co tu robisz?- wita go Dean.
- Wpadłem trochę poćwiczyć. A ty?
- Zaraz przyjdzie Rose i zaczynamy sesję- tłumaczy kumpel- Nie wiedziałem, że ktoś tu będzie.
- Mogę się zmyć- proponuje Tony.
- Nie. Spoko- uśmiecha się chłopak- Nawet dobrze, że to poobserwujesz. Jakieś uwagi i sugestie na pewno nie zaszkodzą.
- Pomóc ci ze sprzętem?
- Jeszcze pytasz? Jazda po kamery.
- Się robi szefie.

Wtedy do kanciapy wchodzi Rose.

- Cześć modelko.
- Cześć panie fotografie- uśmiecha się dziewczyna.
- Gotowa na sesję?
- Rozbieraną?- podnosi brew dziewczyna i słodko się uśmiecha. Chłopak ją przytula i całuje.

Wtedy wchodzi Tony. Patrzy na ściskających się Rose i Deana. Szkoda, że jedyne co go ściska to żołądek.
- Mam co trzeba- odzywa się Tony.

- Myślałam, że dzisiaj tylko ja mam zdjęcia- dziwi się dziewczyna.
- Taki był plan- odpowiada jej Dean- Ale Tony już tu był jak przyszedłem. Myślę, że lepiej będzie jak zrobię kilka zdjęć tobie a kilka jemu. Wtedy zobaczymy czy są w miarę fajne albo czy powinniśmy coś zmienić.
- Jasne. To ty jesteś fotografem- uśmiecha się lekko dziewczyna.
- No to ekstra- całuje ją w czoło chłopak i rzuca- Skoczę tylko po jakąś fajną płytę z muzyką, żeby lepiej nam się pracowało.

Kiedy Dean wychodzi, Tony i Rose, ku zdziwieniu ich samych, nie czują się skrępowani. Wręcz przeciwnie, odczuwają swobodę i lekką atmosferę.

- Totalnie nie wiem jak się to robi- stwierdza dziewczyna i siada na kanapie.
- Mi to mówisz- odpowiada Tony- Ja nigdy niczego podobnego nie robiłem. A jako dziecko bałem się aparatu.
- Jasne?
- Naprawdę. Jak mam jakieś zdjęcia to tylko zrobione z zaskoczenia. Przerażał mnie błysk flesza.
- Te traumy dzieciństwa- uśmiecha się Rose.
- Wyobraź sobie jak to jest spędzać każde przyjęcie urodzinowe w strachu. Nigdy nie wiesz skąd nadejdzie straszny fortograf- śmieje się Tony.
- Słyszałam o ludziach, którzy boją się klaunów. Ale ty bijesz ich na głowę.
- Każdy ma swoje lęki- mówi wzruszając ramionami a potem patrzy jej w oczy- A ty? Czego się boisz?
- Mam!- wykrzykuje Dean i włącza płytę- To teraz do roboty!

***

Jo przemierza korytarze w szpitalu. Szuka właściwej sali, ale ma z tym drobny problem. Postanawia zapytać jedną z pielęgniarek.

- Przepraszam, gdzie leży Melissa Nikelson?
- Numer 14.
- Dziękuję.

Kiedy dziewczyna przekracza próg sali, Melissa odwraca głowę w jej stronę.

- Co tu robisz?
- Chciałam zobaczyć jak się czujesz- mówi półgłosem Jo.
- Jakby cię to obchodziło- przewraca oczami Melissa.
- Kiedy cię wypiszą?
- A co? Przygotujesz mi orszak powitalny przed szpitalem?
- Jak ma ci to pomóc- stwierdza Jo.
- Powiedz czego chcesz a potem wyjdź- warknęła Melissa- Albo nie. Od razu sobie idź. Nie mam ochoty rozmawiać z dziewczyną która uwiodła i odebrała mi chłopaka.
- Posłuchaj- zaczęła Jo- Nie wiem co było między tobą a Brianem, ale uświadom sobie, że już tego nie ma. Nie było od dawna. To, że jesteśmy parą nie ma żadnego związku z tobą- przybliżyła się do Melissy- Nie rozumiem dlaczego robisz z tego taką tragedię. Wiem, że strata ukochanej osoby boli. Bardzo boli. Ale to nie znaczy, że zadręczanie siebie i swojej rodziny w czymś ci pomoże. To właściwe tylko ci szkodzi. A Brian i tak zrobi to co będzie uważał .To co podyktuje mu serce czy intuicja. Nic i nikt nie ma na to wpływu. Ani ty, ani ja, ani twoja rodzina, ani znajomi. Nikt. Bo decyzje Briana są jego własnymi i takie powinny pozostać. Możemy się tylko z nimi pogodzić i je zaakceptować. Nic więcej- wtedy Jo podeszła do drzwi, aby wyjść i jeszcze dodała- Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla ciebie. Otworzysz przed sobą nową drogę i nowe możliwości. Powiedz sobie, że jesteś wspaniałą dziewczyną i możesz zrobić wszystko. Cokolwiek zechcesz…

Kiedy Jo wyszła Melissa pomyślała, że ta dziewczyna umie przemawiać. Nawet bardzo dobrze.
- Jestem wspaniałą dziewczyną i mogę zrobić wszystko co zechcę- powiedziała do siebie i się uśmiechnęła- A więc czego chcę? Chcę… odzyskać Briana.

***

Jackie wchodzi do domu Lawrance’ów. Wpadła do Natalie aby przekazać jej dobre wieści.

- Wszystko poszło jak należy- mówi Jackie z dumą, wchodząc do jej pokoju.
- Udało się?
- Oczywiście- uśmiecha się dziewczyna- Byłam przebiegła i cwana jak…
- Ja- kończy za nią Natalie.
- Właściwe to tak- uśmiecha się Jackie- Powiesz mi co było w tej kopercie?
- Powiedzmy, że zabezpieczenie mojej pozycji i gwarancja, że ty otrzymasz swoją- mówi z szyderczym uśmieszkiem królowa.
- Taka odpowiedź mi wystarczy.
- Masz może ochotę na małą imprezę?
- Mam jeszcze pracę domową do zrobienia- spuszcza głowę dziewczyna.
- Kochana- zwraca się do niej Natalie- Nie odrabiasz lekcji. Ani dzisiaj, ani jutro, ani nigdy. Jesteś w mojej paczce i to jest jeden z twoich przywilejów.
- A kto to za mnie zrobi?
- A czy to ważne- odpowiada jej królowa przeglądając sukienki- zrobione to zrobione. Znajdź numer w spisie w moim notesie pod hasłem „mózgowcy”. Jest w szufladzie przy biurku. Zadzwoń, zleć co trzeba i gotowe.
- Bez problemu to za mnie odrobią?- pyta zdzwiona, ale i zafascynowana Jackie- Za darmo?
- Ich zapłatą jest rozmowa ze mną albo parę zaproszeń na imprezy.
- Władza jest ekstra- stwierdza dziewczyna.
- Zgadzam się- uśmiecha się Natalie- Ale to jeszcze nie wszystko. W najbliższym czasie przekonasz się ile przyjemności cię czeka u mojego boku.
- Super- uśmiecha się Jackie- To gdzie dziś idziemy?

***

Brian pracuje nad projektem z historii w publicznej bibliotece. Zbiera różne informacje z artykułów, notatek z encyklopedii, wywiadów z gazet, reportaży, starych dzienników i radzi się również pracowników biblioteki. Wydaje się, że z taką pomocą szybko mu to pójdzie. Jednak nieoczekiwanie przy jego stoliku pojawia się Charlie.

- Twoja książka- odzywa się dziewczyna- Miałam ci ją oddać, ale ostatnio dużo się u mnie dzieje i zapomniałam.
- Nie ma sprawy- odpowiada z uśmiechem Brian- Poradziłem sobie bez niej.
- To się cieszę- mówi bez przekonania.
- Nie wyglądasz na szczęśliwą. Co się dzieje?
- Nic. Masz dużo pracy. Nie będę zawracać ci głowy.
- I tak już przerwałem- stwierdza chłopak a potem się uśmiecha- A ty zawsze zawracasz mi głowę. Już od pierwszego dnia szkoły, kiedy pytałaś o drogę.
- Faktycznie- unosi kącik ust dziewczyna- Trafiam w momenty kiedy jesteś najbardziej zajęty.
- No i to jest właśnie taki moment. No dawaj, wygadaj się.
- Nie ma w sumie o czym mówić.

Brian popatrzyła na nią z troską.

Dobra- westchnęła dziewczyna- Jeden gość mnie wykorzystał. Zbajerował mnie, żebym odwaliła za niego pracę. Odniósł sukces. Kiedy myślałam, że naprawdę coś nas łączy to on zabawiał się z inną dziewczyną. Jednak najlepsze jest to, że wszystko powiedział mi w oczy. Że go w ogóle nie obchodzę i nigdy nie był mną zainteresowany.
- Wiesz, to mi przypomina zachowanie Wina.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Brian postanowił mówić dalej.

- To nie jest facet wart nawet minuty twojej uwagi. Wszystkich traktuje jak swoją służbę. Myśli, że ludzie są jego zabawkami, którymi się pobawi a potem może wyrzucić. Jest po prostu rozpuszczonym bachorem z wygórowanym ego.

Charlie uważnie słuchała jego słów. Były szczere i prawdziwe. Miał całkowitą rację i podniósł ją trochę na duchu. Dziewczyna zaczęła dostrzegać, że chyba na swojego chłopaka wybrała nie tego co trzeba. Brian jest tym bardziej odpowiednim.

- Nie wiem co ja w nim widzę- zaczęła drążyć temat- Jest marzeniem wielu dziewczyn i wydawało mi się, że jak ze mną rozmawia to jestem wyjątkowa.
- Chyba on może się poczuć wyjątkowo dlatego, że kiedykolwiek mógł spędzić trochę czasu z taką inteligentną i miłą dziewczyną. Ale niestety taki idiota tego nie widzi.
- A ty widzisz?
- Jasne. Jesteś wspaniałą uczennicą i dobrą dziewczyną- uśmiecha się Brian- Zasługujesz na kogoś lepszego niż ten bufon.
- Dzięki- uśmiechnęła się Charlie- Wiesz, zawsze wiedziałam, że jesteś mądry, wyrozumiały i czuły. To rzadko spotykane u kolesi w liceum.
- Natalie i jej koleżanki powiedziałyby raczej, że jestem nudny- śmieje się chłopak.
- Nie dla mnie- spojrzała mu głęboko w oczy.
- Wiesz- uciekł od jej spojrzenia Brian- Muszę dziś skończyć ten projekt, także…
- Jasne- uśmiecha się dziewczyna- Już się zmywam.

Charlie wstaje od stolika i kieruje się w stronę drzwi. Jednak po chwili się zatrzymuje i odwraca.

- Pisałam konkurs z rewolucji francuskiej i wiem o niej dosłownie wszystko. Jak chcesz to mogę ci pomóc.
- W sumie…- zastanawia się chłopak, a potem dodaje- We dwójkę pójdzie nam szybciej.

***

Po mile spędzonym popołudniu Steven zaprosił April do swojego mieszkania. Pokazywał jej zdjęcia za studiów i poprzedniej szkoły, w której pracował. Dziewczyna z zainteresowaniem oglądała te fotografie, świadectwa, prace i przeróżne projekty.

- Masz tu spory dobytek- stwierdza April.
- Bez przesady. Może jestem trochę ambitny.
- Trochę? Żartujesz tak? Poświęciłeś się całkowicie pracy.
- Wydaje mi się, że to jest to co chcę w życiu robić.
- A życie towarzyskie?
- A co? Jestem za mało towarzyski?- pyta z uśmiechem Steven.
- Nie. Ale nie myślałeś o tym, żeby założyć rodzinę albo chociaż z kimś się związać?
- Chyba nie spotkałem jeszcze odpowiedniej kobiety- spojrzał na dziewczynę.
- Ona może być bliżej niż myślisz- April przysunęła się do nauczyciela.
- Może nawet za blisko- stwierdził Steven i potem dodał- I dlatego to takie niebezpieczne.

Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy. W tym spojrzeniu było wiele. Pożądanie, podziw, namiętność i zakazane uczucie. Steven przybliżył swoje wargi do ust April i chciał ją pocałować. Dziewczyna marzyła o tym już od jakiegoś czasu i czułaby się niesamowicie gdyby to się wydarzyło. Jednak postanowiła się odsunąć.

- Nie wiedziałam, że twoje ostatnie słowa „nigdy więcej tego nie próbuj” dotyczą tylko mnie- uśmiechnęła się.

Steven na nią popatrzył i zaczął się śmiać. Ostatnim razem prawił jej morały, a teraz sam próbował zrobić coś głupiego. Ta dziewczyna jest bardziej dojrzała niż mu się wydawało.

- Masz rację- stwierdził Steven- Nie powinienem.
- Powinieneś. Ale nie w tych okolicznościach. Ja testem uczennicą, a ty nauczycielem. To chyba ze sobą nie gra.
- Chyba nie- podniósł kącik ust Steven- Ale to nie znaczy, że nie możemy spędzać ze sobą czasu.

Dziewczyna popatrzyła na niego ciepło a potem podeszła do okna.

- Co jest?- zapytał mężczyzna.

sobota, 9 lutego 2013

Episode 17: Masquarade ball



Jennifer wita gości przy wejściu. Sprawdza czy każdy ma na sobie maskę. To obowiązkowe, bo ma to być tajemnicza noc. Przez jeden wieczór można udawać kogoś innego, robić różne rzeczy a nikt nigdy nie dowie się kto to zrobił, poznawać nowych ludzi i pokazywać im swoją, nową osobowość.
April wchodząc na przyjęcie stara się kogoś rozpoznać. Lecz niestety to nie jest takie łatwe jakby się mogło wydawać. Postanawia ruszyć do baru. Drinki na pewno dodadzą jej sporo odwagi.

- Hej- wita się z nią nieznajomy.
- Cześć.
- Mogę postawić ci drinka?
- Jasne- uśmiecha się dziewczyna-Jesteś z HS of Art & Design?
- Może- odwzajemnia uśmiech- Jestem Rick.
- Samantha.
- Kłamiesz.
- Nie.
- Tak. Jesteś April Adams.
- Skąd to wiesz?- dziwi się dziewczyna.
- Jest tylko jedna tak ładna dziewczyna w tej szkole. Nie da się ciebie z nikim pomylić.
- Okej- śmieje się dziewczyna- A twoje prawdziwe imię?
- Louis. Jestem kolegą Stefano z Włoch. Kiedyś go zastępowałem na zawodach.
- O, tak! Pamiętam. Rok temu tańczyłeś z Natalie w konkursie. To był niezły występ- uśmiecha się dziewczyna- Nie wiedziałam, że Stefano tu jest. Właściwe to nie wiem kto jest, a kogo nie ma. Nikogo nie mogę rozpoznać.
- Ja już parę razy strzeliłem- uśmiecha się chłopak- Świetnie potrafię rozpoznać ludzi po ich zachowaniu. Widzisz tamtą grupkę?
- Tak.
-To koleżanki Natalie z towarzyskiego. Rozmawiają tylko ze sobą i patrzą na wszystkich z góry. Oceniają i komentują każdego kto koło nich przechodzi.
- Faktycznie- przyznaje mu rację April- A tamci?
- Kujony Natalie, które pomagają jej zdobywać dobre oceny. Siedzą w kącie, nic nie mówią i czekają aż królowa pozwoli im się ruszać.
- Ha, ha. Dobry jesteś. A ten gość?

Chłopak po kolei odgaduje kto jest kim. To imponuje April i zdecydowanie pomaga w odnajdywaniu znajomych.

- Może teraz ty spróbujesz?- proponuje Louis.
- Dobra. A coś się stanie jak nie trafię?
- Powiedzmy, że będzie cię to trochę kosztowało. Na przykład randkę ze mną.
- Teraz zaczynam się zastanawiać czy celowo nie spudłować- uśmiecha się do chłopaka.

***

- O! Widzę Natalie- odzywa się Jackie- Chodźmy się przywitać.
- Ale przecież to przyjęcie Jennifer- stwierdza Charlie.
- Ona się tu nie liczy. Tylko Natalie.
- Jakoś nie mam ochoty z nią przebywać.
- Jak chcesz. Ja tam idę. Pa.

Co się z nią dzieje?- myśli Charlie- Nagle Natalie to jej koleżanka? Już zapomniała co mi zrobiły? Dziwne.

Wtedy Charlie zauważa Wina i postanawia do niego podejść.

- Cześć Win. Jak się bawisz?
- Świetnie- chłopak wtedy się odwrócił i spojrzał na dziewczynę. Wyglądała bardzo seksownie.
- Masz może ochotę zatańczyć?
- Jakbyś jeszcze powiedziała kim jesteś to byłoby fajnie.
- Nie poznajesz mnie? To ja, Charlie.
- Charlie? Czekaj, ta co tak dobrze wyglądała na imprezie u tego, tego… Jak mu tam?
- Deana.
- Dokładnie- uśmiecha się Win i obejmuje ją w talii- Co powiesz na to żebyśmy zajęli się czymś innym?
- To znaczy?- pyta niepewnie dziewczyna. Jest jednak bardzo podekscytowana zainteresowaniem Wina.
- Co powiesz na grę „prawda i wyzwanie”?
- Jasne- zgadza się dziewczyna- Zbierzmy jeszcze kilku graczy.
- Po co? Zagramy we dwójkę. Uwierz mi będzie ciekawie- łapie ją za rękę i prowadzi schodami na górę.

***

Jennifer wygłasza toast na swoją cześć w sposób jaki zwykła to robić jej kuzynka. Natalie wyraźnie się to nie podoba. Jednak nie da po sobie niczego poznać, żeby każdy myślał, że wszystko jest między nimi w jak najlepszym porządku. Jednak oczywiście musi zaznaczyć swój udział. Dlatego razem ze Stefano dają popis na parkiecie. Wszyscy biją brawo zarówno organizatorce jak i parze tancerzy.

- Nie uda ci się to- odzywa się Jennifer do kuzynki.
- Ale o co ci chodzi? Podnoszę tylko wagę tego balu. Dla twojego dobra.
- Nie wierzę ci. Musiałaś coś zrobić, aby znowu być w centrum uwagi.
- Chciałam tylko pomóc. To w ramach przeprosin- rzuca Natalie i odchodzi.

***

- Wyzywam cię, abyś zaśpiewał piosenkę- uśmiecha się Charlie.
- Chyba żartujesz?
- Nie. Wyzwanie to wyzwanie.

Win sam się z siebie śmieje, ale zaczyna śpiewać. Nie wychodzi mu to za dobrze, dlatego po chwili przestaje.

- Nie, nie, nie. Za krótko.
- O, daj spokój. Wystarczy. Teraz ty. Prawda czy wyzwanie?- zbliża się do dziewczyny- Jak po raz trzeci wybierzesz prawdę to chyba zakończymy grę.
- Czemu? - Bo to strasznie nudne, jeśli nic się nie dzieje.

Dziewczyna zmartwiła się tym, że może go nudzić. A na pewno by tego nie chciała. Musi mu się przypodobać.

- Wyzwanie- mówi zdecydowanie.
- Podoba mi się to- uśmiecha się szyderczo Win- Wyzywam cię…- wtedy stawia na środku pokoju krzesło i na nim siada- abyś dla mnie zatańczyła.
- Nie ma mowy.
- Ktoś tu przed chwilą powiedział, że wyzwanie to wyzwanie- chłopak na nią patrzy- Wyluzuj, to tylko zabawa.

Charlie nie jest pewna czy powinna to zrobić. Za to z drugiej strony nie chce zawieść Wina. Skoro ma być jej chłopakiem to mu się należy. Dziewczyna podchodzi do niego i zaczyna tańczyć. Winowi bardzo to się podoba. Patrzy na jej wijące się ciało i się uśmiecha. Nagle się podnosi i całuje dziewczynę. Bardzo długo i namiętnie. Dziewczyna opiera się o biurko, a Win na nią napiera. Obejmuje ją w talii cały czas całując. Nagle Charlie się odsuwa.

- Hej- odzywa się Win- Wiem, że ci się podobam. Ty mi także. Nie psuj tej chwili.

Charlie patrzy na niego ze zdziwieniem, lecz po chwili się uśmiecha. Powiedział, że mu się podoba. Teraz będą najszczęśliwszą parą. Gdy Win znów ją całuje, dziewczyna już się nie opiera. Chłopak zaczyna rozpinać jej sukienkę. Całuje po szyi, schodzi coraz niżej.

- Co ty robisz?- Charlie nagle go odpycha.
- Nie mów, że tego nie chcesz.
- Nie. To znaczy. Nie teraz. Powinniśmy najpierw być, no wiesz… parą. Przez jakiś czas.
- Parą?- pyta Win- Widziałaś żebym kiedykolwiek bawił się w związki?
- Podobam ci się i mnie pocałowałeś. A to chyba oznacza, że chcesz żebym była twoją dziewczyną.
- Jedyne czego chcę to ciebie. Tu i teraz.
- A co potem?
- A co ma być? Każdy pójdzie w swoją stronę.
- Czyli nie chcesz ze mną chodzić?
- Chodzić? Wiesz, zawsze wiedziałem, że jesteś nudna. Wracam na przyjęcie. Tam się z pewnością więcej dzieje niż tutaj- rzuca i wychodzi.

Charlie nie może uwierzyć w to co właśnie się stało. Czemu pozwoliła mu odejść? Może powinna się zgodzić na to czego chciał? Może wtedy zostałaby jego dziewczyną?

***

- Mówiłem już jak pięknie wyglądasz?- zwraca się Dean do Rose podając jej poncz.
- Nie przypominam sobie-uśmiecha się dziewczyna.
- Rosalie Evans. Wyglądasz pięknie.
- Dziękuję Deanie Harvelle.
- Hej, w końcu was znalazłam- odzywa się Kate.
- Najładniejsza para na balu, jak mogłaś nas nie zauważyć?- pyta z uśmiechem Dean.
- Widzę, że nie tylko ja lubię naśladować Wina- stwierdza Kate- Dean, poznaj Matta.
- Matt Shane.
- Dean Harvelle. Kumple mówią mi Harvey- ściska dłoń chłopaka- Shane?
- Jest bratem pana Shane’a- tłumaczy Rose- Grali razem z moim tatą i Samem mecz w sobotę.
- A potem byliśmy w klubie- dodaje Matt- Sam to naprawdę spoko gość.
- Taa. Bardzo- odpowiada Dean.
- Okej. Może zatańczymy?- proponuje Rose i ciągnie Deana na parkiet.
- Czy mi się wydaje czy chciałaś mnie odciągnąć od tematu Sama?- pyta chłopak.
- Dobrze ci się wydaje. Widać, że go nie lubisz, a Matt tak. Po co macie się spierać.
- Nie to, że go nie lubię. Przecież go nie znam. Ale nie podoba mi się, że się koło ciebie kręci.
- To mój kumpel.
- No właśnie.
- Nie masz chyba zamiaru grać zazdrośnika?
- A mam ku temu powody?

Dziewczyna patrzy na niego a potem całuje.

- Mogłabyś to powtórzyć?- uśmiecha się Dean- Bo nie do końca jestem przekonany.

***

Tony przygląda się Deanowi i Rose. Nie mogą od siebie oderwać wzroku. Wyglądają na szczęśliwych. Czyżby już nie miał cienia szansy na zbliżenie się do tej dziewczyny? Ona nie zwraca już na niego uwagi. A szkoda, bo chciałby jeszcze chociaż jeden raz spojrzeć jej w oczy. Poczuć to niesamowite połączenie między nimi.

- Jak ci się podoba mój bal?- przerywa jego rozmyślania Jennifer.
- Niezłe. Dobrze to zorganizowałaś.
- Nie wyglądasz jakbyś się dobrze bawił. Może jest coś co by ci poprawiło humor?- dziewczyna poprawia mu muszkę i zbliża się do niego.

Chłopak się odsuwa. Spogląda na Deana i Rose. Tańczą, przytulają się i całują. Nie może i nie chce na to patrzeć. Przysuwa się do Jennifer i ją całuje. Ale niestety nie czuje takiej magii jak wtedy kiedy całował Rose. Chociaż chciałby o niej zapomnieć to coś mu na to nie pozwala.

***

Win stojąc przy barze natknął się na Kate.

- Gdzie twój chłoptaś?
- A co cię to obchodzi?- pyta dziewczyna zamawiając drinki.
- Nie obchodzi. Ale ja na jego miejscu bym cię nie odstępował na krok.
- Tego się nie dowiemy.
- Czemu?
- Bo nie jesteś na jego miejscu.
- Nie dzisiaj- uśmiecha się chłopak- Ale nigdy nie mów nigdy.
- A co jeśli powiem?
- To zaskoczysz samą siebie.
- Właśnie zamierzam to zrobić- dziewczyna wypija szybko dwa kieliszki i rusza w stronę Matta.

Wyciąga go na parkiet i oboje zaczynają tańczyć. Widać, że świetnie się bawią. Kate spogląda na Wina, a potem całuje Matta w policzek. Chambers również dopija swoje whiskey i rusza w stronę Natalie. Całuje ją namiętnie, spogląda na Kate i szyderczo się uśmiecha. Na jej oczach prowadzi królową na górę.

Charlie również widzi tę scenę. Czy powinna walczyć o ukochanego?

***

-Przepraszam za spóźnienie- Brian zwraca się do Jo, kiedy odnajduje ją w tłumie.
- Pół godziny to już przestępstwo- dziewczyna udaje obrażoną.
- Wiem, ale naprawdę nie mogłem wcześniej.
- Coś się stało?- zapytała widząc poważną minę Briana.
- Melissa jest w szpitalu.
- Co?!
- Zasłabła.
- Ale czemu? Jest na coś chora?- dopytuje się Jo.
- Nie. Raczej nic poważnego. Zatrzymają ją na obserwacji do jutra. Ale to może mieć związek z nami.
- Nie rozumiem.
- Byłem dziś u niej po południu. Dowiedziałem się od Johna, że podobno jest chora. I chciałem sprawdzić co jej dolega. Domyśliłem się, że nie chodzi tu o żadną chorobę, ale raczej o to, że zastała nas półnagich u mnie w domu.
- Miała niezłą minę- śmieje się Jo.
- Dla niej to nie było takie zabawne- spojrzał poważnie Brian- W każdym razie wyjaśniłem jej wszystko. Że ty i ja jesteśmy parą. A ona jest tylko moją przyjaciółką. No i nie przyjęła tego za dobrze. Kiedy wyszedłem czułem się jak najgorszy przyjaciel na świecie. Potem zadzwoniła do mnie mama Melissy, że zabrała ją karetka.
- Nie wiedziałam, że tak jej na tobie zależy.
- Ja też nie. Znaczy znamy się bardzo długo, ale nie zdawałem sobie sprawy, że tak to na nią wpłynie. Naprawdę mi z tym źle.
- Żałujesz, że jej o nas powiedziałeś?- pyta Jo.
- Nie. Oczywiście, że nie. Chcę, żeby wszyscy o nas wiedzieli. Ale może powinienem być bardziej delikatny.
- O tyle ile cię znam, to na pewno byłeś. Nie przejmuj się- dziewczyna go przytula- Nic jej nie będzie.
- Cieszę się, że cię mam- uśmiecha się chłopak.

***

Rose wychodzi na taras, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przy barierce stoi jakiś chłopak.
- Zmęczona wywijaniem na parkiecie?- pyta znajomy głos.
- Jeszcze mam trochę energii- odpowiada dziewczyna nawet nie spoglądając na chłopaka.
- Wystarczy, żeby znowu rozłożyć Natalie na łopatki?

Wtedy Rose zdała sobie sprawę z kim rozmawia. To Tony.

- Nic takiego nie zamierzam robić.
- A więc nie planujesz dzisiaj żadnych niespodzianek?
- Nie wiem. A ty?- spytała i spojrzała mu w oczy.

Ale jej wzrok nie był taki jak zawsze. Teraz miał w sobie coś w rodzaju złości i może żalu. Tony wiedział o co jej chodzi. Wtedy pojawił się Dean.

- Tu jesteś- zwrócił się do Rose- Nie zauważyłem kiedy mi zniknęłaś. O czym gadacie?
- O wszystkim i o niczym- odpowiada mu Tony.
- To mam dla was ciekawszy temat do rozmowy- zaczyna Dean- Nie ustaliliśmy w końcu co robimy z sesją fotograficzną. Wymyśliliście jakąś historię?

Rose zupełnie o tym zapomniała. Przecież ona i Tony zgodzili się wziąć w niej udział. Tylko ciekawe jak to będzie wyglądać? Po tym wszystkim co się wydarzyło. Jak mogła się w coś takiego wpakować?
- Rozmawiałam o tym z Jackie- odzywa się w końcu dziewczyna.
- I?
- Wpadałam na pewien pomysł, ale nie wiem czy jest dobry.
- Na pewno jest- uśmiecha się do niej Dean- Jak każdy twój pomysł. Mów co to jest?
- Myślałam o talencie- zaczyna Rose- Dwoje ludzi, którzy mają w życiu pasję. Starają się jej poświęcać jak najwięcej czasu. W każdej wolnej chwili rozwijają swój talent. I w pewnym momencie spotykają się w jakimś ważnym dla nich miejscu. Może to być jakiś budynek, pomieszczenie, plac albo cokolwiek innego. Początkowo ze sobą rywalizują, lecz potem to ich połączy. Pasja, zainteresowanie, poświęcenie, wytrwałość w dążeniu do celu i…
- Nieopisana więź- kończy za nią Tony.
- Podoba mi się- ocenia Dean- I wydaje mi się, że jest coś takiego co łączy waszą dwójkę.
- Ciekawe co? Ty?- podnosi brew Rose.
- Śmieszne- odgryza się chłopak- Nie. Taniec. Oboje jesteście świetni. I myślę, że łatwo to będzie zrobić. Na początku parę zdjęć oddzielnie. Ale muszą to być wystrzałowe figury. No a potem wiadomo. Partnerowanie. Chyba dacie radę, co?
- Czego się nie robi dla kumpla- przybija mu piątkę Tony.
- No a ty Rose?- obejmuje ją Dean- Też powiesz: „czego się nie robi dla mojego chłopaka”?
- No nie wiem- zastanawia się dziewczyna- Może powinieneś wziąć kogoś profesjonalnego? Jak Jennifer. I ona świetnie dogaduje się z Tonym.
- Myślisz, że zniosę towarzystwo jednej z Lawrance’ów po lekcjach? Nie ma mowy.
- Właściwie to się nie dogaduję. To ona na mnie wisi- prostuje Tony.
- Fakt- śmieje się do kumpla Dean.
- Aż tak ci przeszkadza, że potem się z nią całujesz- stwierdza Rose- Ciekawe ile razy tak robiłeś? A potem obgadywałeś za plecami- spojrzała na niego zimno- Poszukam Jo- rzuca i dołącza do gości.
- Uuu podpadłeś mojej dziewczynie- nabija się Harvey.
- Nie wiem o co jej chodzi?- skłamał Tony.
- Taka jest- wzrusza ramionami chłopak- Nie cierpi jak ktoś traktuje innych przedmiotowo.
- A kiedy ja coś takiego zrobiłem?
- Na to pytanie to już chyba sam powinieneś sobie odpowiedzieć- radzi mu kumpel i wraca do środka.

***

Charlie postanowiła poszukać Wina. Jest trochę zaniepokojona tym co wcześniej zobaczyła. Oby nie robił nic nieodpowiedniego z Natalie. Kiedy dziewczyna wchodzi na górę słyszy jakieś śmiechy i rozmowy. Postanawia wejść do jednego z pokoi. Zastaje tam obściskujących się Wina i Natalie. Wtedy Chambers i królowa spojrzeli w stronę drzwi. Charlie im się przyglądała.

- Wynocha!- odzywa się Natalie- Zakochani potrzebują trochę prywatności.
- Zakochani?!- dziwi się Charlie i zwraca do Wina- Czyli to twoja dziewczyna? A to między nami to nic nie znaczyło?
- Nie udawaj teraz ofiary- odpowiada jej Win- Miałaś wybór.
- Chciałeś mnie wykorzystać.

Kate właśnie wyszła z łazienki i usłyszała niedaleko głośną rozmowę. Postanowiła się temu przysłuchać.

- I raz mi się udało- uśmiecha się Win.
- Słucham?- pyta Charlie.
- Myślisz, że po co rozmawiałem z tobą o sztuce. Na pewno nie dlatego, że mnie obchodzisz. Chciałem, abyś odwaliła za mnie referat, bo był mi potrzebny do sprzedaży w firmie ojca. Gdyby nie to, to nigdy bym się z tobą nie spotkał. Nabrałaś się mała.

Te słowa uderzyły w Charlie z taką siłą, że nie wiedziała co ma powiedzieć, co zrobić. Spojrzała tylko smutnymi oczami i potem uciekła. Wtedy do pokoju wtargnęła Kate.

- Jesteś świnią Win!- krzyknęła- Najgorszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkałam.

Win nie wiedział, że Kate się temu przysłuchuje. Zrobiło mu się głupio, że tak się zachował.

- Kate, to nie tak- odsunął Natalie na bok i podszedł do dziewczyny- Nie rozumiesz. Ona mnie męczyła. Miałem jej już dość.
- To nie znaczy, że możesz nią pomiatać. Wiesz- zaczęła- kiedy tu przyjechałam to każdy mówił mi o tobie złe rzeczy. Nie chciałam w to wierzyć. Myślałam, że po prostu źle cię oceniają. Ale teraz… Wiem, że byli dla ciebie zbyt łagodni. Tak naprawdę jesteś sto razy gorszy niż opisywali. A do tego jesteś jeszcze z tego dumny. Win zastanów się czy to ci w czymś pomaga i czy masz chociaż jedną osobę, która cię podziwia- spojrzała wtedy na Natalie- Uciekaj póki możesz, bo ciebie też zniszczy.

Kate zmierzyła chłopaka zimnym i pogardliwym spojrzeniem, a potem wyszła. Natalie podeszła do Wina i chciała go pocieszyć. Zaczęła go przytulać i całować.

- Przestań!- krzyknął- Idź stąd! Nie chcę cię widzieć.
- Ale kochanie…
- Natalie! Czy możesz mnie zostawić w spokoju?! Nie chcę cię! Ani teraz ani nigdy. Nic dla mnie nie znaczysz. Jesteś tylko pocieszeniem, kiedy mam zły humor.

Dziewczyna spojrzała na niego i miała łzy w oczach. Jak on mógł jej to powiedzieć? Co zrobiła, że ją odrzuca? Teraz nie ma nikogo. Straciła przyjaźń April i Jennifer, a teraz chłopaka. W głowie utkwiły jej słowa: „Nie chcę cię. Nic dla mnie nie znaczysz”. Wtedy wybiegła z pokoju.

Win zwykle nie przejmuje się opiniami i uczuciami innych. Ale to co powiedziała mu Kate naprawdę go dotknęło. Skrzywdził niewinną dziewczynę, a do tego wykorzystywał Natalie. Jednak świadomość, że Kate ma o nim złe zdanie spowodowała u niego taki smutek. Czyżby coś do niej czuł? To przecież niemożliwe. Jednak czuje potrzebę, aby go doceniała. A do tej pory robił wszystko, aby zawieść jej oczekiwania. Wtedy zauważa whiskey na stoliku obok. Najlepsze co teraz zrobi to się upije. Skoro i tak jest beznadziejny to gorzej już być nie może.

***

- Gdzie idziemy?- pyta Brian gdy Jo ciągnie go za rękę i prowadzi korytarzem.
- Gdzieś tu muszą mieć taki pokój- odpowiada dziewczyna.
- Jaki pokój?
- Bibliotekę. Mają taki wielki dom. Na pewno mają tu wiele książek. A ja koniecznie chcę je zobaczyć.
- Jesteśmy na balu, a ty chcesz czytać?
- O jest!- Jo wbiega do jednego z pokoi- Zobacz, co oni tu mają.
- William Shakespeare, Lew Tołstoj, Ernest Hemingway, Alexander Dumas, Anton Czechow, Johann Wolfgang Goethe, Moliere, Alexandr Puszkin, Voltaire. To raj a nie biblioteka- stwierdza Brian.
- Wyglądają jakby nikt ich nigdy nie używał.
- No to chyba ktoś powinien- uśmiecha się chłopak- Co ci przeczytać?
- Annę Kareninę. Moja ulubiona książka i oczywiście postać.
- Książka jest fajna. Ale Anna?- pyta Brian- Co w niej takiego zachwycającego?
- No jak to? Na pewno to jak silnym uczuciem pałała do Wrońskiego. Porzuciła dla tej miłości męża i poświęciła pozycję w społeczeństwie. Dla ukochanego i własnego szczęścia.
- A ty byś porzuciła dla mnie męża?- uśmiecha się Brian.
- Z pewnością- dziewczyna siada na biurku i patrzy na chłopaka zalotnie.
- A pozycję społeczną?- Brian podchodzi bliżej.
- Nad tym bym się zastanowiła- kokietuje Jo.

Wtedy chłopak zaczyna ją całować. W usta, po szyi i po dekolcie.

- No dobra, pozycję też- śmieje się dziewczyna.

Zaczynają namiętnie się całować. Zapomnieli już, że przyszli tu przeczytać jakąś książkę. Teraz myślą tylko o tym jak pragną siebie nawzajem. Zaczynają zdejmować ubrania, ciągle się całując.
- Jo?- nagle przerywa Brian- Nie uważasz, że to za wcześnie?
- Uważam- uśmiechnęła się- Ale ostatnio ktoś powiedział, że jesteśmy nastolatkami i robimy głupie rzeczy.
- I nie będziesz tego żałować?
- Nie- całuje go dziewczyna, lecz po chwili spogląda mu w oczy- Nie chcesz się spieszyć, co?
- Nie- odpowiada chłopak.
- Okej- uśmiecha się lekko Jo- Możemy zaczekać.
- Jeśli ci to przeszkadza to…
- Hej- przerywa mu dziewczyna- Nic się nie stało. Popłynęliśmy za daleko pod wpływem chwili. W sumie to się cieszę, że mam takiego mądrego chłopaka. To znaczy, że mnie szanujesz i nie chcesz bym robiła coś wbrew sobie. Chyba oboje nie jesteśmy gotowi.
- Wiesz, że cię uwielbiam?- pyta Brian i ją całuje.

***

Na przyjęciu u Lawrance’ów nie mogło również zabraknąć fotoreporterów. Muszą udokumentować wielkie wydarzenia w Nowym Jorku, a rozrywki bogaczy na pewno do takich należą. Jennifer postarała się, aby na długo zapamiętano ten bal. Odbył się między innymi pokaz barmański, jak i występ brazylijskich tancerek. Goście świetnie się bawili i z pewnością będą przychodzić na kolejne przyjęcia Jennifer. Ta dziewczyna z hukiem rozpoczęła walkę o tytuł królowej.

piątek, 1 lutego 2013

Episode 16: Wow!



April czeka na nauczyciela przy główniej bramie szkoły. Nie
wie dlaczego, ale nie może się doczekać tego spotkania. Spędzenia popołudnia z
tak dojrzałym i sympatycznym mężczyzną.

- Już jestem- odzywa się Steven za jej plecami- Przepraszam,
że musiałaś czekać, ale rozmawiałem z dyrektorem.
- I?
- Nie ma nic przeciwko.
- To świetnie- uśmiecha się dziewczyna- Masz może ochotę na
obiad?
- April, przypominam ci, że to nie jest prywatne spotkanie.
- Wiem, wiem. Tylko, że przy świetnym sushi, tuż za rogiem,
lepiej mi się rozmawia- patrzy niewinnym wzrokiem.
- Skoro tak- uśmiecha się nauczyciel- To chodźmy.

Steven nawet nie wie dlaczego się zgodził. Ale ta
dziewczyna, tak na niego działa. Czuje się przy niej bardzo swobodnie. Ta
propozycja nie wydawała się osobista. Chyba. Po prostu, zgłodniała i chce
pogadać. Tyle- pomyślał. Niepotrzebnie doszukuje się drugiego dna. To tylko
praca.

- Coś nie tak?- pyta April widząc go zamyślonego.
- Nie. Wszystko w porządku. Chodźmy.

***

-Musisz coś dla mnie zrobić- mówi królowa szkoły wchodząc do
domu Jackie.
- Nie umiesz pukać? I w ogóle cześć Natalie. Niemiło cię
widzieć- zwraca się do niej dziewczyna.
- Nie bądź małostkowa. Mam dla ciebie zadanie.
- A skąd pomysł, że je wykonam?
- Bo wtedy nie będę cię traktowała jak gorszą ode mnie. Może
nawet podskoczysz w rankingu.
- Ha, myślisz, że mi na tym zależy?- śmieje się Jackie.
- Tak. I to bardzo- patrzy jej w oczy Natalie- Zawsze
chciałaś być taka jak ja. Dlatego zrobiłaś tę farsę z moim przyjęciem, a potem
pomogłaś tej małej kujonce. Wszystko, aby mi zaszkodzić. Lecz się nie udało.
Ludzie szybko o tym zapomnieli. Włączając ciebie. Byłaś popularna jeden dzień.
Świetne osiągnięcie.

Jackie nic nie powiedziała. Natalie miała rację. Udało jej
się wygrać parę małych bitew, ale nie wojnę. Królowa nadal ma swoje królestwo i
nie zanosi się na jej detronizację.

- A więc- kontynuuje dziewczyna- Pomożesz mi, a ja sprawię,
że zaczniesz coś znaczyć w naszej szkole.
- Czego dokładnie chcesz?- pyta Jackie.
- Podrzucisz coś do gabinetu dyrektora.
- Nie ma mowy! To niewykonalne.
- Nie przesadzaj. Nikt się nie dowie. To tylko jedna
koperta.
- A co w niej jest?
- Nie interesuj się. Twoim zadaniem jest to, żeby znalazło
się na biurku dyrektora.
- Czemu ci na tym zależy?
- Żadnych pytań- odpowiada Natalie- Zrobisz to, a pozwolę ci
dołączyć do mojej elity. To jak?

Jackie zawsze chciała liczyć się w szkole. Co prawda nie u
boku Natalie. Ale skoro nie ma innej drogi, żeby być na szczycie.

- Co będzie jak ktoś mnie złapie?- pyta dziewczyna.
- Och, daj spokój. Nikt cię nie zauważy.
- To czemu sama tego nie zrobisz?
- Bo to ja. Pmiętasz? Natalie Lawrance. Nigdy nie robię nic
sama. Za dużo mam do stracenia.
- A ja nie?
- Może i masz, ale pomyśl ile możesz zyskać.
- Dobra- zgadza się po namyśle Jackie- Kiedy mam to zrobić?
- Najlepiej jutro. Dasz radę?
- Przygotuj już dla mnie nową szafkę, miejsce w stołówce i
limuzynie. Dasz radę?- odpowiada Jackie.
- Załatwione- uśmiecha się Natalie- Wiesz, zaczynam cię
lubić.
- Bo ci jeszcze uwierzę.
- Na razie. Do zobaczenia na przyjęciu- rzuca królowa i
kieruje się do wyjścia.

Jackie spojrzała na kopertę i powiedziała do siebie- Jesteś
moją przepustką do nowego świata. Cudownego i interesującego świata.

***

Kate po treningu idzie do swojej szafki po kilka rzeczy. Gdy
ją otwiera, zauważa, że brakuje wielu z nich. Co jest?- mówi do siebie. Zaczyna
rozglądać się po korytarzu. Nagle zauważa dziewczynę w jej czapce i drugą obok
niej, z jej słuchawkami.

- Hej! Skąd to macie?
- Od kolegi.
- Jakiego kolegi? To przecież moje rzeczy!- wykrzykuje Kate.
- Żartujesz sobie?- odzywa się jedna dziewczyna- To prezenty.
- Kto wam to dał?

Obie dziewczyny spojrzały po sobie.

- Gary.
- Gdzie go znajdę?
- Stoi tam, przy trzecim oknie- wskazuje jedna z dziewczyn.

Kate od razu ruszyła w tamtym kierunku. Zobaczyła jak ten
chłopak rozdaje jej rzeczy przechodzącym uczniom. Co on sobie wyobraża?-
pomyślała dziewczyna. Gdy podeszła chłopak się do niej zwrócił.

- Hej. Co chcesz? Naklejki, zeszyt, mp3, długopis,
bransoletkę?

Wtedy Kate nie myśląc długo wymierza  w niego cios pięścią. W momencie uderzenia
słychać trzask szczęki. Wszyscy uczniowie patrzą w tamtą stronę. Na
nieszczęście widzi to również dyrektor.

- Co tu się dzieje?!- wykrzykuje pan Hering- Brenwick do
mojego gabinetu! Niech ktoś go zaprowadzi do pielęgniarki- zwraca się do
zebranych.

Wtedy ktoś pomógł Gary’emu wstać i poprowadził go w głąb
korytarza.

Kiedy Kate usiadła na fotelu w gabinecie, dyrektor nie
wiedział od czego zacząć.

- Możesz mi wytłumaczyć co tam się stało?
- Ten gość rozdawał moje prywatne rzeczy innym uczniom. Co
oznacza, że musiał najpierw ukraść je z mojej szafki.
- To ci powiedział? Że je ukradł i teraz po prostu je
rozdaje?
- Nie.
- W takim razie co powiedział?
- Właściwie to nic.
- Chcesz mi powiedzieć, że uderzyłaś chłopaka nie dając mu
nawet okazji do wyjaśnienia dlaczego to robi?
- Nie obchodzi mnie dlaczego to robi, tylko, że w ogóle to
robi. Nie miał prawa niczego kraść i rozdawać. To moje rzeczy. Dostał karę na
jaką zasłużył.
- Kate- zaczyna pan Hering- Od wymierzania kary jestem ja. I
przyznaję ci rację, że nie miał prawa tego robić. Lecz ty także nie miałaś
prawa go bić. Muszę cię zawiesić.
- Ale to nie moja wina!
- Może i nie. Ale nie mogę tolerować takiego zachowania w
mojej szkole. Zaczekasz tu, aż przyjedzie twój tata. Będę z nim musiał poważnie
porozmawiać.
- Powodzenia z tym- unosi brew Kate.
- Słucham?
- Chyba nie myśli pan, że mój tata się tu zjawi.
- A dlaczego nie?
- Bo jest teraz we Włoszech. Robi interes życia. Nie ma
czasu na takie głupoty. Gdy pan do niego zadzwoni to usłyszy: „Proszę umieścić
ją w kozie albo dać prace społeczne. Kiedy wrócę to od razu przyjadę do szkoły
i to wyjaśnię. A tymczasem mogę coś jeszcze dla pana zrobić?” .Pan wtedy
odpowie: „Słucham?”, a on: „Co by pan powiedział na pokrycie części kosztów na
budowę sali teatralnej?”

 Dyrektor patrzy na
nią ze zdumieniem.

- Tak- mówi do niego Kate- Wiem, że macie w planach
wybudowanie nowoczesnej sali tertalnej. A także renowację części szkoły. Mój
ojciec zawsze dowiaduje się o mojej szkole wszystkiego co mogłoby mi pomóc,
gdybym wpadła w kłopoty.
- Kate, wybacz, ale to jest niedorzeczne. Myślisz, że
odpuścimy ci karę w zamian za pieniądze?
- Prawdopodobnie- uśmiecha się Kate- Wycofał się wasz
największy sponsor. I jesteście w kropce. Mój tata może to zmienić- lecz potem
dodaje-Nie chcę, żeby pan myślał, że to przekupstwo czy coś takiego. Nic z tych
rzeczy. To jest raczej troska mojego ojca o mnie. A on w inny sposób nie
potrafi sobie ze mną poradzić. Naprawdę mi przykro, że tak się zachowałam. I
przeproszę tego Gary’ego, że go uderzyłam. Poniosło mnie. Ale taka już jestem.
Jestem tylko człowiekiem. Nie mogę być nieomylna. Także puśćmy to w niepamięć,
okej?
- Panno Brenwick- zaczął dyrektor- Jesteś bardzo bystra. Ale
uwierz mi, z takimi jak ty mam do czynienia codziennie. A takie przemówienia
słyszę kilka razy w tygodniu. Niestety to na mnie nie działa. Ale skoro już
zaproponowałaś to przydzielę ci prace społeczne. Zbieranie śmieci z placu
głównego przez cały tydzień.
- Nie, nie ma mowy.
- Wolisz zawieszenie?
- Nie- spuszcza głowę dziewczyna- A co z tym gościem? On
uniknie kary?
- Wydaje mi się, że już odpowiednią dostał. Nie sądzisz?
- Nie. Bo kradzież jest gorsza od pobicia.
- Nie tobie to osądzać. Ale oczywiście porozmawiam z nim.
Masz jeszcze jakieś pytania?
- Nie- odpowiada wyglądając na wielce obrażoną i wstaje z
fotela, lecz potem dodaje- Nie dostałabym kary, gdybym panu nie proponowała…?
- Nie dostałabyś kary, gdybym tylko porozmawiał z twoim
tatą. Lecz ty wybrałaś taką drogę negocjacji. I nie przyniosło ci to nic
dobrego.
- Z innymi się udawało.
- Ja nie jestem jak inni- uśmiecha się do Kate- Do widzenia
panno Brenwick.

***

- Nie widziałem cię na stołówce- odzywa się Dean do
czekającej na niego Rose- Gdzie byłaś?
- Dwa stoliki dalej.
- Serio?
- Widocznie nie rozglądałeś się dobrze albo ktoś przysłaniał
ci widok.
- Co? Dlaczego nie podeszłaś?
- Nawet bym się nie dopchała- mówi od niechcenia.
- Do mojego serca jest dostać się ciężej, a jednak ci się
udało- uśmiecha się do niej, aby rozładować napięcie.
- Ale masz zabawne żarty- uśmiecha się dziewczyna- Z resztą
umówiłam się z Jo, że lunch należy tylko do nas. Wiesz, musimy mieć czas na
babskie plotkowanie.
- Jasne. Niech będzie. To co dzisiaj robimy?
- Nie wiem. Może jest coś takiego co organizuje pewna, znana
laska z naszej szkoły?
- Nie mów, że chcesz tam iść.
- Chcę.
- Wiesz, że nie cierpię tych nadętych bogaczy. Wystarczy, że
muszę znosić ich widok w szkole. Wieczór, który kręci się wokół Wina i Natalie
nie jest niczym zachwycającym.
- Jo mnie prosiła. Ja w sumie nie mam nic przeciwko temu
przyjęciu. Ale nie musisz iść skoro nie chcesz.
- Nie będziesz zła?
- Nie- odpowiada, lecz potem dodaje- Zabiorę ze sobą Sama.
Na pewno się zgodzi, żeby być moim partnerem.
- To o której mam po ciebie wpaść?- od razu pyta Dean. Nie
ma mowy, że puści swoją dziewczynę z tym gościem. Zwłaszcza, że słyszał, jak Jo
mówiła, że jest przystojny.
- Ha, ha. Wiedziałam, że to podziała.
- Podeszłaś mnie.
- Nie inaczej- śmieje się Rose- Ja zawsze dostaję to czego
chcę.
- No i kto teraz gada jak Win?- śmieje się chłopak.

***

Brian postanowił odwiedzić Melissę. Nie pojawiła się w
szkole pod pretekstem choroby. Jednak on dobrze wie o co naprawdę chodzi.

- Och, witaj Brian- wita go mama Melissy.
 - Dzień dobry. Ja do
Melissy. Jest w domu?
- Tak. Proszę wejdź. Jest u siebie.
- Dziękuje- odpowiada chłopak i rusza do jej pokoju.

Kiedy puka i uchyla drzwi, widzi dziewczynę siedzącą na
łóżku i czytającą książkę. Wygląda całkiem dobrze.

- Hej, nie przeszkadzam?

Dziewczyna podnosi wzrok i od razu zaczyna układać włosy.

- Co tu robisz?
- Przyszedłem zobaczyć co u ciebie. Podobno jesteś chora.
- Głowa mnie trochę boli- kłamie dziewczyna- Pewnie z powodu
tego, że się długo uczyłam.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Źle się czuję. Co tu tłumaczyć?
- I nie ma to związku z tym, że zastałaś u mnie w domu z Jo
w sobotę wieczorem?
- Nie. Przecież nie wiedziałam, że będziecie wtedy ćwiczyć
jej rolę. Nie przyszłabym.
- Melissa, posłuchaj- zaczyna Brian- Nie ćwiczyłem z nią
roli. Tym zajmujemy się w szkole. Jo była u mnie ponieważ oglądaliśmy film.
- Pewnie miał jej pomóc w aktorstwie- tłumaczy go
dziewczyna.
- Nie. To nie miało nic wspólnego z zajęciami. Ja i Jo-
spojrzał na nią- To była randka. Jesteśmy parą.
- Nieprawda. Brian przestań gadać głupoty. Nie możesz
spotykać się z innymi. Przecież niedawno się rozstaliśmy.
- Niedawno? Masz na myśli pół roku temu?
- Tak. I jak chcesz żebyśmy do siebie wrócili to nie
powinieneś chodzić na randki. Po co ta dziewczyna ma robić sobie nadzieję.
- Melissa, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie miałem
i nadal nie mam zamiaru do ciebie wracać.
- Daj spokój. To nieprawda. Mamy tylko małą przerwę.
- Nie- zdenerwował się Brian- Zrozum. Nic nas nie łączy poza
przyjaźnią. Ty i ja to już historia. Zakochałem się w Jo. I to z nią chcę być.
Im szybciej to do ciebie dotrze, tym lepiej.
- To po co w ogóle się ze mną spotykałeś?
- Bo znamy się od lat. I przyjaźnimy. Kiedy się rozstaliśmy,
wszystko sobie wyjaśniliśmy. Tylko przyjaźń. Nic więcej.
- I myślałeś, że tak szybko odpuszczę?
- Powiedziałaś, że jest w porządku.
- Ale nie było- łza zakręciła się jej w oku- I nadal nie
jest. Nie rozumiesz, że powinniśmy być razem? Tyle nas łączy. Tyle razem
przeżyliśmy. To jest nam pisane.
- Wybacz, ale ja piszę sobie życie sam.
- Co ona takiego ma czego mi brakuje?
- Melissa- chłopak siada na jej łóżku- jesteś wspaniała.
Uwielbiam spędzać z tobą czas. Ale cię nie kocham. Nie w sposób jaki byś
chciała. Przykro mi, że nie pogodziłaś się z naszym rozstaniem. Ale musisz to w
końcu zrobić. Teraz jestem z Jo. Tak jest i mam nadzieję, że pozostanie.
Przepraszam, że sprawiłem ci przykrość, ale nie mogę inaczej.

Chłopak wstaje i kieruje się do drzwi.

- Chcesz, żebym do ciebie dziś wieczorem zadzwonił?
- Idź sobie do niej. Nie chcę cię widzieć!- wykrzykuje do
niego.
- Przepraszam- rzuca i wychodzi.

Brian czuje się naprawdę źle, że ją skrzywdził. Ale w innym
wypadku skończyłoby się to tak jak wcześniej. Zraniłby Jo, a drugi raz by nie
przeżył jej smutku i łez. Za to teraz cierpi Melissa. Podejmowanie właściwych decyzji
nie jest takie łatwe jak się mogło wydawać.

***

April i Steven spędzili miło czas przy obiedzie. Potem
poszli do domu dziecka, gdzie zabawiali rozbrykane maluchy. Świetnie się przy
tym bawili. April postanowiła przyjąć ofertę wolontariatu, a pan Shane
przeprowadził kilka rozmów z dziećmi, które wykorzysta w swojej pracy. Po
całym, pracowitym popołudniu Steven postanawia odprowadzić towarzyszkę do domu.
Po drodze opowiadają sobie różne zabawne historie.

- Nie?! Naprawdę pan to zrobił?
- Na studiach robi się wiele dziwnych rzeczy- śmieje się
Shane- I April… mówiłem ci, że możesz mi mówić po imieniu.
- Okej. A więc Steven, nigdy bym nie pomyślała, że taki szalony
chłopak zostanie psychologiem.
- Życie czasem cię zaskakuje. A ja lubię niespodzianki-
uśmiecha się do dziewczyny.

Wtedy April się zatrzymuje. Steven odwraca się w jej stronę.
Nagle dziewczyna zbliża się i próbuje go pocałować.

- Co ty robisz?- pyta odsuwając się.
- Powiedziałeś, że lubisz niespodzianki. Myślałam, że…
- To chyba źle myślałaś- powiedział stanowczo Steven- Chyba
powinniśmy się już pożegnać. Mam pracę do napisania- mówi chcąc jak najszybciej
odejść.
- Zaczekaj- dziewczyna łapie go za rękę- Przepraszam, nie
powinnam. Poniosło mnie. To się już więcej nie powtórzy. Obiecuję.

 Mężczyzna patrzy na
nią. Pięknie wygląda kiedy tak się przejmuje. Jednak zrobiła coś
nieodpowiedniego. To mogłoby im obojgu zaszkodzić. Powinien wygłosić jej teraz
wykład na temat moralności. Lecz chyba nie potrafi się na nią złościć.

- Już dobrze. Nie ma sprawy. Zapomnijmy o tym- mężczyzna
patrzy na nią ciepło- Ale nigdy więcej tego nie próbuj.
- Jasne. To było głupie- uśmiecha się wstydliwe dziewczyna-
Dokończymy spacer?
- Chciałbym, ale lepiej będzie jeśli tu się rozstaniemy.
- Rozumiem- posmutniała April- W takim razie do zobaczenia w
szkole.
- Do widzienia.

Steven patrzy jak odchodzi. Co on wyprawia? Jakieś schadzki
z uczennicą? To niedorzeczne. Musi obiecać sobie, że już nigdy się na cos
takiego nie zgodzi.

***

Kate czeka na Gary’ego pod gabinetem pielęgniarki. Chce
poznać powód jego zachowania. Kiedy chłopak wychodzi i widzi Kate od razu
postanawia rzucić się do ucieczki.

- Hej! Zaczekaj!
- Żebyś mnie jeszcze bardziej poturbowała? Nie, dziękuję.
- Nic ci nie zrobię. Spokojnie.
- To czego chcesz?
- Po co się włamałeś do moje szafki, ukradłeś moje rzeczy i
potem je rozdawałeś? Co ja ci zrobiłam?
- Nigdzie się nie włamałem i nic nie ukradłem. Jakiś koleś
podszedł do mnie z workiem tych rzeczy i powiedział, że da mi 100 dolców jak to
rozdam uczniom.
- Jaki koleś?
- Nie znam go. Ale gdybym wiedział, że to twoje rzeczy i że
tak bijesz to nigdy bym się na to nie zgodził.
- Umiem walczyć o swoje- uśmiecha się i dodaje- Jak wyglądał
ten chłopak?
- Wysoki, blondyn, świetnie ubrany. Ja bym stawiał, że jest
jakimś modelem.
- Win- zgaduje Kate i odchodząc dodaje- Uduszę go. Dzięki kolego.
- Nie ma za co- odpowiada zszokowany chłopak- Możesz mu też
przywalić ode mnie.
- Uwierz, że to zrobię.

Dziewczyna wybiegając ze szkoły widzi jak Win i Tony kierują
się do jego limuzyny. Postanawia ich dogonić i wyjaśnić całą sytuację.

- Co ty sobie wyobrażasz?!