środa, 30 stycznia 2013

Episode 14: Without peas


W związku z tym, że do dzisiaj moja strona przyciągnęła 1000 osób, to z tej okazji pojawia się kolejny odcinek ;)


***

Ted Evans i jego „syn” to chyba najlepsi zawodnicy na boisku. Dobrze spisują się też bracia Shane. To dzięki nim mecz jest taki ciekawy. Wydaje się, że Matt miał już do czynienia z futbolem wcześniej, bo zdecydowanie wyróżnia się wśród graczy. Kiedy na zegarze wybija 60:00 minut, oznacza to, że mecz dobiegł końca. Wszyscy są zadowoleni z dzisiejszego spotkania. Zarówno zawodnicy jak i kibice. Rose, Jo i Kate postanawiają pogratulować chłopakom.

- Tato, mam nadzieję, że dzisiejszy wysiłek nie przyprawi cię o zawał serca. Dzisiaj naprawdę dałeś czadu- śmieje się do ojca Rose.
- Spokojnie córciu- obejmuje ją ramieniem Ted- Jakby co to Sam mi pomoże. Zrobił kurs pierwszej pomocy.
- I masażu- dodaje chłopak i się szczerzy- Jakby ktoś pytał.
- Świetnie nam dzisiaj poszło- zwraca się do Sama, pan Evans- Mam nadzieję, że za tydzień też się pojawisz.
- Jasne. To świetna zabawa.
- Ja prawie wyplułem płuca. A ty mówisz, że to świetna zabawa?- odzywa się pan Shane.
- Mówiłem, że to nie spacerek- śmieje się z niego Matt.
- Steve musisz popracować nad formą- radzi mu Ted.
- Steve?- pyta zdzwiona Jo- To wy się znacie?
- Futbol zbliża ludzi- odpowiada Sam i zwraca się do Matta- Grasz w jakiejś drużynie? Bo jesteś świetny, ale nigdy nie widziałem cię tutaj na zawodach.
- Grałem. Gdy mieszkałem w Kanadzie. Teraz uczę się w Anglii. A dokładnie w Londynie.
- Nie myślałeś, żeby do tego wrócić?
- Owszem, ale Brytyjczycy nie kochają tego sportu jak Amerykanie. Nie ma gdzie się tam rozwijać. A w krykieta grał nie będę- stanowczo mówi Matt, a potem się uśmiecha.
- Wiesz, Nowy Jork zawsze stoi otworem. Przydałby się tutaj taki zawodnik- ocenia Sam.
- Pomyślę nad tym. Dzięki za uznanie. Ty też jesteś niezły.
- Przepraszam dziewczęta- odzywa się do nich Kate- Ile czasu macie zamiar tak sobie słodzić? Możecie spokojnie umówić się na randkę i nam tego oszczędzić.

Wtedy wszyscy się śmieją.

- Wolałbym umówić się z tobą- odpowiada Matt- Ale już dałaś mi kosza. Więc drugi raz nie spróbuję.
- I dobrze. Bo bym ci odmówiła.
- Nie odmówiłabyś, bo bym nie zapytał- odgryza się z uśmiechem chłopak.
- Odmówiłabym, bo teraz udajesz, że byś mnie nie zapytał, ale wiem, że i tak byś zapytał, a ja bym odmówiła- zaplątała Kate.
- To… o której po ciebie wpaść?
- O 8.

Oboje się uśmiechają. A wszyscy dookoła stoją jak osłupieli. Kate postanawia się odezwać.

- A wy?- zwraca się do Rose, Sama i Jo- Też idziecie? 
- Jasne- decyduje Sam.
- Ja umówiłam się z Brianem. Także odpadam- odzywa się Jo.
- Czemu nie- mówi Rose.

Wtedy dzwoni do niej telefon. Dziewczyna oddala się od przyjaciół, aby w spokoju porozmawiać.

- Tak?
- Cześć. Tu Dean. Masz trochę czasu?
- Jasne. Co jest?
- Jestem z ekipą w kanciapie. Myślimy nad naszym klipem i bardzo byś się przydała ze swoimi pomysłami. Mogłabyś wpaść?
- No dobra. W sumie to i tak chciałam z tobą pogadać.
- O czym?
- Dowiesz się na miejscu. Będę za 15 minut. Do zobaczenia.
- Okej. Na razie.

Dziewczyna kończy rozmowę i wraca do znajomych. Zauważa, że nie ma jej ojca i pana Shane’a.

- Hej, a gdzie się podziało starsze pokolenie?
- Jeden z ojców zaprosił ich na partyjkę pokera- odpowiada Matt.
- Aha- odpowiada dziewczyna- Wiecie, muszę gdzieś teraz skoczyć. To widzimy się później, tak?
- Tak- odpowiada Kate- Zdecydowaliśmy się na Hellogoodbye. To chyba fajny klub.
- Świetny. Będę na miejscu o 20. Na razie- odpowiada Rose i odchodzi.
- Ja też już lecę- odzywa się Jo i dodaje- Muszę odpicować się na randkę.
- Jasne- odpowiada Kate- Zaszalej ze stylówą. No wiesz, tak, żeby szczęka mu opadła.
- Masz to jak w banku- uśmiecha się do przyjaciółki- Na razie. Wam też chłopaki. Naprawdę dobry mecz.
- Dzięki- odpowiada Matt.
- Miło było cię poznać- dodaje Sam.
- Ty też się odpicujesz?- podrywa Kate Matt.
- Chyba śnisz.
- Owszem. Przynajmniej sny mam piękne- uśmiecha się.
- Dobra. Chyba muszę spadać, bo się za bardzo rozgrzejesz- nabija się dziewczyna- Na razie.
- Cześć- żegna ją Sam.
- Do zobaczenia- krzyczy za nią Matt i zwraca się do nowego kumpla- Jest ekstra.
- Jak ty to robisz, że jesteś taki pewny siebie?
- Jak chcesz to sprzedam ci parę tricków. Mogą ci się dzisiaj przydać- uśmiechnął się szyderczo- Widać, że lecisz na Rose.
- Dobra. Dawaj- zgadza się Sam.
- A więc, zacznij od…

***

- Udały się zakupy z moją przyjaciółką?- pyta Natalie, gdy Jennifer wraca z toną toreb.
- Owszem. Ale Car nie wspominała, że się przyjaźnicie- atakuje ją kuzynka.
- Jej sprawa. W najbliższym czasie zobaczy co znaczy nie przyjaźnić się z królową szkoły. Stracić reputację, popularność, fanów, nasze służki i wszystkie przywileje.
- Chyba, że pojawi się nowa królowa.
- Ha, ha. Nie ma takiej głupiej, która chciałaby rywalizować ze mną o pozycję- mówi pewnie Natalie.
- Tak a to niby czemu?
- Trzeba mieć to coś. Wygląd, nazwisko, zdolności przywódcze, odpowiednią prezencję, pieniądze i szacunek poddanych.
- To zacznij się szykować do wojny, bo nie jesteś jedyną dziewczyną noszącą nazwisko Lawrance w tej szkole.
- Żartujesz tak?- śmieje się Natalie.
- Nie. Miałam plan, abyśmy razem rządziły HS of Art & Design. Lecz po twojej krytyce wobec mnie, chyba nie zasługujesz na moją przyjaźń. Dlatego chcę ci odebrać to co dla ciebie najcenniejsze.
- Powodzenia z tym- nie daje nic po sobie poznać Natalie- Tylko jak przegrasz, co jest oczywiste, nie wracaj do mnie zapłakana z przeprosinami.
- I wzajemnie- odpowiada Jennifer, obraca się na pięcie i idzie do swojego pokoju.

Kiedy Jennifer odchodzi, Natalie siada na fotelu i zaczyna płakać. Jak mogła dopuścić, aby własna kuzynka się od niej odwróciła. I nie jest takie oczywiste, że nie może odebrać jej popularności. Wszyscy ją podziwiają a do tego jest profesjonalną modelką. Zaczyna mieć swoich fanów. Może odebrać jej wszystko. Natalie mimo tego, że udaje niewzruszoną, tak naprawdę strasznie się tym przejmuje. Przeraża ją fakt, że może zostać sama. Bez pozycji i przyjaciół. Musi szybko coś wymyślić, żeby pozbyć się Jennifer. Tylko co? W takiej sytuacji zadzwoniłaby do April. Ale jej przyjaźń też straciła. Co ma zrobić?

***

Win po udanej i zyskownej sprzedaży czuje się niesamowicie dobrze. Do głowy przyszła mu nawet myśl, że mógłby kiedyś się tym zajmować. Ale raczej w odległej przyszłości, bo teraz za bardzo kocha życie rozpuszczonego nastolatka. Siada przy biurku ojca i podpisuje jakieś dokumenty. Potem sprawdza swoją skrzynkę e-mail. Ma setki nowych wiadomości. Ale od kogo? Otwiera pierwszą z nich i po przeczytaniu strasznie się krzywi. To zaproszenie na randkę. Niby fajna rzecz, tylko, że wiadomość  podpisana jest przez kogoś imieniem Eddie. Następne są również od facetów. Win wchodzi na portal, z którego wysłano wiadomości. Na pierwszej stronie wyskakuje jego profil ze zdjęciem jako osoby poszukującej partnera.

- No zabiję ją!- wykrzykuje przypominając sobie, co wczoraj powiedziała mu Kate, lecz potem się śmieje- Jest nieprzewidywalna i pokręcona. Skąd ona bierze te pomysły? Skąd w ogóle ona się wzięła?

Win szybko kasuje swój profil z gejowskiego portalu randkowego i wyłącza komputer. Jemu do głowy też wpadł ciekawy pomysł. Niech się ta nowa przygotuje na coś wielkiego.

***

Charlie odbyła długą rozmowę, tym razem z obojgiem rodziców. Udało jej się ich przekonać do nowego wizerunku. W końcu doszli do porozumienia. Obiecali sobie, że będą teraz częściej rozmawiać o innych sprawach ich córki. Ciotka Alice, również pomogła Charlie przedstawiając swoje zdanie. Pani Brown czując się odrobinę winna, że tak postępowała wobec córki postanawia poświęcić jej całe popołudnie.

- Kochanie, co chcesz dzisiaj robić? Możesz wybrać jakiekolwiek miejsce a ja cię tam zabiorę?
- A co często robiłyśmy w soboty?
- Wychodziliśmy do teatru czy muzeum albo czytałaś bajki w domu dziecka.
- No to pojedźmy tam dzisiaj. Do dzieciaków- uśmiecha się dziewczyna.
- Jesteś pewna?
- Tak. Dawno tam nie byłam. A już dzisiaj i tak spędziłam fajnie dzień, z ciocią na zakupach.
- Jasne. Co tylko sobie życzysz- matka całuje córkę, bierze kluczyki od samochodu i obie wychodzą z domu.

***

Rose jest już na miejscu. Gdy wchodzi do magazynu od razu witają ja członkowie ekipy.

- O! I jest nasza tancerka- wykrzykuje Nate- Kogo dzisiaj przyszłaś pobić?
- Ciebie, jak będziesz dalej mnie wkurzał- śmieje się dziewczyna.
- Jestem cały twój- chłopak staje i rozkłada ręce jakby właśnie czekał na cios.
- Daj jej spokój Nate- odzywa się Gina- Siadaj zaraz zaczynamy obrady. Tony wspominał, że masz parę dobrych pomysłów.

Wtedy dziewczyna spojrzała na niego. I zdziwiła się tym, co zobaczyła. Był jakiś inny. Patrzył inaczej. A może tylko jej się wydaje? Może doszukuje się w nim jakichś emocji, których tak naprawdę nie ma? Nieważne.

- To prawda, doradziłam im w paru rzeczach. A gdzie jest Dean?
- Skoro wpadłaś to pewnie się picuje przed lustrem- odpowiada Scott.
- Zamknij się kretynie- rzuca Dean wychodząc z boksów i zwraca do Rose- Fajnie, że jesteś.

Dziewczyna się uśmiechnęła.

- Okej. To zaczynajmy- zarządza lider- Rose, jakbyś mogła to powtórz to co mówiłaś mi w szkole.

Dziewczyna ze szczegółami opisuje własną wizję tego klipu. Grupie bardzo spodobał się ten pomysł i zgodzili się od razu, żeby właśnie tak to wyglądało.

- To co? Pomyślcie chwile nad tym co chcecie powiedzieć i zaraz zaczniemy nagrywać- odzywa się Dean- A ja skoczę po kamery.
- Pomogę ci- proponuje Rose i rusza za nim.

Kiedy wchodzą do boksu Deana, chłopak od razu szuka odpowiedniego sprzętu, a Rose myśli nad tym co chce mu powiedzieć.

- Możesz poszukać kart pamięci na tamtych półkach- zwraca się do niej chłopak.
- Jasne.
- Dobra. Chyba mam wszystko co trzeba- mówi po chwili Dean- Idę je poustawiać.
- Okej. Zaraz tam przyjdę- odpowiada Rose.

Dlaczego się zmył akurat wtedy, gdy chciała z nim porozmawiać. Dziewczyna bierze kilka oddechów, bo trochę się zdenerwowała. Ale czym? Czyżby zaczynała coś czuć do Deana? Wtedy zauważa, że komputer. Jest włączony. Siada na fotelu i otwiera nowe okno w programie do pisania. Postanawia opisać wszystko co chce mu wyjaśnić. Nawet sprawnie jej to idzie. Pisze szczerze, bo tak właśnie rozmawia jej się z Deanem. Łatwo, lekko i bez większych oporów. Kiedy kończy zostawia swoje dzieło i dołącza do ekipy.

***

- Tato?- zwraca się do ojca April.
- Tak kochanie?
 - Mam małą i, pomyślisz, że trochę dziwną, prośbę. Zawiózłbyś mnie do domu dziecka?
- A po co? Nie chcesz chyba mieć rodzeństwa, co?- uśmiecha się pan Adams.
- Nie- śmieje się dziewczyna- Byłam dzisiaj w garażu i znalazłam pudła z moimi zabawkami i książkami z dzieciństwa. Tak sobie tylko pomyślałam, że fajnie by było, aby ktoś mógł z nich skorzystać. A w takim miejscu jak dom dziecka mogą się przydać, nie?
- Jasne. To świetny pomysł- uśmiechnął się ojciec- Powiem ci, że bardzo mi się podoba postawa mojej prawdziwej córki. Czemu ją wcześniej ukrywałaś?
- No wiesz- wzdycha dziewczyna- Te błędy młodości.

Oboje się śmieją.

- No tak. To chodźmy już po te pudła- obejmuje córkę i idą do garażu.

***

Jo wystroiła się na randkę z Brianem. Niby to tylko oglądanie filmu w domu, ale nie zaszkodzi wyglądać do tego bosko. Kiedy dzwoni dzwonkiem do jego drzwi, słyszy jak biegnie z góry i już po kilku sekundach jej otwiera.

- Cześć- wita się dziewczyna.
- Wow!- to pierwsza reakcja Briana.
- Wpuścisz mnie czy będę tu stała, a ty się będziesz gapił?
- A wytrzymasz jeszcze parę minut?- śmieje się chłopak.
- Spadaj, wiesz- udaje oburzoną Jo.
- Jasne, że cię wpuszczę- łapie ją za rękę i wprowadza do środka- Nikogo nie ma w domu.
- Pozbyłeś się ich celowo?- pyta podejrzliwe dziewczyna.
- Nie śmiałbym. Tak się akurat złożyło, że każdy ma na dziś jakieś zajęcie. Ale strzelam, że ja mam najciekawsze- uśmiecha się i całuje dziewczynę.
- Masz oczywiście na myśli oglądanie filmu.
- Oczywiście- uśmiecha się i wskazuje na stolik w salonie- Wypożyczyłem kilka dzisiaj rano. Wybierz coś, a ja idę zrobić popcorn.
- Wszystko tylko nie komedie romantyczne i horrory.
- Spokojnie. Też ich nie cierpię- mówi wchodząc do kuchni- Wiesz dla mnie trochę mijają się z celem. Komedie romantyczne są straszne, a…
- A horrory są śmieszne- dokańcza Jo.
- Dokładnie- uśmiecha się chłopak- Masz szczęście, że też tak uważasz.
- To chyba ty masz- odpowiada dziewczyna, czytając okładki kolejnych filmów- Nie chciałbyś słyszeć jak narzekam albo komentuję tego rodzaju filmy- a potem dodaje- Shutter Island wydaje się fajne.
- To odpalaj DVD.

Dziewczyna rozgląda się po salonie i jest pod wielkim wrażeniem. To musiało kosztować sporo kasy. Ładny kominek, złoty żyrandol i lampy. Wszędzie wiele złotych ozdób. A kanapa wygląda jakby była kupiona od samego Ludwika XVI. Niezła chata- pomyślała dziewczyna.

- Na co czekasz?- pyta Brian wchodząc do salonu.
- Na ciebie- uśmiecha się dziewczyna- Wiesz… masz bardzo ładny dom.
- Dzięki. Oprowadzić cię?
- Może później- uśmiecha się dziewczyna- Później zrealizujesz swój plan zaciągnięcia mnie do swojego pokoju.
- Skąd ci przyszło do głowy, że to chcę zrobić?
- Jesteś facetem.
- Bardzo śmieszne- spojrzał na nią- Dla twojej informacji to nie jest jedyna rzecz, o której myślimy kiedy jesteśmy sam na sam z dziewczyną.
- Tak a o czym jeszcze?- zaciekawiła się Jo.
- O tym, żeby po prostu tu była. Żeby móc na nią patrzeć, słuchać jak się śmieje z twoich żartów, chociaż wcale nie są śmieszne. Żeby ją objąć, pocałować albo pogadać o interesujących ją rzeczach. O planach i marzeniach.
- Potrafisz bajerować- śmieje się dziewczyna- Ale powiedzmy, że to kupuję.
- To dobrze- odpowiada Brian i siada na kanapie- Bo już pomysły mi się kończyły.
- Jesteś niemożliwy- dodaje Jo i siada obok niego.

***

Praca w kanciapie idzie całkiem sprawnie. Tancerze naprawdę się starają, a ich wypowiedzi są zróżnicowane i ciekawe. Jednak nikt nie zapomina wspomnieć ile znaczą dla nich więzi pomiędzy członkami ekipy. Układ, który prezentują nie ma sobie równych. Jeśli Dean odpowiednio obrobi i poskleja najlepsze fragmenty, to może z tego wyjść niesamowity klip. Na pewno mają szansę przejść casting.

Po ciężkiej pracy cała grupa idzie do kuchni. Zamówiona pizza właśnie przyjechała i wszyscy rzucają się na nią jak wygłodniałe wilki.

- Hej Rose, jak chcesz dostać kawałek to lepiej się pośpiesz- radzi jej Ron.
- Już idę- odpowiada dziewczyna i zwraca się do Deana- Dasz radę z tym sprzętem?
- Tak. Zaniosę to do boksu i zaraz do was dołączę.
- Okej. Złapię i kawałek dla ciebie. Bo możesz się nie dopchać.
- Niech tylko spróbują nic nie zostawić dla samca alfa- śmieje się Dean i  idzie do boksu.
- Trzymaj- Tony podaje talerz Rose- Ostatni bez groszku.
- Dzięki- odpowiada nieco zdziwiona dziewczyna- Skąd ty…?
- W szkole zawsze wybierasz go z sałatki- odpowiada Tony i wraca do stołu.

Dziewczyna jest tak samo zaskoczona jak poprzedniego wieczoru. Pojawia się nie wiadomo skąd i robi coś co ją dezorientuje. Za kogo on się ma? Specjalistę od powodowania u niej rozchwiana emocjonalnego? Z pewnością. Jednak Rose nie chce się nim przejmować i również siada przy stole z innymi.

Dean z wielką ostrożnością składa sprzęt i układa go w odpowiednich miejscach. Zanim dołączy do reszty postanawia wyłączyć komputer. Siada przed ekranem i dziwi go to co widzi. Jakiś tekst. Zaczyna go czytać.

„Chciałam z tobą o tym pogadać, ale nie wiedziałam od czego zacząć.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Episode 13: Difficult conversation




- Pobuuuudkaaaa!- wykrzykuje Kate na cały pokój.
- Zwariowałaś? Ucisz się. Ja chcę jeszcze pospać- odzywa się Jo.
-Jest 9 rano!- dziewczyna ściąga koleżanki z łóżka.
- W sobotę to oznacza środek nocy- mruczy Rose.
- Ale z was lenie- wzdycha Kate- Skoro tak, to sama zjem naleśniki z brzoskwiniami, bitą śmietaną i syropem klonowym, które Jackie właśnie smaży na dole.

Ledwo co dokończyła zdanie, a obie przyjaciółki zerwały się na równe nogi.

- Naleśniki?!- Jo i Rose zapytały chórem, spojrzały na siebie nawzajem i ruszyły sprintem do kuchni. Kate pobiegła zaraz za nimi.

***

Brian poczuł delikatne ciepło na swojej twarzy. Otworzył oczy i od razu oślepiły go promienie słońca, które przedarły się przez zasłony do pokoju. Patrzy na zegarek. 9.00. Świetny czas na rozpoczęcie pracy nad projektem. Ale… chwila moment. Nie wziął w końcu tej książki od Charlie. Natknął się na Jo i zupełnie o tym zapomniał. Nic dziwnego. Zajęci byli ważniejszymi sprawami. Normalnie by się przejął, że coś poszło nie tak z nauką, którą zaplanował na cały weekend. Ale nie dziś. Dziś czuje się niewiarygodnie dobrze. A co tam. Może przecież napisać tę pracę jutro.

- Dzień dobry kochanie- wita go matka wchodząc do pokoju- śniadanie jest już na stole.
- Wiesz, mamo- zaczyna Brian i podnosi się z łóżka- Czuję się dziś wspaniale.
- To świetnie. A z jakiegoś konkretnego powodu?
- Bo przestałem używać mózgu. I powiem ci, że to najlepsze co ostatnio zrobiłem- mówi z uśmiechem.
- Brian. Kocham cię- kobieta głaszcze go po głowie- Ale nie pij więcej na imprezach.

Chłopak zaczyna się śmiać. Pani Carter dziwnie mu się przygląda. „W sumie każdemu się zdarza” pomyślała i uśmiechnęła się sama do siebie, jakby właśnie przypomniała sobie czasy kiedy sama była nastolatką.

- Chodźmy już na dół- proponuje kobieta- Twój brat i ojciec czekają.

***

Win punktualnie o 9.00 zjawia się w firmie swojego ojca. Każdy pracownik, którego mija wita się z nim i uśmiecha. Młody Chambers już teraz czuje się jakby był tu szefem. I w tej roli odnajduje się znakomicie. Ma niesamowite zdolności przywódcze i uwielbia mieć władzę.

- Witam Panie Brenwick- Win ściska dłoń swojego klienta- Windsor Chambers. Proszę za mną.

Obaj mężczyźni wchodzą do sali konferencyjnej, gdzie zgromadzone są przedmioty interesujące kupca.

- A więc- zaczyna Win- oglądał pan wcześniej te przedmioty?
- Tak, lecz nie byłem przekonany czy są warte swojej ceny- uśmiecha się mężczyzna- Nie są chyba aż tak unikatowe.
- Zaraz panu udowodnie, że sa- usmiecha się Win- A jeśli można spytać. To w jakim celu chce pan je kupić? Do ozdoby domu?
- Nie. Nabywam różne przedmioty dla muzeów sztuki w Europie. I właśnie we Włoszech potrzebują dzieł w stylu rokoko.
- To dziwne, że męczą człowieka w Stanach.
- Nie rozumiem- odpowiada Brenwick.
- Przecież mają dwa kroki do Francji. Tam przecież było najwięcej artystów rokoko i dlatego najłatwiej by było je zdobyć. W Paryżu jest tego o wiele więcej niż tutaj.
- Owszem- uśmiecha się mężczyzna- Próbowali. Lecz niestety wystąpiły drobne problemy. Francuzi wycofali się ze sprzedaży, a potem zaczęli tworzyć konkurencyjne wystawy i muzea.
- Ach, ci Francuzi- wzdycha Win- Mogę pana zapewnić, że nic takiego nie planuję.  Bo mój dom już wygląda jak muzeum.
- Mój również- śmieje się klient.
- Napije się pan czegoś?- proponuje chłopak.
- Z przyjemnością- odpowiada, lecz po chwili dodaje- Ale to nie ułatwi panu sprawy. Nawet po alkoholu świetnie się targuję.
- Na to liczę- podaje szklankę Brenwickowi- Uwielbiam wyzwania.

Mężczyzna jest odrobinę zdziwiony. Kiedy dowiedział się, że zajmie się nim 17-latek myślał, że pójdzie mu łatwo. Uda mu się zdobyć cenne przedmioty za niewielką cenę. Jednak kiedy Win prezentował po kolei każde z dzieł widać było, że naprawdę na tym się zna. Wyglądał identycznie jak jego ojciec. A może nawet lepiej. Chłopak zyskał sobie szacunek Marka Brenwicka- jednego z bardziej znanych kupców i przedsiębiorców.

***

- To chyba najlepsze co w życiu jadłam- oblizuje się Jo.
- Dzięki- uśmiecha się Jackie- Chcesz jeszcze jednego?
- Nie. Zaraz wybuchnę.
- Szkoda, że wczoraj rodzice zabrali Charlie do domu, nie?- odzywa się Rose.
- Są strasznie konserwatywni- odpowiada Jackie- I tak pewnie miała przechlapane, że poszła na tę imprezę.
- Ciekawe jak to jest być takim idealnym?- dodaje Kate- Zawsze we wszystkim najlepszym. Najwyższe oceny, punktualność, kultura, posłuszeństwo, sztywniackie ciuchy, maniery i te inne pierdoły.
- Ja bym chyba zwariowała- komentuje Rose.
- No chyba jak każdy. Dziewczyna ma przerąbane- współczuje jej Kate.
- To może do niej zadzwonimy?- proponuje Jo.
- A jak odbiorą jej rodzice? Co wtedy powiesz?- pyta Jackie.
 -Dzień dobry. To my wczoraj zrobiłyśmy z państwa córki niesamowitą laskę i zabrałyśmy ją na imprezę. Niech się teraz nie uczy tylko z nami szaleje- odpowiada Kate wystawiając w uśmiechu wszystkie zęby.
- Dobra. To nie zadzwonimy- spuściła głowę Jo- Zapytamy ją w poniedziałek w szkole. O ile przeżyje do poniedziałku.
- No to co dzisiaj robimy?- pyta Kate.
- Jak tylko moja mama wróci to muszę pomóc jej w sklepie- mówi Jackie.
- A więc zostają trzej muszkieterowie.
- Ja idę przecież na mecz- tłumaczy Rose.
- A no tak. Mówiłaś wczoraj- przypomina sobie Kate- To może pójdziemy z tobą, co?
- Mi się podoba ten pomysł- dodaje Jo- Pooglądamy sobie Sama i innych chłopaków.
- I ich staruszków. Nie zapominajcie o tatusiach- śmieje się Rose.
- Niektórzy 40-latkowie wyglądają całkiem całkiem- żartuje Kate.
- O przymknij się!- mówi do niej Rose ze skrzywioną miną.
- No co?! Myślisz, że Win będąc tatusiem nie będzie wyglądał dobrze?- pyta śmiejąc się Kate.
- Zacznijmy od tego, że on nigdy nie będzie ojcem- ocenia Jo- Taki koleś nie porzuci swojego rozpustnego życia na rzecz stworzenia rodziny. Nie ma mowy.
- Ludzie są czasem inni niż się może wydawać- odpowiada Kate.
- Nie Win- komentuje Jackie.
- Czemu? Może w środku jest romantyczny i wrażliwy- brnie dalej dziewczyna.
- Yhym. Chyba w bardzo głęboko ukrytym środku. Zaraz za sercem z kamienia- nabija się Jo.
- O! To było dobre- przybija jej piątkę Rose- Naprawdę. Czasem uda ci się powiedzieć coś sensownego.
 - Dziękuję za uznanie- uśmiecha się dziewczyna.
- To o której jest ten mecz?- zmienia temat Kate.
- O 11. I wydaje mi się, że powinnyśmy już się zbierać, jeśli chcemy zdążyć- odpowiada Rose.
- No to tyłki do góry i idziemy- zarządza Jo- Na razie Jackie. Dzięki za nocowanie i pyszne naleśniki.
- Nie ma sprawy- odpowiada dziewczyna- Polecam się na przyszłość.
- Pa. Dzięki za wszystko- żegna się Rose.
- Miłej pracy w sklepie- rzuca Kate i wszystkie trzy wychodzą.

***

Charlie była zła na rodziców, że zabrali ją wczoraj do domu. Ten czas chciała spędzić z koleżankami. Chociaż raz świetnie się bawić i po prostu zapomnieć, że na co dzień jest tylko zwykłą kujonką.
Tymczasem do rodziny Brownów przyjechała ciotka Alice, siostra pani Brown. Kiedy Charlie schodzi na śniadanie zastaje obie kobiety w kuchni.

- Ciocia Alice!- wykrzykuje dziewczyna.
- Witam moją ulubioną siostrzenicę- kobieta ją przytula i całuje.
- W sumie to jestem twoją jedyną siostrzenicą- stwierdza Charlie.
- I dlatego ulubioną- Alice uśmiecha się.
- Spóźniłaś się na śniadanie- mówi z powagą pani Brown- Tata pojechał już do pracy.
- Przepraszam. Ale byłam zmęczona i musiałam się wyspać.
- No tak. Zmęczona włóczeniem się z nieodpowiednimi dziewczynami.
- Byłyśmy tylko w barze mlecznym, a potem na imprezie. Tyle.
- I myślisz, że to w porządku?
- Mówiłam, że wychodzę. Pozwoliliście mi.
- Tak. Na spotkanie z przyjaciółmi. A nie z tymi łobuziarskimi dziewczynami, które zrobiły z ciebie…
- Ładną dziewczynę?- kończy Charlie.
- Nie. Zrobiły z ciebie jedną z nich. Uganiającą się za chłopcami, wyzywająco ubraną i nieposłuszną dziewczynę. Nie akceptuję takiego postępowania.
- Nic takiego nie zrobiły. Pomogły mi się poczuć lepiej, atrakcyjniej i pewniej siebie. O co tyle szumu?
- O nie, młoda damo. Nie będziesz się tak zachowywała, nie będziesz się z nimi przyjaźniła, nie będziesz tak się ubierała i wyglądała. I nie będziesz zadawała się z chłopakami tak jak one.
- Mamo! Ale ja chcę być taka jak one. Nie są takie jak je opisujesz. Są sympatyczne i miłe. Pomogły mi.
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie będziesz się z nimi kolegowała.
- Jane…- zaczyna Alice.
- Nic nie mów- odpowiada matka Charlie- To nie jest twoja córka. Ja decyduję o jej życiu.

Charlie spuściła głowę i miała już wyjść. Ale ostatnie zdanie matki naprawdę ją zdenerwowało.

- Nie!- wykrzyknęła- Nie ty decydujesz o moim życiu! Tylko ja!
- Charlie uspokój się! Idź do swojego pokoju i przemyśl swoje zachowanie- zarządza Jane.
- Nie! Ty nic nie rozumiesz. Zawsze jestem posłuszna i uczynna. Robię wszystko co wy mi każecie. Staram się, mam najlepsze oceny, codziennie się uczę, chodzę na dodatkowe lekcje. Spełniam wszystkie wasze wymagania. Ja też mam jakieś potrzeby, wiesz? Więc teraz pozwól, że raz zrobię coś dla siebie. Raz w życiu. Nie mam zamiaru się zmieniać, w dziewczynę, którą ty opisujesz. Uwielbiam się uczyć, uczestniczyć w kółkach i różnych grupach. To się nie zmieni. Ale to jak wyglądam jest moim największym problemem. Ubierasz mnie w ubrania, w których ty chodziłaś jak byłaś w liceum. Są okropne. Nienawidzę ich i tych okularów. Dlatego teraz będę się ubierała jak wszystkie dziewczyny w mojej szkole. I dla twojej informacji to jak ktoś jest ubrany nie mówi o tym jaką jest osobą. Po prostu chce się czuć dobrze.

Matka patrzyła na córkę, była tak zaskoczona, że nie powiedziała ani słowa. Wtedy dziewczyna wzięła oddech i postanowiła mówić dalej.

- Wczoraj wszyscy się ze mnie śmiali. Z tego jak wyglądam. Potem Natalie i jej koleżanki oblały mnie jogurtem. To była najgorsza rzecz jaką przeżyłam. Tak mamo, Natalie. Uważasz ją za dobrą córkę, bo jej matka w kółko się chwali, jakie ma dobre oceny i jakie osiągnięcia w tańcu, a do tego pomaga w fundacji. To wszystko jest tylko na pokaz. Oceny ma załatwiane przez znajomości a fundacji przekazuje tylko pieniądze. Nic dobrego nie robi. Za to właśnie ona ubiera się strasznie wyzywająco i rzuca się na wszystkich chłopaków. Od paru dni nie może się odczepić od Wina i nie zdziwię się jeśli już się z nim przespała, żeby go zatrzymać. Jej kuzynka Jen też taka jest. Piękne i pociągające królowe szkoły. Za to Jackie, Jo, Kate i Rose pomogły mi wczoraj. Dały mi nowe ciuchy, zrobiły fryzurę i makijaż. Dzięki nim poczułam się świetnie i odegrałam się na Natalie. Ludzie zaczęli mnie postrzegać jako nową, pewną siebie i interesującą osobę. A wielu chłopców, którzy nie zwracali na mnie przedtem uwagi i zapominali jak mam na imię, teraz chcą ze mną rozmawiać. I uważam, że w tym nie ma nic złego. Bo nadal chcę być najlepszą uczennicą i dostać się na świetne studia. Ale to przecież nie znaczy, że nie mogę być lubiana i popularna. Albo, że nie mogę mieć przyjaciół i wychodzić na imprezy jak wszyscy.
- Kochanie…- zaczęła mama- Nie wiedziałam, że tak obierasz naszą troskę o ciebie. Nie wiedziałam, że masz problemy w szkole. Że inni cię źle traktują. Dlaczego nic nie powiedziałaś?
- Obchodziło cię tylko czy mam dobre oceny i czy nauczyciele są ze mnie zadowoleni. Resztę po prostu omijałaś.
- To nieprawda. Po prostu nie myślałam, że wygląd i zdanie innych ma dla ciebie znaczenie.
- Ma i to bardzo duże- odpowiada córka- Mamo ile razy zmieniałaś wystrój w naszym domu?
- A co to się ma…
- Po prostu odpowiedz.
- Jakieś pięć, sześć razy.
- Okej. Zmieniałaś jego wygląd. I powiedz czy któraś z tych zmian oznaczała, że ten dom przestał być nasz, przestałaś w nim czuć ciepło rodzinne albo naszą miłość? Nie. Oczywiście, że nie. Bo chodź zmieniasz wystrój to wartości i zasady jakie tu panują są niezmienne. Nadal jesteśmy kochającą się rodziną. To dlaczego uważasz, że jak ja zmienię swój wygląd to od razu stanę się inną osobą?

Kobieta przyglądała się córce i nic nie mogła z siebie wydusić. Charlie miała rację. Całkowitą rację. Jane zdała sobie sprawę, że oceniła swoją mądrą i rozsądną córkę jako lekkomyślną i nieodpowiedzialną. Pokazała, że jej nie ufa i uważa, że ludzie mogą ją zmienić. Jednak jej córka jest bardzo inteligentna i niezależna. Ma silną osobowość i swoje przekonania, na które nikt nie wpłynie.

Charlie w końcu poczuła, że wyrzuciła z siebie wszystko co ją trapiło. Postawiła się zdaniu matki, aby przedstawić swój punkt widzenia. I chyba się udało.

- Pójdę odrobić pracę domową- powiedziała dziewczyna i wyszła z kuchni.
- Jane- zaczęła jej siostra- Wiesz, że ona ma rację.
- Wiem.
- Mam nadzieję, że pozwolisz jej zmienić styl i dać odczuć, że istnieją w jej życiu rzeczy, które są dla was równie ważne jak nauka.
- Zdecydowanie- odpowiada pani Brown- Nie zdawałam sobie sprawy, że to tyle dla niej znaczy. Musze porozmawiać z Johnem. Pojadę teraz do niego do pracy. On zawsze potrafił się z nią porozumieć.
- To co ty na to, że ja zabiorę Charlie na zakupy? No wiesz, jak zmiany to zmiany. To może pozwoli jej też trochę ochłonąć.
- Jasne. I powiedz, że może odrobić lekcje później.
- Oczywiście.
- Na razie.
-Pa.

***

Carmen podjeżdża pod dom Lawrance’ów. Umówiła się z Jen na zakupy i pogaduchy o wczorajszym wieczorze. Drzwi od domu otwiera jej Natalie.

- O cześć!- wita się Carmen- jest Jen.
- Nie obchodzi mnie to. A co ty tu robisz?
- Umówiłyśmy się na zakupy.
- O! I co? Teraz jesteście przyjaciółkami?- pyta z oburzeniem Natalie.
- Tak jakby.

Wtedy Jennifer schodzi na dół, ubrana jak zwykle zniewalająco. Wita się tylko z Carmen, a kuzynkę omija z powodu wczorajszej kłótni.

- Hej Car. Jestem gotowa i możemy już jechać.

Obie dziewczyny wychodzą z domu. Natalie jest ciągle zła za wczorajszy wieczór. A teraz jeszcze to. Musi zadzwonić do April i się wygadać.

- Hej. Nie uwierzysz co się właśnie stało- mówi królowa, gdy przyjaciółka odbiera telefon.
- Może w gazecie opisali, że żeruję na twojej popularności?
- Co?
 -Natalie. Wczoraj przesadziłaś. Chciałaś się odegrać na tych młodych dziewczynach. Jasne. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Ale jak ci nie wyszło to wyżyłaś się na nas. To co mi powiedziałaś było naprawdę okropne. Ja poświęciłam ci wiele mojej uwagi i czasu. Zawsze ci pomagałam i byłam przy tobie w najtrudniejszych momentach. A ty nigdy nic dla mnie nie zrobiłaś. A więc nie dziw się teraz, że nie chcę się z tobą przyjaźnić. Właściwie to nie chcę cię znać. Żegnam.

Natalie nie wierzy w to co właśnie się stało. Czyżby straciła najlepszą przyjaciółkę? Może tylko trochę się pogniewa i potem jej przejdzie. Chociaż nigdy nie mówiła, że kończy z ich przyjaźnią. Chyba musi się postarać, żeby ją odzyskać. Ją i Jen. Dwie dziewczyny z którymi czuła się naprawdę dobrze. A teraz nie pozostał jej nikt.

***

-Gdzie twój tato?- pyta Kate.
- Nie wiem. Nie widzę go. Sama też nie- dopowiada Rose.
- Tam są! Panie Evans!- krzyczy Jo i macha w stronę Teda i Sama.

Dziewczyny do  nich podchodzą.

- Cześć Jo- wita ja pan Evans- A to jest…?- pyta wskazując na Kate.
- Kate. Kate Brenwick- przedstawia się dziewczyna.
- A to jest Sam- Rose przedstawia przyjaciela koleżankom.
- Cześć. Miło was poznać- wita się chłopak.
- To ja może idę nas zapisać do drużyny- proponuje Ted- A wy sobie dzieciaki tu pogadajcie.
- A więc Sam- zaczyna Jo- ile masz lat? Do jakiej szkoły chodzisz? Ile miałeś dziewczyn? Kim są twoi rodzice? Gdzie mieszkasz? Średnia ocen? I numer buta?

Chłopak patrzy na nią pytająco. Za to wszystkie trzy zaczynają się śmiać.

- To standardowa procedura- dodaje Kate.
- Och! Pozamykajcie się- mówi przez śmiech Rose i zwraca się do Sama- Tylko sobie żartują.
- Załapałem- uśmiecha się chłopak i zwraca do Jo- Ale jakbyś chciała to chętnie o sobie opowiem.
- Chwila moment! Czy ty właśnie zarywasz do mojej przyjaciółki?- pyta z uśmiechem Rose.
- Tak- szczerzy zęby Sam.
- No wiesz. Ale ona ma chłopaka- dodaje dziewczyna.
- Ty też masz. Jacka. A spotykasz się ze mną- śmieje się chłopak.
- Ha, ha- śmieje się Kate- No nieładnie Rose.
- Czyli wiesz o akcji z Jackiem?- pyta Jo.
- Tak. I przyznam, że to niezła jazda. Rose chodzi z psem. Kto by pomyślał.
- Totalnie odjechana- dodaje Kate- Zwłaszcza wobec Deana.
- Deana?- pyta Sam.
- Chyba ktoś cię wołał- zwraca się do chłopaka Rose- To mój tata. Zaraz zaczynacie mecz.
- Okej. Trzymajcie kciuki- mówi Sam i odchodzi w stronę graczy.
- Nie mówiłaś mu o Deanie? Przecież Sam to twój kumpel- dziwi się Jo- Chyba, że nie jest dla ciebie tylko kumplem?
- Jest moim kumplem. Ale nie chcę go zamęczać sprawą z Deanem.
- Zamęczać czy może informować?- pyta Kate.
- Oj przestańcie- ucina temat dziewczyna- Możemy obejrzeć mecz?
- Jasne. Ale lepiej, żebyś to wyjaśniła, bo potem może być nieciekawie- mówi Jo.
- Dobrze mamo- odpowiada Rose- Zajmijmy się teraz futbolem.
- Hej, czy to pan Shane?-pyta nagle Kate- Co on tu robi? Z jakimś młodym gościem?

piątek, 25 stycznia 2013

Episode 12: Battle & Knockout




- Widzisz to co ja? Czy mi się to tylko śni?- pyta Win, nie mogąc oderwać oczu od Charlie.
- Myślisz, że to możliwe, żebyśmy mieli ten sam sen?- pyta go Tony.
- Hej, słyszałem, że jest tu gdzieś Charlie- podchodzi do nich Brian- Widzicie ją?
- Cały czas. Ciągle od 2 minut. Nawet nie mrugnąłem- odpowiada mu Chambers.
- Dlaczego?
- Dlatego- wskazuje mu na dziewczynę, skinieniem głowy, jego brat.
- A niech mnie!- mówi Brian.
- Mnie też- dodaje Win.
- Nie o to mi chodziło- prostuje chłopak.
- A mnie owszem- kumpel brata szyderczo się uśmiecha.
- Ale chyba, nie zaczniesz się przy niej jąkać, nie?- pyta Tony.
- Nie- odpowiada Win- O języku nigdy nie zapominam- uśmiecha się podstępnie.
- Ha, ha. Ty zawsze to samo.
- Jesteście obrzydliwi- komentuje ich Brian- Idę zapytać o tę książkę- rzuca i idzie w stronę Charlie.
- On tak na serio?- pyta Win- Laska się odpicowała, a on będzie z nią gadał o podręcznikach?
- Obawiam się, że tak.
- Nie wierzę, że jesteście spokrewnieni.
- Ja czasem też nie- śmieje się Tony.

***

-Co z nią zrobimy? Wszyscy tylko nią się interesują i jej durnymi koleżankami- denerwuje się Jeniffer.
- Nie mam pojęcia. Jest otoczona tłumem ludzi. Nie mamy dużego pola manewru- odpowiada Natalie.
- Ale musicie przyznać, że wygląda świetnie- odzywa się April.
- Och, zamknij się!- rzuca jej królowa- Lepiej pomyśl co możemy zrobić, żeby być w centrum uwagi.
- Może coś co robisz świetnie. Jak taniec- proponuje przyjaciółka.
- A nie pamiętasz jak to się skończyło na moim przyjęciu, kiedy była ekipa „Noise”? Nic z tego. Nie przebiję ich- stwierdza Natalie- Nie sama.
- Może nie tańcem towarzyskim- wtrąca się kuzynka- Co powiesz na seksowne kocice? Strzelam, że te smarkule nie potrafią się kobieco poruszać.
- Tak!- uśmiecha się Natalie- To jest to. Idziemy.

***

Kiedy Kate schodzi do koleżanek zaczepia ją Dean.

- Hej, szalona!- łapie ją za ramię- Nie pędź tak. Chce tylko powiedzieć, że Nate’owi się podobało. Publika zwariowała. Chyba będziesz musiała zaglądać tu częściej.
- No ma się rozumieć- uśmiecha się dziewczyna.
- Świetna robota- chłopak przybija jej piątkę.
- Dzięki. Za to twoja już nie taka świetna.
- To znaczy?
- Albo byłam dzisiaj po południu głucha albo chciałeś kogoś zaprosić na randkę.
- A-załapał Dean- To już raczej nie aktualne.

Dziewczyna przypomniała sobie kim jest Jack i zaczęła się śmiać.

- Co jest?- pyta zdezorientowany chłopak.
- Nic- odpowiada i kieruje się na parkiet.

O co jej chodziło?- pomyślał Dean i spojrzał na Rose- Nie wkręcaj się stary. Daj na luz- mówi sam do siebie. Rozgania myśli i idzie zbierać ekipę na występ.

***

Kiedy dj puszcza piosenkę Rihanny „S&M”, Natalie, Jennifer i April ruszają na środek parkietu. Wszyscy robią im miejsce. A cała trójka tańczy w stylu The Pussycat Dolls. Poruszają się naprawdę dobrze. Seksownie i elektryzująco. Wiele dziewczyn patrzy na nie z zazdrością, za to kolesie tylko się ślinią. Nawet sam dj nie może oderwać od nich wzroku. Dziewczyny czują się bardzo pewne siebie. Natalie podchodzi do Charlie i swoimi ruchami pokazuje, kto tu rządzi.

- Mam ją udusić?- pyta Kate.
- Nie. Niech ma satysfakcję- stwierdza Jackie.
- Nie przeżyłaby, gdyby, chociaż przez chwilę, nie była w centrum- dodaje Jo.
- Jakby co, to mogę ją delikatnie poturbować- zaciera ręce Kate.

Za to Natalie tym razem wraz z April i Jen rusza w stronę Charlie i jej koleżanek. Wykonuje parę ruchów, które podburzają publikę. Wszyscy zaczynają klaskać, gwizdać i wiwatować.

- Wow! wow! wow!- odzywa się dj- Coś mi się zdaje, że szykuje się mała bitwa!

 Ludzie zaczynają skandować : „Bitwa! Bitwa!”
Jackie pokazuje rękami, że to jakaś pomyłka. Reszta dziewczyn się dołącza.

- No tak się nie bawimy!- wykrzykuje Nate- Jeśli wyzwanie zostało rzucone. Musicie je przyjąć. Takie są zasady.

Natalie zadowolona patrzy na swoje ofiary. Już wie, że wygrała. Pokazała tym smarkulom, że z nią się nie zadziera.

- No to po nas- zmartwiła się Charlie- Ja przecież nie tańczę.
- Ja też nie- dodaje Jackie.
- Ja dopiero zaczynam breakdance- odzywa się Kate- Z resztą wolę być po tamtej stronie konsoli.
- Ja mam dwie lewe nogi- mówi Jo- Zostajesz nam tylko ty, Rose.
- Oszalałyście chyba, jeśli myślicie, że wyjdę tam do tych hien- odpowiada dziewczyna.
- No weź. Możesz nas uratować. Tańczysz już długo. I ostatnio przenieśli cię do klasy wyżej- namawia ją Jo.
- Balet czy jazz to nie streetdance. Nie dam rady.
- No to jak?- pyta Nate- Dajecie czadu czy walicie w gacie?

Tłum nagle ucichł w oczekiwaniu na decyzję. Wszystkie oczy spojrzały na Rose. Dziewczyna popatrzyła najpierw na dj’a, potem na zadowoloną Natalie i proszące obok swoje przyjaciółki. Już miała odmówić, gdy zobaczyła, że przygląda się jej Tony. Patrzy się tak samo jak zawsze. Tym zniewalającym i przyciągającym spojrzeniem. Wtedy przypomniały jej się jego słowa. To co powiedział o sobie, o tańcu, o tym miejscu i tej ekipie. Otworzył się przed nią. Więc chyba nadszedł czas na rewanż.

- Wchodzę!- wykrzykuje Rose.

Cała sala zaczęła wrzeć. Ci ludzie uwielbiają bitwy. Mogliby je oglądać godzinami i dalej wrzeszczeć, aż potraciliby głosy.

- Okej młoda- odzywa się dj- Mam nadzieję, że pokażesz co potrafisz!- wykrzykuje Nate.

Wszyscy są zniecierpliwieni. Chcą już obejrzeć to widowisko. Jedna kontra trzy. Ta mała będzie musiała naprawdę się wykazać, jeśli chce się z nimi mierzyć.
Rose wychodzi na środek i dokładnie widzi zadowolenie na twarzy królowej. Dziewczyna zamyka oczy. Przeraża ją fakt, że wszyscy na nią patrzą. Musi się uspokoić. Postanawia spojrzeć jeszcze raz na Tony’ego. Chłopaka niestety tam nie ma. Wtedy Rose ogarnia dziwny niepokój. Co jeśli nie da rady? W tle słyszy pierwsze, dźwięki „Where have you been” Rihanny. Zaczyna drętwieć.  Jednak nagle ktoś chwycił ją za ramiona i odwrócił do siebie. Chłopak łapie ją delikatnie za podbródek, nachyla się i namiętnie całuje. Dziewczyna od razu się rozluźnia. Czuje ciepło jego miękkich warg i siłę z jaką przyciągnął ją do siebie. Pocałunek trwał tylko kilka sekund, ale przekazał więcej niż jakiekolwiek słowa.

- Ja zrobiłem to co zawsze chciałem zrobić- chłopak odezwał się pierwszy - Teraz twoja kolej.

***

- Co tam się dzieje?- pyta Tony przechodzącego kolegę.
- Szykuje się bitwa- odpowiada mu Ron.
- Czyja?
- Trzy gorące laski rzuciły komuś wyzwanie. Chyba tej Charlie dla której zapodawała kawałki Kate.
-Co? Przecież Natalie ją zniszczy- chłopak podchodzi bliżej tłumu.

Słyszy jak dj zachęca dziewczyny do walki. Żadna nie ma odwagi, żeby wyjść na środek. Tony im się nie dziwi, w końcu trzeba coś potrafić, żeby nie wyjść na frajera. Nagle Rose rozgląda się dookoła. Jej wzrok zatrzymuje się na nim. Tony patrząc w jej oczy dokładnie wie nad czym się zastanawia. Czuje, że musi jej pomóc. Patrzy się na nią tak, jakby chciał powiedzieć : „Dasz radę! Wiem, że potrafisz! Ja w ciebie wierzę!”. Wtedy dziewczyna wychodzi przed szereg decyduje się podjąć wyzwanie. Cała publika zaczyna robić coraz większy hałas. Na to właśnie czekali. Po chwili jednak Rose zaczyna żałować tej decyzji. Ogarnia ją strach i wydaje się być bezsilna. Tony przeciskając się między ludźmi idzie w jej stronę. Sam do końca nie wie dlaczego to robi. Poczuł, że musi tam być i coś zrobić. Łapie ją za ramiona i odwraca. Gdy spojrzał jej w oczy przypomniał sobie moment, kiedy pierwszy raz ją zobaczył. Coś kazało mu teraz zbliżyć się do niej i ją pocałować. Nie planował tego. Po prostu to zrobił. I to był najbardziej emocjonujący pocałunek jaki w życiu przeżył. Rose była w lekkim szoku. Dlatego postanowił jej coś wyznać.

- Ja zrobiłem to co zawsze chciałem zrobić. Teraz twoja kolej.

Dziewczyna patrzyła na niego z niedowierzaniem. Tak jak większość osób, które to widziały.

- Jest gotowa!- krzyczy do Nate’a Tony i dołącza do tłumu.
- Właśnie widzę- śmieje się dj do kumpla- W takim razie, może coś mocniejszego.

Nate puszcza remiks Keshy „Blow”.
Rose świetnie zna ten utwór i postanawia dać z siebie wszystko. Tony dał jej niesamowitą energię i wiarę w siebie. Dziewczyna wyobraża sobie, że jest tutaj sama i po prostu trenuje. Każdy ruch, zaczynając od pierwszego, jest idealnie zatańczony. Natalie jest zszokowana tym co widzi. Jej kumpele również. Jednak pod największym wrażeniem jest Jo.

- Czy ona chodzi na breakdance?- pyta się Charlie.
- Nie- odpowiada jej Jackie nie odrywając wzroku od dziewczyny- Chodzi na klasykę i jazz.
- Na klasykę?
- Tak. Chociaż po tym co tu widać zaczynam wątpić czy to na pewno prawda.
- Znam ją całe życie, ale to…- odzywa się Jo- To jest ekstra!

Kiedy utwór się kończy. Tłum szaleje. Biją brawo i skandują jej imię. Członkowie „Noise” też są pod wrażeniem. Dean nie może przestać patrzeć na tę dziewczynę. Nie spodziewał się, że coś takiego zobaczy. Totalnie go zamurowało.

- Mówiłem, że da popalić!- odzywa się Nate- To co dziewczyny jedziemy dalej?

Rose się śmieje i podchodzi do swoich rywalek. Chce podać im rękę na znak remisu. Natalie jednak nie chce tak tego rozegrać. Musi wygrać.

- No to bawimy się dalej!- Nate puszcza Davida Guettę i Kelly Rowland „Commander”.

Natalie i spółka dają kolejną dawkę seksapilu. Ich ruchy są czyste, zgrane i  świetnie współgrają z rytmem. Taki profesjonalizm ciężko będzie przebić.
Dla Rose dj przygotował „Don’t wake me up” Chrisa Browna. Dziewczyna spokojną zwrotkę zaczyna ruchami klasycznymi. Wtedy tłum bacznie się jej przygląda. Niewielu tancerzy w bitwach stosuje takie style tańca. A jeśli już to muszą to być bardzo dobre i efektowne kroki. A takie właśnie są. Gdy rozlegają się słowa refrenu, Rose płynnie przechodzi do hip hopu i house’a. Figury i kroki są niesamowite. Nikt by nie pomyślał, że dziewczyna z taką dynamiką i świetną izolacją ciała tańczy klasykę. Ten miks różnych stylów wywołuje nieopisany szał pośród publiki. Dj wycisza wtedy muzykę. Dziewczyna nie wie co się dzieje. Natalie i jej koleżanki również.

- Niewiarygodne!- mówi do mikrofonu Nate- Hej ludzie! Powiecie mi co tu mamy?!

Wszyscy na sali wykrzykują: „Nokaut!”.

-Nokaut oznacza game over. A więc koniec! Teraz wszyscy na parkiet!- zachęca ich Nate puszczając jakiś odlotowy kawałek.

Nagle tłum się rozchodzi i zaczyna tańczyć. Inni idą się czegoś napić albo coś zjeść w tzw. kuchni. Jeszcze inni gadają o tym co się właśnie stało. Rose, Jo, Kate, Jackie i Charlie będąc w lekkim szoku nawet nie ruszyły się z miejsca.

***

Natalie czując się upokorzona postanawia wyjść z tej imprezy. Jej kuzynka i przyjaciółka biegną za nią.

- Skąd ta mała potrafi tak tańczyć? Jak mogła mnie tak upokorzyć?- rozpacza królowa.
- Ja bym w życiu nie pomyślała, że ma coś wspólnego ze streetdance’m- mówi April.
- Nie rozumiem dlaczego Tony ją pocałował? Co to miało znaczyć?- pyta Jennifer.
- To, że byłaś beznadziejna. Spójrz prawdzie w oczy. Dla niego jak nie tańczysz to jesteś nikim. Powinnaś wziąć się za siebie- krytykuje ją Natalie.
- Nie mów tak do mnie!- reaguje kuzynka- Sama byś się postarała, bo widocznie Win tobą gardzi. Traktuje cię jak dziewczynę na telefon. Zero szacunku. I ty niby masz się za taką wspaniałą.
- Hej! uspokójcie się- zwraca się do nich April.
- Ty najlepiej to się ucisz!- odpowiada jej królowa- Nic nie robisz tylko się chowasz za moimi plecami. Nie można na ciebie liczyć. Jesteś najgorszą przyjaciółką na świecie. Mam cię dość. Żerujesz tylko na mojej popularności. Bo beze mnie jesteś nikim.

Między siostrami doszło do ostrej wymiany zdań. Dlatego postanowiły odjechać oddzielnymi taksówkami. Za to słowa Natalie silnie zraniły April. Zawsze się starała i jej we wszystkim pomagała. A co dostaje w zamian? Wyzwiska i obelgi. Ma już tego dość. Skoro jej nie potrzebuje to koniec z przyjaźnią. Dziewczyna postanawia wrócić na imprezę i dobrze się bawić. Zapomnieć o Natalie i jej głupich radach. Rozpuszcza włosy, zdejmuje złotą biżuterię i zakłada kurtkę, aby zasłonić ramiona i podciąga bluzkę do góry, aby zakryć dekolt. Czuje się wtedy o wiele lepiej. Wchodzi do środka.

***

- Aaaaaaaa!- wykrzykuje i rzuca się na przyjaciółkę Jo- Byłaś niesamowita. Od kiedy potrafisz tak tańczyć?
- Chyba… od dziecka. Nie wiem- odpowiada jej Rose.
- Załatwiłaś ją pięknie- dodaje Jackie.
- I za to ci dziękuję- mówi Charlie- Dziękuję wam wszystkim za pomoc.
- Spoko. Nie ma sprawy. Nawet się nie zmęczyłam- stwierdza Jo.
- Wydałaś na siebie wyrok śmierci- mówi z powagą Kate do Rose- Tak sponiewierać Natalie? Wstydziłabyś się.
- Spadaj- wystawia język dziewczyna.
- Wiesz przecież, że byłaś ekstra- przytula ją Kate- Chociaż muzyka taka sobie. Ja bym lepsze kawałki zagrała- unosi głowę.

Wszystkie się śmieją.

- Po takim występie zasłużyłyśmy na coś do picia- sugeruje Jackie- Chodź ze mną Charlie. Pomożesz mi.

Wtedy podchodzi do dziewczyn Scott.

- Dziewczyno, szacuneczek- zwraca się do Rose- Pozamiatałaś.
- Dzięki- uśmiecha się dziewczyna- Ale do końca nie rozumiem dlaczego nagle przerwano bitwę.
- To był „Nokaut”, a to u nas oznacza, że dosłownie zmiażdżyłaś przeciwnika. Tłum oszalał na twoim punkcie. Nie było możliwości, że te laski się podniosą po takiej serii ciosów.
- I dobrze im tak!- wykrzykuje Kate- Nie wiedziały z kim zadarły.
- Ja też do końca nie wiedziałam- uśmiecha się Rose.
- Niezły z ciebie wojownik. Powiem ci, że Deanowi bardzo się to podobało- dodaje Scott- Może dołączysz do naszej ekipy.
- Nie wydaje mi się- odpowiada dziewczyna- Chyba ostatnio nie za bardzo lubi moje towarzystwo.
- Żartujesz, nie?- pyta chłopak- Jest tobą zachwycony. W kółko o tobie gada.

Wtedy Scotta wołają kumple z ekipy. Czas na ich występ.

- No to teraz wasza kolej- odzywa się Kate.
- Pokażemy ogień! – puszcza jej oko chłopak i idzie do grupy.

***

Nate woła do siebie Kate, aby stanęła za sterami. Chcą sprawdzić czy jej kawałki będą pasowały do stylu „Noise”. Dziewczyna z ekscytacją dobiera się do sprzętu i zapodaje „Champagne Showers” LMFAO. Ekipa rusza na środek i oczywiście robi wielkie show. Dean i Tony najbardziej się wyróżniają. Są niesamowici. Świetnie tańczą, robią te same triki w idealnym synchronie no i do tego świetne grają twarzą. Cały występ wypada genialnie. Kate się sprawdziła, a ekipa tańczyła jak nigdy. To się nazywa widowisko.

***

April zauważa Charlie i Jackie w kuchni. Postanawia do nich podejść.

- Ktoś tu chyba ma nie po kolei w głowie- komentuje ją Jackie- Czego chcesz?
- Chcę was przeprosić- zaczyna April- A zwłaszcza ciebie Charlie. To co zrobiłyśmy dzisiaj, było wstrętne.
- Było- odzywa się Jackie- Ale wstrętni ludzi robią wstrętne rzeczy. To nic nowego.
- Natalie cię przysłała?- pyta Charlie.
- Nie. Pojechały z Jen do domu. Ja chciałam po prostu powiedzieć, że mi głupio. Tyle. Bawcie się dobrze- odchodzi dziewczyna i na koniec dodaje- Ciesz się, że masz koleżanki na które możesz liczyć. Nie wszyscy mają takie szczęście.
- To było dziwne- odzywa się Charlie- Chyba na serio jej głupio.
- Pewnie, że tak. Zostać tak ośmieszonym przed wszystkimi. Każdy by cię wtedy przeprosił. Ja bym tak nie wierzyła tej żmii. W końcu sama planowała ośmieszyć Natalie.
- Co?
- No tak. Pytała mnie o pomysły jak się pozbyć Jennifer. Podrzuciłam jej parę rzeczy, które mogłaby zrobić jej kuzynka i które zraniłyby Natalie. Wtedy April pozbyłaby się Jen na zawsze.
- Nieźle.
- Ci nadęci bogacze już tak mają. W kółko tylko knują.

***

- Dobra. Wszystko fajnie- analizuje Jo- Ale co to miało znaczyć?
- Co?    
- No co, co?- macha rękami przyjaciółka- Tony! Przygrzało mu w banię czy co?
- Ja uważam, że to było bardzo efektowne. A do tego urocze- wyraża opinię Kate.
- No pewnie- załamuje ręce Jo- Ledwo ją zna i do tego umawia się z Jennifer. Wszystkie dziewczyny traktuje jak… jak…owady! Opędza się od nich, lecz zawsze pojawią się nowe. Nie myśli o tym jak one się czują kiedy się tak nimi bawi. Człowiek bez uczuć albo bez duszy. Bardzo urocze.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- pyta Rose.
- Że jedyne co zrobi to namiesza ci w głowie.
- Skąd wiesz? Może jest inny niż go opisujesz.
- Yhym. No to spójrz na Wina i powiedz o nim coś pozytywnego- mówi przyjaciółka- I jak? Dało radę?
- Nie.
- Są tacy sami.  Trzy razy B. Bezduszni, bezwzględni bogacze.
- Skoro tak mówisz- wzdycha Rose.

***

Cała ekipa cieszy się z udanego występu. Dean jednak myśli o tym co się wydarzyło między Tonym a Rose. Postanawia go o to spytać.

- Stary, dzisiaj wyszło mega- zwraca się do Tony’ego.
- Nie musisz mi mówić. Czułem to.

Wtedy zbliża się do nich Rose. Myślała o tym co powiedział jej o Deanie Scott. Postanowiła wszystko mu wyjaśnić. No i powinna chyba też pogadać z Tonym. Bo to co zrobił było, owszem, wspaniałe, ale też trochę zaskakujące. Czyżby on też czuł tę silną więź między nimi? Czy może Jo ma rację, że to było tylko dla zabawy? Dziewczyna przysłuchuje się rozmowie chłopaków.

- Jeśli damy radę utrzymać ten poziom to zwycięstwo mamy w kieszeni- ocenia Harvey.
- Wygramy. Nie ma innej opcji- uśmiecha się Tony.
- Wiesz, chciałem o coś zapytać- zaczyna Dean.
- No?
- Chodzi o Rose...

wtorek, 22 stycznia 2013

Episode 11: Perfekt plan




Kate jako pierwsza przybyła na miejsce. Wyglądała bardzo ładnie. Założyła czarne dżinsy i seledynową, luźną bluzkę odsłaniającą jedno ramię i świetne adidasy. Nie miała słuchawek, a zamiast nich ładny łańcuszek z kluczem wiolinowym. Zajęła stolik dla czterech osób i zamówiła koktajl. Po chwili zjawia się jedna z przyjaciółek.

- No hej! Świetnie, że trafiłaś- wita ją Rose.
- Cześć. Nie miałam większego problemu- uśmiechnęła się dziewczyna- Świetnie wyglądasz.

Rose miała na sobie kremowe dżinsy, białe tenisówki, biały top a do tego dżinsową kurtkę bez rękawów.

- Dzięki. Ty również.
- Zamówiłaś już coś?
- Tak. Bananowy raj czy coś takiego. Strzelałam- wzrusza ramionami dziewczyna.
- Jest świetny. Jeden z moich ulubionych- uśmiecha się dziewczyna- Ale dziś mam ochotę na coś innego. Jakiś, którego jeszcze nie piłam. Ustrzel w menu i coś dla mnie- proponuje Rose.
- Okej- zgadza się Kate, zamyka oczy i na chybił trafił uderza palcem w kartę- Truskawkowy czar. Może być?
- Pewnie. Teraz coś dla Jo. Dawaj.
- Jasne- Dziewczyna powtarza czynność- Tęczowa droga. Wypije to?
- Nie ma wyjścia. To był strzał i musi- śmieje się Rose – Klener?! Truskawkowy czar i Tęczową drogę.
- Kiedy będzie Jo?- pyta Kate.
- Powinna zaraz tu być.
- Powiedziała, że opowie mi historię. O tym gościu z parkingu- Jacku i o Tobie. Strasznie się przy tym śmiała.
- Co?- zdziwiła się Rose- ten chłopak nie nazywa się Jack.
- No to ja już nic nie rozumiem. Tony powiedział, że Dean chciał się z tobą umówić, ale mu nie wyszło, bo ty przecież masz chłopaka, tego Jacka.
- A! Ha, ha- załapała Rose- Czyli oni myślą… ha, ha- dziewczyna nie może przestać się śmiać.
 - No weź mi powiedz w końcu o co tu chodzi?
- Jasne. Już- zbiera się w sobie Rose- Parę dni temu byliśmy na przyjęciu u Natalie. Wszyscy ze szkoły tam byli. I na tym przyjęciu poznałam się z Deanem. Chciał się ze mną spotkać, lecz ja się nie zgodziłam. Powiedziałam, że mam coś do zrobienia i tylko rzuciłam imię Jack. Nie wspominając kto to jest. A dzisiaj pod szkołę przyszedł po mnie znajomy. Poznałam go przez Jacka w parku, gdy wybraliśmy się na jogging. I od tego czasu biegamy we trójkę.
- Dalej nie rozumiem- stwierdza Kate.
- No, bo kluczem do zagadki jest właśnie Jack- uśmiecha się Rose- Jack jest moim… psem.
- Nie!- z niedowierzaniem krzyczy Kate.
- Tak- śmieje się dziewczyna.
- No to nieźle. Naprawdę. Teraz Dean myśli, że dwa razy się z nim nie umówiłaś, bo masz chłopaka- śmieje się Kate.
- Najlepsze jest to, że nigdy nie użyłam słowa chłopak. Sam to sobie wywnioskował.
- No to teraz nie dziwię się, że Jo tak się śmiała- mówi dziewczyna- Miała powody.
- Ale chyba powinnam mu o tym powiedzieć. Musiał się dzisiaj trochę głupio poczuć- stwierdziła Rose- A naprawdę go lubię. To świetny kolega.
- Ja bym się jeszcze nim pobawiła- szyderczo uśmiechnęła się Kate.
- Zaczynasz mówić jak Jo.

Wtedy do baru wchodzi rudowłosa dziewczyna. Ubrana w obcisły, beżowy top, na to ma fioletową kamizelkę, do tego brązowe dżinsy i brązowe buty z cholewkami.

- Ktoś tu mnie chyba obgaduje?- nagle Jo przysiada się do stolika.
- Odrobinę- uśmiechnęła się Rose- Właśnie wyjaśniłam Kate sprawę z Jackiem.
- Totalnie pokręcona akcja, co nie? –śmieje się Jo- Ale teraz opowiadaj o tym przystojniaku z parkingu.
- Okej. A więc- zaczyna opowieść Rose- nazywa się Sam…

***

Charlie po wejściu do baru od razu zauważa Jackie. Siedzi z dwójką znajomych. Postanawia do niej zagadać.

- Cześć. Mogę się przysiąść?
- Jasne. To jest Ron i Gina. A to Charlie- przedstawia ich sobie.

Ta dwójka dziwnie spojrzała na Charlie. Miała na sobie spódnicę do kolan, białe tenisówki, biały sweter i opaskę na włosach. Wyglądała jakby szła na obiad do babci, a nie wychodziła na miasto.

- No cześć- powiedziała Gina.
- Są z ekipy Deana- odzywa się Jackie.
- Ekstra- mówi Charlie- Słyszałam, że nieźle wymiatacie. Może kiedyś uda mi się zobaczyć was w akcji.
- Jasne. Pewnie- odpowiada zażenowana Gina- Zawsze chodzisz do baru z książkami?- pyta wskazując na wystający podręcznik z jej torby.
- Nie. Mam ją oddać koledze.
- Spoko.
- O! Dean już jest. Pójdziemy coś zamówić. Co chcecie?- pyta Ron.
- Wymyśl coś ciekawego. Aby nie było ananasowe- rzuca pomysł Jackie.
- Jasne- puszcza jej oko chłopak i odchodzi w stronę kumpla.

***

Do lokalu wchodzi Win i Tony, oczywiście w towarzystwie Jennifer, Natalie i April. Teraz wszyscy patrzą się tylko na nich. Najwięksi fani obserwują każdy ich krok, ruch ręką, to gdzie usiądą, co zamówią i z kim porozmawiają.
Win jako pierwszą dostrzegł Jackie. Robiła te same ruchy, miny, co na swoim przyjęciu. Była uśmiechnięta i bardzo uprzejma. Ubrana w czerwoną bluzkę i czarne dżinsy, wraz ze złotymi dodatkami wyglądała naprawdę dobrze. Gdy go zobaczyła również się uśmiechnęła. Po chwili jednak usłyszał bardzo głośny śmiech ze swojej lewej strony. Spojrzał tam i zobaczył Kate. Siedziała razem z Rose i Jo. Chyba jako jedyne nie zwróciły na niego uwagi kiedy wszedł. Wyglądała inaczej niż w szkole. Zadziwiająco dziewczęco. Robiła głupie miny i emocjonowała wszystkim, co mówią jej koleżanki. Win pomyślał, że w wersji słodkiej dziewczyny jest bardzo atrakcyjna. Jednak nie podejdzie do niej, bo to przecież tylko kwestia czasu, kiedy ona sama wystartuje do niego.

- Co chcesz kochanie?- pyta się Wina Natalie.
- Cokolwiek. Jak nie ma w tym alkoholu to mi wszystko jedno.
- W takim razie „wszystko jedno” dwa razy- dodaje Tony.

Chłopcy idą usiąść do wolnego stolika zostawiając dziewczyny przy barze.

- To co im zamawiamy?- pyta się Jennifer.
- Nie wiem. Niech April coś wybierze. My zajmiemy się naszą zemstą.
- Jasne- odpowiada kuzynka.
- Może poczekajmy zanim wszyscy się tu zejdą. Nie widzę jeszcze Carmen i Laury- zauważa April.
- Masz rację, jak ma być spektakularnie to przy całej szkole- zgadza się Natalie.

Dziewczyny zamawiają koktajle i siadają razem z Winem i Tonym.

***

W barze lecą najlepsze hity i oczywiście ich świetne remixy zapodawane przez dj’a. Wszystkim się ta muzyka bardzo podoba. Jednak dj musi zrobić sobie przerwę , a skoro jest tu tyle ludzi i większość jest ze szkoły artystycznej to może znajdzie się zastępca na parę kawałków. Dlatego dj postanawia namówić kogoś z przybyłych, aby stanął za kosolą.

- Hej, hej ,hej! Witam wszystkich w Shakers. Podoba wam się muzyka?

Wszyscy wykrzykują odgłosy zadowolenia i gwiżdżą.

- No to ekstra. Ale mam dla was mały konkursik. Szukam kogoś kto jest na tyle odważny, że spróbuje na kilka minut zastąpić mnie za sterami. Nagrodą są koktajle. Powiedzmy 5 napojów. Dla siebie, dla znajomych lub dla chłopaka czy dziewczyny. Za krótką zabawę za konsolą. Ktoś chętny? Nie? Mam sam kogoś wybrać? Jak nie trafię w muzyka to będzie kupa śmiechu. No śmiało!
- Kate, no idź!- radzi jej Rose.
- Chyba zwariowałaś.
- Mówiłaś, że się bawisz w takie rzeczy. Teraz jest okazja, żeby spróbować przed publiką- zachęca ją dziewczyna.
- Myślę, że jakiś chłopak. Bo dziewczyna może sobie nie poradzić- nawija dalej dj.
- Czy on właśnie ubliżył dziewczynom?!- pyta Jo.
- No teraz to przegiął- wstaje z miejsca Kate- pokażę facetowi, jak to się robi.
- Świetnie. No to jazda!- dopinguje ją Rose.
- O widzę, że mam ochotniczkę- odzywa się dj, kiedy widzi idącą w jego stronę dziewczynę- Jesteś tego pewna?

Wszystkie oczy skierowane są na Kate.

- Jasne. Pokaż tylko jaki masz sprzęt i folder z plikami. Resztą się zajmę.
- Ostro!- mówi do publiki dj- A powiesz nam jak się nazywasz?
- Kate.
- Świetnie. To do roboty. Panie i panowie! Przed wami Kate!- przedstawia wszystkim dziewczynę.
- Dawaj mała!- wykrzykuje Jo.

Dj jest ciekawy tego czy da sobie radę. Niewiele jest dziewczyn, które się na tym znają. Kate podchodząc do konsoli czuje się trochę niepewnie. Lecz ten sprzęt jest jej dobrze znany. Nie powinna mieć większych problemów. Zacznie od czegoś łatwego. Remiksuje Davida Guettę i Rihannę „Who’s that chick”. Początkowo każdy jest niewzruszony. Jednak Kate robi coś czego dj z Shakers nigdy nie robił. Zaczyna podkładać swój własny wokal. Parę osób to zainteresowało. Brzmi to naprawdę niesamowicie. Dziewczyna świetnie koordynuje śpiewanie i miksowanie. Wszyscy są pod wielkim wrażeniem. Po skończonym utworze zapada cisza. Nagle ktoś wykrzykuje: „To było czadowe!”. Wtedy rozlegają się wiwaty i brawa. Dziewczyna patrzy na Rose i Jo. Przyjaciółki coś krzyczą, ale nie dają rady się przebić przez ten hałas. Ludzie skandują : „Jeszcze raz”.   Kate patrzy na dj’a. Ten przytakuje jej głową. No to teraz zabierze się za swój ulubiony „Titanum”. Robi mash up z „Wild one” Flo Ridy. Całość brzmi niesamowicie. Publika jest zachwycona. Niektórzy razem z nią śpiewają fragmenty piosenek. Dziewczyna czuje się jak profesjonalny dj. Wydaje się, że teraz nie będzie miała ksywki „nowa” tylko raczej „niesamowita”. Po występie rzuca jeszcze parę słów do mikrofonu.

- Ktoś tutaj mówił, że dziewczyna może sobie nie poradzić?- pyta ironicznie i patrzy na dj’a.

Chłopak się śmieje sam z siebie. Publika również. Kate dostaje brawa gdy wychodzi zza konsoli i idzie do swojego stolika. Słyszy pod drodze same pochwały, gratulacje i komplementy.

- Współczuję twojemu chłopakowi- mówi dj do mikrofonu- Dajesz popalić- śmieje się- Przy barze czekają na ciebie napoje. Dzięki wielkie!
- Matko! Nie wiedziałam, że jesteś taka dobra- podnieca się Jo.
- Jeszcze się zastanawiała czy iść. Kobieto! To było ekstra!- mówi z ekscytacją Rose.
- Oszołomy z was- śmieje się Kate.
- Może i tak. Ale takiego talentu się nie ukrywa- mówi Jo.
- Dajcie już spokój. Idę po koktajle. Co chcecie?
- Ja poproszę szaloną dj’kę! A ty Jo?- śmieje się Rose.
- To samo. Musi być dobre.
- Jesteście chore- rzuca śmiejąc się Kate i rusza do baru.

***

- To było coś- odzywa się Ron- Co to za laska?
- Z naszej szkoły. Jest nowa- odpowiada mu Dean.
- Znasz ją?
- Osobiście nie, ale mamy razem dodatkowe zajęcia i znam się z Rose i Jo.
- Niezła jest za sterami.
- Przyznaję. Dużo potrafi.
- Ty, a co ty na to, żeby ją zwerbować do ekipy? Mogłaby pomóc Nate’owi w miksowaniu kawałków.
- A co Nate jest zły?- pyta Gina.
- Nie. Totalnie nie. Ale przed nami konkurs, których chcemy wygrać. Nowe kombinacje utworów mogą dużo pomóc w układzie. A laska zna się na rzeczy. Może się przydać.
- Coś w tym jest- zastanawia się Dean.
- Zaproś ją na dzisiejszą imprezę w dziupli. Wrzucimy ją za konsolę i zobaczysz czy się sprawdzi. Puści parę kawałków a my zatańczymy. Jak będzie grało to jesteśmy w domu, stary.
- Jestem „za”- zgadza się Gina- myślę, że każdy kto ją słyszał jest „za”.
- No dobra. Idę- wstaje z miejsca Dean- Dajcie znać wszystkim zaproszonym, że startujemy o 21.

***

- Widziałeś to?!- pyta Win swojego kumpla- Odlot!
- Nie musisz mi mówić. Naprawdę jest dobra.
- Ta mała wie co robi- fascynuje się Chambers.
- A co w tym takiego niezwykłego?- pyta znudzona Natalie- Zwykła rąbanka i tyle.
- Mam dla ciebie radę słodziutka- zwraca się do niej Win- Jak się nie znasz to się ucisz. Lepiej się prezentujesz jak tylko siedzisz i się nie odzywasz.

Natalie to bardzo dotknęło. Win źle ją potraktował i to przez tę małą jędzę. Dłużej nie wytrzyma i musi się odegrać.
- Dziewczyny, chodźmy po kolejny koktajl. Może „świetna” Kate nam postawi- mówi z ironią królowa.

Wszystkie trzy ruszają do baru.

- Ej, stary- zaczyna Tony- Wiesz, nie powinieneś chyba jej tak traktować.
- Niby czemu?
- Bo jej naprawdę na tobie zależy. Mówię serio. Sam myślałem, że to zwykła zabawa, ale zagadała do mnie czy nie masz dziewczyny i takie tam.
- I co powiedziałeś?
- Prawdę. Że zawsze masz dziewczynę.
- I dobrze.
- Stary nie chcę cię krytykować. Mi pasujesz. Ale ona się dla ciebie poniża.
- Nikt jej przecież nie każe. Jakby miała trochę rozumu, to by przestała. Tak?
- No tak.
- Koniec tematu. Zainteresuje mnie tylko dziewczyna, która naprawdę jest w stanie mi się oprzeć.
- Nie rozumiem?
- To proste. Jeśli potrafi spławić mnie to będzie potrafiła spławić innych kolesi. Mówię ci, że Natalie za jakiś czas znajdzie sobie kogoś innego.
- Może masz rację.
- Mam. Całkowitą- mówi Win- Ale obiecaj mi coś. Przestań prawić mi morały, bo robisz się trochę gejowaty.
- Jasne- śmieje się Tony.

***

- Cześć. Jestem Dean- zagaduje chłopak Kate, przy barze.
- Kate. Kolejny z gratulacjami?
- Właściwie to z propozycją.
- Yhym.
- Organizuję dziś z ekipą imprezę i  zastanawiałem się czy nie chciałabyś wpaść- proponuje Harvey.
- Wybacz, ale nie umawiam się z kolesiami, którzy zarywają do moich koleżanek- rzuca dziewczyna i niesie koktajle do stolika.
- Chyba mnie nie zrozumiałaś- śmieje się Dean i rusza za dziewczyną.
- Z pewnością- ironicznie odpowiada Kate siadając koło Rose.
- Moi znajomi uważają, że jesteś świetna. Ja też- chłopak siada obok Jo- Chcemy, żebyś zagrała parę kawałków na imprezie. Tyle.
- Więc to nie był podryw?- pyta dziewczyna.
- Nie- uśmiecha się chłopak- Nasz dj ma do zmiksowania parę kawałków na nasz konkurs i stwierdziliśmy, że mogłabyś być pomocna.
- A co robi ta wasza ekipa?
- Tańczą- odzywa się Rose- Są naprawdę świetni. Szkoda, że ich nie widziałaś. Nazywają się „Noise”, a Dean jest liderem. Czytaj najlepiej wymiata- uśmiecha się do Deana.
- Serio?- pyta się Kate.
- Tak- odpowiada chłopak nawet nie patrząc na Rose- Czy teraz możesz rozważyć moją propozycję?
- Okej. Zgoda- decyduje dziewczyna- Ale one idą ze mną.
- Jasne- odpowiada Dean- Kogoś jeszcze chcecie zabrać? Koleżanki, kolegów, chłopaka?
- Chyba nie- odpowiada Kate.
- Okej. Zaczynamy o 21- informuje chłopak- Dziupla jest przy…
- Przecież wiem gdzie to jest- odzywa się Rose- Byłam tam- znowu się uśmiecha.
- No, tak. Zapomniałem- mówi niewzruszony Harvey- To do zobaczenia- rzuca i odchodzi.
- Uuuu. Powiało chłodem- stwierdziła Jo.
- Dziwisz mu się? Dwa razy dostał kosza przez psa. To musi być dołujące- nabija się Kate- A tak serio, to jest całkiem fajny.
- Mówiłam jej to już, kiedy mu pierwszy raz odmówiła- dodaje Jo.
- Dobra. Już. Dzisiaj mu powiem o Jacku- decyduje Rose.

***

Natalie postanawia zrealizować swój plan.

niedziela, 20 stycznia 2013

Episode 10: Extra lessons



- Co tu robi Natalie?- pyta przyjaciółki zdziwiona Jo.
- Nie wiem. Pytanie, co tu robi Win?- mówi Rose.
- Albo April i Tony. Chyba w głowach im się poprzewracało- śmieje się dziewczyna- Brakuje tu jeszcze Briana i Melissy. Wtedy cyrk byłby w komplecie.
- Miejmy nadzieję, że pomylili zajęcia.

Ich rozmyślania przerywa, wchodzący do sali, pan Shane.

- Witam wszystkich- mówi wchodząc do sali- Może na początek sprawdzę listę i od razu się z wami zapoznam. I mam dla was pierwsze zadanie. Przedstawiając się powiedzcie o sobie dwa słowa. Dokładnie dwa. Nie trzy, nie cztery tylko dwa.

Wtedy do sali wchodzi Kate i wszyscy się na nią przyglądają.

- Dzień dobry. Czy to są zajęcia pana Shane’a?
- Zgadza się. To ja- odpowiada nauczyciel- Zajmij sobie wolne miejsce.
- Jasne- dziewczyna rusza do pierwszej wolnej ławki. Siada zaraz za Rose.
- Okej mam nadzieję, że więcej spóźnialskich nie ma- uśmiecha się Steven- Zaczynajmy.

Nauczyciel otwiera swój notes. Będzie w nim opisywał swoich uczniów. Każdemu poświęci po kilka stron. Pod koniec roku cały opis da im do przeczytania. Dzisiaj napisze tylko o pierwszym wrażeniu jakie na nim wywarli.
Każdy po kolei podnosi się z miejsca i się przedstawia. Niektórzy jednak mają problem z określeniem siebie tylko w dwóch słowach. Po każdej wypowiedzi pan Shane notuje własną ocenę.

- Josh. Atrybut-bębny.
„Muzyk. Sympatyczny i otwarty.”

- Dean. Lider tancerzy.
„Predyspozycje przywódcze.”

- Tina. Zostanę malarką.
„Dziewczyna z marzeniami. Delikatna i spokojna.”

- Natalie. Królowa szkoły.
„Znana, podziwiana i popularna.”

- April. Yyy…
„Niepewna swoich możliwości.”
- Spróbuj powiedzieć o czymś, co cię interesuje, co lubisz lub jakąś cechę swojej osobowości- podpowiada jej pan Shane.
- Okej. To może… Nieźle śpiewam.
- Tak, a ja jestem hinduską księżniczką- nabija się Win.
- Własne opinie zostawiamy na później- zwraca się do chłopaka- Dziękuję April. Kto następny?

- Jo. Będę aktorką.
„Utalentowana i odważna.”

- Rose. Ja…- tutaj dziewczyna się zawahała. Miała potrzebę powiedzieć o muzyce, którą uwielbia. O tańcu, który jest całkowicie odmienny niż ten, którego się uczy tutaj. O ulubionym artyście rap. Lecz chyba, nie jest gotowa na to , aby wszyscy poznali jej drugą stronę. Dlatego postanawia powiedzieć, coś oczywistego- Tancerka klasyczna.
„Coś ukrywa i zdecydowanie nie chce, żeby to wyszło na jaw. Boi się odrzucenia ze strony innych, dlatego trzyma się tylko pewnych rzeczy. Nie podejmuje ryzyka.”

- Win. Każdy wie- uśmiechnął się chłopak.
- Że jesteś hinduską księżniczką- powiedziała Kate.

Część grupy zaczęła chichotać.
- Każdy wie, że jestem Win Chambers. I tyle.
„Narcystyczny chłopak, lecz podejrzewam, że to tylko jego maska. Nikomu jeszcze nie udało się jej zdjąć.”

- Derek. Lubię czekoladę.
No to wszyscy zaczęli się śmiać. Łącznie z Derekiem.
- Ważne, że powiedziałeś co ci leży na sercu- śmieje się Steven.
„Pogodny chłopak z poczuciem humoru”

- Tony. Dwa słowa.
Cała grupa spojrzała na niego. Pan Shane był zadowolony. Liczył na to, że jest tu tajemnicza osoba. Bo inaczej było by za prosto prowadzić zajęcia ze zwykłymi dzieciakami.
„Oryginał. Tajemniczy. Nie pozwala nikomu zbliżyć się do jego sfery emocjonalnej.”

- Kate. Nieprzystosowana artystka.
„Dziewczyna z silnym charakterem. Nie daje narzucić sobie czyjegoś zdania.”

- Okej. Świetnie wam to wyszło. Cieszę się, że mam tak zróżnicowaną grupę- uśmiecha się pan Shane- Teraz ja powinienem się przedstawić i powiedzieć coś o sobie, ale nie lubię się powtarzać. Na uroczystości rozpoczęcia roku się zaprezentowałem. Kto nie słuchał to miał pecha- uśmiecha się do grupy.
- Wystarczą nam tylko dwa słowa- odezwała się Kate.
- Niezłe zagranie- uśmiechnął się Steven- Okej. Niech będzie. Dwa słowa o mnie?- zastanawia się- Byłem frajerem.

Wszyscy spojrzeli na nauczyciela.

- Tak. To prawda. Nie wstydzę się mówić o swoich słabościach. Miałem parę nieprzyjemności w podstawówce ze strony starszych kolegów. Ale jak widać przeżyłem. Myślę, że każdy z nas ma trudności. Ale nie one są problemem. Problem jest wtedy, gdy nie potrafimy sobie pomóc i nie mamy dość siły, aby stawić czoła przeszkodom- podsumował pan Shane- I właśnie po to jestem tu ja. Wiem, że jeszcze nie za dobrze się znamy, ale chciałbym, abyśmy na tych lekcjach poruszali ważne dla was  sprawy.

Uczniowie z uwagą i bardzo dokładnie słuchali nauczyciela.

- Zanim przejdziemy do tematu lekcji to krótka informacja, skąd pomysł na te zajęcia. A więc podsunęli mi go właśnie uczniowie. Uczniowie ze szkoły w której poprzednio uczyłem. Podałem im swojego e-maila, aby w razie jakichkolwiek problemów mogli się do mnie zwrócić. No i to podziałało. Łatwiej im było o tym napisać niż przyjść osobiście do gabinetu. Dziennie dostawałem po 50 e-maili z przeróżnymi sprawami. W sumie to dostaję je do dzisiaj. I chciałbym spróbować tego z wami. Lecz, nie będę odpowiadał wam mailem, tylko tutaj na zajęciach. Oczywiście nie powiem kto do mnie napisał. A może się zdarzy, że nie tylko jednej osoby dotyczy ten problem. Wtedy zaprezentuję go całej grupie i każdy będzie mógł się wypowiedzieć. W ten sposób poznacie różne zdania i opinie na wasz temat. I wspólnie dojdziemy do dobrego rozwiązania. No to co?... Zaczynamy? Pasuje wam taki układ?
- Uważam, że to całkiem spoko- odzywa się Josh.
- Tak, fajny pomysł- zgadza się parę osób.
- Ja lubię gadać. Także mi to odpowiada- mówi Jo.
- Okej. Skoro wszystko już wiecie to przechodzimy do tematu. Dzisiaj to będzie wartość człowieka. Chciałbym abyście mi powiedzieli co według was decyduje o wartości człowieka? Jakie czynniki na to wpływają? Co daje poczucie innym być bardziej wartościowymi od innych? Jak myślicie?
- Myślę, że władza- zaczyna Tina- Ktoś kto kieruje jakąś grupą osób czuje się lepszy od swoich podwładnych. Na przykład nauczyciel i uczniowie.
- Okej. Dzięki Tina. Jakieś inne przykłady?
- Pieniądze- mówi Dean- Bogaci i wpływowi ludzie czują się bardziej wartościowi od innych. Mają większe możliwości i więcej dróg życiowych, które mogą sobie wybrać.
- Wygląd- odpowiada Jo- Na ładnych ludzi patrzy się z podziwem i łatwiej im poradzić sobie w wielu sytuacjach. Inni zawsze im pomogą.
- Ja myślę, że bardziej liczą się umiejętności- odzywa się Tony- Uważam, że to co sam potrafisz czyni cię wartościowym. Ciężka praca i wytrwałość w dążeniu do celu. A także determinacja, żeby coś osiągnąć. Myślę, że wartość człowieka bierze się z tego co sam potrafi w sobie rozwinąć niż to co ma od zawsze, czyli świetny wygląd czy wielkie pieniądze. Tacy ludzie są jednymi z wielu, którzy posiadają to samo. Są raczej zwykli a nie wyjątkowi.
- Świetnie Tony- pochwala go Steven- Kto się jeszcze wypowie?
- Myślę, że też postępowanie wpływa na wartość człowieka- zaczyna Rose- Bo to co robimy dla siebie, dla przyjaciół, rodziny a nawet dla nieznajomych, pokazuje jakimi ludźmi naprawdę jesteśmy. Nie chodzi tu o to, żeby udawać wielkiego dobrodusznego człowieka, który podaruje innym to co jest mu zbędne. Bo to żadna sztuka. Ważniejsze jest to, jeśli poświęcisz coś naprawdę dla ciebie ważnego, aby komuś pomóc. Wtedy czujesz się naprawdę spełniony i wartościowy.
- Rose, skoro jesteś taka dobroduszna to może pozbędziesz się tych wstrętnych ciuchów. Od razu zrobiłoby mi się lepiej- skomentowała po cichu Natalie.
- A może ty pozbędziesz się głupoty ze swojego mózgu- odpowiedziała jej Kate- Chwila… Przecież ty nie masz mózgu.

Jo i Rose zaczęły się śmiać. Tony też to usłyszał i powtórzył Harvey’owi i Winowi. Chłopaków też to rozśmieszyło. Za to Natalie była okropnie wkurzona.

- Okej. Bardzo mi się podobały wasze wypowiedzi- skomentował Steven– Może ktoś ma jakiś pomysł? Win?
- Myślę, że nic nie muszę dodawać. Wystarczy tylko być mną.
- Uważasz, że jesteś wartościowym człowiekiem?- pyta nauczyciel.
- Tak. Wystarczy tylko na mnie spojrzeć. Od razu robi wrażenie. Prawda, Rose?- zagaduje do dziewczyny.
- Uważasz, że wartościowość człowieka poznaje się tylko na niego patrząc?- pyta Rose.
- Nie oszukujmy się. Robię wrażenie na każdej dziewczynie- uśmiecha się dumnie Win.
- Chcesz powiedzieć, że każda dziewczyna, która na ciebie spojrzy jest zachwycona?
- To oczywiste.
- Skoro tak… To ciekawa jestem jakie wrażenie zrobisz na niewidomej?- kasuje go tym pytaniem Rose.
- Ha, ha. Po tobie kolego- śmieje się Dean.

Win nie wiedział co odpowiedzieć. Nie spodziewał się czegoś takiego. Chyba jednak nie wygra zakładu z Deanem. Po raz pierwszy ktoś go tak załatwił, że nie ma odpowiedzi.

- Podobała mi się ta dyskusja- komentuje Steven- Oby więcej takich rozmów. Ktoś jeszcze chciałby coś dodać?
- Ja myślę, że bycie sobą- odzywa się Kate- To jest ważne dla nas samych. Uważam, że robienie czegoś na pokaz i udawanie innej osoby jest po prostu głupie. Bo jeśli ktoś nie może być szczery sam ze sobą to jak ma być kimś wartościowym w oczach innych.
- Uważasz, że bez względu na wszystko powinniśmy być sobą?
- Tak. Tylko wtedy zasłużymy sobie na czyjś szacunek. Oczywiście może się komuś nie podobać jak wyglądamy, co robimy i jak to robimy. Ale co z tego? To ci ludzie mają z tym problem. Nie my. Lecz jeśli zobaczą, że to jest dla nas ważne, bardzo nam na tym zależy i nie obchodzi nas zdanie innych, to zaczną dostrzegać w nas wartościowych ludzi. Takich, którzy bez względu na wszystko robią to co chcą i to co kochają.

Te słowa dały każdemu do myślenia. Ponieważ każdy w tej szkole przynajmniej raz zrobił coś czego oczekują od niego inni, a nie coś na czym mu naprawdę zależało. Starał się przystosować do tej szkoły i nie odbiegać od normy. Wtedy uczniowie pomyśleli, ze te zajęcia są naprawdę świetne i mogą im pomóc. Takie dyskusje dają powody do rozmyślań nad samym sobą i nad tym co robimy, a co faktycznie powinniśmy robić.

- To była naprawdę dobra wypowiedź- pochwalił ją Steven- Jestem z was zadowolony. Każdy miał inne poglądy dotyczące jednego tematu. I bardzo mnie to cieszy. Im więcej tym lepiej. Każde zdanie się liczy- uśmiecha się do grupy- Myślę, że to na dzisiaj koniec. Mieliśmy się dzisiaj zapoznać i osiągnęliśmy cel. A więc nie zabieram wam czasu. Bo pewnie w piątkowy wieczór macie jeszcze dużo do zrobienia. Świetnie sobie dziś  poradziliście. Macie mojego maila, także myślę, że na następne zajęcia będę miał już parę waszych spraw do omówienia. Są jakieś pytania? Nie? W takim razie dziękuję i do zobaczenia za tydzień.

***

Jo i Rose wychodząc ze szkoły komentują zajęcia.

- Było całkiem fajnie. Myślałam, że to będzie bezsensowne ględzenie i wszyscy pousypiamy.
- Ja też- zgadza się Rose- Nie spodziewałam się, że znajdziemy jakiś wspólny temat do rozmów. Fajnie, że każdy coś powiedział od siebie.
-  Nie każdy. „Pół-mózgi” siedziały cicho- śmieje się Jo- A jak coś powiedziały to można się było najwyżej popłakać.
- Podobało mi się jak ta Kate je uciszyła- powiedziała Rose.
- Wydaje się całkiem w porządku- ocenia ją Jo- Jest nowa. Może wyskoczymy z nią dzisiaj do jakiejś knajpki, co?
- Niegłupi pomysł.
- Hej! Kate!- zaczepia ja Jo- Słuchaj. Wybieramy się dzisiaj do Shakers. Może wpadniesz?
- A co to za klub?
- To nie klub tylko bar- dodaje Rose- Z najlepszymi koktajlami w mieście. Można tam posiedzieć, pogadać, posłuchać dobrej muzyki. Jest naprawdę super. Większość ludzi z naszej szkoły tam chodzi.
- Brzmi całkiem fajnie.
- Okej to o 19 na miejscu? Island Street 15- mówi Jo.
- Pasuje.
- No to jesteśmy umówione.
I wszystkie ruszyły w stronę bramy.

***

Chłopcy stojąc przed szkołą też mają parę rzeczy do obgadania.

- Coś mi się zdaję, że masz jakiś dług- śmieje się Dean.
- Jeszcze zakład się nie skończył- odpowiada mu Win.
- Właśnie, że tak. Miała być jedna rozmowa i randka. A wyszła rozmowa i… cię zatkało.
- Nie chciałem jej ośmieszać przy ludziach.
- Jasne, jasne. Od kiedy ty się troszczysz o innych?- nabija się Harvey.
- Daj spokój Win, przegrałeś- uśmiecha się Tony.
- Dobra. Masz- chłopak wyciąga z kieszeni 100 dolarów i daje Deanowi- Z czego ty tak się cieszysz Tony?
- Jedna z nielicznych, która ci odmówiła. Chyba nie powiesz, że to nie jest zabawne?
- Zakład przegrałem, ale nikt nie powiedział, że nie mogę do niej jeszcze raz startować- mówi Win- Jeszcze wam udowodnię, na co mnie stać. Będzie moja.
- Yhm. Zwłaszcza, że właśnie idziemy na randkę- odpowiada Dean.
- Umówiłeś się z nią?- pyta Tony.
- Jeszcze nie, ale właśnie idę to zrobić- mówi z uśmiechem chłopak i rusza w kierunku dziewczyn.

Win i Tony idą razem z nim. Chcą zobaczyć co się wydarzy. Kiedy je doganiają, Dean zagaduje do dziewczyny.

- Rose, masz chwile?
- Jasne. O co chodzi?
- Tak się zastanawiałem czy może…
Nagle przed szkoła pojawia się przystojny nieznajomy chłopak.