Jennifer spędza miły poranek. Relaksuje się przy basenie,
pije koktajle i czyta czasopisma dla nastolatek.
Wtedy przychodzi do niej jedna
ze służących z telefonem w ręku.
- Panienko Jennifer, ktoś do pani.
- Proszę powiedzieć, że jeszcze śpię.
- Ale to chyba ważne. Dzwonią z HS of Art & Design.
Jennifer zerwała się na równe nogi przy czym przewróciła
tacę z napojami.
- Trzeba było tak od razu- wyrywa jej telefon i dodaje-
Posprzątaj to- potem przykłada ucho do słuchawki- Halo?
- Witam z tej strony dyrektor Marcus Hering. Czy rozmawiam z
Jennifer Lawrance?
- Tak. To ja. Czekałam z niecierpliwością na ten telefon.
Bardzo się cieszę, że tak szybko się zdecydowaliście. Na pewno nie pożałuje pan
tej decyzji. Świetnie pasuję do tej szkoły. I inni uczniowie mnie lubią, a
nauczyciele na pewno będą. A do tego…
- Panno Lawrance- przerywa jej dyrektor- Dzwonię, żeby cię
poinformować, że wniosek został odrzucony.
- Słucham?
- Nie jest pani uczennicą High School of Art & Design.
Przykro mi, ale, po przeprowadzonych wywiadach i zebranych opiniach pani
kolegów, koleżanek, nauczycieli i rodziny, rada stwierdziła, że nie spełniasz
wymagań pozwalających uczęszczać do naszego liceum. Bardzo nam przykro.
- To niemożliwe. Jestem mądra i utalentowana. Nie możecie mi
tego zrobić. Nadaję się do tej szkoły idealnie.
- O tej decyzji zaważyła twoja opinia. Nie poziom wiedzy czy
talent. Nie możemy pozwolić, żeby tak postępująca osoba była nasza uczennicą.
- O czym pan mówi?- dziwi się dziewczyna.
- O niestosownym i nieprzyzwoitym zachowaniu. Ale to sama
najlepiej wiesz. Chciałem tylko powiadomić o decyzji i powiedzieć, że mi
przykro. Miło cię było poznać Jennifer. I powodzenia w szkole. Moim zdaniem
powinnaś jak najszybciej tam wrócić i nadrobić zaległości. Do widzenia.
Jennifer nic nie odpowiedziała. Ze złości wrzuciła telefon
prosto do basenu. Co to ma znaczyć? Dlaczego ją odrzucili?
***
- Powtórz ostatnie wersy trochę niższym głosem- radzi jej
chłopak.
Brian i Jo mają kolejną próbę. Przesłuchanie jest w
następnym tygodniu, więc muszą ostro zabrać się do pracy, jeśli chcą, żeby Jo
dostała jedną z ważniejszych ról.
- Niższym? Chcesz, żebym brzmiała jak facet.
- Nie jak facet- uśmiecha się do niej Brian- Tylko jak
poważna, pełna zła, zawiści, chciwości i bardzo przebiegła kobieta. W końcu
jesteś bezwzględną Lady Makbet.
- Gram Lady Makbet- poprawiła Jo.
- Nie. To nie tylko twoja rola. Jeśli chcesz dobrze zagrać,
musisz się nią najpierw stać. W tym cała tajemnica aktorstwa.
- Okej, tylko ciekawe jak mam to zrobić, mądralo?
- Czytałaś tę książkę?
- Serio pytasz czy żarty sobie robisz?- uniosła brew
dziewczyna.
- Jasne. Już zapomniałem, że to ty jesteś ekspertką od
Shakespeara. A więc…
- Tym cię właśnie oczarowałam- uśmiecha się do niego
zalotnie.
- Nie zaczynaj- odwzajemnia uśmiech Brian- Zawsze jak
pracujemy to flirtujesz zamiast zająć się aktorstwem.
- Nic nie poradzę, że mój pomocnik jest taki przystojny.
Chłopak na nią spojrzał.
- Dobra, już się zamykam- speszyła się Jo- wróćmy do
Makbeta.
- Powiedz mi co wiesz o Lady Makbet?
- Zimna, bezwzględna, przebiegła, chytra i posiadająca
zdolności wpływania na innych, aby osiągnąć swój cel. W dzisiejszych czasach
nazwano by ją zołzą.
- Brawo. Więc teraz postaraj się z nią zidentyfikować.
Pomyśl, że tobą kierują te same priorytety.
- Okej. Ale to będzie twoja wina jak mi tak zostanie- śmieje
się Jo.
- Przynajmniej będzie jakaś rola, którą będziesz umiała
zagrać- docina jej z uśmiechem Brian.
Jo pokazała mu język.
Brian czasem z niej
żartuje, lecz za to go lubi. Nie jest zapatrzonym w nią romantykiem, takim jak
Romeo, tylko sympatycznym i inteligentnym chłopakiem. Dokładnie takim jakiego
szuka.
***
Kate chce spędzić z Mattem jeszcze trochę czasu zanim
wyjedzie. Dlatego po lekcjach umawia się z nim pod szkołą.
Rose wychądząc wpada na biegnącą Kate. Dziewczyna wygląda na
bardzo szczęśliwą.
- Hej, gdzie tak pędzisz?
- O! Nie zauważyłam cię- zatrzymuje się dziewczyna- Matt na
mnie czeka. Umówiliśmy się zaraz po szkole.
- To dlatego jesteś taka uradowana- puszcza jej oko Rose.
- Nie wiedziałam, że tak dobrze się to potoczy- uśmiecha się
dziewczyna a potem stwierdza- Rzeczywiście jestem uradowana.
- Przynajmniej ty- wzdycha Rose.
- Ocho! Czyżby koniec sielanki?
- Możliwe- wzrusza ramionami dziewczyna- Pokłóciliśmy się.
- O co poszło?
- O taniec. Nabijał się z jazzu i baletu. Chociaż wie, że to
dla mnie ważne.
- I tyle?
- No i jeszcze odrzuciłam randkę. Powiedziałam, że umówiłam się z Samem.
- Oj wy maluszki- Kate obejmuje ją ramieniem- Mama się wami
zajmie. Chodźcie z nami na koncert.
- Niegłupi pomysł, ale wydaje mi się, że tylko będziemy wam
przeszkadzać.
- Nie dyskutuj- decyduje dziewczyna i dodaje rozglądając się
dookoła- Gdzie ten gwiazdor?
- Tam- wskazuje Rose na Deana otoczonego grupką dziewczyn.
- Widać, że bardzo się przejął waszą kłótnią- stwierdza
Kate.
- Szalenie- ironizuje dziewczyna.
- Zaraz go stamtąd wyciągnę.
- Nie- decyduje Rose- pozwól, że ja to zrobię.
Wtedy Matt podchodzi do Kate i się z nią wita. A Rose rusza
w stronę Deana i jego koleżanek.
- Co jest?- pyta Matt.
- Wilczyca się w niej obudziła- uśmiecha się Kate- Będzie
ciekawie.
- Hej! Przystojniaku!- woła zza tłumu dziewczyn Rose.
Wtedy wszystkie odsuwają się na bok torując jej drogę. Dean
patrzy na nią z odrobiną zaskoczenia w oczach. Dziewczyna podchodzi i patrzy mu
w oczy.
- Mówię przy wszystkich, że ten oto chłopak- kontynuuje Rose
i wskazuje na Deana- Jest najbardziej czułym, najsympatyczniejszym i
najbardziej utalentowanym gościem jakiego spotkałam. Zgadzacie się?
- Tak. Jasne- odpowiedziało kilka dziewczyn.
- To dobrze- uśmiecha
się Rose- Bo właśnie ten chłopak, należy do mnie.
Dean po usłyszeniu tych słów, uśmiechnął się. Rose
odwzajemniła uśmiech i ruszyła w stronę Kate i Matta. Wszystkie dziewczyny
spojrzały po sobie, a Dean siedział dumny jak nigdy. Docenia mnie- pomyślał- i
co jeszcze, mówi o tym głośno. Zależy jej i nie boi się tego wyrazić. Dotarło
do niego, że uwielbia ją właśnie za tę szczerość. Podniósł się i ruszył za
swoją dziewczyną.
***
April i Louis spędzają popołudnie w domu dziecka, w którym
April zgodziła się zostać wolontariuszką. Chłopak jeszcze nigdy nie był w takim
miejscu. Jako bogaty dzieciak wiedział, że istnieją takie domy i jego rodzina
wspierała ich wiele, finansowo. Ale nigdy nie pomagał w ten sposób.
- Uwierz, że dla nich bardziej liczy się kontakt psychiczny
niż jakieś zabawki czy prezenty. Chcą czuć się potrzebne i kochane- tłumaczy mu
April, gdy bawią się z dzieciakami.
- To niesamowite. Są takie słodkie, szczere i wesołe. Mimo
braku rodziny i nieszczęść jakie ich spotkały potrafią we wszystkim znaleźć
odrobinę radości- mówi z fascynacją Louis.
- Powiem ci, że z każda wizyta tutaj czegoś mnie uczy.
Wytrwałości, pozytywnego myślenia, miłości, pracy nad sobą i dawania innym
szczęścia.
- Myślisz, że też mógłbym tu przychodzić?
- Spodobało ci się?- pyta z uśmiechem dziewczyna.
- Bardzo. To niesamowite doświadczenie. To dla mnie coś
nowego.
April spojrzała na niego. On również na nią patrzył. Byli
uśmiechnięci i bardzo zadowoleni z własnego towarzystwa. Świetnie się rozumieli
i poczuli, że to może być początek. Nie tylko wspólnej pracy, ale też
wzmocnienia ich relacji. Znają się bardzo długo, ale dopiero teraz znaleźli
wspólny język.
Ich rozmyślania przerywa mała Sara.
- Pobawmy się w salon piękności- dziewczynka łapie April za
rękę.
- Jasne. Ja będę kosmetyczką.
- A ja flyzjelką- podskakuje Sara.
- A co ze mną?- pyta Louis.
- Ty będziesz naszą modelką- decyduje dziewczynka.
Louis spojrzał na April z przerażeniem.
- Sam chciałeś- śmieje się dziewczyna.
***
Natalie szykuje się wraz ze swoją nową przyjaciółką na
imprezę organizowaną przez jedną z jej elitarnych koleżanek.
- Mówię ci. Dzisiaj będą sami przystojniacy. Znajdziemy ci
kogoś odpowiedniego.
- Wiesz- zaczyna Jackie- Nie wydaje mi się, że chcę teraz
kogoś poznawać.
- Mówiłam ci. Moja elita musi spełniać wymagania.
- A nie da się odrobinę nagiąć zasad?
- Nie mów mi, że nie masz ochoty na zabawę z fajnymi
kolesiami. Daj spokój, będzie świetnie.
- Jennifer idzie z nami?
- Rano chciała iść, ale teraz- uśmiecha się szyderczo
Natalie- chyba nie ma powodów do świętowania.
- Coś się stało?
- Nie przyjęli jej do HS of Art & Design. Masz to dla
ciebie- mówi podając Jackie naszyjnik z pereł.
- Jak to nie przyjęli?
- To twoja zasługa- uśmiecha się królowa i wkłada naszyjnik
na szyję Jackie- i moje podziękowanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że podrzucając kopertę, wykopałam
Jen.
- Nie inaczej. Dlatego świetnie się nadajesz na moją
przyjaciółkę.
- To twoja siostra Natalie. Nie sądzisz, że to zbyt podłe?
- Nie trzeba było ze mną zadzierać. Przynajmniej inni
wiedzą, że nie warto nawet próbować odbierać mi korony. A ty się za bardzo nie
rozczulaj tylko wybieraj sukienkę.
- Jasne. Już się robi.
Jackie przy Natalie ma coraz więcej, pozycję, imprezy,
wpływowych znajomych, popularność. Lecz jest z tego coraz mniej zadowolona.
Nigdy nie chciała być jak królowa, tylko ją zastąpić. A teraz jej plan zmierza
w nieco innym kierunku.
***
Kolejny dzień. Po dzisiejszych lekcjach zaczyna się już
weekend. Wszyscy są nakręceni, bo nie mogą już wysiedzieć w szkole. Chcą jak
najszybciej z niej wyjść i robić masę bardziej interesujących rzeczy.
Win wypatrzył Kate na korytarzu. Stała przy swojej szafce.
Chłopak postanowił podejść.
- Witam, panno Brenwick.
- Cześć Win. Czego chcesz?
- Hmm… Statek kosmiczny, własną wyspę, tonę lodów
truskawkowych, pokoju na świecie, własnego tv show…
- Win?
- Jasne- uśmiecha się chłopak- Tylko się wygłupiam. Mam coś
dla ciebie.
- Chcesz mnie czymś przekupić, bo mój ojciec już cię
znienawidził tak jak ja?- uśmiecha się sztucznie dziewczyna.
- Twój ojciec wciąż mnie uwielbia- uśmiecha się szeroko- To
coś co należy do ciebie i przeze mnie znalazło się w nieodpowiednich rękach-
wyjmuje z kieszeni bransoletkę jej matki i jej podaje.
Dziewczyna nic nie mówi tylko się na nią przygląda. Widać,
że jest dla niej bardzo ważna. Wtedy przenosi wzrok na Wina.
- Wiesz, że ci nie podziękuję.
- A to niby czemu?- pyta chłopak.
- Bo przez ciebie zaginęła. Miałeś obowiązek ją znaleźć.
- Wcale nie. Mogłem to po prostu olać.
- Jak wszystko inne?- unosi brew dziewczyna.
- Nie olewam wszystkiego. Za kogo ty mnie masz?- pyta Win.
- Chyba nie chcesz wiedzieć- uśmiecha się sztucznie Kate i
chce odejść.
- Też ją straciłem- rzuca chłopak.
- Słucham?
- Ja też straciłem matkę. Mam po niej kilka pamiątek i
znaczą dla mnie bardzo dużo. Oszalałbym gdyby, któraś z nich się zgubiła.
- Po co mi to mówisz?
- Bo chcę, żebyś wiedziała, że cię rozumiem. Dlatego
odzyskałem tę bransoletkę.
- Win- zaczęła Kate- przykro mi z powodu twojej matki. Ale
przestań mnie utwierdzać w tym, że mamy ze sobą coś wspólnego albo że się
rozumiemy. Ciągle mówisz jacy jesteśmy do siebie podobni.
- Bo tak jest.
- Nie. Wmawiasz sobie, że tak jest. Szukasz kogoś kto jest
może odrobinę podobny do ciebie i chcesz mu narzucić swoje zdanie. A tak
naprawdę szukasz usprawiedliwienia dla swojego zachowania. Bo uważasz, że skoro
jest ktoś podobny do ciebie to nie jesteś jedyny, który tak postępuje. Że są
inni postępujący tak jak ty. A jednak nie spotkałam jeszcze osoby podobnej do
ciebie. Więc zamiast szukać usprawiedliwienia, postaraj się w sobie coś
zmienić.
- Dlaczego ci tak na tym zależy? Żebym się zmieniał i był
lepszy, co?
- Po prostu ci radzę- mówi Kate wyraźnie zmieszana.
- Radzisz takiemu dupkowi jak ja? Czemu?
- Musisz wszędzie doszukiwać się drugiego dna? Nie chcesz
rad to nie. Na razie.
Win patrzył jak odchodzi. Ta dziewczyna najpeirw pokazuje, że jej zależy, a potem się odsuwa. Przypomniało mu to sytuację z mostu.
Wtedy też tak postąpiła. Czy tylko się nim bawi czy może jest w tym coś więcej?
***
Tony sam siedzi w szkolnej stołówce, bo jego najlepszy
kumpel się spóźnia. Jo nie może znaleźć nigdzie Briana. Miała jeść lunch razem z
Rose, lecz ta przyklejona do Deana, siedzi razem z nim i ludźmi z ekipy. Może
powinna zapytać Tony’ego czy nie widział brata.
- Hej. Mam pytanie.
- Cześć Jo. Wal śmiało.
- Nie wiesz gdzie jest Brian? Wszędzie go szukam, ale
nigdzie go nie ma.
- Chyba załatwia coś dla pani Lewis.
- Znalazła sobie służącego- wzdycha Jo i dodaje- Mogę się
dosiąść?
- Jasne. A co z twoimi przyjaciółkami?
- Kate się zerwała z lekcji, żeby przygotować przyjęcie
pożegnalne dla Matta. Za to Rose- wtedy oboje spojrzeli na zakochaną parę- Sam
widzisz.
- No to jesteśmy skazani na siebie- uśmiechnął się Tony.
- Najwidoczniej.
- Jak przygotowania do przesłuchania?
- Skąd wiesz, że idę na przesłuchanie?
- Brian w domu ciągle gada jaka jesteś świetna.
- Fajnie będzie jak uda mi się zdobyć ważną rolę.
- Musisz ją mieć. Bo inaczej dostanie ją Melissa. A ja nie
przeżyję oglądania jej na scenie.
- Też jej nie lubisz?- śmieje się Jo.
- Powiedzmy, że mnie irytuje.
- Wiesz, chyba się dogadamy.
- Jak chcesz to mogę ci sprzedać parę zabawnych historii z
jej udziałem.
- Pewnie. Dawaj.
- Kiedyś jak byliśmy…
W pewnym momencie Rose usłyszała głośne śmiechy i
postanowiła się odwrócić. To Jo i… Tony. Co oni robią razem przy stole? A do
tego widać, że świetnie się bawią. Jak ta dwójka się dogadała? Czyżby Jo
spodobał się Tony? A może podobał jej się już wcześniej i dlatego radziła jej,
żeby się od niego odsunęła? Chyba musi przeprowadzić z przyjaciółką poważną rozmowę.
***
Chalie spotyka Jackie na szkolnym korytarzu. Dziewczyna nie
wygląda najlepiej. Jest przygnębiona i smutna.
- Hej, wszystko w porządku?- pyta Charlie.
- W jak najlepszym.
- I dlatego wyglądasz jak cień człowieka?
- Odczep się- rzuciła Jackie.
- Wiesz, jakbyś chciała pogadać to jestem w pobliżu.
- Nie, dziękuję. Dam sobie radę.
Natalie zauważa rozmawiające dziewczyny. Od razu rusza w ich
kierunku.